Dzieło Poety

Transkrypt

Dzieło Poety
Tomasz Jakut
Dzieło Poety
1
Scena I
Wnętrze ciemnego pokoju. Na środku krzesło i okrągły stolik, na nim lampa naftowa i kałamarz z
wetkniętym weń piorem. Za stołem, na ścianie wisi „Człowiek witruwiański”. W lewym rogu wielki,
stary zegar, tykający głucho. Wchodzi POETA.
POETA
Dziwne są zrządzenia losu. Z mych wszystkich przyjaciół najmarniejszy żywot wiodłem, i cóż? Oni
dawno już po niebiańskich polanach hasają wesoło, a mnie wciąż Los niełaskawy na tym łez padole
trzyma. Czemuż to, o czemu, Przeznaczenie tak nieodgadnione i ślepe?
podchodzi do stolika i zapala lampę. Mrok w pokoju cofa się do kątów
Wielki dar mi dano, ale zarazem i przekleństwo. Czyż podołam memu szaleńczemu zadaniu, czyż
będę godny nazwać siebie wieszczem wielkim?
spogląda na zegar
Czas płynie nieubłaganie wciąż naprzód i naprzód. Pogania mnie, a jednocześnie zatrzymuje... W
końcu jest tylko względnością, a względność to marność... Wszystko marność...
siada na krześle i bierze pióro w dłonie
Ma Własna Legenda... Słowo i pióro, pióro i Słowo... Kim byłeś tajemniczy ibisie? Czyż nie
jednym z bogów, którzy posłali mi swój dar, abym wytrwał w tym, co mi przeznaczone? Czyś to
nie ty, Tocie potężny, swego sługę do mnie posłał? Albo ty, wielki Amonie, stwórco wszechrzeczy,
czyś nie ulitował się nad zagubionym człowiekiem? W jedno złączony z ptakiem, wraz z nim w
ciepłe kraje odlecę hen, daleko za horyzont... Lecz nie teraz jeszcze... Dokończyć com zaczął mi
pisane!
wstaje i podchodzi do zegara
I nawet ty mi w tym nie przeszkodzisz!
Scena II
Wnętrze pokoju. POETA, UCZEŃ, UCZENNICA
POETA
Cóż was do mnie sprowadza w porę tak późną?
UCZENNICA
Lękamy się o ciebie, mistrzu...
POETA
O mnie? A cóż złego może mi się stać?
UCZEŃ
Całe dnie siedzisz nad swym dziełem, mistrzu.
POETA
A cóż robić innego mam? Cała egzystencja ma sens swój zyskuje jedynie w nim – mym dziele.
UCZENNICA
Ale przecież nie możesz siedzieć tu cały czas, mistrzu! To... to...
POETA
Niezdrowe? Nienormalne? Dziwaczne? Tak, właśnie tak jest. Nic jednak poradzić nie możemy.
UCZEŃ
Zdradziłbyś nam przynajmniej co to za dzieło, mistrzu? Utrzymujesz je w tak wielkiej tajemnicy...
POETA
Gdy powiem wam, będziecie musieli wybierać.
UCZENNICA
Wybierać?
POETA
Tak. Będziecie musieli wybrać. Tylko od was będzie wszystko zależało. Widzicie, jedną z
2
najważniejszych cech odróżniających człowieka od innych istot żywych jest możliwość wyboru. To
w tej możliwości zawiera się nasza wolna wola. Lecz pamiętajcie: im więcej wolno, tym mniej
wypada!
UCZENNICA
Ale między czym mamy wybierać, mistrzu?
POETA
Człowiekiem jestem
i żaden wybór nie jest mi obcy.
Wolnością mą szafuję,
z rozpustą ją myląc.
Czyż nie jest tak wygodniej?
Czyż nie jest tak łatwiej?
Przede mną szeroka droga się otwiera.
Przede mną możliwości wiele.
Przede mną wszystko,
a za mną Otchłań.
UCZEŃ
Mistrzu, jaki wybór nam dajesz?
POETA
Zostać przy mnie na dobre i złe lub żyć spokojnie.
UCZENNICA
Wiesz, co wybierzemy.
UCZEŃ
Na nas możesz polegać.
POETA
Obyście prawdę mówili. Jeśli nie, wszystko na nic, wszystko na nic...
UCZENNICA
Cóż jest tak ważne?
POETA
Me dzieło...
UCZEŃ
Musisz od niego odpocząć, mistrzu. Ono cię zabije!
