Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Ezoteryczny Bzik
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
kamasznik50
Podjęłam pracę i zamieszkałam u bezdzietnego wujostwa. Dostałam do dyspozycji całe piętro ich wielkiego domu i
multum życzliwości. Wujostwo traktowali mnie jak rodzoną córkę, a ciocia zażyczyła sobie, bym ją nazywała mamą. Z
początku się buntowałam, ale widząc, że sprawiam jej tym ogromną radość, szybko wyzbyłam się wszelkich uprzedzeń.
- Co robisz, mamo? – zapytałam, wsuwając głowę do kuchni. Siedziała przy stole i tasowała karty.
- Proszę, nie mów do mnie „mamo” – odparła stanowczym głosem. – Degradujesz mnie, indywidualną istotę do roli
matki, czyli istoty podrzędnej, podporządkowanej dzieciom.
- Co? – skołowana zamrugałam oczami.
- Od dziś zwracaj się do mnie Alina – Kunegunda. Wahadełko potwierdziło, że imiona, które dała mi na chrzcie moja
mama Waleria – Pelagia, harmonizują z moją osobowością i zadaniem, jakie otrzymałam do spełnienia, przyjmując
sześćdziesiąt lat temu ludzką egzystencję.
Wiedziałam, że ciocia od pewnego czasu ujeżdża ezoteryczną falę, ale nie przypuszczałam, że do tego stopnia. Wyraz
oszołomienia musiał mi widocznie zastygnąć na twarzy, bo warknęła coś na temat głupiej miny i spokojnie przeszła do
rozkładania kart.
Wzruszyłam ramionami i włączyłam młynek do mielenia kawy.
- Źle spałaś, że już jesteś na nogach? – zapytałam po chwili. Było dopiero wpół do siódmej.
- Już o piątej medytowałam – zakomunikowała mi z wyższością. - Też powinnaś…
- Napijesz się kawy?
- Takiej trucizny? – Jej oburzenie nie miało granic. – Wypiłam już szklankę herbaty ziołowej.
- To może zjesz tosta? Zrobię z cebulką, jak lubisz.
- Podgrzana cebula traci wszelkie dobrodziejstwa i staje się martwym odpadkiem. Zjadłam muesli – burknęła.
Westchnęłam i usiadłam do stołu. Ciocia, uważnie studiując karty, zmarszczyła brwi.
- Coś nie tak, Alino – Kunegundo? – zapytałam przymilnie.
- Muszę to sprawdzić – mruknęła.
Wstała zdenerwowana i wyciągnęła ze swojej szkatułki kryształową kulę. Położyła na niej dłonie, przymknęła na chwilę
oczy, a potem zaczęła się wpatrywać w magiczny przedmiot. Niech to szlag! – myślałam. Przecież lata przekwitania ma
już za sobą. Demonstracyjnie wyniosłam się z kuchni, zabierając swoje śniadanie. Z sypialni, szeroko ziewając, wyszedł
wujek.
- Obudziłam cię? – zapytałam, bo normalnie wstawał o dziewiątej.
- Jestem po prostu wyspany. Wczoraj wieczorem musiałem iść do łóżka już o ósmej – poskarżył się. – Alina –
Kunegunda zabroniła mi oglądać kryminał, bo wniósłby do naszego mieszkania szkodliwe wibracje.
Nakładałam właśnie buty, gdy do przedpokoju weszła ciocia.
- Czy Jan już wstał?
- Tak, tak. Już od kilku minut gimnastykuje się przy otwartym oknie. Coś ty z nim zrobiła? Zawsze był takim przytulnym
grubaskiem.
- Owszem, przytulny to on zawsze był. Najchętniej przytulał się do swoich przyjaciółek – odparła z przekąsem.
Strona: 1/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Chyba żartujesz! Wujek i kochanki? To niemożliwe!
- Karty nie kłamią. No i kula mi potwierdziła – wykrzyknęła rozdzierającym głosem. Rzuciłam „do widzenia” i
wybiegłam z domu.
Głęboko odetchnęłam świeżym powietrzem, zadowolona, że zostawiłam za sobą tego ezoterycznego bzika. Jak tak
dalej pójdzie, będę się musiała wyprowadzić z ich domu. A szkoda, bo mieszkanie wujostwa jest duże. Mogłabym tam
mieszkać nawet z mężem. Gdybym go miała. Niestety prześladuje mnie pech. Przytrafiają mi się sami nieuczciwi. Jurek,
jak się okazało, był żonaty i na dniach miał zostać tatusiem. Dobrze, że Irena, moja najlepsza przyjaciółka,
przypadkowo poznała jego żonę w zaawansowanej ciąży i otworzyła mi oczy. Później był Krzysztof. Już mieliśmy się
pobrać, ale na szczęście Irka dowiedziała się skądś, że mój narzeczony regularnie korzysta z usług prostytutek.
Zerwałam z nim od razu, chociaż krwawiło mi serce. Teraz byłam sama i miałam ogromną ochotę na kawałek
prawdziwego chłopa.
W biurze opowiedziałam Irce o nieziemskiej atmosferze w domu.
- Ach, ty bidulko – westchnęła. – Że też ty jeszcze jesteś panną. Ja mam Edwarda, dwoje dzieci. A ty? A przecież miałaś
największe powodzenie w klasie, a ja byłam szarą myszką. Tak ci kiedyś zazdrościłam.
Wieczorem, gdy wróciłam do domu, ciocia już w drzwiach oznajmiła dramatycznym głosem:
- Przyznał się do wszystkiego. Gdy jeździł w delegacje, w każdym mieście miał kochankę.
Zaklęłam w duchu na egoizm wujka. Chciał, żeby się od niego odczepiła, a teraz ja mam ją na głowie.
- Jak ja mam z tym żyć? – biadoliła.
- Normalnie – poradziłam. – Przecież już nie jeździ w delegacje.
- Ale ta obraza…
- Wybacz mu! Przecież błądzenie jest rzeczą ludzką.
- Nie, tego się nie da wybaczyć – pokręciła głową i zamknęła się w kuchni.
Nazajutrz, wujek wstał wcześnie i przygotował cioci muesli z jogurtem. Nawet nie spojrzała na talerz, tylko znowu
rozłożyła karty.
- Krystyno! – krzyknęła nagle. – Strzeż się niskiej blondyny! Przyniesie ci nieszczęście!
- Nie znam żadnej blondyny. Przynajmniej niskiej.
- A poza tym, czeka cię szczęśliwe spotkanie, rudy i mały. Mały rudy? – skrzywiła się z niesmakiem. – Potasuję jeszcze
raz.
Wyrywałam do pracy, jakby się paliło.
- Do diabła! – Usłyszałam jeszcze w drzwiach. – Ciągle mi wychodzi – mały i rudy.
Przeciwko rudemu nic nie mam, ale mały odpadał. Sama miałam 176 cm wzrostu.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę biura. Byłam już w centrum, gdy nagle coś mignęło mi przed kołami.
Zahamowałam i szarpnęłam kierownicą w lewo. Usłyszałam głuchy huk. O rany! Zerknęłam niepewnie przez szybę. Z
czerwonego citroena wyskoczyła jakaś furia. Nie zdążyłam jeszcze nic wymyślić, gdy drzwi mojego samochodu
odskoczyły.
- Nic się pani nie stało? – usłyszałam spokojny głos.
Furia z citroena, była rodzaju męskiego i miała lekko zatroskany wyraz twarzy. Uff, ale przystojniak!
- Wszystko widziałam! – zawołała jakaś czcigodna matrona, wskazując na mnie palcem. – Ta kobieta ni z tego, ni z
owego skręciła w bok.
- Niech się pani uspokoi – odparł stanowczym głosem rąbnięty przeze mnie kierowca. – Ta pani musiała ominąć kota,
który wpadł nagle na jezdnię. O, widzi pani? Ten mały, rudy.
Rudy, rzeczywiście przyniósł mi szczęście. Zaraz po załatwieniu formalności, Andrzej – bo tak miał na imię kierowca
citroena – zaprosił mnie na kawę. I tak się zaczęła wielka miłość.
Jedynym moim zmartwieniem było to, że ciocia coraz bardziej pogrążała się w kartach, kryształach, wahadełkach i
różdżkach.
Minęło kilka miesięcy. Wyznaczyliśmy z Andrzejem datę ślubu – na Walentynki. Na początku lutego, moja dawna klasa
urządzała spotkanie. Każdy miał przyjść ze swoją „połową”.
- Jak oni zobaczą tego twojego amanta, to padną – śmiała się Irka – dziewczyny z zazdrości, a faceci z zawiści.
