Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Dusza Senny cz. 1 Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: sylwia1039 (opowiadanie fan fiction inspirowane grą „League of Legends”) – Kochanie, uważaj. – Lucian pomógł wstać Sennie, której mahoniowa skóra zachwycająco błyszczała w pistacjowym świetle lasu, wydobywającym się tak zewsząd, jak i znikąd – jego pochodzenie było dziwnie nieznane. Ciemnoskóry mężczyzna przygarną do siebie żonę, przyciskając delikatnie jej łono do broni, znajdującej się w kaburze na jego biodrze. – To wszystko przez tą głupią sukienkę. Czemu nie pozwoliłeś założyć mi skórzanych spodni? – zapytała Senna, nie mając jednak pretensji do swojego męża. W zwiewnej białej sukience było jej bardzo wygodnie, poza tym czuła się w niej atrakcyjna, ale zdecydowanie nie pasowała ona do klimatu wyspy, do której przybili jakieś pół godziny temu, i zaczepiała się o wystające gałęzie, które zdawały się być wszędzie. Już teraz jej krawędź, kończąca się za kolanem, była poszarpana i brudna – upaćkana jakąś niebiesko-brązową mazią. – Dziś nie pracujemy. Pamiętaj o tym. – powiedział łagodnie Lucian. – Dziś zaraz się kończy. O ile już się nie skończyło. Spójrz na niebo. – Senna wskazała dłonią ciemne sklepienie przysłonięte częściowo przez powykrzywiane bezlistne korony drzew i niebieskie chmury. – Więc powiesz mi wreszcie, dlaczego „dziś nie pracujemy”? I dlaczego kazałeś mi się tak ubrać, podczas gdy sam jesteś w pełnym stroju bojowym i przywłaszczyłeś sobie moją broń? Lucian pocałował Sennę w czoło i powiedział tylko: – Tu niebo zawsze jest nocne. W końcu to Shadow Isles. Mężczyzna wypuścił w końcu swoją żonę z objęć, ale ona jęknęła i znowu upadła. Jej głos poniósł się echem po lesie. Senna chwyciła się za lewą kostkę. – Daleko jeszcze mamy zajść? – zapytała nie zdradzając wyrazem twarzy bólu, który czaił się w jej oczach. – Chyba skręciłam kostkę. Strona: 1/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Lucian ukląkł przy żonie, odstawiając na bok skórzaną torbę, którą niósł odkąd zeszli z pokładu valoranskiego statku. – Pokaż. – mężczyzna odsunął dłonie żony od jej obolałej kostki. Senna przygryzła dolną wargę, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, gdy jej mąż dotknął już puchnącego powoli miejsca nad stopą. Wiedziała, że gdyby zaczęła okazywać jakikolwiek brak komfortu, Lucian był gotów zaniechać misji i wrócić do Runeterru. Senna wsparła się nieco na ramionach, a później oparła o drzewo, tak że jej stopa wyślizgnęła się z jego delikatnych dłoni. – Nic mi nie jest. Możemy iść dalej. – powiedziała, patrząc na twarz swojego męża, wyrażającą teraz sceptycyzm, co podkreślała jeszcze uniesiona brew. – Tylko trochę wolniej. – dodała po chwili, patrząc mu w oczy. – Soraka! – mężczyzna skierował swój krzyk ku drzewom, znajdującym się za nim. W głębi lasu nagle rozbłysło ciepłe światło. Było ono nieco przyćmione przez wszechobecną mgłę, ale wyraźnie oświetlało pobliskie drzewa i postać trzymającą laskę, z której sączyła się żółta poświata. – Tak? – po lesie poniósł się kojący głos uzdrowicielki. – Senna skręciła kostkę. Mogłabyś coś na to poradzić? – Nie, nie potrzeba! – krzyknęła Senna do Soraki. – Lucian, naprawdę, wszystko w porządku. Nie musimy jej forsować. – dodała szeptem. – Oczywiście, Lucianie. Już idę. Uśmiechnął się do żony, która rzuciła mu złowrogie spojrzenie. Usiadł po turecku obok Senny i wciągnął ją na swoje kolana. Mimo wielkiej chęci bycia złą na męża, dlatego, że jej nie słuchał, wtuliła się w jego pierś, wsłuchując w bicie serca i narastający stukot kopyt, zbliżającej się do nich Soraki. Lucian patrzył, jak uzdrowicielka przedziera się z wdziękiem przez powykrzywiane, jakby w agonii, drzewa. Z miejsc, na które padało uzdrawiające światło jej laski, zakończonej sierpem księżyca, natychmiast umykały plugawe lepkie owady, chowając się w konarach i niebiesko-fioletowym mchu porastającym niemal wszystko wokół. Naturalnie amarantowe ciało Soraki pokryte było drobnym błyszczącym pod każdym kątek gwiezdnym pyłem, a jej kopyta bez problemu rozgniatały gałęzie, które napotykały na swojej drodze. Złota szata, opinająca wąską talię i drobne piersi też była już nieco przybrudzona, tak jak biała sukienka Senny. Uzdrowicielka stroszyła długimi elfimi uszami, zahaczając nimi o gałęzie drzew, a perłowym rogiem, wyrastającym powyżej nasady nosa, zgarniała lepkie pajęczyny podwieszone wysoko nad ich głowami. Gdy Soraka kucnęła przy Lucianie i Sennie, oboje się do niej uśmiechnęli z wdzięcznością. Uzdrowicielka ochoczo odwzajemniła uśmiech i ujęła w dłonie, osłonięte ciemnobrązowymi rękawiczkami, zwieńczonymi na górze kilkoma złotymi kamieniami, opuchniętą kostkę Senny. Ta syknęła z bólu, zapominając o wrażliwości swojego męża, wczepiła się dłońmi w klapy jego skórzanej kurtki i schroniła twarz w zagłębieniu szyi. Z pozoru spokojny Lucian zaczął czule głaskać ją po plecach. Jednak Senna czuła jego napięte Strona: 2/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl mięśnie, co oznaczało, że niezwykle przejął się jej cierpieniem. – Przepraszam. – szepnęła ze skruchą Soraka. – Nie myślałam, że aż tak cię boli, Senno. – Nic się nie stało, Sorako. Spokojnie rób swoje. – Senna rzuciła w jej stronę ponad obojczykiem Luciana blady, ale życzliwy uśmiech. Uzdrowicielka tylko przytaknęła i oparłszy laskę o drzewo, złożyła dłonie nad kostką Senny, kierują ich wnętrze ku opuchliźnie, a później wyszeptała zaklęcie: – Gwiazdy, wysłuchajcie mnie. Wzrok Soraki powędrował ku niebu, a jej oczy stały się dwiema świecącymi kulami – nie posiadały już tęczówek ani źrenic. Jej białe włosy zaczęły błyszczeć, rozchodzącym się od skóry głowy światłem. A koliste znaki na jej ciele stały się jeszcze wyraźniejsze, odznaczając się teraz niemal purpurą na tle amarantowej skóry. Senna patrzyła, jak wysiąkające z dłoni Soraki złote światło otacza jej kostkę. Poczuła błogi spokój i przymknęła oczy, delektując się nim w objęciach Luciana. – Nie pozwolę ci ani nosić tych okropnie ciężkich skór, ani pracować, ani cierpieć w dzień urodzin. – usłyszała jego kojący szept. – Dziś są moje urodziny? – zapytała zmęczonym głosem. Była zaskoczona, że to już dziś, ale było jej tak dobrze, że nie potrafiła tego okazać. – Tak, kochanie. Nie chciałem dziś wypływać z portu w Valoran na kolejną misję, żebyśmy mogli w spokoju spędzić ten dzień razem, ale następny statek płynął do Shadow Isles dopiero za miesiąc. – Rozumiem. – mruknęła sennie kobieta, wtulając twarz w kołnierz jego kurtki. – Wynagrodzę ci to, jak wrócimy. Obiecuję. – Nie musisz mi niczego wynagradzać. – powiedziała i walcząc ze snem uniosła głowę i złożyła delikatny pocałunek na jego dolnej wardze. – Kocham cię. – Ja ciebie też. – odpowiedział patrząc w jej duże brązowe oczy. Przytknął usta do jej czoła i znowu złożył głowę na swoim ramieniu. – I pięknie wyglądasz w tej sukience. A teraz śpij. Tak zrobiła. Ostatnim, co zobaczyła przed zaśnięciem było bladnące światło i Soraka, o już nieświecącym ciele i oczach, które odzyskały żółte tęczówki, uśmiechająca się do Lucina. Koniec części 1 Strona: 3/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl