rok na oazie - Młodzież Franciszkańska

Transkrypt

rok na oazie - Młodzież Franciszkańska
28 stycznia 2007 r.
POKÓJ I DOBRO!
Spotykamy się dzisiaj po raz trzeci,
już w nowym, 2007 roku. Numer, który
trzymają Państwo przed sobą, wydajemy
z pewnym opóźnieniem, wynikającym
między innymi z faktu, że do współpracy przy tworzeniu tego numeru „PiD”
zaprosiliśmy naszych przyjaciół - czy to
z Łęczycy, czy to z różnych wspólnot z
całej Polski.
Z powodu medialnej wrzawy, która
powoli zamienia się w rzeczywistość,
postanowiliśmy zabrać głos w dyskusji
nad tematem „Religia w szkole”. Jesteśmy nim zainteresowani nie tylko jako
uczniowie, ale również jako animatorzy,
prowadzący przy naszej parafii działalność formacyjną. W rozmowie z o.
Salwatorem (str. 3-4), naszym gwardianem i proboszczem, a jednocześnie
katechetą w Liceum Ogólnokształcącym, poruszyliśmy problem nauczania
religii i jej miejsca w szkole, zapytaliśmy
o wliczanie oceny z tego przedmiotu do
średniej, a także o zasadność matury z
religii.
Nie mogliśmy pominąć tematu
świętego Franciszka, naszego patrona.
Nasi przyjaciele z różnych oaz opowiedzieli nam, dlaczego wybrali akurat tego
świętego i czym Franciszek ich do siebie
przyciągnął (str. 6).
Styczeń nastraja do podsumowań,
więc również i my nie mogliśmy ich
uniknąć. W kilku wspomnieniach wracamy do wydarzeń, które miały miejsce w
2006 roku i prognozujemy co wydarzy
się w ciągu najbliższych miesięcy.
Ponadto ponawiamy zaproszenie do
świętowania obchodów dwudziestopięciolecia naszej wspólnoty, zaplanowanych wstępnie na wrzesień. Dziś drugi
odcinek z ćwierćwiecza historii Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej.
Zapraszam do lektury.
PIOTREK BANASIK
NR 1 (3)
ROK NA OAZIE
Rekolekcje, remont salki oazowej, występy sceniczne lub
sportowe czy może papieska pielgrzymka do Polski?
Co w tym roku było dla nas najważniejsze?
Zapraszamy do podsumowania roku 2006, który przyniósł
mnóstwo ważnych wydarzeń w życiu naszej wspólnoty.
one podsumowaniem całorocznej pracy i chyba
Przebieg roku oazowego nie jest
najbardziej wyczekiwanym momentem roku –
tożsamy z rokiem kalendarzowym, a
mówi Mateusz Sadowski. – Rekolekcje
bliżej mu nieco do roku szkolnego – i
wyznaczają kolejne etapy mojego życia duchochoćby z tego powodu wszelkie podwego i pokazują, co zrobić, by kolejny rok był
sumowania powinno się robić raczej
jeszcze lepszy. Z taką opinią zgadza się
na przełomie sierpnia i września niż
Gosia Majewska: rekolekcje to piękny
teraz. Mimo tego, korzystając z zakończas, nie tylko poznawania Boga i wspólnej
czonego niedawno roku, postanowilimodlitwy, ale też zdobywania nowych przyjaśmy podsumować wszystko, co zdaciół z różnych stron Polski.
rzyło się w od stycznia do grudnia
Z wyjazdami reko2006. Mamy nadzielekcyjnymi nieodłącznie
ję, że ów bilans,
wiąże się Dzień Wspólnobędący udokumenty, kiedy to w jeden z
towaniem naszej
wrześniowych weekencałorocznej pracy,
dów młodzież ze wszystprzekona do nas
kich wspólnot bernardyńchoć kilka nowych
skich spotyka się w Kalosób i sprowadzi je
warii Zebrzydowskiej.
w nasze progi.
Również i w tym roku
Spośród mnópod koniec września zjestwa oazowych wydarzeń i sukcesów, Rekolekcje Dzieci Bożych - Wetlina chaliśmy wszyscy do Kalwarii. To wspaniałe przeżyktóre miały miejsce
cie, kiedy tłumy młodzieży trafiają do miejsca
w ubiegłym roku, ciężko wybrać te
tak istotnego dla Jana Pawła II i mogą modlić
najważniejsze – wszak ilu oazowisię do tej samej Matki Kalwaryjskiej, do której
czów, tyle przeżyć. Dlatego nie chcąc
zwracał się Karol Wojtyła – mówi Martytworzyć monopolu na wspomnienia,
na Romanowicz. – Dni Wspólnoty to
oddam w tym artykule po trosze głos
również okazja do wspomnień z rekolekcji, do
moim przyjaciołom ze wspólnoty.
spotkań i długich rozmów. Najbardziej jednak
Wśród najczęściej wymienianych
zapamiętałam pożegnania, obarczone świadowydarzeń z ubiegłego roku na pierwmością, że nieprędko spotkamy się ponownie.
szym miejscu znalazły się wakacyjne
ciąg dalszy na str. 5
rekolekcje. Trudno się dziwić, wszak są
2
Z ŻYCIA FMO
18 listopada 2006 r. - 28 stycznia 2007 r.
18.11.2006 - Turniej piłkarski o Puchar Biskupa
W pewien odległy sobotni ranek rozpoczęliśmy zmagania
o Puchar Biskupa Diecezji Łowickiej w pierwszym turnieju,
rozegranym w Górze Świętej Małgorzaty. Przystąpiliśmy do
niego w nieco okrojonym, bo ośmioosobowym składzie, a
wśród naszych przeciwników znalazły się drużyny z Tumu,
Grabowa, Rdutowa, Kutna i Pleckiej Dąbrowy.
Rozpoczęliśmy słabo, od porażki z późniejszym zwycięzcą
- Grabowem - 1:2, lecz później było już tylko lepiej. Po dwóch
remisach i dwóch zwycięstwach zajęliśmy trzecie miejsce,
przegrywając drugą lokatę tylko gorszym stosunkiem bramek z
Rdutowem. Nie obyło się bez kilku spięć, ale generalnie bawiliśmy się dobrze. Trzecie miejsce może trudno uznać za porażający sukces, ale nie ma nad czym rozpaczać - następnym
razem będzie lepiej.
Kulminacyjnym punktem turnieju był jednak posiłek, zafundowany przez organizatorów. Zupa grochowa i pęto kiełbasy jako żywo nadają się do rubryki kulinarnej Franciszkańskiej Gazetki Oazowej (o której poniżej). ◘
19.11.2006 - Drugi numer „Pokój i Dobro”
Po długich, lecz krótkich oczekiwaniach udało się wypuścić na rynek drugi numer Franciszkańskiej Gazetki Oazowej
"Pokój i Dobro". Cały dochód ze sprzedaży periodyku (tak,
tak... teraz to już periodyk, a nie zwykła jednodniówka...) przeznaczymy na zakup nowej gitary dla naszych muzycznych. A
jako że postanowiliśmy dokonać zakupu, który starczy na lata,
stąd zdecydowaliśmy się przeznaczyć na gitarę dochód również i z tego numeru.
Za wszelkie wsparcie i ofiary składamy z serca płynące
staropolskie 'Bóg zapłać', a o wszystkich ofiarodawcach obiecujemy pamiętać w modlitwie. ◘
2.12.2006 - Andrzejkowe wróżby
Nieformalną oazową tradycją stał się wieczór andrzejkowy.
Choć żadnego Andrzeja wśród nas, niestety, nie ma, to i tak
ostatnia sobota przed Adwentem była okazją do wspólnej
zabawy. Nie zabrakło muzyki i tańców, nie zapomnieliśmy też
o wróżbach - jak każe staropolska tradycja.