Kilka dni przed klasowym spotkaniem ciocia, patrząc na rozłożone karty, z troską potarła czoło.
- Co tam masz Alino – Kunegundo? – zapytałam żartobliwie.
- Od kilku dni, twoje karty ostrzegają przed intrygami niskiej blondyny – powiedziała zmartwiona.
Żachnęłam się i dałam nogę z pokoju. Nie znałam żadnej niskiej blondyny. Jedynymi kobietami w pracy oprócz mnie,
Strona: 2/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
były Irka – mała ruda i księgowa – wysoka blondyna. W biurze dopadła mnie Irka z tajemniczą miną.
- Wczoraj byłam z Edwardem w tej nowej restauracji, wiesz, ta ekskluzywna francuska „Chez Pierre”. I zgadnij kogo
tam spotkałam? Twojego supermana z seksowną blondynką! I mówię ci, jak się migdalili.
- Z niską blondyną? – wyksztusiłam z siebie.
- Co? A tak, tak, z niską, wiesz…
Nie słuchałam dalej. Cholerne karty. Wolałabym tego nie wiedzieć. Może wszystko jakoś by się ułożyło. A Tak… Koniec
mojej miłości, koniec planów na przyszłość. Odechciało mi się żyć.
Wieczorem zadzwonił Andrzej i zaproponował, aby skoczyć do pizzerii.
- Dlaczego nie do „Chez Pierre”. Tam albo nigdzie! – wykrzyknęłam powstrzymując łzy.
- No, dobrze, jak chcesz – zgodził się.
- Nic nie chcę! Rozumiesz? Nie chcę! I więcej nie dzwoń! – krzyknęłam i rzuciłam słuchawkę.
Kilka dni nie było mnie dla nikogo. W przeddzień klasowego spotkania, Irka przyjechała do mnie do domu.
- Edward proponuje, żebyś jutro pojechała razem z nami, na to klasowe spotkanie.
Wyciągnęli mnie z domu niemal na siłę. Irka odstawiła się na bóstwo. Zrobiła sobie nową fryzurę, rozjaśniła włosy.
- Cześć, kochani, jak się macie! – zawołała po wejściu do szkoły i kręcąc biodrami „pofrunęła” reprezentacyjnym
krokiem na sam środek sali. Popatrzyłam na nią przygnębiona. Sama byłam w jeansach i bawełnianej bluzce. Edward
widocznie odgadł moje myśli, bo odezwał się usprawiedliwiającym tonem.
- Irka koniecznie chciała wyglądać wystrzałowo, bo już od dawna nigdzie nie byliśmy.
- „Chez Pierre” to się u was nie liczy? – zapytałam gorzko.
- „Chez” co? Masz na myśli tę drogą knajpę na Chmielnej? Irka marzy, żeby choć raz tam pójść. Ale wiesz, te ceny…
Musielibyśmy chyba sprzedać samochód.
Nie słuchałam go, bo spostrzegłam, że oczy moich dawnych przyjaciół z klasy są zwrócone w moją stronę.
Nadstawiłam ucha.
- No i ten ostatni też ją puścił w trąbę – kończyła swoją opowieść Irka. – Aż się nie mieści w głowie.
- Rzeczywiście, aż się nie mieści – zawołał ktoś. – Pamiętam, jak Kryśce wszystkiego zazdrościłaś. I intrygowałaś, ile się
dało!
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co powiedział Edward. Oni wcale nie byli w tej restauracji! Irka kłamała! Kłamała i
intrygowała. Niska blondyna. Tak, Irka właśnie zrobiła się na blond. Teraz wszystko się zgadzało.
Do domu wpadłam, jak błyskawica. Niech ciocia zapyta kart, czy mam jeszcze szansę u Andrzeja. Skierowałam kroki do
jej pokoju. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam kartkę przyklejoną na drzwiach, na której było napisane: „Mylić się jest
rzeczą ludzką, wybaczać - boską”. Zajrzałam. Moi wujostwo spali wtuleni w siebie. Uśmiechnęłam się i poszłam na
swoje włości.
Chwyciłam za słuchawkę i wykręciłam numer do Andrzeja.
- Wybaczać jest rzeczą boską – powiedziałam na powitanie. - Przyjedź, to ci wszystko wytłumaczę. Przyjechał
natychmiast. I bosko wybaczył.
Strona: 3/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl