wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim

Transkrypt

wywiad-rzeka z Piotrem Bykowskim
twarda
włodzimierz braniecki
walka
wywiad-rzeka
z Piotrem Bykowskim
PIOTR BYKOWSKI
Nazwisko rodowe Jaxa Bykowski, urodzony
10 września 1955 roku w Wągrowcu, woj.
wielkopolskie.
Szkołę podstawową i liceum ukończył w Obornikach
Wielkopolskich.
Od szkoły podstawowej, poprzez liceum i studia był
związany ze Związkiem Harcerstwa Polskiego.
Pełnił w tej organizacji kierownicze funkcje
począwszy od drużynowego, komendanta
szczepu ZHP, zastępcy komendanta hufca ZHP
w Obornikach Wielkopolskich i przewodniczącego
Studenckiego Kręgu Instruktorskiego ZHP
przy Akademii Rolniczej w Poznaniu, uzyskując
stopień harcmistrza.
W 1979 roku ukończył z wyróżnieniem studia
na Akademii Rolniczej w Poznaniu.
Działalność gospodarczą rozpoczął w 1982 roku,
a w 1983 z jego inicjatywy została utworzona
Spółdzielnia Pracy „Pinus”, gdzie w latach 19831988 pełnił funkcję prezesa Zarządu.
W latach 1988-1992, był prezesem Zarządu
Korporacji Budowlanej „Drewbud” wdrażającej
przy udziale Skarbu Państwa rządowy program
lekkiego, energooszczędnego budownictwa
drewnianego w Polsce.
Od 1990 roku przewodniczący komitetu
założycielskiego Invest-Banku S.A., a po jego
utworzeniu szef Rady Nadzorczej i okresowo
prezes Zarządu tego Banku.
Od 1992 roku szef „Grupy Invest”, w skład
której wchodzi m. in. Invest-Bank S.A.,
Bank Staropolski S.A., Invest-Bank Ukraina
z siedzibą w Charkowie, Oguzbank z siedzibą
w Kiszyniowie w Mołdawii, Polskie Towarzystwo
Samochodowe z siedzibą w Bydgoszczy oraz
World Motor Investments Holding S.A.
z siedzibą w Luksemburgu (WMI), i Auto-Kredyt
Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu.
W latach 1993-1995 doradca ds. bankowych
Prezesa Rady Ministrów oraz szef zespołu doradców
w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej
z Zagranicą.
W 1985 roku otrzymał Odznakę Honorową „Za
zasługi w rozwoju woj. poznańskiego” i w 1988
roku Odznakę Honorową miasta Poznania.
włodzimierz braniecki
Twarda walka
wywiad-rzeka
z Piotrem Bykowskim
poznań, grudzień 1999
Z wyjątkiem używania dozwolonego przez prawo autorskie
Wielkiego Księstwa Luksemburga i Rzeczpospolitej Polskiej
niniejsza publikacja może być kopiowana, przetwarzana i rozpowszechniana,
w jakiejkolwiek formie i za pomocą jakichkolwiek środków,
jedynie za pisemną zgodą wydawcy.
Wydawca:
World Motor Investments Holding S.A.
z siedzibą w Luksemburgu
wybór zdjęć i ich opis dokonano w biurze Rady Invest-Banku S.A.,
przy współpracy
z Zarządem Polskiego Towarzystwa Samochodowego
Nakład (do użytku wewnętrznego):
500 egz.
ISBN 83-905633-1-4
Copyright © 1999 World Motor Investments Holding S.A.
Szanowni Państwo,
spotkania redaktora Włodzimierza Branieckiego z Piotrem Bykowskim, przeprowadzone
w obiektach Invest-Banku S.A. w Kamińsku k. Poznania, w okresie wrzesień-grudzień
1999 roku,zaowocowały kilkudziesięcioma stronami żywego dialogu, który w tej publikacji
prezentujemy.
Niniejszy materiał, w formie wywiadu – rzeki, uzupełniony został zdjęciami
z prywatnego archiwum Piotra Bykowskiego, a także dokumentacją fotograficzną będącą
w dyspozycji Invest-Banku S.A. i Banku Staropolskiego S.A.
Moment przeprowadzenia wywiadu jest szczególny, albowiem mija właśnie 10 lat od
podjęcia przez „Grupę Invest”, pod kierunkiem Piotra Bykowskiego, działań mających na
celu powołanie Invest-Banku S.A. Właśnie od września do grudnia 1989 roku, zaraz po
emisji akcji Drewbud-Banku S.A., rozpoczęto rozmowy w Narodowym Banku Polskim
z Bolesławem Drogomireckim, celem uzyskania licencji na działalność bankową.
W styczniu 1989 roku Premier Rakowski przeprowadził przez sejm nową ustawę prawo
bankowe, która dawała możliwość tworzenia banków prywatnych, komercyjnych,
działających w formie spółki akcyjnej. Właśnie ta ustawa stworzyła możliwości do
powstania w kwietniu 1991 roku Invest-Banku S.A., dając zaczyn dla działalności jednej
z największych prywatnych grup bankowych w Polsce.
W marcu 1992 roku do tej Grupy dołączył Bank Staropolski S.A., zakupiony przez Polskie
Towarzystwo Samochodowe, a w 1994 roku doszła inwestycja w pakiet kontrolny akcji
Kredytowo-Inwestycyjnego Banku KIB-Bank S.A. z siedzibą w Charkowie na Ukrainie.
Z kolei w czerwcu 1999 roku sfinalizowane zostało przejęcie kontroli kapitałowej
w Oguzbanku S.A. z siedzibą w Kiszyniowie na Mołdawii, a od sierpnia 1999 roku
finalizowane jest przejęcie Banku Handlowego Internacional S.A. z siedzibą w Luksemburgu.
Inwestorem strategicznym dla całej „Grupy Invest” są World Motor Investments S.A.
i Auto-Kredyt Holding S.A., w których znaczący udział kapitałowy ma Bank SCS
Alliance z Genewy.
Zwieńczeniem rozwoju „Grupy Invest” jest wprowadzenie nowego inwestora –
Zygmunta Solorza-Żaka i jego Telewizji Polsat, dzięki czemu od czerwca 1999 roku
następuje podwyższenie kapitału w Invest-Banku S.A. i finalizowany jest proces jego
połączenia z Bankiem Staropolskim S.A.
Z przyjemnością przedstawiamy Państwu powyższy materiał, bowiem wiele faktów
i zdjęć po raz pierwszy ujrzy światło dzienne. Mamy nadzieję, że będzie to ciekawa
lektura dla przeszło 2,5 tys. pracowników związanych z „Grupą Invest”, a także dla
ponad 2 mln klientów Invest-Banku S.A.
Poznań, grudzień 1999 roku
Biuro Rady Invest-Banku S.A.
Piotr Bykowski w Kamińsku k. Poznania przed wywiadem, wrzesień 1999 roku.
Panie Prezesie, czym jest dla Pana sukces? W tej książce
stawiamy tezę, że sukces akceptowany społecznie jest rodzajem
realizacji idei pracy organicznej. Czy zgadza się Pan z tą tezą?
Patrzę na to w kategoriach wysiłku, jaki człowiek wkłada w realizację siebie. Każdy z nas ma w sobie skumulowany ogromny
potencjał rozwojowy. Nie każdy ma odwagę odkryć go. Nie każdy ma odwagę uruchomić ten potencjał, który w nim drzemie. Jest
on różnie ukierunkowany. Jedni mają talent do gry na fortepianie,
drudzy odnoszą sukces w innych dziedzinach.
Są wspaniali lekarze, kapłani, nauczyciele, przedsiębiorcy, którzy
się realizują w swojej misji. Można by przytaczać wiele przykładów, ale nie o to chodzi. Istotny jest fakt, że każdy ma określoną,
zakodowaną w sobie i często drzemiącą wartość.
W życiu chodzi o to, żeby mieć odwagę odkryć te wartości i zacząć
je wykorzystywać. Czyli realizować siebie przez te wartości, które
są zakodowane w człowieku. Zadaniem jest znalezienie na drodze
życiowej klucza do swojego kodu.
W tym pomocni mogą być rodzice, przyjaciele, szkoła lub firma.
Często natomiast zdarza się, że te instytucje hamują człowieka
i blokują go. Naprowadzają go za młodu na utarte szlaki i człowiek
pędzi w stadzie, nie zastanawiając się, czy jest to właściwa droga. Człowiek powinien mieć siłę zatrzymania się i wydostania się
z tego oraz odwagę tworzenia nowego.
Moim zdaniem, przestrzegać trzeba zasady, aby nie konsumować
wszystkiego, co „jest podane”, ale tylko to, co naprawdę „smakuje”. Tylko to, co jest dostosowane do osobistego kodu. Innymi
słowy rozwój osobisty jest walką o odkrycie siebie i drogą do osiągnięcia sukcesu.
7
Piotr Bykowski w pierwszą rocznicę
urodzin na rękach matki w przydomowym
ogrodzie w Murowanej Goślinie
k. Poznania.
Pierwsze towarzyskie spotkania
Piotra Bykowskiego przy okrągłym
stole i w terenie.
8
W założeniu każdy z nas chce być pozytywny. Tylko bardzo często
brakuje nam siły i odwagi, żeby intensywnie nad sobą pracować.
I przez to stworzyć coś sensownego.
Odwaga to za mało. To jest także kwestia możliwości. Odwaga
zakłada, że samorealizacja zależy od człowieka, a przecież
zależy także od sytuacji, w której człowiek się znajduje.
Możliwości i sytuacje mogą człowiekowi pomóc, ale pomagają tylko tym, którzy potrafią je wykorzystać. Polacy w XVI i XVII wieku
mieli wielkie możliwości, a przez swoje nieróbstwo i warcholstwo
stracili nawet niepodległość. Inne narody w tym samym czasie nie
miały takiej sytuacji wyjściowej, a potrafiły ją wypracować i odnieść sukces.
Można urodzić się w bogatej rodzinie i w jednym pokoleniu roztrwonić wszystko. Można urodzić się w profesorskiej rodzinie i nie skończyć żadnej szkoły. Oczywiście inaczej realizuje się swoje plany mając
kapitał 10 000 dolarów, a inaczej mając 1 mln dolarów. Doskonałym
przykładem w naszych czasach jest postać Billa Gatesa. W ciągu 10 lat, startując od zera, stał się najbogatszym człowiekiem na
świecie, a jego firma wypracowała więcej zysku niż niejedno państwo. Dla ludzi, którzy chcą się rozwijać i odkryją swoje możliwości, zawsze jest szansa na sukces.
Czy Pan się zgadza z tezą, do której nawiązujemy, że tak jak
w XIX wieku, również i dzisiaj sukces może być także realizacją
tamtej idei pracy organicznej?
Uważam, że u nas w ogóle brakuje kultu tworzenia. My jesteśmy
trochę spaczonym społeczeństwem, ponieważ u nas zbyt często romantyzm dominuje w całym życiu gospodarczym, politycznym,
społecznym państwa.
9
Zaraz po urodzeniu we wrześniu 1955 roku przyszły prezes Invest-Banku S.A. mieszkał
przy ulicy Dworcowej 11 w Murowanej Goślinie, 20 km od Poznania.
Piotr Bykowski z rodzeństwem Marią i Jackiem, Murowana Goślina,
lato 1960 roku.
10
Ciągle jesteśmy „budowani” na romantyzmie, a nie na ekonomii.
Nie wypracowaliśmy uszanowania dla ludzi, którzy tworzą coś
w gospodarce i nigdy nie budowaliśmy państwa w oparciu o gospodarkę. My szanujemy przywódców powstań narodowych, ale
nie zastanawiamy się dlaczego doszło do upadku.
U nas jest to wszystko postawione na głowie. Nie szanujemy pracy
i ludzi, którzy ją tworzą. Przez to nie tworzymy siły grupowej, czy
narodowej. Potem opłakujemy skutki takiego stanu i budujemy
pomniki bohaterom naszych klęsk...
Według mnie, Wielkopolska tę ideę pracy organicznej
wprowadziła równoważnie do idei powstańczej, jaką wniosła
w XIX wieku centralna część Polski, ziemie pod zaborem
rosyjskim.
Tego nie stawiałbym tak na szali. Natomiast myślę, że trzeba pamiętać o tym, iż żeby walczyć, trzeba być przygotowanym do tej
walki. Czyli nawet jak się wywołuje powstania, to do tych powstań
potrzebna jest broń i wyszkolony żołnierz, który potrafi zrobić
z niej użytek. Kosy to narzędzie rolnicze i powinny być używane
zgodnie z przeznaczeniem. Nowoczesny przemysł w każdej epoce
powinien wytwarzać nowoczesną broń.
Potrzebna jest dobrze zorganizowana i efektywna praca. Bez pracy nic się nie dzieje. Musimy pamiętać, że sukces zależy od bardzo ciężkiej, wytrwałej i mozolnej pracy. Dobra praca to ciągły
wyścig, innowacyjność i odważne rozwiązania – również w skali
makro. Połączenie małego trybu z dużym – to tworzy siłę.
My nie mamy tego w kodzie narodowym. A przecież ten fragment
historii Polski, w którym praca organiczna zaczęła dominować, dał
tak wspaniałe owoce.
11
Rodzinna wyprawa nad jezioro
Kamińskie k. Poznania,
wiosna 1960 roku.
Limuzyna ”Syrena”
wykorzystywana była na leśne
spacery.
Rodzinna wycieczka do
Kołobrzegu, 1964 rok.
12
Na ile jest to sukces indywidualny, a na ile całej społeczności?
Fakt że ktoś osiągnie po prostu efekty swego wysiłku w sposób
długotrwały, a nie chwilowy, na ile staje się to wartością, choćby
dla Wielkopolski, czy dla całego kraju?
Oczywiście, że muszą być „lokomotywy”. Lokomotywa jest potrzebna na torach, ale również jest potrzebna w społeczeństwie.
I muszą być to wybitne osoby. Wybitni ludzie są zawsze lokomotywą. Ważne jest, czy te lokomotywy są dobrze odbierane przez
społeczeństwo i czy są akceptowane.
Czy społeczeństwo wspomaga te lokomotywy w rozwoju? Czyli
innymi słowy, jeśli są ponadprzeciętni ludzie, to czy oni zyskują
aprobatę w tym co robią, czy raczej społeczeństwo hamuje ich rozwój? To jest zasadnicze pytanie. Z czego wynika fantastyczny rozwój niektórych gospodarek?
Właśnie, z czego?
Wynika z tego, że tam „ludzie-lokomotywy” czyli ci, którzy „ciągną do przodu” są wzorcem. Są prezentowani jako ci, bez których
pozycja pozostałych byłaby o wiele gorsza.
Czyli wszyscy wiedzą, że efekt, jaki osiąga amerykański nauczyciel czy lekarz jest uwarunkowany również istnieniem wybitnych
przedsiębiorczych umysłów.
Można by w tym miejscu przywołać znane sagi Fordów czy
Rockefellerów?
Również, bo właśnie oni „pociągnęli” gospodarkę amerykańską.
Bez nich nie byłoby wielkich przemian. Bez nich nie powstałaby tak
potężna siła gospodarcza, jaka charakteryzuje Stany Zjednoczone.
13
Na budowie domu rodzinnego
w Obornikach Wielkopolskich,
przy ulicy Kasztanowej 7,
lato 1963 roku.
14
Rynek w Obornikach
Wielkopolskich.
W ogrodzie,
przy ulicy
Kasztanowej 7
w Obornikach
Wielkopolskich,
lato 1965 roku.
15
Z matką w rodzinnym ogrodzie przy basenie, Oborniki Wielkopolskie, lato 1966 roku.
Wycieczki z przyjaciółmi rodziny, Krasiczyn, lipiec 1967 roku.
16
Myślę, że tu widać ogromną rolę mediów oraz szkół w akceptacji
pewnych zmian społecznych.
Nie należy ganić tych, którzy coś posiadają, którzy tworzą. Nie
należy zazdrościć im, tylko tworzyć doping do rywalizacji. Ludzie ci zasługują na szacunek i pozycję liderów. To wszystko trzeba wpajać za młodu.
Z przerażeniem patrzę na podręczniki do nauki historii, w których
pełno jest powstań, romantycznych uniesień, a nie ma nic o gospodarce, pieniądzu i handlu. Nic o budowie dróg i regulacji rzek. Nic
o ludziach, którzy z wielką pasją budowali huty, sztolnie, fabryki, tworzyli pierwsze kasy zapomogowo-pożyczkowe, instytucje
ubezpieczeniowe i banki.
Proszę mi powiedzieć ilu Polaków zna dzisiaj sylwetkę hrabiego Ksawerego Druckiego-Lubeckiego – ministra skarbu i twórcy
w 1828 roku Banku Polskiego?
Tylko czy to jest potrzebne?
Myślę, że jest to zestaw danych absolutnie niezbędnych, ale nie
wolno zapominać również o tym, że każdej działalności towarzyszy ryzyko, bez którego nie ma rozwoju. Społeczeństwo musi wytworzyć klimat do akceptowania ludzi i rozwiązań innowacyjnych
i ryzykownych.
Metodą prób i błędów dochodzi się do najlepszych rozwiązań. Przy
czym nie wszystkim się to udaje, nie każdy model jest doskonały.
Trzeba jednak szanować ludzi również za te nieudane próby, bo
one stanowią bazę do kolejnych rozwiązań, które już kończą się
sukcesem.
17
Wakacje, lipiec 1967 roku.
W ogrodzie przy domu
„Pana Tadeusza”, Zakopane,
Kościelisko 1968 roku.
Rodzinne spotkanie,
lato 1969 roku.
18
Rozmawiamy o praktycznej formie realizacji pewnej idei,
poprzez biografie ludzi, którzy tę ideę realizowali. Czyli
zacznijmy od początku, od środowiska, w którym się Pan
wychował. Od wpływu najbliższego środowiska – tak rodziców,
jak i pewnej własnej, pierwszej społeczności – na Pana osobę.
Co robili Pana rodzice i jak Pana wychowywali?
Nic mi nie było dawane za to, że byłem, tylko za to, że coś zrobiłem. W szkole podstawowej mieszkałem przy ulicy Kasztanowej.
To była jedyna ulica w Obornikach, gdzie pieniądze leciały z nieba,
a ściślej mówiąc – z dużych kasztanowców.
Co roku mobilizowałem siebie i kolegów – starszych i młodszych
– do zbioru tych darów i odstawiania ich w workach, na kilku
przyczepach do nadleśnictwa.
Sprzątaliśmy przy tym bardzo dokładnie ulice, za co miasto do
dzisiaj nam nie zapłaciło.
Kasztany i żołędzie to był mój pierwszy, jak na tamte lata i mój wiek
poważny biznes, choć bardzo skromny, ale poczuliśmy pierwszy zapach zarobionego przez siebie pieniądza.
W liceum zacząłem bawić się w „badylarza” – zająłem się uprawą
warzyw (sałata, rzodkiewka) w inspektach, a potem rodzice zafundowali mi ogrzewaną szklarnię o powierzchni 300 m2.
Radości było dużo i pieniędzy też trochę na tym zarobiłem.
Czyli start życiowo-biznesowy miał miejsce w Obornikach?
Tak, ale – podkreślmy to – w Obornikach Wielkopolskich. Rodzice
wychowywali mnie tu w poszanowaniu dla pracy, sami dając bardzo dobry przykład.
19
Matka – Halina Bykowska,
lekarz pediatra w Szpitalu Powiatowym
w Obornikach, 1976 rok.
Od marca 1961 roku ordynator oddziału
dziecięco-noworodkowego.
Ojciec – Józef Bykowski
w 1953 roku kierownik tartaku
w Murowanej Goślinie, potem dyrektor
Leśnego Zakładu Doświadczalnego
w Murowanej Goślinie.
20
Piotr Bykowski z koleżankami i kolegami w Szkole Podstawowej nr 2
w Obornikach Wielkopolskich.
21
Liceum, zdjęcie klasowe – 100 dni przed maturą, 9 lutego 1974 roku.
22
Lata
Liceum Ogólnokształcącego
1970-1974
23
Piotr Bykowski w gronie
swoich koleżanek i kolegów
licealistów.
24
Mama przez 40 lat była w Obornikach Wielkopolskich lekarzem
pediatrą. Ojciec – inżynier leśnik – był przez całe swoje zawodowe
życie dyrektorem Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Murowanej Goślinie, 20 km od Poznania, należącego do Akademii Rolniczej.
Dawali mi zawsze wspaniały przykład kreatywnego podejścia do
życia i tworzyli przy tym bardzo dobry klimat w domu.
W domu często wspominano mojego stryja Ludwika Jaxa Bykowskiego, profesora m.in. Akademii Medycyny Weterynarynej we
Lwowie, później Uniwersytetu Poznańskiego, dyrektora departamentu w Ministerstwie Nauki i Oświaty i reformatora szkolnictwa
wyższego.
W czasie II wojny światowej stryj był zaangażowany w działalność
konspiracyjną, organizował tajne kursy uniwersyteckie, został rektorem Uniwersytetu Ziem Zachodnich – uczelni kształcącej za zgodą polskich władz podziemnych.
Napisał ponad 120 publikacji w 10 językach. Aresztowany w październiku 1947 roku przez bezpiekę, przebywając w strasznych warunkach, torturowany w więzieniu przy Kochanowskiego w Poznaniu, skazany na 6 lat więzienia i pozbawiony całego majątku,
zmarł w połowie 1948 roku. W 1957 roku na mocy wyroku Sądu
Najwyższego w Warszawie został całkowicie zrehabilitowany.
Tacy ludzie są wzorem, o takich ludziach nie można zapomnieć. Ja
odziedziczyłem po nim dom – willę w Poznaniu na Jeżycach.
To bardzo dobry wzorzec, czy on wpływał na Pańską atmosferę
wzrostu?
To w jakiś sposób kształtowało mnie, w domu wszystko było poukładane i dobrze zorganizowane, kult tradycji narodowej, poszanowania pracy i drugiego człowieka.
25
Spotkanie po latach w Liceum Ogólnokształcącym w Obornikach z okazji 50-lecia szkoły.
26
Harcmistrz Jan Marszał –
komendant hufca ZHP
– bezpośredni przełożony
Piotra Bykowskiego i jego
wychowawca.
Stefan Galuba – dyrektor LO w Obornikach Wielkopolskich wspierał Piotra Bykowskiego
w działalności harcerskiej. Na zdjęciu Stafan Galuba jako przemawiający na spotkaniu przed
Komendą Hufca ZHP w Obornikach Wielkopolskich.
27
Uprawa pomidorów i goździków w przydomowej szklarni w Obornikach Wielkopolskich
przy ulicy Kasztanowej była licealnym biznesem Piotra Bykowskiego, wiosna 1976 rok.
28
Pamiętam, niedawno było 50-lecie Liceum Ogólnokształcącego
w Obornikach i moi koledzy przypomnieli mi wtedy, że ja zawsze
byłem nastawiony biznesowo.
W szkole średniej miałem plantację pomidorów i ogórków u siebie
w ogrodzie, w inspektach i w szklarni, którą rodzice mi wybudowali, jak już mówiłem.
I dwa razy w tygodniu w sezonie zanim przyszedłem do liceum na
ósmą rano, już wcześniej na motorowerze zawiozłem dwie skrzynki pomidorów do skupu, do spółdzielni ogrodniczej. O piątej rano
czy o szóstej zbierałem te pomidory, odbierałem pieniądze,
a potem jechałem do szkoły. To jest jakiś przykład w jaki sposób
człowiek może być aktywny. I tak powstaje pewna samoregulacja. Już potem w tym rytmie człowiek chodzi dalej.
W tym względzie ważną rolę odegrało też moje liceum. Dyrektor Stefan Galuba tworzył bardzo dobry klimat dla wszelkiej
aktywności, uczył szerszego patrzenia na najbliższą okolicę,
popierał penetrowanie i poznawanie jej historii. Zwracał uwagę
na wysiłek jaki poprzednie pokolenia włożyły w rozwój infrastruktury, budowę dróg, regulację rzeki Wełny, meliorację pól,
budowę jazów na rzece.
Ja miałem z nim bardzo dobry kontakt bo byłem już od II klasy
liceum Komendantem Szczepu ZHP, w skład którego wchodziły
3 drużyny harcerskie. Rywalizowaliśmy wtedy z ZMS (Związek
Młodzieży Socjalistycznej), a on nas po cichu do tej rywalizacji
zachęcał. Michał Dziedziejko był opiekunem ZMS, a jednocześnie wychowawcą naszej klasy.
Dzisiaj Michał jest moim współpracownikiem, przebywa na
Ukrainie jako pełnomocnik naszej grupy. Później moje zainteresowania przeniosły się na uczelnię, stąd wybrałem taki kierunek
studiów.
29
Jako uczeń szkoły średniej Piotr Bykowski był komendantem szczepu ZHP,
następnie w 1974 roku został zastępcą komendanta hufca.
30
Do Związku Harcerstwa Polskiego
Piotr Bykowski wstępuje
w 1964 roku jako uczeń szkoły
podstawowej. Przyrzeczenie harcerskie
składa w lipcu 1966 roku, podczas
obozu szkoleniowego
w Kamińsku (powiat obornicki).
W lipcu 1970 roku
Jan Marszał – komendant hufca ZHP
wyróżnia Piotra Bykowskiego kierując
go na międzynarodowy obóz harcerski
do Czechosłowacji.
Pełniąc tam funkcję zastępowego
wraz ze swoim zespołem uzyskują
pierwszą lokatę wśród wszystkich
państw bloku wschodniego.
Po powrocie zostaje powołany do
Rady Hufca ZHP w Obornikach
Wielkopolskich, następnie
w lutym 1974 roku zostaje zastępcą
komendanta hufca ZHP,
a od 1975 roku będąc na I roku studiów
Wydziału Ogrodniczego Akademii
Rolniczej w Poznaniu,
zostaje przewodniczącym studenckiego
kręgu instruktorów ZHP.
31
Studencki krąg instruktorski ZHP
na Akademii Rolniczej w Poznaniu,
któremu przewodniczył
Piotr Bykowski,
zrzeszał przeszło
50-ciu instruktorów
i prowadził bardzo aktywną
działalność w całym środowisku
uczelnianym, współpracując ściśle
z Międzyuczelnianą Radą
Studenckich Kręgów Instruktorski
ZHP (MURSKI),
której szefem był
harcmistrz prof. Józef Garczarczyk.
32
To chyba niekoniecznie z chęci działania, ale raczej ze względu
na pewne zamiłowania...
Trzeba mieć oczywiście zamiłowania. Trzeba się też starać by te zamiłowania realizować i rozwijać. Ogrodnictwo strasznie mnie wtedy pociągało, właśnie będąc w liceum z wielkim zainteresowaniem
oglądałem duże obiekty szklarniowe, państwowe czy prywatne.
Marzyłem, ażeby do czegoś takiego dojść.
Marzyłem, aby coś takiego mieć na własność.
Jak uczelnia na Pana wpłynęła jeśli chodzi o sam wybór dalszego
rozwoju?
Była to kontynuacja realizowania moich zainteresowań. Zostałem
studentem Wydziału Ogrodniczego Akademii Rolniczej w Poznaniu. To były lata gierkowskie...
Trzeba było naprawdę ostro zakuwać. Zajęcia nieraz kończyły się
o godzinie 20. Dwie godziny wypoczynku i potem ciężka nauka,
nieraz do 3-4 nad ranem.
Już w liceum, przy okazji wspomnianego wyżej małego biznesu,
prowadziłem własne badania i robiłem z nich notatki. Prowadziłem analizy nawożenia, warunków glebowych, odmian roślin.
Bawiłem się tym po prostu więcej niż by tego wymagała zwykła
uprawa. Byłem dobrze przygotowany do studiów, jeżeli chodzi
o zagadnienia merytoryczne, zawodowe.
Słaby byłem natomiast z matematyki i chemii.
33
Ogród przy domu rodzinnym Piotra Bykowskiego przy ulicy Kasztanowej w Obornikach
Wielkopolskich podczas srogiej zimy, styczeń 1974 roku.
34
Co dały Panu te studia? I co spowodowało, że myślał Pan, żeby
zostać na uczelni?
Studia były dla mnie wspaniałym okresem, Muszę powiedzieć, że
równolegle, obok realizowania nastawienia biznesowego, począwszy od szkoły podstawowej byłem harcerzem. Harcerstwo dało mi
dobrą szkołę życia.
Gdybym dzisiaj miał powiedzieć, który z uniwersytetów dał mi
najwięcej, powiedziałbym, że harcerstwo to był mój pierwszy uniwersytet.
Drugi uniwersytet to był mój biznes ze szklarniami. A trzecim było
liceum i szkoła wyższa. W takiej kolejności. Bo do szkoły trzeba
być przygotowanym.
To nie jest tak, że chodzi tylko o to, żeby tam uczęszczać, tylko trzeba wiedzieć po co się chodzi i trzeba być do tego przygotowanym.
Należy jak najwięcej z tego skorzystać. Bo można wynieść niewiele
ze szkoły wyższej, a można też bardzo dużo.
Tak, ale szkoła to nie tylko uczenie się, ale to także kwestia
środowiska rówieśniczego...
Tak. Ja studiowałem jeszcze w latach siermiężnego socjalizmu.
I nasza szkoła była sztywną szkołą. Ogrodnictwo było trudnym
kierunkiem studiów.
Jakie to były lata?
W 1974 roku zaczynałem studia i to były lata „gierkowskie”. To
była szkoła niepolityczna, zawodowa.
35
Pierwszy wyjazd Piotra Bykowskiego na wycieczkę do Moskwy i zwiedzanie mauzoleum
Lenina, zima 1975 roku.
Przyjęcie imieninowe ojca Józefa w domu przy ulicy Kasztanowej w Obornikach,
19 marca 1976 roku.
36
Kiedyś przeprowadzałem rozmowę z Filipem Bajonem, też
poznaniakiem. On poszedł do Łodzi. I on mówił jak wpływali
na niego ci jego zdolni rówieśnicy, którzy go popędzali „do
przodu” równolegle do jego ambicji.
Ja wykorzystałem to. Uczelnia była fantastycznym miejscem do
rozwoju, to nie ulega wątpliwości.
Koleżanki i koledzy ze studiów to byli bardzo chłonni wiedzy
i ambitni. Większość z nich przeszła przez licea poznańskie, mieli
o wiele lepiej ugruntowaną wiedzę.
Mnie tego brakowało. Musiałem to przy wielkim wysiłku uzupełniać, ale ostatecznie udało mi się w czasie tego wyścigu dotrzeć do
peletonu. Studia skończyłem z wyróżnieniem.
Ja byłem przy tym aktywny społecznie. Prowadziłem harcerstwo
w szkole wyższej, byłem szefem studenckiego kręgu instruktorskiego ZHP.
Pamiętam, że taki krąg założyliśmy prawie od zera. Jak odchodziłem w 1979, mieliśmy tam przeszło 50 instruktorów ZHP. Rywalizowaliśmy też z innymi uczelniami. Ja też w takim klimacie dobrej
rywalizacji i popychania do przodu wzrastałem.
Powołana została Międzyuczelniana Rada Studenckich Kręgów Instruktorskich ZHP, a jej szefem był prof. Józef Garczarczyk, z którym współpracę mile wspominam i mamy kontakt
do dziś.
Profesor Józef pomagał mi także przy pracach badawczych związanych z rozpoznaniem rynku dla Invest-Banku.
37
Studenckie lata
Piotra Bykowskiego,
1974-1979.
38
Na Akademii Rolniczej było takie harcerstwo?
Tak. Na Akademii Rolniczej było ponad pięćdziesięciu instruktorów. Organizowaliśmy wiele obozów, szkoleń, kursów. Był to wtedy wielki ruch i stanowiliśmy na uczelni dużą siłę. To był ciekawy
okres.
Potem byłem w Radzie Uczelnianej SZSP, której przewodniczył
prof. Walenty Poczta, a ja byłem jednym z jego zastępców.
Dzisiaj nadal kontynuuję tę współpracę z prof. Walentym Pocztą,
który jest pracownikiem naukowym Akademii Rolniczej a jednocześnie przez kilka lat był wiceprezesem Zarządu Banku Staropolskiego a teraz jest wiceprezesem Zarządu Invest-Banku.
Z czego narodziła się potrzeba takiej działalności społecznej?
To było tak odruchowo?
Wyniosłem to z domu i z otoczenia które mnie kształtowało. Dziadek był Piłsudczykiem i przez to, że żył przeszło 95 lat to zdążył mi
przekazać dużo wartości, którymi on sam się kierował. Cała nasza rodzina w Warszawie była związana z przedwojennym harcerstwem.
Właśnie oni za działalność społeczną – tajne nauczanie i pomoc
Żydom – wujek, jego żona i córka zostali w 1943 roku rozstrzelani
na Pawiaku, a druga córka, studentka medycyny – Danuta Jaxa
Bykowska zginęła na służbie podczas Powstania Warszawskiego
jako harcerka – sanitariuszka.
Dla mnie również ważne było harcerstwo. Jak już powiedziałem,
harcerstwo było moją pierwszą szkołą życia i było ono kontynuowane na każdym etapie mojego rozwoju.
Przecież w liceum, w czwartej klasie, zostałem najmłodszym zastępcą komendanta hufca ZHP.
39
Akademik przy ulicy Dożynkowej w Poznaniu, w którym przez 5 lat studiów mieszkał
Piotr Bykowski.
Dyplom ukończenia studiów z wynikiem bardzo dobrym na Wydziale Rolniczym Akademii
Rolniczej w Poznaniu ze specjalizacją Ekonomika Rolnictwa, 18 lipca 1979 roku.
40
Trzymiesięczna praktyka studencka Niederbipp k. Olten, Szwajcaria 1979 roku.
41
Praktyka studencka w Szwajcarii, 1979 roku.
42
Mówimy o hufcu poznańskim?
Nie, obornickim. Ja kończyłem Liceum Ogólnokształcące w Obornikach. Komendantem hufca ZHP był hm. Jan Marszał, a ja byłem jego
najmłodszym zastępcą, co na tamte czasy było ewenementem, że
w IV klasie liceum uczeń został zastępcą komendanta hufca.
To był wspaniały człowiek, niebywale oddany harcerstwu i młodzieży. Jego życie przepełnione było harcerstwem, był wychowawcą i nauczycielem dla wielu pokoleń.
On mnie nauczył organizować obozy, rajdy rowerowe i piesze,
przy nim nauczyłem się organizować imprezy na szczeblu powiatu,
a także wojewódzkie.
Wtedy w hufcu mieliśmy prawie 160 instruktorów, głównie nauczycieli. Czyli relacja była nieco specyficzna.
Moje powołanie na to stanowisko budziło wiele kontrowersji, które jednak szybko ucichły. Zaraz potem poszedłem na studia. Jest
jakaś logika w tym, że wpierw harcerstwo, potem biznes w szkole
średniej, a następnie studia. To też jest dobra szkoła i tu też kontynuowałem działalność organizacyjną.
Biznesowo się na studiach nie udzielałem. Ten biznes z liceum
przerwałem, bo zamieszkałem już na stałe w Poznaniu ale nadal
działałem aktywnie społecznie.
Potem był Związek Młodzieży Wiejskiej?
Tak. Gdy się kończy studia, to człowiek musi dokonać pewnego
wyboru. Ja chciałem bliżej poznać środowisko wiejskie.
43
Spotkanie instruktorów
Studenckiego Kręgu
Instruktorskiego ZHP
Akademii Rolniczej
w Poznaniu.
Piotr Bykowski wkrótce
po ukończeniu studiów,
przy swoim „maluchu”,
lipiec 1979 roku.
44
Domek letniskowy w Okońcu, gmina Murowana Goślina – to pierwsza samodzielna
inwestycja Piotra Bykowskiego realizowana w trakcie studiów. Budowa ukończona została
w 1980 roku i sprzedana w 1982 roku. Środki finansowe właściciel zainwestował w zakup
ziemi w Kamińsku.
45
Kamińsko 1981 rok – miejsce,
w którym wszystko się zaczęło. Piotr Bykowski rozpoczyna
inwestycję na zupełnie dziewiczym terenie.
Pierwsza przemysłowa inwestycja – szopa gospodarcza postawiona bez zezwolenia. Początkowo miała być przeznaczona na fermę zarodową królików
lub kurnik. W rzeczywistości stała się magazynem, biurem i warsztatem produkcyjnym.
W 1982 roku Piotr Bykowski posiada ponad 3 hektary własnej ziemi, kupioną na kredyt rolniczy Syrenę „Bosto”, wybudowaną szopę i dzierżawi 9 dalszych hektarów.
Pracuje w Poznaniu, w Murowanej Goślinie toczy boje o kredyt. W międzyczasie, na wiosnę,
w Kamińsku rozpoczyna budowę hali produkcyjnej i budynku biurowo-mieszkalnego.
W październiku 1982 roku dostaje
zezwolenie na prowadzenie działalności rzemieślniczej – wyrobu
listew i parkietów.
Początek budowy hali
produkcyjnej, lipiec 1982 roku.
46
Dlaczego akurat wiejskie?
Bo ja przecież kończyłem Akademię Rolniczą. Interesowałem się
już wtedy mocno ekonomiką. Po trzecim roku studiów pojawiła
się możliwość...
Uruchomiono wtedy studia indywidualne dla dobrych studentów.
