Tańcząc z własnym cieniem

Transkrypt

Tańcząc z własnym cieniem
Tańcząc z własnym cieniem
Kim Nataraja
Mantra jako dyscyplina skupienia uwagi w jednym punkcie
Uwaga jest esencją medytacji.
Podczas gdy Medytacja Chrześcijańska zaleca powtarzanie jednego słowa, tak wielkie tradycje
Wschodu proponują też szereg metod na oderwanie umysłu od otaczającego nas hałasu
zewnętrznego, myśli i emocji. Wymienić tu można metodę bezstronnego obserwatora, określoną
wizualizację, skupienie na oddechu, czy też właśnie powtarzanie mantry. Wszystkie one w
zasadzie równie dobrze prowadzą do umiejętności skupienia uwagi w jednym punkcie.
Hinduskie opowiadanie ilustruje dobrze przydatność tych narzędzi medytacji: Słonie nie zawsze
są takie łagodne, mądre i dobrze wychowane, jak się je zwykle przedstawia. Puszczone samopas
pójdą, dokąd zechcą, depcząc i łamiąc wszystko, co napotkają na swej ścieżce. Ich niesforna
trąba będzie chwytać cokolwiek na co tylko się natknie na przydrożnych straganach: banany,
owoce mango...Poskramiacze słoni, mahauci, dobrze o tym wiedzą. Jak przyjdzie im
przeprowadzić słonia przez zatłoczoną ulicę w religijnej lub ślubnej procesji wówczas stosują
dwa sposoby jego kontrolowania. Najpierw stroją go bogato w najbarwniejsze szaty i
usadawiają na jego grzbiecie ciężki tron, tak by słoń czuł swą ważność. To sprawia, że pod
obciążeniem posuwa się on powoli i ostrożnie. Po drugie w jego niesforną trąbę wkładają krótki
kij, tak by mógł w niej coś trzymać. Kij odwraca jego uwagę na tyle, że nie wodzi już z wrodzoną
pokusą za smacznymi kąskami na straganach, które teraz majestatycznie mija.
Nasz umysł przypomina swym zachowaniem właśnie takiego niezdyscyplinowanego słonia.
Jeżeli tak, jak mahaut pogodzimy się z jego krnąbrną i zmienną naturą i opanujemy metody
radzenia sobie z nią - zamiast jej zwalczania – wówczas to, co niemożliwe stanie się możliwe.
Gdy damy umysłowi coś, czego może się on „trzymać”, na przykład mantrę, to nie będzie on już
tak bardzo podatny na błądzenie po swych myślowych manowcach.
Prawdziwą naturą umysłu jest cisza. Myśli pojawiają się na jej kanwie. Używając mantry
skupiamy się na słowie wybrzmiewającym w ciszy i przez to zauważamy zaburzenia wywołane
myślami. Stopniowo przerwy między nimi stają się coraz dłuższe, tak że mantra może wypełnić
je coraz szczelniej. Wrota do ciszy otwierają się coraz szerzej. Podczas gdy rozpraszające myśli i
wyobrażenia odgrywają się na powierzchni naszej świadomości, to efekty medytacji sięgają o
wiele głębiej. I tak chociaż powierzchnia naszego morza może być wzburzona, to w jego głębi
ma szansę zapanować spokój. Często dzieje się tak, że nawet po medytacji pełnej rozproszeń
czujemy się jakoś bardziej usadowieni i spokojni, pod warunkiem, że nie poddaliśmy się pokusie
walki z rozproszeniami.
Jakkolwiek wszystkie z wymienionych technik są dobre same w sobie, to jednak wydaje się, że
najlepsze rezultaty daje ich kombinacja. Gdy medytujemy samą mantrą umysł może szybko
przestawić się na dwa tory- zarówno mantra jak i rozproszenia biegną bez problemu równolegle
obok siebie. Kiedy jednak dodamy do medytacji świadomość oddechu i „posadzimy” na nim
mantrę, myśli częściej odchodzą na drugi plan. Im więcej damy umysłowi do roboty, tym łatwiej
jest mu zrezygnować z wytwarzania strumienia niekontrolowanych myśli.
Medytacja Chrześcijańska kładzie duży nacisk na prostotę – uczy, że wszystko czego trzeba, to
powtarzanie jednego słowa. Ale nie chodzi tu tylko o mechaniczną recytację słowa.
Wymawiamy go z atencją i z intencją, angażując w to cały rozum i wolę. Jest to pełne tęsknoty
wołanie do Boga, by pomógł nam poznać siebie, odkryć to, czym już jesteśmy w głębi naszej
istoty. A jednak właśnie prostotę jest nam trudno zaakceptować. Nauczono nas bowiem, że im
coś jest bardziej skomplikowane, to tym bardziej warte uwagi. Dlatego medytacja idąc pod prąd
przyjętym konwencjom, ma takie radykalnie rewolucyjne działanie. Ma moc przemiany naszego
zwyczajowego myślenia od jego złożoności i fragmentaryczności do prostoty i harmonii.
Niebezpieczny spokój
Medytacja mantrą składa się z wielu etapów. Na początku powtarzamy mantrę w głowie, ale w
miarę upływu czasu zaczynamy się jej bardziej przysłuchiwać, niż ją wymawiać, by w końcu
zaczęła sama wybrzmiewać w naszym wnętrzu. To pełne pokoju wsłuchiwanie się w mantrę
może jednak zamienić się w coś, co Ojcowie i Matki Pustyni nazywali niebezpiecznym
spokojem; możemy popaść w taką samą pułapkę, jak wtedy, gdy wykorzystujemy mantrę jedynie
do celów ogólnej relaksacji. Zamiast pozostawać w uważności, czujności i gotowości,
zaczynamy bujać w niebieskich obłokach unoszeni w stan błogiego odprężenia. Wtedy po
zakończonej medytacji czujemy się wprawdzie zadowoleni z siebie, ale nieco otumanieni i jakby
nieobecni, zamiast bycia pełnym energii i koncentracji, czego wynikiem jest uważna medytacja.
W tym stanie rozkojarzenia łatwo pojawiają się w umyśle przeróżne obrazy. Większość z nich
ma naturę hipnagogiczną w miarę, jak coraz bardziej zaczyna nas ogarniać senność. Często
wyobrażenia te są mocno pokręcone, bo wydostają się one z głębi śmietnika naszego umysłu.
Sposobem na nie jest skupiony i spokojny powrót do naszego słowa i pozwolenie obrazom na
odejście tam, skąd wyszły. Wspomniane sposoby uspakajania umysłu, jak regularna praktyka
powtarzania mantry, czy liczenia oddechu, doprowadzą w końcu do uwagi skupionej na jednym
punkcie. Wszystkie wielkie tradycje mądrościowe uznają to jako warunek i klucz do wejścia w
głęboką wewnętrzną ciszę i pokój. Jednak nie należy mylić uwagi skupionej na jednym punkcie
z wymuszoną koncentracją: "Mnich zatopiony w modlitwie i szarżujący byk, obaj oni są
skoncentrowani. Podczas gdy pierwszy jest zatopiony w pokoju kontemplacji, to drugi jest
goniony wściekłością. Silne emocje jawią się jako forma koncentracji w wysokim stopniu.
W gruncie rzeczy nie są one sprawą koncentracji, a raczej obsesji. Bowiem prawdziwa
koncentracja jest wolnym aktem w świetle i w pokoju. Zakłada ona a priori bezinteresowną
i wolną wolę.” (Meditations on the Tarot: A Journey into Christian Hermeticism)
Koncentracja interesowna pełna jest emocji i wysiłku woli dążącej do osiągnięcia wyznaczonego
celu. Widać to doskonale u dzieci. Przynaglone do koncentracji unoszą brwi i ciało ich tężeje.
Próbują nam się przypodobać i dać to, czego od nich oczekujemy. Z kolei koncentracja
bezinteresowna jest swobodna, lekka i ma w sobie elementy dziecięcej zabawy. Jesteśmy wtedy
jak linoskoczek, całkowicie w harmonii i w równowadze. Tak jak on jest jednym z ruchem, tak
my jesteśmy jednym z mantrą. Swobodnie, bez wysiłku, bez presji sukcesu, akceptując wszystko
to, co jest, koncentrujemy się na tym, co mamy robić teraz. Wtedy wchodzimy w głęboką i
twórczą ciszę. Jak to ujął T.S. Elliot „Muzyka usłyszana z głębi jest bezgłośna, ty sam stajesz się
muzyką, póki ona trwa.”
Copywrite: WCCM.PL
Przekład: Andrzej Ziółkowski