POETA
Taki mi los pisany...
UCZENNCA
Czyż mamy patrzeć jak sam siebie zabijasz?
POETA
Nic poradzić nie możecie.
UCZEŃ
Mistrzu, tak nie musi być! Przecież sam nam mówiłeś, że przeznaczenie nie jest wykute w
kamieniu. Człowiek jest kowalem własnego losu!
POETA
O właśnie! Egocentryzm i dążenie do zaspokojenia swoich własnych ambicji. Człowiek w
dzisiejszych czasach nie widzi nic prócz czubka własnego nosa. Ja, mnie, moje... Jesteśmy
zamknięci w klatce swoich urojeń – tworzymy swe własne światy, w których rządzimy, często
despotycznie i bezlitośnie. Czy dziś jesteśmy w stanie myśleć o bliźnim? Nie!
UCZENNICA
Ale ty nie jesteś egocentrykiem – skupiasz się przede wszystkim na dobru innych...
POETA
Tak, poświęcam się dla większego dobra. A sensem tego poświęcenia jest to dzieło!
3
UCZEŃ
Porzuć je, mistrzu, nim zdrowie i życie postradasz! Przecież nie musisz tego robić!
POETA
Odejdź ode mnie duchu nieczysty!
UCZENNICA
Czy ty na pewno wiesz, co czynisz, mistrzu?
wychodzą
Scena III
Wnętrze pokoju. POETA siedzi na krześle
POETA
Czy wiem co czynię? Ha, oto jest pytanie! Przez całe swe życie błądziłem, nie mogąc znaleźć drogi
dla siebie przeznaczonej, a gdy wreszcie zdaje mi się, żem ją odszukał, inni twierdzą, iż zbłądziłem
w jeszcze większe gęstwiny. Czyżby to prawda była? Czy wszystko co robię pozbawione byłoby
sensu i bezwartościowe?
zrywa się
Nie, przecież to niemożliwe! Mylić się aż tak bardzo nie mogę! Lecz czy wszyscy inni mylić się
mogą? Prawo większości obowiązuje, nie mniejszości... I ma to swój sens – im więcej ludzi jest za,
tym większa szansa, że to jest dobre... Ale... W społeczeństwie od zawsze pojawiały się osobniki,
które do niego nie pasowały – osobniki często wybitne i z powodu swej wybitności za margines
wyrzucone... Sokrates... Tak, on z nich wszystkich największy. Znieważany przez swoich, jako
wzór niecnoty przedstawiany, najmądrzejszy spośród Ateńczyków był. I oto nadszedł czas, aby
nowy giez użądlił ludzkość!
kręci głową
Nie... Nie wolno ci... Pycha przez ciebie przemawia... Chcesz wielkim być i sam do upadku
zmierzasz. Jeśli wielki jesteś inni w końcu to dostrzegą... A jeśli się mylisz? Jeśli się mylisz... to to
wszystko sensu nie ma...
opada na krzesło
Na prawo i lewo trąbisz, że dla większego dobra się poświęcasz... A czy ty, najgłupszy z
najgłupszych, wiesz co to jest większe dobro? Czy jesteś w stanie je pojąć? Czy jesteś w stanie je
zrozumieć? Walczysz w imię Idei, a czy wiesz czym ona jest?
Zaiste, jeślim zbłądził, to w najdalsze rubieże tego świata! Czyż dobrze odczytałem swe
przeznaczenie? Czy nie pomyliłem się widząc znaki? Czy mógłbym się aż tak bardzo omylić? Czyż
największy mój wzlot ma być mym najgłośniejszym upadkiem? Dla dobra stworzone, złu ma
służyć me dzieło wielkie?
lampa na stole gaśnie, POETA zapada w sen
Scena IV
Wielka, mroczna sala sądowa. PRZYSIĘGLI, ŚWIADKOWIE, na środku POETA. SĘDZIA ma na
twarzy maskę.
GŁOS
Proszę wstać, sąd idzie!
nikt nie rusza się z miejsca
SĘDZIA
Zebraliśmy się tutaj, aby osądzić człowieka butnego, który zamęt w duszach ludzkich wprowadza.
Oto i on, wichrzyciel sumień! Kim jesteś?
POETA
Jam jest Archeon, filozof!
4
PRZYSIĘGŁY I
Kłamiesz! Tyś Poeta!
PRZYSIĘGŁY II
A imię twe Czterdzieści i cztery!
SĘDZIA
Stając przede mną prawdy nie mówić ośmielasz się?
POETA
Nie wiem czemu przed tobą stoję, lecz nadzieję żywię, że wkrótce dowiem się!
SĘDZIA
Zaiste, butny jesteś... Zobaczymy czy pamięć ci się odświeży, gdy świadków powołam!
POETA
Oskarżycieli wielu widzę, ale któż bronić mnie będzie?
SĘDZIA
Ty sam siebie tu przywiodłeś, więc sam siebie broń! Świadka pierwszego przywołać!
ŚWIADEK I wchodzi
Przedstawić się!
ŚWIADEK I
Jam jest Filozof. Spokojne życie wiodłem zanim ten tu, o ten... Poeta przeklęty... Ten bydlak jeszcze
życiem się cieszy? Po tym, co mi zrobił?
SĘDZIA
Proszę do rzeczy!
ŚWIADEK I
A, tak! Wiodłem swoje życie spokojnie na ulicy. Głodem przymierałem, to prawda, ale
przynajmniej egzystencja ma spokojna była – ja nikomu nie wadziłem, ani inni mnie. Razu
pewnego, jak zwykle, usiadłem na swym posterunku, czekając na ludzi skłonnych mały datek dać.
Niestety, dzień to najszczęśliwszy nie był – nikt ani grosza nie wrzucił! Zimno było, nie miałem
dokąd pójść. Czułem jak życie ze mnie powoli uchodzi. Już Śmierć w objęcia swe mnie brała, gdy
wtem ktoś do świata na powrót mnie pociągnął. Nie widziałem twarzy jego, ale list mi zostawił.
Postanowiłem się z nim spotkać. Niech przeklęty dzień ten będzie!
SĘDZIA
Poszedł pan na spotkanie i cóż wtedy?
ŚWIADEK I
Cóż wtedy, pyta się Wysoki Sąd? Powiem co! Ten tu, o ten bydlak, zwodzić mnie począł. Swą
naukę przeklętą w uszy mi począł wlewać, umysł i wolę mą zatruwać! To przez niego i jego obsesję
życie postradałem! Pod przykrywką pomocy niewolnika ze mnie zrobił!
POETA
Pomoc niewolnictwem nazywasz? Sam chętnie mnie słuchałeś – nie zmuszałem cię do niczego. Nie
ma wina, iż chory byłeś i niedomaganie swoje przede mną skrywałeś. Gdybyś otwarcie mi o nim
rzekł, pomógłbym ci i je pokonać. Czemuż więc nie powiedziałeś i dziś mi to wypominasz?
ŚWIADEK I
Gdybym cię nie spotkał, postradałbym swe życie w spokoju i samotności. A tak?
POETA
A tak dałem ci godną śmierć...
SĘDZIA
I to zasługą śmiesz nazywać, Poeto? Godną śmierć?
POETA
Miał umrzeć tam, wśród śmieci? To niegodne godności ludzkiej!
SĘDZIA
Zamiast tego przedłużyłeś jego marną egzystencję. Nie pozwoliłeś mu odejść, zwiększyłeś jego
ziemskie cierpienie!
5
PRZYSIĘGLI
My zwiększymy ci twoje!
SĘDZIA
Kolejnego świadka wprowadzić
ŚWIADEK II wchodzi
Przedstawić się!
ŚWIADEK II
Jam ze świadków tu wezwanych najtragiczniejszy. Imię me Piotr, a nazwisko Werter!
SĘDZIA
Cóż cię z oskarżonym łączyło?
ŚWIADEK II
Sam się dziś dziwię, że tak wiele... Niegdyś nazywaliśmy się przyjaciółmi...
słychać zduszony okrzyk z głębi sali
Tak, ten tu, o ten, był mi jak brat. Niestety, nadszedł czas, w którym ukazał swe prawdziwe oblicze!
SĘDZIA
Co świadek ma na myśli?
ŚWIADEK II
Może głupio to zabrzmi, ale zakochałem się... Tak, zakochałem się i to w ze sposobów
najtragiczniejszy! Pokochałem kobietę, która ma być nie mogła! O, to najpodlejszy los jaki
człowieka spotkać może!
POETA
Miłość podłością nazywasz? Miłość? Najwyższą siłę sprawczą?
ŚWIADEK II
Tyś szalony! Miłość to najokropniejsza z rzeczy, które istnieją na świecie! Przynosi jedynie ból i
cierpienie. Pozwala zwątpić w samego siebie. Rozwiewa wszelką nadzieję. Niszczy człowieka,
stwarza z niego marny cień...
SĘDZIA
Ale proszę do rzeczy!
ŚWIADEK II
A, tak. Jak już mówiłem, zakochałem się! To był początek mego końca.
POETA
Powiedz w kim się zakochałeś...
ŚWIADEK II
Nie, już nigdy więcej nie będziesz mi mówić co mam robić! To jest moje i tylko moje życie! A
raczej było... Jak już mówiłem, zakochałem się! I to w niebyle kim! Prawdziwa piękność z niej
była. Ze szlacheckiego pochodziła rodu. Nazwisko jej dumne, a brzmi Sylvandell!
PRZYSIĘGŁY II
Przesłyszeć się musiałem... Jakie nazwisko padło?
POETA
Sylvandell...
ŚWIADEK II
Tak, wiem, wysoko mierzyłem! Ale sam szlachcicem jestem! Jam jest Piotr van Gordon,
najtragiczniejszy ze szlachetnych, najgłupszy z mecenasów!
POETA
na stronie
Mecenas... Taki to synonim do przyjaciela tu wybrzmiał...
ŚWIADEK II
Wspaniałe moje życie by było, gdybym moją kochaną zdobyć mógł... Ach, jak wspaniały żywot
wiódłbym! Ale nie, zbyt dobrze by mi było! Ma wybranka moją nigdy być nie mogła! Nigdy,
przenigdy! Jak Werter Goethego, w ślepym rzucałem się uczuciu. I wówczas on, o właśnie ten tu,
6
postanowił mi „pomóc”... Niech będzie przeklęta godzina, gdy myśl ta w głowie narodziła się jego!
Jakim głupcem byłem, gdy wysłuchałem go cierpliwie! Jak zdesperowany byłem! I wiecie co mi
powiedział? Wiecie co?
odwraca się w kierunku POETY
Żebym pozbył się wszelkich uczuć. Tak, dokładnie tak! „Pozbądź się wszelkich uczuć – to jedyna
droga do pełni szczęścia” - oto słowa jego. Co, czyżbyś zaprzeczyć chciał?
POETA
Nie mogę, mimo chęci szczerych. Dziś wiem jak bardzo się myliłem...
ŚWIADEK II
Och, myliłeś się... Jakież to pocieszenie dla mnie! Mylił się, wysoki sądzie, mylił się! Kazał mi
odrzucić uczucie, by dotrzeć do szczęścia... Zamiast tego doprowadził mnie do zatracenia! To przez
niego i tylko przez niego truciznę zażyłem... Ach, niech będzie przeklęta ta haniebna chwila, gdy
ujrzałem mą ukochaną pochylającą się troskliwie nade mną! Niech będzie przeklęta... I Poeta wraz
z nią!
SĘDZIA
Cóż masz na swoją obronę?
POETA
Przeciwko uczuciom batalię wiodłem. Rozum nad euforią panować powinien, inaczej euforia
rozpaczą się stanie i upadku przyczyną. Uczucia z serca wypływają, a myśli z umysłu. Jedynie
jedność między nimi tworzy człowieka prawdziwego.
SĘDZIA
Rozumem każesz panować nad najpotężniejszym uczuciem. Nie dałeś mu zrozumienia, nie podałeś
dłoni przyjacielskiej. On nauczyciela nie potrzebował, lecz przyjaciela.
PRZYSIĘGLI
Nie dałeś mu zrozumienia i pomocy! Świat również ci ich nie da!
SĘDZIA
Dalej, dalej sprawę badajmy! Kolejnego świadka wprowadzić!
WIESZCZ wchodzi
Kim jesteś?
WIESZCZ
Ten, który stoi przed nami i kary czeka, mistrzem mnie zwał. To ja ukazałem mu drogę do Słowa, to
ja poprowadziłem rękę po kartce papieru, pomagając stworzyć pierwsze wersy jego Własnej
Legendy. Ach, jakiż dumny z niego byłem, jakiż dumny...
POETA
Mistrzu, czy dziś nie jesteś już dumny?
WIESZCZ
A z czego mam być dumny? Z czego? Spójrz gdzie jesteśmy, rozglądnij się. Wiesz dlaczego tu się
znaleźliśmy? Wiesz?
POETA
Aby przeszłość mą osądzić podług win moich.
SĘDZIA
Bez osądzenia przeszłości, w przyszłość prawa patrzeć nie masz. Dlatego tu jesteśmy!
WIESZCZ
Byłeś mym najwspanialszym uczniem. Wkrótce po tym, jakem cię odnalazł, odkryłem, że
większym ode mnie wieszczem jesteś. Słowa twe głębię miały niewyobrażalną, a jednocześnie
proste i zrozumiałe były. Byłeś tym, którego poszukiwały pokolenia. Tym, który eolską pieśń po
całym świecie rozniesie i ludzie przed tobą na twarz upadać będą! Byłem najdumniejszym z
nauczycieli, najdumniejszym! Lecz wówczas...
SĘDZIA
Tak?
7
WIESZCZ
Zaraza nadeszła. Wraz z nią me życie przeminęło. A mój uczeń? W złą drogę skręcał – zadufany w
swej wielkości, przekonany o potędze swego umysłu, sam stawał się nauczycielem. Oto i on –
największy spośród wieszczów, ale i także najbardziej przeklęty.
POETA
Dlaczegóż to twierdzisz, że w złą skręciłem drogę?
WIESZCZ
Wielu przed tobą próbowało dokonać tego co ty. Wielu, bardzo wielu... Lecz któremu z nich się
powiodło? Któremu? Nikt z nich nie zdołał sprostać zadaniu, nikt! Przekonani o swej wielkiej
świetności, do największego upadku się doprowadzili. Chciałem cię przed tym uchronić, ale życie
me za prędko się skończyło... Może takie miało być twoje Przeznaczenie? Może, tak jak inni,
zbłądzić miałeś, ale twój upadek wzorem stać się miał dla naśladowców twoich...
SĘDZIA
W pychę popadłeś, o swojej przekonany wielkości. Grzech to jeden z największych!
PRZYSIĘGLI
Sam wielkość sobie przyznałeś. My ci ją odbierzemy i w ziemię wdepczemy!
SĘDZIA
Oto ostatni świadek swe zeznania przedstawił. Czas na osąd...
PRZYSIĘGLI
Winny! Winny! Winny!
SĘDZIA
Czy ktoś na tej sali przekonany jest o niewinności oskarżonego?
cisza
Wiesz jaki wyrok cię czeka, prawda?
POETA
Kim ty jesteś?
SĘDZIA
Pytasz się kim ja jestem? Ty to wiesz najlepiej.
POETA
Twa maska mnie przeraża...
SĘDZIA
Czemuż to?
POETA
Boję się co pod nią zobaczę...
Boję się, że ujrzę samego siebie...
SĘDZIA
Zbłądziłeś Poeto i kara cię czeka! Winny jesteś – tak żeśmy wszyscy orzekli.
Scena V
Wnętrze ciemnego pokoju. POETA siedzi na krześle.
POETA
przez sen
Nie, to niemożliwe: winny nie mogę być! Ja nie zbłądziłem! Zbłądzić nie mogłem! Nie! Nie! Nie!
budzi się
Czemuż to wciąż muszę cię oglądać, okrutny świecie? Czemu to odejść mi nie pozwolisz? Czemu?
Czyż nie dość się nacierpiałem przez całe życie me? Nie dość? Musiałeś mi nowego przysporzyć
bólu? Musiałeś, tak? Przez całe życie nie szczędziłeś mi łez, rzucałeś we mnie wszystkim, co miałeś
pod ręką. Zabrałeś mi wszystko, wszystko: przyjaciół, rodzinę, mistrza, uczucia, godność...
Na samym końcu odbierasz mi ostatnią rzecz jaka mi została – sens!
8
zapala lampę
Cóż mam teraz począć? Co? No, może przynajmniej raz mi powiesz co mam zrobić? Czym cię tak
bardzo obraziłem? Czy jedynie tym, że w ogóle żyję? Tak bardzo przykry dla ciebie jestem, ślepy i
głuchy Losie?
Teraz nie mam już naprawdę nic...
Wyzuty ze wszystkiego,
pozbawiony sensu
stoję przed lustrem
i pytam:
„Kim jestem?”
i odpowiadam:
„Ofiarą!”,
a odbicie me woła:
„Mordercą!”.
Czy można być zarazem
wielkim
i
przeklętym?
Nie mam odpowiedzi
na niezadane pytania.
Czas farsę tą skończyć
i przed samym sobą przyznać:
„Zbłądziłeś bracie.
W gęstwinie się zgubiłeś.
Wielkim chcąc być,
w najgłębszą spadłeś otchłań.
Twe życie błędem było.
Dlatego jednego ci życzę:
omnis morieris!”
spod płaszcza wyciąga rewolwer i przykłada do skroni
Omnis morieris!
GŁOS
Nie!
POETA
patrząc w dal
Czy to możliwe? Czy słuch mnie nie omylił?
rewolwer upada na ziemię
To... To niemożliwe... Ale przecież oczy me nie mogą mnie aż tak okłamać! Słuch nie może się aż
tak mylić! Tak, tak... To Ona! Edyn ma Jedyna!
EDYN
Witaj, Archeonie.
POETA
Ach, Oczy Jej tak pięknie na mnie spojrzały... Cóż Cię do mnie, sługi Twego pokornego,
sprowadza, Aniele Najjaśniejszy?
EDYN
Widzę jak wątpliwości targają duszą twoją. Przyszłam ci pomóc.
POETA
Nie zasługuję na Twoją pomoc. Nie mogłem bardziej zbłądzić. Zbyt wielu ludzi odeszło z mej
winy...
9
EDYN
Myśląc o przeszłości, nie możesz spoglądać w przyszłość. To co było, minęło. Teraz to teraz.
POETA
Cóż to znaczy? Czyż błędy przeszłości nie liczą się w ogóle?
EDYN
Błędy raz popełnione mądrości są przyczyną, lecz nie można ich w nieskończoność rozpamiętywać.
Bacz jedynie, abyś w przyszłości po wtóre ich nie popełnił.
POETA
Zabiłem mych przyjaciół...
EDYN
Dałeś im siłę i nadzieję. W duszy twej widzę jednak winy poczucie. Cóż cię gnębi?
POETA
Przyczyną ich cierpienia byłem. Czemu winę mą negujesz?
EDYN
Bo winy twej nie ma.
POETA
A Piotr? To przeze mnie się zabił...
EDYN
Walczyć z miłością chciałeś. Nikt z nią wygrać nie może. Dałeś swemu przyjacielowi siłę i
nadzieję. Pokazałeś mu światełko w tunelu. Świat jego jednak zbyt ciemnym całunem był okryty.
Diabeł opętał obolałą duszę jego i jedno tylko rozwiązanie mu wskazał.
POETA
Mówisz to, aby ból mój jedynie ukoić.
EDYN
Zaćmił twe myślenie. Zbyt niebezpieczny dla niego się stałeś...
POETA
O kim mówisz?
EDYN
O tym, z którym we dwoje walczymy.
POETA
Cóż zatem mam zrobić?
EDYN
Poddać się nie możesz. Dasz mu wygrać?
POETA
Nigdy!
EDYN
Zatem dokończ swe dzieło. Ono będzie grzechów twych obmyciem, oczyszczeniem twej duszy.
Spełń swe Przeznaczenie!
POETA
Sądzisz, że nie błądzę?
EDYN
Nie, ty nie błądzisz! Ty błądzących ze złej drogi zawrócisz!
Iść już muszę. Trzymaj się, Poeto.
POETA
Kiedy znów Cię zobaczę?
EDYN
Czas taki przyjdzie kiedyś, że czas nie będzie dla nas przeszkodą.
POETA
Tyś mą Nagrodą, tyś mą Nadzieją, tyś mą Siłą. Dla Ciebie wypełnię swe Przeznaczenie!
upada na kolana
10
Scena VI
Wnętrze pokoju. POETA na kolanach, SZATAN stoi nad nim.
SZATAN
Cóż ty, marny człowieku, w Niej widzisz?
POETA
Sam drżysz przed Nią.
SZATAN
Myli się, strasznie się myli. Dzieło twe przekleństwem będzie. Nic dobrego przynieść nie może.
Zbłądziłeś i życie swe w farsę zmieniłeś. Czas zatem skończyć ją!
podaje POECIE rewolwer
POETA
Ufam Jej bezgranicznie. Jej Słowo jest dla mnie święte.
SZATAN
A twoi przyjaciele? Iluż ich już zginęło przez ciebie?
POETA
Czasem miliony zginąć muszą, aby miliardy żyć mogły!
SZATAN
Weźmiesz ich krew na siebie?
POETA
Nie ja zabiłem mych przyjaciół, lecz ty. Teraz widzę to wyraźnie. Drżysz przede mną...
SZATAN
Pyłkiem dla mnie jesteś. Jednym ręki ruchem zniszczyć cię mogę. Dlaczego miałbym drżeć przed
tobą?
POETA
Bo Słowo dzierżę, a ty Go pokonać w stanie nie jesteś!
SZATAN
Cóż z twego Słowa przyjdzie, jeśliś zbłądził?
POETA
Cóż z twego trudu przyjdzie, jeśliś mnie nie przemógł?
SZATAN
Pierwej piekło zamarznie niż ty wypełnisz swe Przeznaczenie! Daję ci szansę ostatnią: przyznaj się,
żeś zbłądził, a ja ci prostą drogę wskażę.
POETA
Nie ty masz mnie sądzić, lecz Bóg i historia!
SZATAN odstępuje od niego
Scena VII
Wnętrze pokoju. POETA na kolanach.
POETA
Przeszłość nauczycielem pokoleń. Błędy raz popełnione przyczyną mądrości. Przyszłość owiana
jest tajemnicą, jak król purpurą. Mymi śladami idą dwie wielkie Potęgi: Dobro i Zło. Która z nich
wreszcie przemoże i drugą powali? Czy w Otchłań się stoczę czy na Szczyt Sensu się wdrapię?
Dwie te Potęgi dwóch posłańców ku mnie posłały: Piękną Czystą i Mrocznego Księcia.
Potomkowie Ciemności coraz węższe kręgi zataczają, czuję na szyi pętlę Przeznaczenia. Czy
starczy mi sił, aby je wypełnić, czy też demon o imieniu przeklętym przemoże mnie?
Umysł mój na dwie strefy podzielony. Jedna, mroczna i pyszna, każe zakończyć swe cierpienie i
porzucić brzemię, które na mnie nałożono. Druga, jasna i czysta, podtrzymuje mnie w mej drodze i
pokazuje ścieżki wśród gęstwiny drzew ludzkich.
11
wzdycha
Dwie Potęgi: Dobro i Zło – Stwarzanie i Niszczenie. Twórcy i Burzyciele. Ludzie i Demony...
spogląda w dal
Oto stoję na środku areny, jeno z mieczem w ręce, nagi i wątły. Przede mną Bestia wielka stoi – o
stu głowach i stu rękach, a w każdej topór krwawy. W grubą zbroję odziana, z ciał ludzkich
stworzoną. Rusza na mnie, a tam gdzie stąpnie ziemia skażona się staje. Oto wznoszę swój miecz
błyszczący i odrąbuję Bestii głowę i rękę, lecz na ich miejsce trzy kolejne odrastają. Im bardziej ją
ranię, tym więcej głów i rąk jej wyrasta. Bestia kpi sobie ze mnie i czuję jak słabnę pod naciskiem
jej potęgi. Wtem dwóch rycerzy z mieczami przy mym boku się zjawiło i razem odepchnęliśmy
Bestię i pokonaliśmy ją, lecz zabić nie mogliśmy. Odcięliśmy jej przeto głowy jej i ręce i zbroję
zniszczyliśmy, sam korpus zostawiwszy. Wówczas to Bestia ostatni ryk wydała i zdechła, w wielki
głaz się zmieniając. Tak oto zszedłem, wraz z mymi pomocnikami, zwycięsko z areny.
spuszcza głowę
Oto idę ciemnym korytarzem. Na końcu widzę drzwi. Podchodzę do nich i otwieram je. Stoję przed
wielkim lustrem. Wiem, że jestem skrawiony i pobity, ciężko ranny. Spoglądam w lustro i widzę
siebie, ze skrwawionym nożem w ręce. Dwójdzielność mej natury: Dobro i Zło, Ofiara i Morderca.
spogląda na zegar
Pokój pełen zegarów, a na każdym tabliczka z imieniem. Sala Przeznaczenia. Idę przez korytarze
historii, mijając postaci wielkie i przeklęte, aż dochodzę do sali owalnej, na środku której stoi
wielki, ciężko tykający zegar, a na nim tabliczka - „Poeta”. Wokół wiele zegarów stoi, wiele z nich
już dawno nie tyka... Zegar, który stanął nie tyka...
patrzy na swoje ręce
Miliony zginąć muszą, aby miliardy żyć mogły... Morderca i Ofiara... Dobro i Zło... Grzech i
Odkupienie... Wielki i Przeklęty... Przeznaczenie i Przypadek... Początek i Koniec...
śmieje się histerycznie
Czas to kończyć. Mrok walczy z jasnością i zdobywa przewagę. Lecz wygrać nie może i to ja zadać
muszę mu cios!
wstaje z klęczek i podchodzi do biurka, siada, bierze pióro w rękę
Czas skonczyć to, co kazano mi zacząć. Będąc sługą Przeznaczenia, biorę udział w wielkiej grze,
której na imię Życie! Lecz pionek, który przejdzie planszę staje się Królem... albo zrzucony zostaje
poza nią...
Scena VIII
Wnętrze pokoju. POETA, z piórem w ręce, pochyla się nad kartką. Nagle zrywa się z krzesła
POETA
patrząc w dal i dysząc szybko
Jam się Twórcą urodził
i po to na świat przyszedłem,
abym Słowo spłodził.
Nikt potężniejszy z niewiasty się nie narodził
jako ten, kto pióro zdzierżył
i, niczym mieczem ostrym,
na Bestię się rzuciwszy,
odrąbał jej głowę.
Nie będę kamieniem
na szaniec rzuconym,
lecz to ja rzucę głazy
na stertę Przeznaczenia.
Droga ma będzie krwią poznaczona,
12
ciemną i brudną.
Morza jej przetoczę,
aby ludzkość uzdrowić!
Bestio, strzeż się potęgi Słowa!
Ty, która władasz pięcioma żywiołami
i armią niezliczoną,
ty, która człowieka złamać umiesz
i duszę jego skraść,
strzeż się, bo oto kres nadchodzi!
Dwie plansze i dwie gry się toczą:
Dobro ze Złem gra,
Człowiek z Losem.
Ty i ja stoimy obok
i, sędziami nie będąc,
jedną ze stron wspomagamy.
Ty ułudą i bogactwem mamisz,
ja krwawą iluminacją napominam.
Ty szczęściem łudisz,
ja wiecznością kupuję.
Nie masz władzy nade mną, bom ja potężniejszy!
Słowem cię zniszczę,
bo imię me Czterdzieści i Cztery!
siada i zaczyna gorączkowo pisać
Słowo – dar największy,
Wszechiskry część!
Ten, kto w pełni Ją obejmie,
wszystko pojmie.
Boże, kto Twe plany odgadnie,
temu wielkie szczęście przypadnie snadnie,
lecz i obowiązek wielki.
Jam nie jest godny planów Twych znać,
lecz Słowo poznałem
i Słowo mą siłą się stało.
Stałem się knotem kaganka,
który inni do ludzi poniosą.
Wielki jestem,
ale i przeklęty!
Przekleństwo me jednak dla innych
błogosławieństwem się stanie!
przerywa pisanie i odkłada pióro
Koniec! Czyż tak koniec wygląda?
zasypia
Scena IX
Wnętrze pokoju. POETA śpi, po jego lewej stoi SZATAN, po prawej PROROK.
PROROK
Wciąż głupiec się łudzi, że jego słowa chętniej od mojego wysłuchają. Cóż za naiwność! Przecież
cały świat w garści swej trzymam i każde słowo z mych ust łapczywie spijają. Umysłami ludzi
władam – czegóż więcej potrzeba?
13
SZATAN
A jeśli się od ciebie odwrócą?
PROROK
Nonsens! Ludzie nie myślą o niczym, co nie dotyczy teraźniejszości. Dla nich liczy się jedynie tu i
teraz. Brak im solidarności. Gdyby złączyli swe siły, może by nas pokonali, lecz oni tego nie zrobią
– każdy z nich woli walczyć w samotności. Dlatego taką potęgą władamy!
SZATAN
Obyś się nie mylił, bo wielką moc wyczuwam u tego człowieka! Jeśli jego dzieło naprawdę
kagankiem się stanie, we własną Otchłań zrzuceni zostaniemy!
znikają
Scena X
Wnętrze pokoju. Wchodzą UCZEŃ i UCZENNICA. POETA budzi się.
UCZENNICA
Witaj, mistrzu!
POETA
Witajcie, moi drodzy! Pięknie tam, prawda? Ponoć wiosna już nadeszła! Jak ja kocham te delikatne
trele ptaków, które głaskają powietrze...
UCZEŃ
Cóżeś taki radosny, mistrzu?
POETA
Dzieło me ukończyłem!
kaszle
UCZENNICA
Choryś?
POETA
Nie, wszystko dobrze...
kaszle, z trudem łapie powietrze
UCZENNICA
Wezwiemy lekarza!
POETA
Nie, to nic nie da. Kto nie żył dla świata ni chwili, temu człowiek nic nie pomoże...
kaszle, po czym upada na podłogę
14