Choć kształty powstałe przy laniu wosku były dość enigmatyczne, to każdy wywróżył sobie mnóstwo pomyślności i
szczęścia na rozpoczęty właśnie rok. Mało tego - wiemy już,
która z naszych dziewcząt pierwsza pójdzie za mąż, gdyż jej
but jako pierwszy przekroczył próg salki oazowej. Na wszelki
wypadek nie podajemy jej imienia, bo po co zapeszać? Mamy
jednak nadzieję, że na ewentualnym weselu zabawa będzie
równie udana jak na tegorocznych andrzejkach. ◘
22.12.2006 - Kolędowanie w LO
Tradycją stało się, że kiedy Boże Narodzenie tuż-tuż, w
łęczyckim Liceum Ogólnokształcącym rozbrzmiewają dźwięki
kolęd. Taką samą tradycją stał się nasz oazowy współudział w
licealnym kolędowaniu. Nie inaczej było w tym roku - pod
wodzą o. Nereusza, naszego moderatora i katechety z LO,
udaliśmy się w przedświąteczny piątek do liceum.
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
Tym razem prawie dziesiątka oazowiczów-licealistów
wsparta została przez brać studencką, dawnych absolwentów
naszej zacnej szkoły. Najpierw wspólnie z uczniami i gronem
pedagogicznym wykonaliśmy kilka kolęd, by potem pomagać
w pierwszej edycji kolędowego konkursu.
Bo tegoroczną nowością był właśnie konkurs kolęd.
Wśród wykonawców - nie tylko uczniowie, ale również kilku
bardziej utalentowanych (i odważnych!) nauczycieli. Przez
moment można było poczuć się jak w podróży dookoła
świata, słysząc kolędy w co najmniej czterech językach! Jak to
w takich konkursach bywa - nie było wygranych ani przegranych, bo wszyscy w zamiarze mieli tylko to, by poczuć unikalny klimat Bożego Narodzenia. ◘
25.12.2006 - Boże Narodzenie
Tak naprawdę finalny etap przygotowań do Bożego Narodzenia rozpoczęliśmy na tydzień przed świętami, kiedy to posprzątaliśmy salkę i okolice, umyliśmy okna i zabraliśmy firanki do prania. Dzień przed Wigilią ubraliśmy oazową choinkę
(stoi wprawdzie trochę krzywo, ale nie jest źle), a także pomagaliśmy przystrajać drzewka w kościele.
W wigilijny wieczór spotkaliśmy się, jak co roku, by wspólnie podzielić się opłatkiem, złożyć życzenia i obdarować drobnymi upominkami, następnie śpiewaliśmy kolędy w czasie
adoracji żłóbka, a także uczestniczyliśmy w pasterce.
Trudno nie wspomnieć o udanej próbie przeniesienia tradycji wielkanocnej na grunt bożonarodzeniowy - otóż tak w
pierwszy, jak i w drugi dzień świąt rozegraliśmy oazowe mecze
piłkarskie. Pogoda sprzyjała, zaproszeni goście dopisali, więc
obie potyczki były bardzo dramatyczne. Powtórka już w Wielkanoc. ◘
29.12.2006 - Piszą o nas!
„Grupa młodzieży szkolnej i studentów z Łęczycy niemal
cały wolny czas spędza w miejscowym klasztorze Ojców Bernardynów. Młodzi ludzie twierdzą, że tutaj odnaleźli drugi
dom i najważniejsze wartości.” Tak rozpoczyna się artykuł
Justyny Szymańskiej o naszej wspólnocie, który znalazł się
w Dzienniku Łódzkim z 29 grudnia.
Zdarzało się wcześniej, że o nas pisano, jednak teraz po
raz pierwszy nasza FMO zajęła całą stronę łęczyckiego dodatku - choć, z drugiej strony, trudno się temu dziwić, bo jest o
czym pisać. Justyna, autorka artykułu - skądinąd wywodząca
się z naszych szeregów - zaprezentowała, czym jest oaza i na
czym polega nasza działalność. Również i my wypowiedzieliśmy się na temat tego, co przyciągnęło nas do św. Franciszka,
z jakimi problemami spotykamy się na oazie i dlaczego nadal
jesteśmy we wspólnocie - nawet jeśli w dzisiejszych czasach to
coraz mniej popularne… ◘
21.01.2007 - Jasełka „Z pokłonem ku Miłości”
Projekt „Jasełka 2007” miał swój początek jeszcze w zamierzchłych czasach wakacji, kiedy to powstał ogólny pomysł
i pierwsze szkice scenariusza. W końcówce listopada wszystko
było już ustalone, wreszcie w pierwszej połowie grudnia ruszyliśmy z próbami. Efekty naszej pracy można było oglądać
21 stycznia wieczorem w naszym kościele.
O bożonarodzeniowym misterium „Z pokłonem ku Miłości” piszemy więcej na kolejnych stronach. Zapraszamy do
lektury. ◘
3
OCENIAĆ WIEDZĘ, NIE WIARĘ
Wiosną 2006 roku, czyli prawie szesnaście lat po wprowadzeniu lekcji religii do szkół, Komisja Wspólna
Rządu i Episkopatu zgłosiła projekt wprowadzenia obowiązku uczęszczania na religię lub etykę bez możliwości rezygnacji z obu tych przedmiotów. Równolegle powstał pomysł wliczenia oceny z religii do średniej
ocen, choć nie decydowałaby ona o przejściu do następnej klasy. Wreszcie - w celu podniesienia statusu
przedmiotu - biskupi postulowali umożliwienie zdawania religii na maturze.
Te prowadzone wielotorowo działania miały naprawić błędy w systemie katechizacji, który rozwijał się od
początku lat ‘90. Choć przeniesienie religii z salek katechetycznych do szkół poskutkowało tym, że na lekcje
uczęszcza ponad 90% uczniów, to tak naprawdę trudno mówić o pogłębieniu formacji młodych katolików.
Sprawy związane z nauczaniem religii dotykają nas, członków wspólnoty oazowej, nie tylko jako
uczniów, bo jako Franciszkańska Młodzież Oazowa prowadzimy przecież działalność formacyjną i ewangelizacyjną. Dlatego też nie mogliśmy pominąć tak ważkiego tematu w naszej gazetce.
Na temat nauczania i oceny z religii, matury oraz współczesnej młodzieży z o. Salwatorem Bartosikiem,
gwardianem i proboszczem naszej parafii, a także katechetą w Liceum Ogólnokształcącym rozmawia
Daria Jędrzejczak.
Od ilu lat Ojciec jest katechetą?
Moją pracę katechetyczną zacząłem w 1993
roku w Skępem. Były to początki powrotu
lekcji religii do szkół. Katechetom było ciężko, nie było podręczników, stare programy
nauczania, ale również były to lata kiedy nie
płacono katechetom za prowadzenie lekcji.
Księżom z większym stażem było ciężko się
przestawić z pracy w salkach przykościelnych na sale lekcyjne w szkołach. Ja tak
naprawdę nigdy nie myślałem o pracy w
zawodzie nauczyciela, idąc do zakonu nie
brałem po uwagę tego, że mógłbym uczyć
religii – ale obecnie mogę powiedzieć, że
szkoła mnie nie męczy i lubię pracować z
młodzieżą.
Czy zauważa Ojciec zmianę podejścia
młodzieży do lekcji religii na przestrzeni
tych 13 lat przepracowanych jako katecheta?
Nie, nie zauważyłam tego. Oczywistym jest, że młodzież jest
różna, w zależności od tego, jakiego rodzaju to szkoła, czy
jaka klasa. Młodzież w danej szkole ma swoją specyfikę. Porównując początki pracy, zdarzały mi się klasy, z którym jadąc
na wycieczkę prosiliśmy dyrekcję o przedłużenie wyjazdu o
jeden dzień, bo atmosfera sprzyjała ku temu, ale i zdarzały się
sytuacje, gdy z wycieczki, dajmy na to, czterodniowej, wracaliśmy następnego dnia po wyjeździe. Tak jest i teraz.
A czy nie jest tak, że młodzież, te kilka lat temu, chętniej
uczęszczała na religię?
Patrząc na religię kiedy jeszcze odbywała się w salkach katechetycznych, na pewno istotną rolę odgrywało podejście psychiczne, gdyż to młodzież szła do księdza. Dobrowolnie
chcieli rozwijać wiedzę o Panu Bogu, pogłębiać swoją wiarę,
poszerzać horyzonty, odnaleźć miejsce człowieka w planie
zbawczym Pana Boga. Młodzieży zależało, żeby się czegoś
dowiedzieć. Wraz z przeniesieniem lekcji religii do szkół ta
sytuacja się odwróciła, teraz młodzieży się wydaje, że to księdzu ma zależeć na tym, aby ich czegoś nauczyć. Podobnie jest
zresztą z każdym przedmiotem.
Ale jeśli chodzi o młodzież to z
mojego punktu widzenia jest
taka sama jak przed dziesięcioma
laty.
Czy Ojca zdaniem ocena z
religii powinna być wliczana
do średniej?
Zdecydowanie tak, ponieważ
ułatwiłoby to pracę katechetom.
Ocena mobilizuje ucznia do
pracy, tym bardziej jeśli nie jest
on najlepszy z np. matematyki
czy biologii, zawsze tą oceną z
religii może podnieść sobie średnią – ale również obniżyć.
Jednym z argumentów przeciw
wliczaniu oceny z lekcji religii do
średniej, było to, że nie wszyscy
uczęszczają na ten przedmiot. Ja, ucząc w Rzeszowie, przeprowadziłem prywatne obliczenia, z której wynikało, że więcej
osób jest zwolnionych bądź nie chodzi na lekcje wychowania
fizycznego, gdzie ocena jest ważna przy obliczaniu średniej,
niż na lekcje religii. W ten prosty sposób przynajmniej ten
jeden argument został obalony. I muszę przyznać, że ocena
zdecydowanie pomaga, ponieważ trudno jest egzekwować
wiedzę religijną, gdy uczniowi wszystko jedno czy będzie miał
piątkę czy dopuszczający.
Przy temacie oceny z religii, młodzież często zadaje mi pytanie: jak ksiądz może oceniać wiarę? Ja odpowiadam, że nie
jestem po to żeby oceniać wiarę, lecz by ocenić wiedzę religijną, która jest podstawą wiary. Jak powiedział Pasteur – mało
wiedzy oddala od Boga, dużo wiedzy sprowadza człowieka z
powrotem do Boga.
Czyli jest Ojciec całkowitym zwolennikiem wliczania
oceny z religii do średniej?
Oczywiście, chociaż ocena nie zawsze jest adekwatna do wiedzy ucznia, ale na pewno jest czynnikiem motywującym.
ciąg dalszy na str. 4
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
4
OCENIAĆ WIEDZĘ, NIE WIARĘ
Z o. Salwatorem Bartosikiem, gwardianem, proboszczem i katechetą w Liceum Ogólnokształcącym
rozmawia Daria Jędrzejczak
sieliby się przejąć tym przedmiotem tak samo jak i innymi, a
na dobry początek powinni spróbować swoich sił na olimpiaCzy nie lepiej byłoby wrócić do starego systemu, gdy
dzie. Może wydawać się, że w naukę religii nie trzeba wkładać
religia odbywała się przy kościołach, właśnie po to by
dużo wysiłku, obawiam się, że w rzeczywistości mogłoby się
uniknąć nieadekwatności oceny?
okazać, iż religia jest przedmiotem zbyt trudnym do zdania.
Nie, absolutnie nie. Dlatego, że po pierwsze salki katechetyczCzy obecny program nauczania religii przygotowuje do
ne zostały już zaadoptowane do innych celów, po drugie nie
matury?
ma potrzeby żeby się uwsteczniać. Szkoła ma edukować, wyWszystkie programy nauczania zawsze podlegają udoskonalachowywać i właśnie między innymi religia przekazuje wzorce,
niu. Oczywiście te dotyczące religii również powinny ewolunie tylko religijne, ale i etyczne, moralne, a także patriotyczne,
ować tak, aby jak najlepiej przygotować ucznia do ewentualnej
więc dlaczego ma być zrzucana na boczny tor?
matury. Powstaje kwestia, czy jest on egzekwowany przez
A czy nie jest tak, że jeśli religia jest w szkole, to więcej
katechetów – ale myślę, że każdy stara się żeby było jak najleuczniów na nią uczęszcza, a nauczanie przy kościołach
piej.
obejmowałoby mniejszą część młodzieży, czyli tę, której
Czy istnieje jakiś „złoty środek” na to aby lekcje religii
faktycznie zależy na pogłębianiu wiary?
przebiegały w miłej atmosferze?
Ja nie liczę na frekwencję, wychodzę z założenia, że nie liczy
Nie mam takiego „złotego środka” . Na pewno, jak już wsposię ilość, ale jakość. Problem jest taki, że po pierwsze w szkominałem, niekorzystne jest to, że ocena nie liczy się do średłach jest mało nauczycieli etyki, a po drugie rodzice zmuszają
niej, a także fakt, że rodzice sami nie prowadzą życia religijnedzieci do uczęszczania na lekcje religii, bo „co powiedzą sąsiego, a wymuszają je na dzieciach. Myślę, że każdy indywidualdzi....” i kiedy rodzice sami zaniedbują obowiązki religijne,
nie musi wypracować sobie sposób pracy.
wtedy rodzi to bunt u młodego człowieka i ogólną niechęć do
Mnie nie męczy praca z młodzieżą w szkole. Po przebyciu
religii.
przez wszystkie szczeble awansu zawodowego, podjąJeśli zastanowimy się nad
łem się pracy w łęczyckim liceum chociaż nie musiałem
problemem: religia czy etyka,
tego robić, gdyż mam dużo obowiązków w klasztorze
to odpowiadam – czy jeśli jest Gdyby nastąpił powrót do jako proboszcz i gwardian. Nie chciałem tracić kontaksię religijnym to znaczy, że
tu, gdyż lubię pracę w szkole.
salek katechetycznych,
nie jest się etycznym, lub
Rozumiem, że Ojciec jest nauczycielem dyplomoodwrotnie. Oczywiście, że
o wiele więcej młodych by wanym…
nie, ponieważ jedno idzie w
Zgadza się, udało mi się uzyskać tytuł nauczyciela miasię pogubiło.
parze z drugim. Różnica polenowanego jeszcze według zasad starej ustawy. Będąc w
ga na tym, że religia uczy
Rzeszowie rozpocząłem starania o uzyskanie awansu
wzorców życia moralnego,
zawodowego i w 2005 zdałem egzamin na nauczyciela
etycznego w oparciu o Dekalog, a etyka uczy w oparciu o pradyplomowanego.
wo cywilne czy normy społeczne.
