[50] 13 II 1942

Transkrypt

[50] 13 II 1942
13 II 1942
I asystujący im przedstawiciele Judenratu dali im zdaniem moim
b[ardzo] trafną odpowiedź: każdy z przechodniów żydowskich nosi
w sobie to przeświadczenie, że co dziś tobie, jutro mnie, mało
kogo ominie ten los. Istotnie tak jest. Także w opisywanym przez
Biblię i Owidiusza potopie nie wszyscy wyginęli od razu, tylko –
warstwami. „Oczyszczające” ulicę manipulacje124 śmierci w dzielnicy przypominają mi pracę chirurga nad organizmem dotkniętym przez raka. Ledwo wytnie jedną warstwę tkanek, a już trzeba
wycinać dalsze. I mimo woli każdy musi sobie postawić pytanie:
Do której warstwy będzie należał on sam i co się prędzej skończy:
wojna czy on?
[50] 13 II 1942
Nowy, możliwie krótki bilans śmierci. O czymże innym pisać bym
mogła w związku z moją działalnością w kuchni. Z wolna dojrzało
we mnie przeświadczenie, że cała działalność naszych instytucji
dobroczynnych nazwana być powinna śmiercią na raty, rozkładaniem śmierci na raty. Należy sobie nareszcie to uświadomić, że uratować kogoś od śmierci nie możemy, nie mamy czym. Możemy tylko
śmierć tę odwlec, przewlec, ale nie zapobiec jej. W mojej praktyce
nie udało mi się to ani z jedną osobą. Ani z jedną! A trudno byłoby
mi może zarzucić, że mniej się zadawałam z moimi podopiecznymi
jak inni działacze, kierownicy punktów itp. Strasznie złośliwy i nietaktowny, niedelikatny w najwyższym stopniu był więc makabryczny
[51] dowcip znajomego pana125, że w moim opiekowaniu się kimś
leży jakaś fatalność, że wszyscy ci, którymi ja się specjalnie opiekuję,
muszą umrzeć, a ten złodziejaszek Gelbart (napisał do mnie w tych
dniach) dobrze zrobił, że zawczasu zwiał spod mojej opieki. Do obozu
się dostał i wyszedł żywcem, a gdyby był został na miejscu – kto
wie?… Bardzo, bardzo mnie to zabolało – powiedziane w momencie
124
125
Fraza nadpisana. Poniżej skreślone: „operacje”.
Nadpisane. Poniżej skreślone: „mojego sąsiada [z] pokoiku za firanką,
Warma”. Zob. przypis 31 na s. 91.
113
Dziennik, część pierwsza
zawiadomienia o śmierci Guci, „śmierdzącej Guci”, która zmarła
przed pięciu dniami w szpitalu zakaźnym – ostatnia już może z moich
„podopiecznych”. Ostatnia postać z „peryferii” kuchni. Jesteśmy bezsilni, pracujemy w próżni. Jedynym rezultatem pracy naszej
Genia z Diną całujące się na fałszywą wiadomość Johanny z tego
samego punktu o rzekomej kradzieży i wypędzeniu Guci z punktu.
Dlatego nikt z nas nie odwiedził jej.j126
j
[52] jest może tylko to, że całe getto nie wymrze od razu, że śmierć
ulega pewnej reglamentacji, że jednak jako tako nadążyć można
z grzebaniem trupów. Losu niczyjego odwrócić nie jesteśmy w stanie.
Kto raz pozbawiony został dachu nad głową i czystego łóżka, kto nie
ma już osobnego kąta, tego zguba jest przypieczętowana. Wymierają
już ostatki „pierwszej aliji”127 z 1939 roku, tych z Bieżunia, Sierpca,
Kalisza itd.128, a stopniowo dojrzewają dalsze warstwy. „Punkty”
to są wielkie umieralnie, miejsca, których straszliwość przechodzi
wszystkie znane wzory. Na jednym z nich spędziła ostatek swego
czternastoletniego żywota „śmierdząca Gucia”. Niemniej ani ona, ani
Braxmeier, ani Bajla F…129, ani nikt inny, nawet na tamtym świecie
[53] gdyby ich ktoś zapytał, nie oskarżyliby mnie na pewno o to,
że to moja opieka przyniosła im śmierć. Nie uratowałam ich, ale
Dopisane u dołu strony mniejszym stopniem pisma.
Alija (hebr. dosł. wstąpienie, wznoszenie) – tu: ironiczne nawiązanie do
nazwy kolejnych fal emigracji do Erec Jisrael w odniesieniu do „partii
wysiedlanych” do getta warszawskiego (por. dopisek RA z odpisu maszynowego P.16/1).
Większość z 25 tys. Żydów mieszkających w Kaliszu przed II wojną światową została deportowana do Generalnego Gubernatorstwa w listopadzie
i grudniu 1939 r. Znaczna część z nich udała się do Warszawy. Deportacja
do Generalnego Gubernatorstwa 2500 Żydów z Sierpca rozpoczęła się
8 listopada 1939 r. [przyp. Spuścizny].
Dalej skreślone pełne nazwisko: „Sztrumfeld”: Bajla Strumpfeld (taka wersja nazwiska pojawia się w Brulionie monografii kuchni ludowej, odpisie
P.16/40 oraz powojennych wydaniach fragmentów dziennika i wspomnieniach, zob. BCH, s. 22–23, WAW, s. 75) – obywatelka polska, uchodźczyni
z Niemiec.
126 j–j
127
128
129
114
13 II 1942
może przynajmniej uchroniłam ich od ostatecznej rozpaczy w ostatnim okresie życia, dałam im iluzję, nadzieję… Tak się pocieszam
i zarazem się wstydzę, że wszystko, co robiłam, było jednak pełne
niedociągnięć, opieszałe i wymuszone, dlatego właśnie, że było niewystarczające, niecałkowite. Jednakowoż tkwił tu dylemat, problem
kwadratury koła. By w tych warunkach coś dla ludzi tych zrobić,
trzeba było wyłącznie się tym zająć, a chociaż ja stale oburzałam
się, gdy ktoś mnie potępiał za to, że upatrzyłam sobie tę czy ową
osobę i więcej się o nią troszczyłam niż o inne. I tłumaczyłam to
tym, że równy podział [54] niewystarczających świadczeń, że każda
niepełna pomoc nie daje żadnego efektu, idzie na marne – chociaż tak właśnie rozumiałam te rzeczy, jednak siłą faktu nie byłam
w stanie w celu niesienia produktywnej pomocy dla jed[no]stek
zaniedbać moich zajęć ogólnych, bezpłodnych, ale nieuniknionych.
No i dochodzi jeszcze do tego jako „okoliczność łagodząca” moja
apatia. Chorobliwa apatia będąca rezultatem wyczerpania wszystkich rezerw duchowych i fizycznych, braku „witamin psychicznych”,
braku radości.
A teraz ten korowód:
Pierwsza z nowej serii zmarła Feldowa130. Skorygowała pomyłkę
losu, poddała się nareszcie, uczyniła nam zadość. Ostatnim razem,
gdy przyłaziła do kuchni o lasce i wysiadywała na ławce w hallu,
nie zbliżałam się już do niej, bo zdziecinniała, nie dawała mi się już
odczepić od niej, z dziwną siłą [55] ściskała mi rękę, pieściła się
przede mną, błogosławiła mnie z patosem, wygadywała rzeczy zbyteczne; gdy zaś omijałam ją, każąc ją tylko nakarmić, skarżyła się:
sie schauen mich nicht mehr an, sie schauen mich schon nicht mehr
an131. I miała przy tym oczy spłoszone, zawstydzone. Aż przestała
przychodzić. Około Nowego Roku to było. A zeszłego roku w dzień
noworoczny przyszła była do kuchni taka odmłodzona, dumna ze
siebie, bo zaczepiła żołnierza niemieckiego „na wasze” i powiedziała
130
131
Skreślona pierwsza część nazwiska: „Sztrum-”.
Nie patrzy pani już na mnie, już wcale pani na mnie nie patrzy (niem.)
[przyp. Spuścizny].
115
Dziennik, część pierwsza
mu „prosit Neujahr”, a tamten tak się zdziwił, skąd ta świetna niemczyzna, i odpowiedział tym samym zwrotem. Prosit Neujahr132.
