Chrystus cierpiący. IV. U słupa kaźni. W cierniowej koronie. Ecce

Transkrypt

Chrystus cierpiący. IV. U słupa kaźni. W cierniowej koronie. Ecce
1
[Druk: „Przewodnik Katolicki” 12(1928), s. 167-168.]
Chrystus cierpiący.
IV. U słupa kaźni. W cierniowej koronie. Ecce homo.
(Wspomnienia z pielgrzymki do Ziemi Świętej)
Piłat wypuścił Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować. Wzięli tedy żołnierze Pana
Jezusa i ściągnęli z Niego szaty. A przywiązawszy Go do słupa, biczowali wedle
zwyczaju. Potem płaszcz nań włożyli szkarłatny, upletli koronę z cierni i włożyli Mu
na głowę. Zamiast berta dali Mu trzcinę do ręki. Kłaniając się przed Nim naigrawali się,
mówiąc: Bądź pozdrowiony, królu żydowski. Pluli przy tym nań i trzciną Go bili
po głowie. Gdy ukończyli niecną robotę, ubrali Go w jego własne szaty i poprowadzili
do Piłata. Piłat zaś okazał Go ludowi, mówiąc: Oto człowiek
Najwyżsi jednak kapłani i służebnicy wołali: Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj! Rzekł im
Piłat: Wezwijcie Go wy i ukrzyżujcie, bo ja w Nim winy nie znajduję. Odpowiedzieli mu
Żydzi: My zakon mamy, a wedle zakonu ma umrzeć, że się Synem Bożym czynił.
Jeszcze raz rozpoczął Piłat przesłuchy. Wszedł z Jezusem do pałacu i jął Go znowu
pytać: Skądeś Ty jest? Lecz mu Jezus nie dał odpowiedzi. Rzekł Mu Piłat: Nie mówisz
ze mną? Nie wiesz, że mam moc ukrzyżować Cię i mam moc Cię puścić? Odpowiedział
mu Jezus: Nie miałbyś żadnej mocy nade mną, gdyby ci z góry nie damo. Przeto, który
mnie tobie wydał, większy grzech ma. Piłat odtąd jeszcze usilniej starał się uwolnić Pana
Jezusa. Żydzi jednak grozili mu doniesieniem do cesarza. I ukazał Go znowu ludowi
mówiąc: Oto król wasz. Oni zaś odpowiedzieli: Nie mamy króla, jeno cesarza. Piłat przeto
umył ręce przed pospólstwem na znak, że jest niewinny. „Nie winienem ja krwi tego
Sprawiedliwego, wy siebie patrzcie! Wszystek lud zaś zawołał: Krew Jego na nas i na
syny nasze”.
Wchodzimy przez niską bramę na obszerny dziedziniec. Na murze bowiem
przeczytaliśmy słowa: Piłat wziął Jezusa i ubiczował. Od najdawniejszych czasów stał tu
nieduży, ale piękny kościółek. Przed 300 laty odebrał go katolikom Mustafa Bej, syn
wielkorządcy jerozolimskiego. Z nienawiści ku chrześcijanom urządził w kościółku
stajnię dla swych koni. Lecz oto pierwszej nocy wszystkie konie padły. Kazał wprowadzić
na drugi dzień inne, ale znowu to samo. Zwołał możny Bej ulemów, imanów, mędrców,
całą radę duchownych i uczonych. Spytał ich, co by to miało znaczyć. Oni zaś
odpowiedzieli: Wielki Beju, nie wolno ci znieważać świątyni Nebi Aissa (proroka Jezusa).
Usłuchał tedy Bey ich rady, ale kościółka nie oddał. Kościółek stał opuszczony i z czasem
rozpadł się w gruzy. Dopiero w r. 1838 wstawił się król francuski Ludwik Filip i Ibrahim
Pasza oddał ruiny OO. Franciszkanom. Ojcowie dźwignęli z ruin kościółek, odnowili go
i upiększyli.
2
Wchodzimy do wnętrza. Panuje tu półmrok. Przed wielkim ołtarzem pali się kilka
lamp srebrnych. Smugi ich światła padają na napis, wyryty na płycie marmurowej:
Tu Jezus był ubiczowan. Spotykamy kilka osób na modlitwie. [s. 167] Przyłączamy do
cichych ich szeptów modlitewnych i nasze westchnienie. Patrzymy na ten napis. Tak, tutaj
Jezusa przywiązano do słupa kaźni. Tu cierpiał Zbawiciel, a ból przeogromny szarpał
każdy Jego nerw. Tu bicze spadały bezlitośnie, niezmordowanie na Jego święte ciało.
Nie chciały się znużyć ramiona krwiożerczych katów, co na grzbiecie Jego przeciągali
nieprawość. W powietrzu, jakby jeszcze drgało echo świstu ich biczów.
Spełniły się słowa Proroka. Już przed wiekami oglądał on Chrystusa, broczącego
w kałuży krwi:
„Widzieliśmy Go wzgardzonego i najpodlejszego z ludzi,
Męża boleści i znającego niemoc.
Poczytaliśmy Go jako trędowatego i ubitego od Boga...”.
Opuszczamy kościółek Biczowania, przejęci i strwożeni. Cóż mieliśmy ofiarować.
Jezusowi za Jego cierpienie? Za Jego krew - daliśmy Mu nasze łzy... Od słupa kaźni,
zawlekli żołnierze Pana Jezusa do strażnicy miejskiej. Czekali na dalszy rozkaz. Rozkaz
jednak nie nadchodził. Piłat, mało się troszczył o więźnia. Legioniści przeto urządzili
sobie zabawkę.
Król przecież musi mieć purpurę! Więc zarzucono na Zbawiciela stary płaszcz
żołnierski. Był czerwony, a więc zastąpił purpurę... Królowi należy się korona! Dziś
jeszcze w Ziemi świętej rośnie roślina w rodzaju głogu, o ostrych i długich kolcach.
Nazywają ją „spina Christi” - ciernie Chrystusowe. Upletli z tych cierni koronę
i przemocą wcisnęli na głowę Zbawiciela. Do ręki włożono Mu trzcinę. Potem naigrawali
się zeń żołnierze, oddając Mu pokłon. Daninę też składali królowi. A daniną były policzki
i szturchańce.
Kaplica „Ukoronowania Cierniem” pochodzi z XIII wieku. Znajduje się
w „koszarach Piłata”. Nie mogliśmy jej obejrzeć. Trudno do niej dotrzeć. Jest tam bowiem
grób jakiegoś arabskiego świętego. Przeto obowiązuje dla tego miejsca prawo „horm” zakaz wstępu dla „niewiernych” Spoglądamy tylko w jej stronę. Myśli nasze jednak
biegną na to miejsce wzgardy.
Pomiędzy koszarami Piłata a bazyliką „Ecce homo” rozpięty jest nad ulica jakiś
tajemniczy łuk. Jest na parę metrów wysoki. Nazywają go łukiem „Ecce homo” - oto
człowiek. Kiedy bowiem Piłat ujrzał Jezusa w tokiem poniżeniu z wszystkimi znamionami
szyderstwa i obryzganego krwią sądził, że Żydzi, ujrzawszy teraz Jezusa, odstąpią
od swego planu. Widok Jego przecież był zdolny nawet kamienie poruszyć.
3
Wziął więc Jezusa za rękę i poprowadził Go na galerię, znajdującą się na łuku.
Z tego bowiem, miejsca mógł Go swobodnie oglądać rozwścieczony tłum. Oto człowiek,
rzekł Piłat, wskazując na Jezusa. Motłoch Jednak nie wzruszył się tym widokiem.
Z tysięcy piersi wyrwał, się okrzyk piekielny: Ukrzyżuj Go! Z tysięcy piersi buchnęła
nienawiść, ku Temu, który przeszedł ziemię dobrze czyniąc.
Twarz Jego we krwi cała i oczy zalane krwią i łzami, że Mu krew usta zalewa
i strugą płynie ogromną... I widać było wśród krwi potoków błota ślady którym Go
obrzucali i ślin, które miotali na Niego. Ale oni litości nie znali żadnej...
Druga cześć łuku znajduje się o kilka kroków dalej - w bazylice „Ecce homo”.
Dzwonimy u furty klasztornej Sióstr Syjońskich. Otwiera nam zakonnica. Przywołana
przełożona oprowadza nas i objaśnia. Wchodzimy do bazyliki. Za wielkim ołtarzem
oglądamy dalszą część łuku. Na nim umieszczono wizerunek Chrystusa z marmuru
białego w cierniowej koronie, z trzciną w ręku. Postać Jezusa jest żywa i plastyczna.
W twarzy Jego świętej jest tyle cierpienia. Iż zda się, że rzeźbiarz jakoby w duchu oglądał
„Męża boleści”. W milczeniu, z zachwytem wpatrujemy się w każdy rys. Jakby żywy
Chrystus! Przełożona, widząc nasze zdziwienie, przerywa milczenie.
- Mogą księża być dumni z dzieła swego ziomka. Tak, tę figurę rzeźbił Polak
p. Sosnowski, z polecenia Ojca ś w. Piusa IX.
Nad statuą czytamy słowa: Oto król wasz, a nad ołtarzem: Krew Jego na nas i na
syny nasze. Ilekroć kapłan tutaj podczas mszy św. podnosi kielich z Najświętszą Krwią,
tylekroć wzrok jego pada na ten napis. Błaga przy tym, by z tej Krwi, Najświętszej choć
kropla jedna spadła na zaślepionych synów Izraela - dla ich zbawienia. Ojcze, odpuść im,
bo nie wiedzą, co czynią - modli się kapłan, patrząc na napis, umieszczony na gzymsie.
Te słowa też po trzykroć śpiewa chór zakonnic podczas Podniesienia.
Modlitwa za Żydów - oto główne zadanie Sióstr Syjońskich. Założył to
zgromadzenie X. Ratisbonne. Był on przedtem Żydem i zaciekłym, wrogiem kościoła.
Bawiąc kiedyś w Rzymie, wstąpił do kościoła św. Andrzeja Chciał sobie obejrzeć
architekturę. Wtem ukazuje mu się Najświętsza Maria Panna. Ratisbonne pada zemdlony
na ziemię. Potem nawraca się przyjmując imię Marii Alfonsa. Później zostaje księdzem.
On to nabył zwaliska obok łuku „Ecce homo” i wybudował tę wspaniałą bazylikę.
Dobre zaiste miejsce wybrał na ten cel X. Ratisbonne. Tu Żydzi przekleństwo Boże
ściągnęli na głowy swoją. Na tym samym miejscu modlą się teraz za Żydów, by ich Bóg
nie odtrącił od siebie: Zmiłuj się nimi Panie, według wielkiego miłosierdzia swego,
bo jeśli nieprawości ich liczyć będziesz, Panie, któż się ostoi?
4
Modlą się przy tym za swoich współbraci. Przecież jedna część z sióstr,
to nawrócone Żydówki. Zakonnice nie tylko się modlą. Celem ich jest również
wychowywanie sierot. Przy klasztorze znajduje się wielki sierociniec. Pokazuje go nam
przełożona. Wśród sierot dużo młodych żydówek. Prócz nich są tam Greczynki,
maronitki, muzułmanki. One to wszystkie wespół z siostrami, również się modlą
o nawrócenie Żydów. I z ich młodych piersi wyrywa się codziennie po trzykroć błaganie:
Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Może Bóg wysłucha prośby „maluczkich”...
W podziemiach bazyliki oglądamy odkopany bruk z czasów Chrystusowych.
Kamienie są prążkowane, iżby konie legionistów się nie ślizgały. Tu i tam widać
pokratkowane kamienie. To widocznie jakaś gra żołnierska. Kiedy Jezusa tędy
prowadzono, może niektórzy z żołnierzy właśnie rzucali kostki. Cóż mógł ich obchodzić
znienawidzony Galilejczyk!
Wchodzimy jeszcze raz do bazyliki. Na pożegnanie tam wchodzimy. Marmurowy
posąg Chrystusa patrzy na nas tak uważnie, tak przenikliwie.
Cicho dokoła. Promienie słońca, co wpadają przez okna w kopule, wyzłacają
gzymsy, napisy. Statuę zaś otaczają aureolą złocistą.
Cicho dokoła. Wszystko minęło. Minęło echo ryczącego tłumu. Runęły pałace,
warownia i wieże obronne, przeminęli i ludzie. Tylko Chrystus żyje. Z cichego
tabernakulum bazyliki „Ecce homo” - zda się wołać ku nam: Ufajcie, jam zwyciężył świat.
X. Posadzy [s. 168]