34,1 - Oxford Martin School
Transkrypt
34,1 - Oxford Martin School
Ś W I AT wprost i po klimacie na szczycie w Katarze Świat radzi, jak ratować ziemię. Ale Walka o zatrzymanie zmian klimatycznych została przegrana, zanim na dobre się rozpoczęła. Maci ej Ja r kowiec F ala brązowej wody przyszła nagle, bez ostrzeżenia. Rybak Nassir Udin widział z progu, jak przelewa się przez wał, a potem, nim zdążył się ruszyć, była już w domu, podmywając gliniane ściany. Jego trzy córeczki wdrapały się z krzykiem na stół, a on patrzył, jak woda wiruje wokół ich kostek, a potem wokół kolan. Mógł tylko czekać na to, co będzie dalej. Wtedy pomyślał, że są już martwi. 1. Katar Państwo w Zatoce Perskiej. Dwunasty eksporter ropy na świecie – czarne złoto daje 70 proc. wpływów do budżetu i 60 proc. PKB. Największy światowy emitent CO2 na głowę mieszkańca. Gospodarz trwającego właśnie (26 listopada – 7 grudnia) ONZ-owskiego szczytu klimatycznego. Siedemnaście tysięcy urzędników, aktywistów, lobbystów i polityków, którzy zjechali do stolicy – Dauhy – zapewne umocni Katar na pozycji lidera emisji CO2, mimo że szczyt będzie bardzo zielony: żadnego papieru – dokumenty tylko na cyfrowych nośnikach, żadnych taksówek – transport tylko hybrydowymi autobusami. Delegaci z prawie 200 krajów mają jasne zadanie: trzeba dogadać powstrzymanie globalnego ocieplenia. Jak to zrobić, też wiadomo: redukować emisje gazów cieplarnianych tak, żeby średnia temperatura na planecie nie podniosła się w najbliższych dziesięcioleciach więcej niż o dwa stopnie Celsjusza. Potem, po roku 2050, dzięki postępowi w dziedzinie zielonych technologii stopniowo przechodzić na gospodarkę bezwęglową, żeby – najpóźniej do roku 2100 – ani jeden komin na planecie nie buchał truciznami. Wtedy emisje osiągną zero. Ludzkość zostanie uratowana. Na Grenlandii metr po metrze zmniejsza się lodowiec Globalne ocieplenie nie jest już wyłącznie problemem niedźwiedzi polarnych. Według ekspertów dotyka 300 mln ludzi rocznie pokrywa lodowa topniejąca każdego lata stała pokrywa lodowa 1992 2007 Fot. Pau l Sou de rs/ Cor bis Emisja CO2 w miliardach ton. Udział Chin i krajów rozwijających się w truciu świata wzrasta 1990 2011 4,3 4,1 Unia Europejska Kraje rozwijające się 2,5 Chiny 22,7 6,8 Inne kraje przemysłowe, transport międzynarodowy Źródło: Komisja Europejska 5 Stany Zjednoczone 3,8 8,9 Unia Europejska Kraje rozwijające się 34,1 9,8 Chiny 5,4 Stany Zjednoczone 6,2 Inne kraje przemysłowe, transport międzynarodowy 64 ś w ia t w p r o s t Tak to wygląda na papierze. Przepraszam, na dysku. W praktyce w Dausze nie wydarzy się nic znaczącego. Sama ONZ szacuje przecież, że w najbliższych ośmiu latach globalna emisja gazów cieplarnianych wzrośnie do 58 gigaton, czyli 14 gigaton powyżej limitu, który pozwoliłby osiągnąć cel dwóch stopni Celsjusza. Po kilku lunchach, koktajlach i ustaleniu, które kraje jak bardzo mogą truć, delegaci rozjadą się do domów i za rok znów zjadą na bankiet – tym razem najprawdopodobniej do Warszawy. Tymczasem na Ziemi będzie coraz cieplej, aż całkiem niedługo średni wzrost temperatur przekroczy magiczne dwa stopnie. I co wtedy? Katastrofa. 2. Niemcy „Der Spiegel” imprezę w Dausze nazywa farsą i cytuje Fatiha Birola, głównego ekonomistę Międzynarodowej Agencji Energetycznej, który cel dwóch stopni Celsjusza uważa za „ładną utopię”. Trudno nie przyznać mu racji. – Wprowadzanie niskowęglowych technologii następuje zbyt wolno, żeby zmniejszyć emisję i nie dopuścić do ocieplenia wyższego niż dwa stopnie – mówi w rozmowie z „Wprost” Bob Ward, ekspert od klimatu, delegat w Dausze z ramienia London School of Economics. Choć trwa w najlepsze, globalne ocieplenie w pewnym sensie jednak się skończyło. W sensie politycznym. Doskonale widać to w Niemczech. Nasi sąsiedzi zza Odry są pionierami i liderami państwowej ekologii. Zieloni od 1983 r., z krótką przerwą, zasiadają w Bundestagu, przez kilka lat współrządzili krajem. Niemiecka Energiewende, czyli energetyczna rewolucja, nie ma precedensu w świecie. Kosztem wielu miliardów euro na źródła odnawialne przestawiane są energetyka i transport, kraj rezygnuje z atomu i stawia sobie wyśrubowane cele, jeśli chodzi o redukcję emisji i energooszczędność. w w w.w p r o s t. p l Rząd Malediwów zebrał się na podwodnym posiedzeniu, żeby zwrócić uwagę świata. Jeśli nie zatrzymamy zmian klimatu, wyspy znikną Fot. af p/ e a st n e ws Ale… Gdy niedawno okazało się, że rządowe limuzyny nie spełniają limitów emisji ustalonych przez Bundestag przed laty – po prostu podniesiono limity. „Der Spiegel” zauważa, że jeszcze kilka lat temu wymieniono by limuzyny. Dziś – również w Niemczech – klimat przegrywa z kryzysem. Berlin o 1,5 mld euro obcina budżet na rozwój zielonej energii, niemieckie elektrownie węglowe znów chodzą pełną parą – w tym roku wyprodukują więcej prądu (o wiele tańszego od zielonego) niż w jakimkolwiek poprzednim w ostatniej dekadzie. Minister gospodarki Philipp Rösler z koalicyjnej liberalnej FPD skutecznie blokuje jakiekolwiek nowe klimatyczne inicjatywy rządu. Niemcom nie pomaga załamanie się sztandarowej unijnej inicjatywy klimatycznej – handlu emisjami. Gdy przyszedł kryzys, fabryki na całym kontynencie zwolniły obroty, zaczęły mniej truć i cena spalin wydalonych do atmosfery spadła z ponad 30 do kilku euro za tonę. Dla sprzedającej na potęgę prawa do emisji niemieckiej gospodarki oznacza to straty miliardów euro. Miliardów, które miały iść na rozwój zielonej technologii. Jeśli w Niemczech jest mniej zielono niż przed kryzysem, to w wielu innych miejscach zrobiło się całkiem czarno. Na całym świecie w najbliższych miesiącach planuje się uruchomienie ponad 1200 nowych elektrowni węglowych. W zeszłym roku subsydia dla węgla, gazu i ropy wzrosły w skali świata o jedną trzecią i są sześć razy większe od wsparcia dla zielonych technologii. Rosjanie uruchamiają pierwszą platformę wiertniczą w Arktyce. Kanadyjczycy wyrastają na największego truciciela Ziemi za sprawą wyjątkowo energochłonnej i pustoszącej środowisko eksploatacji roponośnych piasków bitumicznych w Albercie. Cztery lata temu prezydent USA Barack Obama wołał podczas jednego ze swoich wizjonerskich przemówień, że „jeśli uwierzymy i zawalczymy, to woda w oceanach 66 ś w i at w p ro s t w w w.w p r o s t. p l przestanie się podnosić, a rany naszej planety zaczną się zabliźniać”. Nie uwierzył ani nie zawalczył, tylko otworzył Alaskę dla nafciarzy. Dziś stwierdza sucho, że klimatu nie można chronić kosztem „amerykańskich miejsc pracy i amerykańskiej gospodarki”. Bill McKibben pisze w „The New York Review of Books”: „Ocieplenie postępuje na tyle powoli, że politycy mogą je ignorować. Sygnał alarmowy jest emitowany na częstotliwości wychwytywanej przez naukę, ale nie przez politykę”. 3. Bangladesz Rybak Nassir Udin i jego trzy córki uszli z powodzi cało. Nassir opowie potem reporterom „National Geographic”, że to Allah chciał, żeby – nim woda zdążyła porwać ich ze stołu – zdołali uczepić się niesionej potopem pustej rybackiej łodzi. Niewątpliwie może się czuć wybrany przez Boga – gdy potop ustąpił, we wsiach południowo-zachodniego wybrzeża Bangladeszu zostały setki pogrzebanych w błocie trupów. Bangladesz jest pierwszy na układanych przez naukowców listach regionów świata najbardziej dotkniętych globalnym ociepleniem. Nizinny kraj położony w delcie wielkich rzek – Gangesu, Brahmaputry i Meghny – zawsze był narażony na naturalne kataklizmy, ale w ostatnich 20 latach ich częstotliwość i nieprzewidywalność dramatycznie wzrosły. Powódź z 1998 r. zalała trzy czwarte powierzchni kraju. Następne wielkie katastrofy przyszły w latach 2004 i 2005. Mniejsze nawałnice zdarzają się co roku – w ostatniej, sprzed kilku miesięcy, zginęło 100 osób, a 600 tys. straciło dach nad głową. Naprzemienne powodzie i susze unieruchomiły kraj, zatrzymały jego rozwój i spychają ludzi w coraz głębszą biedę; 41 proc. bengalskich dzieci jest niedożywionych, a na wybrzeżu – ponad połowa. Global Humanitarian Forum, organizacja założona przez byłego szefa ONZ Kofiego Annana, szacuje, że zmiany klimatyczne dotykają każdego roku 300 mln ludzi, 300 tys. z nich traci życie, a straty wynoszą 600 mld dolarów. Do roku 2030 ocieplenie wpędzi w ubóstwo kolejnych 20 mln mieszkańców planety, a 75 mln zmusi do migracji. Jeśli ktoś nie wierzy Annanowi, może sięgnąć do dużo bardziej konserwatywnych źródeł. Pentagon już w 2010 r. ostrzegał w specjalnym raporcie, że ocieplenie doprowadzi do coraz bardziej gwałtownych zmian pogodowych, co może destabilizować rządy, powodować masową migrację, głód, pandemie i rozniecać konflikty zbrojne w najbardziej wrażliwych regionach: na Bliskim Wschodzie, w Południowo-Wschodniej Azji i w subsaharyjskiej Afryw Twoim telefonie ce. Do identycznych wniosków dochodzi Bank Światowy w dokumencie opublikowanym przy okazji szczytu w Dausze, a „The Lancet” pisze, że „zmiany klimatyczne są największym zagrożeniem zdrowotnym dla ludzkości w XXI w.”. – Zmiana klimatu to sprawa życia i śmierci – mówiła zmarła przed rokiem kenijska noblistka Wangari Maathai. – Ocieplenie powodują głównie kraje rozwinięte, a skutki odczuwają państwa najbiedniejsze. Listę największych trucicieli per capita otwierają wysokorozwinięte potęgi – Australia, USA, Kanada Pełne, bieżące i Holandia (chodzi o emisję wszystkich gazów cieplarwydanie „Wprost” pobierz na swój nianych, Katar prowadzi pod względem CO2). Kraje iPhone, iPad biedne pozostają w tyle, ale już te na dorobku szyb(App Store) oraz na ko gonią czołówkę. W najbliższym dwudziestoleciu urządzenia Chińczycy i Hindusi kupią tyle samochodów, lodówek z systemem Android Trudno się dziwić, że politycy nie przejmują się ekologią, skoro w nosie ma ją większość z nas (Google Play) i klimatyzatorów, że bez pomocy reszty świata obrócą w niwecz wszelkie ONZ-owskie ambicje dotyczące redukcji emisji. Dziś sprawa globalnego ocieplenia przegrywa z kryzysem Zachodu, jutro polegnie w konfrontacji z rozwojem Południa. „Indianie mówią: zbudowaliście sobie miasta i autostrady, a nam zabraniacie budowy autostrad i karczowania lasów. Mają dosyć życia w lesie, chcą mieć szkoły, komunikację ze stolicą” – mówił w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Michał Marczak, który w pokazywanym właśnie w kinach filmie „Fuck for Forest” uchwycił konflikt między europejskimi ekologami a rdzennymi mieszkańcami Amazonii. Pułapkę, w której wszyscy utknęliśmy, dobrze kwituje też rysunkowy żart w ostatnim numerze „New Yorkera”: Ognisko na pustkowiu, w oddali ruiny miasta. Facet w podartym garniturze opowiada trójce skąpo odzianych dzieci: „Fakt, doprowadziliśmy Ziemię do zagłady, ale przez piękną chwilę wykreowaliśmy wysokie zyski dla akcjonariuszy”. 4. Polska Pośród niewielu decyzji z Dauhy, które mają szansę na realizację, jest ta, że przyszłoroczne spotkanie w sprawie klimatu odbędzie się w Warszawie (ostateczna decyzja 7 grudnia). Po spływającym naftą Katarze to logiczny wybór. Polska od lat skutecznie blokuje zapędy Unii, aby śrubować limity emisji. – Jeśli chodzi o ekologię, Polska podejmuje działania pozorowane – mówi nam Piotr Arak, współpracownik warszawskiego biura ONZ-owskiej agendy ds. rozwoju (UNDP). – Jesteśmy państwem wysokowęglowym, trudno nam zmniejszyć emisję. Gdy szefem MSZ była Anna Fotyga, zrezygnowaliśmy z pieniędzy na zieloną działalność z projektów ONZ. Obecna polityka też jest niespójna. Minister środowiska Marcin Korolec, z którym rozmawiamy chwilę przed jego wylotem do Dauhy, zdaje się nie wierzyć w realność celu dwóch stopni Celsjusza. – Proces negocjacyjny jest dziś zbyt urzędniczy i kwantyfikacyjny – mówi. – Zamiast na liczbach powinniśmy się skupić na szukaniu mechanizmów wspierających nowe technologie. Tyle że jako przykład Korolec podaje gaz z łupków, dzięki któremu Amerykanie redukują emisję szybciej od Europejczyków. Tymczasem nie wszyscy naukowcy są entuzjastami łupkowej rewolucji. – Przejście z węgla na gaz w krótkiej perspektywie zmniejsza emisje. Ale wielkie inwestycje w przemysł łupkowy blokują rozwój energetyki odnawialnej – mówi nam Jason Blackstock z oksfordzkiego Instytutu Nauki, Innowacji i Społeczeństwa. Trudno się dziwić, że polscy politycy mało przejmują się ekologią, skoro – jak wynika z badań Instytutu na rzecz Ekorozwoju – w nosie ma ją większość z nas. Nie jesteśmy w tym zresztą odosobnieni. W dobie kryzysu u jednych, a dorabiania się u innych ludzie na całej planecie mają ważniejsze rzeczy na głowie. No, może poza tymi w Bangladeszu. Tam wielu ocalałych sąsiadów rybaka Nassira Udina opuściło swe ziemie i wyruszyło na poszukiwania spokojniejszej pogody do przeludnionych, najbiedniejszych na świecie miast bengalskiego interioru. Nassir został i odbudował dom. Modląc się do Allaha, czeka na następną falę. Współpraca: Grzegorz Lewicki [email protected]