Zima bez śniegu: przypadek, czy reguła Zima bez śniegu: przypadek
Transkrypt
Zima bez śniegu: przypadek, czy reguła Zima bez śniegu: przypadek
Dodatek bezpłatny Polska | 20 stycznia 2012 Tygodnik idei dziennika Zima bez śniegu: przypadek, czy reguła FOT.SUBHANKAR BANERJEE/AP Czy tegoroczne anomalie to efekt globalnego ocieplenia? Piotr Tryjanowski biolog Wiele przepowiedni mówi, że w 2012 r. skończy się świat. Według Biblii jego koniec mają poprzedzić anomalie pogodowe. Czy tak ciepłą zimę można już uznać za element biblijnej zapowiedzi? Nawet przyjmując, że w pewnych miejscach Europy ta zima należy do najcieplejszych od ostatnich 200 lat, a więc od chwili, gdy rozpoczęły się instrumentalne pomiary meteorologiczne, w skali historycznej to ciągle niewiele. Ale proszę pamiętać, że w Apokalipsie podane są i inne znaki, nie tylko pogoda. Żeby kontynuować wątek teologiczny, niejako narzucony, to powiem tylko, że bliższe mi i chyba klasycznej teologii katolickiej nie były rozważania o tym, kiedy ów koniec nadejdzie i jak będzie objawiony, a raczej stwierdzenie, że „czuwajcież tedy, bo nie znacie dnia ani godziny”, więc należy po prostu żyć porządnie. kwencji tzw. globalnego ocieplenia jest wzrost częstotliwości anomalii klimatycznych. Akurat wzrost liczby ciepłych zim, opadów deszczu zamiast śniegu, czy utrzymywaniu się dodatniej temperatury w styczniu i lutym to jedne z najlepiej udokumentowanych faktów. Nawet sceptycy, o ile intensywnie atakują dyskusje dotyczące przedstawiania zmian wartości średnich temperatur, w przypadku zmian w częstości występowania anomalii pogodowych są zgodni z badaczami podkreślającymi znaczenie globalnego ocieplenia. O szybko nadciągającym globalnym ociepleniu dużo mówiło się kilka lat Michał Kleiber prezes PAN ierwsza część zimy zapisze się w naszym kraju jako wyjątkowo łagodna – zapewne jako jedna z najcieplejszych w historii obserwacji. Nie ma to oczywiście wiele wspólnego z racjonalną ocenę postępujących zmian klimatu, ale wywołuje dodatkowe żywe dyskusje na ten temat. Zgódźmy się – globalne ocieplenie i jego negatywne skutki w postaci anomalii pogodowych są niepodważalnym P Wszystko wskazuje na to, że globalne ocieplenie i związanym z nim anomalie pogodowe są faktem. Ale ciągle brakuje realnego pomysłu zaradzenia temu problemowi A odchodząc od wątków teologicznych. Czy lekka zima to konsekwencja globalnego ocieplenia, czy po prostu anomalia, która zdarza się raz na kilka lat? temu - jednak ostatnie chłodniejsze lata mocno ostudziły ostrzeżenia przed kataklizmem. Niedawno zmarły prof. Zbigniew Jaworowski mówił nawet o rozpoczynającym się właśnie „globalnym oziębieniu”. Która z tych Może być, że i jedno, i drugie, bo trudno to rozdzielić. Po prostu jedną z konse- Dokończenie na str. II faktem. Inną naturę ma twierdzenie, iż zmiany te w istotnym stopniu powodowane są wpływem działalności człowieka, które jest tylko hipotezą niemożliwą dzisiaj ani do naukowego potwierdzenia, ani do zaprzeczenia – choć i w tej sprawie przezorność nakazywałaby się zgodzić . I są to wystarczające powody, żeby sprawy zmian klimatycznych potrakto- wać jako wielkie wyzwanie stojące przed światem. Żadne wątpliwości nie powinny podważać zasadności podejmowania zdecydowanych kroków na rzecz ochrony naturalnego środowiska człowieka. Jedna choćby wycieczka do zdewastowanych, niezdolnych do naturalnej rewitalizacji regionów poddanych nieprzemyślanej, gwałtownej industrializacji, których na świecie są dzisiaj tysiące, pogarszające się dramatycznie szybko warunki życia w światowych metropoliach krajów trzeciego świata czy oczywisty dla każdego problem z zanieczyszczeniami powodowanymi przez transport drogowy (wszystko w warunkach narastających anomalii pogodowych) przekonują w sposób nie podlegający dyskusji o konieczności podejmowania zdecydowanych kroków na rzecz ochrony środowiska. Tyle, że musi to być powiązane z ekonomią – bez wzrostu gospodarczego żadne zasadnicze działania proekologiczne się nie powiodą. Szanując przezorność unijnej polityki mającej doprowadzić do ograniczania emisji gazów cieplarnianych trzeba na przykład stwierdzić dobitnie, że przy niewielkim, dzisiaj rzędu 11 proc., udziale europejskiej emisji w bilansie globalnym jakiekolwiek daleko idące regulacje w tym zakresie mają sens wyłącznie pod warunkiem uzyskania szerokiego, globalnego porozumienia – w przeciwnym razie mogą okazać się one prostą i szybką drogą do obniżenia konkurencyjności europejskiej gospodarki. Dokończenie na str. III 2 | 20–22 stycznia 2012 | Polska www.polskatimes.pl Forum|Zima bez śniegu: œniegu: przypadek, czy reguła regu³a PIOTR TRYJANOWSKI Wielkie szczyty klimatyczne nie uratują klimatu – mówi biolog w rozmowie z Agatonem Kozińskim Nie wiemy, czy klimat ociepla się przez ludzi. Ale i tak jesteśmy winni że Niemcy podobnie, choć z drugiej strony. Dyskutują o zamknięciach, a stale uchwalają nowe memorandum na ich dalsze funkcjonowanie. A być może jest tak, że jedno i drugie twierdzenie jest prawdziwe. Stare nieefektywne i przestarzałe technologicznie zamykać, a nowe oparte na bezpieczniejszych i wydajniejszych technologiach otwierać. Po prostu powinno to być poprzedzone zimnymi kalkulacjami ekonomicznymi, społecznymi i środowiskowymi wreszcie. Zmartwię i pesymistów, i optymistów. Tutaj nie na łatwych i prostych rozwiązań. Potrzeba realizmu. Dokończenie ze str. I teorii jest bliższa bli sza prawdzie? To jest jakby operowanie pojęciami pojêciami na zupełnie różnym poziomie czasowym. Ocieplenie to skala dekad, dziesiątków lat, zaś potencjalne oziębienie to skala epok geologicznych (co najmniej setek tysięcy lat). To się wcale nie musi wykluczać. To tak jakby rozstrzygać, czy ma rację ten, który powie, że za godzinę będzie 7 rano – piszę te słowa o godz. 6 - czy ten, który powie, że za dziesięć lat będzie rok 2022. Ale prof. Jaworowski nie argumentował w skali epok. Według jego obserwacji globalne ocieplenie zaczęło się pod koniec lat 70. – wcześniej przez kilka dekad ludzie obawiali się globalnego oziębienia. Jak twierdził Jaworowski, klimat przestał się ocieplać w 2005 r. i znów zaczął się ochładzać. Czy takie zmiany trendów co 2030 lat jest możliwe? Jaki wpływ na zjawiska klimatyczne ma człowiek? Powinniśmy uderzyć się w piersi? Sporo zależy od ocenianych parametrów. Można powiedzieć jesteśmy pyłkiem, tak niewiele możemy. Oczywiście w relacji do tego, co może Słońce, to nasze możliwości są – i na szczęście – ograniczone. Jak się jednak chce narozrabiać, to wcale wielkiej energii nie trzeba! Marnotrawimy energię, od raptem 200 lat opieramy się głównie na zasobach kopalnych, które powstawały całe wieki, a my je dość szybko roztrwaniamy, Jak powstaje ciepło ze spalania kopalin to jest to dodatkowy wpływ na klimat, podobnie jak powstawanie miast, wysokich budynków, regulacje rzek, czy szerzej przekształcenia powierzchni naszej planety. Marnotrawstwo, nadmierny konsumpcjonizm - tego powinniśmy się wstydzić i jak pan redaktor, znów nieco teologicznie, powiedział: bić się w piersi. Sam Pan podkreśla, że człowiek jest pyłkiem, a największy wpływ na klimat ma słońce. Czy uzasadnione są więc twierdzenia, że właśnie człowiek jest winny ocieplaniu się klimatu? Tak diagnozuje m.in. ONZ. Uzasadnione, bo czasem drobny element systemu niby mający subtelny wpływ, często ignorowany może zmienić całe funkcjonowanie układu. Czy w tym konkretnym przypadku człowiek winy czy niewinny wkraczamy w element oceniający, wartościujący, nieco odległy od czystej nauki. Na pewno jednak możemy jasno powiedzieć, że na dzisiejszym etapie wiedzy bez uwzględnienia wpływu człowieka nie rozumiemy obserwowanej dynamiki FOT.JOHN MCCONNICO/AP Oczywiście. W nauce można, a nawet trzeba stawiać odważne teorie! Ta mi na taką wygląda. Jednak by poważnie o niej mówić potrzebowalibyśmy nowych faktów i kolejnych lat obserwacji. Tych ciągle w dłuższej skali czasowej brak. Zatem z weryfikacją musimy poczekać np. kolejne dwieście lat. Pewne zmiany naturalnie są obserwowane. Istniały nawet małe epoki lodowe i trwające wiek czy dwa ocieplenia, jak to w Średniowieczu. Ale ich zmiany trwały dłużej i nie przebiegały tak gwałtownie. Wtedy i ludzie, jak również rośliny i zwierzęta miały więcej czasu na adaptację, czyli niejako na przyzwyczajenie się do nowych warunków. A czy europejska polityka nakładająca na kraje Unii Europejskiej obowiązek redukcji CO2 o 20 proc. jest realistyczna? klimatu. Modele i zaawansowane metody analiz danych pomiarowych jasno wskazują, że zrozumienie współczesnej dynamiki klimatu bez uwzględnienia roli Homo sapiens jest niemożliwe. Ważne jest wspomniane słońce, ważne są erupcje wulkanów, ważna jest dynamika oceanów, ale i tak wpływ człowieka jest mocno widoczny. ONZ miał ambitne plany uregulowania na poziomie globalnym kwestii emisji CO2 do atmosfery. Dziś o umowie międzynarodowej w tej sprawie właściwie się nie mówi. Nie mówi się, bo taka umowa jest nierealna, czy niepotrzebna? Boję się, że i jedno, i drugie. Od dawna nie wierzę w żadne sztuczne regulacje na wysokich międzynarodowych szczeblach. Nic z nich po prostu realnego nie wynika. Ile mamy jeszcze czasu, żeby wypracować kompromis w sprawie ograniczenia emisji dwutlenku węgla? Mogę tylko rozłożyć ręce i uczciwie powiedzieć: nie wiem. Planeta sobie poradzi, tylko czy w zadawalający nas sposób? W przeszłości zdarzały się okresy o nawet wyższej koncentracji dwutlenku węgla, ale naszego gatunku jeszcze wtedy nie było. Naprawdę nawet Przystosowanie polskiej energetyki do wymagań UE to wydatek 20 mld złotych rocznie. Ale to także inwestycja w przyszłość. Kraj, który sprawniej przeprowadzi takie inwestycje, wygra To jak rozwiązać problem? Bjorn Lomborg, znany duński ekolog, uważa, że nie próbować wypracować porozumienia międzyrządowego, tylko postawić na badania – a jak uda się wreszcie wynaleźć tanie zielone technologie energetyczne, to na nie się przestawić. Jedno nie przeczy drugiemu! Rozmawiać należy i się przekonywać, ale od samego mieszana herbata nie zrobi się słodsza. Potrzeba cukru! Zatem zgadzam się z Lomborgiem, tak postawmy na nowe technologie, ale róbmy dobry klimat i do badań i później do ich zastosowania. Chodzi o to, że nowe technologie się nie przyjmą i będą nieumiejętnie wdrażane gdy społeczeństwo nie zrozumie, dlaczego są one tak potrzebne? Ludzie się szybko przyzwyczajają do wielu rozwiązań, ale jak się przyzwyczają bardzo trudno takie zachowania zmienić. Podam może nieco abstrakcyjny, ale zapewniam wcale nie bardzo nierealny przykład. Jeśli cały czas lejemy do baku samochodowego benzynę, to bardzo trudno nawet wyobrazić sobie samochód napędzany energia słońca czy wiatru. No przecież to takie trudne do … opodatkowania. prof. Piotr Tryjanowski jest biologiem środowiskowym, dyrektorem Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Był przedstawicielem Polski w Międzyrządowym Zespole ds. Zmian Klimatu, który przygotował kluczowe raporty o zmianach klimatycznych na świecie dobrze nie wiemy ile mogą pochłonąć rośliny i co z tego wynika. Wiemy sporo o zjawisku w mikroskali, brak jednakich szeroko zakrojonych eksperymentów o charakterze ekosystemowym, a cóż dopiero mówić o skali całego globu. Gdybyśmy to wiedzieli musielibyśmy decydować o rozwiązaniach natychmiast. Z drugiej strony decyzje podejmowane pod silną presją czasu rzadko bywają najlepsze. Nie chcę więc powiedzieć, że mamy 5, 10 lub 25 lat. Raczej bliższe jest mi powiedzenie: na tyle szybko, by roztropnie rozpatrzyć sporo argumentów, w tym często podkreślanych o charakterze ekonomicznym, czy społecznym. Polska chce obniżyć poziom emisji CO2 budując elektrownie atomową. W tym czasie Niemcy zdecydowały zamknąć wszystkie swoje atomówki. Po której stronie Odry szukać racji? Po pierwsze to tylko plany. Ich realizacja w najlepszym wypadku potrwa 20 lat. Tymczasem poza ciągłym gadaniem nie zrobiliśmy nic, a ni w jedną, ani w drugą stronę. Klasyczna polska niedecyzyjność. Gwoli ścisłości dodam, Myślę, że nie bardzo, ale to temat na bardzo długa rozmowę. Może tylko w skrócie odpowiem, że wszystko zależy od przyjętej skali czasowej. Jeśli – jak chcą niektórzy politycy – wykonać tę redukcję do roku 2020, to prawie jestem pewien, że się nie uda. Jeśli jednak przyjmiemy skalę np. połowy wieku, to dlaczegóż by nie? I nie chodzi tutaj o bezwładność czasową w akceptacji nowych technologii, ale przede wszystkim wspomniana wcześniej trudność w rezygnacji ze starych, sprawdzonych rozwiązań. Technik gospodarczych, które co prawda są środowiskowo dalekie od doskonałości, a nawet akceptowalności, ale takich, które już są. Paradoksalnie, może tutaj pomóc kryzys ekonomiczny. Komisja Europejska chce ten kryzys wykorzystać do tego, żeby podnieść normy jeszcze bardziej – zamiast redukcji o 20 proc. zamierza zaproponować obowiązek zmniejszenie emisji CO2 o 30 proc. do 2020 r. Według niej będzie to łatwiejsze właśnie z powodu recesji gospodarczej. Podoba się Panu taki sposób myślenia? Nie bardzo, bo maksymalizm szkodzi sprawie. Z drugiej strony część osób argumentuje, że jeśli podwyższymy oczekiwania, to jak zostaną spełnione dwie trzecie z nich, będzie to czego naprawdę chcieliśmy a za wykonanie pracy nie trzeba dawać nagród, zaś politycznie jest w ręku argument, że przecież ten a ten nie zastosował się do oczekiwań, więc będzie można wykorzystać punkt przy kolejnych negocjacjach. Nie przesadzam, że tak jest. Po prostu boję się, że taki typ sprytnej argumentacji mógł powstać w umysłach decydentów. Jak Polska udźwignie takie obciążenia? Trudno przewidzieć. Są pewne szacunki ekonomiczne wskazujące, że samo przystosowanie polskiej energetyki to wydatek rzędu 20 mld zł. rocznie. Dla całej gospodarki może to być nawet o rząd wielkości więcej. Skąd wziąć takie kwoty? To pesymistyczna wizja. Jednak można pomyśleć optymistycznie. Zmiana charakteru funkcjonowanie naszej gospodarki to też inwestycja w przyszłość. Czasem nawet spory, często niechciany wydatek, przynosi nam zysk w dłuższej perspektywie czasowej. Kto sprawniej dokona zmian ten wygra. Tak w skali lokalnej, jak i globalnej. Rozmawiał Agaton Koziński