Gorzkie żale Wielkość: 668.7 KB Pobrań

Transkrypt

Gorzkie żale Wielkość: 668.7 KB Pobrań
Gorzkie Żale – nabożeństwo i arcydzieło arcypolskie
Co
roku w Wielkim Poście wyśpiewujemy prawdziwe arcydzieło staropolskiej duchowości i literatury, które liczy
sobie ponad trzysta lat – choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Jeszcze mniej osób wie, że arcydzieło
ma swojego autora.
Pod koniec wieku XVIII sędziwy ksiądz Jędrzej Kitowicz wspominał
z rozrzewnieniem wielkopostne nabożeństwo, w którym uczestniczył za
młodu. A odprawiało się ono tak, że…
…ludzie przemiennym chorem, niewiasty z mężczyznami, śpiewają
polskim językiem pieśni złożone z tajemnic Męki Chrystusowej (…) Za
każdą częścią o Męce Pańskiej przydają cztery strofy z hymnu
o Najświętszej Pannie Bolesnej, znajomego z początku swego Stała
Matka boleściwa, potem następuje hymn wyrażający lament duszy
pobożnej nad cierpiącym Chrystusem. Po odśpiewaniu tym porządkiem
ułożonych trzech lub pięciu części pasyi, śpiewają pięć razy Któryś
cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. Zatem zaczyna
się kazanie, potem procesyja, po której pieśń Wisi na krzyżu, po pieśni
Święty Boże…
Niezastąpiony ksiądz Kitowicz opisał w ten sposób jedno z arcydzieł
literatury polskiej. Nie miał wprawdzie świadomości, że pisze
o arcydziele ani, że ma ono swego autora, ani też, że jest specyficznie
polskie. I bardzo dobrze, bo nie o to przecież w nabożeństwach chodzi.
My jednak, z perspektywy lat trzystu, mamy prawo i obowiązek zapytać
i o tekst, i o jego twórcę.
Ks. Jędrzej Kitowicz
Czas zamętu
Działo się to podczas wojny północnej, gdy Rzeczpospolita nagle stała
się karczmą zajezdną, a na jej tronie zasiadł pierwszy król narzucony
Sarmatom przez obce wojska – Stanisław Leszczyński. Szaleli
najeźdźcy, szalała dżuma, wreszcie przyszła zima; minęło Boże
Narodzenie, zbliżał się Wielki Post, z nim zaś coroczne nabożeństwo
pasyjne, tradycyjnie zwane Fasciculus myrrhae (Snopek mirry).
Organizowało je bractwo – inaczej konfraternia – świętego Rocha przy
warszawskim kościele Świętego Krzyża. Aż dotąd Snopek mirry miał
postać przedstawienia w wykonaniu aktorów, a składały się nań (jak
zapisano w brackiej księdze) śpiewania złożone z dowolnych hymnów
łacińskich i niektórych pieśni polskich. Teraz starsi konfraterni świętego
Rocha orzekli, że nabożeństwo odprawiane w dotychczasowym trybie
przechodzi możność i zasoby bractwa, nadto jest przystępne
i zrozumiałe dla ludu. Postanowiono zatem wydać nową książeczkę
polską o Męce Pańskiej, aby sami ludzie alias bractwo mogło śpiewać.
Ksiądz misjonarz Michał Bartłomiej Tarło, proboszcz kościoła Świętego
Krzyża, zlecił to zadanie moderatorowi konfraterni; był nim
trzydziestotrzyletni ksiądz Wawrzyniec Stanisław Benik.
Prawykonanie, sukces i konkurencja
Już w lutym drukarnia ojców pijarów opublikowała za staraniem i kosztem Ichmościów
Panów Braci i Sióstr Konfraternijej Rocha Świętgo przy Kościele farnym Świętego
Krzyża w Warszawie książeczkę zatytułowaną Snopek mirry. Nazwa była tradycyjna,
ale tekst zupełnie świeży. Już wkrótce, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu Roku
Kościelnego 1707, odbyło się prawykonanie nowego nabożeństwa, zaczynającego się
od słów:
Gorzkie żale przybywajcie,
Serca nasze przenikajcie,
Serca nasze przenikajcie.
Rozpłyńcie się, me źrenice,
Toczcie smutnych łez krynice,
Toczcie smutnych łez krynice…
Następnie kapłan czytał kolejne Intencyje, w których rozważanie Męki Pańskiej
ofiarowywano:
Ojcu Niebieskiemu, na cześć i na chwałę Jego Boskiego Majestatu (…) za
Najwyższego Pasterza z całym duchowieństwem; na potłumienie nieprzyjaciół Krzyża
Chrystusowego, i wszystkich kcermistrzów, heretyków, i odszczepieńców
wykorzenienie…
…potem…
…na uproszenie pokoju i zgody między pany chrześcijańskiemi; a osobliwie za
Najjaśniejszego Monarchę Korony naszej, ze wszystkiemi senatorami, rycerstwem,
i całą Rzeczpospolitą: odpraszając sobie grzechy i karania za nie, mianowicie
powietrza, głodu i wojny…
…i wreszcie, w ostatniej części…
…za fundatorów i dobrodziejów, za wszystkich braci i siostryKonfraternijej naszej, tak
żywych, jako umarłych. Tudzież za grzeszników zatwardziałych (…) na ostatek za
wszystkie dusze w czyścu zostające…
Prawykonanie, sukces i konkurencja
Były to oczywiście znane dziś powszechnie Gorzkie żale (jedynie znane egzemplarze tego pierwszego wydania
z roku 1707 przechowuje biblioteka krakowskiego klasztoru Sióstr Karmelitanek na Wesołej). Nabożeństwo
szybko zaczęło zdobywać polskie serca i umysły. Do tego stopnia, że dominikanie, zazdrośni o własne
nabożeństwa pasyjne, oskarżyli misjonarzy o nieprawomyślność. Jednak proces kanoniczny przegrali, a wtedy
postanowili… skomponować własne nabożeństwo na wzór Gorzkich żalów. Tymczasem misjonarze rozszerzyli je
na cały kraj, bo wszędzie prowadzili seminaria duchowne i misje, zaś ksiądz Tarło, skoro zoastał biskupem
poznańskim (Warszawa należała do diecezji poznańskiej) nakazał odprawiać je w parafiach. W ciągu XVIII
stulecia co najmniej piętnastokrotnie jeszcze wydawano Gorzkie żale drukiem, przekładając je przy tej okazji na
litewski. Był to swego rodzaju rekord wydawniczy. Dla wieku XIX trudno już nawet zliczyć edycje.
Inna rzecz, że dopiero w tymże wieku XIX Gorzkie żale zaczęto nazywa Gorzkimi żalami, bo wcześniej
występowały jako wspomniany już Snopek mirry.
Arcydzieło i jego autor
Skąd taka popularność i trwałość Gorzkich żalów? Odpowiedź jest prosta: są arcydziełem. Arcydziełem literatury
polskiej i skarbem polskiej duchowości. Nie powstały bowiem jako utwór literacki, choć piórem jednego
z największych poetów w dziejach polszczyzny. Wszystko wskazuje na to, że był nim (pewności wprawdzie nie
mamy…) wspomniany ksiądz Wawrzyniec Stanisław Benik (a właściwie Bönnig). Rodzony w Reszlu na Warmii
w roku 1674, wstąpił do misjonarzy i w roku 1703 trafił na placówkę warszawską, gdzie miał stworzyć Gorzkie
żale. Potem został proboszczem w Mławie; tamże zmarł w roku 1720 i tam, w krypcie księży misjonarzy
w miejscowym kościółku cmentarnym, do dziś spoczywa.
Z powołania i funkcji był duszpasterzem, a nie poetą; pewnie dlatego też jego nazwisko nie pojawiło się na karcie
tytułowej Gorzkich żalów, które mu dopiero z czasem przypisano. Ponadto jedynie część tekstu napisał sam,
resztę zaadaptował. Jest to całość zakomponowana bardzo starannie, trójdzielna niczym brewiarzowa jutrznia.
Najpierw Pobudka porusza niebo i ziemię, czyniąc ze śpiewającego część Natury opłakującej śmierć Zbawiciela.
Potem Hymn każdej z trzech części ukazuje Mękę w sposób może najbardziej dynamiczny. Litanijny Lament
Duszy nad cierpiącym Jezusem serdecznie bolejącej pozwala na spokojną kontemplację, wreszcie Smutna
rozmowa Duszy z żałosną Matką nad Synem swoim ubolewającą jest najbardziej liryczna, pełna wzruszenia
i matczynego bólu.
Teksty są proste i surowe. Autor
„znika” za nimi, one zaś same stają
się
„przezroczyste”.
Opowieść
prowadzona często w pierwszej
osobie sprawia, że śpiewający staje
się naocznym świadkiem Męki
Pańskiej, nie zaś osobą cos komuś
opowiadającą.
Arcydzieło i jego autor
Michał Buczkowski, ostatni wydawca Gorzkich żalów, napisał wręcz, że:
Ksiądz Benik już miał intuicję, która dwieście pięćdziesiąt lat później uczyniła z Tadeusza Borowskiego mistrza
w opisywaniu cierpienia: przy najtragiczniejszych wydarzeniach opis pozbawiony komentarza, formalna
oszczędność są najodpowiedniejszymi środkami. Kiedy okrucieństwo sięga granic – słowa nie są potrzebne,
największą umiejętnością pisarza staje się wtedy ograniczenie swego warsztatu, zamilknięcie – oddanie głosu
wydarzeniom.
Jak się rzekło, ksiądz Benik część tekstów zaadaptował. Otóż Smutna rozmowa to to przeróbka średniowiecznej
sekwencji Stabat Mater Dolorosa pióra Giacopone da Todi, którą Sarmaci znali już od stulecia z przekładu
Stanisława Grochowskiego; ten właśnie przekład uległ przeredagowaniu. Kończąca Lament inwokacja Bądź
pozdrowiony także znana była przynajmniej pół wieku wcześniej – zamykała polską Litanię do Wszystkich
Świętych. Podobnie antyfonę Któryś za nas cierpiał rany śpiewano na zakończenie bolesnych tajemnic Różańca.
Trzeba było wszystkie te teksty dopasować do siebie i uzupełnić w duchu znanych wcześniej polskich pieśni
pasyjnych, które zresztą z czasem zaczęły Gorzkim żalom licznie towarzyszyć. I tak nowe nabożeństwo stało się
owocem sarmackiej pobożności wieku XVII, podsumowanej i dopełnionej przez pióro księdza Benika (o ile
rzeczywiście jemu przypada zaszczyt autorstwa). I to tak doskonale, że dziś trudno sobie wyobrazić nabożeństwo
bardziej polskie. No, może oprócz Godzinek, ale te były jednak tłumaczone wprost z łaciny, podczas gdy Gorzkie
żale nie mają europejskiego odpowiednika.
Żywe trwanie
Gorzkie żale śpiewamy dziś w wersji lekko zmienionej i wyretuszowanej. Na przykład dopiero w ciągu XVIII wieku
dodano zwrotkę kończącą dziś Hymn każdej z trzech części: Oby się serce we łzy rozpływało… Sto lat potem
pojawiły się trzy słowa rozpoczynające Hymn pierwszej części: żal duszę ściska – są jednym ze „złotych cytatów”
polszczyzny i zna je każdy, choć mało kto kojarzy, skąd. W wieku XX znikła drastyczna strofa Jezu, aż do mózgu
przez czaszkę, ∣ Cierniami kolca ukoronowany. Zmieniono niektóre niezrozumiałe już wyrażenia, jak: z kontemptu
wielkiego czy na szubieniczną śmierć zdekretowany bądź nagabany. Z kolei już po Holocauście, acz grubo przed
Vaticanum II, wycięto wszystkie sześć wzmianek o Żydach, żydowskiej złości i tym podobne. Pod zaborami zaś
przepadły modlitwy za króla i Rzeczpospolitą oraz na potłumienie i wykorzenienie heretyków, zastąpione intencją
na uproszenie nawrócenia nieprzyjaciołom Krzyża Chrystusowego. Po odzyskaniu niepodległości nikt już nie
wpadł, niestety na pomysł przywrócenia modlitwy za państwo i rządzących. Pewnie dlatego, że brakło
odpowiednich studiów nad początkami nabożeństwa… Ale w gruncie rzeczy zmiany są niewielkie. Dzięki temu
wszyscy nadal śpiewamy prawdziwie staropolskie arcydzieło – choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę.
Powtórzmy raz jeszcze: to arcydzieło
Do niedawna badacze literatury traktowali Gorzkie żale tak samo, jak całą spuściznę epoki saskiej, a już
szczególnie spuściznę nabożną – której odmawiano wielkiej wartości. Ot - pisano – takie sobie nabożeństwo dla
prostaczków, rzewne, prymitywne, bez większych walorów literackich., choć owszem – wzruszające. Takie
przekonanie panowało co najmniej do początku XIX wieku. Sam święty papież Jan Paweł II w książce Dar
i tajemnica wspomina, że dopiero jako dojrzewający młodzieniec, czytając dzieła świętego Ludwika Marii Grignon
de Montfort zaczął na nowo okdrywać wszystkie skarby polskich, ludowych pieśni, w tym właśnie Gorzkich żalów,
dostrzegając, jakie bogactwo treści teologicznej oraz treści biblijnej hest w nich zawarte. Słowo „ludowe” w ustach
ludzi Kościoła oznacza nabożeństwo w języku narodowym; ale w rozumieniu potocznym wciąż myśli się
o „folklorze”, czyli o czymś, co jest nieuczone, antyintelektualne i proste, by nie rzec prostackie.
Sytuacja zmieniła się mniej więcej przed ćwierćwieczem, odkąd literaturę późnego baroku zaczęto nagle,
podobnie jak sztukę owej epoki, poważać – przede wszystkim zaś badać (niestety, ta zmiana nie dotyczy
szkolnych podręczników, a tym bardziej nauczycieli). W trzechsetną rocznicę prawykonania Gorzkich żalów miały
miejsce poświęcone im naukowe konferencje; wypowiadali się badacze literatury, duchowości, historycy.
Powtórzmy raz jeszcze: to arcydzieło
Zarazem w wydawnictwie księży misjonarzy ks. Wojciech Kałamarz CM opublikował reprint pierwodruku. Wkrótce
potem Michał Buczkowski wydał w wydawnictwie WAM reedycję pierwotnego tekstu. Z kolei niżej podpisany,
dzięki uprzejmości sióstr karmelitanek bosych z klasztoru na Wesołej w Krakowie, zainicjował reprint
i transkrypcję pierwodruku, które ukażą się na Wielki Post RP 2014 w Wydawnictwie Dębogóra. Umieszczone
obok siebie wersje: dawna i aktualna pozwolą połączyć udział we współczesnym nabożeństwie – z poznaniem
arcydzieła w formie pierwotnej. Do czego zapraszam i zachęcam. Ponadto nowe wydanie zawrze tekst
Nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu, które w pierwodruku z roku 1707 towarzyszyło Gorzkim żalom. Kto
wie, czy i ono nie wyszło spod pióra księdza Benika? W ten sposób przywracamy pamięci Polaków ważnego
poetę naszego języka – i polskiej duszy. Bo – powtórzmy raz jeszcze, powtórzmy z mocą – Gorzkie żale to
arcydzieło polskiej literatury i duchowości.
Jacek Kowalski – historyk sztuki, poeta i pieśniarz
Publ. za Polonia Chrystiana nr 37/2014
Opr.: AS