Pewnego poranka rozłoŜyłem jak zwykle gazetę i poczułem, Ŝe
Transkrypt
Pewnego poranka rozłoŜyłem jak zwykle gazetę i poczułem, Ŝe
Pewnego poranka rozłoŜyłem jak zwykle gazetę i poczułem, Ŝe szczęka opada mi coraz niŜej i niŜej... Ze środka pierwszej strony bił w oczy złoŜony grubą czcionką tytuł: CZARNA DZIURA ZBLIśA SIĘ DO UKŁADU SŁONECZNEGO ! KONIEC ŚWIATA ZA DWA TYGODNIE ! Przełknąłem nerwowo ślinę, ustawiłem szczękę na miejsce i zagłębiłem się w lekturze. Była to science fiction najczystszej wody. W związku z tym ograniczyłem się do wypicia szybkiego drinka i pospieszyłem do pracy. * Jakiś tydzień później usłyszałem zza okna podniesione głosy. Wyjrzałem. Przed domem stała grupka ludzi wpatrująca się w niebo i pogrąŜona w oŜywionej dyskusji. Uniosłem głowę. W pobliŜu zenitu szarzała mała plamka otoczona delikatną, świecącą aureolą. "PoŜre nas, jak amen w pacierzu" powiedział ktoś na dole. "Nie kracz, moŜe przejdzie bokiem" - zaprotestował gwałtownie inny głos. "Akurat" - rzekł ktoś trzeci - "przemiele nas na atomy, sam zobaczysz." "Tego to akurat nie zobaczę, głupolu jeden, i ty teŜ nie" zareplikował poprzedni. Co było dalej, wolę nie powtarzać. Zamknąłem okno, wypiłem szybkiego drinka i poszedłem spać. * Począwszy od następnego poranka wróciłem do lektury uprzednio wzgardzonej gazety. Mówiąc skrótowo, dyskusja sprowadzała się do tego samego podstawowego problemu: przemiele nas czy nie przemiele. Pewien jajogłowy twierdził, Ŝe moŜe jednak nie przemiele, bo czarna dziura jest bardzo masywna. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego, tak na moje powinno być akurat odwrotnie. Tym niemniej uspokoiło mnie to trochę, przełknąłem więc szybkiego drinka i popędziłem do pracy. * Podobno masywna czarna dziura jest bramą do innego wszechświata. Skąd oni to, do cholery, mogą wiedzieć? Mam wraŜenie, Ŝe kłamią jak najęci. W kaŜdym razie o tym "innym wszechświecie" kaŜdy gadał co innego. Jeden laureat nagrody Nobla stwierdził nawet, Ŝe wcale by się nie zdziwił, gdyby po tamtej stronie czekał na nas archanioł Gabriel wzywający na Sąd Ostateczny. Ten kawałek akurat najmniej mi się spodobał, wypiłem więc profilaktycznie parę szybkich drinków. Przed pójściem do łóŜka zerknąłem na niebo - czarna dziura nawisała złowieszczo. Chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście nie ma włosów, jak pisali, ale było zbyt ciemno, Ŝeby cokolwiek zauwaŜyć. * Muszę przyznać, Ŝe lektura gazety pochłania mnie coraz bardziej. Podobno faktycznie przejdziemy do innego wszechświata, i to wraz ze słońcem i wszystkimi planetami. To dlatego, Ŝe czarna dziura się obraca. Nie wiem, jak dziura moŜe się obracać, ale mniejsza z tym. Ponoć wcale nie odczujemy momentu przejścia, ale co jest po tamtej stronie, diabli wiedzą. Tyle przynajmniej zrozumiałem. Natomiast za cholerę nie rozumiem, dlaczego w czasie przejścia nastąpi koniec całego wszechświata. śe niby czas będzie biegł coraz szybciej. Za to profesor Einstein twierdzi, Ŝe czas będzie biegł coraz wolniej. Nie mogę się w tym połapać - ten Einstein chyba juŜ dawno nie Ŝyje? Z tego wszystkiego zapomniałem wypić drinka przed snem i całą noc przewracałem się na łóŜku. Będę musiał bardziej uwaŜać na siebie. * To paskudztwo widać juŜ nawet w dzień. Zajmuje pół nieba i wcale nie wygląda na dziurę. Jest to całkiem solidna szara masa, a na jej tle widać wyraźnie jakieś szybujące szczątki. I my mamy w to wyrŜnąć? W gazecie piszą, Ŝe to stara powierzchnia gwiazdy, której juŜ dawno nie ma. A moŜe jest? Od tego myślenia boli mnie głowa, zwłaszcza jeśli zapomnę wypić swego drinka. Podobno jak będziemy przelatywać, to nic juŜ tam nie będzie, tylko osobliwość. Cholera wie, co to takiego, ale jak osobliwość, to osobliwość. Niech jej będzie. To juŜ podobno niedługo. W nocy coś dziwnego robi się z gwiazdami. Jakoś słabiej świecą i to fioletowo. Ponoć tak jest w porządku. MoŜe i tak, w kaŜdym razie dobrze wiedzieć, Ŝe wszystko przebiega zgodnie z planem. * Podobno dziś nad ranem mamy przez to przelecieć. Bądź co bądź nocy z tego powodu zarywać nie będę. Nie w moim wieku. ZaŜyję parę szybkich dla kuraŜu i pójdę do łóŜka. * JuŜ po wszystkim. Wszechświat jak wszechświat - wygląda zupełnie zwyczajnie. Ponoć to nie nasz wszechświat, tylko następny, który przyszedł po tamtym. Wychodzi na to, Ŝe przespałem koniec świata i początek drugiego, ale tak na moje jest to jedna wielka lipa. Plotą teraz trzy po trzy dla zachowania pozorów, ale ja nie dam się wpuścić w maliny. Wypiję kilka szybkich i od razu wszystko ustawi się na swoich miejscach. No i proszę - ustawiło się. MoŜna spokojnie zbierać się do pracy. (1988) Wspomniany w dedykacji John Taylor jest autorem ksiąŜki "Czarne dziury: koniec Wszechświata?" (PIW, 1985), która była dla mnie dość osobliwym źródłem inspiracji.