Wybrałem sobie tę drogę indywidualnych studiów i dostałem na
nie zgodę rektora. Wtedy połączyłem zajęcia wydziału ogrodniczego i rolniczego oraz specjalizację z ekonomiki i organizacji przedsiębiorstw.
To było takie pierwsze przygotowanie merytoryczne do tego, co
robiłem później.
Mnie szczególnie interesowały przedsiębiorstwa działające w formie spółdzielni, a wiejskie środowisko gospodarcze mnie pociągało.
Obsługujące rolnictwo, najogólniej mówiąc?
Tak. Kompleksowo biznes w rolnictwie. Wtedy poznałem spółdzielczość wiejską, która przecież dominowała jako jedna z głównych form działalności. Poznałem Państwowe Gospodarstwo Rolne, państwowy sektor rolny i prywatny też.
Propozycja, jaką dostałem, żeby pracować na rzecz środowiska
wiejskiego, bardzo mi odpowiadała.
A praktycznie jak to wyglądało?
Podjąłem wtedy pracę w Zarządzie Wojewódzkim ZSMP – w pionie wiejskim, czyli w dawnym ZMW. ZSMP powstało z wcześniejszego połączenia ZMS i ZMW.
47
W Kamińsku powstaje budynek mieszkalny połączony z halą produkcyjną, lato 1982 rok.
Krótka przerwa w pracy przy budowie hali produkcyjnej. Siedzą (od lewej): Jerzy Rosiak,
Piotr Bykowski, Stefan Siedlaczek.
48
Czym się tam Pan zajmował?
Byłem odpowiedzialny za aktywność młodzieży w rolniczych
spółdzielniach produkcyjnych województwa poznańskiego. Zajmowałem się jej rozwojem, nauką i życiem. Wtedy właśnie poznałem całą Wielkopolskę. Poznałem wieś wielkopolską, trochę
jej historii i teraźniejszości, warunków życia ludzi, również startu
zawodowego młodzieży.
To był bardzo dobry okres dla mnie. Długo to nie trwało. Pracowałem tam dwa i pół roku. Potem dostałem propozycję, żeby przejść
do pracy wyżej w tym aparacie młodzieżowym, z czego nie skorzystałem. Kupiłem właśnie w Kamińsku 3 ha ziemi i zacząłem
tworzyć na niej siedlisko.
Tu, w Kamińsku?
Tak, w Kamińsku na tej ziemi zlokalizowałem pierwsze swoje zabudowania, tu rozpocząłem samodzielną drogę gospodarczą. Ale
w tej okolicy znajdują się działki rekreacyjne i ja w czasie studiów
na jednej z takich działek wybudowałem murowany dom letniskowy, o powierzchni około 110 m2 .
Następnie sprzedałem ten dom i dzięki temu miałem wkład własny na zakup ziemi na kredyt.
Jest takie określenie – małe ojczyzny. Jest Pan ewenementem,
gdyż tam gdzie się Pan urodził, działa Pan do dziś. Z czego to
wynika?
Ja urodziłem się w Wągrowcu bo tam moja mama dostała skierowanie do pracy jako lekarz. Rodzice do dzisiaj mieszkają w Obornikach. A całe nasze życie kręci się wokół Poznania.
49
Budowa budynku biurowo-mieszkalnego połączonego z halą produkcyjną w Kamińsku nabiera
tempa. Piotr Bykowski zakłada również na swoich gruntach staw rybny, lato 1982 roku.
50
Dlaczego Pan usytuował swoją aktywność w tych okolicach?
Gdy skończyłem studia w Poznaniu, wiedziałem, że mnie nie pociąga działalność polityczna. Że to nie mój kierunek docelowy,
a tylko pewien przystanek. Już wtedy zastanawiałem się co robić
i gdzie to robić.
Nakreśliłem sobie kilka takich regionów na mapie województwa
poznańskiego, które mnie interesowały i gdzie warto potencjalnie
rozpocząć działalność gospodarczą.
Między innymi tutaj był taki rejon nakreślony przeze mnie. Były
też okolice Pniew, Śremu. Te trzy rejony brałem pod uwagę, w tym
m.in. brałem pod uwagę cenę gruntu, dostępność, perspektywy
rozwoju... Jeździłem tam... kupiłem szczegółowe mapy i książki.
Co było kryterium wyboru?
To wszystko, co bierze się pod uwagę przy analizie ekonomicznej.
Czym przeważyło Kamińsko?
Kamińsko, po pierwsze znałem z lat dzieciństwa, w tych okolicach
pracował mój ojciec, tutaj właśnie w Kamińsku byłem na pierwszym obozie harcerskim organizowanym przez hm. Jana Marszała,
w 1966 roku. Miałem wtedy 11 lat.
Kamińsko przeważyło też przyszłościową koncepcją dla tego regionu jako parku krajobrazowego, jako ośrodka turystycznego
i zaplecza wypoczynkowego dla miasta Poznania. Co ciekawe,
teren, na którym zlokalizowany był mój pierwszy obóz harcerski
– kupiłem i stanowi teraz moją własność. Część porośnięta jest
pięknym sosnowym lasem i leży przy samym Jeziorze Kamińskim.
51
Na początku 1983 roku, po niespełna dwóch latach inwestowania, Piotr Bykowski dysponuje
zagospodarowanym terenem, zarejestrowanym zakładem rzemieślniczym, halą produkcyjną,
budynkiem mieszkalno-biurowym i zestawem maszyn do produkcji boazerii i innych listw.
Wszystko to w kwietniu 1983 roku staje się przedmiotem aportu do nowoutworzonej
spółdzielni „Pinus”.
Pierwsze firmowe auto Piotra Bykowskiego kupione na kredyt – Syrena Bosto.
52
Co według Pana znaczy stwierdzenie, że człowiek jest silny?
Silny człowiek przeskakuje przeszkody, przechodzi przez nie. Jak
pokonuje je z radością, uśmiechem, to świadczy o jego sile.
Ale Artur Partyka skacze przez poprzeczkę, pokonuje jakąś
wysokość, bo jest dobrze wytrenowany...
Tu trzeba też być wytrenowanym. Tak, oczywiście. Trening. Trzeba trenować, to nie ulega wątpliwości. I można dziękować z perspektywy tym, którzy ustawiali przeszkody – to pobudzało człowieka do treningu i wysiłku.
Gdzie jest granica tego myślenia?
Granicę wytycza sytuacja, w której człowiek upada i leży. I wtedy
pojawiają się gwizdy. Prawdziwie silnego człowieka poznaje się
po tym jak się podnosi.
A więc wracając do naszej historii… Kupuje Pan Kamińsko,
to było już po studiach... magister Akademii Rolniczej, po okresie
działalności społecznej... zdecydował się postawić „na swoje”.
Zdecydowałem się „na swoje” i dostałem pozwolenie.
Zostałem rzemieślnikiem – zostawiłem politykę, zostawiłem gabinety, „Wołgę”. I wszystko inne...
53
Prezes w swoim pierwszym fotelu
w siedzibie Pinusa w Poznaniu,
przy ulicy Ognik 20b,
1983 rok.
„Moja koncepcja zarabiania
pieniędzy była prosta:
skoro w całym kraju
nie moźna kupić głupiej
deski, to ja tę deskę zacznę
produkować.”
9 marca 1983 roku
– Piotr Bykowski wraz
z dziesięcioma innymi osobami
podpisuje statut spółdzielni.
Rozpoczyna się niezwykle żmudna
droga do zarejestrowania
spółdzielni w sądzie.
Centralny Związek Spółdzielczości
Pracy 29 marca 1983 roku
wydaje odpowiednie oświadczenie
o celowości powołania
do życia nowego podmiotu
gospodarczego.
Pierwszy Zarząd Spółdzielni Pracy „Pinus”. Od lewej: Ewa Wendlandt – członek Zarządu,
Tadeusz Mikołajczak – zastępca prezesa.
54
„Wołgę” też Pan zostawił?
Też. Zostawiłem to wszystko. Powiedziałem – startuję sam.
Nieżyjący już wicewojewoda Jan Tomaszewski widział, że mam
dużą siłę w sobie i powiedział: „Dostaniesz na początek prezent
ode mnie. Talon na Syrenę Bosto”.
Kupiłem to auto na kredyt w Banku Spółdzielczym.
To taka dostawcza?
Owszem, otwierana z tyłu. Można było tam przewieźć 400-500 kilogramów towaru. To było jedno z pierwszych moich narzędzi do
rozpoczęcia działalności gospodarczej.
A jaka była to działalność?
Dostałem pozwolenie na prowadzenie zakładu rzemieślniczego
w stolarstwie, a dokładniej w produkcji opakowań drzewnych.
Poza tym produkowałem palety, parkiety, listwy.
Z czego to stolarstwo wynikało? Z zapotrzebowania na rynku?
Ja nie byłem stolarzem. Nie mogłem produkować mebli. Wtedy
były takie przepisy, że trzeba było mieć przygotowanie czeladniczo-mistrzowskie.
Było kilka kierunków w rzemiośle, na które nie trzeba było mieć takich kwalifikacji mistrzowskich. Jednym z możliwych działań była
produkcja opakowań drzewnych.
Robiliśmy skrzynki do owoców, palety i różnego rodzaju listwy.
55
W czerwcu 1983 roku „Gazeta Poznańska” pisała: „Działalnością spółdzielczą interesują się
również osoby rozpoczynające dopiero życie zawodowe. Świadczy o tym choćby Spółdzielnia
Pracy „Polgryf” założona [...] przez grupę młodych ludzi. Spółdzielnia świadczy przede
wszystkim usługi stolarskie, murarskie i projektowo-kreślarskie. Zajmuje się także naprawą
mebli oraz wykańczaniem i wyposażaniem wnętrz mieszkalnych [...] Przy spółdzielni działa sklep
firmowy, zespół projektowo-kreślarski, brygady budowlano-montażowe oraz zakłady stolarskie.”
56
Zbyt był duży?
Rynek był chłonny dla różnych towarów. Jednak były urzędnicze
ograniczenia np. w zakupie surowców. Okazało się, że po kilku
miesiącach ta własność rzemieślnicza była już za ciasna.
Miałem limity w zatrudnianiu. Wtedy istniały ogromne przeszkody dla rzemiosła. Na przykład rzemieślnik nie mógł zatrudniać stu
osób, lecz tylko kilka.
Ja w ogóle dostałem pozwolenie na prowadzenie działalności
rzemieślniczej bez możliwości zatrudnienia kogokolwiek. Powiedziano mi wprost: „Bykowski, jak chcesz robić kapitalizm, to proszę bardzo. Ale musisz sam pracować fizycznie.”
I rzeczywiście tak zacząłem pracować. Mogłem zatrudniać tylko
dwóch emerytów.
Dlaczego właśnie emerytów?
Takie pozwolenie dostałem na prowadzenie działalności rzemieślniczej. I zatrudniałem. Jednak nie odpowiadała mi taka skala działalności. Moja wizja była zupełnie inna.
A jaka była Pańska ówczesna wizja?
Stworzyć dobry zakład przemysłowy. Żeby to była firma licząca
się na rynku. Ale już wtedy miałem wyczucie rynkowe.
Wiedziałem, że nie wystarczy produkować. Równocześnie trzeba
sprzedawać, więc trzeba uzyskać akceptację klienta dla produktu,
który się wytwarza.
57
Hala produkcyjna w Kamińsku. Produkcja ruszyła jeszcze w czasie trwania budowy.
58
Pusty rynek... wtedy to praktycznie wszystko się sprzedawało,
prawda?
Tak, ale przez to niewielu producentów i handlowców szanowało
klienta, my od samego początku mieliśmy inną filozofię. Pamiętam, jak zmieniłem formę działalności gospodarczej – z zakładu
rzemieślniczego, który przez pół roku prowadziłem, na spółdzielnię pracy.
Cały majątek wniosłem aportem do spółdzielni pracy.
To był chwyt organizacyjny?
Tak, to był chwyt organizacyjny i zmiana szyldu z prywaciarza
na spółdzielcę. To było przejście, w jakiejś tam lidze z klasy A do
międzywojewódzkiej, okręgowej ligi w biznesie. I dało mi to już
zupełnie inne możliwości.
Możliwości zatrudnienia przede wszystkim?
To przede wszystkim. Zacząłem się poruszać... Nie miałem limitu zatrudnienia i zmieniły mi się warunki zewnętrznego funkcjonowania. Rzemiosło u nas było prześladowane, trzeba to powiedzieć wyraźnie. Uzyskałem inny status społeczny: z rzemieślnika
zostałem prezesem Zarządu Spółdzielni Pracy. To była inna wizytówka.
W latach siedemdziesiątych jeszcze też?
Też. Do dzisiaj u nas osoba prywatna w niektórych branżach nie
ma takich samych możliwości, co państwowy zakład.
59
Magazyn drewna Spółdzielni Pracy „Pinus”
(wcześniej „Polgryf”) na terenie obiektów
w Kamińsku.
Wraz ze zmianą nazwy nastepuje wejście
na rynek sprzedaży i przerobu drewna.
Głównym wytwórcą jest zakład w Kamińsku.
Produkowane tam wyroby sprzedawane są
w rozbudowywującej się sieci handlowej
w Poznaniu.
60
Ireneusz Pilarz – kierownik sklepu firmowego
Spółdzielni Pracy „Pinus”w Poznaniu
na osiedlu Piątkowo.
Punkt krawiecki w zakładzie firmowym „Pinusa,”
przy ulicy Ognik w Poznaniu.
61
Piotr Bykowski – prezes Zarządu Spółdzielni Pracy „Pinus,” na trasie Piła-Krajenka,
samochodem służbowym. M.in. z zakładu przemysłu drzewnego w Krajence były realizowane
dostawy drewna do Kamińska, sierpień 1986 roku.
62
Teraz państwowe przedsiębiorstwa są chyba jednak w odwrocie.
Tak, ale powiedzmy sobie szczerze, że nadal na państwowego
przedsiębiorcę inaczej się patrzy w Polsce niż na przedsiębiorcę
prywatnego, czy tego, który się sprywatyzował. Oczywiście już
dzisiaj to nie jest ta skala co kiedyś. Kiedyś w ogóle było bardzo
trudno – mieliśmy do czynienia z niszczeniem prywatnej przedsiębiorczości. Dzisiaj jest już przyzwolenie na prywatną przedsiębiorczość. Dzisiaj są inne reguły i sytuacje. Polski i zagraniczny kapitał...
Ale wracając... Tamten przeskok na spółdzielnię... To mi dało możliwość już swobodniejszego poruszania się w gospodarce. To była
już inna klasa.
Jak to się oficjalnie nazywało?
Spółdzielnia Pracy „Pinus”.
Z jakim adresem?
Biuro mieliśmy w Poznaniu, przy ulicy Ognik niedaleko lotniska
„Ławica”.
„Pinus” stał się legendą… Z czego wynikł ten sukces?
Sukces wynikł z tego, że „poczuliśmy” rynek i jego zapotrzebowanie.
Pamiętam jak instalowaliśmy pierwsze plansze reklamowe w Poznaniu. Jedna z nich została usytuowana na ważnym skrzyżowaniu dróg
przed dojazdem na poznańskie lotnisko. Każdy przylatujący do Poznania dygnitarz zwracał uwagę na naszą reklamę i zastanawiał się
co to jest ten Pinus. Byliśmy pierwszą firmą w Poznaniu, która w taki
sposób zafunkcjonowała na rynku.
63
Kolejny sklep z placem handlowym Spółdzielni Pracy „Pinus” w Poznaniu przy
ulicy Kraszewskiego, 29 lipca 1985 roku.
64
Na przełomie 1985 i 1986 roku „Pinus” zorganizował kiermasz na terenie Międzynarodowych
Targów Poznańskich pod hasłem „Drewno dla domu”. Kierownictwo kiermaszu: od prawej
Andrzej Różański, Grzegorz Lewandowski, Witold Osiński, Tadeusz Mikołajczak,
Piotr Bykowski.
65
Spotkanie w Spółdzielni Pracy „Pinus”.
Od lewej: Henryk Przybylski, Piotr Bykowski,
Zefiryn Grabski.
Piotr Bykowski w swoim gabinecie w siedzibie
Zarządu Spółdzielni Pracy „Pinus” w Poznaniu,
przy ulicy Ognik 20, grudzień 1986 roku.
66
Premier Rakowski przylatując do Poznania przejeżdżając obok naszej
reklamy zapytał wojewodę: co to jest za firma „Pinus”? Moje odważne wtargnięcie na rynek zostało zauważone. Spodobało się to Premierowi ponieważ był orędownikiem rozwoju przedsiębiorczości. I tak
wylądowałem po raz pierwszy w gabinecie premiera Rakowskiego.
A jaki był początek?
Produkowaliśmy zwykłe deski strugane, listwy, konstruowaliśmy
mebelki, altanki. To, co było wtedy najbardziej potrzebne. Tymi
właśnie produktami weszliśmy na rynek.
To były lata osiemdziesiąte.
Tak. Dokładnie od 1983 do 1989 roku.
To był duży sukces i okazja do poczynienia spostrzeżeń na
temat funkcjonowania tego typu gospodarki.
Wtedy Spółdzielnia „Pinus” w Poznaniu była jednym z niewielu takich rynkowych przedsiębiorstw w ogóle w Poznaniu, poza
firmami polonijnymi. Pamiętam jak tworzyliśmy pierwsze sklepy
w handlu drewnem, małymi meblami, meblami składanymi. Całe
miasto tym żyło. Wszyscy to widzieli. Dzisiaj jest to nieporównywalne, ale wtedy...
Pierwszy sklep na ulicy Kraszewskiego to było wydarzenie w mieście. Jak zrobiliśmy potem kiermasz drewna na Międzynarodowych Targach Poznańskich, to był pierwszy w historii kiermasz
drewna w ogóle. Pokazaliśmy, że można w sposób kulturalny handlować drewnem, że można promować wyroby drzewne na wielką skalę.
67
Spotkanie kadry kierowniczej Spółdzielni Pracy „Pinus”,
przewodniczy dr Wiesław Jermacz.
68
Mówi Pan Prezes: „zrobiliśmy, pokazaliśmy”. Czyli to było
wspólne działanie jakiejś grupy rówieśniczej, koleżeńskiej?
Tak, była to grupa ludzi, a ja byłem jej liderem. Jak się prowadzi
biznes, to przede wszystkim trzeba pamiętać o zespole.
Nie robi się nic na wielką skalę bez grona najbliższych współpracowników. To może być dziesięć, dwanaście, osiem, albo sześć
osób.
To jednak musi być zespół. Dlatego często mówię w liczbie mnogiej.
A skład tego zespołu wynika z dawnych przyjaźni czy z bieżącej
obserwacji? Gdy zobaczy Pan człowieka, to już Pan wie, czy będzie on
przydatny do pracy z Panem?
Kiedyś były inne zasady doboru. Ale też na podstawie obserwacji,
doświadczeń, znajomości, współpracy z kimś i z uczelni. Tak się
dobierało ludzi.
Dzisiaj obowiązują zupełnie inne kryteria doboru tych, którzy
współpracują ze mną.
Czy na samym początku chodziły Panu po głowie koncepcje
takiej wielkiej działalności gospodarczej?
„Pinus” był bazą, na której wszystko wyrosło. „Pinus” uzmysłowił
mi inne możliwości, jakie tkwią w gospodarce. Ogromne rezerwy.
To była fantastyczna szkoła. Szkoła odpowiedzi na wyzwania. Z jednej strony było duże ssanie rynku, pożądanie produktów. Z drugiej
strony marnowało się masę surowca, nawet drzewnego.
69
Walne Zgromadzenie Spółdzielni Pracy „Pinus”.
70
Pamiętam, w koszalińskiem w tym okresie tartaki były zasypane
drewnem. Były rozdzielniki i nie można było tego drewna puścić
na rynek. Gniło drewno w tartakach, a na rynku tego drewna nie
można było dostać.
Trzeba było znaleźć formę, która pozwalałaby na zmianę tego.
Ale dlaczego?
Takie były wtedy przepisy, zakazy, limity. Ja miałem przydział na
spółdzielnię trzydzieści metrów kwartalnie. Spółdzielnia „Pinus”
miała trzydzieści metrów sześciennych tarcicy kwartalnie.
Później, gdy rozkręciłem biznes, przerabialiśmy sześćdziesiąt metrów dziennie. Jednego dnia kupiłem w tartaku dwa tysiące metrów sześciennych. Oczywiście nie miałem na to pieniędzy, ale
kupiłem. Tego samego dnia samochody z tartaku zaczęły do mnie
jeździć.
Tak się dogadałem z dyrektorem, że w ciągu miesiąca musiałem mu
zapłacić, to był darmowy kredyt kupiecki.
Ja przerobiłem to drewno na palety, na różne inne produkty...
Dużo zatrudniałem studentów. Był taki okres, że dziennie zatrudniałem przeszło 50 studentów.
Byli zadowoleni finansowo?
Tak. Byli zadowoleni, poza tymi, którzy uderzyli się młotkiem
w paznokieć lub w palec przy wbijaniu gwoździ do palet.
71
Spotkanie gości i członków Spółdzielni Pracy „Pinus” po Walnym Zgromadzeniu.
72
To był korzystny moment dla tego typu działalności.
Zapotrzebowanie było ogromne.
To był rodzący się rynek. Nie ulega wątpliwości, że to była pewna
historyczna szansa.
Dzisiaj gdyby Pan wszedł na rynek byłoby inaczej?
To nie znaczy, że dzisiaj nie ma szans dla tych, co startują. Zawsze
trzeba mieć odwagę i zdecydować się na ryzyko.
Ja startowałem w 1983 roku, a teraz w końcówce 1999 roku są inne
realia, ale zawsze jest miejsce na nowe inicjatywy.
Co stanowiło apogeum „Pinusa”? Kiedy trzeba było zrobić kolejny
krok przekształceniowy?
Apogeum wyznaczało parę sklepów w kilku miastach w Polsce.
To były dwa, trzy zakłady produkcyjne i zatrudnienie ponad dwustu osób. No i dobra rynkowa pozycja. Dużo aktywności rynkowej,
duże związki kooperacyjne. Potem doszliśmy do wniosku, że trzeba wchodzić w nową formułę – w spółkę akcyjną.
Co znaczy – trzeba wchodzić? Z czego to wynikało? Z analizy
rynku?
Wynikało to ze specyfiki produktów, które robiliśmy... Koncentrowaliśmy się „wokół domu”. Meble dla domu, deski dla domu,
listwy dla domu. Półki, wieszaki, to wszystko było przez nas produkowane, wszystko stanowiło dom, uzupełnienie domu, wyposażenie domu. Generalnie taką koncepcję mieliśmy.
73
Z inicjatywy Aleksandra Paszyńskiego i Piotra Bykowskiego powstaje w Poznaniu pierwsza
stała wystawa budownictwa z drewna, 6 października 1987 roku.
Inicjatywą lekkiego i energooszczędnego budownictwa zainteresowała się Rada do Spraw
Mieszkaniowych przy Radzie Ministrów, której przewodniczył ówczesny wicepremier
Zbigniew Szałajda. Nowatorski system budowania został objęty specjalnymi
preferencjami kredytowymi. Rząd gwarantował otrzymanie kredytu w wysokości 90 proc.
kosztów budowy na 40 lat z 6 proc. w skali roku.
74
Na Krajowej Stałej
Wystawie Budownictwa
z Drewna w Poznaniu
prezentowano kilka typów
domów mieszkalnych
o różnych rozwiązaniach
projektowych,
wznoszonych przy
pomocy odmiennych
technologii.
75
Aleksander Paszyński, jako minister budownictwa w rządzie Tadeusza Mazowieckiego
odwiedza tereny Krajowej Stałej Wystawy Budownictwa z Drewna w Poznaniu.
76
Też firanki, zasłony – mieliśmy zakłady krawieckie. Altany też robiliśmy. Potem zastanowiliśmy się, dlaczego by z altan nie przejść
na produkcję małych domów. Dlaczego nie zrobić drewnianego
domku letniego, ogrodowego, przecież ta technologia niewiele się
różni.
Technologia nie, ale cena.
Tak. Wtedy zaczynał powstawać miesięcznik „Murator”.
„Murator” to Aleksander Paszyński – późniejszy minister
budownictwa.
Tak jest. Stąd datuje się moja znajomość z Panem ministrem, później senatorem, a później moim przyjacielem.
To oni zaczęli propagować wasze budownictwo?
Oni zaczęli propagować kanadyjskie budownictwo drewniane. To
szkieletowe budownictwo drewniane. Szkielet, w środku wełna
mineralna i po dwóch stronach jakiś materiał obiciowy. I przekonali mnie, że warto to robić.
Wchodzimy w epokę Drewbudu. I tu proszę o szczerość.
Doświadczył Pan swojej chwały i ogromnej popularności,
ale przeżył Pan też moment niepowodzenia czy wręcz klęski.
Historia Drewbudu była pewną modelową przejścia gospodarki
przedrynkowej do pełnej gospodarki rynkowej. To bardzo
boleśnie się rozegrało.
W rzeczywistości Drewbud miał dwie fazy. Pierwszą fazę stanowiła promocja tego typu budownictwa na rynku w Polsce.
77
Otwarcie Krajowej Stałej Wystawy Budownictwa z Drewna w Poznaniu. W ciągu
pierwszego tygodnia wystawę odwiedziło kilka tysięcy osób, październik 1987 roku.
78
Była to wspaniała promocja.
Tak, ale to nie było takie proste, żeby ludzi przekonać. To nie jest
takie proste do dzisiaj. My mówimy, że promocja była wspaniała,
ale jak porozmawiać z ludźmi? W mentalności ludzi siedzi piekielnie mocno zakodowane budownictwo klasyczne.
To budownictwo jest tańsze, ale tylko z pozoru jest tańsze. Jest tańsze w początkowej fazie. Potem już w fazie remontów, eksploatacji
to budownictwo jest o wiele droższe. Był dylemat taki, czy uda się
przekonać młode społeczeństwo do zmiany technologii budownictwa. Czy pójdą w tym kierunku, przejmą ten model? Czy zdobędziemy sympatyków tego szkieletowego, drewnianego budownictwa?
Jakie zmiany organizacyjne w tym działaniu Pan wprowadził?
Powstała spółka…
To akurat nie jest najważniejsze. Najważniejsza jest idea. A do tego
„wariacka” rzekłbym, praca. Dzień i noc pracowaliśmy nad koncepcją i mechanizmem wdrożenia całego projektu, żeby zyskać
przychylność władz i społeczeństwa.
Który to był rok?
Cały 1988 – do września 1989. To była końcowka socjalizmu w Polsce.
Czy to już było za premiera Rakowskiego?
Tak. Wtedy Szałajda był wicepremierem odpowiedzialnym za te
sprawy. Minister Ferensztajn był w rządzie szefem resortu budownictwa. Sprawą zasadniczą było zyskanie akceptacji do zmiany modelu
budowania w Polsce. Wtedy w budownictwie panował totalitaryzm.
79
Recenzja prasowa z 8 pździernika 1987 roku: „...Krajowa Stała Wystawa Budownictwa
z Drewna, która czynna jest od minionego wtorku, od początku cieszy się dużym powodzeniem,
zaskakującym nawet dla samych organizatorów...”
Współorganizatorami wystawy byli: Centralny Związek Spółdzielczości Pracy, Centralny
Związek Spółdzielni Budowlanych, Urząd Postępu Naukowo-Technicznego i Wdrożeń,
Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki oraz Spółdzielnia Pracy „Pinus”. Honorowy
protektorat objął natomiast ówczesny wicepremier Zbigniew Szałajda oraz Rada do Spraw
Mieszkaniowych przy Radzie Ministrów.
Kreatorem i osobą odpowiedzialną z ramienia rządu za wdrożenie nowych technologii
energooszczędnych w budownictwie w Polce był Roman Nowicki – sekretarz Rady
ds. mieszkaniowych przy Radzie Ministrów.
80
Mówi Pan o wielkich blokach...?
Wielkie bloki, wielka płyta. To było coś niesamowitego, szczyt głupoty, szczyt absurdalnego systemu budowlanego. To doprowadziło do tego, że otoczył nas beton, płyta i klatki.
Ludzi poszufladkowano na wiele pokoleń w te bryły, które nie są
akceptowane przez społeczeństwo.
A jak to jest na Zachodzie? W takiej Francji na przykład, jeśli
chodzi o budownictwo masowe? Argumentem u nas były
zawsze takie Rataje, Winogrady, fakt że jednak ludzie mają
mieszkania.
Tak, tylko nie zwrócono uwagi, że koszt budowy takiego blokowiska jak Rataje – jest docelowo, gdyby to dzisiaj przeliczyć – o wiele
droższy w bloku niż w budownictwie jednorodzinnym bądź wielorodzinnym. Nie jest prawdą, że na jednym metrze kwadratowym
gruntu postawimy więcej i to jest taniej.
To nie jest prawdą – po pierwsze. Po drugie my musimy pamiętać, że
dom musi być przypisany do człowieka, ale najważniejsza jest hipoteka bo ona uruchamia możliwość kredytowania.
Z różnych względów człowiekowi potrzebna jest własność domu.
Potrzebny jest kawałek zieleni, potrzebne są inne elementy.
My nowym myśleniem wywołaliśmy duże zainteresowanie społeczne wokół tego budownictwa. To nie muszą być duże mieszkania czy domy.
To nie miały być duże mieszkania. To mogły być mieszkania, które
mają sześćdziesiąt metrów kwadratowych. To było minimum, które odpowiadałoby temu projektowi.
81
W całym kraju ruszają pierwsze budowy domów Drewbudu, jesień 1989 roku.
82
Trzy pokoje, kuchnia, łazienka...
Tak, ale jednak mały domek. Nawet połączony szeregowo, segmentowo, w atriadach itd. Były takie możliwości. Mało tego.
Ja zawsze mówiłem, że jak jest własność to pojawia się system kredytowania, to wszystko opiera się na pieniądzu.
Był wtedy system kredytowania.
Istniał wtedy bardzo dogodny system, na którym można było tę
nową technologię oprzeć. Wręcz w 1988 roku wyszła ustawa, która
mówiła, że będzie preferowała system energooszczędny. Stworzono preferencję, że 90 proc. budowy domu będzie w kredycie, bardzo tanim kredycie.
Rząd to gwarantował poprzez ustawę. Sejm to zagwarantował.
6 proc. kredyt przyznany na 40 lat, wtedy już przy dużej inflacji.
Czyli właściwie ci, którzy korzystali z tego kredytu, byli autentycznie dotowani przez pozostałą grupę społeczeństwa.
Te kredyty z czegoś musiały być płacone – były finansowane z budżetu. Redystrybucją tych kredytów zajmował się PKO BP, czyli
bank państwowy.
Na bazie możliwości finansowania tego budownictwa, doszliśmy
do wniosku, że trzeba uruchomić produkcję, stąd narodził się pomysł utworzenia spółki akcyjnej.
Sprzedaży akcji dla tych, którzy chcą mieć domy, zebrania określonego kapitału, uruchomienia finansowania i produkcji tego budownictwa.
83
Kolejka chętnych na akcje
Drewbud-Banku przed oddziałami
PKO BP.
Sprzedaż akcji przeprowadzono od
11 do 16 września 1989 roku
w 11 oddziałach Banku PKO
w Bydgoszczy, Katowicach,
Krakowie, Łodzi, Olszynie,
Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie,
Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku.
W każdym z miast przeznaczono
do sprzedaży około 1 300 akcji.
Przed zakończeniem emisji
sprzedano 15 tysięcy akcji,
gromadząc 30-miliardowy kapitał.
Drewbud-Bank zaoferował
akcjonariuszom kompletny
dom do złożenia z elementów,
z możliwością wyboru spośród
najnowszych projektów
technicznych.
84
Chwyciło?
To chwyciło. Dominującym właścicielem w tej spółce był Skarb Państwa reprezentowany przez: Urząd Postępu Naukowo-Technicznego
i Wdrożeń oraz Fundusz Zmian Strukturalnych w Przemyśle.
Ja osobiście jako Piotr Bykowski miałem tylko dwie akcje jak wiele
tysięcy osób, ale byłem jako prezes Zarządu odpowiedzialny za ten
projekt.
My z tym wyszliśmy w 1989 roku. Dokładnie we wrześniu sprzedaliśmy akcje, a we wrześniu była również zmiana rządu, proszę pamiętać emitentem była Międzynarodowa Korporacja Finansowa Drewbud-Bank S.A.
Nie tyle rządu, a ustroju…
Tak, ustroju. Cały ustrój się zmienił również we wrześniu. Tekę
premiera objął Tadeusz Mazowiecki.
A tekę wicepremiera Leszek Balcerowicz...
Tak, wicepremierem i ministrem finansów został wtedy Leszek
Balcerowicz. System socjalistycznego finansowania budownictwa
istniał do końca grudnia. A od stycznia 1990 wprowadzono radykalne, epokowe zmiany.
Na czym te zmiany polegały?
Polegały na tym, że kredyt, który kosztował 6 proc. w skali roku,
nagle kosztował prawie 130 proc. Czyli przez sejmowe ustawy
stawka została zmieniona z 6 do 130 proc.
85
Losowanie 100
bezpłatnych domów
Drewbudu.
Aula Uniwersytetu Poznańskiego
wypełniona akcjonariuszami
Drewbudu.
Podczas takich spotkań każdego
roku losowano 100 darmowych
domów dla właścicieli akcji.
Uroczystość z 10 grudnia 1989
roku była transmitowana na żywo
przez telewizję, a prowadzona
przez Tadeusza Sznuka.
W ciągu następnych miesięcy stu
szczęśliwców odebrało wylosowane
domy w elementach lub
według życzenia
– ekwiwalent pieniężny.
86
Aula Uniwersytetu Poznańskiego podczas uroczystego koncertu dla akcjonariuszy
Drewbudu, 10 grudnia 1989 roku.
87
„Gratuluję inicjatywy i życzę, aby Bóg błogosławił tej pracy.”
88
Pamiętam, że tamte ustawy przyjmowano – i lewica i prawica
przyjmowała. To była transformacja gospodarcza.
Tak, było przyzwolenie społeczne do takiej zmiany. I na bazie nowego rządu, nowego ustroju, do takich radykalnych pociągnięć się
posunięto. To obaliło całą koncepcję budowy drewbudowskich domów, a przede wszystkim zdolność zakupu tych domów przez społeczeństwo. To zresztą wstrzymało na kilka lat całe budownictwo.
Na skutek tego ucierpieli ludzie – po prostu mocno oberwali po
kieszeni.
Rzeczywiście, w jakiś sposób ucierpieli, bo przede wszystkim liczyli
na to, że będą mieli dom na kredyt i to bardzo tani. Tego domu nie
mieli. Kiedyś dwa miliony, za które kupowali akcje, stanowiły dużą
wartość, bo dom kosztował w granicach dwudziestu milionów.
Czyli dziesięciokrotnie więcej?
Dziesięć procent oni wpłacili. A na resztę – czyli na 90 proc. mieliśmy gwarancję rządową, że każdy klient Drewbudu dostanie finansowanie przez bank, co więcej – przez państwowy bank.
A po reformie Balcerowicza?
Reforma automatycznie te gwarancje anulowała. Zmieniono stopy oprocentowania kredytów. Osoby, które wcześniej korzystały
z kredytu szybko z niego rezygnowały. Zapożyczały się prywatnie
ażeby jak najszybciej zwrócić pieniądze do banku. I nagle ludzie
zostali z wpłatą dwóch milionów złotych za akcje. Myśmy te akcje odkupowali z naliczonym oprocentowaniem, ale oczekiwania
były inne. Ludzie się zawiedli.
89
Od jesieni 1989 roku w całym kraju powstają osiedla domów Drewbudu.
90
Obciążają Pana winą?
W jakiś sposób tak. Jednakże wszyscy ci, którzy zrezygnowali, dostali wypłatę swoich środków, nawet z określonym oprocentowaniem.
Natomiast oni nie chcieli tej wypłaty. Oni chcieli dom.
Z punktu widzenia Pańskiego dzisiejszego doświadczenia
gospodarczego i systemowego, jaki popełniono tu błąd? Czy
można było jakoś zaradzić temu załamaniu?
W dramatycznej sytuacji gospodarczej jaka wtedy powstała (puste
półki, galopująca inflacja) takie rozwiązanie przyjęte przez Balcerowicza uzyskało aprobatę społeczną.
Nie można wprowadzić gospodarki rynkowej bez radykalnego
odcięcia pewnych budżetowych dotacji dla budownictwa.
Wtedy również rolnicy bardzo zawiedli się na kredytach?
Wszyscy się zawiedli. Powiedzmy sobie szczerze, że jednego dnia
zmieniono radykalnie cały system finansowania kilku podstawowych gałęzi gospodarki, w tym budownictwa. To jest niewyobrażalne.
W historii czegoś takiego nie było, poza wojną, gdy pieniądz polski przestał w ogóle w jakiś sposób funkcjonować. Tutaj nastąpiła
ogromna dewaluacja.
91
Takiej treści ogłoszenia ukazywały się w wielu gazetach na zlecenie Drewbudu
w pierwszym kwartale 1990 roku.
92
A możliwe było pójść inną droga niż tą, którą poszedł
Balcerowicz?
Dzisiaj myślę, że nie, nie było innego sposobu zerwania z gospodarką socjalistyczną przy takich a nie innych zasobach budżetowych.
To byłoby irracjonalne. W styczniu 1990 roku trudno to było nam
zrozumieć, a tym bardziej wytłumaczyć akcjonariuszom.
Społeczeństwo musiało zapłacić tę cenę transformacji. Jeśli inflacja
wtedy już w 1988 czy 1989 roku przekraczała 60-70 proc. rocznie, to
irracjonalne było dawanie kredytu na 6 procent. Gdyby to zastosować do pewnych wąskich dziedzin, to można. Dawano premię ludziom za to, że chcieli się budować.
Ale jak to rozkręcaliście to nie wiedzieliście o tym?
Wiedzieliśmy o tym, że rząd chce w jakiś sposób rozwiązać problem
budownictwa i dobrym rozstrzygnięiem było przemodelowanie
z wielkiej płyty na energooszczędną technologię.
Ja miałem gwarancję rządu polskiego, że każdy dom wybudowany
w naszej technologii będzie finansowany według tych zasad.
Nic więcej nie musiałem mieć. Miałem super pozycję wyjściową do
tego, żeby to promować. Byłem zaskoczony dlaczego tak mało ludzi
chce z tego skorzystać. Byłem przekonany, że jak brakowało wtedy
około dwóch milionów mieszkań...
Dzisiaj ile brakuje?
Dzisiaj już się nie mówi w kategoriach ile brakuje. Tylko ile ludzi
stać na zamianę mieszkań lub zakup nowego. To jest wielkość bardzo podobna. Tu się nic nie zmieniło, tu się wręcz pogorszyło.
93
Gotowe domy Drewbudu przez kilka lat czekały na klientów. Bez systemu taniego kredytu
stały się dobrem, na które klienci nie mogli sobie już pozwolić.
94
Nastąpiła zmiana całej gospodarki. A co z wami? Czy tylko
załamanie?
Nie. Drewbud to była przede wszystkim koncepcja finansowania
budownictwa. My bazowaliśmy na tym, co państwo stworzyło dla
ludzi, którzy chcieli budować domy w nowej technologii.
Czy Pan popełnił jakiś błąd w kalkulacji?
Nie. Ani ja, ani moi współpracownicy takiego błędu nie popełniliśmy. Trudno nazwać błędem to, że wywrócił się cały ustrój. Pytanie, dlaczego ja tego nie przewidziałem? Mój jedyny błąd polegał
na tym, że tego nie przewidziałem, że zmieni się ten ustrój i system
finansowania budownictwa tak szybko.
Tu nie chodzi o ustrój polityczny, tylko o gospodarkę.
Nie przewidziałem, że tak szybko się zawali ustrój. Bo jeśli czułbym to, wtedy nie należałoby tej formy rozwijać. Trzeba było coś
innego robić.
Miałem wtedy gwarancje Skarbu Państwa, że ten typ budownictwa będzie w taki preferencyjny sposób finansowany, żeby to było
jednoznaczne. I nagle to państwo, które rozdawało mieszkania
przy 10 proc. wkładzie własnym przestało istnieć.
W sensie narodowym, terytorialnym wszystko jest tak jak było,
ale inny jest sposób funkcjonowania państwa.
Tak. Zmienił się radykalnie sposób funkcjonowania państwa. Państwo polskie było. Ale to było państwo komunistyczne. Ten socjalizm przestał istnieć.
95
Wizytacja Aleksandra Paszyńskiego
– Przewodniczącego Rady Banku
Staropolskiego S.A., na terenie budowy
zespołu hotelowo-kongresowego
w Kamińsku.
Ośrodek budowano jako miejsce szkoleń
i podnoszenia kwalifikacji kadry
pracowniczej Invest-Banku S.A.,
październik 1992 roku.
96
Właściwie ja nie miałem do kogo się odwołać. Bo już nie było premiera Rakowskiego, nie było już Sejmu, który tamtą ustawę uchwalił. Nie było wicepremiera Szałajdy, wicepremiera Sekuły itd.
Co więc zrobiliście? Po pierwsze wobec ludzi. A po drugie, jakie
podjęliście działania?
Tu mieliśmy problemy, ponieważ rozpoczęliśmy budowę wielu
osiedli w Polsce. Pamiętam rok 1990, kiedy to nikt nie chciał tych
domów kupować.
Nie mieli pieniędzy?
Zupełnie nie mieli pieniędzy, a kredyt budowlany praktycznie nie
istniał.
Trudno im się dziwić...
Pewnie. My piszemy do ludzi, że mają wprowadzać się do domów,
a oni mówią, że ich już na to nie stać.
Te 10 proc. już nie wystarczało?
Te 10 procent przestało mieć wartość. Nagle dom zamiast 20 milionów kosztował już 120, 150, potem 200 milionów.
Co zrobiliście z tymi domami?
Na przykład w Kaliszu domy stały puste przez rok przeszło czasu.
97
W dniu
12 kwietnia 1991 roku
przed notariuszem
Tadeuszem Paetzem
zostaje podpisany akt
zawiązania spółki akcyjnej
pod firmą Powszechny
Bank Budowlany
„Invest-Bank”
Spółka Akcyjna z siedzibą
w Poznaniu.
Tomasz Mikołajczak – poznański przedsiębiorca, członek władz Drewbud-Terra w chwili
obejmowania akcji założycielskich Invest-Banku S.A.
98
A potem?
Potem zostały sprzedane w systemie ratalnym. Ludzie się wprowadzili. Jak zaczęło się troszkę regulować, to przybywało chętnych
klientów i powoli wprowadzano się do tych domów. W wielu miejscach tak było. W wielu miejscach przez pierwszy rok osiedla były
puste. W pierwszym okresie to było gdzieś około 400-500 domów
i były problemy z ich zasiedleniem. My musieliśmy jeszcze stróżów opłacać, żeby nam ktoś niepowołany się nie wprowadził.
I spłacaliście te akcje... Załatwiliście rozliczenia z ludźmi.
Tak. Ci, którzy chcieli się wycofać, mogli to zrobić. Część ludzi kupowała materiały budowlane, działki też mieliśmy w naszej ofercie. To zostało rozstrzygnięte.
Ale zarzuty względem Drewbudu pojawiały się…
Dlatego dobrze, że ocenił to najwyższy organ – Sąd Antymonopolowy. Żaden z wysuwanych zarzutów nie ostał się, sąd nie dopatrzył
się naruszania prawa, narzucania uciążliwych warunków.
Uznał, że Drewbud respektuje prawa konsumenta, że nasza działalność przyczynia się do rozwoju budownictwa jednorodzinnego.
Sąd nie podzielił też stanowiska o czerpaniu przez Korporację nadmiernych korzyści finansowych, wynikających z symulacyjnych
wyliczeń rachunkowych. To było bardzo istotne rozstrzygnięcie
i wielka wygrana nie tylko naszej organizacji, ale też znak nowej
ery gospodarczej, która się właśnie wtedy zaczynała.
99
W dniu 10 czerwca 1991 roku zainaugurowano działalność PBB Invest-Banku. Uruchomiono
17 oddziałów i kilka filii.
Zainteresowanie społeczeństwa ofertą Invest-Banku znalazło wyraz w liczbie klientów,
którzy zdecydowali się skorzystać z wyjątkowej jak na ówczesne warunki oferty. W ciągu
pierwszych kilku tygodni działalności Banku otworzono blisko 40 tysięcy rachunków
oszczędnościowo-kredytowych.
Tak masowe przyjęcie nowej formy usług bankowych oznaczało także obdarzenie młodego
banku ogromnym zaufaniem.
100
Natomiast Piotr Bykowski stanął przed nową przestrzenią
ekonomiczną... i polityczną.
Jeśli chodzi o Drewbud nigdy nie interesowała mnie produkcja
materiałów budowlanych, czy bezpośrednio budowa domów.
Mnie interesowało stworzenie systemu finansowania budownictwa, wyraźnie chciałem to podkreślić.
Zresztą w nazwie był Drewbud-Bank. Tego konsekwentnie się
trzymaliśmy. Może czasami brakowało tej konsekwencji, ale
staraliśmy się tą drogą iść. I na tej podstawie powstał Invest-Bank.
Jak w Panu ta nowa idea zaczęła się rodzić? Kiedy praktycznie
zaistniała? Idea dalszego działania, która trwa do dziś?
Zaraz po uzyskaniu kapitału ze sprzedaży akcji zaczęliśmy myśleć o własnym banku.
Już w październiku, listopadzie 1989 roku rozpoczęliśmy rozmowy w Narodowym Banku Polskim z Bolesławem Drogomireckim, który był wtedy członkiem Zarządu NBP i dyrektorem
na Wielkopolskę.
Mnie zawsze pociągała duża skala.
Uważam, że błędem jest, jeśli ludzie tracą swój czas, środki na
rzeczy, które nie przynoszą w końcu systemowego efektu, systemowego rozwiązania.
Celem działania powinno być zbudowanie instytucji, która tworzy
trwałe relacje z klientem. Instytucja tworzy siłę do aktywności rykowej.
101
Kierownictwo Auto-Kredyt Banku z Kolonii w trakcie wymiany doświadczeń i negocjacji
w sprawie zaangażowania kapitałowego w „Grupę Invest”.
102
Porównując z teatrem. Aktor chce zagrać najwspanialej, żeby to
się odbiło ogromnym echem, a gra jak gra. Różnie bywa. Czasem
zależy to od teatru, od jego rezonansu, od jego możliwości, od
wszystkiego.
Tak jest w świecie artystycznym... Natomiast w gospodarce człowiek ma większą możliwość reakcji i oddziaływania.
Mój przyjaciel świetnie zagrał Konrada w „Dziadach” na małej,
prowincjonalnej scenie. I to jakby przeszło bez echa...
Trzeba pamiętać, że ludzie reagują na to, co ma bezpośrednie przełożenie na nich. Nie trzeba wcale dziwić się temu, że tak jest.
Ekonomia ma takie przełożenie.
Właśnie o to chodzi. Kiedy wyszliśmy z systemu budowy domów,
to każdy Polak się zastanowił, czy w takim domku nie chciałby
mieszkać. Było to we wrześniu 1989 roku obok utworzenia rządu
Mazowieckiego najważniejsze wydarzenie roku.
Jedna akcja Drewbudu o wartości 2 mln zł w ciągu 2-3 miesięcy
podskoczyła do 6-8, a nawet 10 mln zł. Notowania tych akcji miały
stałą rubrykę w Rzeczypospolitej. Jak budowaliśmy Invest-Bank,
to też wyszliśmy z produktem, który został zaakceptowany społecznie.
Po pierwszych trzech miesiącach działalności tego Banku pozyskaliśmy 40 tys. klientów, to był jak na tamte czasy fenomenalny
wynik.
103
Andrzej Zaporowski, dziennikarz TVP, doradzał Piotrowi Bykowskiemu w strategii
marketingowej Invest-Banku.
Kadra kierownicza Invest-Banku z Bolesławem Drogomireckim, członkiem Zarządu NBP,
pierwszy od lewej, potem Ireneusz Pinczak, Zygmunt Niewiada, Tadeusz Kuraś.
104
Inne banki też zaczęły w tym czasie...
Jednak my z naszym produktem w pewnym okresie mieliśmy
monopol na rynku. To Invest-Bank przetarł drogę w marketingu
bankowym.
Nasze reklamy w telewizji radio i prasie przez pewien okres zdominowały ten rynek. Krzysztof Kolberger, znany nam aktor, był
twarzą Invest-Banku, a całą merytoryczną koncepcję opracował
Andrzej Zaporowski i Andrzej Bober – wielkie postacie Telewizji
Polskiej.
Pomogła nam też w tym koncepcie Olga Lipińska. Wtedy właśnie
powstawał dopiero dział reklamy w Telewizji Polskiej. Tworzył
się rynek i cały mechanizm w dotarciu do klienta przy udziale
mediów.
Kończy się Drewbud, zaczyna się nowa rzeczywistość
ekonomiczna. Polityka Balcerowicza. Do jakich wniosków
doszedł Pan wtedy, Panie Prezesie?
Już w styczniu 1989 roku, czyli jeszcze za starych czasów, premier
Rakowski przeprowadził przez sejm nową ustawę prawo bankowe, która dało możliwość tworzenia baków komercyjnych, banków prywatnych.
Chciałem wykorzystać te możliwości, jak najszybciej zbudować
bank i zaczęliśmy myśleć o tym, jaką drogą pozyskać kapitały i jak
spełnić warunki do uzyskania licencji bankowej.
To przecież jeszcze rząd Rakowskiego otworzył takie możliwości.
105
Sale posiedzeń „Grupy Invest” w Kamińsku.
106
Centrum Szkolenia Kadr Bankowych „Grupy Invest” w Kamińsku, wrzesień 1999 roku.
107
Tereny zielone wokół Centrum Szkolenia Kadr Bankowych „Grupy Invest” w Kamińsku,
wrzesień 1999 roku.
108
Naprawdę?
Tak, oczywiście, jeszcze zdążył uchwalić. I na bazie tej ustawy już
jesienią myśleliśmy jak tu szybko dojść do licencji bankowej.
„My” czyli wciąż ta wasza grupa – Pan i ludzie, którzy działali
w Drewbudzie?
Tak. To grono moich współpracowników. Zaczęliśmy pracować
nad tym, żeby dojść do banku. Półtora roku, praktycznie dwa lata
o to zabiegaliśmy. Po dwóch latach czyli w kwietniu 1991 roku dostaliśmy licencję na utworzenie Invest-Banku.
Pomagał nam w tym Bolesław Drogomirecki, ówczesny członek
Zarządu Narodowego Banku Polskiego i dyrektor Oddziału Narodowego Banku Polskiego w Poznaniu. Był bardzo życzliwie
nastawiony do tej naszej nowej inicjatywy bankowej. Wiodącym
akcjonariuszem Drewbud-Banku były dwie instytucje rządowe,
a z drugiej strony 15 tys. akcjonariuszy. To była potęga instytucjonalno-kapitałowa na tamte czasy.
Który to był bank prywatny w Polsce?
Wtedy już któryś z kolei. Tych banków powstawało kilkanaście i w samym Poznaniu powstał Bank Staropolski S.A., którego inicjatorem był m.in. Piotr Gwizd i Agenor Gawrzyał, reprezentując grupę wielkopolskich przedsiębiorców i naukowców
z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, Bank Rozwoju Cukrownictwa S.A., którego inicjatorem był Wiesław Żółtkowski, Bank
Rozwoju Rzemiosła, Handlu i Przemysłu „Market” S.A., którego organizatorem i pomysłodawcą był prof. Eryk Wojciechowski
i Alojzy Bryl, a pierwszym szefem rady Banku – Jerzy Bartnik
109
Sala negocjacyjna Rady Nadzorczej Banku Staropolskiego S.A. i Invest-Banku S.A.
w Poznaniu.
Sala posiedzeń Rady Nadzorczej Banku Staropolskiego S.A. i Invest-Banku S.A.
w Poznaniu.
110
Jeden z weekendów Piotra Bykowskiego w gronie najbliższych wspólpracowników i ich
rodzin w „Puszczy Zielonka” w okolicach Poznania.
Od 1991 roku Bank SCS Alliance był stałym doradcą dla powstającej „Grupy Invest”,
stąd kilka razy w roku dochodziło do wyjazdów Piotra Bykowskiego do Szwajcarii.
111
Wigilia dla kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Poznań 1992 roku.
112
– prezes Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej, Gospodarczy Bank
Wielkopolski S.A., założony z inicjatywy banków spółdzielczych
działających w Wielkopolsce, Bank Rozwoju Rolnictwa „Rolbank” S.A., którego organizatorem był Jerzy Małecki – były dyrektor Zjednoczenia Państwowych Gospodarstw Rolnych w Poznaniu, Bank Komercyjny „Privat” S.A. z późniejszą zmianą nazwy na
Poznański Bank Handlowy „Merkury” S.A., którego inicjatorem
był Michał Piechaczyk, a także prof. Jerzy Babiak – pierwszy prezes Zarządu.
W 1991 roku poza Invest-Bankiem S.A. utworzony został również
Bank Komercyjny „Posnania” S.A., którego założycielami były firmy należące do Mariusza Świtalskiego.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że niewiele z tego zostało.
Prawie w ogóle.
No właśnie. Aczkolwiek silną pozycję na rynku wielkopolskim
mają banki spółdzielcze i przez to pozycja Gospodarczego Banku
Wielkopolskiego S.A., którego te banki są akcjonariuszami, nie
jest zagrożona.
Bank Staropolski też miał kłopoty, też by nie istniał, gdybyśmy go
nie kupili w marcu 1992 roku i nie dokapitalizowali.
Co zadecydowało o waszym przetrwaniu?
Po pierwsze produkt, który był powiązany z mechanizmem oszczędzania.
113
Spotkanie „Grupy Invest” z Pascalem Nodé-Langlois – Prezydentem Banku SCS Alliance
z Genewy. Bank SCS Alliance od 1991 roku jest stałym doradcą Invest-Banku S.A., a także
jest akcjonariuszem Invest-Banku S.A., a od 1994 roku wiodącym inwestorem w World
Motor Investments Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu. Spółka WMI finansuje rozwój
„Grupy Invest”, 21 kwietnia 1995 roku.
114
Wigilijne spotkanie opłatkowe kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Kamińsko 1997 rok.
115
Wigilijne spotkanie opłatkowe kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Kamińsko 1998 roku.
116
Co było istotą tej waszej technologii bankowej?
Trzeba było zbudować system oszczędnościowo-kredytowy,
uzmysłowić ludziom, że jeśli chcesz kupić coś na kredyt – dom,
samochód, czy inne dobro konsumpcyjne – to musisz zaoszczędzić
określoną część ceny towaru.
Ta teoria jest znana od Fenicjan.
No właśnie. Ta teoria znana od Fenicjan jest bardzo rozpowszechniona w Niemczech i w Austrii. Ale u nas nie była stosowana na
większą skalę.
Dlaczego? Wydaje się dość kalkulatywna….
Zacznijmy od tego, że Niemcy oparli finansowanie budownictwa
na bausparkassach. Myśmy z ich modelu przejęli technologię finansową, czyli powiązanie kredytowania z oszczędzaniem. Inaczej natomiast to ułożyliśmy organizacyjnie.
Dlaczego?
To dość złożona sprawa, w Niemczech faza oszczędzania i kredytowania są realizowane w ramach jednego podmiotu, czyli przez
kasy oszczędnościowo-kredytowe, bausparkassy. One działają
jako spółdzielnia z licencją bankową. My w Polsce, po konsultacjach ze szwajcarskimi doradcami przyjęliśmy inne rozwiązanie.
Wdrożony został model, który polegał na tym, że powołane zostały prawie równolegle dwa niezależne byty gospodarcze; jeden
działający jako bank tj. Invest-Bank S.A., który oczywiście uzyskał
licencję NBP, a drugi funkcjonujący jako spółdzielnia – Polskie Towarzystwo Samochodowe.
117
Narada kadry kierowniczej „Grupy Invest”, Poznań 27 lutego 1995 roku.
118
Ale wracam do pytania, dlaczego takie rozwiązanie i co za tym
przemawiało.
Po pierwsze chcieliśmy związać na trwałe klienta – czyli wytworzyć stały z nim związek instytucjonalny.
Po drugie był nam potrzebny kapitał dla rozwoju Banku, klienci, którzy chcieli uzyskać prawo do kredytu stawali się wcześniej
członkami spółdzielni, wnosili wkłady i udział, tworząc przez to
fundusze własne spółdzielni, które mogły być spokojnie inwestowane w akcje naszego Invest-Banku, a później innych banków.
Czy takie rozwiązanie jest bezpieczne dla klienta?
Klient w takiej formule ma zdecydowanie więcej przywilejów
i praw. Jest członkiem Spółdzielni i przez to trzeba się z nim zupełnie inaczej liczyć, niż ze zwykłym klientem bankowym, który
bardziej jest petentem.
I to jest fundamentalna różnica. Spółdzielnia poza tym oferuje cały
pakiet dodatkowych usług, przywilejów i rabatów.
A co z bezpieczeństwem instytucjonalnym?
Bank powiązany jest z PTS-em i tak naprawdę tworzą jeden wspólny organizm gospodarczy, poprzez umowy konsorcjów. Pierwsze
z nich zostało założone już w 1991 roku, bodajże w grudniu.
W latach następnych były tworzone kolejne konsorcja, do których
dołączyli nowi partnerzy z nowymi kapitałami.
119
Uroczystość inaugurująca
działalność Polskiego Towarzystwa
Samochodowego – Konsorcjum
Spółdzielczego z siedzibą
w Bydgoszczy.
Stoją od prawej:
Zdzisław Miedziarek,
Piotr Bykowski, Zygmunt Niewiada.
Polskie Towarzystwo Samochodowe
zapełniło niszę na rynku potrzeb
polskich klientów. Korzystając
z przepisów prawa spółdzielczego,
dostosowało do warunków polskich
zasady znane z niemieckich kas
oszczędnościowych.
Kredytobiorcami i potencjalnymi
nabywcami samochodu mogli stać
się wszyscy, którzy przystąpili do
PTS, wpłacając określone w statucie
organizacji wpisowe oraz udziały
członkowskie i zgromadzili ustaloną
w regulaminie kwotę wkładu
własnego.
Odbiór samochodu odbywał się
w licencjonowanych przez PTS
punktach dealerskich.
120
Spotkanie kierownictwa Invest-Banku S.A. z dealerami samochodowymi, z którymi InvestBank ma nawiązaną współpracę. Łącznie Invest-Bank S.A. współpracuje z 1 700 dealerami
samochodowymi, sprzedając przez nich każdego roku ok. 50 tys. samochodów na kredyt,
dla członków Polskiego Towarzystwa Samochodowego.
Najlepsi dealerzy samochodowi otrzymują wyróżnienia od Invest-Banku S.A.
121
Piotr Bykowski i Ewa
Wendlandt na stoisku PTS na
Międzynarodowych Targach
Motoryzacyjnych w Poznaniu.
W siedzibie PTS.
Od lewej:
Zenon Lenczewski,
Lesław Podkański,
Wiesław Olszewski.
122
A dlaczego konsorcja?
Ponieważ klient inwestuje w PTS oczekując gwarancji, że Invest-Bank da mu kredyt, to mieliśmy obowiązek powiązania obu tych
organizacji. W obronie interesów klienta, żeby nie powstała sytuacja, że Invest-Bank przestanie udzielać kredytów członkom PTS.
A więc trzeba było zbudować nierozerwalny związek gospodarczy. Co ważne na bazie tych konsorcjów stworzony został wspólny
mechanizm zabezpieczeń i wzajemnej reasekuracji ryzyk gospodarczych.
Skoro Spółdzielnia ma pakiet kontrolny w Invest-Banku to
w takim razie ma wpływ na to co ten Bank robi...?
Te relacje właścicielskie oczywiście mają wpływ także na trwałość zawartych umów miedzy Spółdzielnią a Invest-Bankiem.
Nie wolno zapominać, że PTS ma także akcje Banku Staropolskiego, Invest-Banku Ukraina z siedzibą w Charkowie, a także
i Oguzbanku z siedzibą w Kiszyniowie na Mołdawii. W najbliższym czasie, prawdopodobnie w I kwartale 2000 roku do naszej rodziny bankowej dołączy Bank Handlowy International
w Luksemburgu. Ta transakcja przejęcia kontroli w tym banku jest
już uzgodniona z dotychczasowymi właścicielami.
Czyli biznes się opłaca, a co z klientami?
Bezpieczeństwo całego naszego systemu to również bezpieczeństwo klientów. A atrakcyjność naszej oferty stale weryfikuje rynek,
z dobrym skutkiem.
Dotychczas z oferty PTS-u i kredytu samochodowego w Invest-Banku skorzystało 135 tys. członków Spółdzielni.
123
Baldwin Knauf, jeden z największym europejskich przemysłowców budowlanych na
negocjacjach z kierownictwem Invest-Banku S.A.
Pascal Nodé-Langlois – Prezydent Banku SCS Alliance doradza Piotrowi Bykowskiemu
w rozwiązaniach strategicznych rozwoju „Grupy Invest”, 1992 rok.
124
Czy rozwiązania zagraniczne były dla was wzorem?
Tak. Mnie zainspirowali Niemcy i Austriacy. Baldwin Knauf,
król niemieckiego gipsu pomógł mi dotrzeć do Bausparkassy
w Schwäbisch Hall.
Tam razem z ministrem Aleksandrem Paszyńskim poznaliśmy
oszczędnościowo-kredytowy mechanizm finansowania budownictwa niemieckiego, który był tam już od pokoleń wdrażany.
W dopracowaniu tej koncepcji na rynek Polski pomogli mi także
Szwajcarzy z Pascalem Nodé-Langlois i François Cardis. Bank SCS
Alliance z Genewy już pod koniec stycznia 1994 roku stał się dominującym właścicielem całej holdingowej struktury działającej
pod nazwą World Motor Investments w Luksemburgu, z ponad
90 proc. udziałem w kapitale zakładowym.
My tworzyliśmy tą strukturę w Luksemburgu i objęlismy w niej
akcje założycielskie za zgodą NBP, a potem szwajcarski Bank
w tym samym miesiącu powiększył fundusze własne, przejmując
pełną kontrolę nad tym holdingiem. A potem w październiku 1997
roku powstał, przy udziale WMI, który objął 99 proc. w kapitale zakładowym, Auto Kredyt-Holding w Luksemburgu, jako instytucja
wyłącznie nastawiona na inwestycje w „Grupie Invest”.
A po co ta struktura holdingowa? Żeby nie płacić podatków
w Polsce?
Grupa szwajcarska od czerwca 1991 roku jest naszym stałym doradcą, a także już na koniec 1991 roku była akcjonariuszem Invest-Banku, czyli stała się także inwestorem. Biorąc pod uwagę rozwój
„Grupy Invest”, Bank SCS Alliance w styczniu 1994 roku zainwestował kolejne znaczne środki tym razem w World Motor Investments Holding, co już mówiłem wcześniej.
125
Piotr Bykowski w Luksemburgu zaraz po powołaniu World Motor Investments Holding,
wiodącego podmiotu inwestującego w „Grupę Invest”, styczeń 1994 roku.
126
Bank SCS Allisance od wielu lat prowadzi aktywną działalność na
rynku luksemburskim, zna doskonale istniejące tam uwarunkowania prawno-podatkowe i z tego względu zdecydował się na budowę wehikułu inwestycyjnego z przeznaczeniem dla Polski właśnie
w Luksemburgu.
Poza tym nie wolno zapominać, że te luksemburskie podmioty są
kluczowym inwestorem całej polskiej grupy, łącznie inwestując
prawie 280 mln USD na rynku polskim, ukraińskim i mołdawskim.
Na finansowanie rozwoju „Grupy Invest” WMI i AKH pozyskiwały środki finansowe z rynku bankowego, w tym stale na przestrzeni lat od 1994 do końca września 1999 roku około 150 mln USD,
w tym ostatnio z Oguzbanku około 140 mln USD.
Jak rozwijały się struktury organizacyjne i zasięg działania
Invest-Banku w ujęciu perspektywicznym – od 1991 roku do
dzisiaj?
Dzisiaj, w grudniu 1999 roku możemy śmiało powiedzieć, że Invest-Bank jest jednym z największych polskich banków, obsługujących rynek smochodowy, plasujący się w pierwszej dziesiątce
największych banków w Polsce pod względem funduszy własnych.
To jest to, co osiągnęliśmy po ośmiu latach pracy. To jest ogromny
sukces. Zbudowaliśmy bardzo dobrą instytucję bankową, której
wartość przekracza 300 mln USD.
Należy wyraźnie podkreślić, że nie ma żadnego innego takiego
banku prywatnego – nie udało się nikomu w Polsce zbudować tak
silnej instytucji finansowej, związanej z polską rodziną.
127
Pierwszy od lewej, dr Marian Król były wojewoda poznański, członek kierownictwa „Grupy
Invest” na spotkaniu w Poznańskim Domu Bankiera S.A. przyjmuje delegację Izby PolskoSzwajcarskiej.
Piotr Bykowski podczas spotkania MTP w 1992 roku. Od prawej: Andrzej Byrt –
wiceminister Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, Marian Kanton – prezes Zarządu
Pekao S.A. w Warszawie, Bolesław Drogomirecki – dyrektor Okręgowego Oddziału NBP
w Poznaniu.
128
Czy Piotra Bykowskiego kapitał zagraniczny nie zagryzie?
Przecież na polski rynek wchodzą ogromne banki zagraniczne?
Czy nie zagryzie Bykowskiego? Na pewno jest takie ryzyko. Trzeba na to patrzeć uważnie.
I mogę powiedzieć, że już czuję ich oddech na karku, co nieustannie
mobilizuje do szukania nowych rozwiązań i ucieczki do przodu.
Panie Prezesie, jaki mieliście potencjał ludzki w momencie
wejścia na rynek bankowy?
To nie jest najważniejsze.
Co jest najważniejsze? Mnie chodzi o reguły, o pewne
mechanizmy.
Filozofią działania, którą ja uprawiam od początku swojej działalności jest walka o klienta i stworzenie stałego z nim związku. Proszę pamiętać, że to dzięki klientowi, który stale inwestował w swoją Spółdzielnię – Polskie Towarzystwo Samochodowe, organizacja
zdobyła duże środki finansowe i mogła je inwestować w kapitał
Banków.
To wynikało z „instynktu Bykowskiego” czy z zamierzeń
koncepcyjnych?
To wynikało z pracy głównie nad tym co będzie, a nie nad tym,
co było. I nad tym, co jest. Głównie trzeba skupić się nad tym co
będzie. To jest cała filozofia postępowania.
129
Każdego miesiąca Invest-Bank S.A. losował wśród swoich klientów nagrody w formie
samochodów, mieszkań, rowerów i sztabek złota.
130
Trzeba tak dzisiaj pracować, trzeba wytwarzać mechanizmy, które
będą dzisiaj potrzebne, a które nie istniały.
Ja jako Bykowski nie miałem kapitału wystarczającego na zbudowanie silnego banku czy grupy bankowej. Jak zaczynałem biznes
miałem jeden samochód na kredyt i pierwszą ziemię też kupiłem
na kredyt.
Znałem dobrze jednak mechanizmy korporacji spółdzielczej i wiedziałem, jak je trzeba wykorzystać, ażeby taką drogą dojść do kapitału. Nie można żyć w biznesie przeszłością. To jest miejsce dla
historyków.
Ale przecież mogło się nie udać.
Ma Pan rację, że to było potworne ryzyko. W tym czasie, gdy my
startowaliśmy była ogromna konkurencja – państwowych banków, zagranicznych banków oraz innych, prywatnych.
To wszystko nie było takie proste, ale decydowało właśnie to dotarcie do klienta. To sposób komunikowania się z klientem zadecydował o naszym sukcesie.
Na czym polegała istota dotarcia do klienta?
Nasz klient staje się członkiem naszej spółdzielczej organizacji, tj.
PTS-u i otrzymuje cały pakiet produktów, w tym stale go premiujemy, poprzez comiesięczne branie udziałów w losowaniach nagród. To tworzy bardzo żywe relacje między klientem, Bankiem
i Spółdzielnią.
Naszym obowiązkiem jest stałe dbanie o klienta, tak jak ogrodnik dba o swoją roślinkę, stale ją podlewa, nawozi i pielęgnuje.
131
Wypracowanie tak wysokiej pozycji
Invest-Banku
w tak krótkim czasie kosztowało
strategicznego inwestora jakim jest WMI
w Luksemburgu kilkadziesiąt milionów
dolarów.
132
Dzisiaj już każdy bank używa takich zachęt.
Dzisiaj już tak, ale kiedyś nie. My byliśmy z tym pierwsi na rynku.
Dzisiaj też mamy inne technologie. Dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że niezależnie od tego, że płaciliśmy duże oprocentowanie
klientom, to dodatkowo dawaliśmy duże nagrody.
Żaden polski bank, ani państwowy, ani prywatny, nie dał tyle nagród swoim klientom. Począwszy od rowerów i sztabek złota, poprzez samochody, na mieszkaniach i domach skończywszy.
To w sumie wam się kalkulowało?
Oczywiście, że to kosztowało. Mieliśmy przez to mniejszy zysk.
Ale w ten sposób zdobyliśmy zaufanie naszych klientów. Mamy
związek z nimi. Przeszło dwa i pół miliona ludzi zostało obsłużonych przez Invest-Bank.
Porównawczo z innymi bankami, które miejsce zajmujecie?
W segmencie rynku detalicznego, jesteśmy czwartym, piątym bankiem w Polsce.
Według badań Monitora Finansowego GFK Polonia, Invest-Bank,
w kategorii „wspomagana znajomość banków” zajmuje piąte miejsce po PKO BP, Pekao S.A., Banku Śląskim i BGŻ-ecie, a przy tym
samym badaniu w „sympatii do banków” jesteśmy na czwartym
miejscu, po PKO BP, Pekao S.A. i Banku Śląskim.
133
Negocjacje pomiędzy „Grupą Invest” a „Grupą Polsat” w sprawie zwiększenia kapitałów
w Invest-Banku S.A. i połączenia go z Bankiem Staropolskim S.A.
W trakcie negocjacji Piotr Bykowski wyjaśnił „Grupie Polsat” rolę jaką pełni Polskie
Towarzystwo Samochodowe w całej „Grupie Invest”. Na stole negocjacyjnym znajduje
się wykaz wszystkich 120 tys. członków Polskiego Towarzystwa Samochodowego, którzy
zainwestowali swoje środki w rozwój tej organizacji.
134
Wasz debiut był bardzo efektywny. Zaistniała nowa sytuacja na
rynku bankowym. Teraz do Polski wchodzi kapitał zagraniczny.
Czy banki polskie są wchłaniane, prywatyzacja nadal następuje?
Chcielibyśmy uniknąć takiej sytuacji, jaka spotkała Wielkopolski
Bank Kredytowy, którego właścicielem był Skarb Państwa i został on sprzedany za śmiesznie niską cenę Irlandczykom. To była
kompromitująca transakcja dla wszystkich Wielkopolan. Kilka
nieruchomości tego Banku miało większą wartość niż zapłacili Irlandczycy za cały Bank. Szkoda, że WBK z takimi tradycjami trafił
w obce ręce za tak małe pieniądze. Chcemy się ustrzec takiej sytuacji,
gdzie obcy kapitał wchodzi do naszej grupy i dlatego wybraliśmy na
inwestora Zygmunta Solorza-Żaka z Telewizją Polsat na czele.
To jest rozwiązanie, które uzgodniliśmy już w listopadzie 1998
roku. Do końca tego roku ta inwestycja zostanie zrealizowana.
Fundusze Banku powiększą się o 100 proc., a w pierwszym półroczu 2000 roku dojdzie do sfinalizowania połączenia Invest-Banku z Bankiem Staropolskim. Ta transakcja połączenia obu banków
będzie wspomagana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, o co
już zawnioskowaliśmy. Chcemy uzyskać z tej instytucji kredyt na
10 lat, nieoprocentowany.
A czy poza kapitałem są jeszcze jakieś inne obszary współpracy
z Panem Solorzem?
W porozumieniu zawartym w listopadzie 1998 roku ustaliliśmy
sobie główne obszary współdziałania. Poza dokapitalizowaniem
Invest-Banku i zgodną na połączenie z Bankiem Staropolskim
uzgodniliśmy, że powiążemy telewidzów Polsatu i klientów Banku poprzez prowadzenie wspólnych przedsięwzięć – Klubu Polsatu i Invest-Clubu.
135
Wizyta przedstawicieli „Grupy Polsat” w Kamińsku. Tutaj Zygmunt Solorz-Żak przestudiował
strukturę i zasady funkcjonowania „Grupy Invest”, w tym rolę jaką odgrywają inwestorzy
luksemburscy – WMI i AKH, czerwiec 1999 roku.
136
Zygmunt Solorz-Żak
zapoznaje się z obiegiem
finansowym, z którego
wynika, że WMI i AKH
z siedzibą w Luksemburgu
w latach 1994-1999
zainwestowały
przeszło 200 mln USD
w rozwój
„Grupy Invest”.
137
Zygmunt Solorz-Żak, jako nowy inwestor przed podjęciem decyzji o zaangażowaniu
kapitałowym w „Grupę Invest” spotkał się w Warszawie z Pascalem Nodé-Langlois,
prezydentem Banku SCS Alliance, który ma pakiet kontrolny akcji WMI w Luksemburgu.
138
Stefan Cieśla (na zdjęciu w środku), z rekomendacji Zygmunta Solorza-Żaka, został
powołany pod koniec czerwca 1999 roku do Rady Nadzorczej Invest-Banku S.A., jako
wiceprzewodniczący. Od 1 października 1999 roku, biorąc pod uwagę proces połącznia
Inves-Banku S.A. z Bankiem Staropolskim S.A., objął funkcję prezesa Zarządu Banku
Staropolskiego S.A.
Janusz Kaliszyk (na pierwszym planie od lewej) z rekomendacji „Grupy Polsat” do Zarządu
Invest-Banku S.A. został powołany w lipcu 1999 roku, odpowiadając m.in. za określenie
warunków i doprowadzenie do sfinalizowania połączenia obu banków.
139
Otwarcie nowej placówki Invest-Banku S.A. w Bielsku-Białej przez Janusza Kaliszyka
– wiceprezesa Zarządu, powołanego z rekomendacji „Grupy Polsat”, wrzesień 1999 roku.
Stefan Cieśla – wizeprzewodniczący Rady Nadzorczej Invest-Banku S.A. reprezentujący
interesy inwestora Zygmunta Solorza-Żaka, otwiera kolejną placówkę Invest-Banku S.A.
140
Znaleźliśmy również porozumienie w sprawie naszej aktywności
na Ukrainie, uruchamiając system Invest-Kredyt Ukraina, a także Pan Solorz wyraził zainteresowanie inwestycjami kapitałowymi Telewizji Polsat na rynku mediów ukraińskich. W tej ostatniej
sprawie uczestniczyłem w negocjacjach, które prowadził Piotr Nurowski w Kijowie. Oczywiście współdziałamy przy Powszechnym
Towarzystwie Emerytalnym Polsat S.A., gdzie Invest-Bank jest już
istotnym akcjonariuszem.
A inne nowe inicjatywy?
Finalizujemy także rozmowy z amerykańskim funduszem inwestycyjnym Templeton, reprezentowanym przez TDA Capital Partners. Aktualnie Funduszem tym zarządza Przemysław Krych,
który bardzo dobrze zna Invest-Bank, ponieważ rozpoczynał
w nim swoją karierę bankową i był dyrektorem oddziału w Gorzowie Wielkopolskim. Myślę, że w pierwszych dniach stycznia będę
mógł powiedzieć coś więcej na ten temat.
Co tu jeszcze można zrobić nowego?
Tu można jeszcze bardzo wiele zrobić. Chcemy rozbudować naszą
specjalizację, pogłębić wejście Invest-Banku do polskich rodzin.
Żeby stać się liderem na rynku w zakresie kontaktu, w zakresie
obsługi finansowej rodziny polskiej.
To hasło „Rodzina polska” chwyta?
To nie jest hasło. To jest kierunek naszego zainteresowania. Pokazujemy kierunek naszej aktywności. Są banki, które obsługują
przedsiębiorstwa, są banki, które obsługują jakieś nisze rynku, są
też banki, które się specjalizują w pewnych sprawach.
141
Spotkanie kierownictwa KIB-Banku i Banku Staropolskiego z korpusem dyplomatycznym
konsulatu RP w Charkowie, który udzielał wszechstronnej pomocy przy działaniach
„Grupy Invest” na Ukrainie.
„Grupa Invest” partycypowała finansowo i organizacyjnie w szkoleniu kombajnistów,
w których ręce zostały przekazane polskie kombajny „Bizon”, lipiec 1997 roku.
142
Uroczystość przekazania
przez przedstawicieli
„Grupy Invest”
stronie ukraińskiej
pierwszych 50
kombajnów „Bizon”,
finansowanych przez
Bank Staropolski S.A.
Program gospodarczy „Grupy Invest” był bardzo dobrze znany Prezydentowi Kuczmie.
143
Negocjacje „Grupy Invest” z władzami Okręgu Charkowskiego i miasta Charkowa
w sprawie powołania Ukraińskiego Funduszu Gwarancyjnego S.A. jako instytucji
obsługującej przedsiębiorców ukraińskich i polskich. Charków, luty 1997 roku.
System Invest-Kredyt Ukraina zakładał włączenie w to przedsięwzięcie również innych
banków ukraińskich, w tym jednego z największych – Banku Ukraina. Od lewej:
prof. Walenty Poczta – wiceprezes Zarządu Banku Staropolskiego S.A., Stanisław Piotrowicz
– prezes Zarządu Banku Staropolskiego S.A., W. Kostinski – prezes Banku Ukraina.
144
My natomiast obsługujemy rodzinę. Dla nas głównym zainteresowaniem mają być finanse rodziny. To znaczy, nie tylko jak wydostać pieniądze od rodziny, ale również jak dostarczyć pieniądze
rodzinie polskiej.
Poprzez różne formy. Chcemy pokazywać formy dobrego zainwestowania, bo to jest przyrost masy pieniądza. Przekonać, żeby
pieniądze były trzymane w banku, a nie w domu. To jest priorytet.
To jest kwestia zaufania do banku.
My mamy to zaufanie na rynku. To jest pierwszy, fundamentalny
element. Po drugie, należy tworzyć produkty akceptowalne przez
rodzinę, czyli kredyt, jakieś papiery wartościowe, inne formy pomocy, z którą bank może poprzez swoją istotę, dotrzeć do rodziny.
To jest podstawowa sprawa. Żeby zarządzać efektywnie kapitałem, który ma polska rodzina. Od początku do końca... i przez wiele lat.
Pan wszedł także w ratalną sprzedaż samochodów. Na ile to
było nową formą działania?
My byliśmy pierwszym bankiem, który na taką skalę to robił. Dzisiaj jest już wiele banków, które to czynią. To nie jest dzisiaj żadna
technologia, która daje nam przebicie na rynku.
My to utrzymujemy. Mamy dobrą pozycję na tym rynku w zakresie kredytu samochodowego. Chcemy to oczywiście rozwijać.
Ale jest to tylko jeden z wycinków naszej działalności. Bo rodzina
potrzebuje samochodu, potrzebuje pralki, lodówki, potrzebuje dobrego ulokowania swoich pieniędzy.
145
Prof. Sołtysiński przy udziale prof. Radwańskiego doradzali „Grupie Invest”, w tym WMI
w Luksemburgu, opracowując m.in. mechanizm przekazania wartości niematerialnych
i prawnych dotyczących Systemu Invest-Kredyt Ukraina i Systemu Invest-Kredyt Mołdawia.
146
Mieszkania też?
Mieszkania, fundusz emerytalny, ubezpieczenia, fundusze inwestycyjne. Tym chcemy się zajmować, obsługując rodzinę. Zainwestowaliśmy już w około 400 mieszkań na wynajem w Poznaniu.
Będziemy ten typ inwestycji powiększali.
A teraz wychodząc z Polski, na międzynarodowy rynek...
Tak jak już wcześniej powiedziałem cała technologia „Grupy Invest” była budowana od samego początku na wzorcach zachodnich, w oparciu o system oszczędnościowo-kredytowy. Stąd też
ścisła nasza współpraca z Bankiem SCS Alliance i wiedeńskim
Konsbud-em. Centralę całego programu dla „Grupy Invest” powołaliśmy w styczniu 1994 roku w Luksemburgu.
Wyznacznikiem, który odróżnia nas od innych, jest nasza aktywność na Wschodzie i cały program na Wschodzie. Myślę tu o Ukrainie, o Mołdawii, myślę również docelowo o Rosji. Chcemy tam
wdrożyć tę całą naszą filozofię systemu oszczędnościowo-kredytowego, która sprawdziła się tak bardzo dobrze w Polsce.
W tym roku uruchamiamy ją na Ukrainie. WMI przekazało tą technologię na Ukrainę, do naszego podmiotu – Invest-Kredyt sp. z o.o.
z siedzibą w Kijowie. We wrześniu podpisaliśmy umowę licencyjną w tej sprawie. Zagadnienie to opracował zespół ekspertów pod
kierunkiem prof. Stanisława Sołtysińskiego.
Kiedy Pan zaczął tę działalność? Z czego się zrodziła ta
koncepcja?
Od kilku lat jesteśmy na Ukrainie. W grudniu 1993 roku zaczęliśmy inwestować w KIB-Bank z siedzibą w Charkowie.
147
Podmioty luksemburskie WMI i AKH zainwestowały w KIB-Bank S.A. i wytworzyły
wartości niematerialne i prawne Systemu Invest-Kredyt Ukraina, a także uczestniczyły
w przygotowaniu uroczystości upamiętniającej zbrodnie popełnione przez NKWD na
polskich oficerach w czasie II Wojny Światowej.
Na zdjęciu spotkanie Prezydentów Polski i Ukrainy z okazji odsłonięcia tablicy pamiątkowej
na charkowskim cmentarzu.
148
Prezydent Aleksander Kwaśniewski wspierał rozwój stosunków gospodarczych polsko
-ukraińskich, w tym działania „Grupy Invest” na Ukrainie. Temu celowi służyła wizyta
Danuty Waniek – Szefowej Kancelarii Prezydenta RP z Piotrem Bykowskim na Ukrainie.
Podmioty luksemburskie (WMI i AKH), inwestujące w Grupę Invest, uzyskiwały duże
wsparcie dla swoich inwestycji na Ukrainie również ze strony regionalnych władz Charkowa.
Na zdjęciu Gubernator Obwodu Charkowskiego z żoną, grudzień 1998 roku.
149
„
Powitanie przez władze miasta Charkowa przedstawicieli „Grupy Invest” i luksemburskich
inwestorów na lotnisku w Charkowie.
Spotkanie konsultacyjne związane z inwestycjami „Grupy Invest” na Ukrainie, w siedzibie
Konsulatu RP w Charkowie.
150
Potem przejęliśmy w następnych latach pakiet kontrolny w tym
Banku, kupiliśmy dla niego system informatyczny, zbudowaliśmy
nową centralę dla tego Banku, z dobrym zapleczem skarbcowym.
Przygotowaliśmy się do tego bardzo solidnie.
Nie boi się Pan ryzyka i tamtejszej niestabilności politycznoekonomicznej?
Pyta mnie Pan innymi słowy, czy ja się nie boję sukcesu?
A czy ryzyko się nie wiąże nieodłącznie z sukcesem?
Nie ma sukcesu bez ryzyka. Jeśli bałbym się ryzyka, to bałbym się
sukcesu.
Wejście na obcy rynek to jest duże wyzwanie?
To jest fantastyczne wyzwanie. Tak jak kiedyś domy, tak jak kiedyś
banki, system oszczędnościowo-kredytowy, tak dzisiaj jest to nowe
wyzwanie, taki nowy ocean możliwości. Zupełnie fantastyczne.
Jakie warunki polski kapitał musi tam spełnić, żeby to wyzwanie
zakończyło się dobrze?
My już te wszystkie warunki spełniliśmy. Kupiliśmy bank. Wybudowaliśmy dużą, nowoczesną siedzibę dla tego banku, powtarzam to jeszcze raz. Zatrudniliśmy wielu ludzi. Pracujemy już na tamtym rynku.
Myślę, że to będzie bardzo ciekawe przedsięwzięcie. Jestem przekonany, że to się uda i że będzie to bardzo istotny element w budowie naszej grupy. Bardzo silna platforma, która zadecyduje o pewnych istotnych przychodach, o efektach pracy całej naszej grupy.
151
III Szczyt Gospodarczy Polska-Ukraina, na którym Piotr Bykowski prezentuje założenia
Systemu Invest-Kredyt Ukraina, czerwiec 1999 roku.
W trakcie szczytu gospodarczego Prezydent Kuczma zapoznał się ze szczegółami
programu Invest-Kredyt Ukraina i udzielił daleko idącego wsparcia dla jego
realizacji. Od lewej: Piotr Bykowski – przewodniczący Rady Invest-Banku S.A.,
Leonid Kuczma – Prezydent Ukrainy, Sławomir Kempa – prezes Zarządu InvestKredyt Ukraina, Adam Sadecki – dyrektor Oddziału Invest-Banku S.A. w Rzeszowie
i Aleksander Kwaśniewski – Prezydent RP.
152
Pan sam wie, że rynek ukraiński jest trudny, niestabilny.
Przecież cała wschodnia Polska próbowała tego, nie w sensie
bankowym, a choćby w sensie handlu płodami rolnymi. Marnie
się to niekiedy kończyło.
Są rynki stabilniejsze i mniej stabilne. Tylko renta zysku, renta dochodowości na tych rynkach stabilnych jest bardzo mała. Ale to
jeszcze nie jest tak złe, że jest mała, bo jest mniejsze ryzyko.
To jeszcze można by przeżyć. Tylko na tych rynkach stabilnych już
nie ma dla nas miejsca.
Panie Prezesie, a jaka jest relacja między biznesem a polityką?
Na tym poziomie działania, na którym Pan teraz jest.
W czerwcu tego roku odbył się w Rzeszowie III Szczyt Gospodarczy Polska – Ukraina, pod przewodnictwem Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmy.
Przedstawiłem tam na sesji plenarnej projekt naszej aktywności
na Ukrainie. Później Prezydent Kuczma zaprosił mnie do siebie
i uzyskaliśmy aprobatę dla wdrożenia tego mechanizmu oszczędnościowo-kredytowego Rządu Ukrainy i gwarancje włączenia się
w to państwowych banków.
Co na to Narodowy Bank Ukrainy?
Od 1993 roku, w momencie powiększania kapitałów KIB-Banku
w Charkowie uzyskaliśmy akceptację Narodowego Banku Ukrainy.
Osobiście przedstawiałem całą koncepcję rozwoju naszej Grupy na
rynku ukraińskim Wiktorowi Juszczence – Prezesowi Narodowego Banku Ukrainy.
153
Piotr Juszczenko w czasie wielokrotnych wizyt w Polsce zapoznał się z mechanizmem
finansowania „Grupy Invest” i rolą WMI i AKH w zbudowanym obiegu finansowym.
Piotr Juszczenko, jako reprezentant Ukraińskiej Izby Gospodarczej przygotował raport dla
Narodowego Banku Ukrainy w sprawie korzyści wynikających z uruchomienia na Ukrainie
Sytemu Invest-Kredyt Ukraina.
154
Jego brat – Piotr Juszczenko wielokrotnie odwiedzał nas w Polsce
i zapoznawał się z mechanizmem funkcjonowania „Grupy Invest”.
Przygotował w tej sprawie wtedy poufny raport, rekomendując
wdrożenie tej technologii na rynek ukraiński. W 1996 roku Narodowy Bank Ukrainy podjął uchwałę ustalając dla naszego KIB-Banku indywidualne normy ostrożnościowe.
Cały obieg finansowy Systemu Auto-Kredyt Polska musieliśmy
jednak przenieść w czerwcu 1999 roku do Oguzbanku na Mołdawii z tego względu, że zaczynamy aktywność komercyjną na rynku ukraińskim.
Kto tu jest sprzymierzeńcem, co warto wykorzystać, a co jednak
jest zagrożeniem, bo polityka jest zmienna? Czasem z dnia na
dzień, czasem z tygodnia na tydzień. Albo z roku na rok.
To jest ciekawe pytanie, bo ciekawe są relacje między politykami
a biznesmenami. Nie są to nowe relacje.
Zawsze były.
Zawsze były. Od kiedy Fenicjanie wytworzyli pieniądz, automatycznie powstała naturalna potrzeba związków między ludźmi, którzy mieli władzę i ludźmi, którzy mieli pieniądz. To są jakby współgrające ze sobą instrumenty. Nie ma władzy bez pieniądza, i nie ma
też pomnażania pieniądza bez współpracy z władzą.
Doskonale to rozumiał król Zygmunt I (Stary), który miał swojego bankiera Jana Bonera. Co roku, do końca życia Jana Bonera,
w dniu 24 czerwca, król opuszczał swój zamek na Wawelu i docierał na krakowski rynek do jednej z najpiękniejszych kamienic
– domu Bonerów. To było jedyne wyjście króla na imieniny obywatela Krakowa.
155
Wielkopolskie Zakłady
Farmaceutyczne Bio-Win
w Murowanej Goślinie są bardzo
ważnym ogniwem wymiany
handlowej pomiędzy Polską
a Mołdawią. Spirytus
w Murowanej Goślinie będzie
trafiał na rynek mołdawski
w barterze w zamian za wino
mołdawskie, które będzie
dystrybuowane na polskim rynku.
W cały program Bio-Win podmioty
luksemburskie zainwestowały około
42 mln USD.
156
Dzisiaj tam zresztą jest piękny hotel, z ładnymi apartamentami,
w których czuć ducha królewskich odwiedzin i dobra restauracja.
Ten przykład pokazuje jak mądry władca Polski umiał uszanować
i wytworzyć odpowiednie relacje z bankierem.
Ale te czasy królewskie mamy już za sobą. A mnie interesuje
w jaki sposób Pańskie działania biznesowe zahaczały
o politykę – od lat 1990? Czy do Pana też prezydenci czy
premierzy przyjeżdżają? Do tej rezydencji w Kamińsku?
Pracując na dużą skalę nie można nie stykać się z politykami. Nie
można oczekiwać od polityki nie popierania tej skali. Bo to nie jest
działanie tylko dla mnie. Premierzy Rakowski i Szałajda włączeni byli
w Drewbud. To oni podjęli decyzję o zaangażowaniu w ten projekt
publicznych pieniędzy. Bo przecież kwestia nowego systemu budownictwa, to była wtedy jedna z najważniejszych, kluczowych spraw dla
polityków.
Nie rozwiązana do dzisiaj.
No właśnie. Do dzisiaj się nikomu nie udało rozwiązać tej sprawy,
chociaż wiele partii politycznych, które doszły do władzy, potem
ją traciły, gdyż deklarowały, że budownictwo jest na pierwszym
miejscu.
A niektóre gazety już kreowały Pana na „sterującego politykami”.
Był Pan przecież przez kilka lat doradcą premiera Waldemara
Pawlaka.
Na pewno moje związki z politykami są, były, i myślę, że będą.
Każde cywilizowane państwo wspiera i chroni pewne branże, czy
formy działalności. Każde chce, bo widzi w tym interes, eksportować jak najwięcej, to napędza wewnętrzną koniunkturę.
157
W czerwcu 1999 roku
WMI wraz z podmiotami
zależnymi bezpośrednio
i pośrednio
zainwestowało
w pakiet kontrolny akcji
Oguzbanku S.A.
Bank ten włączony
został w Program
Bio-Win oraz ma za
zadanie uruchomić
System Invest-Kredyt
Mołdawia.
158
Podpisanie „Porozumienia”, na mocy którego Oguzbank S.A. z siedzibą w Kiszyniowie
– Mołdawia, włączony został do wieloletniego programu inwestycyjnego System AKP
z założeniem kontynuowania współpracy do co najmniej 2010 roku. Od lewej: Władimir
G. Kuczmiejew – prezes Zarządu KIB-Banku, Dimitrij Sarow – prezes Zarządu Oguzbanku,
Piotr Bykowski – przewodniczący Rad Nadzorczych banków należących do „Grupy
Invest”, Jacek Buchacz – prezes Zarządu AKH w Luksemburgu, Tadeusz Paetz – notariusz,
dr Włodzimierz Majewski – prezes Zarządu PTS KS, Stanisław Piotrowicz – prezes
Zarządu Banku Staropolskiego S.A.
Etulijska Fabryka Win S.A. kontrolowana kapitałowo przez Oguzbank S.A. w Mołdawii.
159
Etulijska Fabryka Win S.A. kontrolowana kapitałowo przez Oguzbank S.A. w Mołdawii.
160
Ale w rozmowie z dziennikarzem Gazety Wyborczej przyznał się
Pan, że Agencja Rozwoju Gospodarczego to Pański pomysł.
A dlaczego miałem się nie przyznawać, skoro wymyśliłem i sprzedałem ten pomysł premierowi Pawlakowi i ministrowi Podkańskiemu. A tak naprawdę taką samą drogę chciał obrać Krzysztof
Szwarc – prezes BRE Banku. On stworzył taką koncepcję zbudowania holdingu skupiającego wszystkie centrale handlu zagranicznego. Stąd było też jego poparcie dla tej inicjatywy.
Bankowość czy biznes to jest gospodarka. Jaki system
polityczny, czy jaka struktura polityczna jest korzystna dla
gospodarki, a jaka nie? Z Pańskiej perspektywy, a nie takiej
akademickiej. Teraz Pan się zajmuje systemem bankowym,
a więc co jest najkorzystniejsze dla bankowości?
Z jednej strony mamy problem włączenia Polski do Europy.
To jest problem podstawowy. Zaczyna się za chwilę XXI wiek,
Unia Europejska.
I z drugiej strony mamy problem zachowania tożsamości narodowej.
Zdanie sobie sprawy z obowiązku włączenia się do Europy przy zachowaniu tożsamości narodowej. To bardzo istotny problem.
W sensie politycznym, jakby największe zagrożenie narodowe
zostało rozwiązane z momentem wejścia polski do NATO.
Tak sądzę. Polska nie jest już na tym trakcie bitewnym między
Rosją a Niemcami. Natomiast w kwestii gospodarki właściwie
wszystkie sprawy są jeszcze do rozwiązania.
Trzeba się zastanowić w czyich rękach ma być system finansowy
w państwie.
161
Balsamy lecznicze o tonizującym i adaptacyjnym charakterze wytwarzane na bazie win
cerkiewnych ze szczepu winorośli Cabernet Sauvignon. Ich właściwości zdrowotne, znane
w Mołdawii od stuleci, potwierdzone zostały badaniami klinicznymi. Produkcję w ramach
Programu Bio-Win nadzoruje Mołdawski Państwowy Instytut Winorośli i Winiarstwa,
zatrudniający 1 000 pracowników (w tym 140 naukowych).
162
W czyich ma być?
Ja nie wiem. Ja o tym nie decyduję, nie rozstrzygam.
A według Pana?
Nie jest to łatwa odpowiedź.
Nasza książka ma tytuł „Twarda walka”, więc i pytanie jest
trudne.
Musimy sobie zdać sprawę, że ten, kto ma finanse, ten ma władzę.
Jeśli oddamy finanse, to oddamy władzę. I pytanie, czy ten parlament chce oddać finanse, czy już oddał finanse? To znaczy oddał
władzę. A co to jest za parlament, który nie ma władzy? A co znaczy władza, która nie ma władzy?
W innych krajach jak to wygląda? W tych krajach, które są dla
nas przykładem sukcesu.
Najlepiej zobaczyć to w Niemczech. Przeszło 80 proc. kapitału
w bankach niemieckich należy do gospodarki niemieckiej i państwa niemieckiego. Tam nie ma miejsca na taką sytuację, żeby „ktoś
z zewnątrz” dominował na niemieckim rynku. Tam się nawet nie
dopuszcza do sytuacji, ażeby obcokrajowcy pracowali w bankach
niemieckich na kierowniczych stanowiskach.
Przez kilka lat współpracowałem z Auto-Kredyt Bankiem
z Kolonii, który chciał zatrudnić jedną osobę z Invest-Banku, na
kierownicze stanowisko. Przeszło rok trwała cała procedura, ażeby
w prywatnym, niemieckim banku można było zatrudnić obcokrajowca.
163
Degustacja nalewek leczniczych i win mołdawskich zorganizowana przez Michaiła Diakowa
– Ambasadora Mołdawii w RP.
Podczas spotkania u Piotra Kiriłowicza Łuczyńskiego – Prezydenta Republiki Mołdawy
kierownictwo „Grupy Invest” przedstawiło Program Bio-Win, a także mechanizm sytemu
oszczędnościowo-kredytowego Invest-Kredyt Mołdawia. Podkreślano, że Polska przez
„Grupę Invest” może stać się wiodącym odbiorcą win mołdawskich i robionych na ich bazie
nalewek leczniczych.
164
A jak to wygląda w Polsce?
U nas, właśnie przez niedojrzałość elit politycznych, ta dominacja
stała się faktem. I nie można tego tłumaczyć , że był to proces niezbędny dla bezpieczeństwa polskiego systemu bankowego. Najbardziej dobitnie widać to na przykładzie Wielkopolskiego Banku Kredytowego, który przecież był w dobrej sytuacji finansowej,
ma rozległą sieć palcówek w całym regionie i bardzo stabilną bazę
klientów. Ten ogromny majątek sprzedano za bezcen. To są te rodowe klejnoty. Tego w żadnym normalnym państwie nikt by nie
zrobił. A u nas nawet na ten temat nic się nie mówi.
A jak w takim razie jest Pan przyjmowany jako inwestor
w takiej Mołdawii?
My w kwietniu tego roku kupiliśmy akcje Oguzbanku z siedzibą
w Kiszyniowie, który jest małym, prywatnym bankiem, związanym z obsługą przedsiębiorstw rolnych, mających winnice i fabryki
produkujące wino. Nasze wejście nie wywołuje tam negatywnych
emocji, wręcz przeciwnie. Jednym z inwestorów był nasz holding
luksemburski, w pierwszym etapie, natomiast już mamy zgodę na
przejęcie 100 proc. w Oguzbanku przez Invest-Bank i zmianę nazwy na Invest-Bank Mołdawia.
Jaka będzie specjalizacja tego Banku?
Z jednej strony chcemy utrzymać finansowanie przemysłu winiarskiego i stać się poważnym eksporterem tego wina na polski
rynek. Połączone to będzie z dostarczaniem dużych ilości spirytusu na rynek mołdawski i jego przetwarzaniem w naszych fabrykach na Mołdawii, eksportując „mocne” wino na rynek rosyjski.
165
Na spotkaniu w ambasadzie polskiej w Kiszyniowie omówiono możliwości eksportu win
mołdawskich do Polski i importu polskiego spirytusu na rynek mołdawski.
Wino mołdawskie i sporządzone na jego bazie w Wielkopolskich Zakładach Farmaceutycznych
Bio-Win nalewki lecznicze, będą dystrybuowane na polskim rynku i rynkach Europy
Zachodniej. Koncepcja ta uzyskała poparcie pracowników ambasady polskiej w Kiszyniowie
i ma stanowić bardzo istotny element wymiany gospodarczej pomiędzy Polską i Mołdawią.
166
Z drugiej zaś strony uruchomimy system oszczędnościowo-kredytowy, podobnie jak na Ukrainie według know-how, które przekażemy z Auto-Kredyt Holding na Mołdawię.
Czy ta nowo wybudowana fabryka spirytusu w Murowanej
Goślinie będzie w ten program włączona?
W sytuacji jaka powstała na polskim rynku w zakresie możliwości zbycia spirytusu bardzo dobrym rozstrzygnięciem jest, że będziemy go eksportować właśnie do Mołdawii. Każdego tygodnia
kilka cystern spirytusu trafi na rynek mołdawski z Murowanej
Gośliny.
A cysterny te będą wracały z powrotem z winem mołdawskim
i to wino będzie tu rozlewane. Kupiliśmy też technologię produkcji
balsamów zdrowotnych, produkowanych na bazie mołdawskiego
wina i mołdawskich ziół. To będą tzw. suplementy diety.
Prowadzimy rozmowy w Ministerstwie Zdrowia na temat ich
wprowadzenia na polski rynek. Lampka czerwonego wina wzbogacona ziołami może wydłużyć nasze życie o kilka lat. Mołdawianie dysponują badaniami klinicznymi, które potwierdzają właściwości lecznicze tych produktów.
Dla zobrazowania skali naszych inwestycji to mogę powiedzieć,
że na Program Bio-Win wydaliśmy łącznie około 42 mln USD,
a spodziewamy się zwrotu wszystkich poniesionych nakładów
w ciągu pięciu najbliższych lat.
167
WMI z siedzibą w Luksemburgu zainwestował również na Ukrainie w zakup nieruchomości,
które są wykorzystywane jako mieszkania służbowe dla pracowników „Grupy Invest”.
168
Budowa centrali Invest-Banku Ukraina w Charkowie (dawny KIB-Bank S.A.).
169
Centrala Invest-Banku Ukraina z siedzibą w Charkowie tuż przed oddaniem do użytku,
czerwiec, 1999 roku.
170
Podsumowując. W 1989 roku, a więc dziesięć lat temu, powołał
Pan Komitet Organizacyjny Invest-Banku. Dzisiaj jest Pan
szefem Rady Nadzorczej w czterech bankach: Invest-Banku,
Banku Staropolskim, Invest-Banku Ukraina i Oguzbanku na
Mołdawii. Co dalej?
Oczywiście kontynuacja tych programów inwestycyjnych w Polsce, na Ukrainie i Mołdawii. Rozwinięcie systemu oszczędnościowo-kredytowego na tych rynkach, a także ostatnia inwestycja
w Bank Handlowy International w Luksemburgu, który będzie
miał za zadanie sekurytyzację naszych aktywów na rynkach międzynarodowych.
Czyli emisja papierów wartościowych przez ten Bank w Luksemburgu pod zastaw naszych aktywów, uplasowanych na tych trzech
rynkach.
W 2000 roku właśnie Invest-Bank wejdzie z jakimiś propozycjami
rozwiązań?
Może powiem tak – chcemy być bankiem w każdej polskiej rodzinie. Oczywiście nie jedynym bankiem. Będzie konkurencja.
I jest konkurencja...
Ale będzie jeszcze większa konkurencja. Chcemy być tak agresywni i tak konkurencyjni, że każda rodzina, zanim podejmie większą
bądź mniejszą decyzję finansową, rozważy naszą ofertę. To jest jeden element.
Czyli chcemy być świadomym doradcą finansowym w rodzinie,
w polskich domach. To jest model docelowy dla nas. A to jest czternaście milionów polskich rodzin.
171
Jednym z elementów Programu
Bio-Win jest uruchomienie
produkcji serów kozich. Kierunek
ten realizowany jest przy udziale
Kościoła – Wspólnoty Dzieci Łaski
Bożej w Lipiu i ma duże wsparcie
biskupa diecezji koszalińsko
-kołobrzeskiej.
172
173
Ksiądz Antonii Zieliński od wielu lat współdziała z „Grupą Invest”, uczestnicząc od
1991 roku aktywnie w wielu wspólnych przedsięwzięciach, w tym w „programie kozim”,
sierpień 1994 roku.
Dom parafii rzymskokatolickiej w Lipiu, diecezja kołobrzeska, a jednocześnie dom
Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej w Lipiu.
174
Chcemy docierać do nich. Trudno mi powiedzieć w ilu będziemy.
Zakładam, że w trzech, czterech milionach rodzin. Taki mamy program. Żeby być doradcą – może nie jedynym, ale żeby być głównym doradcą.W tej koncepcji mamy uzgodnione współdziałanie
z Telewizją Polsat. Będzie taki moment, że zdradzę szczegóły.
Daliśmy ten tytuł książki „Twarda walka”. Jak Pan pojmuje tę
koncepcję?
Myślę, że życie rzeczywiście jest walką, którą trzeba rozpocząć od
samego siebie. Trzeba się nieustannie uczyć, być zdyscyplinowanym, w pierwszej kolejności wymagać dużo od siebie. A potem od
innych.
...Dodajmy tutaj, na przykładzie niedalekiej Lednicy ojca Góry,
że życie jest także miłością...
Był taki okres, że jak rodziła się w głowie ojca Jana Góry koncepcja Lednicy i tej wielkiej ryby, to wielokrotnie mnie odwiedzał.
Czasem potrafił do mnie przyjechać nawet o 21 do domu i kilka
godzin ze mną rozmawiać, przekonywać mnie do tej koncepcji.
W końcu trochę mu uległem.
Rzeczywiście ojciec Góra jest przykładem miłości, ale miłości odpowiedzialnej i z tym się zgadzam. Biskup Jeż z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej był orędownikiem takiej miłości i bardzo
popierał wychowanie poprzez pracę. Chciałoby się powiedzieć
w tym momencie Ora et labora. Wspólnota Dzieci Łaski Bożej
z Lipia, z którą jestem zaprzyjaźniony, właśnie jest tego potwierdzeniem. Tę zasadę też rozwinął później ksiądz biskup Domin
i wspierałem go w tym, ażeby na popegeerowskich terenach stworzyć wzorcowe gospodarstwa hodowli kóz.
175
Na zaproszenie władz
Banku Staropolskiego S.A.
z duszpasterską wizytą
przybył
abp Jerzy Stroba –
Metropolita Poznański,
zapoznając się
z działalnością Banku
i spółki zależnej
Giełdy Poznańskiej S.A.
Od lewej:
dr Marian Król
– członek Rady
Banku Staropolskiego S.A.
oraz
dr Jan Kulczyk –
akcjonariusz
Banku Staropolskiego S.A.
Arcybiskup Jerzy Stroba z duszpasterską wizytą w Banku Staropolskim S.A. i na Giełdzie
Poznańskiej.
176
Trzeba mieć odwagę wymagać też od innych. Każde działanie to
jest przecież zbiorowy wysiłek. Jak się zatrudnia przeszło 2 600 ludzi to to samo w sobie jest już ogromną odpowiedzialnością.
Bo miłość to nie jest tylko klepanie się po ramieniu i całowanie,
i wspólne śpiewanie piosenek. To jest jak największe wykorzystanie talentów, które są nam dane. I to jest ogromny obowiązek.
Ja tak pojmuję miłość. Tak dla miłości, ale dla odpowiedzialnej miłości. Ta odpowiedzialność, to jest przede wszystkim walka z tym,
co nam życie przynosi. I do tego, jak największe, jak najgłębsze, nie
obawianie się. Czyli wielka praca...
Wielka praca jest twardą walką...?
Oczywiście, że jest walką. Przede wszystkim twarda walka to jest
walka ze sobą, to jest opanowanie siebie. Bardzo trudna walka.
To jest jedna sprawa. I druga – to jest przekonanie innych do
potrzeby rozwijania siebie, do zdobywania, do aktywności. To
tworzy radość. Wszyscy jesteśmy zadowoleni jak nam się udaje.
I o tym trzeba pamiętać.
Pamiętajmy, gdy papież zaczynał swój pontyfikat, pierwsze słowa,
które wtedy powiedział brzmiały: „Nie lękajcie się!”. Ojciec Góra
zatytułował jedną ze swoich książek: „Idź albo zdechnij!”. Idź albo
zdechnij właśnie. Ja tak na to patrzę.
177
World Motor Investments Holding S.A.
z siedzibą w Luksemburgu (w niniejszej publikacji
również jako WMI) – podmiot gospodarczy
działający na podstawie prawa luksemburskiego
w formie spółki akcyjnej, powołany w dniu 13 stycznia 1994 roku, jako inwestor strategiczny „Grupy
Invest”.
Genezą dla utworzenia WMI była rozpoczęta
z początkiem 1991 roku wieloletnia współpraca
kapitałowo-doradcza pomiędzy szwajcarskim
Bankiem SCS Alliance z siedzibą w Genewie
i Konsbud-em H.m.b.H. z siedzibą w Wiedniu
a Komitetem Organizacyjnym Powszechnego Banku
Budowlanego Invest-Banku S.A. Przy ich udziale
wypracowano technologię pracy tworzonego PBB
Invest-Banku S.A. z siedzibą w Poznaniu, opierając
inżynierię finansową na systemie oszczędnościowokredytowym rozwijanym od wielu pokoleń
zarówno w Niemczech (Sparkasse), jak i w Austrii
(kasy Raiffaisena).
Założycielami WMI były dwie spółki z „Grupy
Invest” z siedzibą w Poznaniu: Capital-Finance
i Finance-Car. Zgodnie z obowiązującymi przepisami
wyżej wymienione firmy uzyskały w grudniu 1993
roku zgodę Prezesa Narodowego Banku Polskiego
na powyższą inwestycję zagraniczną.
Kapitał założycielski ustalono na 3 500 000 LUF
w formie tysiąca akcji (1 000 akcji) po 3 500 LUF
każda. Akcje rozdzielono w sposób następujący:
500 akcji dla Capital-Finance i 500 akcji dla
Finance-Car. Jednocześnie w dniu 25 stycznia
1994 roku akcjonariuszem WMI został Bank SCS
Alliance z Genewy, inwestując kwotę 54 440 190
LUF i obejmując 94 proc. akcji w kapitale. Zgodnie
z przyjętym w styczniu 1994 roku Statutem, WMI
administrowany był przez Zarząd składający się
z co najmniej trzech członków. Na pierwszych
administratorów powołano: Piotra Bykowskiego
– prezesa Zarządu, Annę Prądzyńską i Rafała
Prądzyńskiego – członków Zarządu.
WMI jest m.in. właścicielem wartości
niematerialnych i prawnych, przy wykorzystaniu
których od 1993 roku budowany jest program
inwestycyjny System Auto-Kredyt Polska, a którego
realizację koordynuje Bank Staropolski S.A. z siedzibą
w Poznaniu. Po powołaniu w październiku AutoKredyt Holding S.A. z siedzibą w Luksemburgu
(AKH), część praw majątkowych WMI została
przeniesiona na ten podmiot lub udzielona na rzecz
AKH.
Do tej pory, tj. do grudnia 1999 roku, WMI
i AKH przeznaczyły na inwestycje w „Grupę
Invest” łącznie blisko 290 mln USD.
włodzimierz braniecki
(urodzony w 1934 roku) – dziennikarz,
nauczyciel, animator, absolwent poznańskiego
„Marcinka” i polonistyki na Uniwersytecie
im. Adama Mickiewicza.
Dziennikarz najpopularniejszej poznańskiej
gazety codziennej, „Głosu Wielkopolskiego”,
silnie związany ze środowiskiem teatralnym
i plastycznym, autor felietonów w czasopiśmie
kulturalnym „Wyboje”.
W 1973 roku założył – przy Teatrze Nowym
– Galerię Nową, gdzie funkcjonowała do
1989 roku.
W 1974 roku wraz z Izabellą Cywińską
wymyślił – przyznawane co roku przez „Głos
Wielkopolski” – Medale Młodej Sztuki.
Współautor, z reżyserką Izabelą Cywińską,
dramatu teatralnego „Oskarżony: Czerwiec
1956” (premiera w 1981 roku w Teatrze
Nowym w Poznaniu).
Napisał m.in.: „Płaszcz do „Antygony”:
wędrując po Poznaniu i gdzie indziej”,
„Szczun: z Filipem Bajonem o Poznaniu,
o jego wielkopolskiej trylogii filmowej
rozmowy prawie o wszystkim”.
poznań, grudzień 1999