wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim
Transkrypt
wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim
twarda włodzimierz braniecki walka wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim PIOTR BYKOWSKI Nazwisko rodowe Jaxa Bykowski, urodzony 10 września 1955 roku w Wągrowcu, woj. wielkopolskie. Szkołę podstawową i liceum ukończył w Obornikach Wielkopolskich. Od szkoły podstawowej, poprzez liceum i studia był związany ze Związkiem Harcerstwa Polskiego. Pełnił w tej organizacji kierownicze funkcje począwszy od drużynowego, komendanta szczepu ZHP, zastępcy komendanta hufca ZHP w Obornikach Wielkopolskich i przewodniczącego Studenckiego Kręgu Instruktorskiego ZHP przy Akademii Rolniczej w Poznaniu, uzyskując stopień harcmistrza. W 1979 roku ukończył z wyróżnieniem studia na Akademii Rolniczej w Poznaniu. Działalność gospodarczą rozpoczął w 1982 roku, a w 1983 z jego inicjatywy została utworzona Spółdzielnia Pracy „Pinus”, gdzie w latach 19831988 pełnił funkcję prezesa Zarządu. W latach 1988-1992, był prezesem Zarządu Korporacji Budowlanej „Drewbud” wdrażającej przy udziale Skarbu Państwa rządowy program lekkiego, energooszczędnego budownictwa drewnianego w Polsce. Od 1990 roku przewodniczący komitetu założycielskiego Invest-Banku S.A., a po jego utworzeniu szef Rady Nadzorczej i okresowo prezes Zarządu tego Banku. Od 1992 roku szef „Grupy Invest”, w skład której wchodzi m. in. Invest-Bank S.A., Bank Staropolski S.A., Invest-Bank Ukraina z siedzibą w Charkowie, Oguzbank z siedzibą w Kiszyniowie w Mołdawii, Polskie Towarzystwo Samochodowe z siedzibą w Bydgoszczy oraz World Motor Investments Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu (WMI), i Auto-Kredyt Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu. W latach 1993-1995 doradca ds. bankowych Prezesa Rady Ministrów oraz szef zespołu doradców w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. W 1985 roku otrzymał Odznakę Honorową „Za zasługi w rozwoju woj. poznańskiego” i w 1988 roku Odznakę Honorową miasta Poznania. włodzimierz braniecki Twarda walka wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim poznań, grudzień 1999 Z wyjątkiem używania dozwolonego przez prawo autorskie Wielkiego Księstwa Luksemburga i Rzeczpospolitej Polskiej niniejsza publikacja może być kopiowana, przetwarzana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i za pomocą jakichkolwiek środków, jedynie za pisemną zgodą wydawcy. Wydawca: World Motor Investments Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu wybór zdjęć i ich opis dokonano w biurze Rady Invest-Banku S.A., przy współpracy z Zarządem Polskiego Towarzystwa Samochodowego Nakład (do użytku wewnętrznego): 500 egz. ISBN 83-905633-1-4 Copyright © 1999 World Motor Investments Holding S.A. Szanowni Państwo, spotkania redaktora Włodzimierza Branieckiego z Piotrem Bykowskim, przeprowadzone w obiektach Invest-Banku S.A. w Kamińsku k. Poznania, w okresie wrzesień-grudzień 1999 roku,zaowocowały kilkudziesięcioma stronami żywego dialogu, który w tej publikacji prezentujemy. Niniejszy materiał, w formie wywiadu – rzeki, uzupełniony został zdjęciami z prywatnego archiwum Piotra Bykowskiego, a także dokumentacją fotograficzną będącą w dyspozycji Invest-Banku S.A. i Banku Staropolskiego S.A. Moment przeprowadzenia wywiadu jest szczególny, albowiem mija właśnie 10 lat od podjęcia przez „Grupę Invest”, pod kierunkiem Piotra Bykowskiego, działań mających na celu powołanie Invest-Banku S.A. Właśnie od września do grudnia 1989 roku, zaraz po emisji akcji Drewbud-Banku S.A., rozpoczęto rozmowy w Narodowym Banku Polskim z Bolesławem Drogomireckim, celem uzyskania licencji na działalność bankową. W styczniu 1989 roku Premier Rakowski przeprowadził przez sejm nową ustawę prawo bankowe, która dawała możliwość tworzenia banków prywatnych, komercyjnych, działających w formie spółki akcyjnej. Właśnie ta ustawa stworzyła możliwości do powstania w kwietniu 1991 roku Invest-Banku S.A., dając zaczyn dla działalności jednej z największych prywatnych grup bankowych w Polsce. W marcu 1992 roku do tej Grupy dołączył Bank Staropolski S.A., zakupiony przez Polskie Towarzystwo Samochodowe, a w 1994 roku doszła inwestycja w pakiet kontrolny akcji Kredytowo-Inwestycyjnego Banku KIB-Bank S.A. z siedzibą w Charkowie na Ukrainie. Z kolei w czerwcu 1999 roku sfinalizowane zostało przejęcie kontroli kapitałowej w Oguzbanku S.A. z siedzibą w Kiszyniowie na Mołdawii, a od sierpnia 1999 roku finalizowane jest przejęcie Banku Handlowego Internacional S.A. z siedzibą w Luksemburgu. Inwestorem strategicznym dla całej „Grupy Invest” są World Motor Investments S.A. i Auto-Kredyt Holding S.A., w których znaczący udział kapitałowy ma Bank SCS Alliance z Genewy. Zwieńczeniem rozwoju „Grupy Invest” jest wprowadzenie nowego inwestora – Zygmunta Solorza-Żaka i jego Telewizji Polsat, dzięki czemu od czerwca 1999 roku następuje podwyższenie kapitału w Invest-Banku S.A. i finalizowany jest proces jego połączenia z Bankiem Staropolskim S.A. Z przyjemnością przedstawiamy Państwu powyższy materiał, bowiem wiele faktów i zdjęć po raz pierwszy ujrzy światło dzienne. Mamy nadzieję, że będzie to ciekawa lektura dla przeszło 2,5 tys. pracowników związanych z „Grupą Invest”, a także dla ponad 2 mln klientów Invest-Banku S.A. Poznań, grudzień 1999 roku Biuro Rady Invest-Banku S.A. Piotr Bykowski w Kamińsku k. Poznania przed wywiadem, wrzesień 1999 roku. Panie Prezesie, czym jest dla Pana sukces? W tej książce stawiamy tezę, że sukces akceptowany społecznie jest rodzajem realizacji idei pracy organicznej. Czy zgadza się Pan z tą tezą? Patrzę na to w kategoriach wysiłku, jaki człowiek wkłada w realizację siebie. Każdy z nas ma w sobie skumulowany ogromny potencjał rozwojowy. Nie każdy ma odwagę odkryć go. Nie każdy ma odwagę uruchomić ten potencjał, który w nim drzemie. Jest on różnie ukierunkowany. Jedni mają talent do gry na fortepianie, drudzy odnoszą sukces w innych dziedzinach. Są wspaniali lekarze, kapłani, nauczyciele, przedsiębiorcy, którzy się realizują w swojej misji. Można by przytaczać wiele przykładów, ale nie o to chodzi. Istotny jest fakt, że każdy ma określoną, zakodowaną w sobie i często drzemiącą wartość. W życiu chodzi o to, żeby mieć odwagę odkryć te wartości i zacząć je wykorzystywać. Czyli realizować siebie przez te wartości, które są zakodowane w człowieku. Zadaniem jest znalezienie na drodze życiowej klucza do swojego kodu. W tym pomocni mogą być rodzice, przyjaciele, szkoła lub firma. Często natomiast zdarza się, że te instytucje hamują człowieka i blokują go. Naprowadzają go za młodu na utarte szlaki i człowiek pędzi w stadzie, nie zastanawiając się, czy jest to właściwa droga. Człowiek powinien mieć siłę zatrzymania się i wydostania się z tego oraz odwagę tworzenia nowego. Moim zdaniem, przestrzegać trzeba zasady, aby nie konsumować wszystkiego, co „jest podane”, ale tylko to, co naprawdę „smakuje”. Tylko to, co jest dostosowane do osobistego kodu. Innymi słowy rozwój osobisty jest walką o odkrycie siebie i drogą do osiągnięcia sukcesu. 7 Piotr Bykowski w pierwszą rocznicę urodzin na rękach matki w przydomowym ogrodzie w Murowanej Goślinie k. Poznania. Pierwsze towarzyskie spotkania Piotra Bykowskiego przy okrągłym stole i w terenie. 8 W założeniu każdy z nas chce być pozytywny. Tylko bardzo często brakuje nam siły i odwagi, żeby intensywnie nad sobą pracować. I przez to stworzyć coś sensownego. Odwaga to za mało. To jest także kwestia możliwości. Odwaga zakłada, że samorealizacja zależy od człowieka, a przecież zależy także od sytuacji, w której człowiek się znajduje. Możliwości i sytuacje mogą człowiekowi pomóc, ale pomagają tylko tym, którzy potrafią je wykorzystać. Polacy w XVI i XVII wieku mieli wielkie możliwości, a przez swoje nieróbstwo i warcholstwo stracili nawet niepodległość. Inne narody w tym samym czasie nie miały takiej sytuacji wyjściowej, a potrafiły ją wypracować i odnieść sukces. Można urodzić się w bogatej rodzinie i w jednym pokoleniu roztrwonić wszystko. Można urodzić się w profesorskiej rodzinie i nie skończyć żadnej szkoły. Oczywiście inaczej realizuje się swoje plany mając kapitał 10 000 dolarów, a inaczej mając 1 mln dolarów. Doskonałym przykładem w naszych czasach jest postać Billa Gatesa. W ciągu 10 lat, startując od zera, stał się najbogatszym człowiekiem na świecie, a jego firma wypracowała więcej zysku niż niejedno państwo. Dla ludzi, którzy chcą się rozwijać i odkryją swoje możliwości, zawsze jest szansa na sukces. Czy Pan się zgadza z tezą, do której nawiązujemy, że tak jak w XIX wieku, również i dzisiaj sukces może być także realizacją tamtej idei pracy organicznej? Uważam, że u nas w ogóle brakuje kultu tworzenia. My jesteśmy trochę spaczonym społeczeństwem, ponieważ u nas zbyt często romantyzm dominuje w całym życiu gospodarczym, politycznym, społecznym państwa. 9 Zaraz po urodzeniu we wrześniu 1955 roku przyszły prezes Invest-Banku S.A. mieszkał przy ulicy Dworcowej 11 w Murowanej Goślinie, 20 km od Poznania. Piotr Bykowski z rodzeństwem Marią i Jackiem, Murowana Goślina, lato 1960 roku. 10 Ciągle jesteśmy „budowani” na romantyzmie, a nie na ekonomii. Nie wypracowaliśmy uszanowania dla ludzi, którzy tworzą coś w gospodarce i nigdy nie budowaliśmy państwa w oparciu o gospodarkę. My szanujemy przywódców powstań narodowych, ale nie zastanawiamy się dlaczego doszło do upadku. U nas jest to wszystko postawione na głowie. Nie szanujemy pracy i ludzi, którzy ją tworzą. Przez to nie tworzymy siły grupowej, czy narodowej. Potem opłakujemy skutki takiego stanu i budujemy pomniki bohaterom naszych klęsk... Według mnie, Wielkopolska tę ideę pracy organicznej wprowadziła równoważnie do idei powstańczej, jaką wniosła w XIX wieku centralna część Polski, ziemie pod zaborem rosyjskim. Tego nie stawiałbym tak na szali. Natomiast myślę, że trzeba pamiętać o tym, iż żeby walczyć, trzeba być przygotowanym do tej walki. Czyli nawet jak się wywołuje powstania, to do tych powstań potrzebna jest broń i wyszkolony żołnierz, który potrafi zrobić z niej użytek. Kosy to narzędzie rolnicze i powinny być używane zgodnie z przeznaczeniem. Nowoczesny przemysł w każdej epoce powinien wytwarzać nowoczesną broń. Potrzebna jest dobrze zorganizowana i efektywna praca. Bez pracy nic się nie dzieje. Musimy pamiętać, że sukces zależy od bardzo ciężkiej, wytrwałej i mozolnej pracy. Dobra praca to ciągły wyścig, innowacyjność i odważne rozwiązania – również w skali makro. Połączenie małego trybu z dużym – to tworzy siłę. My nie mamy tego w kodzie narodowym. A przecież ten fragment historii Polski, w którym praca organiczna zaczęła dominować, dał tak wspaniałe owoce. 11 Rodzinna wyprawa nad jezioro Kamińskie k. Poznania, wiosna 1960 roku. Limuzyna ”Syrena” wykorzystywana była na leśne spacery. Rodzinna wycieczka do Kołobrzegu, 1964 rok. 12 Na ile jest to sukces indywidualny, a na ile całej społeczności? Fakt że ktoś osiągnie po prostu efekty swego wysiłku w sposób długotrwały, a nie chwilowy, na ile staje się to wartością, choćby dla Wielkopolski, czy dla całego kraju? Oczywiście, że muszą być „lokomotywy”. Lokomotywa jest potrzebna na torach, ale również jest potrzebna w społeczeństwie. I muszą być to wybitne osoby. Wybitni ludzie są zawsze lokomotywą. Ważne jest, czy te lokomotywy są dobrze odbierane przez społeczeństwo i czy są akceptowane. Czy społeczeństwo wspomaga te lokomotywy w rozwoju? Czyli innymi słowy, jeśli są ponadprzeciętni ludzie, to czy oni zyskują aprobatę w tym co robią, czy raczej społeczeństwo hamuje ich rozwój? To jest zasadnicze pytanie. Z czego wynika fantastyczny rozwój niektórych gospodarek? Właśnie, z czego? Wynika z tego, że tam „ludzie-lokomotywy” czyli ci, którzy „ciągną do przodu” są wzorcem. Są prezentowani jako ci, bez których pozycja pozostałych byłaby o wiele gorsza. Czyli wszyscy wiedzą, że efekt, jaki osiąga amerykański nauczyciel czy lekarz jest uwarunkowany również istnieniem wybitnych przedsiębiorczych umysłów. Można by w tym miejscu przywołać znane sagi Fordów czy Rockefellerów? Również, bo właśnie oni „pociągnęli” gospodarkę amerykańską. Bez nich nie byłoby wielkich przemian. Bez nich nie powstałaby tak potężna siła gospodarcza, jaka charakteryzuje Stany Zjednoczone. 13 Na budowie domu rodzinnego w Obornikach Wielkopolskich, przy ulicy Kasztanowej 7, lato 1963 roku. 14 Rynek w Obornikach Wielkopolskich. W ogrodzie, przy ulicy Kasztanowej 7 w Obornikach Wielkopolskich, lato 1965 roku. 15 Z matką w rodzinnym ogrodzie przy basenie, Oborniki Wielkopolskie, lato 1966 roku. Wycieczki z przyjaciółmi rodziny, Krasiczyn, lipiec 1967 roku. 16 Myślę, że tu widać ogromną rolę mediów oraz szkół w akceptacji pewnych zmian społecznych. Nie należy ganić tych, którzy coś posiadają, którzy tworzą. Nie należy zazdrościć im, tylko tworzyć doping do rywalizacji. Ludzie ci zasługują na szacunek i pozycję liderów. To wszystko trzeba wpajać za młodu. Z przerażeniem patrzę na podręczniki do nauki historii, w których pełno jest powstań, romantycznych uniesień, a nie ma nic o gospodarce, pieniądzu i handlu. Nic o budowie dróg i regulacji rzek. Nic o ludziach, którzy z wielką pasją budowali huty, sztolnie, fabryki, tworzyli pierwsze kasy zapomogowo-pożyczkowe, instytucje ubezpieczeniowe i banki. Proszę mi powiedzieć ilu Polaków zna dzisiaj sylwetkę hrabiego Ksawerego Druckiego-Lubeckiego – ministra skarbu i twórcy w 1828 roku Banku Polskiego? Tylko czy to jest potrzebne? Myślę, że jest to zestaw danych absolutnie niezbędnych, ale nie wolno zapominać również o tym, że każdej działalności towarzyszy ryzyko, bez którego nie ma rozwoju. Społeczeństwo musi wytworzyć klimat do akceptowania ludzi i rozwiązań innowacyjnych i ryzykownych. Metodą prób i błędów dochodzi się do najlepszych rozwiązań. Przy czym nie wszystkim się to udaje, nie każdy model jest doskonały. Trzeba jednak szanować ludzi również za te nieudane próby, bo one stanowią bazę do kolejnych rozwiązań, które już kończą się sukcesem. 17 Wakacje, lipiec 1967 roku. W ogrodzie przy domu „Pana Tadeusza”, Zakopane, Kościelisko 1968 roku. Rodzinne spotkanie, lato 1969 roku. 18 Rozmawiamy o praktycznej formie realizacji pewnej idei, poprzez biografie ludzi, którzy tę ideę realizowali. Czyli zacznijmy od początku, od środowiska, w którym się Pan wychował. Od wpływu najbliższego środowiska – tak rodziców, jak i pewnej własnej, pierwszej społeczności – na Pana osobę. Co robili Pana rodzice i jak Pana wychowywali? Nic mi nie było dawane za to, że byłem, tylko za to, że coś zrobiłem. W szkole podstawowej mieszkałem przy ulicy Kasztanowej. To była jedyna ulica w Obornikach, gdzie pieniądze leciały z nieba, a ściślej mówiąc – z dużych kasztanowców. Co roku mobilizowałem siebie i kolegów – starszych i młodszych – do zbioru tych darów i odstawiania ich w workach, na kilku przyczepach do nadleśnictwa. Sprzątaliśmy przy tym bardzo dokładnie ulice, za co miasto do dzisiaj nam nie zapłaciło. Kasztany i żołędzie to był mój pierwszy, jak na tamte lata i mój wiek poważny biznes, choć bardzo skromny, ale poczuliśmy pierwszy zapach zarobionego przez siebie pieniądza. W liceum zacząłem bawić się w „badylarza” – zająłem się uprawą warzyw (sałata, rzodkiewka) w inspektach, a potem rodzice zafundowali mi ogrzewaną szklarnię o powierzchni 300 m2. Radości było dużo i pieniędzy też trochę na tym zarobiłem. Czyli start życiowo-biznesowy miał miejsce w Obornikach? Tak, ale – podkreślmy to – w Obornikach Wielkopolskich. Rodzice wychowywali mnie tu w poszanowaniu dla pracy, sami dając bardzo dobry przykład. 