rok na oazie - Młodzież Franciszkańska
Transkrypt
rok na oazie - Młodzież Franciszkańska
28 stycznia 2007 r. POKÓJ I DOBRO! Spotykamy się dzisiaj po raz trzeci, już w nowym, 2007 roku. Numer, który trzymają Państwo przed sobą, wydajemy z pewnym opóźnieniem, wynikającym między innymi z faktu, że do współpracy przy tworzeniu tego numeru „PiD” zaprosiliśmy naszych przyjaciół - czy to z Łęczycy, czy to z różnych wspólnot z całej Polski. Z powodu medialnej wrzawy, która powoli zamienia się w rzeczywistość, postanowiliśmy zabrać głos w dyskusji nad tematem „Religia w szkole”. Jesteśmy nim zainteresowani nie tylko jako uczniowie, ale również jako animatorzy, prowadzący przy naszej parafii działalność formacyjną. W rozmowie z o. Salwatorem (str. 3-4), naszym gwardianem i proboszczem, a jednocześnie katechetą w Liceum Ogólnokształcącym, poruszyliśmy problem nauczania religii i jej miejsca w szkole, zapytaliśmy o wliczanie oceny z tego przedmiotu do średniej, a także o zasadność matury z religii. Nie mogliśmy pominąć tematu świętego Franciszka, naszego patrona. Nasi przyjaciele z różnych oaz opowiedzieli nam, dlaczego wybrali akurat tego świętego i czym Franciszek ich do siebie przyciągnął (str. 6). Styczeń nastraja do podsumowań, więc również i my nie mogliśmy ich uniknąć. W kilku wspomnieniach wracamy do wydarzeń, które miały miejsce w 2006 roku i prognozujemy co wydarzy się w ciągu najbliższych miesięcy. Ponadto ponawiamy zaproszenie do świętowania obchodów dwudziestopięciolecia naszej wspólnoty, zaplanowanych wstępnie na wrzesień. Dziś drugi odcinek z ćwierćwiecza historii Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej. Zapraszam do lektury. PIOTREK BANASIK NR 1 (3) ROK NA OAZIE Rekolekcje, remont salki oazowej, występy sceniczne lub sportowe czy może papieska pielgrzymka do Polski? Co w tym roku było dla nas najważniejsze? Zapraszamy do podsumowania roku 2006, który przyniósł mnóstwo ważnych wydarzeń w życiu naszej wspólnoty. one podsumowaniem całorocznej pracy i chyba Przebieg roku oazowego nie jest najbardziej wyczekiwanym momentem roku – tożsamy z rokiem kalendarzowym, a mówi Mateusz Sadowski. – Rekolekcje bliżej mu nieco do roku szkolnego – i wyznaczają kolejne etapy mojego życia duchochoćby z tego powodu wszelkie podwego i pokazują, co zrobić, by kolejny rok był sumowania powinno się robić raczej jeszcze lepszy. Z taką opinią zgadza się na przełomie sierpnia i września niż Gosia Majewska: rekolekcje to piękny teraz. Mimo tego, korzystając z zakończas, nie tylko poznawania Boga i wspólnej czonego niedawno roku, postanowilimodlitwy, ale też zdobywania nowych przyjaśmy podsumować wszystko, co zdaciół z różnych stron Polski. rzyło się w od stycznia do grudnia Z wyjazdami reko2006. Mamy nadzielekcyjnymi nieodłącznie ję, że ów bilans, wiąże się Dzień Wspólnobędący udokumenty, kiedy to w jeden z towaniem naszej wrześniowych weekencałorocznej pracy, dów młodzież ze wszystprzekona do nas kich wspólnot bernardyńchoć kilka nowych skich spotyka się w Kalosób i sprowadzi je warii Zebrzydowskiej. w nasze progi. Również i w tym roku Spośród mnópod koniec września zjestwa oazowych wydarzeń i sukcesów, Rekolekcje Dzieci Bożych - Wetlina chaliśmy wszyscy do Kalwarii. To wspaniałe przeżyktóre miały miejsce cie, kiedy tłumy młodzieży trafiają do miejsca w ubiegłym roku, ciężko wybrać te tak istotnego dla Jana Pawła II i mogą modlić najważniejsze – wszak ilu oazowisię do tej samej Matki Kalwaryjskiej, do której czów, tyle przeżyć. Dlatego nie chcąc zwracał się Karol Wojtyła – mówi Martytworzyć monopolu na wspomnienia, na Romanowicz. – Dni Wspólnoty to oddam w tym artykule po trosze głos również okazja do wspomnień z rekolekcji, do moim przyjaciołom ze wspólnoty. spotkań i długich rozmów. Najbardziej jednak Wśród najczęściej wymienianych zapamiętałam pożegnania, obarczone świadowydarzeń z ubiegłego roku na pierwmością, że nieprędko spotkamy się ponownie. szym miejscu znalazły się wakacyjne ciąg dalszy na str. 5 rekolekcje. Trudno się dziwić, wszak są 2 Z ŻYCIA FMO 18 listopada 2006 r. - 28 stycznia 2007 r. 18.11.2006 - Turniej piłkarski o Puchar Biskupa W pewien odległy sobotni ranek rozpoczęliśmy zmagania o Puchar Biskupa Diecezji Łowickiej w pierwszym turnieju, rozegranym w Górze Świętej Małgorzaty. Przystąpiliśmy do niego w nieco okrojonym, bo ośmioosobowym składzie, a wśród naszych przeciwników znalazły się drużyny z Tumu, Grabowa, Rdutowa, Kutna i Pleckiej Dąbrowy. Rozpoczęliśmy słabo, od porażki z późniejszym zwycięzcą - Grabowem - 1:2, lecz później było już tylko lepiej. Po dwóch remisach i dwóch zwycięstwach zajęliśmy trzecie miejsce, przegrywając drugą lokatę tylko gorszym stosunkiem bramek z Rdutowem. Nie obyło się bez kilku spięć, ale generalnie bawiliśmy się dobrze. Trzecie miejsce może trudno uznać za porażający sukces, ale nie ma nad czym rozpaczać - następnym razem będzie lepiej. Kulminacyjnym punktem turnieju był jednak posiłek, zafundowany przez organizatorów. Zupa grochowa i pęto kiełbasy jako żywo nadają się do rubryki kulinarnej Franciszkańskiej Gazetki Oazowej (o której poniżej). ◘ 19.11.2006 - Drugi numer „Pokój i Dobro” Po długich, lecz krótkich oczekiwaniach udało się wypuścić na rynek drugi numer Franciszkańskiej Gazetki Oazowej "Pokój i Dobro". Cały dochód ze sprzedaży periodyku (tak, tak... teraz to już periodyk, a nie zwykła jednodniówka...) przeznaczymy na zakup nowej gitary dla naszych muzycznych. A jako że postanowiliśmy dokonać zakupu, który starczy na lata, stąd zdecydowaliśmy się przeznaczyć na gitarę dochód również i z tego numeru. Za wszelkie wsparcie i ofiary składamy z serca płynące staropolskie 'Bóg zapłać', a o wszystkich ofiarodawcach obiecujemy pamiętać w modlitwie. ◘ 2.12.2006 - Andrzejkowe wróżby Nieformalną oazową tradycją stał się wieczór andrzejkowy. Choć żadnego Andrzeja wśród nas, niestety, nie ma, to i tak ostatnia sobota przed Adwentem była okazją do wspólnej zabawy. Nie zabrakło muzyki i tańców, nie zapomnieliśmy też o wróżbach - jak każe staropolska tradycja. Choć kształty powstałe przy laniu wosku były dość enigmatyczne, to każdy wywróżył sobie mnóstwo pomyślności i szczęścia na rozpoczęty właśnie rok. Mało tego - wiemy już, która z naszych dziewcząt pierwsza pójdzie za mąż, gdyż jej but jako pierwszy przekroczył próg salki oazowej. Na wszelki wypadek