W roku 1915 toczyły się za- cięte walki w Szampanii. Francuzi
Transkrypt
W roku 1915 toczyły się za- cięte walki w Szampanii. Francuzi
Zresocjalizowany Dziadek Mróz (w tradycji rosyjskiej był bowiem złośliwym stworem potrafiącym bez mrugnięcia okiem zamrozić na śmierć młodą kobietę, matkę kilkorga dzieci) ruszył do dzieci radzieckich z prezentami. Mimo zaawansowanego wieku i długiej siwej brody zwykł był pląsać z nimi dookoła choinki. Popularność jaką zdobył w ZSRS, zawdzięczał specom od propagandy i milionom rubli zainwestowanych przez władze radzieckie w filmy o nim i inne formy popularyzacji. Po II wojnie światowej władze komunistyczne starały się rozpropagować Dziadka Mroza także w Polsce. W państwowych przedszkolach, szkołach i zakładach pracy komunistyczny Santa Claus zaczął pojawiać się na imprezach dla dzieci. Czasem zgodnie z sowieckim pierwowzorem ubrany był w szubę, futrzaną czapkę i buty walonki, a czasem miał na sobie wdzianko przypominające konfekcję dziada borowego. Wszystko na darmo. Sowiecki produkt nie wyparł ze świadomości Polaków katolickiego św. Mikołaja. W końcu władze dały za wygraną. A co z Santą? Czy taka sama przyszłość czeka amerykańskiego krasnala? Na ra- W roku 1915 toczyły się zacięte walki w Szampanii. Francuzi dzielnie bronili swej ziemi przed orężem niemieckim. Przyszedł miesiąc luty, kilka dni przerwy, wytchnienia od zabójczych kartaczy, kul, jęków. Spokój ten jednak wróżył jeszcze większe żniwo śmierci, jeszcze zacieklejszy bój. Wieczorem miano iść na okopy; po 6 dniach i nocach spędzonych w błocie, w zimnie mrożącem członki ciała, czwarty pułk czekał na swoją kolej. Wszystko gotowe było do walki. Nagle padł strzał! Nieoczekiwany, jakby naumyślny! Kto strzelił? Nie było czasu do namysłu, w tej samej chwili zjawiło się kilku żołnierzy spiesznie idących po tamtejszego kapelana wojskowego O. Lenoir, jezuitę. Ten zebrał się bezzwłocznie i w kil- zie nic na to nie wskazuje. To Santa Claus, na dodatek w Polsce nazywany św. Mikołajem, króluje w telewizji, reklamach, na wystawach sklepowych, w przedszkolach, szkołach etc. Nawet rodzice organizując „wizytę” świętego w domu najczęściej stawiają przed dziećmi brodacza w czerwonym wdzianku. Nie pyta on dzieci o znajomość pacierza. Wydaje dziwne okrzyki, rozdaje prezenty, by w końcu wyjść – bynajmniej nie kominem. Ale czy powinno nas obchodzić, jak ktoś wyobraża sobie św. Mikołaja, skoro żyjemy w liberalnym społeczeństwie? Odpowiedź może być tylko jedna – jeżeli chcemy restytucji Cywilizacji Chrześcijańskiej, to jak najbardziej tak. Tylko życie w środo- ku momentach był już w pobliskiej stodole. Tu na wiązce słomy spoczywał młody, 17-letni chłopiec, którego pierś broczyła krwią. Popełnił samobójstwo. Kula przeszła obok serca, raniąc je na tyle, że z każdą chwilą śledzić można było uciekające życie. Bezprzytomnemu żołnierzykowi ksiądz dał ostatnią absolucję i Ostatnie Namaszczenie. Po czym zwolna chory otworzył oczy – wyrażało się w nich wielkie zdziwienie, że jeszcze znajduje się na ziemi, że jeszcze żyje. Wymówił kilka słów niezrozumiałych, po chwili odzyskał jednak władzę na tyle, by móc rozpoznać otoczenie i zawiązać z trudem rozmowę z ciągle czuwającym nad nim kapłanem. Cicho, otwarcie, bez najmniejszego lęku opowiadać zaczął, dlaczego strzelił do siebie. – Nie miałem już sił – mówił żołnierz – jestem pewny, że nie wisku przepojonym religią, miłością do Boga i wszystkiego co z Nim związane sakralizuje społeczeństwo i wynosi je na wyższy poziom pod względem etycznym. Gdy jedyną więzią ludzi z Kościołem będzie uczestniczenie w kościelnych ceremoniach ślubnych i pogrzebach, nigdy nie wyniesiemy naszego społeczeństwa do wyżyn n Chrześcijaństwa. Wręcz przeciwC nie, niewspierany samodoskonan leniem się swoich członków naród l ponownie popadnie w barbarzyńp stwo z wszelkimi negatywnymi s tego skutkami. t Dlatego dbajmy, by nasze domy odwiedzał św. Mikołaj w infule, kapie i z pastorałem w ręku, f w towarzystwie anioła i… no, niech będzie… diabła, a nie facet n w śmiesznej czerwonej czapce z pomponem w towarzystwie elfów. To tak mało, a przecież może f stać się pierwszym krokiem na długiej drodze do rechrystianizacji Europy. Skoro rozmyślne działanie marketingowców czy propagandystów* potrafiły przynieść zamierzony skutek, posłużmy się i my tą bronią w dobrej walce. Adam Kowalik * W Rosji i niektórych krajach byłego ZSRS, Dziadek Mróz nadal jest popularny. byłbym w stanie odbyć dalszej drogi! Spróbowałem wziąć plecak na siebie, ale ugiąłem się pod jego ciężarem. Padłbym przed okopami. Zaciągnąłem się w szeregi żołnierskie z myślą, że służba ta nie będzie zbyt twarda, że ją zniosę, przetrzymam. Całem sercem chciałem służyć mojej ojczyźnie. Wszystko co mogłem, uczyniłem, ale kres przyszedł i na mnie. Stargałem swe młode siły zbyt prędko, żołnierzem dobrym już być nie mogę. Więc co miałem uczynić? Kulą u nogi mojego pułku nie chciałem się stać, zawadą i ciężarem. Dlatego to ukryłem się w stodole, daleko od swoich – ale źle wycelowałem. Kapłan słuchał tych zwierzeń niemal dziecinnych jeszcze z wielkim spokojem, w końcu rzekł: – Nie powinieneś żałować, żeś w samo serce nie trafił, nie żyłbyś już więcej, a teraz Bóg y e Leanto 2-3 (26-27) 2010 – st. 11