nasz biuletyn - Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku
Transkrypt
nasz biuletyn - Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku NASZ BIULETYN Styczeń 2012 r. Nr 01 (112) 2012 r. W tym numerze między innymi: Spotkanie opłatkowe, Pokonała raka sokiem z warzyw, Myślę sobie, Kiedy byłem w twoim wieku, Grudniowy poranek. Szczęśliwy piątek str. 2 PRZECZYTAJ I PODAJ DALEJ Państwowy Str . 2 N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Najserdeczniejsze życzenia dla styczniowych Solenizantów przebywających w naszym szpitalu. Życzymy powrotu do zdrowia, spełnienia planów oraz wszelkiej pomyślności. Redakcja POSŁU GA DUSZPASTERSKA W KOŚCIELE - KAPLICY Msza Święta: Niedzie le i święta : 9.00 i 10.30 W tygodniu : codziennie o 14.0 0 (oprócz czwartku) Okazja do spowiedzi: przed każdą Mszą św. Serdecznie zapraszam! ks. Zygmunt Wiśniowski Troska o ciało dzisiaj Jeden z publicystów postawił pytanie: Czy wszyscy musimy zwariować? Pytanie niezwykle aktualne. W Stanach Zjednoczonych przytłaczającą większość chorych stanowią ludzie chorzy nerwowo. W Szwajcarii około 70% pacjentów leczących się w ubezpieczalniach to ludzie psychicznie chorzy. We Francji różnymi nerwicami jest spowodowane 80% nieobecności w pracy. W Polsce liczba nerwowo chorych leczących się w szpitalach sięga 40% ogółu pacjentów szpitalnych. Oczywiście statystyka nie obejmuje tutaj nerwic nie objętych przez kliniczne leczenie, a takich jest dzisiaj przytłaczająca większość. T o samo obserwujemy w codziennym życiu. Mamy trudności w skupieniu uwagi. Na wet kazania niedzielne muszą być zwięzłe, krótkie, operujące krótkimi zdaniami, bo dłuższej frazy nikt ze słuchaczy nie może w całości uchwycić. Konflikty pojawiają się nieustannie. Brak nam elementarnej zdolności zapominania uraz. Nie odczuwamy wartości przebaczenia. To znowu jesteśmy apatyczni. Straciliśmy władzę nad własnymi przeżyciami. Mamy mnóstwo kompleksów. Utraciliśmy pierwotną zdolność do kochania. Cała miłość wyładowuje się w prymitywnym erotyzmie. W ocenie świata nie potrafimy zdobyć się na obiektywizm. Zatracamy poczucie tożsamości z samym sobą. Czy wszyscy musimy zwariować? T o pytanie ciąży nad współczesnością. Gdy Bóg stworzył człowieka, powiedział, że był dobry i piękny ... C.d.n. W oparciu o przemyślenia ks. prof. Józefa Tischnera Duszpasterz Sz częśliwy piątek 13 stycznia ok. godz. 1414.30 co ś ws t r z ą sn ę ło oddziałem IX. Cóż to mogło się wydarzyć? Dla tych, którzy mieszkają w okolicach kopalni, to oczywiste „ale tąpnęło” - ze spokojem powiedział jeden z uczestników zajęć terapeutycznych. Jednak nigdy nie odczuwano tego typu zjawisk na terenie szpitala. Czy ktoś pod nami dołki kopie? Z tym kopaniem, to tak naprawdę nie wiemy. T ego dnia do naszego miasta wreszcie zawitała zima. Zaczęło gwałtownie wiać, zamieć na całego, część okien z hukiem się otworzyło. Jak się okazało, pod naporem porywistego wiatru, nie wytrzymało też jedno z drzew rosnących w pobliżu oddziału. Okazały dąb runął na wysoki mur okalający spacernik oddziału IX, co było powodem tąpnięcia. Cudem można nazwać fakt, iż nie ucierpiał żaden człowiek, ani samochód stojący na parkingu przy oddziale. Po fakcie, wśród pacjentów pojawiło się pytanie, a co się stało z murem spacernika, czy runął? Niestety ocalał. Re dakcja O d- wie dziny Dusz paste rskie 16.01.2012 przybył do naszego oddziału Ksiądz Kapelan po kolędzie. Uroczystość rozpoczęła się na parterze, a później u nas na pierwszym piętrze w sali terapeutycznej. Przygotowaliśmy dwie świece ze stroikiem, szopkę i krzyż na stole z białym obrusem. Śpiewaliśmy wspólnie kolędy, oraz zostaliśmy pobłogosławieni na nowy rok 2012. Ksiądz złożył nam życzenia i przechodząc z nami, poświęcił wszystkie pomieszczenia. Większość naszych pacjentów uczestniczyła w tej uroczystości. W kolędzie brał udział także nasz personel. Kolęda zakończyła się bardzo optymistycznie z naszym zadowoleniem do następnego roku . Paweł Żyła oddz . IX N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . OPOWIADANIE W ODCINKACH CZ. 7 Str . 