19 Matka – Halina Bykowska, lekarz pediatra w Szpitalu Powiatowym w Obornikach, 1976 rok. Od marca 1961 roku ordynator oddziału dziecięco-noworodkowego. Ojciec – Józef Bykowski w 1953 roku kierownik tartaku w Murowanej Goślinie, potem dyrektor Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Murowanej Goślinie. 20 Piotr Bykowski z koleżankami i kolegami w Szkole Podstawowej nr 2 w Obornikach Wielkopolskich. 21 Liceum, zdjęcie klasowe – 100 dni przed maturą, 9 lutego 1974 roku. 22 Lata Liceum Ogólnokształcącego 1970-1974 23 Piotr Bykowski w gronie swoich koleżanek i kolegów licealistów. 24 Mama przez 40 lat była w Obornikach Wielkopolskich lekarzem pediatrą. Ojciec – inżynier leśnik – był przez całe swoje zawodowe życie dyrektorem Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Murowanej Goślinie, 20 km od Poznania, należącego do Akademii Rolniczej. Dawali mi zawsze wspaniały przykład kreatywnego podejścia do życia i tworzyli przy tym bardzo dobry klimat w domu. W domu często wspominano mojego stryja Ludwika Jaxa Bykowskiego, profesora m.in. Akademii Medycyny Weterynarynej we Lwowie, później Uniwersytetu Poznańskiego, dyrektora departamentu w Ministerstwie Nauki i Oświaty i reformatora szkolnictwa wyższego. W czasie II wojny światowej stryj był zaangażowany w działalność konspiracyjną, organizował tajne kursy uniwersyteckie, został rektorem Uniwersytetu Ziem Zachodnich – uczelni kształcącej za zgodą polskich władz podziemnych. Napisał ponad 120 publikacji w 10 językach. Aresztowany w październiku 1947 roku przez bezpiekę, przebywając w strasznych warunkach, torturowany w więzieniu przy Kochanowskiego w Poznaniu, skazany na 6 lat więzienia i pozbawiony całego majątku, zmarł w połowie 1948 roku. W 1957 roku na mocy wyroku Sądu Najwyższego w Warszawie został całkowicie zrehabilitowany. Tacy ludzie są wzorem, o takich ludziach nie można zapomnieć. Ja odziedziczyłem po nim dom – willę w Poznaniu na Jeżycach. To bardzo dobry wzorzec, czy on wpływał na Pańską atmosferę wzrostu? To w jakiś sposób kształtowało mnie, w domu wszystko było poukładane i dobrze zorganizowane, kult tradycji narodowej, poszanowania pracy i drugiego człowieka. 25 Spotkanie po latach w Liceum Ogólnokształcącym w Obornikach z okazji 50-lecia szkoły. 26 Harcmistrz Jan Marszał – komendant hufca ZHP – bezpośredni przełożony Piotra Bykowskiego i jego wychowawca. Stefan Galuba – dyrektor LO w Obornikach Wielkopolskich wspierał Piotra Bykowskiego w działalności harcerskiej. Na zdjęciu Stafan Galuba jako przemawiający na spotkaniu przed Komendą Hufca ZHP w Obornikach Wielkopolskich. 27 Uprawa pomidorów i goździków w przydomowej szklarni w Obornikach Wielkopolskich przy ulicy Kasztanowej była licealnym biznesem Piotra Bykowskiego, wiosna 1976 rok. 28 Pamiętam, niedawno było 50-lecie Liceum Ogólnokształcącego w Obornikach i moi koledzy przypomnieli mi wtedy, że ja zawsze byłem nastawiony biznesowo. W szkole średniej miałem plantację pomidorów i ogórków u siebie w ogrodzie, w inspektach i w szklarni, którą rodzice mi wybudowali, jak już mówiłem. I dwa razy w tygodniu w sezonie zanim przyszedłem do liceum na ósmą rano, już wcześniej na motorowerze zawiozłem dwie skrzynki pomidorów do skupu, do spółdzielni ogrodniczej. O piątej rano czy o szóstej zbierałem te pomidory, odbierałem pieniądze, a potem jechałem do szkoły. To jest jakiś przykład w jaki sposób człowiek może być aktywny. I tak powstaje pewna samoregulacja. Już potem w tym rytmie człowiek chodzi dalej. W tym względzie ważną rolę odegrało też moje liceum. Dyrektor Stefan Galuba tworzył bardzo dobry klimat dla wszelkiej aktywności, uczył szerszego patrzenia na najbliższą okolicę, popierał penetrowanie i poznawanie jej historii. Zwracał uwagę na wysiłek jaki poprzednie pokolenia włożyły w rozwój infrastruktury, budowę dróg, regulację rzeki Wełny, meliorację pól, budowę jazów na rzece. Ja miałem z nim bardzo dobry kontakt bo byłem już od II klasy liceum Komendantem Szczepu ZHP, w skład którego wchodziły 3 drużyny harcerskie. Rywalizowaliśmy wtedy z ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej), a on nas po cichu do tej rywalizacji zachęcał. Michał Dziedziejko był opiekunem ZMS, a jednocześnie wychowawcą naszej klasy. Dzisiaj Michał jest moim współpracownikiem, przebywa na Ukrainie jako pełnomocnik naszej grupy. Później moje zainteresowania przeniosły się na uczelnię, stąd wybrałem taki kierunek studiów. 29 Jako uczeń szkoły średniej Piotr Bykowski był komendantem szczepu ZHP, następnie w 1974 roku został zastępcą komendanta hufca. 30 Do Związku Harcerstwa Polskiego Piotr Bykowski wstępuje w 1964 roku jako uczeń szkoły podstawowej. Przyrzeczenie harcerskie składa w lipcu 1966 roku, podczas obozu szkoleniowego w Kamińsku (powiat obornicki). W lipcu 1970 roku Jan Marszał – komendant hufca ZHP wyróżnia Piotra Bykowskiego kierując go na międzynarodowy obóz harcerski do Czechosłowacji. Pełniąc tam funkcję zastępowego wraz ze swoim zespołem uzyskują pierwszą lokatę wśród wszystkich państw bloku wschodniego. Po powrocie zostaje powołany do Rady Hufca ZHP w Obornikach Wielkopolskich, następnie w lutym 1974 roku zostaje zastępcą komendanta hufca ZHP, a od 1975 roku będąc na I roku studiów Wydziału Ogrodniczego Akademii Rolniczej w Poznaniu, zostaje przewodniczącym studenckiego kręgu instruktorów ZHP. 31 Studencki krąg instruktorski ZHP na Akademii Rolniczej w Poznaniu, któremu przewodniczył Piotr Bykowski, zrzeszał przeszło 50-ciu instruktorów i prowadził bardzo aktywną działalność w całym środowisku uczelnianym, współpracując ściśle z Międzyuczelnianą Radą Studenckich Kręgów Instruktorski ZHP (MURSKI), której szefem był harcmistrz prof. Józef Garczarczyk. 32 To chyba niekoniecznie z chęci działania, ale raczej ze względu na pewne zamiłowania... Trzeba mieć oczywiście zamiłowania. Trzeba się też starać by te zamiłowania realizować i rozwijać. Ogrodnictwo strasznie mnie wtedy pociągało, właśnie będąc w liceum z wielkim zainteresowaniem oglądałem duże obiekty szklarniowe, państwowe czy prywatne. Marzyłem, ażeby do czegoś takiego dojść. Marzyłem, aby coś takiego mieć na własność. Jak uczelnia na Pana wpłynęła jeśli chodzi o sam wybór dalszego rozwoju? Była to kontynuacja realizowania moich zainteresowań. Zostałem studentem Wydziału Ogrodniczego Akademii Rolniczej w Poznaniu. To były lata gierkowskie... Trzeba było naprawdę ostro zakuwać. Zajęcia nieraz kończyły się o godzinie 20. Dwie godziny wypoczynku i potem ciężka nauka, nieraz do 3-4 nad ranem. Już w liceum, przy okazji wspomnianego wyżej małego biznesu, prowadziłem własne badania i robiłem z nich notatki. Prowadziłem analizy nawożenia, warunków glebowych, odmian roślin. Bawiłem się tym po prostu więcej niż by tego wymagała zwykła uprawa. Byłem dobrze przygotowany do studiów, jeżeli chodzi o zagadnienia merytoryczne, zawodowe. Słaby byłem natomiast z matematyki i chemii. 33 Ogród przy domu rodzinnym Piotra Bykowskiego przy ulicy Kasztanowej w Obornikach Wielkopolskich podczas srogiej zimy, styczeń 1974 roku. 34 Co dały Panu te studia? I co spowodowało, że myślał Pan, żeby zostać na uczelni? Studia były dla mnie wspaniałym okresem, Muszę powiedzieć, że równolegle, obok realizowania nastawienia biznesowego, począwszy od szkoły podstawowej byłem harcerzem. Harcerstwo dało mi dobrą szkołę życia. Gdybym dzisiaj miał powiedzieć, który z uniwersytetów dał mi najwięcej, powiedziałbym, że harcerstwo to był mój pierwszy uniwersytet. Drugi uniwersytet to był mój biznes ze szklarniami. A trzecim było liceum i szkoła wyższa. W takiej kolejności. Bo do szkoły trzeba być przygotowanym. To nie jest tak, że chodzi tylko o to, żeby tam uczęszczać, tylko trzeba wiedzieć po co się chodzi i trzeba być do tego przygotowanym. Należy jak najwięcej z tego skorzystać. Bo można wynieść niewiele ze szkoły wyższej, a można też bardzo dużo. Tak, ale szkoła to nie tylko uczenie się, ale to także kwestia środowiska rówieśniczego... Tak. Ja studiowałem jeszcze w latach siermiężnego socjalizmu. I nasza szkoła była sztywną szkołą. Ogrodnictwo było trudnym kierunkiem studiów. Jakie to były lata? W 1974 roku zaczynałem studia i to były lata „gierkowskie”. To była szkoła niepolityczna, zawodowa. 35 Pierwszy wyjazd Piotra Bykowskiego na wycieczkę do Moskwy i zwiedzanie mauzoleum Lenina, zima 1975 roku. Przyjęcie imieninowe ojca Józefa w domu przy ulicy Kasztanowej w Obornikach, 19 marca 1976 roku. 36 Kiedyś przeprowadzałem rozmowę z Filipem Bajonem, też poznaniakiem. On poszedł do Łodzi. I on mówił jak wpływali na niego ci jego zdolni rówieśnicy, którzy go popędzali „do przodu” równolegle do jego ambicji. Ja wykorzystałem to. Uczelnia była fantastycznym miejscem do rozwoju, to nie ulega wątpliwości. Koleżanki i koledzy ze studiów to byli bardzo chłonni wiedzy i ambitni. Większość z nich przeszła przez licea poznańskie, mieli o wiele lepiej ugruntowaną wiedzę. Mnie tego brakowało. Musiałem to przy wielkim wysiłku uzupełniać, ale ostatecznie udało mi się w czasie tego wyścigu dotrzeć do peletonu. Studia skończyłem z wyróżnieniem. Ja byłem przy tym aktywny społecznie. Prowadziłem harcerstwo w szkole wyższej, byłem szefem studenckiego kręgu instruktorskiego ZHP. Pamiętam, że taki krąg założyliśmy prawie od zera. Jak odchodziłem w 1979, mieliśmy tam przeszło 50 instruktorów ZHP. Rywalizowaliśmy też z innymi uczelniami. Ja też w takim klimacie dobrej rywalizacji i popychania do przodu wzrastałem. Powołana została Międzyuczelniana Rada Studenckich Kręgów Instruktorskich ZHP, a jej szefem był prof. Józef Garczarczyk, z którym współpracę mile wspominam i mamy kontakt do dziś. Profesor Józef pomagał mi także przy pracach badawczych związanych z rozpoznaniem rynku dla Invest-Banku. 37 Studenckie lata Piotra Bykowskiego, 1974-1979. 38 Na Akademii Rolniczej było takie harcerstwo? Tak. Na Akademii Rolniczej było ponad pięćdziesięciu instruktorów. Organizowaliśmy wiele obozów, szkoleń, kursów. Był to wtedy wielki ruch i stanowiliśmy na uczelni dużą siłę. To był ciekawy okres. Potem byłem w Radzie Uczelnianej SZSP, której przewodniczył prof. Walenty Poczta, a ja byłem jednym z jego zastępców. Dzisiaj nadal kontynuuję tę współpracę z prof. Walentym Pocztą, który jest pracownikiem naukowym Akademii Rolniczej a jednocześnie przez kilka lat był wiceprezesem Zarządu Banku Staropolskiego a teraz jest wiceprezesem Zarządu Invest-Banku. Z czego narodziła się potrzeba takiej działalności społecznej? To było tak odruchowo? Wyniosłem to z domu i z otoczenia które mnie kształtowało. Dziadek był Piłsudczykiem i przez to, że żył przeszło 95 lat to zdążył mi przekazać dużo wartości, którymi on sam się kierował. Cała nasza rodzina w Warszawie była związana z przedwojennym harcerstwem. Właśnie oni za działalność społeczną – tajne nauczanie i pomoc Żydom – wujek, jego żona i córka zostali w 1943 roku rozstrzelani na Pawiaku, a druga córka, studentka medycyny – Danuta Jaxa Bykowska zginęła na służbie podczas Powstania Warszawskiego jako harcerka – sanitariuszka. Dla mnie również ważne było harcerstwo. Jak już powiedziałem, harcerstwo było moją pierwszą szkołą życia i było ono kontynuowane na każdym etapie mojego rozwoju. Przecież w liceum, w czwartej klasie, zostałem najmłodszym zastępcą komendanta hufca ZHP. 39 Akademik przy ulicy Dożynkowej w Poznaniu, w którym przez 5 lat studiów mieszkał Piotr Bykowski. Dyplom ukończenia studiów z wynikiem bardzo dobrym na Wydziale Rolniczym Akademii Rolniczej w Poznaniu ze specjalizacją Ekonomika Rolnictwa, 18 lipca 1979 roku. 40 Trzymiesięczna praktyka studencka Niederbipp k. Olten, Szwajcaria 1979 roku. 41 Praktyka studencka w Szwajcarii, 1979 roku. 42 Mówimy o hufcu poznańskim? Nie, obornickim. Ja kończyłem Liceum Ogólnokształcące w Obornikach. Komendantem hufca ZHP był hm. Jan Marszał, a ja byłem jego najmłodszym zastępcą, co na tamte czasy było ewenementem, że w IV klasie liceum uczeń został zastępcą komendanta hufca. To był wspaniały człowiek, niebywale oddany harcerstwu i młodzieży. Jego życie przepełnione było harcerstwem, był wychowawcą i nauczycielem dla wielu pokoleń. On mnie nauczył organizować obozy, rajdy rowerowe i piesze, przy nim nauczyłem się organizować imprezy na szczeblu powiatu, a także wojewódzkie. Wtedy w hufcu mieliśmy prawie 160 instruktorów, głównie nauczycieli. Czyli relacja była nieco specyficzna. Moje powołanie na to stanowisko budziło wiele kontrowersji, które jednak szybko ucichły. Zaraz potem poszedłem na studia. Jest jakaś logika w tym, że wpierw harcerstwo, potem biznes w szkole średniej, a następnie studia. To też jest dobra szkoła i tu też kontynuowałem działalność organizacyjną. Biznesowo się na studiach nie udzielałem. Ten biznes z liceum przerwałem, bo zamieszkałem już na stałe w Poznaniu ale nadal działałem aktywnie społecznie. Potem był Związek Młodzieży Wiejskiej? Tak. Gdy się kończy studia, to człowiek musi dokonać pewnego wyboru. Ja chciałem bliżej poznać środowisko wiejskie. 43 Spotkanie instruktorów Studenckiego Kręgu Instruktorskiego ZHP Akademii Rolniczej w Poznaniu. Piotr Bykowski wkrótce po ukończeniu studiów, przy swoim „maluchu”, lipiec 1979 roku. 44 Domek letniskowy w Okońcu, gmina Murowana Goślina – to pierwsza samodzielna inwestycja Piotra Bykowskiego realizowana w trakcie studiów. Budowa ukończona została w 1980 roku i sprzedana w 1982 roku. Środki finansowe właściciel zainwestował w zakup ziemi w Kamińsku. 45 Kamińsko 1981 rok – miejsce, w którym wszystko się zaczęło. Piotr Bykowski rozpoczyna inwestycję na zupełnie dziewiczym terenie. Pierwsza przemysłowa inwestycja – szopa gospodarcza postawiona bez zezwolenia. Początkowo miała być przeznaczona na fermę zarodową królików lub kurnik. W rzeczywistości stała się magazynem, biurem i warsztatem produkcyjnym. W 1982 roku Piotr Bykowski posiada ponad 3 hektary własnej ziemi, kupioną na kredyt rolniczy Syrenę „Bosto”, wybudowaną szopę i dzierżawi 9 dalszych hektarów. Pracuje w Poznaniu, w Murowanej Goślinie toczy boje o kredyt. W międzyczasie, na wiosnę, w Kamińsku rozpoczyna budowę hali produkcyjnej i budynku biurowo-mieszkalnego. W październiku 1982 roku dostaje zezwolenie na prowadzenie działalności rzemieślniczej – wyrobu listew i parkietów. Początek budowy hali produkcyjnej, lipiec 1982 roku. 46 Dlaczego akurat wiejskie? Bo ja przecież kończyłem Akademię Rolniczą. Interesowałem się już wtedy mocno ekonomiką. Po trzecim roku studiów pojawiła się możliwość... Uruchomiono wtedy studia indywidualne dla dobrych studentów. Wybrałem sobie tę drogę indywidualnych studiów i dostałem na nie zgodę rektora. Wtedy połączyłem zajęcia wydziału ogrodniczego i rolniczego oraz specjalizację z ekonomiki i organizacji przedsiębiorstw. To było takie pierwsze przygotowanie merytoryczne do tego, co robiłem później. Mnie szczególnie interesowały przedsiębiorstwa działające w formie spółdzielni, a wiejskie środowisko gospodarcze mnie pociągało. Obsługujące rolnictwo, najogólniej mówiąc? Tak. Kompleksowo biznes w rolnictwie. Wtedy poznałem spółdzielczość wiejską, która przecież dominowała jako jedna z głównych form działalności. Poznałem Państwowe Gospodarstwo Rolne, państwowy sektor rolny i prywatny też. Propozycja, jaką dostałem, żeby pracować na rzecz środowiska wiejskiego, bardzo mi odpowiadała. A praktycznie jak to wyglądało? Podjąłem wtedy pracę w Zarządzie Wojewódzkim ZSMP – w pionie wiejskim, czyli w dawnym ZMW. ZSMP powstało z wcześniejszego połączenia ZMS i ZMW. 47 W Kamińsku powstaje budynek mieszkalny połączony z halą produkcyjną, lato 1982 rok. Krótka przerwa w pracy przy budowie hali produkcyjnej. Siedzą (od lewej): Jerzy Rosiak, Piotr Bykowski, Stefan Siedlaczek. 48 Czym się tam Pan zajmował? Byłem odpowiedzialny za aktywność młodzieży w rolniczych spółdzielniach produkcyjnych województwa poznańskiego. Zajmowałem się jej rozwojem, nauką i życiem. Wtedy właśnie poznałem całą Wielkopolskę. Poznałem wieś wielkopolską, trochę jej historii i teraźniejszości, warunków życia ludzi, również startu zawodowego młodzieży. To był bardzo dobry okres dla mnie. Długo to nie trwało. Pracowałem tam dwa i pół roku. Potem dostałem propozycję, żeby przejść do pracy wyżej w tym aparacie młodzieżowym, z czego nie skorzystałem. Kupiłem właśnie w Kamińsku 3 ha ziemi i zacząłem tworzyć na niej siedlisko. Tu, w Kamińsku? Tak, w Kamińsku na tej ziemi zlokalizowałem pierwsze swoje zabudowania, tu rozpocząłem samodzielną drogę gospodarczą. Ale w tej okolicy znajdują się działki rekreacyjne i ja w czasie studiów na jednej z takich działek wybudowałem murowany dom letniskowy, o powierzchni około 110 m2 . Następnie sprzedałem ten dom i dzięki temu miałem wkład własny na zakup ziemi na kredyt. Jest takie określenie – małe ojczyzny. Jest Pan ewenementem, gdyż tam gdzie się Pan urodził, działa Pan do dziś. Z czego to wynika? Ja urodziłem się w Wągrowcu bo tam moja mama dostała skierowanie do pracy jako lekarz. Rodzice do dzisiaj mieszkają w Obornikach. A całe nasze życie kręci się wokół Poznania. 49 Budowa budynku biurowo-mieszkalnego połączonego z halą produkcyjną w Kamińsku nabiera tempa. Piotr Bykowski zakłada również na swoich gruntach staw rybny, lato 1982 roku. 50 Dlaczego Pan usytuował swoją aktywność w tych okolicach? Gdy skończyłem studia w Poznaniu, wiedziałem, że mnie nie pociąga działalność polityczna. Że to nie mój kierunek docelowy, a tylko pewien przystanek. Już wtedy zastanawiałem się co robić i gdzie to robić. Nakreśliłem sobie kilka takich regionów na mapie województwa poznańskiego, które mnie interesowały i gdzie warto potencjalnie rozpocząć działalność gospodarczą. Między innymi tutaj był taki rejon nakreślony przeze mnie. Były też okolice Pniew, Śremu. Te trzy rejony brałem pod uwagę, w tym m.in. brałem pod uwagę cenę gruntu, dostępność, perspektywy rozwoju... Jeździłem tam... kupiłem szczegółowe mapy i książki. Co było kryterium wyboru? To wszystko, co bierze się pod uwagę przy analizie ekonomicznej. Czym przeważyło Kamińsko? Kamińsko, po pierwsze znałem z lat dzieciństwa, w tych okolicach pracował mój ojciec, tutaj właśnie w Kamińsku byłem na pierwszym obozie harcerskim organizowanym przez hm. Jana Marszała, w 1966 roku. Miałem wtedy 11 lat. Kamińsko przeważyło też przyszłościową koncepcją dla tego regionu jako parku krajobrazowego, jako ośrodka turystycznego i zaplecza wypoczynkowego dla miasta Poznania. Co ciekawe, teren, na którym zlokalizowany był mój pierwszy obóz harcerski – kupiłem i stanowi teraz moją własność. Część porośnięta jest pięknym sosnowym lasem i leży przy samym Jeziorze Kamińskim. 51 Na początku 1983 roku, po niespełna dwóch latach inwestowania, Piotr Bykowski dysponuje zagospodarowanym terenem, zarejestrowanym zakładem rzemieślniczym, halą produkcyjną, budynkiem mieszkalno-biurowym i zestawem maszyn do produkcji boazerii i innych listw. Wszystko to w kwietniu 1983 roku staje się przedmiotem aportu do nowoutworzonej spółdzielni „Pinus”. Pierwsze firmowe auto Piotra Bykowskiego kupione na kredyt – Syrena Bosto. 52 Co według Pana znaczy stwierdzenie, że człowiek jest silny? Silny człowiek przeskakuje przeszkody, przechodzi przez nie. Jak pokonuje je z radością, uśmiechem, to świadczy o jego sile. Ale Artur Partyka skacze przez poprzeczkę, pokonuje jakąś wysokość, bo jest dobrze wytrenowany... Tu trzeba też być wytrenowanym. Tak, oczywiście. Trening. Trzeba trenować, to nie ulega wątpliwości. I można dziękować z perspektywy tym, którzy ustawiali przeszkody – to pobudzało człowieka do treningu i wysiłku. Gdzie jest granica tego myślenia? Granicę wytycza sytuacja, w której człowiek upada i leży. I wtedy pojawiają się gwizdy. Prawdziwie silnego człowieka poznaje się po tym jak się podnosi. A więc wracając do naszej historii… Kupuje Pan Kamińsko, to było już po studiach... magister Akademii Rolniczej, po okresie działalności społecznej... zdecydował się postawić „na swoje”. Zdecydowałem się „na swoje” i dostałem pozwolenie. Zostałem rzemieślnikiem – zostawiłem politykę, zostawiłem gabinety, „Wołgę”. I wszystko inne... 53 Prezes w swoim pierwszym fotelu w siedzibie Pinusa w Poznaniu, przy ulicy Ognik 20b, 1983 rok. „Moja koncepcja zarabiania pieniędzy była prosta: skoro w całym kraju nie moźna kupić głupiej deski, to ja tę deskę zacznę produkować.” 9 marca 1983 roku – Piotr Bykowski wraz z dziesięcioma innymi osobami podpisuje statut spółdzielni. Rozpoczyna się niezwykle żmudna droga do zarejestrowania spółdzielni w sądzie. Centralny Związek Spółdzielczości Pracy 29 marca 1983 roku wydaje odpowiednie oświadczenie o celowości powołania do życia nowego podmiotu gospodarczego. Pierwszy Zarząd Spółdzielni Pracy „Pinus”. Od lewej: Ewa Wendlandt – członek Zarządu, Tadeusz Mikołajczak – zastępca prezesa. 54 „Wołgę” też Pan zostawił? Też. Zostawiłem to wszystko. Powiedziałem – startuję sam. Nieżyjący już wicewojewoda Jan Tomaszewski widział, że mam dużą siłę w sobie i powiedział: „Dostaniesz na początek prezent ode mnie. Talon na Syrenę Bosto”. Kupiłem to auto na kredyt w Banku Spółdzielczym. To taka dostawcza? Owszem, otwierana z tyłu. Można było tam przewieźć 400-500 kilogramów towaru. To było jedno z pierwszych moich narzędzi do rozpoczęcia działalności gospodarczej. A jaka była to działalność? Dostałem pozwolenie na prowadzenie zakładu rzemieślniczego w stolarstwie, a dokładniej w produkcji opakowań drzewnych. Poza tym produkowałem palety, parkiety, listwy. Z czego to stolarstwo wynikało? Z zapotrzebowania na rynku? Ja nie byłem stolarzem. Nie mogłem produkować mebli. Wtedy były takie przepisy, że trzeba było mieć przygotowanie czeladniczo-mistrzowskie. Było kilka kierunków w rzemiośle, na które nie trzeba było mieć takich kwalifikacji mistrzowskich. Jednym z możliwych działań była produkcja opakowań drzewnych. Robiliśmy skrzynki do owoców, palety i różnego rodzaju listwy. 55 W czerwcu 1983 roku „Gazeta Poznańska” pisała: „Działalnością spółdzielczą interesują się również osoby rozpoczynające dopiero życie zawodowe. Świadczy o tym choćby Spółdzielnia Pracy „Polgryf” założona [...] przez grupę młodych ludzi. Spółdzielnia świadczy przede wszystkim usługi stolarskie, murarskie i projektowo-kreślarskie. Zajmuje się także naprawą mebli oraz wykańczaniem i wyposażaniem wnętrz mieszkalnych [...] Przy spółdzielni działa sklep firmowy, zespół projektowo-kreślarski, brygady budowlano-montażowe oraz zakłady stolarskie.” 56 Zbyt był duży? Rynek był chłonny dla różnych towarów. Jednak były urzędnicze ograniczenia np. w zakupie surowców. Okazało się, że po kilku miesiącach ta własność rzemieślnicza była już za ciasna. Miałem limity w zatrudnianiu. Wtedy istniały ogromne przeszkody dla rzemiosła. Na przykład rzemieślnik nie mógł zatrudniać stu osób, lecz tylko kilka. Ja w ogóle dostałem pozwolenie na prowadzenie działalności rzemieślniczej bez możliwości zatrudnienia kogokolwiek. Powiedziano mi wprost: „Bykowski, jak chcesz robić kapitalizm, to proszę bardzo. Ale musisz sam pracować fizycznie.” I rzeczywiście tak zacząłem pracować. Mogłem zatrudniać tylko dwóch emerytów. Dlaczego właśnie emerytów? Takie pozwolenie dostałem na prowadzenie działalności rzemieślniczej. I zatrudniałem. Jednak nie odpowiadała mi taka skala działalności. Moja wizja była zupełnie inna. A jaka była Pańska ówczesna wizja? Stworzyć dobry zakład przemysłowy. Żeby to była firma licząca się na rynku. Ale już wtedy miałem wyczucie rynkowe. Wiedziałem, że nie wystarczy produkować. Równocześnie trzeba sprzedawać, więc trzeba uzyskać akceptację klienta dla produktu, który się wytwarza. 57 Hala produkcyjna w Kamińsku. Produkcja ruszyła jeszcze w czasie trwania budowy. 58 Pusty rynek... wtedy to praktycznie wszystko się sprzedawało, prawda? Tak, ale przez to niewielu producentów i handlowców szanowało klienta, my od samego początku mieliśmy inną filozofię. Pamiętam, jak zmieniłem formę działalności gospodarczej – z zakładu rzemieślniczego, który przez pół roku prowadziłem, na spółdzielnię pracy. Cały majątek wniosłem aportem do spółdzielni pracy. To był chwyt organizacyjny? Tak, to był chwyt organizacyjny i zmiana szyldu z prywaciarza na spółdzielcę. To było przejście, w jakiejś tam lidze z klasy A do międzywojewódzkiej, okręgowej ligi w biznesie. I dało mi to już zupełnie inne możliwości. Możliwości zatrudnienia przede wszystkim? To przede wszystkim. Zacząłem się poruszać... Nie miałem limitu zatrudnienia i zmieniły mi się warunki zewnętrznego funkcjonowania. Rzemiosło u nas było prześladowane, trzeba to powiedzieć wyraźnie. Uzyskałem inny status społeczny: z rzemieślnika zostałem prezesem Zarządu Spółdzielni Pracy. To była inna wizytówka. W latach siedemdziesiątych jeszcze też? Też. Do dzisiaj u nas osoba prywatna w niektórych branżach nie ma takich samych możliwości, co państwowy zakład. 59 Magazyn drewna Spółdzielni Pracy „Pinus” (wcześniej „Polgryf”) na terenie obiektów w Kamińsku. Wraz ze zmianą nazwy nastepuje wejście na rynek sprzedaży i przerobu drewna. Głównym wytwórcą jest zakład w Kamińsku. Produkowane tam wyroby sprzedawane są w rozbudowywującej się sieci handlowej w Poznaniu. 60 Ireneusz Pilarz – kierownik sklepu firmowego Spółdzielni Pracy „Pinus”w Poznaniu na osiedlu Piątkowo. Punkt krawiecki w zakładzie firmowym „Pinusa,” przy ulicy Ognik w Poznaniu. 61 Piotr Bykowski – prezes Zarządu Spółdzielni Pracy „Pinus,” na trasie Piła-Krajenka, samochodem służbowym. M.in. z zakładu przemysłu drzewnego w Krajence były realizowane dostawy drewna do Kamińska, sierpień 1986 roku. 62 Teraz państwowe przedsiębiorstwa są chyba jednak w odwrocie. Tak, ale powiedzmy sobie szczerze, że nadal na państwowego przedsiębiorcę inaczej się patrzy w Polsce niż na przedsiębiorcę prywatnego, czy tego, który się sprywatyzował. Oczywiście już dzisiaj to nie jest ta skala co kiedyś. Kiedyś w ogóle było bardzo trudno – mieliśmy do czynienia z niszczeniem prywatnej przedsiębiorczości. Dzisiaj jest już przyzwolenie na prywatną przedsiębiorczość. Dzisiaj są inne reguły i sytuacje. Polski i zagraniczny kapitał... Ale wracając... Tamten przeskok na spółdzielnię... To mi dało możliwość już swobodniejszego poruszania się w gospodarce. To była już inna klasa. Jak to się oficjalnie nazywało? Spółdzielnia Pracy „Pinus”. Z jakim adresem? Biuro mieliśmy w Poznaniu, przy ulicy Ognik niedaleko lotniska „Ławica”. „Pinus” stał się legendą… Z czego wynikł ten sukces? Sukces wynikł z tego, że „poczuliśmy” rynek i jego zapotrzebowanie. Pamiętam jak instalowaliśmy pierwsze plansze reklamowe w Poznaniu. Jedna z nich została usytuowana na ważnym skrzyżowaniu dróg przed dojazdem na poznańskie lotnisko. Każdy przylatujący do Poznania dygnitarz zwracał uwagę na naszą reklamę i zastanawiał się co to jest ten Pinus. Byliśmy pierwszą firmą w Poznaniu, która w taki sposób zafunkcjonowała na rynku. 63 Kolejny sklep z placem handlowym Spółdzielni Pracy „Pinus” w Poznaniu przy ulicy Kraszewskiego, 29 lipca 1985 roku. 64 Na przełomie 1985 i 1986 roku „Pinus” zorganizował kiermasz na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich pod hasłem „Drewno dla domu”. Kierownictwo kiermaszu: od prawej Andrzej Różański, Grzegorz Lewandowski, Witold Osiński, Tadeusz Mikołajczak, Piotr Bykowski. 65 Spotkanie w Spółdzielni Pracy „Pinus”. Od lewej: Henryk Przybylski, Piotr Bykowski, Zefiryn Grabski. Piotr Bykowski w swoim gabinecie w siedzibie Zarządu Spółdzielni Pracy „Pinus” w Poznaniu, przy ulicy Ognik 20, grudzień 1986 roku. 66 Premier Rakowski przylatując do Poznania przejeżdżając obok naszej reklamy zapytał wojewodę: co to jest za firma „Pinus”? Moje odważne wtargnięcie na rynek zostało zauważone. Spodobało się to Premierowi ponieważ był orędownikiem rozwoju przedsiębiorczości. I tak wylądowałem po raz pierwszy w gabinecie premiera Rakowskiego. A jaki był początek? Produkowaliśmy zwykłe deski strugane, listwy, konstruowaliśmy mebelki, altanki. To, co było wtedy najbardziej potrzebne. Tymi właśnie produktami weszliśmy na rynek. To były lata osiemdziesiąte. Tak. Dokładnie od 1983 do 1989 roku. To był duży sukces i okazja do poczynienia spostrzeżeń na temat funkcjonowania tego typu gospodarki. Wtedy Spółdzielnia „Pinus” w Poznaniu była jednym z niewielu takich rynkowych przedsiębiorstw w ogóle w Poznaniu, poza firmami polonijnymi. Pamiętam jak tworzyliśmy pierwsze sklepy w handlu drewnem, małymi meblami, meblami składanymi. Całe miasto tym żyło. Wszyscy to widzieli. Dzisiaj jest to nieporównywalne, ale wtedy... Pierwszy sklep na ulicy Kraszewskiego to było wydarzenie w mieście. Jak zrobiliśmy potem kiermasz drewna na Międzynarodowych Targach Poznańskich, to był pierwszy w historii kiermasz drewna w ogóle. Pokazaliśmy, że można w sposób kulturalny handlować drewnem, że można promować wyroby drzewne na wielką skalę. 67 Spotkanie kadry kierowniczej Spółdzielni Pracy „Pinus”, przewodniczy dr Wiesław Jermacz. 68 Mówi Pan Prezes: „zrobiliśmy, pokazaliśmy”. Czyli to było wspólne działanie jakiejś grupy rówieśniczej, koleżeńskiej? Tak, była to grupa ludzi, a ja byłem jej liderem. Jak się prowadzi biznes, to przede wszystkim trzeba pamiętać o zespole. Nie robi się nic na wielką skalę bez grona najbliższych współpracowników. To może być dziesięć, dwanaście, osiem, albo sześć osób. To jednak musi być zespół. Dlatego często mówię w liczbie mnogiej. A skład tego zespołu wynika z dawnych przyjaźni czy z bieżącej obserwacji? Gdy zobaczy Pan człowieka, to już Pan wie, czy będzie on przydatny do pracy z Panem? Kiedyś były inne zasady doboru. Ale też na podstawie obserwacji, doświadczeń, znajomości, współpracy z kimś i z uczelni. Tak się dobierało ludzi. Dzisiaj obowiązują zupełnie inne kryteria doboru tych, którzy współpracują ze mną. Czy na samym początku chodziły Panu po głowie koncepcje takiej wielkiej działalności gospodarczej? „Pinus” był bazą, na której wszystko wyrosło. „Pinus” uzmysłowił mi inne możliwości, jakie tkwią w gospodarce. Ogromne rezerwy. To była fantastyczna szkoła. Szkoła odpowiedzi na wyzwania. Z jednej strony było duże ssanie rynku, pożądanie produktów. Z drugiej strony marnowało się masę surowca, nawet drzewnego. 69 Walne Zgromadzenie Spółdzielni Pracy „Pinus”. 70 Pamiętam, w koszalińskiem w tym okresie tartaki były zasypane drewnem. Były rozdzielniki i nie można było tego drewna puścić na rynek. Gniło drewno w tartakach, a na rynku tego drewna nie można było dostać. Trzeba było znaleźć formę, która pozwalałaby na zmianę tego. Ale dlaczego? Takie były wtedy przepisy, zakazy, limity. Ja miałem przydział na spółdzielnię trzydzieści metrów kwartalnie. Spółdzielnia „Pinus” miała trzydzieści metrów sześciennych tarcicy kwartalnie. Później, gdy rozkręciłem biznes, przerabialiśmy sześćdziesiąt metrów dziennie. Jednego dnia kupiłem w tartaku dwa tysiące metrów sześciennych. Oczywiście nie miałem na to pieniędzy, ale kupiłem. Tego samego dnia samochody z tartaku zaczęły do mnie jeździć. Tak się dogadałem z dyrektorem, że w ciągu miesiąca musiałem mu zapłacić, to był darmowy kredyt kupiecki. Ja przerobiłem to drewno na palety, na różne inne produkty... Dużo zatrudniałem studentów. Był taki okres, że dziennie zatrudniałem przeszło 50 studentów. Byli zadowoleni finansowo? Tak. Byli zadowoleni, poza tymi, którzy uderzyli się młotkiem w paznokieć lub w palec przy wbijaniu gwoździ do palet. 71 Spotkanie gości i członków Spółdzielni Pracy „Pinus” po Walnym Zgromadzeniu. 72 To był korzystny moment dla tego typu działalności. Zapotrzebowanie było ogromne. To był rodzący się rynek. Nie ulega wątpliwości, że to była pewna historyczna szansa. Dzisiaj gdyby Pan wszedł na rynek byłoby inaczej? To nie znaczy, że dzisiaj nie ma szans dla tych, co startują. Zawsze trzeba mieć odwagę i zdecydować się na ryzyko. Ja startowałem w 1983 roku, a teraz w końcówce 1999 roku są inne realia, ale zawsze jest miejsce na nowe inicjatywy. Co stanowiło apogeum „Pinusa”? Kiedy trzeba było zrobić kolejny krok przekształceniowy? Apogeum wyznaczało parę sklepów w kilku miastach w Polsce. To były dwa, trzy zakłady produkcyjne i zatrudnienie ponad dwustu osób. No i dobra rynkowa pozycja. Dużo aktywności rynkowej, duże związki kooperacyjne. Potem doszliśmy do wniosku, że trzeba wchodzić w nową formułę – w spółkę akcyjną. Co znaczy – trzeba wchodzić? Z czego to wynikało? Z analizy rynku? Wynikało to ze specyfiki produktów, które robiliśmy... Koncentrowaliśmy się „wokół domu”. Meble dla domu, deski dla domu, listwy dla domu. Półki, wieszaki, to wszystko było przez nas produkowane, wszystko stanowiło dom, uzupełnienie domu, wyposażenie domu. Generalnie taką koncepcję mieliśmy. 73 Z inicjatywy Aleksandra Paszyńskiego i Piotra Bykowskiego powstaje w Poznaniu pierwsza stała wystawa budownictwa z drewna, 6 października 1987 roku. Inicjatywą lekkiego i energooszczędnego budownictwa zainteresowała się Rada do Spraw Mieszkaniowych przy Radzie Ministrów, której przewodniczył ówczesny wicepremier Zbigniew Szałajda. Nowatorski system budowania został objęty specjalnymi preferencjami kredytowymi. Rząd gwarantował otrzymanie kredytu w wysokości 90 proc. kosztów budowy na 40 lat z 6 proc. w skali roku. 74 Na Krajowej Stałej Wystawie Budownictwa z Drewna w Poznaniu prezentowano kilka typów domów mieszkalnych o różnych rozwiązaniach projektowych, wznoszonych przy pomocy odmiennych technologii. 75 Aleksander Paszyński, jako minister budownictwa w rządzie Tadeusza Mazowieckiego odwiedza tereny Krajowej Stałej Wystawy Budownictwa z Drewna w Poznaniu. 76 Też firanki, zasłony – mieliśmy zakłady krawieckie. Altany też robiliśmy. Potem zastanowiliśmy się, dlaczego by z altan nie przejść na produkcję małych domów. Dlaczego nie zrobić drewnianego domku letniego, ogrodowego, przecież ta technologia niewiele się różni. Technologia nie, ale cena. Tak. Wtedy zaczynał powstawać miesięcznik „Murator”. „Murator” to Aleksander Paszyński – późniejszy minister budownictwa. Tak jest. Stąd datuje się moja znajomość z Panem ministrem, później senatorem, a później moim przyjacielem. To oni zaczęli propagować wasze budownictwo? Oni zaczęli propagować kanadyjskie budownictwo drewniane. To szkieletowe budownictwo drewniane. Szkielet, w środku wełna mineralna i po dwóch stronach jakiś materiał obiciowy. I przekonali mnie, że warto to robić. Wchodzimy w epokę Drewbudu. I tu proszę o szczerość. Doświadczył Pan swojej chwały i ogromnej popularności, ale przeżył Pan też moment niepowodzenia czy wręcz klęski. Historia Drewbudu była pewną modelową przejścia gospodarki przedrynkowej do pełnej gospodarki rynkowej. To bardzo boleśnie się rozegrało. W rzeczywistości Drewbud miał dwie fazy. Pierwszą fazę stanowiła promocja tego typu budownictwa na rynku w Polsce. 77 Otwarcie Krajowej Stałej Wystawy Budownictwa z Drewna w Poznaniu. W ciągu pierwszego tygodnia wystawę odwiedziło kilka tysięcy osób, październik 1987 roku. 78 Była to wspaniała promocja. Tak, ale to nie było takie proste, żeby ludzi przekonać. To nie jest takie proste do dzisiaj. My mówimy, że promocja była wspaniała, ale jak porozmawiać z ludźmi? W mentalności ludzi siedzi piekielnie mocno zakodowane budownictwo klasyczne. To budownictwo jest tańsze, ale tylko z pozoru jest tańsze. Jest tańsze w początkowej fazie. Potem już w fazie remontów, eksploatacji to budownictwo jest o wiele droższe. Był dylemat taki, czy uda się przekonać młode społeczeństwo do zmiany technologii budownictwa. Czy pójdą w tym kierunku, przejmą ten model? Czy zdobędziemy sympatyków tego szkieletowego, drewnianego budownictwa? Jakie zmiany organizacyjne w tym działaniu Pan wprowadził? Powstała spółka… To akurat nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest idea. A do tego „wariacka” rzekłbym, praca. Dzień i noc pracowaliśmy nad koncepcją i mechanizmem wdrożenia całego projektu, żeby zyskać przychylność władz i społeczeństwa. Który to był rok? Cały 1988 – do września 1989. To była końcowka socjalizmu w Polsce. Czy to już było za premiera Rakowskiego? Tak. Wtedy Szałajda był wicepremierem odpowiedzialnym za te sprawy. Minister Ferensztajn był w rządzie szefem resortu budownictwa. Sprawą zasadniczą było zyskanie akceptacji do zmiany modelu budowania w Polsce. Wtedy w budownictwie panował totalitaryzm. 79 Recenzja prasowa z 8 pździernika 1987 roku: „...Krajowa Stała Wystawa Budownictwa z Drewna, która czynna jest od minionego wtorku, od początku cieszy się dużym powodzeniem, zaskakującym nawet dla samych organizatorów...” Współorganizatorami wystawy byli: Centralny Związek Spółdzielczości Pracy, Centralny Związek Spółdzielni Budowlanych, Urząd Postępu Naukowo-Technicznego i Wdrożeń, Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki oraz Spółdzielnia Pracy „Pinus”. Honorowy protektorat objął natomiast ówczesny wicepremier Zbigniew Szałajda oraz Rada do Spraw Mieszkaniowych przy Radzie Ministrów. Kreatorem i osobą odpowiedzialną z ramienia rządu za wdrożenie nowych technologii energooszczędnych w budownictwie w Polce był Roman Nowicki – sekretarz Rady ds. mieszkaniowych przy Radzie Ministrów. 80 Mówi Pan o wielkich blokach...? Wielkie bloki, wielka płyta. To było coś niesamowitego, szczyt głupoty, szczyt absurdalnego systemu budowlanego. To doprowadziło do tego, że otoczył nas beton, płyta i klatki. Ludzi poszufladkowano na wiele pokoleń w te bryły, które nie są akceptowane przez społeczeństwo. A jak to jest na Zachodzie? W takiej Francji na przykład, jeśli chodzi o budownictwo masowe? Argumentem u nas były zawsze takie Rataje, Winogrady, fakt że jednak ludzie mają mieszkania. Tak, tylko nie zwrócono uwagi, że koszt budowy takiego blokowiska jak Rataje – jest docelowo, gdyby to dzisiaj przeliczyć – o wiele droższy w bloku niż w budownictwie jednorodzinnym bądź wielorodzinnym. Nie jest prawdą, że na jednym metrze kwadratowym gruntu postawimy więcej i to jest taniej. To nie jest prawdą – po pierwsze. Po drugie my musimy pamiętać, że dom musi być przypisany do człowieka, ale najważniejsza jest hipoteka bo ona uruchamia możliwość kredytowania. Z różnych względów człowiekowi potrzebna jest własność domu. Potrzebny jest kawałek zieleni, potrzebne są inne elementy. My nowym myśleniem wywołaliśmy duże zainteresowanie społeczne wokół tego budownictwa. To nie muszą być duże mieszkania czy domy. To nie miały być duże mieszkania. To mogły być mieszkania, które mają sześćdziesiąt metrów kwadratowych. To było minimum, które odpowiadałoby temu projektowi. 81 W całym kraju ruszają pierwsze budowy domów Drewbudu, jesień 1989 roku. 82 Trzy pokoje, kuchnia, łazienka... Tak, ale jednak mały domek. Nawet połączony szeregowo, segmentowo, w atriadach itd. Były takie możliwości. Mało tego. Ja zawsze mówiłem, że jak jest własność to pojawia się system kredytowania, to wszystko opiera się na pieniądzu. Był wtedy system kredytowania. Istniał wtedy bardzo dogodny system, na którym można było tę nową technologię oprzeć. Wręcz w 1988 roku wyszła ustawa, która mówiła, że będzie preferowała system energooszczędny. Stworzono preferencję, że 90 proc. budowy domu będzie w kredycie, bardzo tanim kredycie. Rząd to gwarantował poprzez ustawę. Sejm to zagwarantował. 6 proc. kredyt przyznany na 40 lat, wtedy już przy dużej inflacji. Czyli właściwie ci, którzy korzystali z tego kredytu, byli autentycznie dotowani przez pozostałą grupę społeczeństwa. Te kredyty z czegoś musiały być płacone – były finansowane z budżetu. Redystrybucją tych kredytów zajmował się PKO BP, czyli bank państwowy. Na bazie możliwości finansowania tego budownictwa, doszliśmy do wniosku, że trzeba uruchomić produkcję, stąd narodził się pomysł utworzenia spółki akcyjnej. Sprzedaży akcji dla tych, którzy chcą mieć domy, zebrania określonego kapitału, uruchomienia finansowania i produkcji tego budownictwa. 83 Kolejka chętnych na akcje Drewbud-Banku przed oddziałami PKO BP. Sprzedaż akcji przeprowadzono od 11 do 16 września 1989 roku w 11 oddziałach Banku PKO w Bydgoszczy, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Olszynie, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku. W każdym z miast przeznaczono do sprzedaży około 1 300 akcji. Przed zakończeniem emisji sprzedano 15 tysięcy akcji, gromadząc 30-miliardowy kapitał. Drewbud-Bank zaoferował akcjonariuszom kompletny dom do złożenia z elementów, z możliwością wyboru spośród najnowszych projektów technicznych. 84 Chwyciło? To chwyciło. Dominującym właścicielem w tej spółce był Skarb Państwa reprezentowany przez: Urząd Postępu Naukowo-Technicznego i Wdrożeń oraz Fundusz Zmian Strukturalnych w Przemyśle. Ja osobiście jako Piotr Bykowski miałem tylko dwie akcje jak wiele tysięcy osób, ale byłem jako prezes Zarządu odpowiedzialny za ten projekt. My z tym wyszliśmy w 1989 roku. Dokładnie we wrześniu sprzedaliśmy akcje, a we wrześniu była również zmiana rządu, proszę pamiętać emitentem była Międzynarodowa Korporacja Finansowa Drewbud-Bank S.A. Nie tyle rządu, a ustroju… Tak, ustroju. Cały ustrój się zmienił również we wrześniu. Tekę premiera objął Tadeusz Mazowiecki. A tekę wicepremiera Leszek Balcerowicz... Tak, wicepremierem i ministrem finansów został wtedy Leszek Balcerowicz. System socjalistycznego finansowania budownictwa istniał do końca grudnia. A od stycznia 1990 wprowadzono radykalne, epokowe zmiany. Na czym te zmiany polegały? Polegały na tym, że kredyt, który kosztował 6 proc. w skali roku, nagle kosztował prawie 130 proc. Czyli przez sejmowe ustawy stawka została zmieniona z 6 do 130 proc. 85 Losowanie 100 bezpłatnych domów Drewbudu. Aula Uniwersytetu Poznańskiego wypełniona akcjonariuszami Drewbudu. Podczas takich spotkań każdego roku losowano 100 darmowych domów dla właścicieli akcji. Uroczystość z 10 grudnia 1989 roku była transmitowana na żywo przez telewizję, a prowadzona przez Tadeusza Sznuka. W ciągu następnych miesięcy stu szczęśliwców odebrało wylosowane domy w elementach lub według życzenia – ekwiwalent pieniężny. 86 Aula Uniwersytetu Poznańskiego podczas uroczystego koncertu dla akcjonariuszy Drewbudu, 10 grudnia 1989 roku. 87 „Gratuluję inicjatywy i życzę, aby Bóg błogosławił tej pracy.” 88 Pamiętam, że tamte ustawy przyjmowano – i lewica i prawica przyjmowała. To była transformacja gospodarcza. Tak, było przyzwolenie społeczne do takiej zmiany. I na bazie nowego rządu, nowego ustroju, do takich radykalnych pociągnięć się posunięto. To obaliło całą koncepcję budowy drewbudowskich domów, a przede wszystkim zdolność zakupu tych domów przez społeczeństwo. To zresztą wstrzymało na kilka lat całe budownictwo. Na skutek tego ucierpieli ludzie – po prostu mocno oberwali po kieszeni. Rzeczywiście, w jakiś sposób ucierpieli, bo przede wszystkim liczyli na to, że będą mieli dom na kredyt i to bardzo tani. Tego domu nie mieli. Kiedyś dwa miliony, za które kupowali akcje, stanowiły dużą wartość, bo dom kosztował w granicach dwudziestu milionów. Czyli dziesięciokrotnie więcej? Dziesięć procent oni wpłacili. A na resztę – czyli na 90 proc. mieliśmy gwarancję rządową, że każdy klient Drewbudu dostanie finansowanie przez bank, co więcej – przez państwowy bank. A po reformie Balcerowicza? Reforma automatycznie te gwarancje anulowała. Zmieniono stopy oprocentowania kredytów. Osoby, które wcześniej korzystały z kredytu szybko z niego rezygnowały. Zapożyczały się prywatnie ażeby jak najszybciej zwrócić pieniądze do banku. I nagle ludzie zostali z wpłatą dwóch milionów złotych za akcje. Myśmy te akcje odkupowali z naliczonym oprocentowaniem, ale oczekiwania były inne. Ludzie się zawiedli. 89 Od jesieni 1989 roku w całym kraju powstają osiedla domów Drewbudu. 90 Obciążają Pana winą? W jakiś sposób tak. Jednakże wszyscy ci, którzy zrezygnowali, dostali wypłatę swoich środków, nawet z określonym oprocentowaniem. Natomiast oni nie chcieli tej wypłaty. Oni chcieli dom. Z punktu widzenia Pańskiego dzisiejszego doświadczenia gospodarczego i systemowego, jaki popełniono tu błąd? Czy można było jakoś zaradzić temu załamaniu? W dramatycznej sytuacji gospodarczej jaka wtedy powstała (puste półki, galopująca inflacja) takie rozwiązanie przyjęte przez Balcerowicza uzyskało aprobatę społeczną. Nie można wprowadzić gospodarki rynkowej bez radykalnego odcięcia pewnych budżetowych dotacji dla budownictwa. Wtedy również rolnicy bardzo zawiedli się na kredytach? Wszyscy się zawiedli. Powiedzmy sobie szczerze, że jednego dnia zmieniono radykalnie cały system finansowania kilku podstawowych gałęzi gospodarki, w tym budownictwa. To jest niewyobrażalne. W historii czegoś takiego nie było, poza wojną, gdy pieniądz polski przestał w ogóle w jakiś sposób funkcjonować. Tutaj nastąpiła ogromna dewaluacja. 91 Takiej treści ogłoszenia ukazywały się w wielu gazetach na zlecenie Drewbudu w pierwszym kwartale 1990 roku. 92 A możliwe było pójść inną droga niż tą, którą poszedł Balcerowicz? Dzisiaj myślę, że nie, nie było innego sposobu zerwania z gospodarką socjalistyczną przy takich a nie innych zasobach budżetowych. To byłoby irracjonalne. W styczniu 1990 roku trudno to było nam zrozumieć, a tym bardziej wytłumaczyć akcjonariuszom. Społeczeństwo musiało zapłacić tę cenę transformacji. Jeśli inflacja wtedy już w 1988 czy 1989 roku przekraczała 60-70 proc. rocznie, to irracjonalne było dawanie kredytu na 6 procent. Gdyby to zastosować do pewnych wąskich dziedzin, to można. Dawano premię ludziom za to, że chcieli się budować. Ale jak to rozkręcaliście to nie wiedzieliście o tym? Wiedzieliśmy o tym, że rząd chce w jakiś sposób rozwiązać problem budownictwa i dobrym rozstrzygnięiem było przemodelowanie z wielkiej płyty na energooszczędną technologię. Ja miałem gwarancję rządu polskiego, że każdy dom wybudowany w naszej technologii będzie finansowany według tych zasad. Nic więcej nie musiałem mieć. Miałem super pozycję wyjściową do tego, żeby to promować. Byłem zaskoczony dlaczego tak mało ludzi chce z tego skorzystać. Byłem przekonany, że jak brakowało wtedy około dwóch milionów mieszkań... Dzisiaj ile brakuje? Dzisiaj już się nie mówi w kategoriach ile brakuje. Tylko ile ludzi stać na zamianę mieszkań lub zakup nowego. To jest wielkość bardzo podobna. Tu się nic nie zmieniło, tu się wręcz pogorszyło. 93 Gotowe domy Drewbudu przez kilka lat czekały na klientów. Bez systemu taniego kredytu stały się dobrem, na które klienci nie mogli sobie już pozwolić. 94 Nastąpiła zmiana całej gospodarki. A co z wami? Czy tylko załamanie? Nie. Drewbud to była przede wszystkim koncepcja finansowania budownictwa. My bazowaliśmy na tym, co państwo stworzyło dla ludzi, którzy chcieli budować domy w nowej technologii. Czy Pan popełnił jakiś błąd w kalkulacji? Nie. Ani ja, ani moi współpracownicy takiego błędu nie popełniliśmy. Trudno nazwać błędem to, że wywrócił się cały ustrój. Pytanie, dlaczego ja tego nie przewidziałem? Mój jedyny błąd polegał na tym, że tego nie przewidziałem, że zmieni się ten ustrój i system finansowania budownictwa tak szybko. Tu nie chodzi o ustrój polityczny, tylko o gospodarkę. Nie przewidziałem, że tak szybko się zawali ustrój. Bo jeśli czułbym to, wtedy nie należałoby tej formy rozwijać. Trzeba było coś innego robić. Miałem wtedy gwarancje Skarbu Państwa, że ten typ budownictwa będzie w taki preferencyjny sposób finansowany, żeby to było jednoznaczne. I nagle to państwo, które rozdawało mieszkania przy 10 proc. wkładzie własnym przestało istnieć. W sensie narodowym, terytorialnym wszystko jest tak jak było, ale inny jest sposób funkcjonowania państwa. Tak. Zmienił się radykalnie sposób funkcjonowania państwa. Państwo polskie było. Ale to było państwo komunistyczne. Ten socjalizm przestał istnieć. 95 Wizytacja Aleksandra Paszyńskiego – Przewodniczącego Rady Banku Staropolskiego S.A., na terenie budowy zespołu hotelowo-kongresowego w Kamińsku. Ośrodek budowano jako miejsce szkoleń i podnoszenia kwalifikacji kadry pracowniczej Invest-Banku S.A., październik 1992 roku. 96 Właściwie ja nie miałem do kogo się odwołać. Bo już nie było premiera Rakowskiego, nie było już Sejmu, który tamtą ustawę uchwalił. Nie było wicepremiera Szałajdy, wicepremiera Sekuły itd. Co więc zrobiliście? Po pierwsze wobec ludzi. A po drugie, jakie podjęliście działania? Tu mieliśmy problemy, ponieważ rozpoczęliśmy budowę wielu osiedli w Polsce. Pamiętam rok 1990, kiedy to nikt nie chciał tych domów kupować. Nie mieli pieniędzy? Zupełnie nie mieli pieniędzy, a kredyt budowlany praktycznie nie istniał. Trudno im się dziwić... Pewnie. My piszemy do ludzi, że mają wprowadzać się do domów, a oni mówią, że ich już na to nie stać. Te 10 proc. już nie wystarczało? Te 10 procent przestało mieć wartość. Nagle dom zamiast 20 milionów kosztował już 120, 150, potem 200 milionów. Co zrobiliście z tymi domami? Na przykład w Kaliszu domy stały puste przez rok przeszło czasu. 97 W dniu 12 kwietnia 1991 roku przed notariuszem Tadeuszem Paetzem zostaje podpisany akt zawiązania spółki akcyjnej pod firmą Powszechny Bank Budowlany „Invest-Bank” Spółka Akcyjna z siedzibą w Poznaniu. Tomasz Mikołajczak – poznański przedsiębiorca, członek władz Drewbud-Terra w chwili obejmowania akcji założycielskich Invest-Banku S.A. 98 A potem? Potem zostały sprzedane w systemie ratalnym. Ludzie się wprowadzili. Jak zaczęło się troszkę regulować, to przybywało chętnych klientów i powoli wprowadzano się do tych domów. W wielu miejscach tak było. W wielu miejscach przez pierwszy rok osiedla były puste. W pierwszym okresie to było gdzieś około 400-500 domów i były problemy z ich zasiedleniem. My musieliśmy jeszcze stróżów opłacać, żeby nam ktoś niepowołany się nie wprowadził. I spłacaliście te akcje... Załatwiliście rozliczenia z ludźmi. Tak. Ci, którzy chcieli się wycofać, mogli to zrobić. Część ludzi kupowała materiały budowlane, działki też mieliśmy w naszej ofercie. To zostało rozstrzygnięte. Ale zarzuty względem Drewbudu pojawiały się… Dlatego dobrze, że ocenił to najwyższy organ – Sąd Antymonopolowy. Żaden z wysuwanych zarzutów nie ostał się, sąd nie dopatrzył się naruszania prawa, narzucania uciążliwych warunków. Uznał, że Drewbud respektuje prawa konsumenta, że nasza działalność przyczynia się do rozwoju budownictwa jednorodzinnego. Sąd nie podzielił też stanowiska o czerpaniu przez Korporację nadmiernych korzyści finansowych, wynikających z symulacyjnych wyliczeń rachunkowych. To było bardzo istotne rozstrzygnięcie i wielka wygrana nie tylko naszej organizacji, ale też znak nowej ery gospodarczej, która się właśnie wtedy zaczynała. 99 W dniu 10 czerwca 1991 roku zainaugurowano działalność PBB Invest-Banku. Uruchomiono 17 oddziałów i kilka filii. Zainteresowanie społeczeństwa ofertą Invest-Banku znalazło wyraz w liczbie klientów, którzy zdecydowali się skorzystać z wyjątkowej jak na ówczesne warunki oferty. W ciągu pierwszych kilku tygodni działalności Banku otworzono blisko 40 tysięcy rachunków oszczędnościowo-kredytowych. Tak masowe przyjęcie nowej formy usług bankowych oznaczało także obdarzenie młodego banku ogromnym zaufaniem. 100 Natomiast Piotr Bykowski stanął przed nową przestrzenią ekonomiczną... i polityczną. Jeśli chodzi o Drewbud nigdy nie interesowała mnie produkcja materiałów budowlanych, czy bezpośrednio budowa domów. Mnie interesowało stworzenie systemu finansowania budownictwa, wyraźnie chciałem to podkreślić. Zresztą w nazwie był Drewbud-Bank. Tego konsekwentnie się trzymaliśmy. Może czasami brakowało tej konsekwencji, ale staraliśmy się tą drogą iść. I na tej podstawie powstał Invest-Bank. Jak w Panu ta nowa idea zaczęła się rodzić? Kiedy praktycznie zaistniała? Idea dalszego działania, która trwa do dziś? Zaraz po uzyskaniu kapitału ze sprzedaży akcji zaczęliśmy myśleć o własnym banku. Już w październiku, listopadzie 1989 roku rozpoczęliśmy rozmowy w Narodowym Banku Polskim z Bolesławem Drogomireckim, który był wtedy członkiem Zarządu NBP i dyrektorem na Wielkopolskę. Mnie zawsze pociągała duża skala. Uważam, że błędem jest, jeśli ludzie tracą swój czas, środki na rzeczy, które nie przynoszą w końcu systemowego efektu, systemowego rozwiązania. Celem działania powinno być zbudowanie instytucji, która tworzy trwałe relacje z klientem. Instytucja tworzy siłę do aktywności rykowej. 101 Kierownictwo Auto-Kredyt Banku z Kolonii w trakcie wymiany doświadczeń i negocjacji w sprawie zaangażowania kapitałowego w „Grupę Invest”. 102 Porównując z teatrem. Aktor chce zagrać najwspanialej, żeby to się odbiło ogromnym echem, a gra jak gra. Różnie bywa. Czasem zależy to od teatru, od jego rezonansu, od jego możliwości, od wszystkiego. Tak jest w świecie artystycznym... Natomiast w gospodarce człowiek ma większą możliwość reakcji i oddziaływania. Mój przyjaciel świetnie zagrał Konrada w „Dziadach” na małej, prowincjonalnej scenie. I to jakby przeszło bez echa... Trzeba pamiętać, że ludzie reagują na to, co ma bezpośrednie przełożenie na nich. Nie trzeba wcale dziwić się temu, że tak jest. Ekonomia ma takie przełożenie. Właśnie o to chodzi. Kiedy wyszliśmy z systemu budowy domów, to każdy Polak się zastanowił, czy w takim domku nie chciałby mieszkać. Było to we wrześniu 1989 roku obok utworzenia rządu Mazowieckiego najważniejsze wydarzenie roku. Jedna akcja Drewbudu o wartości 2 mln zł w ciągu 2-3 miesięcy podskoczyła do 6-8, a nawet 10 mln zł. Notowania tych akcji miały stałą rubrykę w Rzeczypospolitej. Jak budowaliśmy Invest-Bank, to też wyszliśmy z produktem, który został zaakceptowany społecznie. Po pierwszych trzech miesiącach działalności tego Banku pozyskaliśmy 40 tys. klientów, to był jak na tamte czasy fenomenalny wynik. 103 Andrzej Zaporowski, dziennikarz TVP, doradzał Piotrowi Bykowskiemu w strategii marketingowej Invest-Banku. Kadra kierownicza Invest-Banku z Bolesławem Drogomireckim, członkiem Zarządu NBP, pierwszy od lewej, potem Ireneusz Pinczak, Zygmunt Niewiada, Tadeusz Kuraś. 104 Inne banki też zaczęły w tym czasie... Jednak my z naszym produktem w pewnym okresie mieliśmy monopol na rynku. To Invest-Bank przetarł drogę w marketingu bankowym. Nasze reklamy w telewizji radio i prasie przez pewien okres zdominowały ten rynek. Krzysztof Kolberger, znany nam aktor, był twarzą Invest-Banku, a całą merytoryczną koncepcję opracował Andrzej Zaporowski i Andrzej Bober – wielkie postacie Telewizji Polskiej. Pomogła nam też w tym koncepcie Olga Lipińska. Wtedy właśnie powstawał dopiero dział reklamy w Telewizji Polskiej. Tworzył się rynek i cały mechanizm w dotarciu do klienta przy udziale mediów. Kończy się Drewbud, zaczyna się nowa rzeczywistość ekonomiczna. Polityka Balcerowicza. Do jakich wniosków doszedł Pan wtedy, Panie Prezesie? Już w styczniu 1989 roku, czyli jeszcze za starych czasów, premier Rakowski przeprowadził przez sejm nową ustawę prawo bankowe, która dało możliwość tworzenia baków komercyjnych, banków prywatnych. Chciałem wykorzystać te możliwości, jak najszybciej zbudować bank i zaczęliśmy myśleć o tym, jaką drogą pozyskać kapitały i jak spełnić warunki do uzyskania licencji bankowej. To przecież jeszcze rząd Rakowskiego otworzył takie możliwości. 105 Sale posiedzeń „Grupy Invest” w Kamińsku. 106 Centrum Szkolenia Kadr Bankowych „Grupy Invest” w Kamińsku, wrzesień 1999 roku. 107 Tereny zielone wokół Centrum Szkolenia Kadr Bankowych „Grupy Invest” w Kamińsku, wrzesień 1999 roku. 108 Naprawdę? Tak, oczywiście, jeszcze zdążył uchwalić. I na bazie tej ustawy już jesienią myśleliśmy jak tu szybko dojść do licencji bankowej. „My” czyli wciąż ta wasza grupa – Pan i ludzie, którzy działali w Drewbudzie? Tak. To grono moich współpracowników. Zaczęliśmy pracować nad tym, żeby dojść do banku. Półtora roku, praktycznie dwa lata o to zabiegaliśmy. Po dwóch latach czyli w kwietniu 1991 roku dostaliśmy licencję na utworzenie Invest-Banku. Pomagał nam w tym Bolesław Drogomirecki, ówczesny członek Zarządu Narodowego Banku Polskiego i dyrektor Oddziału Narodowego Banku Polskiego w Poznaniu. Był bardzo życzliwie nastawiony do tej naszej nowej inicjatywy bankowej. Wiodącym akcjonariuszem Drewbud-Banku były dwie instytucje rządowe, a z drugiej strony 15 tys. akcjonariuszy. To była potęga instytucjonalno-kapitałowa na tamte czasy. Który to był bank prywatny w Polsce? Wtedy już któryś z kolei. Tych banków powstawało kilkanaście i w samym Poznaniu powstał Bank Staropolski S.A., którego inicjatorem był m.in. Piotr Gwizd i Agenor Gawrzyał, reprezentując grupę wielkopolskich przedsiębiorców i naukowców z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, Bank Rozwoju Cukrownictwa S.A., którego inicjatorem był Wiesław Żółtkowski, Bank Rozwoju Rzemiosła, Handlu i Przemysłu „Market” S.A., którego organizatorem i pomysłodawcą był prof. Eryk Wojciechowski i Alojzy Bryl, a pierwszym szefem rady Banku – Jerzy Bartnik 109 Sala negocjacyjna Rady Nadzorczej Banku Staropolskiego S.A. i Invest-Banku S.A. w Poznaniu. Sala posiedzeń Rady Nadzorczej Banku Staropolskiego S.A. i Invest-Banku S.A. w Poznaniu. 110 Jeden z weekendów Piotra Bykowskiego w gronie najbliższych wspólpracowników i ich rodzin w „Puszczy Zielonka” w okolicach Poznania. Od 1991 roku Bank SCS Alliance był stałym doradcą dla powstającej „Grupy Invest”, stąd kilka razy w roku dochodziło do wyjazdów Piotra Bykowskiego do Szwajcarii. 111 Wigilia dla kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Poznań 1992 roku. 112 – prezes Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej, Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A., założony z inicjatywy banków spółdzielczych działających w Wielkopolsce, Bank Rozwoju Rolnictwa „Rolbank” S.A., którego organizatorem był Jerzy Małecki – były dyrektor Zjednoczenia Państwowych Gospodarstw Rolnych w Poznaniu, Bank Komercyjny „Privat” S.A. z późniejszą zmianą nazwy na Poznański Bank Handlowy „Merkury” S.A., którego inicjatorem był Michał Piechaczyk, a także prof. Jerzy Babiak – pierwszy prezes Zarządu. W 1991 roku poza Invest-Bankiem S.A. utworzony został również Bank Komercyjny „Posnania” S.A., którego założycielami były firmy należące do Mariusza Świtalskiego. Dzisiaj mogę powiedzieć, że niewiele z tego zostało. Prawie w ogóle. No właśnie. Aczkolwiek silną pozycję na rynku wielkopolskim mają banki spółdzielcze i przez to pozycja Gospodarczego Banku Wielkopolskiego S.A., którego te banki są akcjonariuszami, nie jest zagrożona. Bank Staropolski też miał kłopoty, też by nie istniał, gdybyśmy go nie kupili w marcu 1992 roku i nie dokapitalizowali. Co zadecydowało o waszym przetrwaniu? Po pierwsze produkt, który był powiązany z mechanizmem oszczędzania. 113 Spotkanie „Grupy Invest” z Pascalem Nodé-Langlois – Prezydentem Banku SCS Alliance z Genewy. Bank SCS Alliance od 1991 roku jest stałym doradcą Invest-Banku S.A., a także jest akcjonariuszem Invest-Banku S.A., a od 1994 roku wiodącym inwestorem w World Motor Investments Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu. Spółka WMI finansuje rozwój „Grupy Invest”, 21 kwietnia 1995 roku. 114 Wigilijne spotkanie opłatkowe kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Kamińsko 1997 rok. 115 Wigilijne spotkanie opłatkowe kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Kamińsko 1998 roku. 116 Co było istotą tej waszej technologii bankowej? Trzeba było zbudować system oszczędnościowo-kredytowy, uzmysłowić ludziom, że jeśli chcesz kupić coś na kredyt – dom, samochód, czy inne dobro konsumpcyjne – to musisz zaoszczędzić określoną część ceny towaru. Ta teoria jest znana od Fenicjan. No właśnie. Ta teoria znana od Fenicjan jest bardzo rozpowszechniona w Niemczech i w Austrii. Ale u nas nie była stosowana na większą skalę. Dlaczego? Wydaje się dość kalkulatywna…. Zacznijmy od tego, że Niemcy oparli finansowanie budownictwa na bausparkassach. Myśmy z ich modelu przejęli technologię finansową, czyli powiązanie kredytowania z oszczędzaniem. Inaczej natomiast to ułożyliśmy organizacyjnie. Dlaczego? To dość złożona sprawa, w Niemczech faza oszczędzania i kredytowania są realizowane w ramach jednego podmiotu, czyli przez kasy oszczędnościowo-kredytowe, bausparkassy. One działają jako spółdzielnia z licencją bankową. My w Polsce, po konsultacjach ze szwajcarskimi doradcami przyjęliśmy inne rozwiązanie. Wdrożony został model, który polegał na tym, że powołane zostały prawie równolegle dwa niezależne byty gospodarcze; jeden działający jako bank tj. Invest-Bank S.A., który oczywiście uzyskał licencję NBP, a drugi funkcjonujący jako spółdzielnia – Polskie Towarzystwo Samochodowe. 117 Narada kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Poznań 27 lutego 1995 roku. 118 Ale wracam do pytania, dlaczego takie rozwiązanie i co za tym przemawiało. Po pierwsze chcieliśmy związać na trwałe klienta – czyli wytworzyć stały z nim związek instytucjonalny. Po drugie był nam potrzebny kapitał dla rozwoju Banku, klienci, którzy chcieli uzyskać prawo do kredytu stawali się wcześniej członkami spółdzielni, wnosili wkłady i udział, tworząc przez to fundusze własne spółdzielni, które mogły być spokojnie inwestowane w akcje naszego Invest-Banku, a później innych banków. Czy takie rozwiązanie jest bezpieczne dla klienta? Klient w takiej formule ma zdecydowanie więcej przywilejów i praw. Jest członkiem Spółdzielni i przez to trzeba się z nim zupełnie inaczej liczyć, niż ze zwykłym klientem bankowym, który bardziej jest petentem. I to jest fundamentalna różnica. Spółdzielnia poza tym oferuje cały pakiet dodatkowych usług, przywilejów i rabatów. A co z bezpieczeństwem instytucjonalnym? Bank powiązany jest z PTS-em i tak naprawdę tworzą jeden wspólny organizm gospodarczy, poprzez umowy konsorcjów. Pierwsze z nich zostało założone już w 1991 roku, bodajże w grudniu. W latach następnych były tworzone kolejne konsorcja, do których dołączyli nowi partnerzy z nowymi kapitałami. 119 Uroczystość inaugurująca działalność Polskiego Towarzystwa Samochodowego – Konsorcjum Spółdzielczego z siedzibą w Bydgoszczy. Stoją od prawej: Zdzisław Miedziarek, Piotr Bykowski, Zygmunt Niewiada. Polskie Towarzystwo Samochodowe zapełniło niszę na rynku potrzeb polskich klientów. Korzystając z przepisów prawa spółdzielczego, dostosowało do warunków polskich zasady znane z niemieckich kas oszczędnościowych. Kredytobiorcami i potencjalnymi nabywcami samochodu mogli stać się wszyscy, którzy przystąpili do PTS, wpłacając określone w statucie organizacji wpisowe oraz udziały członkowskie i zgromadzili ustaloną w regulaminie kwotę wkładu własnego. Odbiór samochodu odbywał się w licencjonowanych przez PTS punktach dealerskich. 120 Spotkanie kierownictwa Invest-Banku S.A. z dealerami samochodowymi, z którymi InvestBank ma nawiązaną współpracę. Łącznie Invest-Bank S.A. współpracuje z 1 700 dealerami samochodowymi, sprzedając przez nich każdego roku ok. 50 tys. samochodów na kredyt, dla członków Polskiego Towarzystwa Samochodowego. Najlepsi dealerzy samochodowi otrzymują wyróżnienia od Invest-Banku S.A. 121 Piotr Bykowski i Ewa Wendlandt na stoisku PTS na Międzynarodowych Targach Motoryzacyjnych w Poznaniu. W siedzibie PTS. Od lewej: Zenon Lenczewski, Lesław Podkański, Wiesław Olszewski. 122 A dlaczego konsorcja? Ponieważ klient inwestuje w PTS oczekując gwarancji, że Invest-Bank da mu kredyt, to mieliśmy obowiązek powiązania obu tych organizacji. W obronie interesów klienta, żeby nie powstała sytuacja, że Invest-Bank przestanie udzielać kredytów członkom PTS. A więc trzeba było zbudować nierozerwalny związek gospodarczy. Co ważne na bazie tych konsorcjów stworzony został wspólny mechanizm zabezpieczeń i wzajemnej reasekuracji ryzyk gospodarczych. Skoro Spółdzielnia ma pakiet kontrolny w Invest-Banku to w takim razie ma wpływ na to co ten Bank robi...? Te relacje właścicielskie oczywiście mają wpływ także na trwałość zawartych umów miedzy Spółdzielnią a Invest-Bankiem. Nie wolno zapominać, że PTS ma także akcje Banku Staropolskiego, Invest-Banku Ukraina z siedzibą w Charkowie, a także i Oguzbanku z siedzibą w Kiszyniowie na Mołdawii. W najbliższym czasie, prawdopodobnie w I kwartale 2000 roku do naszej rodziny bankowej dołączy Bank Handlowy International w Luksemburgu. Ta transakcja przejęcia kontroli w tym banku jest już uzgodniona z dotychczasowymi właścicielami. Czyli biznes się opłaca, a co z klientami? Bezpieczeństwo całego naszego systemu to również bezpieczeństwo klientów. A atrakcyjność naszej oferty stale weryfikuje rynek, z dobrym skutkiem. Dotychczas z oferty PTS-u i kredytu samochodowego w Invest-Banku skorzystało 135 tys. członków Spółdzielni. 123 Baldwin Knauf, jeden z największym europejskich przemysłowców budowlanych na negocjacjach z kierownictwem Invest-Banku S.A. Pascal Nodé-Langlois – Prezydent Banku SCS Alliance doradza Piotrowi Bykowskiemu w rozwiązaniach strategicznych rozwoju „Grupy Invest”, 1992 rok. 124 Czy rozwiązania zagraniczne były dla was wzorem? Tak. Mnie zainspirowali Niemcy i Austriacy. Baldwin Knauf, król niemieckiego gipsu pomógł mi dotrzeć do Bausparkassy w Schwäbisch Hall. Tam razem z ministrem Aleksandrem Paszyńskim poznaliśmy oszczędnościowo-kredytowy mechanizm finansowania budownictwa niemieckiego, który był tam już od pokoleń wdrażany. W dopracowaniu tej koncepcji na rynek Polski pomogli mi także Szwajcarzy z Pascalem Nodé-Langlois i François Cardis. Bank SCS Alliance z Genewy już pod koniec stycznia 1994 roku stał się dominującym właścicielem całej holdingowej struktury działającej pod nazwą World Motor Investments w Luksemburgu, z ponad 90 proc. udziałem w kapitale zakładowym. My tworzyliśmy tą strukturę w Luksemburgu i objęlismy w niej akcje założycielskie za zgodą NBP, a potem szwajcarski Bank w tym samym miesiącu powiększył fundusze własne, przejmując pełną kontrolę nad tym holdingiem. A potem w październiku 1997 roku powstał, przy udziale WMI, który objął 99 proc. w kapitale zakładowym, Auto Kredyt-Holding w Luksemburgu, jako instytucja wyłącznie nastawiona na inwestycje w „Grupie Invest”. A po co ta struktura holdingowa? Żeby nie płacić podatków w Polsce? Grupa szwajcarska od czerwca 1991 roku jest naszym stałym doradcą, a także już na koniec 1991 roku była akcjonariuszem Invest-Banku, czyli stała się także inwestorem. Biorąc pod uwagę rozwój „Grupy Invest”, Bank SCS Alliance w styczniu 1994 roku zainwestował kolejne znaczne środki tym razem w World Motor Investments Holding, co już mówiłem wcześniej. 125 Piotr Bykowski w Luksemburgu zaraz po powołaniu World Motor Investments Holding, wiodącego podmiotu inwestującego w „Grupę Invest”, styczeń 1994 roku. 126 Bank SCS Allisance od wielu lat prowadzi aktywną działalność na rynku luksemburskim, zna doskonale istniejące tam uwarunkowania prawno-podatkowe i z tego względu zdecydował się na budowę wehikułu inwestycyjnego z przeznaczeniem dla Polski właśnie w Luksemburgu. Poza tym nie wolno zapominać, że te luksemburskie podmioty są kluczowym inwestorem całej polskiej grupy, łącznie inwestując prawie 280 mln USD na rynku polskim, ukraińskim i mołdawskim. Na finansowanie rozwoju „Grupy Invest” WMI i AKH pozyskiwały środki finansowe z rynku bankowego, w tym stale na przestrzeni lat od 1994 do końca września 1999 roku około 150 mln USD, w tym ostatnio z Oguzbanku około 140 mln USD. Jak rozwijały się struktury organizacyjne i zasięg działania Invest-Banku w ujęciu perspektywicznym – od 1991 roku do dzisiaj? Dzisiaj, w grudniu 1999 roku możemy śmiało powiedzieć, że Invest-Bank jest jednym z największych polskich banków, obsługujących rynek smochodowy, plasujący się w pierwszej dziesiątce największych banków w Polsce pod względem funduszy własnych. To jest to, co osiągnęliśmy po ośmiu latach pracy. To jest ogromny sukces. Zbudowaliśmy bardzo dobrą instytucję bankową, której wartość przekracza 300 mln USD. Należy wyraźnie podkreślić, że nie ma żadnego innego takiego banku prywatnego – nie udało się nikomu w Polsce zbudować tak silnej instytucji finansowej, związanej z polską rodziną. 127 Pierwszy od lewej, dr Marian Król były wojewoda poznański, członek kierownictwa „Grupy Invest” na spotkaniu w Poznańskim Domu Bankiera S.A. przyjmuje delegację Izby PolskoSzwajcarskiej. Piotr Bykowski podczas spotkania MTP w 1992 roku. Od prawej: Andrzej Byrt – wiceminister Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, Marian Kanton – prezes Zarządu Pekao S.A. w Warszawie, Bolesław Drogomirecki – dyrektor Okręgowego Oddziału NBP w Poznaniu. 128 Czy Piotra Bykowskiego kapitał zagraniczny nie zagryzie? Przecież na polski rynek wchodzą ogromne banki zagraniczne? Czy nie zagryzie Bykowskiego? Na pewno jest takie ryzyko. Trzeba na to patrzeć uważnie. I mogę powiedzieć, że już czuję ich oddech na karku, co nieustannie mobilizuje do szukania nowych rozwiązań i ucieczki do przodu. Panie Prezesie, jaki mieliście potencjał ludzki w momencie wejścia na rynek bankowy? To nie jest najważniejsze. Co jest najważniejsze? Mnie chodzi o reguły, o pewne mechanizmy. Filozofią działania, którą ja uprawiam od początku swojej działalności jest walka o klienta i stworzenie stałego z nim związku. Proszę pamiętać, że to dzięki klientowi, który stale inwestował w swoją Spółdzielnię – Polskie Towarzystwo Samochodowe, organizacja zdobyła duże środki finansowe i mogła je inwestować w kapitał Banków. To wynikało z „instynktu Bykowskiego” czy z zamierzeń koncepcyjnych? To wynikało z pracy głównie nad tym co będzie, a nie nad tym, co było. I nad tym, co jest. Głównie trzeba skupić się nad tym co będzie. To jest cała filozofia postępowania. 129 Każdego miesiąca Invest-Bank S.A. losował wśród swoich klientów nagrody w formie samochodów, mieszkań, rowerów i sztabek złota. 130 Trzeba tak dzisiaj pracować, trzeba wytwarzać mechanizmy, które będą dzisiaj potrzebne, a które nie istniały. Ja jako Bykowski nie miałem kapitału wystarczającego na zbudowanie silnego banku czy grupy bankowej. Jak zaczynałem biznes miałem jeden samochód na kredyt i pierwszą ziemię też kupiłem na kredyt. Znałem dobrze jednak mechanizmy korporacji spółdzielczej i wiedziałem, jak je trzeba wykorzystać, ażeby taką drogą dojść do kapitału. Nie można żyć w biznesie przeszłością. To jest miejsce dla historyków. Ale przecież mogło się nie udać. Ma Pan rację, że to było potworne ryzyko. W tym czasie, gdy my startowaliśmy była ogromna konkurencja – państwowych banków, zagranicznych banków oraz innych, prywatnych. To wszystko nie było takie proste, ale decydowało właśnie to dotarcie do klienta. To sposób komunikowania się z klientem zadecydował o naszym sukcesie. Na czym polegała istota dotarcia do klienta? Nasz klient staje się członkiem naszej spółdzielczej organizacji, tj. PTS-u i otrzymuje cały pakiet produktów, w tym stale go premiujemy, poprzez comiesięczne branie udziałów w losowaniach nagród. To tworzy bardzo żywe relacje między klientem, Bankiem i Spółdzielnią. Naszym obowiązkiem jest stałe dbanie o klienta, tak jak ogrodnik dba o swoją roślinkę, stale ją podlewa, nawozi i pielęgnuje. 131 Wypracowanie tak wysokiej pozycji Invest-Banku w tak krótkim czasie kosztowało strategicznego inwestora jakim jest WMI w Luksemburgu kilkadziesiąt milionów dolarów. 132 Dzisiaj już każdy bank używa takich zachęt. Dzisiaj już tak, ale kiedyś nie. My byliśmy z tym pierwsi na rynku. Dzisiaj też mamy inne technologie. Dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że niezależnie od tego, że płaciliśmy duże oprocentowanie klientom, to dodatkowo dawaliśmy duże nagrody. Żaden polski bank, ani państwowy, ani prywatny, nie dał tyle nagród swoim klientom. Począwszy od rowerów i sztabek złota, poprzez samochody, na mieszkaniach i domach skończywszy. To w sumie wam się kalkulowało? Oczywiście, że to kosztowało. Mieliśmy przez to mniejszy zysk. Ale w ten sposób zdobyliśmy zaufanie naszych klientów. Mamy związek z nimi. Przeszło dwa i pół miliona ludzi zostało obsłużonych przez Invest-Bank. Porównawczo z innymi bankami, które miejsce zajmujecie? W segmencie rynku detalicznego, jesteśmy czwartym, piątym bankiem w Polsce. Według badań Monitora Finansowego GFK Polonia, Invest-Bank, w kategorii „wspomagana znajomość banków” zajmuje piąte miejsce po PKO BP, Pekao S.A., Banku Śląskim i BGŻ-ecie, a przy tym samym badaniu w „sympatii do banków” jesteśmy na czwartym miejscu, po PKO BP, Pekao S.A. i Banku Śląskim. 133 Negocjacje pomiędzy „Grupą Invest” a „Grupą Polsat” w sprawie zwiększenia kapitałów w Invest-Banku S.A. i połączenia go z Bankiem Staropolskim S.A. W trakcie negocjacji Piotr Bykowski wyjaśnił „Grupie Polsat” rolę jaką pełni Polskie Towarzystwo Samochodowe w całej „Grupie Invest”. Na stole negocjacyjnym znajduje się wykaz wszystkich 120 tys. członków Polskiego Towarzystwa Samochodowego, którzy zainwestowali swoje środki w rozwój tej organizacji. 134 Wasz debiut był bardzo efektywny. Zaistniała nowa sytuacja na rynku bankowym. Teraz do Polski wchodzi kapitał zagraniczny. Czy banki polskie są wchłaniane, prywatyzacja nadal następuje? Chcielibyśmy uniknąć takiej sytuacji, jaka spotkała Wielkopolski Bank Kredytowy, którego właścicielem był Skarb Państwa i został on sprzedany za śmiesznie niską cenę Irlandczykom. To była kompromitująca transakcja dla wszystkich Wielkopolan. Kilka nieruchomości tego Banku miało większą wartość niż zapłacili Irlandczycy za cały Bank. Szkoda, że WBK z takimi tradycjami trafił w obce ręce za tak małe pieniądze. Chcemy się ustrzec takiej sytuacji, gdzie obcy kapitał wchodzi do naszej grupy i dlatego wybraliśmy na inwestora Zygmunta Solorza-Żaka z Telewizją Polsat na czele. To jest rozwiązanie, które uzgodniliśmy już w listopadzie 1998 roku. Do końca tego roku ta inwestycja zostanie zrealizowana. Fundusze Banku powiększą się o 100 proc., a w pierwszym półroczu 2000 roku dojdzie do sfinalizowania połączenia Invest-Banku z Bankiem Staropolskim. Ta transakcja połączenia obu banków będzie wspomagana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, o co już zawnioskowaliśmy. Chcemy uzyskać z tej instytucji kredyt na 10 lat, nieoprocentowany. A czy poza kapitałem są jeszcze jakieś inne obszary współpracy z Panem Solorzem? W porozumieniu zawartym w listopadzie 1998 roku ustaliliśmy sobie główne obszary współdziałania. Poza dokapitalizowaniem Invest-Banku i zgodną na połączenie z Bankiem Staropolskim uzgodniliśmy, że powiążemy telewidzów Polsatu i klientów Banku poprzez prowadzenie wspólnych przedsięwzięć – Klubu Polsatu i Invest-Clubu. 135 Wizyta przedstawicieli „Grupy Polsat” w Kamińsku. Tutaj Zygmunt Solorz-Żak przestudiował strukturę i zasady funkcjonowania „Grupy Invest”, w tym rolę jaką odgrywają inwestorzy luksemburscy – WMI i AKH, czerwiec 1999 roku. 136 Zygmunt Solorz-Żak zapoznaje się z obiegiem finansowym, z którego wynika, że WMI i AKH z siedzibą w Luksemburgu w latach 1994-1999 zainwestowały przeszło 200 mln USD w rozwój „Grupy Invest”. 137 Zygmunt Solorz-Żak, jako nowy inwestor przed podjęciem decyzji o zaangażowaniu kapitałowym w „Grupę Invest” spotkał się w Warszawie z Pascalem Nodé-Langlois, prezydentem Banku SCS Alliance, który ma pakiet kontrolny akcji WMI w Luksemburgu. 138 Stefan Cieśla (na zdjęciu w środku), z rekomendacji Zygmunta Solorza-Żaka, został powołany pod koniec czerwca 1999 roku do Rady Nadzorczej Invest-Banku S.A., jako wiceprzewodniczący. Od 1 października 1999 roku, biorąc pod uwagę proces połącznia Inves-Banku S.A. z Bankiem Staropolskim S.A., objął funkcję prezesa Zarządu Banku Staropolskiego S.A. Janusz Kaliszyk (na pierwszym planie od lewej) z rekomendacji „Grupy Polsat” do Zarządu Invest-Banku S.A. został powołany w lipcu 1999 roku, odpowiadając m.in. za określenie warunków i doprowadzenie do sfinalizowania połączenia obu banków. 139 Otwarcie nowej placówki Invest-Banku S.A. w Bielsku-Białej przez Janusza Kaliszyka – wiceprezesa Zarządu, powołanego z rekomendacji „Grupy Polsat”, wrzesień 1999 roku. Stefan Cieśla – wizeprzewodniczący Rady Nadzorczej Invest-Banku S.A. reprezentujący interesy inwestora Zygmunta Solorza-Żaka, otwiera kolejną placówkę Invest-Banku S.A. 140 Znaleźliśmy również porozumienie w sprawie naszej aktywności na Ukrainie, uruchamiając system Invest-Kredyt Ukraina, a także Pan Solorz wyraził zainteresowanie inwestycjami kapitałowymi Telewizji Polsat na rynku mediów ukraińskich. W tej ostatniej sprawie uczestniczyłem w negocjacjach, które prowadził Piotr Nurowski w Kijowie. Oczywiście współdziałamy przy Powszechnym Towarzystwie Emerytalnym Polsat S.A., gdzie Invest-Bank jest już istotnym akcjonariuszem. A inne nowe inicjatywy? Finalizujemy także rozmowy z amerykańskim funduszem inwestycyjnym Templeton, reprezentowanym przez TDA Capital Partners. Aktualnie Funduszem tym zarządza Przemysław Krych, który bardzo dobrze zna Invest-Bank, ponieważ rozpoczynał w nim swoją karierę bankową i był dyrektorem oddziału w Gorzowie Wielkopolskim. Myślę, że w pierwszych dniach stycznia będę mógł powiedzieć coś więcej na ten temat. Co tu jeszcze można zrobić nowego? Tu można jeszcze bardzo wiele zrobić. Chcemy rozbudować naszą specjalizację, pogłębić wejście Invest-Banku do polskich rodzin. Żeby stać się liderem na rynku w zakresie kontaktu, w zakresie obsługi finansowej rodziny polskiej. To hasło „Rodzina polska” chwyta? To nie jest hasło. To jest kierunek naszego zainteresowania. Pokazujemy kierunek naszej aktywności. Są banki, które obsługują przedsiębiorstwa, są banki, które obsługują jakieś nisze rynku, są też banki, które się specjalizują w pewnych sprawach. 141 Spotkanie kierownictwa KIB-Banku i Banku Staropolskiego z korpusem dyplomatycznym konsulatu RP w Charkowie, który udzielał wszechstronnej pomocy przy działaniach „Grupy Invest” na Ukrainie. „Grupa Invest” partycypowała finansowo i organizacyjnie w szkoleniu kombajnistów, w których ręce zostały przekazane polskie kombajny „Bizon”, lipiec 1997 roku. 142 Uroczystość przekazania przez przedstawicieli „Grupy Invest” stronie ukraińskiej pierwszych 50 kombajnów „Bizon”, finansowanych przez Bank Staropolski S.A. Program gospodarczy „Grupy Invest” był bardzo dobrze znany Prezydentowi Kuczmie. 143 Negocjacje „Grupy Invest” z władzami Okręgu Charkowskiego i miasta Charkowa w sprawie powołania Ukraińskiego Funduszu Gwarancyjnego S.A. jako instytucji obsługującej przedsiębiorców ukraińskich i polskich. Charków, luty 1997 roku. System Invest-Kredyt Ukraina zakładał włączenie w to przedsięwzięcie również innych banków ukraińskich, w tym jednego z największych – Banku Ukraina. Od lewej: prof. Walenty Poczta – wiceprezes Zarządu Banku Staropolskiego S.A., Stanisław Piotrowicz – prezes Zarządu Banku Staropolskiego S.A., W. Kostinski – prezes Banku Ukraina. 144 My natomiast obsługujemy rodzinę. Dla nas głównym zainteresowaniem mają być finanse rodziny. To znaczy, nie tylko jak wydostać pieniądze od rodziny, ale również jak dostarczyć pieniądze rodzinie polskiej. Poprzez różne formy. Chcemy pokazywać formy dobrego zainwestowania, bo to jest przyrost masy pieniądza. Przekonać, żeby pieniądze były trzymane w banku, a nie w domu. To jest priorytet. To jest kwestia zaufania do banku. My mamy to zaufanie na rynku. To jest pierwszy, fundamentalny element. Po drugie, należy tworzyć produkty akceptowalne przez rodzinę, czyli kredyt, jakieś papiery wartościowe, inne formy pomocy, z którą bank może poprzez swoją istotę, dotrzeć do rodziny. To jest podstawowa sprawa. Żeby zarządzać efektywnie kapitałem, który ma polska rodzina. Od początku do końca... i przez wiele lat. Pan wszedł także w ratalną sprzedaż samochodów. Na ile to było nową formą działania? My byliśmy pierwszym bankiem, który na taką skalę to robił. Dzisiaj jest już wiele banków, które to czynią. To nie jest dzisiaj żadna technologia, która daje nam przebicie na rynku. My to utrzymujemy. Mamy dobrą pozycję na tym rynku w zakresie kredytu samochodowego. Chcemy to oczywiście rozwijać. Ale jest to tylko jeden z wycinków naszej działalności. Bo rodzina potrzebuje samochodu, potrzebuje pralki, lodówki, potrzebuje dobrego ulokowania swoich pieniędzy. 145 Prof. Sołtysiński przy udziale prof. Radwańskiego doradzali „Grupie Invest”, w tym WMI w Luksemburgu, opracowując m.in. mechanizm przekazania wartości niematerialnych i prawnych dotyczących Systemu Invest-Kredyt Ukraina i Systemu Invest-Kredyt Mołdawia. 146 Mieszkania też? Mieszkania, fundusz emerytalny, ubezpieczenia, fundusze inwestycyjne. Tym chcemy się zajmować, obsługując rodzinę. Zainwestowaliśmy już w około 400 mieszkań na wynajem w Poznaniu. Będziemy ten typ inwestycji powiększali. A teraz wychodząc z Polski, na międzynarodowy rynek... Tak jak już wcześniej powiedziałem cała technologia „Grupy Invest” była budowana od samego początku na wzorcach zachodnich, w oparciu o system oszczędnościowo-kredytowy. Stąd też ścisła nasza współpraca z Bankiem SCS Alliance i wiedeńskim Konsbud-em. Centralę całego programu dla „Grupy Invest” powołaliśmy w styczniu 1994 roku w Luksemburgu. Wyznacznikiem, który odróżnia nas od innych, jest nasza aktywność na Wschodzie i cały program na Wschodzie. Myślę tu o Ukrainie, o Mołdawii, myślę również docelowo o Rosji. Chcemy tam wdrożyć tę całą naszą filozofię systemu oszczędnościowo-kredytowego, która sprawdziła się tak bardzo dobrze w Polsce. W tym roku uruchamiamy ją na Ukrainie. WMI przekazało tą technologię na Ukrainę, do naszego podmiotu – Invest-Kredyt sp. z o.o. z siedzibą w Kijowie. We wrześniu podpisaliśmy umowę licencyjną w tej sprawie. Zagadnienie to opracował zespół ekspertów pod kierunkiem prof. Stanisława Sołtysińskiego. Kiedy Pan zaczął tę działalność? Z czego się zrodziła ta koncepcja? Od kilku lat jesteśmy na Ukrainie. W grudniu 1993 roku zaczęliśmy inwestować w KIB-Bank z siedzibą w Charkowie. 147 Podmioty luksemburskie WMI i AKH zainwestowały w KIB-Bank S.A. i wytworzyły wartości niematerialne i prawne Systemu Invest-Kredyt Ukraina, a także uczestniczyły w przygotowaniu uroczystości upamiętniającej zbrodnie popełnione przez NKWD na polskich oficerach w czasie II Wojny Światowej. Na zdjęciu spotkanie Prezydentów Polski i Ukrainy z okazji odsłonięcia tablicy pamiątkowej na charkowskim cmentarzu. 148 Prezydent Aleksander Kwaśniewski wspierał rozwój stosunków gospodarczych polsko -ukraińskich, w tym działania „Grupy Invest” na Ukrainie. Temu celowi służyła wizyta Danuty Waniek – Szefowej Kancelarii Prezydenta RP z Piotrem Bykowskim na Ukrainie. Podmioty luksemburskie (WMI i AKH), inwestujące w Grupę Invest, uzyskiwały duże wsparcie dla swoich inwestycji na Ukrainie również ze strony regionalnych władz Charkowa. Na zdjęciu Gubernator Obwodu Charkowskiego z żoną, grudzień 1998 roku. 149 „ Powitanie przez władze miasta Charkowa przedstawicieli „Grupy Invest” i luksemburskich inwestorów na lotnisku w Charkowie. Spotkanie konsultacyjne związane z inwestycjami „Grupy Invest” na Ukrainie, w siedzibie Konsulatu RP w Charkowie. 150 Potem przejęliśmy w następnych latach pakiet kontrolny w tym Banku, kupiliśmy dla niego system informatyczny, zbudowaliśmy nową centralę dla tego Banku, z dobrym zapleczem skarbcowym. Przygotowaliśmy się do tego bardzo solidnie. Nie boi się Pan ryzyka i tamtejszej niestabilności politycznoekonomicznej? Pyta mnie Pan innymi słowy, czy ja się nie boję sukcesu? A czy ryzyko się nie wiąże nieodłącznie z sukcesem? Nie ma sukcesu bez ryzyka. Jeśli bałbym się ryzyka, to bałbym się sukcesu. Wejście na obcy rynek to jest duże wyzwanie? To jest fantastyczne wyzwanie. Tak jak kiedyś domy, tak jak kiedyś banki, system oszczędnościowo-kredytowy, tak dzisiaj jest to nowe wyzwanie, taki nowy ocean możliwości. Zupełnie fantastyczne. Jakie warunki polski kapitał musi tam spełnić, żeby to wyzwanie zakończyło się dobrze? My już te wszystkie warunki spełniliśmy. Kupiliśmy bank. Wybudowaliśmy dużą, nowoczesną siedzibę dla tego banku, powtarzam to jeszcze raz. Zatrudniliśmy wielu ludzi. Pracujemy już na tamtym rynku. Myślę, że to będzie bardzo ciekawe przedsięwzięcie. Jestem przekonany, że to się uda i że będzie to bardzo istotny element w budowie naszej grupy. Bardzo silna platforma, która zadecyduje o pewnych istotnych przychodach, o efektach pracy całej naszej grupy. 151 III Szczyt Gospodarczy Polska-Ukraina, na którym Piotr Bykowski prezentuje założenia Systemu Invest-Kredyt Ukraina, czerwiec 1999 roku. W trakcie szczytu gospodarczego Prezydent Kuczma zapoznał się ze szczegółami programu Invest-Kredyt Ukraina i udzielił daleko idącego wsparcia dla jego realizacji. Od lewej: Piotr Bykowski – przewodniczący Rady Invest-Banku S.A., Leonid Kuczma – Prezydent Ukrainy, Sławomir Kempa – prezes Zarządu InvestKredyt Ukraina, Adam Sadecki – dyrektor Oddziału Invest-Banku S.A. w Rzeszowie i Aleksander Kwaśniewski – Prezydent RP. 152 Pan sam wie, że rynek ukraiński jest trudny, niestabilny. Przecież cała wschodnia Polska próbowała tego, nie w sensie bankowym, a choćby w sensie handlu płodami rolnymi. Marnie się to niekiedy kończyło. Są rynki stabilniejsze i mniej stabilne. Tylko renta zysku, renta dochodowości na tych rynkach stabilnych jest bardzo mała. Ale to jeszcze nie jest tak złe, że jest mała, bo jest mniejsze ryzyko. To jeszcze można by przeżyć. Tylko na tych rynkach stabilnych już nie ma dla nas miejsca. Panie Prezesie, a jaka jest relacja między biznesem a polityką? Na tym poziomie działania, na którym Pan teraz jest. W czerwcu tego roku odbył się w Rzeszowie III Szczyt Gospodarczy Polska – Ukraina, pod przewodnictwem Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmy. Przedstawiłem tam na sesji plenarnej projekt naszej aktywności na Ukrainie. Później Prezydent Kuczma zaprosił mnie do siebie i uzyskaliśmy aprobatę dla wdrożenia tego mechanizmu oszczędnościowo-kredytowego Rządu Ukrainy i gwarancje włączenia się w to państwowych banków. Co na to Narodowy Bank Ukrainy? Od 1993 roku, w momencie powiększania kapitałów KIB-Banku w Charkowie uzyskaliśmy akceptację Narodowego Banku Ukrainy. Osobiście przedstawiałem całą koncepcję rozwoju naszej Grupy na rynku ukraińskim Wiktorowi Juszczence – Prezesowi Narodowego Banku Ukrainy. 153 Piotr Juszczenko w czasie wielokrotnych wizyt w Polsce zapoznał się z mechanizmem finansowania „Grupy Invest” i rolą WMI i AKH w zbudowanym obiegu finansowym. Piotr Juszczenko, jako reprezentant Ukraińskiej Izby Gospodarczej przygotował raport dla Narodowego Banku Ukrainy w sprawie korzyści wynikających z uruchomienia na Ukrainie Sytemu Invest-Kredyt Ukraina. 154 Jego brat – Piotr Juszczenko wielokrotnie odwiedzał nas w Polsce i zapoznawał się z mechanizmem funkcjonowania „Grupy Invest”. Przygotował w tej sprawie wtedy poufny raport, rekomendując wdrożenie tej technologii na rynek ukraiński. W 1996 roku Narodowy Bank Ukrainy podjął uchwałę ustalając dla naszego KIB-Banku indywidualne normy ostrożnościowe. Cały obieg finansowy Systemu Auto-Kredyt Polska musieliśmy jednak przenieść w czerwcu 1999 roku do Oguzbanku na Mołdawii z tego względu, że zaczynamy aktywność komercyjną na rynku ukraińskim. Kto tu jest sprzymierzeńcem, co warto wykorzystać, a co jednak jest zagrożeniem, bo polityka jest zmienna? Czasem z dnia na dzień, czasem z tygodnia na tydzień. Albo z roku na rok. To jest ciekawe pytanie, bo ciekawe są relacje między politykami a biznesmenami. Nie są to nowe relacje. Zawsze były. Zawsze były. Od kiedy Fenicjanie wytworzyli pieniądz, automatycznie powstała naturalna potrzeba związków między ludźmi, którzy mieli władzę i ludźmi, którzy mieli pieniądz. To są jakby współgrające ze sobą instrumenty. Nie ma władzy bez pieniądza, i nie ma też pomnażania pieniądza bez współpracy z władzą. Doskonale to rozumiał król Zygmunt I (Stary), który miał swojego bankiera Jana Bonera. Co roku, do końca życia Jana Bonera, w dniu 24 czerwca, król opuszczał swój zamek na Wawelu i docierał na krakowski rynek do jednej z najpiękniejszych kamienic – domu Bonerów. To było jedyne wyjście króla na imieniny obywatela Krakowa. 155 Wielkopolskie Zakłady Farmaceutyczne Bio-Win w Murowanej Goślinie są bardzo ważnym ogniwem wymiany handlowej pomiędzy Polską a Mołdawią. Spirytus w Murowanej Goślinie będzie trafiał na rynek mołdawski w barterze w zamian za wino mołdawskie, które będzie dystrybuowane na polskim rynku. W cały program Bio-Win podmioty luksemburskie zainwestowały około 42 mln USD. 156 Dzisiaj tam zresztą jest piękny hotel, z ładnymi apartamentami, w których czuć ducha królewskich odwiedzin i dobra restauracja. Ten przykład pokazuje jak mądry władca Polski umiał uszanować i wytworzyć odpowiednie relacje z bankierem. Ale te czasy królewskie mamy już za sobą. A mnie interesuje w jaki sposób Pańskie działania biznesowe zahaczały o politykę – od lat 1990? Czy do Pana też prezydenci czy premierzy przyjeżdżają? Do tej rezydencji w Kamińsku? Pracując na dużą skalę nie można nie stykać się z politykami. Nie można oczekiwać od polityki nie popierania tej skali. Bo to nie jest działanie tylko dla mnie. Premierzy Rakowski i Szałajda włączeni byli w Drewbud. To oni podjęli decyzję o zaangażowaniu w ten projekt publicznych pieniędzy. Bo przecież kwestia nowego systemu budownictwa, to była wtedy jedna z najważniejszych, kluczowych spraw dla polityków. Nie rozwiązana do dzisiaj. No właśnie. Do dzisiaj się nikomu nie udało rozwiązać tej sprawy, chociaż wiele partii politycznych, które doszły do władzy, potem ją traciły, gdyż deklarowały, że budownictwo jest na pierwszym miejscu. A niektóre gazety już kreowały Pana na „sterującego politykami”. Był Pan przecież przez kilka lat doradcą premiera Waldemara Pawlaka. Na pewno moje związki z politykami są, były, i myślę, że będą. Każde cywilizowane państwo wspiera i chroni pewne branże, czy formy działalności. Każde chce, bo widzi w tym interes, eksportować jak najwięcej, to napędza wewnętrzną koniunkturę. 157 W czerwcu 1999 roku WMI wraz z podmiotami zależnymi bezpośrednio i pośrednio zainwestowało w pakiet kontrolny akcji Oguzbanku S.A. Bank ten włączony został w Program Bio-Win oraz ma za zadanie uruchomić System Invest-Kredyt Mołdawia. 158 Podpisanie „Porozumienia”, na mocy którego Oguzbank S.A. z siedzibą w Kiszyniowie – Mołdawia, włączony został do wieloletniego programu inwestycyjnego System AKP z założeniem kontynuowania współpracy do co najmniej 2010 roku. Od lewej: Władimir G. Kuczmiejew – prezes Zarządu KIB-Banku, Dimitrij Sarow – prezes Zarządu Oguzbanku, Piotr Bykowski – przewodniczący Rad Nadzorczych banków należących do „Grupy Invest”, Jacek Buchacz – prezes Zarządu AKH w Luksemburgu, Tadeusz Paetz – notariusz, dr Włodzimierz Majewski – prezes Zarządu PTS KS, Stanisław Piotrowicz – prezes Zarządu Banku Staropolskiego S.A. Etulijska Fabryka Win S.A. kontrolowana kapitałowo przez Oguzbank S.A. w Mołdawii. 159 Etulijska Fabryka Win S.A. kontrolowana kapitałowo przez Oguzbank S.A. w Mołdawii. 160 Ale w rozmowie z dziennikarzem Gazety Wyborczej przyznał się Pan, że Agencja Rozwoju Gospodarczego to Pański pomysł. A dlaczego miałem się nie przyznawać, skoro wymyśliłem i sprzedałem ten pomysł premierowi Pawlakowi i ministrowi Podkańskiemu. A tak naprawdę taką samą drogę chciał obrać Krzysztof Szwarc – prezes BRE Banku. On stworzył taką koncepcję zbudowania holdingu skupiającego wszystkie centrale handlu zagranicznego. Stąd było też jego poparcie dla tej inicjatywy. Bankowość czy biznes to jest gospodarka. Jaki system polityczny, czy jaka struktura polityczna jest korzystna dla gospodarki, a jaka nie? Z Pańskiej perspektywy, a nie takiej akademickiej. Teraz Pan się zajmuje systemem bankowym, a więc co jest najkorzystniejsze dla bankowości? Z jednej strony mamy problem włączenia Polski do Europy. To jest problem podstawowy. Zaczyna się za chwilę XXI wiek, Unia Europejska. I z drugiej strony mamy problem zachowania tożsamości narodowej. Zdanie sobie sprawy z obowiązku włączenia się do Europy przy zachowaniu tożsamości narodowej. To bardzo istotny problem. W sensie politycznym, jakby największe zagrożenie narodowe zostało rozwiązane z momentem wejścia polski do NATO. Tak sądzę. Polska nie jest już na tym trakcie bitewnym między Rosją a Niemcami. Natomiast w kwestii gospodarki właściwie wszystkie sprawy są jeszcze do rozwiązania. Trzeba się zastanowić w czyich rękach ma być system finansowy w państwie. 161 Balsamy lecznicze o tonizującym i adaptacyjnym charakterze wytwarzane na bazie win cerkiewnych ze szczepu winorośli Cabernet Sauvignon. Ich właściwości zdrowotne, znane w Mołdawii od stuleci, potwierdzone zostały badaniami klinicznymi. Produkcję w ramach Programu Bio-Win nadzoruje Mołdawski Państwowy Instytut Winorośli i Winiarstwa, zatrudniający 1 000 pracowników (w tym 140 naukowych). 162 W czyich ma być? Ja nie wiem. Ja o tym nie decyduję, nie rozstrzygam. A według Pana? Nie jest to łatwa odpowiedź. Nasza książka ma tytuł „Twarda walka”, więc i pytanie jest trudne. Musimy sobie zdać sprawę, że ten, kto ma finanse, ten ma władzę. Jeśli oddamy finanse, to oddamy władzę. I pytanie, czy ten parlament chce oddać finanse, czy już oddał finanse? To znaczy oddał władzę. A co to jest za parlament, który nie ma władzy? A co znaczy władza, która nie ma władzy? W innych krajach jak to wygląda? W tych krajach, które są dla nas przykładem sukcesu. Najlepiej zobaczyć to w Niemczech. Przeszło 80 proc. kapitału w bankach niemieckich należy do gospodarki niemieckiej i państwa niemieckiego. Tam nie ma miejsca na taką sytuację, żeby „ktoś z zewnątrz” dominował na niemieckim rynku. Tam się nawet nie dopuszcza do sytuacji, ażeby obcokrajowcy pracowali w bankach niemieckich na kierowniczych stanowiskach. Przez kilka lat współpracowałem z Auto-Kredyt Bankiem z Kolonii, który chciał zatrudnić jedną osobę z Invest-Banku, na kierownicze stanowisko. Przeszło rok trwała cała procedura, ażeby w prywatnym, niemieckim banku można było zatrudnić obcokrajowca. 163 Degustacja nalewek leczniczych i win mołdawskich zorganizowana przez Michaiła Diakowa – Ambasadora Mołdawii w RP. Podczas spotkania u Piotra Kiriłowicza Łuczyńskiego – Prezydenta Republiki Mołdawy kierownictwo „Grupy Invest” przedstawiło Program Bio-Win, a także mechanizm sytemu oszczędnościowo-kredytowego Invest-Kredyt Mołdawia. Podkreślano, że Polska przez „Grupę Invest” może stać się wiodącym odbiorcą win mołdawskich i robionych na ich bazie nalewek leczniczych. 164 A jak to wygląda w Polsce? U nas, właśnie przez niedojrzałość elit politycznych, ta dominacja stała się faktem. I nie można tego tłumaczyć , że był to proces niezbędny dla bezpieczeństwa polskiego systemu bankowego. Najbardziej dobitnie widać to na przykładzie Wielkopolskiego Banku Kredytowego, który przecież był w dobrej sytuacji finansowej, ma rozległą sieć palcówek w całym regionie i bardzo stabilną bazę klientów. Ten ogromny majątek sprzedano za bezcen. To są te rodowe klejnoty. Tego w żadnym normalnym państwie nikt by nie zrobił. A u nas nawet na ten temat nic się nie mówi. A jak w takim razie jest Pan przyjmowany jako inwestor w takiej Mołdawii? My w kwietniu tego roku kupiliśmy akcje Oguzbanku z siedzibą w Kiszyniowie, który jest małym, prywatnym bankiem, związanym z obsługą przedsiębiorstw rolnych, mających winnice i fabryki produkujące wino. Nasze wejście nie wywołuje tam negatywnych emocji, wręcz przeciwnie. Jednym z inwestorów był nasz holding luksemburski, w pierwszym etapie, natomiast już mamy zgodę na przejęcie 100 proc. w Oguzbanku przez Invest-Bank i zmianę nazwy na Invest-Bank Mołdawia. Jaka będzie specjalizacja tego Banku? Z jednej strony chcemy utrzymać finansowanie przemysłu winiarskiego i stać się poważnym eksporterem tego wina na polski rynek. Połączone to będzie z dostarczaniem dużych ilości spirytusu na rynek mołdawski i jego przetwarzaniem w naszych fabrykach na Mołdawii, eksportując „mocne” wino na rynek rosyjski. 165 Na spotkaniu w ambasadzie polskiej w Kiszyniowie omówiono możliwości eksportu win mołdawskich do Polski i importu polskiego spirytusu na rynek mołdawski. Wino mołdawskie i sporządzone na jego bazie w Wielkopolskich Zakładach Farmaceutycznych Bio-Win nalewki lecznicze, będą dystrybuowane na polskim rynku i rynkach Europy Zachodniej. Koncepcja ta uzyskała poparcie pracowników ambasady polskiej w Kiszyniowie i ma stanowić bardzo istotny element wymiany gospodarczej pomiędzy Polską i Mołdawią. 166 Z drugiej zaś strony uruchomimy system oszczędnościowo-kredytowy, podobnie jak na Ukrainie według know-how, które przekażemy z Auto-Kredyt Holding na Mołdawię. Czy ta nowo wybudowana fabryka spirytusu w Murowanej Goślinie będzie w ten program włączona? W sytuacji jaka powstała na polskim rynku w zakresie możliwości zbycia spirytusu bardzo dobrym rozstrzygnięciem jest, że będziemy go eksportować właśnie do Mołdawii. Każdego tygodnia kilka cystern spirytusu trafi na rynek mołdawski z Murowanej Gośliny. A cysterny te będą wracały z powrotem z winem mołdawskim i to wino będzie tu rozlewane. Kupiliśmy też technologię produkcji balsamów zdrowotnych, produkowanych na bazie mołdawskiego wina i mołdawskich ziół. To będą tzw. suplementy diety. Prowadzimy rozmowy w Ministerstwie Zdrowia na temat ich wprowadzenia na polski rynek. Lampka czerwonego wina wzbogacona ziołami może wydłużyć nasze życie o kilka lat. Mołdawianie dysponują badaniami klinicznymi, które potwierdzają właściwości lecznicze tych produktów. Dla zobrazowania skali naszych inwestycji to mogę powiedzieć, że na Program Bio-Win wydaliśmy łącznie około 42 mln USD, a spodziewamy się zwrotu wszystkich poniesionych nakładów w ciągu pięciu najbliższych lat. 167 WMI z siedzibą w Luksemburgu zainwestował również na Ukrainie w zakup nieruchomości, które są wykorzystywane jako mieszkania służbowe dla pracowników „Grupy Invest”. 168 Budowa centrali Invest-Banku Ukraina w Charkowie (dawny KIB-Bank S.A.). 169 Centrala Invest-Banku Ukraina z siedzibą w Charkowie tuż przed oddaniem do użytku, czerwiec, 1999 roku. 170 Podsumowując. W 1989 roku, a więc dziesięć lat temu, powołał Pan Komitet Organizacyjny Invest-Banku. Dzisiaj jest Pan szefem Rady Nadzorczej w czterech bankach: Invest-Banku, Banku Staropolskim, Invest-Banku Ukraina i Oguzbanku na Mołdawii. Co dalej? Oczywiście kontynuacja tych programów inwestycyjnych w Polsce, na Ukrainie i Mołdawii. Rozwinięcie systemu oszczędnościowo-kredytowego na tych rynkach, a także ostatnia inwestycja w Bank Handlowy International w Luksemburgu, który będzie miał za zadanie sekurytyzację naszych aktywów na rynkach międzynarodowych. Czyli emisja papierów wartościowych przez ten Bank w Luksemburgu pod zastaw naszych aktywów, uplasowanych na tych trzech rynkach. W 2000 roku właśnie Invest-Bank wejdzie z jakimiś propozycjami rozwiązań? Może powiem tak – chcemy być bankiem w każdej polskiej rodzinie. Oczywiście nie jedynym bankiem. Będzie konkurencja. I jest konkurencja... Ale będzie jeszcze większa konkurencja. Chcemy być tak agresywni i tak konkurencyjni, że każda rodzina, zanim podejmie większą bądź mniejszą decyzję finansową, rozważy naszą ofertę. To jest jeden element. Czyli chcemy być świadomym doradcą finansowym w rodzinie, w polskich domach. To jest model docelowy dla nas. A to jest czternaście milionów polskich rodzin. 171 Jednym z elementów Programu Bio-Win jest uruchomienie produkcji serów kozich. Kierunek ten realizowany jest przy udziale Kościoła – Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej w Lipiu i ma duże wsparcie biskupa diecezji koszalińsko -kołobrzeskiej. 172 173 Ksiądz Antonii Zieliński od wielu lat współdziała z „Grupą Invest”, uczestnicząc od 1991 roku aktywnie w wielu wspólnych przedsięwzięciach, w tym w „programie kozim”, sierpień 1994 roku. Dom parafii rzymskokatolickiej w Lipiu, diecezja kołobrzeska, a jednocześnie dom Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej w Lipiu. 174 Chcemy docierać do nich. Trudno mi powiedzieć w ilu będziemy. Zakładam, że w trzech, czterech milionach rodzin. Taki mamy program. Żeby być doradcą – może nie jedynym, ale żeby być głównym doradcą.W tej koncepcji mamy uzgodnione współdziałanie z Telewizją Polsat. Będzie taki moment, że zdradzę szczegóły. Daliśmy ten tytuł książki „Twarda walka”. Jak Pan pojmuje tę koncepcję? Myślę, że życie rzeczywiście jest walką, którą trzeba rozpocząć od samego siebie. Trzeba się nieustannie uczyć, być zdyscyplinowanym, w pierwszej kolejności wymagać dużo od siebie. A potem od innych. ...Dodajmy tutaj, na przykładzie niedalekiej Lednicy ojca Góry, że życie jest także miłością... Był taki okres, że jak rodziła się w głowie ojca Jana Góry koncepcja Lednicy i tej wielkiej ryby, to wielokrotnie mnie odwiedzał. Czasem potrafił do mnie przyjechać nawet o 21 do domu i kilka godzin ze mną rozmawiać, przekonywać mnie do tej koncepcji. W końcu trochę mu uległem. Rzeczywiście ojciec Góra jest przykładem miłości, ale miłości odpowiedzialnej i z tym się zgadzam. Biskup Jeż z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej był orędownikiem takiej miłości i bardzo popierał wychowanie poprzez pracę. Chciałoby się powiedzieć w tym momencie Ora et labora. Wspólnota Dzieci Łaski Bożej z Lipia, z którą jestem zaprzyjaźniony, właśnie jest tego potwierdzeniem. Tę zasadę też rozwinął później ksiądz biskup Domin i wspierałem go w tym, ażeby na popegeerowskich terenach stworzyć wzorcowe gospodarstwa hodowli kóz. 175 Na zaproszenie władz Banku Staropolskiego S.A. z duszpasterską wizytą przybył abp Jerzy Stroba – Metropolita Poznański, zapoznając się z działalnością Banku i spółki zależnej Giełdy Poznańskiej S.A. Od lewej: dr Marian Król – członek Rady Banku Staropolskiego S.A. oraz dr Jan Kulczyk – akcjonariusz Banku Staropolskiego S.A. Arcybiskup Jerzy Stroba z duszpasterską wizytą w Banku Staropolskim S.A. i na Giełdzie Poznańskiej. 176 Trzeba mieć odwagę wymagać też od innych. Każde działanie to jest przecież zbiorowy wysiłek. Jak się zatrudnia przeszło 2 600 ludzi to to samo w sobie jest już ogromną odpowiedzialnością. Bo miłość to nie jest tylko klepanie się po ramieniu i całowanie, i wspólne śpiewanie piosenek. To jest jak największe wykorzystanie talentów, które są nam dane. I to jest ogromny obowiązek. Ja tak pojmuję miłość. Tak dla miłości, ale dla odpowiedzialnej miłości. Ta odpowiedzialność, to jest przede wszystkim walka z tym, co nam życie przynosi. I do tego, jak największe, jak najgłębsze, nie obawianie się. Czyli wielka praca... Wielka praca jest twardą walką...? Oczywiście, że jest walką. Przede wszystkim twarda walka to jest walka ze sobą, to jest opanowanie siebie. Bardzo trudna walka. To jest jedna sprawa. I druga – to jest przekonanie innych do potrzeby rozwijania siebie, do zdobywania, do aktywności. To tworzy radość. Wszyscy jesteśmy zadowoleni jak nam się udaje. I o tym trzeba pamiętać. Pamiętajmy, gdy papież zaczynał swój pontyfikat, pierwsze słowa, które wtedy powiedział brzmiały: „Nie lękajcie się!”. Ojciec Góra zatytułował jedną ze swoich książek: „Idź albo zdechnij!”. Idź albo zdechnij właśnie. Ja tak na to patrzę. 177 World Motor Investments Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu (w niniejszej publikacji również jako WMI) – podmiot gospodarczy działający na podstawie prawa luksemburskiego w formie spółki akcyjnej, powołany w dniu 13 stycznia 1994 roku, jako inwestor strategiczny „Grupy Invest”. Genezą dla utworzenia WMI była rozpoczęta z początkiem 1991 roku wieloletnia współpraca kapitałowo-doradcza pomiędzy szwajcarskim Bankiem SCS Alliance z siedzibą w Genewie i Konsbud-em H.m.b.H. z siedzibą w Wiedniu a Komitetem Organizacyjnym Powszechnego Banku Budowlanego Invest-Banku S.A. Przy ich udziale wypracowano technologię pracy tworzonego PBB Invest-Banku S.A. z siedzibą w Poznaniu, opierając inżynierię finansową na systemie oszczędnościowokredytowym rozwijanym od wielu pokoleń zarówno w Niemczech (Sparkasse), jak i w Austrii (kasy Raiffaisena). Założycielami WMI były dwie spółki z „Grupy Invest” z siedzibą w Poznaniu: Capital-Finance i Finance-Car. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wyżej wymienione firmy uzyskały w grudniu 1993 roku zgodę Prezesa Narodowego Banku Polskiego na powyższą inwestycję zagraniczną. Kapitał założycielski ustalono na 3 500 000 LUF w formie tysiąca akcji (1 000 akcji) po 3 500 LUF każda. Akcje rozdzielono w sposób następujący: 500 akcji dla Capital-Finance i 500 akcji dla Finance-Car. Jednocześnie w dniu 25 stycznia 1994 roku akcjonariuszem WMI został Bank SCS Alliance z Genewy, inwestując kwotę 54 440 190 LUF i obejmując 94 proc. akcji w kapitale. Zgodnie z przyjętym w styczniu 1994 roku Statutem, WMI administrowany był przez Zarząd składający się z co najmniej trzech członków. Na pierwszych administratorów powołano: Piotra Bykowskiego – prezesa Zarządu, Annę Prądzyńską i Rafała Prądzyńskiego – członków Zarządu. WMI jest m.in. właścicielem wartości niematerialnych i prawnych, przy wykorzystaniu których od 1993 roku budowany jest program inwestycyjny System Auto-Kredyt Polska, a którego realizację koordynuje Bank Staropolski S.A. z siedzibą w Poznaniu. Po powołaniu w październiku AutoKredyt Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu (AKH), część praw majątkowych WMI została przeniesiona na ten podmiot lub udzielona na rzecz AKH. Do tej pory, tj. do grudnia 1999 roku, WMI i AKH przeznaczyły na inwestycje w „Grupę Invest” łącznie blisko 290 mln USD. włodzimierz braniecki (urodzony w 1934 roku) – dziennikarz, nauczyciel, animator, absolwent poznańskiego „Marcinka” i polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Dziennikarz najpopularniejszej poznańskiej gazety codziennej, „Głosu Wielkopolskiego”, silnie związany ze środowiskiem teatralnym i plastycznym, autor felietonów w czasopiśmie kulturalnym „Wyboje”. W 1973 roku założył – przy Teatrze Nowym – Galerię Nową, gdzie funkcjonowała do 1989 roku. W 1974 roku wraz z Izabellą Cywińską wymyślił – przyznawane co roku przez „Głos Wielkopolski” – Medale Młodej Sztuki. Współautor, z reżyserką Izabelą Cywińską, dramatu teatralnego „Oskarżony: Czerwiec 1956” (premiera w 1981 roku w Teatrze Nowym w Poznaniu). Napisał m.in.: „Płaszcz do „Antygony”: wędrując po Poznaniu i gdzie indziej”, „Szczun: z Filipem Bajonem o Poznaniu, o jego wielkopolskiej trylogii filmowej rozmowy prawie o wszystkim”. poznań, grudzień 1999