Kobiety na… żurawie – Stocznia Gdańska i gender

Transkrypt

Kobiety na… żurawie – Stocznia Gdańska i gender
Kobiety na… żurawie – Stocznia Gdańska i gender
Barbara Borowiak, Uniwersytet Gdański
Abstrakt
W Stoczni Gdańskiej w okresie Polski Ludowej pracowało nawet 17 tysięcy
osób, z czego jedną trzecią stanowiły kobiety. Wbrew stereotypom i powszechnym przekonaniom nie tylko wykonywały one zawody pomocnicze, lecz także
pracowały przy produkcji – jako spawaczki, suwnicowe czy izolatorki. Opowieść
o ich obecności i codziennej pracy nie przedostała się jednak do głównego
i oficjalnego nurtu narracji o Stoczni. Autorka referatu przygląda się znaczeniu
kobiety w zmaskulinizowym zakładzie pracy oraz temu, jaki wpływ miał gender kobiecy na funkcjonowanie robotnic i ich relacje z kolegami. W artykule
omówiono również wzorce i normy zachowań, jakich społeczność stoczniowa
oczekiwała od pracujących tam kobiet. Zaprezentowano formy obecności
robotnic w Stoczni i wyjaśniono, jak zmieniały się w one wraz z biegiem czasu
pod wpływem mechanizmów wykluczenia.
Słowa kluczowe:
stocznia, robotnice, gender, PRL
W świadomości społecznej Stocznia Gdańska nie kojarzy się z kobietami.
Raczej ze strajkami i początkiem demokratycznych przemian w sierpniu
1980 roku, a także z osobą Lecha Wałęsy czy żurawiami, stanowiącymi część
panoramy Gdańska. Stocznia rzadko już funkcjonuje w pamięci zbiorowej
jako zakład pracy, a jeszcze rzadziej jako zakład, w którym przy produkcji
statków zatrudniano również kobiety. Ze stoczniowych statystyk wyłania
się jednak obraz Stoczni, w której w latach świetności pracowało nawet
do siedemnastu tysięcy ludzi, z czego jedną trzecią załogi stanowiły kobiety.
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 57
Mimo to z trudem można dotrzeć do śladów i świadectw ich obecności.
Ta nieobecność kobiet w narracji o Stoczni Gdańskiej nie tyle jest wynikiem
procesu zapominania, co raczej selektywnego zapamiętywania, w ramach
którego płeć społeczno-kulturowa i stereotypy płciowe wpływają na percepcję i interpretację obecności kobiet oraz ról przez nie podejmowanych.
W swoim artykule chcę się przyjrzeć kobietom w Stoczni Gdańskiej
z perspektywy gender studies, zapytam, jak kobiecość wpływała na obecność i funkcjonowanie w zmaskulinizowanym zakładzie pracy. Ponadto
chcę przyjrzeć się samej kategorii gender w mikrospołeczności stoczniowej: mechanizmom konstruowania i podtrzymywania, a także sposobom,
w jaki kobiety próbowały narzucane im normy przekraczać.
Swoje analizy opieram na obserwacjach i wnioskach płynących z trzech
lat pracy w gdańskiej grupie społecznej Metropolitanka, której celem
działań jest tworzenie przestrzeni, w której wybrzmiewają herstorie: głosy
i doświadczenia kobiet z Pomorza. Pracując przy Instytucie Kultury Miejskiej,
jako zespół zbieramy i popularyzujemy narracje oraz opowieści kobiet.
Z jednej strony, analizujemy je pod kątem mechanizmów wykluczenia
i dyskryminacji, a z drugiej, poszukujemy śladów sprawczości kobiet
ustosunkowujących się do nich. W pierwszym roku działalności skupiłyśmy
się na dawnej Stoczni Gdańskiej jako miejscu ważnym nie tylko dla historii
i tożsamości Gdańska, ale i całej Europy (PAP, 2015). Na podstawie ponad trzydziestu zebranych historii byłych pracownic i pracowników Stoczni opracowałyśmy trzy trasy spacerów po Stoczni Gdańskiej – śladami kobiet. Pierwsza,
strajkowa, opisuje sylwetki opozycjonistek i działaczek Solidarności. Druga,
artystek, poświęcona jest kobietom kultury, które związały się artystycznie
i życiowo z tym miejscem. Trzecia trasa, której jestem autorką, dotyczy
pracownic i opisuje doświadczenia robotnic i inżynierek w peerelowskiej
Stoczni Gdańskiej.
Jak to zostało już wspomniane, na doświadczenia kobiet patrzę przez
pryzmat gender studies. Nie tylko opisuję różnice w traktowaniu robotnic
i robotników, ale również osadzam je w kontekście koncepcji męskości
i kobiecości, jaka obowiązywała w kolejnych dekadach Polski Ludowej.
Szczególnie skupiam się na latach pięćdziesiątych z ich stalinowską propagandą fasadowej równości kobiet i mężczyzn. Gender rozumiem tu jako
społecznie konstruowane wzorce oraz normy zachowania, wyglądu i ról,
58 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
Barbara Borowiak
których wypełnianie jest oczekiwane od danej płci, a które mają służyć podtrzymywaniu i wyjaśnianiu nierówności we władzy i dostępie do zasobów.
Miejsce kobiet w gospodarce Polski Ludowej
Jak wskazują statystyki (Gulda, Maroszek, 1972), około 55% z ponad
pięciu tysięcy kobiet w Stoczni obsadzało stanowiska umysłowe, głównie
administracyjne. Pozostałe 45% pracowało na stanowiskach robotniczych,
głównie pomocniczych (jak na przykład w stołówce), rzadziej fizycznych,
czyli związanych bezpośrednio z produkcją. Wśród działów głównie zatrudniających kobiety znalazły się: „dział gospodarki ogólnozakładowej,
socjalny, żywienia zbiorowego, administracji, hoteli” (Gulda, Maroszek,
1972, s. 671). Duża grupa pracowała również w przystoczniowej służbie zdrowia (przychodnia, szpital, poradnia rehabilitacyjna, rozsiane
po Stoczni komórki medycyny pracy i BHP) lub na stanowiskach sprzątaczek
(choć ich pracodawcą była spółdzielnia usług stoczniowych Marlinka).
Zawody te stereotypowo mieszczą się w kanonie prac zarezerwowanych
dla kobiet, głównie przez fakt, że osoby wykonujące podobne zawody
powinny posiadać takie cechy jak opiekuńczość czy skrupulatność.
W kontekście działalności Stoczni są zatem pomocnicze i peryferyjne
wobec głównej działalności zakładu i odzwierciedlają ówczesne podziały
spoza murów Stoczni.
Czy gender wewnątrz murów Stoczni różnił się od tego na zewnątrz?
Przede wszystkim warto podkreślić, że Stocznia postrzegana była jako męski
zakład pracy, zarówno przez samych stoczniowców, jak i władzę PRL. Kobiety
w większej liczbie pojawiły się w niej przez wzgląd na realizację nowej polityki
zatrudnienia (choć pojedyncze kobiety w Stoczni pracowały już w okresie
międzywojennym, zob. Gulda, Maroszek, 1972). Prawodawstwo przełomu
lat czterdziestych i pięćdziesątych, w tym przede wszystkim Konstytucja
Polski Ludowej, gwarantowały równouprawnienie kobiet i mężczyzn na
rynku pracy. Owo zrównanie było po części pokłosiem sytuacji powojennej
Polski, gdzie na stu mężczyzn przypadało sto osiemnaście kobiet (Jarosz,
2000). Odbudowująca się ze zniszczeń wojennych gospodarka potrzebowała rąk do pracy. Kobiety były bardzo chętne do pracy, zwłaszcza że
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 59
często były jedynymi żywicielkami rodziny. Głównym organem mającym
dbać o zwiększenie stanu zatrudnienia kobiet (Monitor Polski , 1952,
s. 1360) była Komisja ds. produktywizacji kobiet w nowych zawodach,
w powszechnej świadomości ślad odcisnęło jedno haseł szerzonych przez
ten organ: „Kobiety na traktory!”. Wdrażany przez komisję program miał
zagwarantować obecność kobiet w każdej gałęzi przemysłu, albo poprzez
tworzenie nowych stanowisk zgodnych z kobiecymi cechami psychofizycznymi, albo zadbanie o odpowiedni procentowy udział kobiet na istniejących już stanowiskach.
Wspomniane wyżej „cechy psychofizyczne” ujawniają przekonania
na temat kobiecości i męskości propagowane przez władze wczesnego
PRL. Uderza esencjalizm w myśleniu o tym, co męskie i kobiece, a także
zawarte w nim odwołanie nie wprost do natury kobiecej – konstruktu,
który pozwalał wyjaśniać różnice między sytuacją kobiet i mężczyzn,
doszukując się ich przyczyn nie w opresyjnym systemie społecznym,
ale w cechach biologicznych i funkcjach reprodukcyjnych. To sklejenie
tradycyjnie postrzeganej natury kobiecej z ideałem przodownicy pracy
okresu stalinizmu dobrze prezentuje zawartość czasopism dla kobiet,
na przykład Przyjaciółki. Na jej okładkach znajdziemy, obok traktorzystek,
murarki i górniczki, a w środku przepisy na obiad, zalecenia jak dbać
o dom, urodę i porady dotyczące godzenia życia zawodowego z rolą
matki. Normatywny ideał kobiety czasów stalinizmu zakładał łączenie
naturalnej i tym samym niezbywalnej roli opiekunki ogniska domowego
z wynikającą z powinności wobec państwa rolą robotnicy. Tę sytuację
dobrze ilustruje fragment artykułu ze Sztandaru Ludu (1945, za: Mazur, 2009):
Kobiety w Polsce demokratycznej wyszły poza ścisłe ramy wyznaczone
im przez naturę. Zrozumiały, że na tym nie kończą się obowiązki,
i stanęły obok mężczyzny we wszystkich dziedzinach pracy, do przemysłu ciężkiego włącznie. Jest jednak cały szereg działów pracy zbyt
ciężkich fizycznie lub szkodliwych dla zdrowia kobiety. Ministerstwo
[Pracy i Opieki Społecznej (dop. Mazur)] zamierza uruchomić specjalne
stacje badawcze nad wpływem pewnych zajęć na organizm kobiety
i na podstawie naukowych danych wyciągnąć odpowiednie wnioski. Zdrowa
matka – zdrowe, silne pokolenie – to zdrowe i silne społeczeństwo (s. 510).
60 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
Barbara Borowiak
To wyjście poza ramy nie spotkało się jednak z aprobatą ze strony
mężczyzn w zakładach pracy. Pojawienie się kobiet w przestrzeniach
dotąd zarezerwowanych dla mężczyzn, w zawodach dotychczas męskich,
łamało stereotypy płciowe, powodowało tak interpersonalne konflikty,
jak i uruchamiało mechanizmy odtwarzania oraz dodatkowego podkreślania granic tego, co męskie i kobiece.
Obecność kobiet w Stoczni
W Stoczni Gdańskiej miał miejsce podobny proces. Na hasło „produktywizacji kobiet” odpowiedziały te, które, jak Anna Walentynowicz,
chciały budować „nową Polskę” lub zapewnić byt rodzinom. Stoczniowym
odpowiednikiem traktorzystek były spawaczki. Nie tylko pojawiły się
w stereotypowo męskim zawodzie, ale również stały się symbolem programu produktywizacji w Stoczni. Doczekały się również sesji zdjęciowych
w lokalnej prasie, jak na przykład Anna Walentynowicz, po tym jak w 1953
roku została przodownicą pracy, a także „dziewczyną z młotkiem i piłą
z plakatów propagandowych” (Baszanowska, Walentynowicz, 2005,
s. 33). Ale, jak sama podkreślała, stosunek „majstrów do nas, kobiet, był
zwykle pogardliwy i wulgarny” (tamże).
Symboliczną nienaturalność obecności kobiet w produkcji okrętowej
dobrze oddaje walka o osobne pomieszczenia socjalne, do których dostęp
również regulowało prawo. Jeśli na wydziale pracowało powyżej pięciu
kobiet, zakład miał zapewnić pracownicom oddzielne toalety, ubieralnię
i umywalki. Jedna z pań wspomina, iż pomimo spełnienia ustawowych
warunków, pracownice musiały „piłować swojego brygadzistę” o oddzielną
szatnię, którą ostatecznie stworzono w kantorku (Wywiad: Magazynierka).
Podobnie rzecz się miała z ubraniami i butami roboczymi, których najczęściej nie produkowano w żeńskich rozmiarach. Szatnie nie były jednak
przestrzenią zupełnie bezpieczną i komfortową. W trakcie wywiadów
niektóre panie wspominały o podglądactwie ze strony mężczyzn.
Ciekawym badawczo zjawiskiem, które w ówczesnych czasach miało
miejsce, jest również niepisana polityka symbolicznego niezauważania
kobiet jako osób pracujących również na polu ikonosfery stoczniowej.
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 61
Dobrym przykładem ilustrującym jest płaskorzeźba nad oknem sali BHP –
przedstawia ona spawacza (w okularach i fartuchu ochronnym), nitera
(z urządzeniem do nitowania) oraz bliżej nieokreśloną zawodowo postać
mężczyzny trzymającego w objęciach kadłub statku. Podobnie rzecz ma się
z tablicami prezentującymi zasady bezpieczeństwa i higieny pracy obowiązujące w Stoczni. Większość z nich to tablice informacyjne werbalizujące
zalecenia bezpiecznej pracy, część obok tekstu zawiera również ikonografiki. Na poziomie leksykalnym najczęściej adresat nakazów lub upomnień
zamieszczonych na tablicach jest nieokreślony płciowo lub jest mężczyzną.
Na przykład (pisownia zachowana):
• „żądasz czystości, zachowaj ją sam”;
• „pamiętaj że – urodziłeś się BEZ CZĘŚCI ZAPASOWYCH”;
• „DBAJCIE o BEZPIECZEŃSTWO Nie tylko własne lecz
i swych TOWARZYSZY PRACY”.
Również na poziomie obrazu widać podobne tendencje – postacie
ilustrujące reguły są androgyniczne lub męskie. Szczególnie interesująca
w tym kontekście wydaje się tablica z postacią mężczyzny rozwierającego
ramiona – pokazującego bezpieczną odległość od skrajni (tu: przestrzeń ,
w której porusza się tabor stoczniowy, wewnątrz której nie mogą znajdować
się żadne elementy). Przypomina ona w swojej idei płaskorzeźbę La Corbusiera, przedstawiającą schemat proporcji pozwalających na projektowanie
optymalnych przestrzeni mieszkalnych, a oparty na wzroście i proporcjach
ciała angielskiego policjanta (Erbel, 2011). Wspomniana tablica, podobnie
jak płaskorzeźba, jest również prezentacją założenia, że standardem czy
też normą w Stoczni jest wymiar męskiego ciała, czy też, idąc dalej tym
tropem, że Stocznia została zaprojektowana dla męskiego pracownika.
Obok spawaczek zawodem fizycznym, w którym obecność kobiet
przekraczała stereotypy płciowe, były izolatorki rur na wydziale W2. W oznaczało wydziały wyposażeniowe, a więc przygotowujące części wypełniające
szkielet kadłuba, w tym również jego hydraulikę. Na W2, zwanym również
wydziałem rurarzy (warto zauważyć, że potoczne nazwy wydziałów często
były derywatami męskimi, wywiedzionymi z zawodów dominujących
w danej hali: elektryków, cieśli, rurarzy itp.) oczyszczano i gięto blachy
na kształt rur, a następnie izolowano je, obszywając płótnem azbestowym.
Do zadania tego wyznaczano przede wszystkim kobiety (w zebranych
62 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
Barbara Borowiak
przez nas wspomnieniach jak na razie nie znalazło się ani jedno o izolatorze, osoby mówią też zawsze o izolatorkach). Taka selekcja sama w sobie
potwierdza stereotypowe myślenie o naturalnych umiejętnościach kobiet,
do których zalicza się właśnie szycie.
Prace o wysokim stopniu szkodliwości pozostawiano mężczyznom.