3 Zwiedzanie Ziemi Pragnęli dotrzeć do miejscowości „Narodnaja” znajdującej się ponad tysiąc kilometrów od Białomorska w górach północnego Uralu. Krajobraz w czasie jazdy nie był zbyt ciekawy. Była to głównie T ajga z jej surowym wyglądem w którym dominowały drzewa iglaste głównie sosny, co jakiś czas mijali skromne, ale zadbane wioski. Zdarzały się po drodze także miasta, ale była to raczej niska zabudowa. Wśród zwierząt najczęściej napotykali ciągnące ku północy stada reniferów. Zdarzało się spotkać także watahy wilków. Jedna z nich przechodziła pod specjalnym wiaduktem autostrady przeznaczonym dla zwierząt. Małych zwierząt takich np. jak wiewiórki, borsuki czy gronostaje nie mogli spotkać, gdyż poruszali się ze zbyt wielką szybkością. Gdy zbliżali się do Uralu zauważyli kołującego w powietrzu jastrzębia. Z reguły poruszali się po autostradzie z dużą szybkością, dlatego dojazd do pasma uralskiego zajął im tylko cztery godziny. Problem się zaczął gdy znaleźli się u podnóża gór. Autostrada zamieniła się w wąską, jak na ich gust drożynę. Ograniczenie szybkości wyglądało podobnie, jak w Moskwie 100 km/h, a w niektórych miejscach nawet 50 km/h. Okazało się, że dotarcie do miejscowości „Narodnaja” zabrało im nieprzewidziane dwie i pół godziny. Mieli jednak okazję zobaczyć niecodzienne zjawisko: walkę wilka z rysiem. Z reguły taka walka kończy się śmiertelną przegraną dla wilka. Pazury rysia są nie do pokonania przez wilka, którego orężem są tylko zęby. W tej jednak walce wilk unikał szybkiego starcia z rysiem. Szczerzył tylko kły i obchodził rysia dookoła, czekając chyba na odpowiedni moment do ataku. Nagle ryś zniechęcony walką zrobił powolny obrót. W tym momencie wilk jednym susem rzucił się na niego i wbił swoje ostre kły w tylną część karku swojego przeciwnika. Ryś wydał z bólu koci jęk. Nastąpiło szarpnięcie i w wilczych kłach znalazła się spora część mięsa. Ciężko ranny ryś próbował ucieczki, wtedy nastąpił kolejny atak. Ryś z rozprutym gardłem padł na ziemię i po kilku konwulsyjnych ruchach zastygł w kałuży krwi. Staszek, który nie chciał przegapić tego zdarzenia zdążył wszystko sfilmować. W miejscowości „Narodnaja” podróżnicy szukali miejsca zakwaterowania. Migającymi literami reklamował się hotel „Ural”. Niestety nocleg w tym hotelu okazał się zbyt drogi, jak na możliwości naszych podróżników. Błądząc po mieście znaleźli pensjonat pod nazwą „ Zwów”. Weszli do środka i spytali czy są wolne pokoje. Właściciele odpowiedzieli, że są. Gdy spytali o cenę okazało się, że jest przystępna. Antek, którego zainteresowała nazwa pensjonatu zapytał o jej pochodzenie. Gdy gospodarze dowiedzieli się, że ich lokatorzy są z Polski, od razu zaczęli z nimi rozmawiać łamaną polszczyzną i ugościli ich smaczną, obfitą i darmową kolacją. Po kolacji przyjaciele wyszli na górę, by zobaczyć swój pokój. Był skromny, ale ładny. Postanowili wreszcie sobie zrobić relaksacyjny wieczór i pogawędzić na temat wyprawy, która tak naprawdę dopiero się zaczęła. Zeszli jeszcze raz na dół, by poprosić dla siebie po kuflu piwa, po czym wróciwszy do pokoju usiedli przy stoliku, zapalili małe światło i rozpoczęli pogawędkę. „Wiesz Staszek ,nie podoba mi się to, że studentom pierwszego roku kosmologii pakuje się do głowy, że możliwości statków kosmicznych są nieograniczone. Przecież to jedna wierutna bzdura. Nawet gdyby się maksymalnie zwiększyło natężenie pola grawitacyjnego, to i tak w tym slalomie między galaktykami statek musi hamować. Poza tym, to co się mówi studentom trzeciego roku, istnieje w kosmosie strefa „0” z której ci, którzy tam dolecieli nie mają możliwości powrotu. Możliwość powrotu na Ziemię mają dopiero ich wnuki. Kilka wypraw przekroczyło strefę „0” i powróciły tylko dwie wyprawy, których ekipy pierwszy raz ujrzały Ziemię, wiedziały tylko tyle, że ta Ziemia jest ich macierzystą planetą”. „Są jeszcze strefy 01, 02, 03 itd.. z których nikt nie wrócił i już nie powróci. Ziemia będzie dla nich tematem do opowiadań” dokończył Staszek. Antek zastanawiając się ciągle nad problemem rozpoczął kolejny wywód: „ Nie rozumiem tych ludzi, którzy starają się przekroczyć strefę „0”. Wiem, że robią to z jakiejś szalonej ciekawości, a przecież normalny zasięg galaktyczny jest tak obszerny i wręcz do nieskończoności niezbadany, że dla mnie przekraczanie strefy „0” jest kompletną głupotą”. „Masz rację Antek, ale w człowieku tkwi jakiś duch ryzyka, wobec którego niektórzy ludzie stają się bezsilni. Z duchem ryzyka jest jednocześnie związana ciekawość i to w konsekwencji prowadzi niektórych ludzi do podejmowania takich karkołomnych decyzji”. Panowie jeszcze dwie godziny prowadzili swoją dyskusję, po czym uznali że trzeba położyć się spać. Rano wybrali się na zwiedzanie miasta. Od właścicieli „Zwo wa” do wiedzieli się, że w pobliżu znajduje się mały polski kościółek. Korzystając z okazji odwiedzili ów kościółek, który był po wezwaniem św. Rafała Kalinowskiego i uczestniczyli we mszy św., co sprawiło im wiele radości. Po powrocie do pensjonatu uznali, że warto zajrzeć na pobliski Ural. Wsiedli do swojego wehikułu i ruszyli w stronę najbliższej części tego pasma górskiego, dokąd prowadziła szutrowa droga. Wysiedli z pojazdu i zobaczyli przed sobą wysoką wzbijającą się ku niebu górę. Staszek szybko wrócił do samochodu, uruchomił elektroniczną mapę i ku własnemu zdziwieniu stwierdził, że przed nimi wznosi się najwyższa góra Uralu „Narodnaja” o wysokości 2895 m czyli podobnie wysoka, jak polski Giewont. Po krótkim namyśle postanowili wyjść na jej szczyt. Nie ryzykując wybrali wydeptaną ścieżkę. Po czterech godzinach marszu byli na szczycie. Widok, który się wokół rozciągał, był urzekający. Grzbiety tego pasma górskiego były podobne do alpejskich. Powodował to surowy klimat, który w dużo niższym Uralu stwarzał takie warunki jakie panują w dużo wyższych Alpach. And Jan S t r . 44 B IUL E TY N N ASNZASZ BIUL E TYN S tyeńcze S t y cz 2 0ń120 2 r1.2 r. S potkanie opłatkowe 19.12.2011 r. w sali terapeutycznej na oddziale 9 odbyło się spotkanie opłatkowe naszej redakcji. Przybyli z innych oddziałów nasi koledzy redaktorzy oraz pani Iza z biblioteki, pani Danuta terapeutka i pani Aleksandra psycholog z oddz. VII a. W tym spotkaniu brali także udział prowadzący nasze spotkania redakcyjne t.j. pan Krzysztof i pan Janusz. Z oddziału 9 była spora grupa naszych kolegów, którzy to pomogli w organizacji tego spotkania. Łamaliśmy się opłatkiem, składając życzenia na Święta Bożego Narodzenia i na nowy 2012 rok. Na spotkaniu jedliśmy bogracz, dwa rodzaje ciasta, domowe ciasteczka, piliśmy soki owocowe i kawę. Śpiewaliśmy wspólnie kolędy, była bardzo wesoła atmosfera. Każdy z nas obecnych omawiał czym się zajmuje w „Naszym biuletynie”. Wspólnie szukamy rozwiązań, aby nasz biuletyn docierał do jak najbardziej szerokiej rzeszy czytelników. Przydali by się nam także nowi dodatkowi sponsorzy, bo utrzymanie naszej gazety jest coraz bardziej kosztowne. To właśnie dzięki sponsorom (i im dziękujemy), mogliśmy zorganizować to spotkanie i podsumować przebyty czas trwania naszego miesięcznika. Mam nadzieję, że w przyszłości zdołamy spotkać się w pełnym składzie. Zapraszamy do współpracy nowe osoby do tworzenia artykułów. Na nowy rok 2012 życzę wszystkim dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności, do siego roku 2012. Paweł Żyła Na początku chciałabym życzyć drogim Czytelnikom wszystkiego, BIBLIOTEKA co najlepsze w nowym, 2012 roku. Oby był lepszy niż poprzedni i niósł ze POLECA sobą same kolorowe dni. Dziwne Losy Jane Eyre to powieść, którą polecam w tym miesiącu. Powieść, napisana przez Charlotte Brontë, ukazuje losy Jane Eyre, osieroconej dziewczynki, która zostaje oddana na utrzymanie do pani Sary Reed, żony swego wuja. Opiekunka jak i jej trójka dzieci, nienawidzą Jane, dlatego w wieku lat 10 zostaje wysłana na naukę do Zakładu Lowood, gdzie spędza osiem lat. Ostatnie dwa lata pozostaje w Zakładzie jako nauczycielka, po czym postanawia opuścić szkołę. Zamieszcza ogłoszenie w prasie o poszukiwaniu posady guwernantki. Otrzymuje pracę w posiadłości pana Edwarda Fairfaxa Rochestera. Ma zostać nauczycielką Adelki − zostaje narzeczoną pana Rochestera. Czy jednak ślub dojdzie do skutku, skoro, jak się okazuje, pierwsza żona pana Rocherstera nadal żyje? Zapraszam do przeczytania książki i do Biblioteki! I.N. N S AS t r . Z5 BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Str . 5 OBRAZY 125 LECIA NASZEGO SZPITALA Grupa pielęgniarzy S t r . 66 N ASZ B IUL TY N N AS Z BIUL EE TYN S tSyty czcze eń ń2 020 11 2 2r .r. Pokonała raka sokiem z warzyw O tym, że jest chora, dowiedziała się w Dniu Zakochanych. Kris Carr zapisała wtedy w pamiętniku życzenia dla samej siebie: Radosnych Walentynek! M asz raka! Skończyła 31 lat, była średniej klasy aktoreczką w Nowym Jorku, zagrała kilka ról w teatrze, żyła z reklam. Piła, imprezowała, zarywała noce. Żywiła się jedzeniem z mikrofalówki, hamburgerami i kawą z automatu. Gdyby ją wtedy zapytano, co to jest zdrowa żywność, na pewno wymieniłaby herbatę z cytryną. Pewnego razu dostała tak bolesnych skurczów jelit, że odwieziono ją do szpitala. Popatrzyła wtedy w lustro i powiedziała sobie: skończ z tym, bo dostaniesz raka. Parę miesięcy później postanowiła doprowadzić się do porządku. Zrezygnowała z alkoholu i zapisała się na zajęcia jogi. Lekarz zawyrokował: woreczek żółciowy trzeba wyciąć, ale najpierw USG. To nie był woreczek. To był rak. Wątroba Kris wyglądała, jak ser szwajcarski, gęsto usiana dziwnymi kropkami. Z płucami było to samo Diagnoza przerażająca: śródbłoniak naczyń krwionośnych, 24 guzy. Bardzo rzadki złośliwy nowotwór. Choroba była już w czwartej fazie rozwoju i lekarze orzekli, że operacja nie ma sensu. Nie poddała się, zaczęła walczyć o siebie. Postanowiła zatrudnić dobrego lekarza. Jeden proponował jej przeszczep wątroby i płuc. Nie skorzystała. Drugi przepowiedział jej, kiedy umrze. Ten też został skreślony. Wreszcie trafiła na kogoś komu warto było płacić. Doktor Demetri jest jej lekarzem do dziś, a wybrała go, bo potrafił współczuć. Powiedział, że może dożyć nawet starości. Zasugerował jedno – powinna wzmocnić swój układ odpornościowy. Rozpoczęła chodzić do sklepów ze zdrową żywnością, zmieniła dietę na wegetariańską. Dzięki rakowi Kris stworzyła się na nowo. Od czasu diagnozy minęło osiem lat. Dziś mówi, że nigdy nie czuła się zdrowsza i bogatsza. Rzuciła aktorstwo, ma własną firmę, promującą jej styl życia, dwie strony internetowe, studio filmowe, jest redaktorem magazynu o zdrowiu. Prowadzi na Skypie sesje treningowe - 90 minut kosztuje 250 $. Kupiła ziemię z łąką, lasem i dwoma domami. Amerykanie kojarzą Kris Carr z jej słynnym zielonym napojem, który występuje wraz z nią w każdym programie tv o niej. Ten sok włączyło do menu wiele wegetariańskich restauracji. A Kris propaguje go zabawnym hasłem parodiującym hippisowskie motto: make juice not war (rób sok, a nie wojnę). Uważam, że zdrowy styl życia powinny wprowadzić wszystkie osoby chore na raka. W ten sposób zwiększą się szanse znacznie większej liczby osób na wyzdrowienie i pozbycie się raka. Skoro jednej osobie zielony drink pomógł, to podobnie może się stać z pozostałymi z chorobą nowotworową. A wydanie przez nich książek może doprowadzić ich do fortuny, tak jak w przypadku Kris Carr. Oto przepis na zielony drink: − dwa duże ogórki (jeśli nie pochodzą z ekologicznego gospodarstwa, należy je obrać) − duża garść jarmużu lub sałaty rzymskiej − duża garść kiełków groszku − 4 – 5 łodyg selera − jeden brokuł − 1 – 2 gruszki lub zielone jabłka − szpinak Przepuścić przez sokowirówkę. I pić na zdrowie. Piotr Załuski Myślę sobie ... Ciemność radości Patrzę na te twarze i widzę cienie. Płaczę, matko jestem sam. I chociaż wiem, że pustka boli, to widzę sens płaczu i monotonii. Kryje się we mnie strach przed jutrem, a dusza w brew woli, śmieje się. I egzystencja ma swoje uroki. Nie poddam się mrokowi, by zawsze życie ciągnąć do barw radości i sensu kolorowości. Łukasz Motyka N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Str . 7 Z PRACOWNI ARTETERAPII Do pracowni od pewnego czasu przychodzi pani Gabriela M . z oddziału VII. Początki swej działalności w szpitalu rozpoczęła w pracowni rękodzieła artystycznego rzeźbiąc w masie solnej aniołki i baranki świąteczne. Później spróbowała rzeźby w glinie, jak i malarstwa akrylowego, wreszcie olejnego. Sama pani Gabriela mówi o sobie tak: „moje zainteresowania plastyką zaczęły się już w dzieciństwie, ale pierwsze poważniejsze prace wykonałam w tutejszym szpitalu. M alowanie daje mi zadowolenie, spokój i odprężenie. Uczęszczam do pracowni Pani Danusi M usioł od niedawna, a już poczułam się jak przysłowiowa ryba w wodzie”. Pani Gabriela M . jest osobą bardzo wrażliwą i chłonną. W mig pojmuje tajniki sztuki i potrafi je właściwie wykorzystać. Jej prace są kolorowe, prawidłowo zakomponowane i … coraz lepsze. Dużo sukcesów jeszcze przed nią, czego serdecznie życzę wraz ze swoimi podopiecznymi. Danuta Musioł Terapeuta Str . 8 N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . NASZA GALERIA Z Gale rii „Pod Wież ą” Autorem przedstawionych tutaj obrazów jest były pacjent z oddz. VII. Nie ma ich w galerii, nie ma ich w pracowni arteterapii. Wiszą w którymś z gabinetów. Zarówno pracownie, jak i galerie są macierzystymi miejscami ekspozycji twórczości pacjentów naszego szpitala. W sensie terytorialnym galerie i pracownie naszego szpitala są największe w Polsce, bowiem prace pacjentów można zobaczyć w biurach i na korytarzach administracji, salach chorych, w gabinetach lekarzy i psychologów, w Klubie Pacjenta i w pracowniach terapii zajęciowej w oddziałach. Andrzej O buchowicz N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Str. 9 Z POEZJĄ NA TY Zamieć Droga A ta śnieżyca przypomina Ciebie … Śniegiem trumienka Twych powiek pokryta - usta zawiane… Lodu pajęczyny, Są w twoich nozdrzach, Jak w zmarzniętych grotach. Czujesz, jak wieją w polu wielkie mrozy… Żyły zastygły, jak na szybie kwiaty… Zaś na języku siedzi Anioł Chłodu. Gdzieś w oddali drwale dzwonią o drzewa. Suną po śniegu sanie, jak po chruście. Skostniał ptak nawet I leży na śniegu, A uderzył w biegu… Pytasz, co dla mnie w życiu najważniejsze. Czy wiara, czy miłość, czy szczęście? Odpowiem jednym prostym zdaniem. Ty, oczy Twoje, moje kochanie. Nie chciałam złota, drogich kamieni I życia w dostatku, jak królewna. Wolałam drogę w krainę cieni. Dałeś mi pewność, Bym była pewna. Ale nie bólu, zwątpień, ni strachu. To Twoje serce mnie odnalazło, By iść inną drogą, Drogą miłości. Joanna S . Władek Melski Ś mierć Na opak Znasz dewizę inteligenta, Puste serce, twarz kamienna. Niby żartem, niby śmiechem, Prawie doszliśmy na metę. Ludzie z tond, Ludzie z tam tond. Kto mądrzejszy, pozwól zgadnąć. Daj psychiatrze to wszystko ocenić. Nie zamierzamy naszej opinii zmienić. Że to nie my powinniśmy tu siedzieć. Ze to nie tamci powinni tam siedzieć. Gdyby życie w synonim zamienić się dało, Nie byłoby wojen I głodu byłoby mało. Jaki morał z tego mamy? Że to wcale nie my jesteśmy Wariatami. M-E Ucz się śmierci na pamięć. Zgodnie z zasadami pisowni wyrazów martwych. Pisz ją łącznie, Jak rzeczpospolita, albo lwipyszczek. Nie dziel jej pomiędzy umarłych. Jesteś wybrańcem bogów. Ucz się śmierci wcześnie. M iłość do ojczyzny też bywa śmiertelna. Ucz się śmierci w miłości. Ucz się śmierci nie tylko dla zabicia czasu. Czas bywa samobójczy I wisi godzinami na drzewach. Przepytaj siebie. Przepytaj na żywo. A. P. Sms na dzień dobry i dobranoc Wstaje ranek, wstaje dzień, kończy się T wój słodki sen i ja także budzę się i ci piszę kocham Cię Ciemna nocka już nastała księżyc i gwiazdy na niebie spotkała. Ja Ci mówię: Spij już, śpij, o przyjemnych rzeczach śnij. Kamil Str . 10 N ASZ B IUL E TY N S ty cze ń 20 1 2 r. Kiedy byłem w twoim wieku... Ilekroć prosiłem rodziców, żeby podwieźli mnie do szkoły, zawsze słyszałem tą samą piosenkę: ,,kiedy byłem w twoim wieku nikt nas nie dowoził do szkoły. M usieliśmy iść trzy kilometry w śniegu, w słońcu i pod górkę w obie strony.'' Wysłuchiwanie tego było torturą. A robiło się jeszcze gorzej, gdy w końcu wsiadaliśmy do samochodu i następował ciąg dalszy krytyki mojego pokolenia ,,mięczaków''. Wiem, że moi rodzice też musieli niegdyś znosić podobne kazania, choć może na inne tematy, jak np. ,,kiedy byłem w twoim wieku nie mieliśmy pralek z wyżymaczką. M usieliśmy prać ubrania w strumieniu, uderzając nimi o kamienie''. I z pewną satysfakcją uświadamiam też sobie, że w ten sposób będę musiał traktować własne dzieci. Już teraz kompletuję arsenał upomnień, przygotowanych specjalnie dla następnego pokolenia. Oto kilka z nich: ,,kiedy byłem w twoim wieku, nie mieliśmy magnetowidów. Gdy chcieliśmy zobaczyć w telewizji jakiś program musieliśmy być w domu, kiedy był emitowany. Nie mieliśmy telefonów, które można zaprogramować. Za każdym razem, gdy chcieliśmy do kogoś zadzwonić, musieliśmy wykręcać tarczą numer. A jeśli linia była zajęta, łamaliśmy sobie paznokcie przy kolejnych próbach uzyskania połączenia. ,, Nie było automatycznych sekretarek. M usieliśmy rozmawiać bezpośrednio, a kiedy spodziewaliśmy się telefonu trzeba było siedzieć w domu i czekać. Nie było kamer wideo. Po powrocie z wakacji musieliśmy pocztą wysyłać film do wywołania, a zdjęcia otrzymywaliśmy kilka tygodni później. Nie było bankomatów. Jeśli potrzebne były nam pieniądze, musieliśmy stanąć w kolejce w banku między 10:00, a 15:00. Nie mieliśmy urządzeń zdalnie sterowanych. Jeśli chcieliśmy coś włączyć, przełączyć, wyłączyć musieliśmy podejść i zrobić to ręcznie. Nie było rowerów górskich wyposażonych w 21 biegów. M ieliśmy zaledwie dwie możliwości: mogliśmy pedałować albo pchać rower pod górę. Nie mieliśmy płyt kompaktowych. Gdy chcieliśmy posłuchać muzyki, musieliśmy położyć na gramofonie duży, winylowy krążek nazywany płytą. Po pewnym czasie znaliśmy na pamięć wszystkie miejsca, w których płyta jest zarysowana i zaczyna przeskakiwać''. M ógłbym tak wyliczać dalej, ale wiecie o co już chodzi. My – dzisiejsze pokolenie rodziców – możemy liczyć na tyle samo uciechy co nasi rodzice. Któżby pomyślał, że magnetofon szpulowy stanie się pewnego dnia powodem do dumy? Heniek Grudniowy poranek Był ponury, grudniowy poranek. To były początki choroby, ale też początek penitencjarnego piekła. Wepchali nas do policyjnej więźniarki. Duszno, ścisk, tłok. M ałe okienko nie zachęcało do spoglądania na zachmurzone niebo. Wieźli mnie z A. Ś. w Krakowie, do Z. K. w Cieszynie. Chciało mi się płakać, ale wtedy płacz nie przynosił ukojenia, a jedynie potęgował rozpacz. Więc nie było sensu płakać. Wyobraźcie sobie sytuację, w której nawet płacz nie pomaga. Trwać, to jedyne co mogłem. Nie wiedziałem po co, dlaczego, ani dla kogo, ale wiedziałem, że muszę przetrwać. Od kilku miesięcy zacząłem tracić nadzieję w to, że moja sytuacja może się poprawić. A człowiek bez wiary zamienia się w roślinę. Z tą różnicą, że roślina swym pięknem przynajmniej daje radość innym. Nie zależało mi na niczym, chociaż miałem marzenia. Największym było takie, aby to wszystko okazało się jakimś koszmarnym snem. Żebym się obudził wolny i szczęśliwy. Ale było już wtedy za późno. Przyszedł czas, by ponieść konsekwencje swych czynów. Konwój zbliżał się do celu. Za oknem zaczynały się rysować kontury Beskidów. M oich kochanych górecek, ech jakie piękne. Wróciły wspomnienia. Pół życia spędziłem na beskidzkich szlakach. Oddałbym wtedy wszystko, by tam być. Serce wyło z rozpaczy. Pomyślałem - jak wiele dni jeszcze minie, zanim zobaczę je znowu. Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia, Skrzyczne … Góralu, czy ci nie żal?! Brak słów, by opisać co wtedy czułem. Od tamtego zimowego poranka minęło 5 lat. Warto było przetrwać, przetrzymać by zwyciężyć. Serce już nie płacze, lecz jest pełne nadziei, że już niedługo zobaczę nieopisane piękno beskidzkich szlaków. Marek - oddz. VII a N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Środowiskowy Dom Samopomocy dla Osób Psychicznie Chorych w Rybniku - Nie dobczycach „Cogito Noster” ul. Ande rsa 6 tel. 32 4257027, 4257115 Oferuj e pomoc w zakresie: - terapii dziennej - całodobowego hostelu - usług Zespołu Psychiatrii Środowiskowej (rehabilitacja poprzez specjalistyczne oddziaływania terapeutyczne w miejscu zamieszkania). Str. 11 REDAKCJA DZIĘKUJE Dyrekcji Szpitala Z A UŻ Y CZ E NIE Ś RO DK Ó W T E CHNICZ NY C H NIEZ BĘDNYCH DO DRUKU „ Nas zeg o Biu let ynu ” JEŻELI TY LUB KTOŚ Z TWOICH BLISKICH, JESTEŚCIE OFIARAMI PRZEMOCY ZE STRONY CZŁONKA RODZINY... Nie wstydź się, skorzys taj z pomocy OPS SPECJALISTA PRACY Z RODZINĄ mgr Hanna Szwagierczak prosi o kontakt tel. 506 14 56 41 Stowarzyszenie działające na rzecz osób chorych psychicznie i ich rodzin Oddział Dzienny Terapii Uzależnienia od Alkoholu w SPZO Z Państwowym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku, ul. Gliwicka 33, tel. 32 4328182 osób chorych psychicznie i ich rodzin. Spotka- Program terapeutyczny jest realizowany przez 7-8 tygodni. Zajęcia terapeutyczne odbywają się codziennie od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 14.00. W ramach świadczeń pacjenci otrzymują dwa posiłki (śniadanie i obiad). Na czas leczeni a istnieje możliwość wydania zwolnienia L4 Wstępne rozmowy diagnostyczno-kwali fikacyjne odbywają się w środę, czwartek i piątek od godziny 10.00 do 12.00. Po zakwalifikowaniu do przyjęcia do programu terapii ustalany jest termin przyjęcia. Uczestniczysz w terapii, a jednocześnie nie tracisz kontaktu z bliskimi na czas leczeni a! BI BLI OT E KA SZP I T AL NA ZAP R A SZA ! Zachęcamy do skorzystania z bogatego księgozbioru. Oferujemy powieści historyczne, obyczajowe, wojenne, przygodowe, reporterskie. Literaturę popularno-naukową, fantastykę, literaturę dzieci ęcą oraz młodzieżową. Na miejscu działa czytelnia, w której można przejrzeć prasę i skorzystać z księgozbioru podręcznego. Czynn a: od pon ied ziałku d o p iątku w g od zin ach od 8 .30 do 1 6.00 Homo - Homini Rybnik, ul. Gliwicka 33, tel. 32 4328237 Zaprasza na spotkanie Grupy Wsparcia dla nia odbywają się w Klubie Pacjenta w czwartki o godz. 15.00 (zadzwoń przed przyjściem). Klub Pacjenta Czynny codziennie od 8.00 -15.00 W soboty od 8.00 – 12.00 CENTRUM MED YCZN E Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej 4 4– 200 Rybnik, ul. B. W. Politycznych 3 Poradnia Zdrowia Psychicznego i Zdrowia Psychicznego dla Dzieci. Tel. 32 43 29 453 ODDZIAŁ PSYCHIATRYCZNY DZI ENNY Szpital Psychiatryczny 44 - 200 Rybnik, ul. Gliwicka 33 Tel. 32 43 28 193, lub 43 28 162 Proponuje następujące formy leczenia i rehabilitacji; • Farmakoterapię Wypoż ycz alnia Zbiorów Muzycznych • Psychoterapię indywidualną i grupową Miejska Biblioteka Publiczna przy ul. Szafranka 7, • Społeczność terapeutyczną pierwsze piętro. Godziny otwarcia: • Treningi umiejętności społecznych Pn. 11.00 - 19.00, Wt. Śr. Pt. 9.00 - 19.00, Czw. 8.00 - 14.00 Do dyspozycji wypożyczających wyłożone są katalogi al fabe- • Muzykoterapi ę i relaksację tyczne. Pamiętajmy „Muzyka łagodzi obyczaje”! • Psychorysunek • Terapię zajęciową • Psychoedukację Poradnia Zdrowia Psychicznego 44 - 200 Rybnik, ul. Gliwicka 33 tel. 032 4328229 (możliwość rejestracji telefonicznej) E-mail: [email protected] Czas trwania zajęć: (oprócz sobót i niedziel) w godz. 8.00 - 14.00. N AS Z BIUL E TYN S t y cz eń 2 0 1 2 r . Str. 12 KRZYŻÓWKA A to ciekawe ! Ciąg dalszy cyklu herbacianego: W. Greatbatch pracował nad nagraniem bicia serca. Zauważył, że odpowiednio zmodyfikowane urządzenie do nagrywania może stymulować mięsień sercowy. Stworzył rozrusznik serca. * Adam Słodo wy tak polubił majsterkowanie, prowadząc program ,,Zrób to sam'', że stworzył scenariusz serialu animowanego dla najmłodszych ,,Pomysłowy Dobromir''. * Nikifor Krynicki, inspirując się pięknem Krynicy – Zdroju, stworzył 40 tys. dzieł. Malował i rysował widoki, wille oraz cerkwie, tworząc świat własnej wyobraźni. * Scott i Branman Olsonowie, gracze hokejowi z Minnesoty, pragnęli trenować nie tylko w zimie, ale i lecie. Połączyli ideę łyżew i wrotek, tworząc łyżworolki. Hanys 1 2 3 4 5 6 7 8 Uśmie chnij się ! 9 Lekarz pyta młodszego kolegę wychodzącego z sali operacyjnej. No i jak się udała operacja ? Na to zdziwiony lekarz. Jaka operacja? To nie miała być sekcja zwłok?! 10 11 Po co blondynka wspina się na szklaną ścianę? Żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie... 12 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. Zamek u swetra Była waluta Niemiec Grecki zespół w Polsce Na twarzy Zorro Na kwiaty Duży koc, mały... Na wierzch wypływa Duży deszcz W ogródku na kwiaty Na uchu panny Na mały obrazek W szkole Franek „Złote Kolce czerwonej róży” - kolejna odsłona Pożyczony surdut nie daje ciepła. W klasie pani pyta dzieci, jaki zawód mają ich rodzice. Wiedząc, że ojciec Jasia jest sekretarzem partii pyta go z dumą, kim jest twój ojciec Jasiu? Zegarmistrzem - odpowiada Jaś. Jak to? - pyta zdziwiona pani. No tak - odpowiada Jaś – zawsze mówi, że jedzie po wskazówki do Moskwy. Spotyka się dwóch kolegów. Pierwszy mówi: mój pies uratował mi życie. Jak to? – pyta się go drugi. Leżałem w szpitalu i żadnego z lekarzy nie dopuścił do mojego łóżka. Wiszą nietoperze na gałęzi. Natomiast jeden z nich siedzi jak ptak. Co mu się stało? - pyta jeden z nich. Zemdlał – odpowiada drugi. Samochodem jedzie mechanik, elektryk i programista. W pewnym momencie silnik gaśnie, samochód się zatrzymuje. Mechanik mówi: - Cholera, pewnie gaźnik się zatkał. - E, nie. To na pewno cewka zapłonowa. - stwierdza elektryk. Programista na to: - Chłopaki, a gdybyśmy tak spróbowali wysiąść i wsiąść jeszcze raz! Nie strasz wilka owczą skórą. Cudze nie tuczy. NASZ BIULET YN Jan z Czeladzie W sklepie z komputerami sprzedawca zachwala klientowi swój najnowszy towar: - T en komputer wykona za pana połowę pracy! - W takim razie biorę dwa. Michał plus Wy daw ca: Oddział IX P aństwow ego S zpitala dla Nerw ow o i P sychicznie C hory ch w Rybniku, Redaktor N aczelny : Krzy sztof Kutry b. Zastępca Red. Nacz. Janusz Kuraś. Zespół redakcyjny : T. C ., Wojciech Konieczny, P iotr Myrcik, M .K., Kibic, D. W., Łukasz M ., G rzegorz, Janusz Konieczny, Konrad, M .K., Bogdan, P iotrek, S taszek, H anys, Heniek, F ranek, Gw iazda, E ugeniusz, OWC, S ebastian, Kamil, P aweł Ży ła. Druk: M aciej F rydecki. Kolportaż: oddział IX, tel. 32 4226561 w. 269, 4328269, nakład: 100 egzemplarzy. e-mail [email protected] wydanie internetow e - www.psychiatria.com