Potem zmarła, raczej wyzionęła ducha Pola D…133. Borykała
się do ostatka. Chodziła może po mieście z tyfusem, a może z [56]
zapaleniem płuc, bo była straszliwie ochrypnięta i sapała jak miech.
Ją pod koniec musiałam kazać R…owi134 wyprowadzać, bo ociekała
wszami, rozkładała się wszędzie, wtykała łapy do obranej włoszczyzny i dobrowolnie w ogóle nie chciała opuścić kuchni. Znikła
wreszcie i po tygodniu dowiedzieliśmy się, że nie żyje. Hellerowa135
podejrzewa, że jej gospodarze dopomogli jej przenieść się na tamten
świat. Zwłok nikt nie widział. Za opłatą pięciu złotych zgarnięto je
i powieziono do wspólnego dołu. Tam, w tym wspólnym dole, jest
obecnie miejsce spotkania bywalców naszej kuchni. Odżałować nie
mogę tylko jednego: czemu nie odebrałam od niej w porę na przechowanie tomu gotowych do [57] druku reportaży z podróży po
Persji. Mam tylko te dokumenty choroby w postaci wierszy, różnych
memoriałów, listów itp. A miała już Hellerowa136 dla niej skierowanie do Zofiówki137 i mogła tam była może przyjść do siebie, albo
przynajmniej umrzeć na łóżku, znaleźć się raz jeszcze w czystej
pościeli. Widzę ją teraz w tym załatwionym przez Hellerową138 płaszczu z futrzanym kołnierzem, rozchylającym się nad piersią odzianą
tylko w brudny biustonosz, w tych [pętlach]139 siwych włosów,
132
133
134
135
136
137
138
139
Szczęśliwego Nowego Roku (niem.) [przyp. Spuścizny].
Nadpisane. Poniżej nazwisko: „Landauówna”. Litera „D” dodatkowo nadpisana na „L”. Zob. przypis 7 na s. 83.
Nadpisane. Poniżej skreślone: „Szradze”.
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Pfefferowa”.
Skreślony początek nazwiska: „Pfeffe-”.
Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów „Zofiówka” przy ul. Jana
Kochanowskiego w Otwocku, założony w 1907 r. W czasie wojny „Zofiówka”,
jedyny zakład dla umysłowo chorych Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, mieścił się na obszarze getta „kuracyjnego” w Otwocku. W czasie
likwidacji getta w sierpniu 1942 r. część chorych rozstrzelano, pozostałych
wywieziono do Treblinki [przyp. Spuścizny].
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Pfefferową”.
Lekcja wyrazu na podstawie odpisu P.16/40 or i om.
116
13 II 1942
przewiązanych kokieteryjnie szeroką wiśniową aksamitką, i w zabłoconych tenisówkach na bosych, spuchniętych nogach.
– Ja nie idę na hokej – krzyknęła w odpowiedzi Hellerowej140,
gdy jej czyniła wyrzuty, że sprzedała z trudem zdobyte dla niej wysokie [58] sznurowane buciki o drewnianych podeszwach.
– A na tenis pani idzie? – nie mogłam się powstrzymać od
dowcipu, patrząc na jej ogromne męskie tenisówki darowane jej za
moim i Heli141 pośrednictwem przez syna Malińskiej142.
I kto jeszcze, i kto jeszcze? Aha, ta historia z czwórką dzieci,
które w czasie najsroższej słoty, aż do pierwszych śniegów, przychodziły do kuchni i żadnym sposobem nie dawały się wyekspediować
na jakiś punkt czy półinternat. Zdziczałe jak bezdomne koty, śmierdzące w straszny sposób, obdarte, temat dla fotoamatora, temat dla
nowego filmu o „bezprizornych”143. Najstarszy ober-żebrak, Dawid,
głowa rodziny, [59] młodszy, ale najroztropniejszy z nich, Hersz
Lejb, kobietka wśród nich, Łaja, i najmłodszy, jedyny posiadacz pary
obdartych gumówek, siusiający pod siebie z zimna w kąciku korytarza Kałmyś. – Plosę pani, plosę pani – wołał za każdą osobą w białym
kitlu i dostawał co raz parę łyżek zupy do brudnej banieczki po konserwach. Cała czwórka nocowała gdzieś na strychu (na strachu, jak
wyjaśniała od siebie w czasie indagacji jejmość Łaja), pod wspólnym
workiem, ale wolność i samodzielność ceniła sobie ponad wszystko.
Bo gdy ja tak długo komenderowałam i wykłócałam się z policjantem P…144 mającym ich zaprowadzić na punkt gminny, aż to doszło
do skutku – cała banda pouciekała, częścią po drodze do kąpieliska,
częścią z poczekalni [60] na Leszno 13 i zanim on jeszcze wrócił
140
141
142
143
144
Nazwisko nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Pfefferowej” [przyp.
Spuścizny].
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Hermanównej”. Zob. przypis 1
na s. 81.
Początek wyrazu nadpisany. Poniżej skreślone nazwisko: „Kar-”. Chodzi
o Rut Karlińską i jej syna Uriego. Por. przypis 1 na s. 81.
Bezprizornik, bezprizornyj (z ros.) – dziecko bezdomne, pozbawione opieki,
pozostające często w konflikcie z prawem [przyp. Spuścizny].
Nadpisane. Poniżej skreślone dwukrotnie nazwisko: „Brejerem” i nad nim
„P[re]gerem[?]”. W odpisie (P.16/40 om) dopisane: „Breierem”.
117
Dziennik, część pierwsza
ze swoim historycznym pokwitowaniem z odbioru 4 dzieci, które
przechować zamierzam jako dokument – one były już z powrotem
prawie w komplecie u nas na schodach i korytarzu, skamląc zwykłym
tonem o trochę jedzenia. Potem mgr Emilia K…145 (pod pewnym
względami w opinii naszego personelu następczyni Damównej146)
zaczęła na moją prośbę pertraktować z Rozą Symchowicz147 o półinternat i <gdy> zebrawszy je do kupy „dobrocią i perswazją”, jak
doradzała Roza, przyznająca rację lękowi dzieci przed punktem gminnym – prowadziła je do niej, rozpierzchły się i pouciekały. Bały się
utraty wolności czy tej opinii schronisk, [61] jednakże do kuchni
lgnęły i nie pomagał krzyk mój ani niczyj inny, gdy widzieliśmy, że
nie dają się w żaden sposób zaopatrzyć, gdy niepodobna było wytrzymać fetoru ich, o który mordowali mnie konsumenci, zarówno jak
personel kuchenny – przychodziły i nadal obiecywały obłudnie, że
już, już a pójdą tam, dokąd im każemy. Niewpuszczane do środka,
wystawały całymi dniami, szczękając zębami na schodach, nastawiając garnuszeczki, jedyne narzędzie walki o byt – na łyżkę zupy, na
wyskrobki z kotła. „Nie umlę, nie umlę” – przerwał mi najmniejszy Kałmyś, gdy ich strofowałam, dlaczego nie pozwalają się umieścić w żadnym schronisku – a jednak pewnego dnia znikły. Może
to było w dzień pierwszego [62] większego mrozu. Nie pamiętam
już. Nie pojawiły się już więcej w kuchni. Ich adres: wspólny grób
145
146
147
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Zabir[stein]”. Emilia Zabirstein
(Zabirsztajn) była psycholożką. Por. BCH, s. 23.
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „Landauównej”.
Roza Symchowicz (Simchowicz, 1887–1941) – psycholożka i pedagożka
dziecięca, przed wojną inspektorka CISzO (Centralnej Żydowskiej Organizacji Szkolnej). W getcie pracowała w CENTOS. Organizowała m.in. pracę
wychowawczą w „kącikach dziecięcych”, dziecięce przedstawienia teatralne,
zajmowała się niesieniem pomocy dzieciom ulicy. Z ramienia JIKOR prowadziła kurs języka i literatury jidysz. „Roza była jedną z najjaśniejszych
indywidualności getta warszawskiego, jednym z najpiękniejszych ludzi,
jakich spotkałam w moim życiu” – pisała o niej Auerbach (WAW, s. 254).
Emanuel Ringeblum określił ją w Sylwetkach mianem „anioła na ziemi”.
Zob. ZLP, nr 2, s. 11; WAW, s. 254–260, 268 i Ringelblum, Kronika…,
s. 607–620 (tłum. Michał Friedman).
118
13 II 1942
bridern kejwer. Bridern un szwestern kejwer148. Najlepiej pamiętać będę Hersza Lejba. Tego dziewięcioletniego dojrzałego człowieka. Przychodził do nas – on sam – jeszcze od lata. Już wtedy
miał tę trójkątną twarz bez kropli krwi, powleczoną białą bibułkowatą skórką, spłaszczony nos o dziwnie rozchylonych nozdrzach,
ten parciany garniturek, jedna ręka w kieszeni, bose nogi i za duży
kaszkiet na głowie. Te przesmutne oczy i ruchy człowieka dźwigającego brzemię życia. Twarz starego Żyda, twarz człowieka, który
ma już za sobą wszystkie doświadczenia i wszystkie [63] rozczarowania. I ten pokorny, równomiernie ściszony głos człowieka bitego
przez życie. Już w lecie, gdy go pytałam gdzie matka, odpowiedział
mi „ojf der gas”149 i w tonie mieściła się cała rezygnacja i postulat
uznania tragicznej powagi faktu, że różne ludzie mają źródła zarobkowania. Znaczyło to, że leży i żebrze na chodniku, a on wie, że
to rzecz brzydka i przykra, ale cóż robić. I tym samym tonem człowieka bitego przez życie kłamał, by mnie udobruchać, ściągając kaszkiet i tytułując mnie pełnym tytułem150. Tylko nosek spłaszczony
pod koniec mu na[w]alił i pociągał nim w sposób zgoła dziecinny,
z trudem łapiąc oddech. Coś podobnego zresztą zauważyłam była
u Braxmeiera [w] okresie najgorszego głodowania. [64] Utkwiła mi
w pamięci, widziana przeze mnie z przeciwległej strony, scena jego
marszu z K…lówną151, gdy „perswazją i dobrocią” eskortowała go
do Rozy Symchowicz, kiedy stał przy schodach kościoła152 i silił się
całą swoją patyczkową postacią na rozwiązanie trudnego dylematu.
A potem umarła ona sama – Roza Symchowicz – i jej śmierć
jest dla mnie po dziś dzień wielką boleścią…153
148
149
150
151
152
153
Bratnia mogiła. Bratnia i siostrzana mogiła (jid.) [przyp. Spuścizny].
Na ulicy (jid.) [przyp. Spuścizny].
Nadpisane. Poniżej skreślone: „Pani kierowniczko”. Fraza przywrócona
w odpisie i w wydaniu hebrajskim (BCH, s. 24).
Nadpisane. Poniżej skreślone nazwisko: „[Za]birsteinówną”. W hebrajskim
tekście: „z Emilią” (ibidem), w odpisie (P.16/40 om) z „Emilią K.”.
Chodzi o kościół na Lesznie (por. dopisek RA z odpisu P.16/40 om).
Roza Symchowicz zmarła na tyfus wczesną zimą 1941 r. (pogrzeb odbył
się 2 grudnia). Tyfusem zaraziła się, pracując w referacie ds. dzieci ulicy,
odmówiwszy ograniczenia kontaktu z chorymi dziećmi. Po jej śmierci
119
Dziennik, część pierwsza
A potem przykładowo, „na wyrywkę”, tak banalny wypadek
śmierci, jak śmierć Kusiela Kuszesa154 – jednego z wybitniejszych
przedstawicieli kolekcji „nudziarzy” naszej kuchni.
I na koniec mała śmierdząca Gucia – ale o niej pisać już teraz
nie będę. Żal i częściowo żal do siebie jest jeszcze zbyt świeży.
O niej trzeba [65] będzie napisać kiedyś nowelę albo może książkę
na kształt „Sporu o sierżanta Griszę”155 po tamtej wojnie. By pozostał dokument, jak my tu, w dzielnicy żydowskiej Warszawy roku
1941/42, zachowywaliśmy się tak, jakobyśmy robili coś. Men hot
zich gemacht tuendik156.
…I dobrze jest, że nagle przyszedł kres tamtej mojej kuchni157.
Teraz jest na jej miejsce kuchnia specjalna158, a ja jestem jedną z jej
funkcjonariuszek. Nie mam już żadnych iluzji.
154
155
156
157
158
Centralna Biblioteka dla Dzieci, powołana przez CENTOS i prowadzona
przez Basię Berman, której działalność Symchowicz wspierała, została
nazwana jej imieniem. Zob. też Dzieci – tajne nauczanie, dok. 24, zawiadomienie o uroczystości żałobnej ku czci Rozy Simchowicz, s. 239, oraz
Szkic biograficzny Lei Rotkop, Roza Simchowicz (1887–1941), s. 240–246.
*Ojciec śpiewaka Salvadora Kuszesa (P.16/40 om). W getcie Kuszes występował m.in. z Żydowską Orkiestrą Symfoniczną [przyp. RA na podstawie
odpisu P.16/40 om].
Spór o sierżanta Griszę (niem. oryg. Der Streit um den Sergeanten Grischa) –
powieść Arnolda Zweiga (1887–1968) z 1927 r., wchodząca w skład cyklu
poświęconego I wojnie światowej [przyp. Spuścizny].
Udawało się, że coś się robi (jid.). Odpowiednik w języku żydowskim
poprzedzającej polskiej frazy („…zachowywaliśmy się tak, jakobyśmy robili
coś”).
Kuchnia prowadzona przez Auerbach została z początkiem stycznia 1942 r.
przekształcona w reprezentacyjną kuchnię specjalną dla rekonwalescentów,
gotującą pożywniejsze posiłki na kościach i słoninie. Miała ona „wydawać
obiady pożywne po cenie zł[oty] 1 za obiad […]. Konsumenci kierowani
są do tej kuchni […] po zakwalifikowaniu przez lekarza” (Akcja Pomocy
Zimowej 1941–1942, Okólnik Informacyjny nr 1 z końca grudnia 1941,
AŻIH, ARG I 342/Ring. I 307/2). Wiązało się to także z remontem i poleceniem wymiany części personelu – do kuchni przy Nowolipiu przeniesiono
kucharkę Gucię, Halinę Nelken oraz dziewczynę imieniem Henia, pochodzącą z Rypina (na temat klientów i pracowników kuchni pochodzących
z Rypina zob. przypis 145 na s. 234) Zob. też ZLP, nr 4, s. 10 i WAW, s. 109.
Skreślona dalsza fraza: „«dla rekonwalescentów»”.
120
13 II 1942
[b.p.]159
1 para lichtarzy
6 srebrnych łyżek
6 [srebrnych]160 widelców
1 nóż162
1 złoty zegarek
1 złota broszka163
1 srebrny puchar
2 złote pierścionki
1 sygnet
2 srebrne obrączki
1 łańcuszek
1 spinka srebrna
1 para lichtarzy
3 srebrne łyżki
3 [srebrne]161 widelce
1 nóż
1 złota broszka
3 złote pierścionki
2 srebrne obrączki
1 srebrna spinka
1 para kolczyków
1 łańcuszek z macicy164
1 srebrna bransoleta
korony srebrne
2 łyżeczki sreb[rne]165
25 sztuk u Sania Landau
4/III166
31/V 1924
u p. Friedhof[erowej]
3 łyżeczki srebrne
u Szarówn[ej]
159
160
161
162
163
164
165
166
Tekst, jak wskazują daty, prawdopodobnie przedwojenny, o niejasnym charakterze. Lista znajduje się na okładce Dziennika. Lekcja niektórych wyrazów na podstawie odpisu P.16/40 or oraz skanów hiperspektralnych. Czytelność tekstu określona na podstawie ww. skanów.
W oryg. znak powtórzenia słowa „srebrne”.
W oryg. znak powtórzenia.
Na jednym ze skanów hiperspektralnych słabo widoczny znak, ze względu
na zachowany odstęp możliwy znak powtórzenia słowa „srebrny” .
Poniżej skreślenie: „1 łańcuszek”. Być może ze znakiem powtórzenia słowa
„złoty”.
W odpisie dopisek „perłowej”. W oryg. określenia brak.
W oryg. przekreślone jedną linią, w odpisie przywrócone. Przekreślenie
może być wynikiem nierównego nakreślenia linii podziału lub nadpisania.
B.d. rocznej.
121