Penis ze świńskim ryjem palący… kadzidełko Wojciech

Transkrypt

Penis ze świńskim ryjem palący… kadzidełko Wojciech
Penis ze świńskim ryjem palący… kadzidełko
Wojciech Krzysztof Szalkiewicz, specjalista od marketingu politycznego
Jak głosi teoria wybitnej jednostki, przywódcami zostają osoby o nieprzeciętnych
przymiotach osobowościowych i intelektualnych. Szczególnie duŜą moc oddziaływania mają
te, o odpowiednio duŜym prestiŜu, tak nabytym, jak i wrodzonym oraz te, mające charyzmę.
Mimo, iŜ teoria to uogólniona praktyka, to jednak to, co słuszne jest w „teorii” nie zawsze
znajduje potwierdzenie w „praktyce”. Ona pokazuje liczne przykłady jednostek wybitnych,
którym nie udaje się „przenieść” sukcesu z jednej dziedziny na drugą. „Praktyka” pokazuje
teŜ często, Ŝe tam, gdzie osoby obdarzone prestiŜem i charyzmą przegrywają, wygrywają
osoby „przypadkowe”, niemające nawet jednej z tych cech.
To zjawisko ma równieŜ swoje „uzasadnienie” – teorię ducha czasu. Głosi ona, Ŝe tylko splot
sprzyjających okoliczności, specyficzne warunki historyczne i kulturowe wytwarzające
szczególny klimat emocjonalny, moŜe sprawić, Ŝe ludzie będą skłonni powierzyć
przywództwo przypadkowej osobie, znajdującej się w określonym czasie w określonym
miejscu. W innych warunkach, ze względu na przykład na brak wspomnianej charyzmy, czy
tylko prestiŜu, ten sam człowiek, nie miałby szans na odegranie przywódczej roli.
Obie te teorie łączy stwierdzenie, Ŝe przywództwo jest rezultatem wzajemnej relacji między
przywódcą i jego zwolennikami, a takŜe, Ŝe warunkiem jego powstania są wprawdzie osobiste
przymioty, zachowania, umiejętności, jednak ujawniają się one tylko w określonych,
sprzyjających warunkach.
Te, moŜe trochę przydługie rozwaŜania, pojawiły się tu jednak nie bez przyczyny. Pozwalają
one bowiem odpowiedzieć na pojawiające się od października ubiegłego roku pytanie o
fenomen sukcesu Janusza Palikota i jego ruchu. Dają teŜ w zasadzie odpowiedź na pytanie o
przyszłość jego ugrupowania na scenie politycznej.
Jeśli sięgnąć dobrze pamięcią, to w stosunkowo krótkiej, bo dwudziestokilkuletniej historii
naszej demokracji, oprócz Janusza Palikota, mieliśmy jeszcze kilka innych „oryginalnych”
postaci, które swoim pojawieniem się na scenie politycznej wzbudziły i wzbudzają do tej pory
dyskusje i emocje.
Warto przypomnieć, Ŝe w 1989 roku był to przemysłowiec-milioner spod Piły – Henryk
Stokłosa, który „ograł” w wyborach do senatu wszystkich konkurentów – nie tylko tych z
PZPR, ale przede wszystkim reprezentujących obóz Solidarności (i to bez „zdjęcia z
Wałęsą”). Rok później, nieznany bliŜej milioner-przemysłowiec, polonus z Kanady – Stan
Tymiński pokonał w walce o prezydenturę, zasłuŜonego opozycjonistę i pierwszego
niekomunistycznego premiera powojennej Polski – Tadeusza Mazowieckiego i przeszedł do
drugiej tury. Pięć lat później, w drugiej turze, z liderem ruchu, który obalił komunizm,
laureatem Nagrody Nobla, pierwszym Prezydentem III RP – Lechem Wałęsą, wygrał
wywodzący się z poprzedniego systemu, średnio znany młody lewicowy polityk – Aleksander
Kwaśniewski (ateista i do tego bez dyplomu). W 1991 roku do Sejmu weszło 16 członków
Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której przewodził popularny aktor i satyryk – Janusz
Rewiński. Dziesięć lat później, na salonach władzy pojawiło się, od razu jako trzecia siła
polityczna w kraju – 53 posłów Samoobrony RP. Cztery lata później, lider tego ugrupowania,
absolwent Państwowego Technikum Rolniczego w Sypniewie, znany ze zniewaŜania
funkcjonariuszy publicznych, pomówień, niszczenia mienia, organizowania nielegalnych
blokad – Andrzej Lepper dostaje od Polaków w wyborach prezydenckich ponad 2,2 mln
głosów (15 proc.) poparcia. Kilka miesięcy później zostaje wicepremierem i ministrem
rolnictwa. Oczywiście przykładów „mniejszego kalibru” moŜna by podać znacznie więcej.
Analizując je, warto zastanowić się jakie były źródła sukcesów tych polityków i ugrupowań.
NiemalŜe regułą jest tu sytuacja w której byli tymi „trzecimi”, którzy skorzystali z tego, Ŝe
„dwóch się biło”. Tym samym były więc „specyficzne warunki historyczne i kulturowe
wytwarzające szczególny klimat emocjonalny”, który sprawiał, Ŝe wyborcy skłonni byli
powierzyć przywództwo, czy to jednostce wybitnej, czy to osobie przypadkowej (oczywiście
ocena kto jest kim, jest tu bardzo subiektywna).
Patrząc z tej perspektywy na sukces wyborczy Janusza Palikota i jego Ruchu, jak i na sposób
uprawiania przez niego polityki, moŜna by rzec: nil novi sub sole, nic nowego pod słońcem –
wszystko juŜ było. Nie takie prowokacje juŜ widzieliśmy, nie takich demagogów słuchaliśmy.
Znamy teŜ nie tylko historię wzlotów, ale i upadków (często bolesnych) tych „meteorów”
polskiej polityki (oczywiście, jak kaŜda „teoria”, tak i ta ma swoje wyjątki, ale są to tylko
przypadki jednostkowe).
Tytułem dygresji, moŜna by w tym miejscu strawestować słynne słowa księdza Jana
Twardowskiego: śpieszmy się o nich wspominać, bo tak szybko odchodzą i tylko „zostaną po
nich buty i telefon głuchy”.
Wprawdzie Historia „uczy, Ŝe jeszcze niczego nikogo nie nauczyła”, ale przynajmniej
pokazuje, Ŝe w realiach współczesnej polskiej polityki, przyprawienie sobie „błazeńskiej
gęby” nie pomaga politykowi, a moŜna odnieść wraŜenie, Ŝe tym tylko zajmuje się w swojej
działalności lider Ruchu Swojego Nazwiska.
Wie o tym najlepiej inny Janusz – Janusz Korwin-Mikke (kiedyś lider Unii Polityki Realnej, a
obecnie Kongresu Nowej Prawicy). To on w poprzednim dziesięcioleciu dzierŜył kaduceusz
„naczelnego błazna polskiej polityki”, dzięki wykreowaniu swojego image, jako jedynego
„prawdziwego prawicowca” w Polsce oraz licznym happeningom i prowokacjom, w których
doszedł nawet do tego, Ŝe zajadał się publicznie oświadczeniami podatkowymi. Jednak,
praktycznie doŜywotni juŜ status „politycznego błazna polskiego”, zapewniają mu roŜne
wypowiedzi typu – Mam normalne, zdrowe poglądy, a wy jesteście jacyś chorzy. Dzięki
między innymi i takim poglądom, JKM ma takŜe status „wiecznego kandydata”, który –
mimo krytycznego stosunku do polskiej demokracji – z uporem godnym lepszej sprawy,
startuje praktycznie we wszystkich kolejnych wyborach. Jednak bez powodzenia. Wyborcy
najprawdopodobniej nie lubią „błaznów”, chociaŜ śmieją się z nich jako obywatele (i w swej
„łaskawości”, od czasu do czasu dają im moŜliwość występu na politycznej scenie).
Jednak rządzenie to bardzo powaŜna spraw, stąd teŜ i polityka jest działalnością bardzo serio.
Jest ona bowiem czasem nawet bardzo brutalną walką o władzę.
Dlatego, warto przytoczyć wspomnienie jeszcze jednego Janusza – Janusza Rewińskiego, od
prawie dwudziestu juŜ lat „Prezesa Piwoszy na uchodźstwie”, który tak mówił o swoich
kolegach partyjnych: To byli zawodowcy. Chcieli zrobić karierę. A partia była otwarta jak
kościół, więc kaŜdy mógł tam wdepnąć i zostać posłem. Nawpychało się tam dziwnych ludzi i
od razu ciągnęli do prezydium. (…) Wyszło na to, Ŝe wszyscy zostali przez kogoś przysłani.
Ten mój Ŝart został perfidnie przez nich wykorzystany i dziś Ŝaden z nich nie interesuje się
losem prezydenta… (Polityka.pl, 13.08.10 r.).
I jeszcze jedno „memento nie tylko dla Janusza” – w państwach demokratycznych, w których
rządzi wolny rynek (takŜe polityczny), nawet najoryginalniejsze „produkty” szybko
„dorabiają” się swoich substytutów. Szybko teŜ więc mogą pojawić się i tacy, który w swoich
happeningach pójdą dalej niŜ wymachiwanie gumowym penisem, pokazywanie świńskiego
ryja czy palenie kadzidełka, którzy głośniej artykułować będą swoje poglądy, którzy zrobią
większą „zadymę” (i na przykład nie zawahają się zapalić jointa w sejmie). Co wtedy Panie
Januszu?