Wchodzi chór i śpiewa „Dzień jeden w roku”

Transkrypt

Wchodzi chór i śpiewa „Dzień jeden w roku”
Wchodzi chór i śpiewa „Dzień jeden w roku”
Jest wieczór, dzieci śpią, w kominku nie pali się ogień, rodzice nie palą światła siedzą przy
świeczce.
Ojciec
Matka
Ola
Bartek
Franek
Zuzia- lalka w kołysce
Ojciec: Popatrz jak spokojnie śpią.
Matka: Tak dzieci śpią snem sprawiedliwego. Tylko my mamy koszmary i bezsenne noce.
Ojciec: Ciężko jest, cały czas się martwię za co kupimy opał na zimę, kurtki cieplejsze
dzieciakom.
Matka: Bartek wyrósł z butów a te po Franku już się nie nadają, są poprzecierane i
przemakają.
Ojciec: A zaraz święta, w tym roku znowu będzie skromnie. Oh, żebym tylko pracę mógł
dostać i spłacić te kredyty.
Matka: Wiem jak Ci ciężko, chciałbym ci pomóc i pójść do pracy ale Zuzia jest za mała a i
dla kobiet o pracę trudno.
Ojciec: Tak, ale chodźmy spać może jutro przyniesie cos dobrego.
Rano: dzieci się krzątają , jedzą śniadanie, ojciec przy stole pije herbatę, matka robi kanapki
do szkoły.
Ola:
Mamo, a mamy dżem?
Mama: Nie kochanie, z resztką zrobiłam wam kanapki do szkoły.
Bartek: Mamo nóżki mnie bolą( wkłada za małe buciki) i zimno mi.
Mama: Wiem kochanie, jutro pójdę do pani Marysi, mówiła, że może coś znajdzie po
swoich dzieciach(ociera łzy ukradkiem)
Ojciec wstaje od stołu i wychodzi, idzie drogą przy której stoi pochylony krzyż wśród
brzózek
W tym czasie chór śpiewa szczęśliwej drogi już czas (bez refrenu) ojciec znika ze sceny.
Matka w domu krząta się kołysze dziecko i jako kołysankę śpiewa piosenkę E. Geppert
„Zamiast”
Chór się przesuwa ojciec deklamuje 3 pierwsze zwrotki piosenki Nalepy „Modlitwa” przy
dźwiękach muzyki
Wysłuchaj mojej pieśni Panie,
do Ciebie wznoszę dzisiaj głos.
Ty jesteś wszędzie, wszystkim jesteś Ty,
lecz kamieniem nie bądź mi.
Do Ciebie pieśnią wołam Panie,
bo ponoć wszystko możesz dać,
więc błagam daj mi szansę jeszcze raz,
daj mi ją ostatni raz.
Wystarczy abyś skinął ręką,
wystarczy jedna Twoja myśl,
a zacznę życie swoje jeszcze raz,
więc o boski błagam gest.
Bóg: Czemu przychodzisz tylko wtedy, gdy jest Ci źle? Czekałem na ciebie tyle czasu,
mijasz mnie codziennie. Ja dla was tutaj jestem i razem z wami smucę się. Ludzie nie
doceniają tego co im daję tylko ciągle proszą o więcej, a do swego domu nikt mnie zaprosić
nie chce. Bogiem, też nie jest łatwo być.
Ojciec: Panie wybacz nam. Ja Panie zapraszam cię do siebie do domu. U nas jest biednie,
ale przyjmiemy Cię z wielką radością. Przyjdź do nas dziś na kolację. Boże jestem
niegodnym takiego zaszczytu człowiekiem, ale gdybyś zechciał pozna moją żonę i dzieci.
Byłby to najpiękniejszy dar dla nas gościc Cię Panie w naszym domu i w naszych sercach.
Bóg:
Skoro tak mnie pięknie prosisz to przyjdę dziś do Ciebie na kolację
Ojciec wraca szczęśliwy do domu.
Ojciec:
Basiu, Basiu będziemy mieli gościa na kolacji, sam Bóg do nas przyjdzie!
Mama:
Ojej, ale ni9e mamy czym go ugościć
Ojciec:
Mamy jeszcze jedną kurę, ugotujemy rosół, i będzie mięso.
Matka z ojcem przygotowują kolację i dom na przybycie gościa dzieci Im pomagają tylko
Ola odrabia lekcje i śpiewa „List do Boga”
Stół jest naszykowany, jest jedno wolne miejsce, wszyscy czekają w napięciu, matka
sprawdza czy ręce są czyste, poprawia ubrania.
Bartek:
Mamo, a kiedy ten Pan psyjdzie, ba ja jus jestem głodny.
Matka:
Nie wiem kochanie, ale musimy poczekać
Bartek:
A cy ja mogę trochę mięska?
Matka:
Skarbie dam ci rosołku, ale mięsko zostawimy dla gościa
Czekają jest już bardzo późno, ojciec patrzy w okna i na zegarek dzieci przysypiają, nagle
rozlega się pukanie. Ojciec idzie otworzyć drzwi a tam wchodzi ubogi człowiek, jeszcze
biedniejszy niż oni , zmarznięty, brudny na policzku i w łachmanach.
Bóg:
Witajcie dobrzy ludzie pozwólcie mi się ogrzać bo bardzo zmarzłem.
Ojciec: Proszę bardzo zapraszam do środka.
Sadzają go przy ognisku, chwilę się ogrzewa.
Bóg:
Oh jak coś pięknie pachnie, a ja tak dawno nic nie jadłem
Ojciec patrzy na zegarek potem na matkę a matka kiwa głową.
Ojciec: Siądź z nami wędrowcze do kolacji.
Siadają przy stole.
Bartek: Mamo czy to ten Pan?
Matka:
Bratek:
Matka:
Nie słoneczko, tamten pan jest bardzo zajęty, ale ten gość też jest bardzo ważny.
Mamo, to ja już mogę mięska?
Tak dziecko, wy dostaniecie skrzydełka i udka a dla gościa damy pierś.
Chór śpiewa” Kolędę dla nieobecnych” w tym czasie rodzina i gość spożywają kolację i
rozmawiają.
Bóg wstaje od stołu i mówi: Dziękuję Wam za kolację. Prawdę mówiłeś, żyjecie ubogo,
ale potraficie się Dzielic tym co macie.
Ojciec: Przecież ja z Tobą rozmawiam pierwszy raz, skąd wiesz o nas?
Bóg: Ty sam mnie dziś zaprosiłeś na kolację do swego domu, chciałeś bym poznał twą
rodzinę, żonę i dzieci. (Zwraca się w stronę publiczności i rodziny)
Więc oto jestem z wami.
Chór śpiewa „Nie było miejsca dla Ciebie”
Uciekali-Metro
Pastuszek bosy
Obłoki
Świeta, świeta
Autor: Joanna Mikołajczuk