Koncerty godne festiwalu
Transkrypt
Koncerty godne festiwalu
Nr 80 (479), 24 IV 1983 Koncerty godne festiwalu Nie przebrzmiały jeszcze na dobre koncerty IX Festiwalu Muzyki i Poezji a już Filharmonia Białostocka wystąpiła z ofertą godną niejednego festiwalu. We czwartek, w dwa dni po ostatnim wieczorze muzyki i poezji, słuchaliśmy znakomitego radzieckiego Kwartetu Smyczkowego im. Beethovena. Białostoccy melomani nie cierpią na nadmiar muzyki kameralnej, a muzyki kwartetowej nie grano u nas od niepamiętnych czasów. Kwartet im. Beethovena składa sie z doskonałych muzyków tej klasy, co pierwszy skrzypek — Oleg Krysa znany laureat kilku międzynarodowych konkursów. Ale nie na tym polega wielkość tego zespołu. O wspaniałych kreacjach radzieckich muzyków decyduje najwyższy stopień wzajemnego zrozumienia, co przejawia sie zarówno w szczegółach technicznych, warsztatowych jak i artystycznych. Przy tej klasie muzyków nie wchodzą oczywiście w grę żadne problemy warsztatu wiolinistycznego. altówkowego czy wiolonczelowego. Czterech muzyków tworzy jeden instrument i jest to stwierdzenie tyleż banalne co prawdziwe; nie mogę znaleźć lepszego określenia na absolutnie doskonałą synchronizacje czterech partii instrumentalnych we wszystkich wykonywanych kwartetach (Beethovena c-moll op. 18, A. Sznitkego i Szostakowicza Kwartet nr 3). Jest to jednak dopiero podstawa, na której muzycy radzieccy budują swe interpretacje. Prawdziwy zachwyt i wielki aplauz wywołali wykonaniem Kwartetu Beethovena. Była to interpretacja stylistycznie bardzo czysta, klarowna i wyważona, trafnie oddająca charakter tej muzyki, pokrewnej nieco wzorom mozartowskim. Bardzo podobały się sie również dwa kwartety radzieckich kompozytorów szczególnie Dymitra Szostakowicza, którego pięknej, komunikatywnej muzyki nie mamy, niestety, zbyt wiele w programach naszej Filharmonii. Interesujący wydał sie także utwór Alfreda Sznitkego kompozytora średniego pokolenia. wykorzystujący różne techniki kompozytorskie od archaizacji po nowoczesną sonorystykę. Gorąco przyjmowany Kwartet im. Beethovena wykonał na bis Andante cantabile z Kwartetu A-dur op. 18 nr 5 swego imiennika. Występ tego świetnego zespołu stał się godnym ewenementem w ramach Dni Kultury Radzieckiej. Nazajutrz zaś w Białostockiej Filharmonii następne wydarzenie artystyczne pierwsze u nas wykonanie monumentalnego dzieła Verdiego Requiem. Koncertu tego oczekiwałem z dużym niepokojem, wiedząc, iż partię chóralną przygotowuje Chór Akademicki Filii Uniwersytetu Warszawskiego, zespól bądź co bądź amatorski działający koncertowo zaledwie kilka lat. Od owych kilku lat zespół poczyna sobie coraz śmielej ważąc sie na coraz poważniejsze dzieła oratoryjne. Wykonanie Requiem Verdiego uznać wypada za nowy poważny sukces Chóru Uniwersyteckiego, przygotowanego przez kierownika artystycznego Edwarda Kulikowskiego. Arcydzieło wielkiego Włocha — mistrza gatunku operowego — wymaga chóru swobodnie operującego wszelkimi niuansami wyrazowymi Przesadziłbym, gdybym stwierdził, że chór ten w pełni posiadł tę trudną umiejętność. Wszakże sam fakt sprostania wymaganiom partytury w takim stopniu, że otrzymaliśmy przekonywający kształt dzieła zasługuje na najwyższy szacunek. Znając realia działania tego chóru, materiał głosowy, jakim może dysponować, trudno było oczekiwać cudów, jakości brzmienia, które zwykle kojarzymy z muzyką Verdiego. Jednakże w pewnym sensie cud się zdarzył: Chór Uniwersytecki brzmiał dobrze i można by co najwyżej dyskutować o pewnych szczegółach. Z satysfakcją słuchało się czworga solistów (Barbara Zagórzanka — sopran, Krystyna Szostek-Radkowa — mezzosopran, Kazimierz Pustelak — tenor, Romuald Tesarowicz — bas). Bardzo pięknie (wręcz zaskakująco) brzmiała również orkiestra, poza jednym brzydkim fragmentem wiolonczel (intonacja!) Całością dyrygował Tadeusz Chachaj, który również powinien to wykonanie zapisać do rejestru swoich sukcesów. STANISŁAW OLĘDZKI