Opowieść o smoku z najdalszej galaktyki Pewnego

Transkrypt

Opowieść o smoku z najdalszej galaktyki Pewnego
Opowieść o smoku
z najdalszej galaktyki
Pewnego
zimnego
wieczoru
w warszawskiej kamienicy pewien starzec
o imieniu Waldemar gryzmolił coś malutkim
pismem. Oczy miał całe opuchnięte, a jego
palce były czerwone od długopisu. Po chwili
odłożył go i przeczytał to, co napisał …
1
W
pewnej
dalekiej
galaktyce
była
planeta zwana Fablen, podobna do Ziemi,
lecz miała dwa księżyce, dlatego noce były
tam jaśniejsze. Pewien chłopiec o imieniu
Saton, chciał wykazać się odwagą, więc
wyszedł do lasu. Chłopiec ten miał
zawadiacki uśmiech, był wysoki, jego włosy
były ciemnozielone i sprężynkowate. Las,
do którego się wybrał, był zakazany,
ponieważ byłow nim mnóstwo potworów
i straszydeł. Kiedy wszedł do tego lasu,
ogarnęło go zimno i wilgoć, więc zaczął biec,
żeby się rozgrzać. Po dłuższej chwili biegu
przystanął, bo zobaczył polanę. Wszedł
na nią i ujrzał grobowiec, na którym leżało
jajko. Wyglądało ono tak, jak jajko kurze.
Jednak, kiedy wziął je do ręki, okazało się
o wiele cięższe i twardsze. Saton schował
je do kieszeni, myśląc, że to kamień, ale
nagle z grobowca rozległ się głos:
- Oddaj to jajo!
Saton zaczął uciekać, ale grobowiec
rozłamał się i wyszedł z niego wielki
i okropny stwór. Był cały owłosiony, nie miał
głowy, a jego ręce były dłuższe niż nogi,
dlatego wlokły się po podłożu. Kiedy Saton
wybiegł z lasu, wyciągnął jajo i dostał
olśnienia. Był szczęśliwy z tego, co
znalazł.
2
Kiedy
wrócił do domu, jego ojciec
siedział na fotelu i czytał gazetę.
- I co cię zaatakowało – zapytał, czytając.
- Nic - skłamał Saton.
Poszedł do swojego pokoju i odstawił jajko
na stół. Następnego dnia, kiedy wstał, ujrzał,
że skorupa jajka zaczyna pękać.
Czekał i czekał aż rozłupie się całe jajo.
Kiedy się w końcu rozłupało, wyleciał
z niego mały smoczek. Był cały czerwony
i na grzbiecie miał rogi, za które mógł się
trzymać jeździec. Zaraz potem smok ten
wylądował na stole i zaczął mówić ludzkim
głosem:
- Nazywam się Ferd, a ty jesteś moim
wybrańcem. Musimy razem zniszczyć serce
Gotreda,
bo
inaczej
świat
ulegnie
zniszczeniu.
- Ale dlaczego właśnie ja ? – zapytał Saton.
- Ponieważ tobie został przypisany ten los.
- A kto to jest ten Gotred ? – ciekawy był
chłopiec.
- To zły czarownik, który od lat chce
zniszczyć
świat.
Zapakuj
jedzenie
i potrzebne rzeczy, bo jutro wyruszamy –
oznajmił Ferd.
3
Następnego dnia rano Saton z Ferdem
wyruszyli z domu, a kiedy byli na zewnątrz,
Ferd powiększył się tak, że Saton mógł
na niego wsiąść. Kiedy się na nim usadowił,
zaczęli lecieć. Po kilku dniach ciągłego lotu
zmęczeni i głodni zatrzymali się w pewnej
wiosce. Kiedy wylądowali, Ferd zmniejszył
się i razem weszli do „Gospody pod Zgniłym
Jabłkiem”. Kiedy zajęli miejsca i kupili
jedzenie, jakiś wesoły mężczyzna podszedł
do ich stolika i zapytał:
- Dzień dobry. Czy mogę się dosiąść?
- Tak - oznajmił Saton, zjadając kawałek
mięsa.
Mężczyzna z zainteresowaniem przyglądał
się Ferdowi, ponieważ pierwszy raz widział
prawdziwego smoka. Kiedy przyjaciele już
zjedli i wypili, ruszyli w dalszą drogę.
4
Kilkanaście
dni
później
dotarli
na
miejsce, czyli do pałacu Gotreda. Saton
schował zmniejszonego Ferda do kieszeni
płaszcza. Przed wejściem do zamku,
przebrał się za tutejszego rycerza i wszedł.
W środku było ciemno, dlatego ciężko było
odnaleźć odpowiednie drzwi. Serce Gotreda
według legend umieszczone było w lochach,
więc zanim Saton odnalazł schody w dół,
minęła godzina. Kiedy był już w lochach,
zobaczył drzwi w murze, jednak nie dało się
ich otworzyć. Były tam też regały
z książkami, biżuterią i różnymi rupieciami.
Jednak po kilku godzinach szukania serca,
odnalazł złoty kluczyk. Pobiegł więc do drzwi
i przekręcił klucz. W środku na podłodze
leżała
mała,
drewniana
skrzyneczka
z
sercem
Gotreda,
którą
zniszczył
podeptawszy.
Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk. Ferd
wyskoczył z kieszeni Satona, powiększył się
niszcząc mury pałacu, po czym razem
odlecieli.
Po tym wydarzeniu wrócili do domu
i żyli długo i szczęśliwie. Zostali oddanymi
sobie przyjaciółmi na całe życie, pomagali
sobie wzajemnie w trudnych chwilach.
Nikt z mieszkańców Fablen nigdy nie
dowiedział się, że mały chłopiec uratował ich
od zagłady.
Adam Kobielski
kl. 4 A