Nie tylko ze względu na zasady BHP, ale również ze względu na przekonanie
o przeznaczeniu kobiet do prac niewymagających nadmiernego wysiłku
fizycznego. Dlatego praca izolatorek na W2 należała do niestandardowych –
była szkodliwa i ciężka. Znacząca część z tych kobiet w najlepszym razie
zachorowała na azbestozę, w najgorszym – na raka płuc. Dopiero w 1979 roku
Kodeks pracy zabronił kobietom pracy w zapyleniu. Podobnie jak w przypadku spawaczek, obecność izolatorek na męskim dotąd wydziale wzbudziła
niepokój związany z zaburzeniem tradycyjnego podziału na to, co męskie
i na to, co kobiece. Pracowali tam bowiem również piaskarze oraz malarze –
wykonując podobnie wysoce szkodliwą pracę, związaną z zapyleniem
lub stycznością z toksycznymi substancjami chemicznymi. Tutaj jednak
niepokój nie zakończył się na nieprzyjemnych kontaktach i relacjach, ale
na akcie dominacji – gwałcie1.
Opierając się na stereotypie dotyczącym cech naturalnie kobiecych,
takich jak pracowitość, staranność i większe umiejętności manualne, wiele
kobiet zatrudniano na stanowisku suwnicowych. Suwnica, podobnie jak
tworzące panoramę Gdańska dźwigi Kone, jest urządzeniem dźwignicowym,
służącym do przenoszenia materiałów bądź fragmentów kadłuba.
W powszechnym mniemaniu osób pracujących w Stoczni kobiety były
preferowane na tym stanowisku, ponieważ obsługa drążka kierującego
ruchem suwnicy i ładunkiem wymagała dokładności i cierpliwości. Anna
Walentynowicz w wyniku problemów zdrowotnych, które pojawiły się
u niej po piętnastoletniej pracy na stanowisku spawaczki, dostała przydział
właśnie na suwnicę. Taka droga przenosin ze stanowiska produkcyjnego
(spawaczki), na stanowisko pomocnicze (suwnicowej) była zresztą standardową „ścieżką kariery” dla kobiet. W historiach życia zawodowego kobiet,
z którymi rozmawiałyśmy, zarysowuje się tendencja do przyjmowania
¹ W wywiadach wspomnienia dotyczące gwałtu na W2 są niespójne, większość respondentek
jedynie o nim słyszała, żadna zaś nie doświadczyła go osobiście. Niektóre z rozmówczyń wręcz
podważają sam fakt jego zaistnienia. Decyduję się jednak przywołać tę opowieść zgodnie z etyczną
zasadą troski i uprzywilejowania ofiary.
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 63
kobiet na stanowiska na produkcji w latach pięćdziesiątych, a następnie, po
okresie stalinizmu, przesuwanie ich do zawodów pomocniczych. Pretekstem
do podobnych zmian mógł być choćby powrót do pracy po urlopie
macierzyńskim czy zwolnieniu lekarskim. Taka polityka była sygnałem,
że na wydziałach męskich kobiety są jedynie tymczasowo, skoro przydzielono
je tam odgórnie i wbrew naturalnemu porządkowi, który przy nadarzającej
się okazji należało przywrócić. Z wywiadów wyłania się jeszcze jeden,
interesujący fakt. Mianowicie do lat dziewięćdziesiątych kobiety nie pracowały
na dźwigach Kone. Zakaz ten nie wynikał z prawa pracy – nie widniał
w nim zapis zakazujący pracy kobiet na wysokościach – ale był próbą zachowania nienaruszalnej męskiej przestrzeni w Stoczni. A mimo to wertykalny
podział na sferę pracy męskiej i kobiecej (ówczesne suwnice były znacząco
niższe od Kone), czyli prestiżową i pomocniczą (choć technicznie nie różniły
się znacząco), był podtrzymywany w Stoczni. Suwnica zresztą stała się
symbolem pracy kobiet w tym zakładzie. Urządzenie to montowano pod
sufitem hali, a jego praca jest efemeryczna i niepozostawiająca zbyt wielu
śladów na posadzce, podobnie jak obecność kobiet w Stoczni.
Kobiety w metaforyce stoczniowej
Stocznia w sposób kompleksowy dbała o życie pracownic i pracowników. Zaspokajała materialne potrzeby, zapewniając często niezależność
finansową uzupełnianą różnego rodzaju dodatkami, jak choćby deputaty
na węgiel czy mydło. Po godzinach dbała również o potrzeby kulturalne
i zapewniała rozrywki w postaci biletów do kina, weekendowych wyjazdów
na grzybobranie czy wypoczynku w zakładowych ośrodkach wakacyjnych.
Osoby pracujące w Stoczni stanowiły mikrospołeczność na miarę małego
miasta. Ale też nie było w tym niczego dziwnego – ten zakład pracy zajmował obszar porównywalny wielkościowo z gdańskim Starym Miastem.
Fizycznie odgrodzony murem, który przekroczyć mogły jedynie osoby
legitymujące się odpowiednią przepustką z upoważnieniem. Metafory
miasta używają bardzo często również same osoby udzielające wywiadów.
Wreszcie w Stoczni, podobnie jak w społecznościach miejskich, zachodzą
procesy uspołeczniania, a więc tworzenia i reprodukcji wiedzy niezbędnej
64 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
Barbara Borowiak
do sprawnego funkcjonowania w przestrzeni, w tym wiedzy na temat norm
i praktyk genderowych (Erbel, 2011). Jest to również przestrzeń tworzenia
tożsamości indywidualnej i społecznej, w tym konkretnym przypadku pod
naciskami (i czujnym okiem) władzy socjalistycznej. Wytwarzają się tutaj
również rytuały i kultury w mikroskali.
Obok metafory Stoczni jako miasta drugą, często pojawiającą się, jest
metafora rodziny. Oddaje ona nie tylko bliskość i więzi łączące stoczniowców, ale również „naturalny” porządek ról genderowych we wspólnocie
stoczniowej. Pojawia się ona w wywiadach, które dotyczą lat późniejszych
niż okres stalinizmu (którego polityka fasadowej równości porządek ten
zaburzała) i jakby potwierdzają powrót do przypisanych płcią ról w Stoczni:
kobiet przesuwanych stopniowo ze stanowisk produkcyjnych na administracyjne po 1955 roku i mężczyzn odzyskujących należne im miejsce
w hierarchii stoczniowej.
Jednym ze skutków myślenia o stoczniowej rodzinie jako zamkniętej
wspólnocie z własnymi rolami społecznymi i zasadami moralnymi był
także fakt, że najczęściej ofiarami molestowania seksualnego padały
kobiety spoza rodziny: sprzątaczki. Jak wspomniałam wcześniej, zatrudniane
przez Marlinkę kobiety nie posiadały karty Stoczniowca (przynależącej
tylko zatrudnianym przez zakład), legitymizującej ich pełnoprawny udział
w społeczności. Wspomniana sytuacja gwałtu, która dotyczyła najpewniej
pracownicy Stoczni, również zakończyła się zgodnie z zasadą „co dzieje
się w rodzinie, zostaje w rodzinie”. Stocznia zatuszowała przestępstwo,
a dziecku, które zostało poczęte w jego wyniku, wypłacała alimenty.
Warto przyjrzeć się jeszcze temu, jak w zamkniętej społeczności
stoczniowej odnajdywały się pojedyncze osoby. W jaki sposób kobiety
oswajały tę przestrzeń, jak zapisywały w niej swoje doświadczania codzienności? Dobrym przykładem jest fragment z biografii Anny Walentynowicz.
Gdy ze względu na działalność opozycyjną władze Stoczni odsunęły ją
od pracy na suwnicy, skracając tym samym czas pracy z ośmiu do czterech
godzin, zajęła się choćby sadzeniem kwiatów na pasach zieleni w Stoczni. Gdy
zakwitły, na polecenie dyrekcji rozjechały je wózki akumulatorowe. Dlaczego?
Ponieważ ujawniały one, zdaniem dyrekcji, złą organizację czasu pracy
(Cenckiewicz, 2010). Nietrwałość i ulotność kwiatów sadzonych przez Annę
Walentynowicz jest dobrą charakterystyką śladów kobiecej aktywności w Stoczni.
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 65
Jedyną przestrzenią, gdzie pojawia się sprawczość i podmiotowość
kobiet, są ich osobiste narracje, pozwalające wybrzmieć głosom i doświadczeniom niedoreprezentowanym lub wykluczonym z oficjalnych opowieści,
zarówno z okresu socjalizmu, jak i transformacji. Opowieści te nie tylko
nie stanowią uzupełnienia oficjalnych, socjalistycznych historii skupionych
wokół przekraczania norm pracy, ale wręcz stoją w opozycji do propagandowych źródeł pisanych. Dają świadectwo praktykom wykluczenia,
dyskryminacji (jak nieawansowanie kobiet, nierówności płacowe czy przemoc seksualna) z jednej strony, z drugiej zaś ujawniają wątki sprawczości
i podmiotowości związane z pracą kobiet w Stoczni i tożsamością robotnic,
takie jak emancypacyjny aspekt zyskiwania niezależności ekonomicznej,
czy przykłady solidarności kobiet i walki o swoje prawa.
Bibliografia
• Baszanowska, A., Walentynowicz, A., (2005). Cień przyszłości. Kraków:
Wydawnictwo Arcana.
• Błoch-Gnych, A. (2009). Gwałt nie dla seksu. Niebieska Linia , 6.
http://www.niebieskalinia.pl/pismo/wydania/dostepne-artykuly/5032 gwalt-nie-dla-seksu. Dostęp: 30.10.2014.
• Cenckiewicz, S. (2010). Anna Solidarność. Życie i działalność Anny
Walentynowicz na tle epoki (1929–2010). Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
• Erbel, J. (2011). Gender w mieście. Jak perspektywa urbanistyczna zmienia
myślenie o płci?, [w:] red. E. Furgał, Krakowski Szlak Kobiet. Przewodniczka
po Krakowie emancypantek, t. 3, Kraków: Fundacja Przestrzeń Kobiet.
• Jarosz, D. (2000). Kobiety a praca zawodowa w Polsce w latach 1944–1956
(główne problemy w świetle nowych badań źródłowych), [w:] red. A. Żar nowska, A. Szwarca, Kobieta i praca. Wiek XIX i XX. Warszawa: Instytut
historyczny UW, „Kobiety i...”, t. 6.
• Mazur, M. (2009). O człowieku tendencyjnym... Obraz nowego człowieka
w propagandzie komunistycznej w okresie Polski Ludowej i PRL 1944–1956.
Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
• Metropolitanka – Projekt herstoryczny. http://metropolitanka.ikm.
gda.pl/. Dostęp: 30.12.2015.
66 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
Barbara Borowiak
• Monitor Polski (1952), Nr A-73, poz. 1160.
• PAP (2015, 29 sierpnia). Stocznia Gdańska wyróżniona Znakiem
Dziedzictwa Europejskiego. Polskie Radio. http://www.polskieradio.pl/
5/3/Artykul/1496229,Stocznia-Gdanska-wyrozniona-Znakiem-Dziedzic twa-Europejskiego. Dostęp: 30.12.2015.
Women on Cranes –
Gdańsk’s Shipyard and Gender
Abstract
17.000 people have worked at Gdańsk Shipyard during the Polish People’s
Republic period. One third of them were women. Contrary to popular beliefs
and stereotypes they were employed not only in subsidiary professions,
but also in shipbuilding, for example as welders, gantry operators or insulators.
However, the story of women’s presence and daily labour does not appear
in the official and mainstream narration about the shipyard. This article examines
the meaning of being a woman in a male-dominated workfield such as the shipyard and the way in which female gender influenced their functioning and
relationships with colleagues. Moreover, it discusses the patterns and norms
of behaviour which the shipyard’s community expected of women working
there. Further, the article also presents forms of presence and visibility
of female workers at the shipyard and how they changed over time, under
the influence of oppression and exclusion.
Key words:
shipyard, female workers, gender, Polish People’s Republic
Kobiety na… żurawie...
NOWA PERSPEKTYWA 67