Może pamięta Ojciec jakąś gafę uczniowska czy
Gdyby lekcje religii odbywały się w salkach przykościelśmieszną sytuację z lekcji religii?
nych, rodzice mieliby mniejszą możliwość kontroli czy
Takich sytuacji jest bardzo dużo i trudno by je wszystkie spazmuszania dziecka do uczęszczania na nie. Czy to nie
miętać. Było mnóstwo zdarzeń mniej lub bardziej śmiesznych,
przyniosłoby lepszego efektu?
które z powodzeniem mógłbym spisać i wydać książeczkę
Nie byłoby to lepsze, gdyż w obecnych czasach, dając młodezawierającą spis tych sytuacji. Nie ukrywam, że miło jest
mu człowiekowi wolność, niejednokrotnie on się gubi. Póki
wspominać takie wydarzenia. Mam również dużo kartek z
rodzice maja wpływ na to, czy dziecko uczęszcza na religię, to
życzeniami od uczniów, zdjęcia i z sentymentem się do nich
czas poświęcony lekcji religii w większym lub mniejszym stopodnoszę. Zdarzyło mi się otrzymać od młodzieży na Dzień
niu zaowocuje w przyszłości. A gdyby nastąpił powrót do
Nauczyciela „Odę do Salwatorexa”, podziwiałem ich kunszt
salek katechetycznych i byłaby większa dobrowolność, o wiele
literacki i do dziś przechowuję ten wiersz.
więcej młodych by się pogubiło. W szkole ksiądz czy katecheTak na koniec, proszę powiedzieć jaką tradycję świąteczta ma większą kontrolę, wraz z innymi nauczycielami mogą
na darzy Ojciec największym sentymentem?
wykorzystywać różne środki. Ksiądz ma możliwość współpraMogę opowiedzieć o tradycjach świątecznych w moim rodzincy z nauczycielami, z dyrekcją, z rodzicami.
nym domu, ale również jak to wyglądało w Nowicjacie w LeCzy uważa Ojciec że religia powinna być jednym z
żajsku, czy w Seminarium Duchownym, albo na poszczególprzedmiotów do wyboru na maturze?
nych placówkach jednak generalnie wszędzie było podobnie.
Żeby religia była przedmiotem do wyboru na maturze, najKiedy byłem jeszcze w domu święta przebiegały bardzo ropierw powinna być wprowadzona ocena do średniej. Na madzinnie, tak jak w większości przeciętnych rodzin. Obecnie nie
turze nie liczyłoby się to czy ja chodzę do Kościoła, ale jaką
wyobrażam sobie Wigilii poza murami klasztoru wraz ze
mam wiedzę. W różnego rodzaju teleturniejach gdy pojawia
współbraćmi.
się pytanie z wiedzy religijnej, zawodnik nie umie sobie z nim
rozmawiała Daria Jędrzejczak
poradzić. Ci, którzy chcieliby zdawać religię na maturze, muciąg dalszy ze strony 3
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
5
ROK NA OAZIE
ciąg dalszy ze str. 1
Życie na oazie to nie tylko wyjazdy – jako wspólnota
parafialna działamy przecież przy naszym kościele i tutaj prowadzimy działalność ewangelizacyjną. W ubiegłym roku dwukrotnie organizowaliśmy koncerty, które zgromadziły naprawdę dość liczną publiczność. Okazją do spotkań była najpierw
(w kwietniu) pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II, później
zaś (w październiku) – 28. rocznica inauguracji pontyfikatu
Papieża Polaka. Dzięki tym wydarzeniom oaza bardziej się zżyła, a
my udowodniliśmy sobie, że potrafimy przygotować niezły projekt, jeśli
tylko włożymy w niego trochę pracy – mówi Daria Jędrzejczak. A
Krzysiek Romanowicz dodaje: ważne było również, że do koncertu zaprosiliśmy nowych ludzi, co pokazało, że FMO nie jest zamkniętą
grupą, trzymającą się tylko we własnym gronie. Mało tego, przyjaciele, którzy z nami współpracowali, chcą nam pomagać w dalszym ciągu – więc już teraz zapraszamy na kolejne występy.
Pielgrzymka Papieża Benedykta XVI (Kalwaria Z.) - maj 2006.
Kolejną rzeczą, z jaką mogli zapoznać się wszyscy parafianie, jest nasza oazowa gazetka „Pokój i Dobro”. Choć
trzymają Państwo w ręku dopiero jej trzeci numer, to mamy
nadzieję, że starczy nam sił i ochoty, by kontynuować rozpoczęte w sierpniu dzieło. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z
opinią, że takie pismo jest u nas potrzebne – dlatego staramy
się zaspokoić czytelniczą ciekawość. Mamy nadzieję, że „PiD”
z numeru na numer będzie coraz lepsze, a nam uda się zaprosić do stałej współpracy jeszcze większą liczbę kompetentnych
osób.
Pierwszy numer naszego pisma jest nieodłącznie związany z remontem naszej salki. Zbiórka funduszy wśród naszych parafian okazała się sukcesem, a oazowa ekipa remontowa od razu wzięła się do pracy. Po czterech dniach skrobania,
malowania, bejcowania, a nawet murowania (tak!) udało nam
się wprowadzić nowy ład – coś na kształt wiejskiej chaty, do
której zajrzał święty Franciszek. By zaprezentować się wiernym, tydzień po remoncie zaprosiliśmy wszystkich sympatyków na akcję typu „drzwi otwarte”, w czasie której można
było zobaczyć efekty naszej pracy, a także skosztować wypieków własnej roboty.
Trudno nie wspomnieć o wydarzeniach, istotnych nie
tylko dla naszej parafii, ale dla całego Kościoła w Polsce. Największym przeżyciem w tym roku był dla mnie wyjazd do Kalwarii
Zebrzydowskiej i Krakowa na pielgrzymkę Ojca Świętego Benedykta
XVI – odpowiada Maciek Szeming (czyli Chomik). – Szczególnie zapadł mi w pamięć pierwszy dzień, gdy od 5 rano czekaliśmy na
pojawienie się Papieża w Kalwarii, w deszczu i chłodzie, zmagając się z
sennością i zniechęceniem – a kiedy wreszcie Benedykt XVI przyjechał,
całe zmęczenie uciekło. W tym samym czasie nad sanktuarium przestał
padać deszcz i wyszło słońce – wiele
bym dał, by jeszcze raz tego doświadczyć, bo nie zawsze można czuć tak
blisko Bożą obecność. Wypada dodać, że wyjazd papieski nie był
naszym jedynym – w nieco mniej
zorganizowanych grupach pielgrzymowaliśmy również na Misteria Męki Pańskiej oraz na sierpniowy odpust w Kalwarii.
Koncert „Wiara - Nadzieja We Franciszkańskiej Mło- Miłość” - kwiecień 2006.
dzieży Oazowej dbamy nie tylko
o sprawy duchowe, ale również o naszą tężyznę fizyczną.
Chłopcy już po raz drugi rozpoczęli w listopadzie zmagania w
diecezjalnym turnieju piłki nożnej o Puchar Biskupa Łowickiego. W pierwszej odsłonie tych zawodów zajęliśmy piąte
miejsce, będąc o krok od pozycji medalowych. Tym razem
postaramy się o lepszy rezultat, gdyż debiutancki sezon już za
nami – więc w tym może być tylko lepiej.
Styczeń ubiegłego roku przyniósł oazowy ślub, a
szczęśliwymi nowożeńcami byli Piotrek Flis i Dominika Warzyńska, którzy prowadzą śpiew na Oazie Dzieci Bożych. To
ważne wydarzenie uczciliśmy tradycyjnym „Sto lat” oraz życzeniami od całej wspólnoty, mieliśmy też swoich wysłanników na weselu i poprawinach. Zabawa była znakomita, więc
już teraz czekamy na kolejne oazowe zaślubiny.
Nie sposób zapomnieć, że rok 2006 przyniósł również
wydarzenia przykre. Przełom października i listopada był okresem
bardzo trudnym, choćby z powodu odejścia z naszej wspólnoty o. Kasjana
– tak na pytanie o najważniejsze zdarzenia z życia FMO odpowiada Paulina Łuczak. – Ten czas zwykle skłania do przemyśleń
na temat spraw ostatecznych, zaś w tym roku tych okazji było stanowczo
zbyt wiele. O wszystkich naszych bliskich zmarłych pamiętamy
w modlitwie i wierzymy, że już teraz mogą oglądać Boga w
Niebie.
Tak wygląda zbiór tego, co w tym roku uznaliśmy za
najważniejsze. Z przyczyn oczywistych nie wspominamy o
cotygodniowych spotkaniach formacyjnych czy o śpiewie na
Mszy świętej – nie znaczy to jednak, że w tych działaniach
popadamy w rutynę. Wręcz przeciwnie, modlitwa (w każdej
formie) jest dla nas podstawą wszelkiej działalności. Wszak
oaza ma być miejscem, które na duchowej pustyni zbliży nas
do Boga.
zebrał i spisał
PIOTREK BANASIK
Zabawa andrzejkowa - grudzień 2006.
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
6
Życie św. Franciszka to, jakby się mogło
zdawać na pierwszy rzut oka, ciąg nielogicznych
zdarzeń. Był przecież ten wielki święty królem
imprez i bóstwem dziewcząt w Asyżu. Jego ojciec był bardzo majętnym kupcem. Mógł więc
Franciszek prowadzić żywot hulaszczy, nie martwiąc się przy tym o swoją przyszłość. Wiadomo
jednak, że obrał inną drogę.
Rozdał ubogim wszystko to, co do niego należało. Zaczął
odbudowywać kościół, choć wszyscy wkoło stukali się w czoło i patrzyli na niego jak na wariata. Przywdział pokutniczy
wór, choć mógł ubierać się w najpiękniejsze szaty ze sklepu
swego ojca. Kiedy jego dawni przyjaciele z Asyżu robili kariery, stawali się bohaterami na wojnach, gromadzili coraz więcej
pieniędzy, on postanowił założyć zakon żebraków.
Po raz kolejny udowodnił, że prawa logiki zupełnie go nie
obowiązują. Pełen dostojeństwa, mieszkający w przepychu
papież przyjął odstraszającego żebraka, wysłuchał go i jakby
tego było mało – zgodził się na założenie przez niego zakonu.
Później znowu zaskoczył wszystkich, gdy do jego zgromadzenia wstępowała coraz większa liczba śmiałków, którzy tak
jak on chcieli żyć, wyrzekając się niemal wszystkiego.
W czasach Franciszka nie była ważna siła argumentów.
Liczył się tylko argument siły. Kiedy wszyscy swe racje udowadniali mieczem, Franciszek udał się do Egiptu, aby tam
pokojowo rozmawiać z sułtanem.
Był Franciszek znakiem czasu i znakiem sprzeciwu wobec
swoich czasów. Postępował wbrew opinii innych. Nie mając
na tej ziemi niczego, był chyba jednym z najszczęśliwszych
ludzi, jacy po niej chodzili. Do dziś znajduje swoich naśladowców, choć to też dla wielu jest niezrozumiałe. W dobie
wszechwładnych pieniędzy znajdują się tacy, którzy, chcąc go
naśladować rezygnują z nich. Dziwiąc wszystkich, są Ci ludzie
pełni pokoju i radości. Dlaczego? Bo realizują każdego dnia
receptę na szczęśliwe życie według św. Franciszka. Jest ona
bardzo prosta, jednak potrzeba tak wiele odwagi, aby jej zawierzyć. Jednak kto to zrobi, na pewno nie pożałuje.
MARCIN KWAŚNY (FMO Rzeszów)
CZYM PRZYCIĄGNĄŁ MNIE ŚW. FRANCISZEK?
Kiedy byłem w szkole średniej, to, szczerze
mówiąc, myślenie o pójściu do seminarium
duchownego nie było mi obce. Problemem był
jednak fakt, że byłem kochliwy młodym chłopakiem (choć dziś trudno w to uwierzyć). I tak
żyłem sobie z dnia na dzień – a Pan Bóg dawał
mi małe lub większe znaki, że chciałby mnie mieć w swojej
służbie.
W II klasie na lekcji polskiego oglądaliśmy film o św. Franciszku. Byłem w szoku. Po prostu zachwyciłem się Franciszkiem. Co mnie ujęło? Przede wszystkim Jego wielka i szczera
radość przez duże "R". Zachwyciłem się jego ideałami, jego
pokorą, ubóstwem i umiłowaniem Chrystusa.
Wtedy też pojawiły się pierwsze niewinne myśli o pójściu
do zakonu, jednak nie wyobrażałem sobie siebie jako zakonnika. I chyba dość długo lekko spierałem się z Panem Bogiem,
mówiąc, że księdzem to ja mogę być, ale nie zakonnikiem…
Spierałem się aż do studniówki, a po niej podjąłem decyzję, by pójść za głosem serca. Pójść za Chrystusem i za Franciszkiem! Chwyciłem się jego sznura, jego radości, zachwytu
nad dziełem stworzenia i zachwytu nad wspólnotą...
I trwam w tym zachwycie – raz lepiej, raz gorzej. I wiem jedno
– chcę trzymać się Jego sznura!
BR. BARTYMEUSZ (Kalwaria Zebrz.)
Myślę, że do św. Franciszka przyciągnęła
mnie jego czysta miłość. Przede wszystkim nie
zwracał uwagi na to, kto jak wygląda, ile posiada i kim jest. Szanował wszystko, co go otaczało, ważne było tylko to, że jest stworzone rękami Boga. Franciszek ufał Mu, był wierny i posłuszny, zostawił wszystko, co miał i oddał Mu życie. W obecnych czasach wielu ludzi powinno się od niego uczyć szacunku dla wszystkiego wokół i ufności Bogu. On sam nas poprowadzi i nigdy nas nie zostawi.
ANIA GERMUGA (FMO Tarnów)
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
W odpowiedzi na to pytanie od razu mam na
myśli dwa słowa: prostota serca. Św. Franciszek
to chyba jeden ze świętych, który cieszy się
wśród ludzi największą "popularnością". Dlatego
warto się zastanowić dlaczego. Uważam, że to
właśnie jego proste, a zarazem jakże bogate podejście do życia zastanawia ludzi. Proste - bo
poświęcał się rzeczom przyziemnym, na które pewnie nikt nie
zwróciłby uwagi, a bogate - bo przepełnione wiarą, nadzieją i
miłością. Miłością, jaką trudno na świecie znaleźć. Ludzie
potrzebują takiej miłości i dlatego wydaje się im ona fascynująca. Jest to miłość przede wszystkim wypełniona radością z
każdej najmniejszej rzeczy, pokorą i szacunkiem wobec
wszystkiego na świecie. Zastanawia również fakt, że Franciszek nie tak od razu świętym został. Pokazuje on, że wszyscy
mają szanse na nawrócenie i dążenie ku świętości. Czego jestem pewna to fakt, że bez świętego Franciszka w dzisiejszym
świecie wśród chrześcijan byłoby mniej miłości, wiary i nadziei w miłosierdzie, jakim obdarza nas Bóg.
ANIA BRUKS (FMO Warszawa)
Na oazę trafiłem za sprawą kolegi, który
przyprowadził mnie w pewien piątek do klasztoru piotrkowskich bernardynów - i tak się
jakoś trzymam do dziś. Wielu już przychodziło
na oazę, wielu też z niej odchodziło. Myślę
jednak, że postać św. Franciszka
urzekła każdego, kto choć raz o
Nim usłyszał. Mnie osobiście do św.
Franciszka przyciągnęła jego postawa,
miłość, umiejętność dostrzeżenia Boga w
przyrodzie, a przede wszystkim jego pokora. Św. Franciszek to osoba obdarzona
niezwykłą charyzmą, która jest w stanie
przyprowadzić wszystkich do Boga.
EMIL PERKA (FMO Piotrków Tryb.)
7
Z POKŁONEM KU MIŁOŚCI
Wybór tytułu do oazowych jasełek nie nastręczał
trudności - wszak nasz występ miał być właśnie
pokłonem i modlitwą przed nowonarodzonym
Dzieciątkiem.
Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że projekt
„Jasełka 2007” miał swój początek jeszcze w okolicach ubiegłorocznych wakacji. Wtedy powstał tylko pomysł i ogólny
zarys tekstów, reszta ustaleń czekała na szczęśliwe zakończenie aż do listopada. Wreszcie grudzień przyniósł końcową
wersję scenariusza i pierwsze próby, z początku nieco chaotyczne. Tylko wybór tytułu „Z pokłonem ku Miłości” nie
nastręczał kłopotów - wszak nasz występ miał być właśnie
pokłonem, hołdem i modlitwą przed nowonarodzonym Dzieciątkiem.
By historia Narodzenia Pańskiego miała godną oprawę,
zaprosiliśmy do współpracy naszych przyjaciół. Pierwszy raz
zagrali z nami: Monika Kurczewska (skrzypce) oraz Marcin
Tober (gitara basowa i kontrabas). Kolejny już raz mogliśmy
współpracować z Bartkiem Baranowskim (wokal), Piotrkiem Frontczakiem (bębny), Rafałem Hajdorowiczem
(instrumenty klawiszowe) i Kubą Skonecznym (gitary).
Z pokłonem ku Miłości udaliśmy się w niedzielny wieczór,
21 stycznia. Jak tradycja każe, obok małego Jezusa, Maryi i
Józefa, na kościelną scenę zawitali pastuszkowie, nie zabrakło
aniołów i wspólnego kolędowania. Zgodnie z dewizą św. Augustyna „kto śpiewa, ten podwójnie się modli” postanowiliśmy, że nasze jasełka będą bardziej śpiewane niż mówione - już po koncercie mówił
nasz moderator, o. Nereusz. On sam zresztą wykonał jeden z
utworów, wcielając się w rolę króla Heroda.
Mało tego, nie był to jedyny debiut sceniczny tego wieczoru. Wśród debiutów wokalnych pojawili się między innymi:
Paulina Król (czyli Sisi) w jazzowym wykonaniu „Mędrców
świata” oraz najmłodszy spośród nas Piotruś Łuczak, który
zaśpiewał pastorałkę „Dziś w stajence”. Prawdopodobnie do
historii naszej wspólnoty przejdzie brawurowe wykonanie
kolędy „Północ już była” przez Krzysia Łęckiego. Rolę debiutanta, muzyka i aktora pogodził z kolei Damian Łęcki (po
prostu Fafik), który nie tylko odegrał karkołomną solówkę na
akordeonie, ale również przekonująco zagrał zakochanego
pastuszka.
„POKÓJ I DOBRO”
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA
OAZOWA
Skład redakcji:
Piotrek Banasik
Kamila Chrzanowska
Karolina Góralska
Daria Jędrzejczak
Paulina Król
Damian „Fafik” Łęcki
Krzysiek Łęcki
Angelika Mielczarek
Ewa Olczak
Martyna Romanowicz
Mateusz Sadowski
Maciek „Chomik” Szeming
FMO + GOŚCIE
O. Nereusz jako król Herod
Założyliśmy, że przedstawienie jasełkowe powinno być kolorowe,
wszak Boże Narodzenie to czas radości. Stąd nasze dość swobodne
interpretacje niektórych kolęd, np. gospelowa wersja „Tryumfów Króla
Niebieskiego” czy „Gdy się Chrystus rodzi” w rytmie bossa-nova - opowiada Daria Jędrzejczak, jak zwykle odpowiedzialna za oprawę muzyczną.
Dość niezwykłe były również teksty, którymi posługiwali
się pastuszkowie. W dyskusji pastuszków mogliśmy usłyszeć sparafrazowane cytaty z polskiej literatury, między innymi z Mickiewicza czy
Słowackiego - mówi autor tekstu Piotrek Banasik. - Ale oprócz
nich starałem się nawiązać do kultury popularnej, której pełno wokół
nas. Choć były wątpliwości, czy taka mieszanka nie będzie zbyt swobodna, to jednak reakcja widzów pokazuje, że troszkę się podobało.
Oczywiście, jasełka nie mogłyby się odbyć bez współpracy
z zaprzyjaźnionymi instytucjami: Domem Kultury, Liceum
Ogólnokształcącym czy restauracją „Zatoka” w Sierpowie.
Dziękujemy za wszelką pomoc i liczymy na dalsze tak owocne
działania. Jednocześnie zapraszamy na kolejne występy - prace
nad nowymi projektami trwają. ◘
Jako że gazetka nasza wchodzi dopiero w pierwszą fazę rozwoju,
pragniemy zachęcić wszystkich Państwa do współpracy, czy to w przygotowaniu tekstów, czy to w składzie czy w powielaniu pisma. Liczymy, że dzięki temu będziemy mogli się rozwijać, nie tylko jako Franciszkańska Młodzież Oazowa, ale także jako wspólnota parafialna. Z przyjemnością udostępnimy w tym celu nasze łamy. Wszystkich chętnych do zasilenia składu
redakcyjnego prosimy o kontakt:
FRANCISZKAŃSKA MŁODZIEŻ OAZOWA
Klasztor OO. Bernardynów w Łęczycy
Ul. Poznańska 18a
www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca
[email protected]
Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do redakcji nadsyłanych tekstów,
ich skracania oraz dodawania tytułów i śródtytułów.
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
8
W OCZEKIWANIU OBLUBIEŃCA
Kontynuujemy na naszych łamach przybliżanie Słowa Bożego, a jednocześnie chcieliśmy połączyć pożyteczne z przyjemnym - i jak w całym numerze zaprosić
do współpracy naszych przyjaciół spoza łęczyckiej
wspólnoty.
W tym numerze postaramy się przybliżyć przypowieść z Ewangelii wg św. Mateusza o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25, 1-13), a do powiedzenia
paru słów na jej temat poprosiliśmy s. Emmanuelę z
łódzkiego klasztoru Sióstr Bernardynek przy ul. Rudzkiej, opiekunkę Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej
Łódź-Ruda.
Dlaczego do pokazywania Królestwa Niebieskiego Pan
Jezus stosuje przypowieści? Czy nie prościej byłoby powiedzieć: „Czyń dobro, unikaj zła, a czeka cię nagroda w
postaci życia wiecznego”?
Otóż nie. Pan Jezus przekazywał prawdę o Królestwie Niebieskim w sposób najbardziej zrozumiały dla ówczesnych ludzi,
dlatego też mamy tu do czynienia z pewnymi „obrazkami” z
życia codziennego, nawiązującego w sposób bezpośredni do
panujących zwyczajów. Wszystko po to, by jak największe
rzesze ludzi mogły zrozumieć, jaka jest droga do osiągnięcia
Królestwa Bożego - czyli do zbawienia.
Czym w takim razie jest przypowieść w Piśmie świętym?
Myślę, że nie będę podawała tu definicji przypowieści, choć chciałabym zauważyć, iż na ogół przypowieści mają
znaczenie alegoryczne. Są przypowieści
w których każde sformułowanie jest
ważne, ale są i takie, które wyrażają
jakieś przesłanie. Właśnie do tej drugiej
grupy należy Mateuszowa przypowieść
o pannach roztropnych i nierozsądnych.
Sytuacja, przedstawiona w tej perykopie wyraźnie nawiązuje do pewnych zwyczajów z czasów Jezusa...
Tak, w przypowieści o dziesięciu pannach wyraźnie widzimy
zwyczaje związane z weselem - dokładnie chodzi tu o oczekiwanie na przyjście pana młodego. Przypowieść kreśli wyjątkowy obraz, obraz spóźniającego się pana młodego, obraz młodych oczekujących panien, które posnęły. Kiedy obudzone o
północy panny zaczęły przygotowywać swoje lampy, okazało
się że pięć z nich nie zabrało ze sobą oliwy. Niestety, na ucztę
weselną weszły tylko te, które miały oliwę w lampach i ich
lampy płonęły. Na plan pierwszy wychodzi teraz
główna myśl – czuwajcie zatem, bo nie znacie dnia
ani godziny… Bardzo często lampa tłumaczona
jest jako człowiek, który posiada wiarę, natomiast
oliwa to mądrość.
Czym różni się położenie panien roztropnych
i panien nierozsądnych? Wiemy przecież, że
wszystkie zasnęły przed przyjściem pana młodego i wszystkie bardzo chciały wejść z nim
na wesele.
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
W
tedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które
wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne
wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również
oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody
opóźniał, zmorzone snem wszystkie posnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan
młody [idzie], wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły
swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne:
„Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie
raczej do sprzedających i kupcie sobie!” Gdy
one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które
były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i
drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz
nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc,
bo nie znacie dnia ani godziny.
(Mt 25, 1-13)
Tak, nieroztropne panny chciały - i to bardzo - spotkać się z
oblubieńcem, z panem młodym który miał przyjść. Niestety,
tylko chciały… Nie zrobiły nic, aby się na to spotkanie przygotować, aby poczynić jakiś trud… I, ku ich rozpaczy, pana
młodego ujrzały, ale na ucztę nie weszły. Natomiast roztropne
panny przygotowały się umiejętnie na spotkanie z przychodzącym panem młodym: to one dały z siebie wszystko, swoje
talenty, umiejętności, dobre uczynki, włożyły duży wysiłek w
przygotowanie się do spotkania. Postępowały z mądrością i
dzięki temu właśnie one zostały zaproszone na ucztę weselną,
by móc cieszyć się obecnością oblubieńca. Miłość, wiara i
mądrość pozwoliły im spotkać się z największą miłością Oblubieńca.
Ponadczasowość przypowieści ma to do siebie, że każdą
z nich możemy odnieść do naszego teraźniejszego życia
i postępowania. Co powinniśmy wynieść z historii panien mądrych i głupich?
Mądre panny są zawsze gotowe na spotkanie, czuwają, bo
Oblubieniec może w każdej chwili nadejść. Powinniśmy wziąć
z nich przykład i zawsze być gotowym na spotkanie z Jezusem Chrystusem, który bądź to przyjdzie
i zaprosi nas na ucztę, bądź to zamknie przed nami drzwi jak przed pannami nierozsądnymi. Oby
starczyło nam mądrości, abyśmy postępowali drogą miłości do Boga, miłości do naszych bliźnich i
abyśmy potrafili ponieść trud dla osiągnięcia zbawienia.
z s. Emmanuelą rozmawiał
Maciek Szeming
9
PIOTREK BANASIK
ZAPISKI Z KRAINY ABSURDÓW
UMBERTO ECO
ZAPISKI NA PUDEŁKU OD
ZAPAŁEK
wyd. Historia i Sztuka, Poznań 2005
●● Wydana w ubiegłym roku seria książek „Zapiski na
pudełku od zapałek” autorstwa Umberto Eco to zbiór
felietonów, zamieszczonych przez włoskiego pisarza i
uczonego na łamach włoskiego tygodnika L’Espresso. Choć
felietony te ukazywały się na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, to czytane dzisiaj nie tracą swojej aktualności.
Kiedy „Zapiski…” wydawano w Polsce po raz pierwszy – w roku 1993 – Eco był u nas znany tylko ze znakomitej książki „Imię róży”, przez wielu uważanej za jedną z
najlepszych powieści XX wieku. Dopiero początek dwudziestego pierwszego stulecia przyniósł modę na czytanie
włoskiego profesora, między innymi dzięki nowym, przystępniejszym powieściom („Baudolino”, „Tajemniczy
płomień królowej Loany”), a także publikacjom z zakresu
badań nad literaturą, kulturą i historią. Wzrastająca popularność Eco zachęciła poznańskie wydawnictwo „Historia
i Sztuka” do ponownego wydania trzech części „Zapisków
na pudełku od zapałek”. I całe szczęście, bo pierwsze
wydanie sporadycznie tylko pokazywało się w dobrych
antykwariatach – a warto, by zapoznało się z tymi felietonami szersze grono czytelników.
PODRÓŻ W NIEZNANE
INCOGNITO
ELEVEN
Warner Music , 2005
●● Niewielu przeciętnym słuchaczom nazwa Incognito
kojarzy się z brytyjskim, w założeniu acid-jazzowym
zespołem. Dziś spotkał mnie zaszczyt przybliżenia
najnowszej płyty tego zespołu - „Eleven” - czytelnikom
„PiD”.
Liderem kolektywu jest Jean-Paul Maunich vel Bluey,
odpowiadający za brzmienie gitar i produkcję całości. Tak
jak na poprzednich longplayach, tak na „Eleven” mamy do
czynienia z łączeniem funku, soulu i jazzu. Bluey nie
ukrywa głębokich inspiracji mistrzami tych gatunków i
niemal w każdym wywiadzie podkreśla wpływ Stevie
Wondera oraz grupy Jamiroquai na obraz muzyki
Incognito. Zamierzeniem ostatniej płyty nyło połączenie
Choć tytuł zbioru jest oczywiście przenośnią, to sporo
mówi o tym, czego możemy się w książce spodziewać.
Zapiski to krótkie – co najwyżej dwu- lub trzystronicowe
felietony na tematy bardzo różne, prowadzone z lekkością,
ale i nutką ironii. Choć tematy są bardzo różne (od piłki
nożnej po filmy o Indianach), to nie brakuje im wspólnej
cechy – wszystkie mówią o absurdach rzeczywistości,
która nas otacza. Eco – choć przez swój dorobek naukowy
może i powinien być traktowany jak nobliwy profesor –
jest w „Zapiskach…” konsumentem kultury masowej,
widzem w kinie, czytelnikiem w bibliotece czy klientem w
sklepie. Jego obserwacje, może czasem trochę przekolorowane, wytykają nonsensy, z którymi przychodzi nam się
codziennie stykać. Mało kto nie narzekał na biblioteczne
katalogi, w których interesującą nas książkę można znaleźć
w najmniej spodziewanym miejscu, albo na instrukcje
obsługi, w których znajdowało się wszystko, oprócz
informacji jak włączyć urządzenie.
Wszystkie te historie Eco opisuje z właściwym sobie
dystansem, mimo to kunszt języka – jak zwykle zresztą –
stoi na najwyższym poziomie. Przenikliwy obserwator
świata i wybitny profesor i znawca języka znakomicie się w
tym zbiorze uzupełniają, co sprawia, że czyta się go z
przyjemnością i uśmiechem na ustach. Jak sam Umberto
Eco stwierdził: kto czyta książki, żyje podwójnie – być
może przy czytaniu tych felietonów nie zagłębimy się w
równoległy świat literatury, na pewno jednak dostrzeżemy
dzięki niemu wiele absurdów, które otaczają nas w szarej
codzienności. ◘
brzmienia retro ze współczesnymi trendami w czarnej
muzyce.
Świetny dobór instrumentalistów i wokalistek
pozwolił stworzyć 11 u tworów, bę dącyc h
wielopoziomową muzyczną podróżą przez nu-jazz, soul, a
nawet nowoczesne R’n’B. Płyta nie jest jednostajna,
mamy utwory tętniące życiem i funkową pulsacją („We got
music”), jak i spokojne, nastrojowe („When tommorow
brings you down”). Te piosenki polecam szczególnie,
jednak „Eleven” jest konstrukcją bardzo złożoną. Aby
docenić wszystkie aspekty tej pozycji, należy poznać ją całą
i koniecznie dotrzeć do poprzednich albumów, z „Life.
Stranger than fiction” na czele.
Płytą „Eleven” zespół Incognito ugruntował pozycję
najjaśniejszej, obok US3, brytyjskiej gwiazdy światowego
acid-jazzu. Bluey i spółka cały czas przypominają
słuchaczom, że obok komercyjnej papki, promowanej
przez media i przeznaczonej dla zwykłego „everymana”,
jest jeszcze miejsce dla muzyki ambitnej, tworzonej ze
smakiem, z pasją i z pasji. Ty również nie musisz być
„everymanem”. ◘
* MICHAŁ KOZAŃSKI - raper, przyjaciel FMO,
studiuje anglistykę w Łodzi; w wolnych chwilach
słucha dobrej czarnej muzyki i gra w koszykówkę.
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
10
R
ok 2007 jest dla naszej wspólnoty czasem szczególnym, gdyż na wrzesień zaplanowaliśmy obchody dwudziestej piątej rocznicy założenia
naszej oazy. W 1982 roku przy łęczyckim klasztorze OO. Bernardynów powstała pod opieką o. Marka Kurpiela grupa Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej, która przetrwała aż do dziś – i nadal ma się dobrze. Z tego powodu w rubryce „XXV lat FMO w Łęczycy” postaramy się przybliżyć naszą
historię oraz „ludzi oazy”, czyli wcześniejszych moderatorów, animatorów i
uczestników.
XXV lat FMO w Łęczycy
Jednocześnie zapraszamy wszystkich dawnych oazowiczów na obchody
dwudziestopięciolecia, wstępnie zaplanowane na 8 września 2007 r. Abyśmy
mogli dobrze przygotować się do tych uroczystości, prosimy o kontakt wszystkich chętnych do spotkania się po latach. Zgłaszać się można przez forum na
naszej stronie internetowej www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca, przez e-mail
[email protected], do naszego moderatora o. Nereusza lub któregokolwiek
animatora FMO. Prosimy o przekazywanie tej wiadomości dalej, byśmy we
wrześniu tego roku spotkali się w jak największym gronie.
pracy jak i niespodzianek. W czasie Wielkiego Postu oazowicze przygotowywali w każdy piątek Drogę Krzyżową dla dzieci, a w Wielkim Tygodniu wystawiali Misterium Wielkanocne.
pod red. Angeliki Mielczarek
Część II
W kwietniu wybrali się do Niepokalanowa na pielgrzymkę.
Mimo ulewy i zimna, pielgrzymi osiągnęli cel – dotarli do
klasztoru, założonego przez św. Maksymiliana Maria Kolbe.
Od założenia oazy, czyli od roku 1982, do roku 1989
W drodze powrotnej, choć byli zziębnięci i mokrzy, to nadal
oazowicze łęczyccy poznali już przyjaciół ze wspólnot z inrozgadani, rozkrzyczani i zadowoleni. Ważnym wydarzeniem
nych miast, przeżyli wiele uduchowiających chwil podczas
był też udział w Konkursie Piosenki Religijnej w Górze św.
rekolekcji i bardzo się zjednoczyli. Nie byli już tylko znajomyMałgorzaty. Drużyna oazowa „Iskra” zajęła I miejsce, co stało
mi, lecz wspólnotą, która działała razem w imię Boga, pod
się pocieszeniem, że na FMO nie tak źle się śpiewa. Radość
przewodnictwem ojca moderatora.
nie trwała długo, gdyż niedługo okazało się, że przez wszystIch poczynania przyjechał zobaczyć i skontrolować
kich kochany ojciec Nazariusz odchodzi do Krakowa. Mimo
9 kwietnia 1989 roku ówczesny prowincjał zakonu bernardywesołej zabawy pożegnalnej, w sercach ukrywano żal i skrycie
nów, pochodzący z Łęczycy o. Andrzej Pabin. Wraz z oazowiocierano łzy.
czami odbył spacer po naszym mieście, wspominając dawne
W wakacje znów łęczycanie pojechali na rekolekcje. Odbyczasy.
wały się one w Dukli, Zawadce i Krościenku. Dukielska
Oazowicze nadal wyjeżdżali na piętnastodniowe rekolekcje
wspólnota liczyła aż 110 osób! Mimo trudności w stworzeniu
wakacyjne. Jedne z nich odbywały się w Dukli. Przewodził im
z takiej dużej ilości osób wspaniałej wspólnoty, po piętnastu
br. Robert, góral z pochodzenia, więc pieszym wycieczkom w
dniach każdy na pewno wrócił do rodzingóry nie było końca. Trud i ból „palących
nego miasta ubogacony duchowo. Mimo
stóp” wynagradzały przepiękne krajobradrobnych kłótni w obozie zawadzkim i
zy. W tym samym czasie w Skępem, makrościeńskim, każdy na długo zapamiętał
łym miasteczku położonym niedaleko
wieczorne modlitwy, wspólne śpiewy i
Torunia, odbywały się rekolekcje I stopliczne długie rozmowy.
nia. I tu także po piętnastu wspólnie spęPo powrocie do Łęczycy – niespodzonych dniach, przy pożegnaniu płynęły
dzianka - nowy moderator! Został nim
potoki łez, a w sercach płonęła nadzieja o
ojciec Robert Groń. Z kolejnym przewodszybkim spotkaniu się.
nikiem franciszkańskiego życia, oazowicze
1 września 1989 roku, mając w pamięzwiedzali Kalwarię Zebrzydowską, Kraci wspaniałe rekolekcyjne przeżycia, rozków, witali Nowy Rok, świętowali Dzień
poczęto nowy rok oazowy. Nowy modeKobiet i organizowali inne ciekawe imprerator – ojciec Nazariusz – miał wiele pozy. Nie zapominano jednak o najważniejmysłów. Jednym z nich były częste pielszej roli oazy, czyli o pomaganiu innym i
grzymki. Takim był wyjazd do Kalwarii
przybliżaniu im Boga. Dlatego, więc poZebrzydowskiej, na którym łęczyccy pielwstała „Grupa charytatywna”, pomagająca
grzymi modlili się w Sanktuarium Matki
rodzinom bardzo potrzebującym.
Bożej Kalwaryjskiej i spacerowali po
Latem 1991 roku łęczycanie wybrali się
Dróżkach Pana Jezusa, odprawiając Drona rekolekcje. Tym razem pojechano do
gę Krzyżową w intencji całej wspólnoty.
Skępego, Zawadki Rymanowskiej i KroAtrakcją było także zwiedzanie Krakowa,
ścienka. W Skępem okazało się, iż animagdzie pod Wzgórzem Wawelskim usytutorów było zbyt wielu, więc przydzielono
owano pierwszy w Polsce klasztor bernaro. Robert Groń
im różne funkcje, niektóre wręcz zbędne.
dyński.
Jedni z nich, ci niezbędni, zajęli się prostoJednak życie oazowicza to nie tylko wyjazdy. Ważną rolę
waniem młodych umysłów. Uczestników „męczono” także na
odgrywa niesienie innym radości i miłości oraz dawanie świaśpiewach i szkołach modlitwy, kiedy za oknem złociste słońce
dectwa, dlatego mikołajki w 1989 roku oazowicze spędzili w
kusiło, aby na dworze (lub na polu – jak to mówią oazowicze
szkole specjalnej, obdarowując dzieci przygotowanymi przez
z południa Polski) pograć w piłkę lub pokąpać się w czystych,
siebie upominkami. Świadectwo dawano śpiewem, co niedzieskępskich wodach. W Krościenku, centrum Ruchu Światłola na Mszy Św. o godzinie 10.00. Co miesiąc odbywała się
Życie, z którego wywodzi się nasza oaza, oazowicze mieli okaadoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a w Święta
zje poznać tajemnice „wspólnoty” w ramach spotkań III stopBożego Narodzenia czczono żłóbek małego Jezusa, zaś w
nia. Każda Msza Św. odbywała się w innym kościółku w okoWielkanoc - grób naszego Zbawiciela. Starano się, aby oaza
licach Krościenka. Odwiedzano też inne wspólnoty, z którymi
była wspólnotą nie tylko do zabawy, ale i do modlitwy, która
jednoczono się we wspólnej modlitwie. Tak poznano główne
jest tak ważna w życiu każdego chrześcijanina. Nowy Rok
założenia grup, które zjednoczone razem tworzą wspólnotę
witano razem, wierząc, że będzie on rokiem spełnionych maludzi wierzących. A wśród nich – nasza oaza, – której historia
rzeń i realizacji wspaniałych planów. Rok ten (1990) był pełen
wcale nie kończy się na tych wydarzeniach… ◘
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA