Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Dusza Senny cz. 8
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
sylwia1039
Soraka wróciła dopiero, gdy już zasnęli. Spacer zdecydowanie dobrze jej zrobił,
dzięki niemu odzyskała siły. A i Senna z Lucianem wydawali się spokojniejsi we śnie niż
zwykle. Wtuleni w siebie i nadzy, oddychali miarowo.
Przechodząc obok nich w świetle laski uzdrowicielka zobaczyła na ciele kobiety
gęsią skórkę. Ujęła ostrożnie pled, okrywający tylko biodra Luciana i przykryła ich oboje.
Mężczyzna poruszył się przez sen na posłaniu, kładąc żonie ramię na piersiach. Ta
odwróciła się do niego plecami, kuląc pod pledem. Przylgnął do niej całym ciałem.
Soraka po cichu wślizgnęła się pod swój koc. Zgasiła laskę i przez chwilę wpatrywała
się w ciemność. Przez materiał namiotu wpadały do środka stłumione odgłosy zwierząt w
niedalekiego lasu. Uzdrowicielka zmarszczyła brwi. Nie spotkała żadnego podczas długiego
spaceru – „na oko” trwał on jakieś trzy godziny. Nie zapuszczała się daleko, ale wokół cały
czas słyszała wycia i tupot zrogowaciałych stóp golemów.
„Może nadal odstrasza je mój blask?” pomyślała tylko, przekręcając się na bok.
Wstrząsnął nią dreszcz, gdy w ciemności natrafiła na błyszczące oczy Senny.
Kobieta wpatrywała się w nią nieobecnym spojrzeniem.
– Senna? – szepnęła uzdrowicielka.
– Tak? – usłyszała zachrypnięty głos.
Soraka przełknęła ślinę. Wzrok kobiety nieco ją przerażał i bardzo martwił.
– Dobrze się czujesz?
Po namiocie rozeszło się ciężkie westchnienie. Z oczu Senny zniknęła nieobecność.
Zastąpił ją smutek.
– Śpij. – usłyszała odpowiedź.
Kobieta odwróciła się do męża, który teraz leżał dalej, nie dotykając jej. Soraka
postanowiła się nie wtrącać. Również przekręciła się na drugi bok i ułożyła wygodnie.
Prze kilkadziesiąt minut starała się zasnąć, ale ilekroć morzył ją sen, rozbudzał
szelest pledu i westchnienia Senny. W końcu kobieta głośno zahałasowała za plecami
Strona: 1/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
uzdrowicielki i zapadła cisza.
Soraka wtuliła głowę w poduszkę i ponownie spróbowała zasnąć. Jednak jej bok
wgniótł już posłanie i pod sobą czuła zimne kamienie tarasu. Zmieniła pozycję, przekręcając
się. Spod uchylonych powiek zobaczyła, że miejsce na posłaniu obok Luciana jest puste.
Natychmiast poderwała się do siadu, rozglądając po namiocie. W pierwszym
odruchu chciała obudzić mężczyznę, ale zdecydowała, że ostatnie dni były dla niego dość
stresujące. Wstała i po cichu wyszła. Nie mogła pozwolić, by Lucian znowu obudził się bez
Senny u boku. Miała wrażenie, że by wtedy zwariował.
Stając na schodach tarasu Błękitnej Rezydencji oświetliła blaskiem laski najbliższe
otoczenie. Nie zauważyła nigdzie kobiecej sylwetki. Zeszła, stając nieco bliżej nexusa.
Wychyliła się za barierę, zaglądając w czeluści lasu. Bezskutecznie. Przeszła się jeszcze do
dwóch, stojących po przeciwnych stornach Rezydencji, wież.
– Strażniku. – szepnęła, nie chcąc przepadkiem obudzić śpiącego w namiocie
Luciana.
Dyniowa głowa drgnęła nieco, prychając.
– Strażniku. – powtórzyła Soraka. – Proszę, obudź się. – dotknęła dłonią jego
zimnego ramienia.
Otworzył oczy dopiero po kilku próbach uzdrowicielki.
– Co się stało? – zapytał, przecierając powieki. – Od kiedy tu nocujecie nie mogę się
wyspać. Dziś już drugi raz, któreś z was mnie budzi. – poskarżył się. – Ledwie zdążyłem
zasnąć znowu, a przyszłaś ty i…
– Widziałeś Sennę? – przerwała mu niegrzecznie, czując się z tym okropnie, ale
musiała znaleźć kobietę.
– A widziałem. – odpowiedział Strażnik i mimo zaspania przywołał na swą twarz
zagadkowy uśmiech.
– Zapłacę ci sto sztuk złota, jeżeli ją znajdę. Nie mam teraz przy sobie pieniędzy, a
nie mogę wrócić do namiotu, żeby nie obudzić Luciana. – wyjaśniła pospiesznie, chociaż
zdawała sobie sprawę z tego, że Strażnika nie obchodziło nic, co powiedziała, pomijając
pierwsze zdanie.
Przytaknął z ociąganiem i krótkim zdrewniałym palcem wskazał na rozpadający się
front Rezydencji. Soraka odwróciła wzrok w jej stronę. Przełknęła ślinę przez ściśnięte
gardło.
Była ona wysoka. Trzy piętra i strych. Jej tył był skryty w gęstym gąszczu tak, że wąż
nie przecisnąłby się między krzakami a ścianą. Wilgotne, kruche deski pokrywał
szaro-niebieski śluz i mech. Z dachu wyrastały rośliny. Wyrwane z framug okiennice leżały
pod frontową ścianą albo zwisały niepewnie na zawiasie. Okna nieposiadały szyb. Co jakiś
czas, przez jedno z nich wlatywała na poddasze chmara kruków.
Uzdrowicielka powróciła przestraszonym wzrokiem do Strażnika. Była pewna, że nie
kłamał. Drzwi, które jeszcze były zamknięte, gdy wracała ze spaceru, teraz poruszał wiatr.
Strona: 2/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
O dziwo, zawiasy wcale nie skrzypiały.
Strażnik pokiwał tylko niezauważalnie głową. W wyrazie jego dyniowatej twarzy
niebyło ani krztyny szyderstwa. Tak naprawdę nie zależało mu na tym, by Soraka tam
weszła, odnalazła towarzyszkę, wróciła i dała mu obiecane pieniądze. Jednak ona sama
wiedziała, że musi to zrobić.
– Dziękuję. – powiedziała tonem pełnym wdzięczności i przestrachu, odchodząc w
stronę Rezydencji.
– Powodzenia. – w głosie Strażnika pobrzmiewała szczerość.
Uzdrowicielka stanęła przed uchylonymi lekko drzwiami. Całą moc skupiła w swojej
lasce, która zabłysła jeszcze intensywniejszym ciepłym światłem. Sierpem księżyca
dotknęła krawędzi drzwi i otworzyła je szerzej. Nie zamierzała przedłużyć swych męczarni,
wywołanych strachem przed nieznanym, więc od razu przestąpiła próg.
Jasny blask padał na zagrzybione ściany domu. Pod nimi stało pięć łóżek i kilka
małych szafek. Po podłodze walały się bandaże, gaziki, strzykawki i ampułki z tabletkami.
Mimo iż cała konstrukcja Rezydencji wydawała się zaniedbana, znajdujące się w niej sprzęty
były nowiutkie. Łóżka pokryte świeżą pościelą, igły strzykawek świecące swoją srebrnością,
a bandaże śnieżnobiałe.
Soraka usłyszała stukot, rozchodzący się po suficie. Spojrzała w jego stronę.
Znajdował się on wysoko nad podłogą, a w jednym z rogów powstała dziura, strasząca
drzazgowymi końcami desek. Z miejsca, z którego dobiegał dźwięk, oderwały się drobinki
kurzu i wirując w zatęchłym powietrzu spadły leniwie na podłogę.
Uzdrowicielka ruszyła w stronę schodów. Była pewna, że na piętrze znajdzie Sennę.
A przynajmniej okłamywała samą siebie, że jest tego pewna, by nie poddać się panice.
Wchodząc ostrożnie na stopnie, uprzednio sprawdzała każdy z nich kopytem. Ominęła te,
które zaczęły sypać się pod jej nogą, wyginały się bądź zbyt głośno trzeszczały. Zanim
dotarła na górę, usłyszała serię stukotów jeszcze kilka razy.
Przeskakując ostatni stopień, znalazła się na początku wąskiego korytarza, po
którego obu stronach ciągnęły się szeregi pozamykanych drzwi. Na jego końcu znajdowało
się okno pozbawione szyb i okiennic i kolejne schody, prowadzące na górę.
Soraka zaczęła iść wzdłuż jednej ze ścian. Nadstawiała uszy, by nie musieć otwierać
drzwi, a tylko wsłuchać się w dźwięki za nimi, by po nich dotrzeć do Senny.
Pchnęła trzecie drzwi – które zazgrzytały niemiłosiernie – usłyszawszy za nimi
szuranie. Były jedynie przymknięte. Wsunęła sierp księżyca do wnętrza małego pustego
pokoju, oświetlając je. W rogu pod przeciwległą ścianą zauważyła drżącą plątaninę rąk i nóg
okrytą miejscami białym materiałem. Ponad podciągniętymi do twarzy kolanami błyszczały
szeroko otwarte oczy.
Soraka bez większego zawahania podeszła do Senny.
– Senna? – wyciągnęła do niej rękę, niemal szepcząc imię. – Senna, co się dzieje?
Kobieta tylko pokręciła głową, ale uzdrowicielka miała wrażenie, że z oczu powoli
znika strach. Ostrożnie usiadła przy niej na podłodze, a ta wtuliła się szybko w jej ramię.
Strona: 3/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Soraka o mało co nie pisnęła z bólu, czując zaciskające się na ręce palce. Przyłożyła dłoń do
jej miękkich włosów.
– Co się stało, Senno? – zapytała.
Głos nie zdradzał zniecierpliwienia, wywołanego chęcią jak najszybszego
opuszczenia Rezydencji. Niechciała, by Lucian obudził się w namiocie sam. To się mogło źle
skończyć. Uważała, że w najlepszym wypadku, tak jak ostatnio.
Senna jednak nie odpowiedziała, a Soraka postanowiła nie naciskać. Z biegiem
czasu uścisk kobiety na już zdrętwiałym ramieniu uzdrowicielki stawał się coraz lżejszy.
Soraka przyjęła ten fakt z ulgą, ponieważ przestawała czuć już czubki palców. Masując je
drugą dłonią, usłyszała nagle cichy, obojętny głos Senny, wpatrującej się w ciemność za
uchylonymi drzwiami, prowadzącymi na korytarz.
– Boję się… – przerwała, ale uzdrowicielka wiedziała, że ma zamiar powiedzieć coś
jeszcze, coś bardzo ważnego, więc milczała. – …, że coś mu się stanie; że nie będę mu w
stanie pomóc; że będę widziała, jak… – głos się jej załamał, a Soraka objęła ją ramieniem,
czując gęsią skórkę na plecach; słyszała już gdzieś podobne słowa. – …, jak umiera i nie
będę mogła nic zrobić. – wzięła głęboki oddech, uspokajając się nieznacznie. – Obiecaj mi
coś, Sorako. – uniosła na nią zaczerwienione oczy, błyszczące łzami, a uzdrowicielka
przełknęła ślinę. – Obiecaj mi, że jeżeli oboje będziemy w niebezpieczeństwie, a ty będziesz
w stanie uratować tylko jedno z nas, to za wszelką cenę postarasz się, żeby on przeżył.
„… proszę, uratuj ją. Moje życie bez niej i tak niemiałoby sensu…” w głowie Soraki
rozbrzmiał głos Luciana.
Uzdrowicielka wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w twarz Senny. Serce jej
waliło.
– Lucianie, ja nie… – zaczęła Soraka, ale mężczyzna jej przerwał.
– Proszę, Sorako. Kocham ją bardziej niż własne życie. Jeżeli byłaby, w chwili
największego zagrożenia, możliwość, by poświecić za nią swoje życie, zrobiłbym to bez
wahania.
– Ale ja nie mogę ci obiecać, że uratuję ją, narażając ciebie.
Lucian odwrócił się od niej i wzdychając, przejechał dłonią po głowie. Kopnął nogę
stołu, stojącego na środku kajuty uzdrowicielki. Stojący na nim kufel zadrżał. Mężczyzna
podszedł do bulaju. W niemocy skrzyżował ramiona na piersi, patrząc na morze.
Soraka ze smutkiem usiadła na skraju łóżka i co jakiś czas zerkała na jego sylwetkę
znad stron książki, którą czytała, gdy do niej przyszedł. Czuła się winna, ale nie mogła nic
zrobić – ratowanie jednych kosztem innych było niezgodne z jej przekonaniami. Każdy miał
prawo do życia. Gdyby uratowała Sennę i miałaby jeszcze możliwość uratowania Luciana to
zrobiłaby to. A on oczekiwał, by w takim wypadku zostawiła go na pastwę losu i uciekała
razem z Senną, jak najdalej od niebezpieczeństwa.
– Kiedy się pierwszy raz się spotkaliśmy – zaczął mężczyzna, nadal wpatrując się w
okno. – była zima, a my mieliśmy po kilkanaście lat. Nasze miasta dzielił las, na którego
Strona: 4/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
środku piętrzyła się wysoka góra. Napotkaliśmy się pod nią. Później rozmawialiśmy o tym,
jak się tam znaleźliśmy. Oboje mieliśmy przy sobie bronie, które upominały się o siebie
nawzajem, zmuszając nas do zabrania ich do lasu. O wiele przyjaźniejszego lasu niż na
Shadow Isles, ale równie, a może nawet bardziej, chłodnego.
Zdziwiła nas nasza obecność, ale nie baliśmy się. Usiedliśmy w jednej z płytszych
jaskiń i po prostu rozmawialiśmy, zapomniawszy o całym świecie. Gdy zorientowaliśmy się,
że zaczęło się ściemniać, było już za późno na powrót do domu. Poprosiłem ją by została w
jaskini. Na początku nie chciała, ale ją przekonałem i sam poszedłem nazbierać drewna na
opał. Wróciłem szybko. Ale w jaskini już jej nie było. Pamiętam uczucie, które mnie wówczas
ogarnęło. Niewyobrażalny strach. Zacząłem myśleć, że coś jej się stało i wołać. Na szczęście
była niedaleko. Odkrzyknęła, a ja rzuciłem drewno w śnieg i pobiegłem w jej stronę. Zlękła
się, gdy wziąłem ją w ramiona – bycie tak blisko niej okazało się najpiękniejszym uczuciem,
jakiego do tamtej pory doświadczyłem. Czułem jej przyspieszony oddech, ale po chwili
uspokoiła się i też mnie objęła. „Bałam się, że mnie zostawiłeś” powiedziała. Zszokowało
mnie to. Pomyślałem: „Jak mógłbym cię kiedykolwiek zostawić?”. Mimo że znaliśmy się od
kilku godzin, już wtedy wiedziałem, że chcę z nią spędzić resztę życia. Wtedy – mając
dwadzieścia lat. Ona miała zaledwie osiemnaście. Była taka niewinna. „Nigdy cię nie
zostawię” odpowiedziałem, a ona przytuliła mnie jeszcze mocniej.
Staliśmy tak wtuleni w siebie, aż nie nastała zupełna noc. Na szczęście, moja broń,
którą schowałem do kabury, gdy szedłem po drewno, jaśniała bladym blaskiem, oświetlając
nam nieco drogę powrotną. Wróciliśmy do jaskini, trzymając się za ręce. Dałem jej swoją
kurtkę, gdy sam rozpalałem ogień, a później ułożyłem ją do snu.
Niemal całą noc nie spałem, patrząc, jak ona to robi, a gdy tylko zaczęło świtać,
obudziłem ją i odprowadziłem do miasteczka. Zabrali ją do domu, odciągając siłą ode mnie.
A ja mogłem tylko stać i patrzeć, pośród trzymających mnie ludzi. Myśleli, że ja ją porwałem.
Dopiero po kilku minutach zobaczyli moją broń. Broń stworzoną z Przedwiecznego Kamienia,
tak jak Senny. Niemal w tym samym momencie wyszła z domu, za którym drzwiami
niedawno zniknęła. Wyjaśniła swoim rodzicom, że tylko dzięki mnie przeżyła noc i że się nią
godnie opiekowałem i nie zrobiłem krzywdy.
Mieszkańcy jej miasta, odprowadzili mnie do mojego w podzięce. Ojciec Senny
wychwalał mnie przed moim. Od tamtej pory byliśmy razem mile widziani w swoich domach,
ale i tak zawsze woleliśmy spędzać czas tylko w swojej obecności.
Po kilku miesiącach czekała nas pierwsza wspólna misja. I znowu poczułem ten
niewyobrażalny strach, gdy widziałem, jak zbliża się do niej nasz przeciwnik. Był
zdecydowanie za blisko i był zbyt żywy niż bym sobie tego wówczas życzył. Przed misją
niezliczone ilości godzin spędzałem na kształceniu się w celności strzelania, by w razie
właśnie takiej sytuacji móc ją obronić.
Ręce mi się trzęsły, gdy pierwszy raz w swoim życiu wycelowałem w żywą istotę. Ale
ona zagrażał Sennie. Zabiłem – jednym strzałem. Widziałem kątem oka, jak moja ukochana
kuli się ze strachu, słysząc głośny dźwięk wystrzału, ale szybko się zreflektowała, myśląc, że
tego nie zauważyłem. Nadal była zbyt delikatna, zbyt niewinna, by uczestniczyć w tym
wszystkim. Mój pogląd na tą sytuację nie zmienił się do dziś.
Wtedy zrozumiałem, że moją największą życiową misją jest bronienie jej.
Pozostawienie jej przy życiu za wszelką cenę. – kończąc, odwrócił się wreszcie do Soraki; w
jego oczach dostrzegła ogromny smutek. – Więc daj mi wypełnić tą misję, jak najlepiej. Za
Strona: 5/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
wszelką cenę, proszę, uratuj ją. Moje życie bez niej i tak niemiałoby sensu. Od zawsze boję
się, że będę widział, jak umiera, nie będąc w stanie jej pomóc; że będę widział jej cierpienie.
Po grzbiecie uzdrowicielki przeszedł dreszcz. Książka niemal wypadła jej z rąk, gdy
spostrzegła z szokiem, że ma nieco rozchylone wargi. Nie panowała niemal nad
wypowiadanymi przez siebie słowami. Kierował nią instynkt.
– Dobrze. – powiedziała tylko.
Lucian uklęknął przed nią i ujął jej dłonie. Ucałowawszy je z wdzięcznością,
powiedział:
– Dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. – wstał i skierował się w stronę
wyjścia. – Pójdę jej poszukać. Jakbyś czegoś potrzebowała, jestem do twojej dyspozycji.
I wyszedł, pozostawiając Sorakę, bijącą się z myślami i ważącą słowa, które zostały
między nimi wypowiedziane.
– Sorako? – usłyszała jakby w oddali głos Senny.
Zauważyła, że znowu ma rozchylone wargi, a szeroko otwartymi oczami patrzy
nieobecnie na kobietę. Potrząsnęła głową.
– Tak? – powiedziała, mimo iż doskonale wiedziała, o co chodzi Sennie.
Westchnęła i ścisnęła w dłoni fiolkę, zawieszoną na szyi.
– Proszę, obiecaj mi, że będziesz próbowała uratować Luciana za wszelką cenę.
Soraka w ułamku sekundy stwierdziła, że skoro obiecała to mężczyźnie, uspokajając
go, może to również obiecać Sennie. Tym bardziej, że działo się z nią ostatnio coś bardzo
złego. I za wszelką cenę będzie się starała uratować ich obojga. Ta misja musiała zakończyć
się śmiercią tylko i wyłącznie Karthusa. Ewentualnie, niczyją.
– Dobrze. – odpowiedziała. – A teraz, wracajmy już.
Senna uśmiechnęła się blado i przytaknęła. Wstały, wytrącając się z otępienia i
ruszyły w stronę wyjścia.
Gdy wróciły do namiotu, Lucian nadal spał spokojnie.
Koniec części 8.
Strona: 6/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty