pobierz plik - ISP Modzelewski

Transkrypt

pobierz plik - ISP Modzelewski
10. Wprowadzenie podwyżek podatków wymaga wyobraźni
Warto przypomnieć, że pierwsza podwyżka podatku obrotowego (tak się wówczas nazywał ten podatek) była za rządów
Leszka Balcerowicza na początku lat dziewięćdziesiątych i nomen omen też doszła do 25% stawki podstawowej. Późniejsze
wprowadzenie w dniu 5 lipca 1993 r. VAT-u, który posługiwał się
przez kilkanaście lat inaczej liczoną stawką podstawową 22%,
było w istocie obniżką opodatkowania, czemu zawdzięczamy
relatywnie niewielkie perturbacje związane z ta operacją.
Mimo że nie mamy nawet jednego przepisu, który formalnie
obowiązywałby w związku z tą podwyżką, informacje na temat
pomysłów legislacyjnych muszą budzić najgłębszy niepokój. Nie
wiadomo, kto podpowiada ustawodawcy te koncepcje, ale nie
podejrzewam o to lobbystów, bo oni przynajmniej podsuwaliby
rozwiązania, które byłyby dla kogokolwiek korzystne. Tu mamy
jednak do czynienia z pomysłami, które są zarówno niekorzystne
dla budżetu, jak i budzić będą złość podatników. Oto pierwszy
z brzegu przykład: powstaje przepis, który nakazuje dzielić
obrót na dwie części – pierwsza będzie np. objęta stawką 7%, a
druga 23%. To wszystko ma dotyczyć jednej i tej samej usługi.
Taki nakaz będzie obowiązywać, gdy usługa będzie rozliczana
za poszczególne okresy, a jeden z okresów obejmować będzie
dzień zmiany stawki. Wówczas okres np. od 15 do 31 grudnia
2010 r. trzeba będzie opodatkować i zafakturować z poprzednią
stawką, a okres od 1 do 15 stycznia 2011 r. – drugą. Jeżeli zmiana
stawki będzie relatywnie duża, to gra jest warta świeczki. Jeżeli
będzie to zmiana stawki 7% na 8% albo w dodatku obniżka 22%
na 8%? Również większość podatników oraz ich odbiorców nie
ma motywu ekonomicznego do tych działań (zbyt mała różnica), a pracochłonność zastosowania tego przepisu jest czymś
szczególnie niemądrym. Zirytowani podatnicy zadają pytanie,
dlaczego wprowadza się nakaz tego rodzaju działania. Gdyby
to było prawo, każdy przyklasnąłby: jeżeli chcesz, dzielisz faktury
na dwie części, jeżeli nie, bo np. okres rozliczeniowy obejmuje 58
dni w 2010 r. i dwa dni w 2011 r., wystawiasz fakturę już ze stawką
obowiązującą w chwili zakończenia okresu rozliczeniowego.
Innym przykładem jest zakaz opodatkowania nową stawką
tej części usług, które będą zaliczkowane pod rządami tegorocznych stawek. Przepis ten świadczy jedynie o tym, że jego autor nie
tylko nie rozumie tego podatku, ale też ma kłopoty z arytmetyką.
Bo cóż ten przepis oznacza? Jeżeli połowa ceny brutto ma być
opodatkowana stawką 7%, a druga połowa 8%, to wystawiając
fakturę na dostawę w przyszłym roku, trzeba przecież zastosować
stawkę 8% do całości ceny, czyli również do tej jej części, która
była zaliczkowana – to istota tego podatku. Wdrażając pomysły
36
naszego ustawodawcy, znowu trzeba będzie dzielić fakturę na
dwie części, co jest nie tylko pracochłonne, ale niekiedy niemożliwe z przyczyn technicznych: z reguły systemy fakturowe nie są w
stanie „urodzić” takiego dokumentu, czyli będziemy na przełomie
roku ręcznie wystawiać setki tysięcy faktur. Tylko po co? Znowu,
gdyby ten przepis był uprawnieniem, a nie obowiązkiem, to życie
stałoby się trochę prostsze.
Takich przykładów jest więcej. Zdenerwowani podatnicy
zadają oczywiste pytanie, kto podpowiada te rozwiązania, bo
przecież w projektach ich nie było. Być może po raz kolejny reaktywowały się jakieś„rady”, które dbają o to, aby nasz ustawodawca
miał najgorszą opinię. Być może tu należy szukać „sprawstwa
w formie podżegania” do psucia przepisów. Być może również
przepisy te są po prostu dowodem naszego braku wyobraźni podatkowej, która ma głęboko „liberalny” na swój sposób charakter:
to, co obiektywnie skomplikowane, nakazuje ona „upraszczać”, a
co proste – komplikować. Taki nasz los.
37