nie podajemy jej imienia, bo po co zapeszać? Mamy jednak nadzieję, że na ewentualnym weselu zabawa będzie równie udana jak na tegorocznych andrzejkach. ◘ 22.12.2006 - Kolędowanie w LO Tradycją stało się, że kiedy Boże Narodzenie tuż-tuż, w łęczyckim Liceum Ogólnokształcącym rozbrzmiewają dźwięki kolęd. Taką samą tradycją stał się nasz oazowy współudział w licealnym kolędowaniu. Nie inaczej było w tym roku - pod wodzą o. Nereusza, naszego moderatora i katechety z LO, udaliśmy się w przedświąteczny piątek do liceum. FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA Tym razem prawie dziesiątka oazowiczów-licealistów wsparta została przez brać studencką, dawnych absolwentów naszej zacnej szkoły. Najpierw wspólnie z uczniami i gronem pedagogicznym wykonaliśmy kilka kolęd, by potem pomagać w pierwszej edycji kolędowego konkursu. Bo tegoroczną nowością był właśnie konkurs kolęd. Wśród wykonawców - nie tylko uczniowie, ale również kilku bardziej utalentowanych (i odważnych!) nauczycieli. Przez moment można było poczuć się jak w podróży dookoła świata, słysząc kolędy w co najmniej czterech językach! Jak to w takich konkursach bywa - nie było wygranych ani przegranych, bo wszyscy w zamiarze mieli tylko to, by poczuć unikalny klimat Bożego Narodzenia. ◘ 25.12.2006 - Boże Narodzenie Tak naprawdę finalny etap przygotowań do Bożego Narodzenia rozpoczęliśmy na tydzień przed świętami, kiedy to posprzątaliśmy salkę i okolice, umyliśmy okna i zabraliśmy firanki do prania. Dzień przed Wigilią ubraliśmy oazową choinkę (stoi wprawdzie trochę krzywo, ale nie jest źle), a także pomagaliśmy przystrajać drzewka w kościele. W wigilijny wieczór spotkaliśmy się, jak co roku, by wspólnie podzielić się opłatkiem, złożyć życzenia i obdarować drobnymi upominkami, następnie śpiewaliśmy kolędy w czasie adoracji żłóbka, a także uczestniczyliśmy w pasterce. Trudno nie wspomnieć o udanej próbie przeniesienia tradycji wielkanocnej na grunt bożonarodzeniowy - otóż tak w pierwszy, jak i w drugi dzień świąt rozegraliśmy oazowe mecze piłkarskie. Pogoda sprzyjała, zaproszeni goście dopisali, więc obie potyczki były bardzo dramatyczne. Powtórka już w Wielkanoc. ◘ 29.12.2006 - Piszą o nas! „Grupa młodzieży szkolnej i studentów z Łęczycy niemal cały wolny czas spędza w miejscowym klasztorze Ojców Bernardynów. Młodzi ludzie twierdzą, że tutaj odnaleźli drugi dom i najważniejsze wartości.” Tak rozpoczyna się artykuł Justyny Szymańskiej o naszej wspólnocie, który znalazł się w Dzienniku Łódzkim z 29 grudnia. Zdarzało się wcześniej, że o nas pisano, jednak teraz po raz pierwszy nasza FMO zajęła całą stronę łęczyckiego dodatku - choć, z drugiej strony, trudno się temu dziwić, bo jest o czym pisać. Justyna, autorka artykułu - skądinąd wywodząca się z naszych szeregów - zaprezentowała, czym jest oaza i na czym polega nasza działalność. Również i my wypowiedzieliśmy się na temat tego, co przyciągnęło nas do św. Franciszka, z jakimi problemami spotykamy się na oazie i dlaczego nadal jesteśmy we wspólnocie - nawet jeśli w dzisiejszych czasach to coraz mniej popularne… ◘ 21.01.2007 - Jasełka „Z pokłonem ku Miłości” Projekt „Jasełka 2007” miał swój początek jeszcze w zamierzchłych czasach wakacji, kiedy to powstał ogólny pomysł i pierwsze szkice scenariusza. W końcówce listopada wszystko było już ustalone, wreszcie w pierwszej połowie grudnia ruszyliśmy z próbami. Efekty naszej pracy można było oglądać 21 stycznia wieczorem w naszym kościele. O bożonarodzeniowym misterium „Z pokłonem ku Miłości” piszemy więcej na kolejnych stronach. Zapraszamy do lektury. ◘ 3 OCENIAĆ WIEDZĘ, NIE WIARĘ Wiosną 2006 roku, czyli prawie szesnaście lat po wprowadzeniu lekcji religii do szkół, Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu zgłosiła projekt wprowadzenia obowiązku uczęszczania na religię lub etykę bez możliwości rezygnacji z obu tych przedmiotów. Równolegle powstał pomysł wliczenia oceny z religii do średniej ocen, choć nie decydowałaby ona o przejściu do następnej klasy. Wreszcie - w celu podniesienia statusu przedmiotu - biskupi postulowali umożliwienie zdawania religii na maturze. Te prowadzone wielotorowo działania miały naprawić błędy w systemie katechizacji, który rozwijał się od początku lat ‘90. Choć przeniesienie religii z salek katechetycznych do szkół poskutkowało tym, że na lekcje uczęszcza ponad 90% uczniów, to tak naprawdę trudno mówić o pogłębieniu formacji młodych katolików. Sprawy związane z nauczaniem religii dotykają nas, członków wspólnoty oazowej, nie tylko jako uczniów, bo jako Franciszkańska Młodzież Oazowa prowadzimy przecież działalność formacyjną i ewangelizacyjną. Dlatego też nie mogliśmy pominąć tak ważkiego tematu w naszej gazetce. Na temat nauczania i oceny z religii, matury oraz współczesnej młodzieży z o. Salwatorem Bartosikiem, gwardianem i proboszczem naszej parafii, a także katechetą w Liceum Ogólnokształcącym rozmawia Daria Jędrzejczak. Od ilu lat Ojciec jest katechetą? Moją pracę katechetyczną zacząłem w 1993 roku w Skępem. Były to początki powrotu lekcji religii do szkół. Katechetom było ciężko, nie było podręczników, stare programy nauczania, ale również były to lata kiedy nie płacono katechetom za prowadzenie lekcji. Księżom z większym stażem było ciężko się przestawić z pracy w salkach przykościelnych na sale lekcyjne w szkołach. Ja tak naprawdę nigdy nie myślałem o pracy w zawodzie nauczyciela, idąc do zakonu nie brałem po uwagę tego, że mógłbym uczyć religii – ale obecnie mogę powiedzieć, że szkoła mnie nie męczy i lubię pracować z młodzieżą. Czy zauważa Ojciec zmianę podejścia młodzieży do lekcji religii na przestrzeni tych 13 lat przepracowanych jako katecheta? Nie, nie zauważyłam tego. Oczywistym jest, że młodzież jest różna, w zależności od tego, jakiego rodzaju to szkoła, czy jaka klasa. Młodzież w danej szkole ma swoją specyfikę. Porównując początki pracy, zdarzały mi się klasy, z którym jadąc na wycieczkę prosiliśmy dyrekcję o przedłużenie wyjazdu o jeden dzień, bo atmosfera sprzyjała ku temu, ale i zdarzały się sytuacje, gdy z wycieczki, dajmy na to, czterodniowej, wracaliśmy następnego dnia po wyjeździe. Tak jest i teraz. A czy nie jest tak, że młodzież, te kilka lat temu, chętniej uczęszczała na religię? Patrząc na religię kiedy jeszcze odbywała się w salkach katechetycznych, na pewno istotną rolę odgrywało podejście psychiczne, gdyż to młodzież szła do księdza. Dobrowolnie chcieli rozwijać wiedzę o Panu Bogu, pogłębiać swoją wiarę, poszerzać horyzonty, odnaleźć miejsce człowieka w planie zbawczym Pana Boga. Młodzieży zależało, żeby się czegoś dowiedzieć. Wraz z przeniesieniem lekcji religii do szkół ta sytuacja się odwróciła, teraz młodzieży się wydaje, że to księdzu ma zależeć na tym, aby ich czegoś nauczyć. Podobnie jest zresztą z każdym przedmiotem. Ale jeśli chodzi o młodzież to z mojego punktu widzenia jest taka sama jak przed dziesięcioma laty. Czy Ojca zdaniem ocena z religii powinna być wliczana do średniej? Zdecydowanie tak, ponieważ ułatwiłoby to pracę katechetom. Ocena mobilizuje ucznia do pracy, tym bardziej jeśli nie jest on najlepszy z np. matematyki czy biologii, zawsze tą oceną z religii może podnieść sobie średnią – ale również obniżyć. Jednym z argumentów przeciw wliczaniu oceny z lekcji religii do średniej, było to, że nie wszyscy uczęszczają na ten przedmiot. Ja, ucząc w Rzeszowie, przeprowadziłem prywatne obliczenia, z której wynikało, że więcej osób jest zwolnionych bądź nie chodzi na lekcje wychowania fizycznego, gdzie ocena jest ważna przy obliczaniu średniej, niż na lekcje religii. W ten prosty sposób przynajmniej ten jeden argument został obalony. I muszę przyznać, że ocena zdecydowanie pomaga, ponieważ trudno jest egzekwować wiedzę religijną, gdy uczniowi wszystko jedno czy będzie miał piątkę czy dopuszczający. Przy temacie oceny z religii, młodzież często zadaje mi pytanie: jak ksiądz może oceniać wiarę? Ja odpowiadam, że nie jestem po to żeby oceniać wiarę, lecz by ocenić wiedzę religijną, która jest podstawą wiary. Jak powiedział Pasteur – mało wiedzy oddala od Boga, dużo wiedzy sprowadza człowieka z powrotem do Boga. Czyli jest Ojciec całkowitym zwolennikiem wliczania oceny z religii do średniej? Oczywiście, chociaż ocena nie zawsze jest adekwatna do wiedzy ucznia, ale na pewno jest czynnikiem motywującym. ciąg dalszy na str. 4 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 4 OCENIAĆ WIEDZĘ, NIE WIARĘ Z o. Salwatorem Bartosikiem, gwardianem, proboszczem i katechetą w Liceum Ogólnokształcącym rozmawia Daria Jędrzejczak sieliby się przejąć tym przedmiotem tak samo jak i innymi, a na dobry początek powinni spróbować swoich sił na olimpiaCzy nie lepiej byłoby wrócić do starego systemu, gdy dzie. Może wydawać się, że w naukę religii nie trzeba wkładać religia odbywała się przy kościołach, właśnie po to by dużo wysiłku, obawiam się, że w rzeczywistości mogłoby się uniknąć nieadekwatności oceny? okazać, iż religia jest przedmiotem zbyt trudnym do zdania. Nie, absolutnie nie. Dlatego, że po pierwsze salki katechetyczCzy obecny program nauczania religii przygotowuje do ne zostały już zaadoptowane do innych celów, po drugie nie matury? ma potrzeby żeby się uwsteczniać. Szkoła ma edukować, wyWszystkie programy nauczania zawsze podlegają udoskonalachowywać i właśnie między innymi religia przekazuje wzorce, niu. Oczywiście te dotyczące religii również powinny ewolunie tylko religijne, ale i etyczne, moralne, a także patriotyczne, ować tak, aby jak najlepiej przygotować ucznia do ewentualnej więc dlaczego ma być zrzucana na boczny tor? matury. Powstaje kwestia, czy jest on egzekwowany przez A czy nie jest tak, że jeśli religia jest w szkole, to więcej katechetów – ale myślę, że każdy stara się żeby było jak najleuczniów na nią uczęszcza, a nauczanie przy kościołach piej. obejmowałoby mniejszą część młodzieży, czyli tę, której Czy istnieje jakiś „złoty środek” na to aby lekcje religii faktycznie zależy na pogłębianiu wiary? przebiegały w miłej atmosferze? Ja nie liczę na frekwencję, wychodzę z założenia, że nie liczy Nie mam takiego „złotego środka” . Na pewno, jak już wsposię ilość, ale jakość. Problem jest taki, że po pierwsze w szkominałem, niekorzystne jest to, że ocena nie liczy się do średłach jest mało nauczycieli etyki, a po drugie rodzice zmuszają niej, a także fakt, że rodzice sami nie prowadzą życia religijnedzieci do uczęszczania na lekcje religii, bo „co powiedzą sąsiego, a wymuszają je na dzieciach. Myślę, że każdy indywidualdzi....” i kiedy rodzice sami zaniedbują obowiązki religijne, nie musi wypracować sobie sposób pracy. wtedy rodzi to bunt u młodego człowieka i ogólną niechęć do Mnie nie męczy praca z młodzieżą w szkole. Po przebyciu religii. przez wszystkie szczeble awansu zawodowego, podjąJeśli zastanowimy się nad łem się pracy w łęczyckim liceum chociaż nie musiałem problemem: religia czy etyka, tego robić, gdyż mam dużo obowiązków w klasztorze to odpowiadam – czy jeśli jest Gdyby nastąpił powrót do jako proboszcz i gwardian. Nie chciałem tracić kontaksię religijnym to znaczy, że tu, gdyż lubię pracę w szkole. salek katechetycznych, nie jest się etycznym, lub Rozumiem, że Ojciec jest nauczycielem dyplomoodwrotnie. Oczywiście, że o wiele więcej młodych by wanym… nie, ponieważ jedno idzie w Zgadza się, udało mi się uzyskać tytuł nauczyciela miasię pogubiło. parze z drugim. Różnica polenowanego jeszcze według zasad starej ustawy. Będąc w ga na tym, że religia uczy Rzeszowie rozpocząłem starania o uzyskanie awansu wzorców życia moralnego, zawodowego i w 2005 zdałem egzamin na nauczyciela etycznego w oparciu o Dekalog, a etyka uczy w oparciu o pradyplomowanego. wo cywilne czy normy społeczne. Może pamięta Ojciec jakąś gafę uczniowska czy Gdyby lekcje religii odbywały się w salkach przykościelśmieszną sytuację z lekcji religii? nych, rodzice mieliby mniejszą możliwość kontroli czy Takich sytuacji jest bardzo dużo i trudno by je wszystkie spazmuszania dziecka do uczęszczania na nie. Czy to nie miętać. Było mnóstwo zdarzeń mniej lub bardziej śmiesznych, przyniosłoby lepszego efektu? które z powodzeniem mógłbym spisać i wydać książeczkę Nie byłoby to lepsze, gdyż w obecnych czasach, dając młodezawierającą spis tych sytuacji. Nie ukrywam, że miło jest mu człowiekowi wolność, niejednokrotnie on się gubi. Póki wspominać takie wydarzenia. Mam również dużo kartek z rodzice maja wpływ na to, czy dziecko uczęszcza na religię, to życzeniami od uczniów, zdjęcia i z sentymentem się do nich czas poświęcony lekcji religii w większym lub mniejszym stopodnoszę. Zdarzyło mi się otrzymać od młodzieży na Dzień niu zaowocuje w przyszłości. A gdyby nastąpił powrót do Nauczyciela „Odę do Salwatorexa”, podziwiałem ich kunszt salek katechetycznych i byłaby większa dobrowolność, o wiele literacki i do dziś przechowuję ten wiersz. więcej młodych by się pogubiło. W szkole ksiądz czy katecheTak na koniec, proszę powiedzieć jaką tradycję świąteczta ma większą kontrolę, wraz z innymi nauczycielami mogą na darzy Ojciec największym sentymentem? wykorzystywać różne środki. Ksiądz ma możliwość współpraMogę opowiedzieć o tradycjach świątecznych w moim rodzincy z nauczycielami, z dyrekcją, z rodzicami. nym domu, ale również jak to wyglądało w Nowicjacie w LeCzy uważa Ojciec że religia powinna być jednym z żajsku, czy w Seminarium Duchownym, albo na poszczególprzedmiotów do wyboru na maturze? nych placówkach jednak generalnie wszędzie było podobnie. Żeby religia była przedmiotem do wyboru na maturze, najKiedy byłem jeszcze w domu święta przebiegały bardzo ropierw powinna być wprowadzona ocena do średniej. Na madzinnie, tak jak w większości przeciętnych rodzin. Obecnie nie turze nie liczyłoby się to czy ja chodzę do Kościoła, ale jaką wyobrażam sobie Wigilii poza murami klasztoru wraz ze mam wiedzę. W różnego rodzaju teleturniejach gdy pojawia współbraćmi. się pytanie z wiedzy religijnej, zawodnik nie umie sobie z nim rozmawiała Daria Jędrzejczak poradzić. Ci, którzy chcieliby zdawać religię na maturze, muciąg dalszy ze strony 3 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 5 ROK NA OAZIE ciąg dalszy ze str. 1 Życie na oazie to nie tylko wyjazdy – jako wspólnota parafialna działamy przecież przy naszym kościele i tutaj prowadzimy działalność ewangelizacyjną. W ubiegłym roku dwukrotnie organizowaliśmy koncerty, które zgromadziły naprawdę dość liczną publiczność. Okazją do spotkań była najpierw (w kwietniu) pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II, później zaś (w październiku) – 28. rocznica inauguracji pontyfikatu Papieża Polaka. Dzięki tym wydarzeniom oaza bardziej się zżyła, a my udowodniliśmy sobie, że potrafimy przygotować niezły projekt, jeśli tylko włożymy w niego trochę pracy – mówi Daria Jędrzejczak. A Krzysiek Romanowicz dodaje: ważne było również, że do koncertu zaprosiliśmy nowych ludzi, co pokazało, że FMO nie jest zamkniętą grupą, trzymającą się tylko we własnym gronie. Mało tego, przyjaciele, którzy z nami współpracowali, chcą nam pomagać w dalszym ciągu – więc już teraz zapraszamy na kolejne występy. Pielgrzymka Papieża Benedykta XVI (Kalwaria Z.) - maj 2006. Kolejną rzeczą, z jaką mogli zapoznać się wszyscy parafianie, jest nasza oazowa gazetka „Pokój i Dobro”. Choć trzymają Państwo w ręku dopiero jej trzeci numer, to mamy nadzieję, że starczy nam sił i ochoty, by kontynuować rozpoczęte w sierpniu dzieło. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z opinią, że takie pismo jest u nas potrzebne – dlatego staramy się zaspokoić czytelniczą ciekawość. Mamy nadzieję, że „PiD” z numeru na numer będzie coraz lepsze, a nam uda się zaprosić do stałej współpracy jeszcze większą liczbę kompetentnych osób. Pierwszy numer naszego pisma jest nieodłącznie związany z remontem naszej salki. Zbiórka funduszy wśród naszych parafian okazała się sukcesem, a oazowa ekipa remontowa od razu wzięła się do pracy. Po czterech dniach skrobania, malowania, bejcowania, a nawet murowania (tak!) udało nam się wprowadzić nowy ład – coś na kształt wiejskiej chaty, do której zajrzał święty Franciszek. By zaprezentować się wiernym, tydzień po remoncie zaprosiliśmy wszystkich sympatyków na akcję typu „drzwi otwarte”, w czasie której można było zobaczyć efekty naszej pracy, a także skosztować wypieków własnej roboty. Trudno nie wspomnieć o wydarzeniach, istotnych nie tylko dla naszej parafii, ale dla całego Kościoła w Polsce. Największym przeżyciem w tym roku był dla mnie wyjazd do Kalwarii Zebrzydowskiej i Krakowa na pielgrzymkę Ojca Świętego Benedykta XVI – odpowiada Maciek Szeming (czyli Chomik). – Szczególnie zapadł mi w pamięć pierwszy dzień, gdy od 5 rano czekaliśmy na pojawienie się Papieża w Kalwarii, w deszczu i chłodzie, zmagając się z sennością i zniechęceniem – a kiedy wreszcie Benedykt XVI przyjechał, całe zmęczenie uciekło. W tym samym czasie nad sanktuarium przestał padać deszcz i wyszło słońce – wiele bym dał, by jeszcze raz tego doświadczyć, bo nie zawsze można czuć tak blisko Bożą obecność. Wypada dodać, że wyjazd papieski nie był naszym jedynym – w nieco mniej zorganizowanych grupach pielgrzymowaliśmy również na Misteria Męki Pańskiej oraz na sierpniowy odpust w Kalwarii. Koncert „Wiara - Nadzieja We Franciszkańskiej Mło- Miłość” - kwiecień 2006. dzieży Oazowej dbamy nie tylko o sprawy duchowe, ale również o naszą tężyznę fizyczną. Chłopcy już po raz drugi rozpoczęli w listopadzie zmagania w diecezjalnym turnieju piłki nożnej o Puchar Biskupa Łowickiego. W pierwszej odsłonie tych zawodów zajęliśmy piąte miejsce, będąc o krok od pozycji medalowych. Tym razem postaramy się o lepszy rezultat, gdyż debiutancki sezon już za nami – więc w tym może być tylko lepiej. Styczeń ubiegłego roku przyniósł oazowy ślub, a szczęśliwymi nowożeńcami byli Piotrek Flis i Dominika Warzyńska, którzy prowadzą śpiew na Oazie Dzieci Bożych. To ważne wydarzenie uczciliśmy tradycyjnym „Sto lat” oraz życzeniami od całej wspólnoty, mieliśmy też swoich wysłanników na weselu i poprawinach. Zabawa była znakomita, więc już teraz czekamy na kolejne oazowe zaślubiny. Nie sposób zapomnieć, że rok 2006 przyniósł również wydarzenia przykre. Przełom października i listopada był okresem bardzo trudnym, choćby z powodu odejścia z naszej wspólnoty o. Kasjana – tak na pytanie o najważniejsze zdarzenia z życia FMO odpowiada Paulina Łuczak. – Ten czas zwykle skłania do przemyśleń na temat spraw ostatecznych, zaś w tym roku tych okazji było stanowczo zbyt wiele. O wszystkich naszych bliskich zmarłych pamiętamy w modlitwie i wierzymy, że już teraz mogą oglądać Boga w Niebie. Tak wygląda zbiór tego, co w tym roku uznaliśmy za najważniejsze. Z przyczyn oczywistych nie wspominamy o cotygodniowych spotkaniach formacyjnych czy o śpiewie na Mszy świętej – nie znaczy to jednak, że w tych działaniach popadamy w rutynę. Wręcz przeciwnie, modlitwa (w każdej formie) jest dla nas podstawą wszelkiej działalności. Wszak oaza ma być miejscem, które na duchowej pustyni zbliży nas do Boga. zebrał i spisał PIOTREK BANASIK Zabawa andrzejkowa - grudzień 2006. FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 6 Życie św. Franciszka to, jakby się mogło zdawać na pierwszy rzut oka, ciąg nielogicznych zdarzeń. Był przecież ten wielki święty królem imprez i bóstwem dziewcząt w Asyżu. Jego ojciec był bardzo majętnym kupcem. Mógł więc Franciszek prowadzić żywot hulaszczy, nie martwiąc się przy tym o swoją przyszłość. Wiadomo jednak, że obrał inną drogę. Rozdał ubogim wszystko to, co do niego należało. Zaczął odbudowywać kościół, choć wszyscy wkoło stukali się w czoło i patrzyli na niego jak na wariata. Przywdział pokutniczy wór, choć mógł ubierać się w najpiękniejsze szaty ze sklepu swego ojca. Kiedy jego dawni przyjaciele z Asyżu robili kariery, stawali się bohaterami na wojnach, gromadzili coraz więcej pieniędzy, on postanowił założyć zakon żebraków. Po raz kolejny udowodnił, że prawa logiki zupełnie go nie obowiązują. Pełen dostojeństwa, mieszkający w przepychu papież przyjął odstraszającego żebraka, wysłuchał go i jakby tego było mało – zgodził się na założenie przez niego zakonu. Później znowu zaskoczył wszystkich, gdy do jego zgromadzenia wstępowała coraz większa liczba śmiałków, którzy tak jak on chcieli żyć, wyrzekając się niemal wszystkiego. W czasach Franciszka nie była ważna siła argumentów. Liczył się tylko argument siły. Kiedy wszyscy swe racje udowadniali mieczem, Franciszek udał się do Egiptu, aby tam pokojowo rozmawiać z sułtanem. Był Franciszek znakiem czasu i znakiem sprzeciwu wobec swoich czasów. Postępował wbrew opinii innych. Nie mając na tej ziemi niczego, był chyba jednym z najszczęśliwszych ludzi, jacy po niej chodzili. Do dziś znajduje swoich naśladowców, choć to też dla wielu jest niezrozumiałe. W dobie wszechwładnych pieniędzy znajdują się tacy, którzy, chcąc go naśladować rezygnują z nich. Dziwiąc wszystkich, są Ci ludzie pełni pokoju i radości. Dlaczego? Bo realizują każdego dnia receptę na szczęśliwe życie według św. Franciszka. Jest ona bardzo prosta, jednak potrzeba tak wiele odwagi, aby jej zawierzyć. Jednak kto to zrobi, na pewno nie pożałuje. MARCIN KWAŚNY (FMO Rzeszów) CZYM PRZYCIĄGNĄŁ MNIE ŚW. FRANCISZEK? Kiedy byłem w szkole średniej, to, szczerze mówiąc, myślenie o pójściu do seminarium duchownego nie było mi obce. Problemem był jednak fakt, że byłem kochliwy młodym chłopakiem (choć dziś trudno w to uwierzyć). I tak żyłem sobie z dnia na dzień – a Pan Bóg dawał mi małe lub większe znaki, że chciałby mnie mieć w swojej służbie. W II klasie na lekcji polskiego oglądaliśmy film o św. Franciszku. Byłem w szoku. Po prostu zachwyciłem się Franciszkiem. Co mnie ujęło? Przede wszystkim Jego wielka i szczera radość przez duże "R". Zachwyciłem się jego ideałami, jego pokorą, ubóstwem i umiłowaniem Chrystusa. Wtedy też pojawiły się pierwsze niewinne myśli o pójściu do zakonu, jednak nie wyobrażałem sobie siebie jako zakonnika. I chyba dość długo lekko spierałem się z Panem Bogiem, mówiąc, że księdzem to ja mogę być, ale nie zakonnikiem… Spierałem się aż do studniówki, a po niej podjąłem decyzję, by pójść za głosem serca. Pójść za Chrystusem i za Franciszkiem! Chwyciłem się jego sznura, jego radości, zachwytu nad dziełem stworzenia i zachwytu nad wspólnotą... I trwam w tym zachwycie – raz lepiej, raz gorzej. I wiem jedno – chcę trzymać się Jego sznura! BR. BARTYMEUSZ (Kalwaria Zebrz.) Myślę, że do św. Franciszka przyciągnęła mnie jego czysta miłość. Przede wszystkim nie zwracał uwagi na to, kto jak wygląda, ile posiada i kim jest. Szanował wszystko, co go otaczało, ważne było tylko to, że jest stworzone rękami Boga. Franciszek ufał Mu, był wierny i posłuszny, zostawił wszystko, co miał i oddał Mu życie. W obecnych czasach wielu ludzi powinno się od niego uczyć szacunku dla wszystkiego wokół i ufności Bogu. On sam nas poprowadzi i nigdy nas nie zostawi. ANIA GERMUGA (FMO Tarnów) FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA W odpowiedzi na to pytanie od razu mam na myśli dwa słowa: prostota serca. Św. Franciszek to chyba jeden ze świętych, który cieszy się wśród ludzi największą "popularnością". Dlatego warto się zastanowić dlaczego. Uważam, że to właśnie jego proste, a zarazem jakże bogate podejście do życia zastanawia ludzi. Proste - bo poświęcał się rzeczom przyziemnym, na które pewnie nikt nie zwróciłby uwagi, a bogate - bo przepełnione wiarą, nadzieją i miłością. Miłością, jaką trudno na świecie znaleźć. Ludzie potrzebują takiej miłości i dlatego wydaje się im ona fascynująca. Jest to miłość przede wszystkim wypełniona radością z każdej najmniejszej rzeczy, pokorą i szacunkiem wobec wszystkiego na świecie. Zastanawia również fakt, że Franciszek nie tak od razu świętym został. Pokazuje on, że wszyscy mają szanse na nawrócenie i dążenie ku świętości. Czego jestem pewna to fakt, że bez świętego Franciszka w dzisiejszym świecie wśród chrześcijan byłoby mniej miłości, wiary i nadziei w miłosierdzie, jakim obdarza nas Bóg. ANIA BRUKS (FMO Warszawa) Na oazę trafiłem za sprawą kolegi, który przyprowadził mnie w pewien piątek do klasztoru piotrkowskich bernardynów - i tak się jakoś trzymam do dziś. Wielu już przychodziło na oazę, wielu też z niej odchodziło. Myślę jednak, że postać św. Franciszka urzekła każdego, kto choć raz o Nim usłyszał. Mnie osobiście do św. Franciszka przyciągnęła jego postawa, miłość, umiejętność dostrzeżenia Boga w przyrodzie, a przede wszystkim jego pokora. Św. Franciszek to osoba obdarzona niezwykłą charyzmą, która jest w stanie przyprowadzić wszystkich do Boga. EMIL PERKA (FMO Piotrków Tryb.) 7 Z POKŁONEM KU MIŁOŚCI Wybór tytułu do oazowych jasełek nie nastręczał trudności - wszak nasz występ miał być właśnie pokłonem i modlitwą przed nowonarodzonym Dzieciątkiem. Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że projekt „Jasełka 2007” miał swój początek jeszcze w okolicach ubiegłorocznych wakacji. Wtedy powstał tylko pomysł i ogólny zarys tekstów, reszta ustaleń czekała na szczęśliwe zakończenie aż do listopada. Wreszcie grudzień przyniósł końcową wersję scenariusza i pierwsze próby, z początku nieco chaotyczne. Tylko wybór tytułu „Z pokłonem ku Miłości” nie nastręczał kłopotów - wszak nasz występ miał być właśnie pokłonem, hołdem i modlitwą przed nowonarodzonym Dzieciątkiem. By historia Narodzenia Pańskiego miała godną oprawę, zaprosiliśmy do współpracy naszych przyjaciół. Pierwszy raz zagrali z nami: Monika Kurczewska (skrzypce) oraz Marcin Tober (gitara basowa i kontrabas). Kolejny już raz mogliśmy współpracować z Bartkiem Baranowskim (wokal), Piotrkiem Frontczakiem (bębny), Rafałem Hajdorowiczem (instrumenty klawiszowe) i Kubą Skonecznym (gitary). Z pokłonem ku Miłości udaliśmy się w niedzielny wieczór, 21 stycznia. Jak tradycja każe, obok małego Jezusa, Maryi i Józefa, na kościelną scenę zawitali pastuszkowie, nie zabrakło aniołów i wspólnego kolędowania. Zgodnie z dewizą św. Augustyna „kto śpiewa, ten podwójnie się modli” postanowiliśmy, że nasze jasełka będą bardziej śpiewane niż mówione - już po koncercie mówił nasz moderator, o. Nereusz. On sam zresztą wykonał jeden z utworów, wcielając się w rolę króla Heroda. Mało tego, nie był to jedyny debiut sceniczny tego wieczoru. Wśród debiutów wokalnych pojawili się między innymi: Paulina Król (czyli Sisi) w jazzowym wykonaniu „Mędrców świata” oraz najmłodszy spośród nas Piotruś Łuczak, który zaśpiewał pastorałkę „Dziś w stajence”. Prawdopodobnie do historii naszej wspólnoty przejdzie brawurowe wykonanie kolędy „Północ już była” przez Krzysia Łęckiego. Rolę debiutanta, muzyka i aktora pogodził z kolei Damian Łęcki (po prostu Fafik), który nie tylko odegrał karkołomną solówkę na akordeonie, ale również przekonująco zagrał zakochanego pastuszka. „POKÓJ I DOBRO” FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA Skład redakcji: Piotrek Banasik Kamila Chrzanowska Karolina Góralska Daria Jędrzejczak Paulina Król Damian „Fafik” Łęcki Krzysiek Łęcki Angelika Mielczarek Ewa Olczak Martyna Romanowicz Mateusz Sadowski Maciek „Chomik” Szeming FMO + GOŚCIE O. Nereusz jako król Herod Założyliśmy, że przedstawienie jasełkowe powinno być kolorowe, wszak Boże Narodzenie to czas radości. Stąd nasze dość swobodne interpretacje niektórych kolęd, np. gospelowa wersja „Tryumfów Króla Niebieskiego” czy „Gdy się Chrystus rodzi” w rytmie bossa-nova - opowiada Daria Jędrzejczak, jak zwykle odpowiedzialna za oprawę muzyczną. Dość niezwykłe były również teksty, którymi posługiwali się pastuszkowie. W dyskusji pastuszków mogliśmy usłyszeć sparafrazowane cytaty z polskiej literatury, między innymi z Mickiewicza czy Słowackiego - mówi autor tekstu Piotrek Banasik. - Ale oprócz nich starałem się nawiązać do kultury popularnej, której pełno wokół nas. Choć były wątpliwości, czy taka mieszanka nie będzie zbyt swobodna, to jednak reakcja widzów pokazuje, że troszkę się podobało. Oczywiście, jasełka nie mogłyby się odbyć bez współpracy z zaprzyjaźnionymi instytucjami: Domem Kultury, Liceum Ogólnokształcącym czy restauracją „Zatoka” w Sierpowie. Dziękujemy za wszelką pomoc i liczymy na dalsze tak owocne działania. Jednocześnie zapraszamy na kolejne występy - prace nad nowymi projektami trwają. ◘ Jako że gazetka nasza wchodzi dopiero w pierwszą fazę rozwoju, pragniemy zachęcić wszystkich Państwa do współpracy, czy to w przygotowaniu tekstów, czy to w składzie czy w powielaniu pisma. Liczymy, że dzięki temu będziemy mogli się rozwijać, nie tylko jako Franciszkańska Młodzież Oazowa, ale także jako wspólnota parafialna. Z przyjemnością udostępnimy w tym celu nasze łamy. Wszystkich chętnych do zasilenia składu redakcyjnego prosimy o kontakt: FRANCISZKAŃSKA MŁODZIEŻ OAZOWA Klasztor OO. Bernardynów w Łęczycy Ul. Poznańska 18a www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca [email protected] Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do redakcji nadsyłanych tekstów, ich skracania oraz dodawania tytułów i śródtytułów. FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 8 W OCZEKIWANIU OBLUBIEŃCA Kontynuujemy na naszych łamach przybliżanie Słowa Bożego, a jednocześnie chcieliśmy połączyć pożyteczne z przyjemnym - i jak w całym numerze zaprosić do współpracy naszych przyjaciół spoza łęczyckiej wspólnoty. W tym numerze postaramy się przybliżyć przypowieść z Ewangelii wg św. Mateusza o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25, 1-13), a do powiedzenia paru słów na jej temat poprosiliśmy s. Emmanuelę z łódzkiego klasztoru Sióstr Bernardynek przy ul. Rudzkiej, opiekunkę Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej Łódź-Ruda. Dlaczego do pokazywania Królestwa Niebieskiego Pan Jezus stosuje przypowieści? Czy nie prościej byłoby powiedzieć: „Czyń dobro, unikaj zła, a czeka cię nagroda w postaci życia wiecznego”? Otóż nie. Pan Jezus przekazywał prawdę o Królestwie Niebieskim w sposób najbardziej zrozumiały dla ówczesnych ludzi, dlatego też mamy tu do czynienia z pewnymi „obrazkami” z życia codziennego, nawiązującego w sposób bezpośredni do panujących zwyczajów. Wszystko po to, by jak największe rzesze ludzi mogły zrozumieć, jaka jest droga do osiągnięcia Królestwa Bożego - czyli do zbawienia. Czym w takim razie jest przypowieść w Piśmie świętym? Myślę, że nie będę podawała tu definicji przypowieści, choć chciałabym zauważyć, iż na ogół przypowieści mają znaczenie alegoryczne. Są przypowieści w których każde sformułowanie jest ważne, ale są i takie, które wyrażają jakieś przesłanie. Właśnie do tej drugiej grupy należy Mateuszowa przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych. Sytuacja, przedstawiona w tej perykopie wyraźnie nawiązuje do pewnych zwyczajów z czasów Jezusa... Tak, w przypowieści o dziesięciu pannach wyraźnie widzimy zwyczaje związane z weselem - dokładnie chodzi tu o oczekiwanie na przyjście pana młodego. Przypowieść kreśli wyjątkowy obraz, obraz spóźniającego się pana młodego, obraz młodych oczekujących panien, które posnęły. Kiedy obudzone o północy panny zaczęły przygotowywać swoje lampy, okazało się że pięć z nich nie zabrało ze sobą oliwy. Niestety, na ucztę weselną weszły tylko te, które miały oliwę w lampach i ich lampy płonęły. Na plan pierwszy wychodzi teraz główna myśl – czuwajcie zatem, bo nie znacie dnia ani godziny… Bardzo często lampa tłumaczona jest jako człowiek, który posiada wiarę, natomiast oliwa to mądrość. Czym różni się położenie panien roztropnych i panien nierozsądnych? Wiemy przecież, że wszystkie zasnęły przed przyjściem pana młodego i wszystkie bardzo chciały wejść z nim na wesele. FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA W tedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie posnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan młody [idzie], wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!” Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. (Mt 25, 1-13) Tak, nieroztropne panny chciały - i to bardzo - spotkać się z oblubieńcem, z panem młodym który miał przyjść. Niestety, tylko chciały… Nie zrobiły nic, aby się na to spotkanie przygotować, aby poczynić jakiś trud… I, ku ich rozpaczy, pana młodego ujrzały, ale na ucztę nie weszły. Natomiast roztropne panny przygotowały się umiejętnie na spotkanie z przychodzącym panem młodym: to one dały z siebie wszystko, swoje talenty, umiejętności, dobre uczynki, włożyły duży wysiłek w przygotowanie się do spotkania. Postępowały z mądrością i dzięki temu właśnie one zostały zaproszone na ucztę weselną, by móc cieszyć się obecnością oblubieńca. Miłość, wiara i mądrość pozwoliły im spotkać się z największą miłością Oblubieńca. Ponadczasowość przypowieści ma to do siebie, że każdą z nich możemy odnieść do naszego teraźniejszego życia i postępowania. Co powinniśmy wynieść z historii panien mądrych i głupich? Mądre panny są zawsze gotowe na spotkanie, czuwają, bo Oblubieniec może w każdej chwili nadejść. Powinniśmy wziąć z nich przykład i zawsze być gotowym na spotkanie z Jezusem Chrystusem, który bądź to przyjdzie i zaprosi nas na ucztę, bądź to zamknie przed nami drzwi jak przed pannami nierozsądnymi. Oby starczyło nam mądrości, abyśmy postępowali drogą miłości do Boga, miłości do naszych bliźnich i abyśmy potrafili ponieść trud dla osiągnięcia zbawienia. z s. Emmanuelą rozmawiał Maciek Szeming 9 PIOTREK BANASIK ZAPISKI Z KRAINY ABSURDÓW UMBERTO ECO ZAPISKI NA PUDEŁKU OD ZAPAŁEK wyd. Historia i Sztuka, Poznań 2005 ●● Wydana w ubiegłym roku seria książek „Zapiski na pudełku od zapałek” autorstwa Umberto Eco to zbiór felietonów, zamieszczonych przez włoskiego pisarza i uczonego na łamach włoskiego tygodnika L’Espresso. Choć felietony te ukazywały się na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, to czytane dzisiaj nie tracą swojej aktualności. Kiedy „Zapiski…” wydawano w Polsce po raz pierwszy – w roku 1993 – Eco był u nas znany tylko ze znakomitej książki „Imię róży”, przez wielu uważanej za jedną z najlepszych powieści XX wieku. Dopiero początek dwudziestego pierwszego stulecia przyniósł modę na czytanie włoskiego profesora, między innymi dzięki nowym, przystępniejszym powieściom („Baudolino”, „Tajemniczy płomień królowej Loany”), a także publikacjom z zakresu badań nad literaturą, kulturą i historią. Wzrastająca popularność Eco zachęciła poznańskie wydawnictwo „Historia i Sztuka” do ponownego wydania trzech części „Zapisków na pudełku od zapałek”. I całe szczęście, bo pierwsze wydanie sporadycznie tylko pokazywało się w dobrych antykwariatach – a warto, by zapoznało się z tymi felietonami szersze grono czytelników. PODRÓŻ W NIEZNANE INCOGNITO ELEVEN Warner Music , 2005 ●● Niewielu przeciętnym słuchaczom nazwa Incognito kojarzy się z brytyjskim, w założeniu acid-jazzowym zespołem. Dziś spotkał mnie zaszczyt przybliżenia najnowszej płyty tego zespołu - „Eleven” - czytelnikom „PiD”. Liderem kolektywu jest Jean-Paul Maunich vel Bluey, odpowiadający za brzmienie gitar i produkcję całości. Tak jak na poprzednich longplayach, tak na „Eleven” mamy do czynienia z łączeniem funku, soulu i jazzu. Bluey nie ukrywa głębokich inspiracji mistrzami tych gatunków i niemal w każdym wywiadzie podkreśla wpływ Stevie Wondera oraz grupy Jamiroquai na obraz muzyki Incognito. Zamierzeniem ostatniej płyty nyło połączenie Choć tytuł zbioru jest oczywiście przenośnią, to sporo mówi o tym, czego możemy się w książce spodziewać. Zapiski to krótkie – co najwyżej dwu- lub trzystronicowe felietony na tematy bardzo różne, prowadzone z lekkością, ale i nutką ironii. Choć tematy są bardzo różne (od piłki nożnej po filmy o Indianach), to nie brakuje im wspólnej cechy – wszystkie mówią o absurdach rzeczywistości, która nas otacza. Eco – choć przez swój dorobek naukowy może i powinien być traktowany jak nobliwy profesor – jest w „Zapiskach…” konsumentem kultury masowej, widzem w kinie, czytelnikiem w bibliotece czy klientem w sklepie. Jego obserwacje, może czasem trochę przekolorowane, wytykają nonsensy, z którymi przychodzi nam się codziennie stykać. Mało kto nie narzekał na biblioteczne katalogi, w których interesującą nas książkę można znaleźć w najmniej spodziewanym miejscu, albo na instrukcje obsługi, w których znajdowało się wszystko, oprócz informacji jak włączyć urządzenie. Wszystkie te historie Eco opisuje z właściwym sobie dystansem, mimo to kunszt języka – jak zwykle zresztą – stoi na najwyższym poziomie. Przenikliwy obserwator świata i wybitny profesor i znawca języka znakomicie się w tym zbiorze uzupełniają, co sprawia, że czyta się go z przyjemnością i uśmiechem na ustach. Jak sam Umberto Eco stwierdził: kto czyta książki, żyje podwójnie – być może przy czytaniu tych felietonów nie zagłębimy się w równoległy świat literatury, na pewno jednak dostrzeżemy dzięki niemu wiele absurdów, które otaczają nas w szarej codzienności. ◘ brzmienia retro ze współczesnymi trendami w czarnej muzyce. Świetny dobór instrumentalistów i wokalistek pozwolił stworzyć 11 u tworów, bę dącyc h wielopoziomową muzyczną podróżą przez nu-jazz, soul, a nawet nowoczesne R’n’B. Płyta nie jest jednostajna, mamy utwory tętniące życiem i funkową pulsacją („We got music”), jak i spokojne, nastrojowe („When tommorow brings you down”). Te piosenki polecam szczególnie, jednak „Eleven” jest konstrukcją bardzo złożoną. Aby docenić wszystkie aspekty tej pozycji, należy poznać ją całą i koniecznie dotrzeć do poprzednich albumów, z „Life. Stranger than fiction” na czele. Płytą „Eleven” zespół Incognito ugruntował pozycję najjaśniejszej, obok US3, brytyjskiej gwiazdy światowego acid-jazzu. Bluey i spółka cały czas przypominają słuchaczom, że obok komercyjnej papki, promowanej przez media i przeznaczonej dla zwykłego „everymana”, jest jeszcze miejsce dla muzyki ambitnej, tworzonej ze smakiem, z pasją i z pasji. Ty również nie musisz być „everymanem”. ◘ * MICHAŁ KOZAŃSKI - raper, przyjaciel FMO, studiuje anglistykę w Łodzi; w wolnych chwilach słucha dobrej czarnej muzyki i gra w koszykówkę. FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 10 R ok 2007 jest dla naszej wspólnoty czasem szczególnym, gdyż na wrzesień zaplanowaliśmy obchody dwudziestej piątej rocznicy założenia naszej oazy. W 1982 roku przy łęczyckim klasztorze OO. Bernardynów powstała pod opieką o. Marka Kurpiela grupa Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej, która przetrwała aż do dziś – i nadal ma się dobrze. Z tego powodu w rubryce „XXV lat FMO w Łęczycy” postaramy się przybliżyć naszą historię oraz „ludzi oazy”, czyli wcześniejszych moderatorów, animatorów i uczestników. XXV lat FMO w Łęczycy Jednocześnie zapraszamy wszystkich dawnych oazowiczów na obchody dwudziestopięciolecia, wstępnie zaplanowane na 8 września 2007 r. Abyśmy mogli dobrze przygotować się do tych uroczystości, prosimy o kontakt wszystkich chętnych do spotkania się po latach. Zgłaszać się można przez forum na naszej stronie internetowej www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca, przez e-mail [email protected], do naszego moderatora o. Nereusza lub któregokolwiek animatora FMO. Prosimy o przekazywanie tej wiadomości dalej, byśmy we wrześniu tego roku spotkali się w jak największym gronie. pracy jak i niespodzianek. W czasie Wielkiego Postu oazowicze przygotowywali w każdy piątek Drogę Krzyżową dla dzieci, a w Wielkim Tygodniu wystawiali Misterium Wielkanocne. pod red. Angeliki Mielczarek Część II W kwietniu wybrali się do Niepokalanowa na pielgrzymkę. Mimo ulewy i zimna, pielgrzymi osiągnęli cel – dotarli do klasztoru, założonego przez św. Maksymiliana Maria Kolbe. Od założenia oazy, czyli od roku 1982, do roku 1989 W drodze powrotnej, choć byli zziębnięci i mokrzy, to nadal oazowicze łęczyccy poznali już przyjaciół ze wspólnot z inrozgadani, rozkrzyczani i zadowoleni. Ważnym wydarzeniem nych miast, przeżyli wiele uduchowiających chwil podczas był też udział w Konkursie Piosenki Religijnej w Górze św. rekolekcji i bardzo się zjednoczyli. Nie byli już tylko znajomyMałgorzaty. Drużyna oazowa „Iskra” zajęła I miejsce, co stało mi, lecz wspólnotą, która działała razem w imię Boga, pod się pocieszeniem, że na FMO nie tak źle się śpiewa. Radość przewodnictwem ojca moderatora. nie trwała długo, gdyż niedługo okazało się, że przez wszystIch poczynania przyjechał zobaczyć i skontrolować kich kochany ojciec Nazariusz odchodzi do Krakowa. Mimo 9 kwietnia 1989 roku ówczesny prowincjał zakonu bernardywesołej zabawy pożegnalnej, w sercach ukrywano żal i skrycie nów, pochodzący z Łęczycy o. Andrzej Pabin. Wraz z oazowiocierano łzy. czami odbył spacer po naszym mieście, wspominając dawne W wakacje znów łęczycanie pojechali na rekolekcje. Odbyczasy. wały się one w Dukli, Zawadce i Krościenku. Dukielska Oazowicze nadal wyjeżdżali na piętnastodniowe rekolekcje wspólnota liczyła aż 110 osób! Mimo trudności w stworzeniu wakacyjne. Jedne z nich odbywały się w Dukli. Przewodził im z takiej dużej ilości osób wspaniałej wspólnoty, po piętnastu br. Robert, góral z pochodzenia, więc pieszym wycieczkom w dniach każdy na pewno wrócił do rodzingóry nie było końca. Trud i ból „palących nego miasta ubogacony duchowo. Mimo stóp” wynagradzały przepiękne krajobradrobnych kłótni w obozie zawadzkim i zy. W tym samym czasie w Skępem, makrościeńskim, każdy na długo zapamiętał łym miasteczku położonym niedaleko wieczorne modlitwy, wspólne śpiewy i Torunia, odbywały się rekolekcje I stopliczne długie rozmowy. nia. I tu także po piętnastu wspólnie spęPo powrocie do Łęczycy – niespodzonych dniach, przy pożegnaniu płynęły dzianka - nowy moderator! Został nim potoki łez, a w sercach płonęła nadzieja o ojciec Robert Groń. Z kolejnym przewodszybkim spotkaniu się. nikiem franciszkańskiego życia, oazowicze 1 września 1989 roku, mając w pamięzwiedzali Kalwarię Zebrzydowską, Kraci wspaniałe rekolekcyjne przeżycia, rozków, witali Nowy Rok, świętowali Dzień poczęto nowy rok oazowy. Nowy modeKobiet i organizowali inne ciekawe imprerator – ojciec Nazariusz – miał wiele pozy. Nie zapominano jednak o najważniejmysłów. Jednym z nich były częste pielszej roli oazy, czyli o pomaganiu innym i grzymki. Takim był wyjazd do Kalwarii przybliżaniu im Boga. Dlatego, więc poZebrzydowskiej, na którym łęczyccy pielwstała „Grupa charytatywna”, pomagająca grzymi modlili się w Sanktuarium Matki rodzinom bardzo potrzebującym. Bożej Kalwaryjskiej i spacerowali po Latem 1991 roku łęczycanie wybrali się Dróżkach Pana Jezusa, odprawiając Drona rekolekcje. Tym razem pojechano do gę Krzyżową w intencji całej wspólnoty. Skępego, Zawadki Rymanowskiej i KroAtrakcją było także zwiedzanie Krakowa, ścienka. W Skępem okazało się, iż animagdzie pod Wzgórzem Wawelskim usytutorów było zbyt wielu, więc przydzielono owano pierwszy w Polsce klasztor bernaro. Robert Groń im różne funkcje, niektóre wręcz zbędne. dyński. Jedni z nich, ci niezbędni, zajęli się prostoJednak życie oazowicza to nie tylko wyjazdy. Ważną rolę waniem młodych umysłów. Uczestników „męczono” także na odgrywa niesienie innym radości i miłości oraz dawanie świaśpiewach i szkołach modlitwy, kiedy za oknem złociste słońce dectwa, dlatego mikołajki w 1989 roku oazowicze spędzili w kusiło, aby na dworze (lub na polu – jak to mówią oazowicze szkole specjalnej, obdarowując dzieci przygotowanymi przez z południa Polski) pograć w piłkę lub pokąpać się w czystych, siebie upominkami. Świadectwo dawano śpiewem, co niedzieskępskich wodach. W Krościenku, centrum Ruchu Światłola na Mszy Św. o godzinie 10.00. Co miesiąc odbywała się Życie, z którego wywodzi się nasza oaza, oazowicze mieli okaadoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a w Święta zje poznać tajemnice „wspólnoty” w ramach spotkań III stopBożego Narodzenia czczono żłóbek małego Jezusa, zaś w nia. Każda Msza Św. odbywała się w innym kościółku w okoWielkanoc - grób naszego Zbawiciela. Starano się, aby oaza licach Krościenka. Odwiedzano też inne wspólnoty, z którymi była wspólnotą nie tylko do zabawy, ale i do modlitwy, która jednoczono się we wspólnej modlitwie. Tak poznano główne jest tak ważna w życiu każdego chrześcijanina. Nowy Rok założenia grup, które zjednoczone razem tworzą wspólnotę witano razem, wierząc, że będzie on rokiem spełnionych maludzi wierzących. A wśród nich – nasza oaza, – której historia rzeń i realizacji wspaniałych planów. Rok ten (1990) był pełen wcale nie kończy się na tych wydarzeniach… ◘ FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA