Rozwaga nr 4 maj 2009.indd - NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej
Transkrypt
Rozwaga nr 4 maj 2009.indd - NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej
www.nszz-stocznia.pl NR 4/11 maja 2009 Rozwaga i ISSN 1641-6112 NI A YD EC P ES STOCZNIA GDAŃSKA Zdjęcia i filmy z manifestacji można obejrzeć na naszej stronie internetowej W NE L JA 2 Rozwaga i Odezwa Komitetu Protestacyjnego Stoczni Gdańskiej Polacy!!! Dzisiaj ważą się losy całego przemysłu stoczniowego w Polsce!!! Pokolenia Polaków budowały w wielkim trudzie to co teraz niektórym przychodzi tak łatwo zniszczyć. Tu w Warszawie, walczymy nie tylko o przyszłość naszą, ale i naszych dzieci i całego Narodu. To jak teraz będzie wyglądał nasz Kraj, jest tylko w naszych rękach, to jest nasze dziedzictwo. Czy będziemy zaściankiem Europy, gdzie co najwyżej mogą istnieć montownie i hipermarkety, czy też poważnym graczem we Wspólnotowej Gospodarce. Jako Stoczniowcy walczyliśmy ofiarnie o Wolną Polskę , walczyliśmy o to aby runęły mury w Europie, o Wolność. W tej walce nasi koledzy złożyli największa możliwą ofiarę często z własnego życia. Cały czas o tym pamiętamy i jest to dla nas zobowiązanie, aby nigdy się nie poddać i nie zapomnieć po co to wszystko było. Są ludzie, którzy chcą aby Polskie Stocznie cicho umierały, aby dorabiać się na bezpańskim majątku, aby robić na tym „interesy”. Tymczasem nam bliższa jest nauka naszego Wielkiego Rodaka Papieża Jana Pawła II - budowa cywilizacji życia. Nie człowiek przeciw człowiekowi, ale solidarność międzyludzka. W trudzie i uczciwą pracą, chcemy zapewnić byt naszym bliskim i prosperity naszej Stoczni, naszej Ojczyźnie. Domagamy się jedynie odrobiny sprawiedliwości i godności. Pytamy : Dlaczego naszą Stocznię zaocznie skazuje się na śmierć, nas robotników, inżynierów , techników na bezrobocie? Nasze rodziny na niedostatek materialny? Dlaczego robotnik niemiecki, francuski czy włoski jest traktowany znacznie lepiej? Stocznie innych krajów Wspólnoty Europejskiej korzystają z praktycznie nieograniczonej pomocy rodzimych rządów. Nasz rząd stoi z założonymi rękami, czekając na CUD. My nie chcemy liczyć na CUDA, nie chcemy prezentów w postaci dotacji, jak nasi koledzy z Zachodu. Wierzymy w ciężką, mozolną pracę, której efekty cenią sobie armatorzy z całego świata. Domagamy się dalszego istnienia naszej Stoczni i nie niszczenia Jej z przyczyn pozaekonomicznych. Urzędnicze decyzje i kruczki prawne mają tylko jeden cel - zatopienie Stoczni, która daje sobie radę na wolnym rynku i z której możemy być jako pracownicy dumni. Nie zgadzamy się na zamknięcie stoczniowych pochylni ! Nie zgadzamy się na nieuzasadnione zwolnienia grupowe! Nie dopuścimy do likwidacji Kolebki Solidarności przez Platformę Obywatelską ! Apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli z Kraju i Zagranicy, do naszych Przyjaciół z całego świata pamiętających naszą Walkę z totalitaryzmem, do autorytetów moralnych - o wsparcie naszego protestu. Pamiętajmy dzisiaj my jutro Wy. Pozostańmy jak zawsze SOLIDARNI. Komitet Protestacyjny Stoczni Gdańskiej Warszawa 29.04.2009 Rozwaga i 3 Głośne „NIE” gdańskich stoczniowców Pałki i gaz pod Pałacem Kultury Przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie podczas odbywającego się zjazdu Europejskiej Partii Ludowej protestowało kilkuset związkowców ze Stoczni Gdańsk w obronie zakładu i miejsc pracy. Policja zareagowała gwałtownie względem manifestantów, używając m.in. gazu pieprzowego. Świadkowie twierdzą, że reakcja policji była nieadekwatna do sytuacji. Stoczniowcy spalili też kukłę przedstawiającą postać premiera Donalda Tuska. Policja przeciwko protestującym użyła pałek, gazu łzawiącego i armatki wodnej. Jeden ze stoczniowców biorących udział w proteście dostał ataku padaczki. Niektórzy po użyciu gazu pieprzowego mieli problemy z oddychaniem. Kilkunastu stoczniowców potrzebowało pomocy medycznej. Pomoc została im udzielona przez służby medyczne dopiero po kilkunastu minutach, gdyż na miejscu nie było żadnej karetki. Jak podała policja, podczas manifestacji ucierpiało trzech funkcjonariuszy, którzy mają lekkie poparzenia i otarcia. W liście otwartym rozdawanym dziennikarzom stoczniowcy Roman Gałęzewski: Manifestacja w Warszawie miała na celu jedno: uratowanie Stoczni Gdańsk przed upadkiem, przed likwidacją miejsc pracy kilku tysięcy stoczniowców. Ale wciąż nie wiemy jaka bedzie decyzja Brukseli. Od dłuższego czasu domagaliśmy się, by właścciciele stoczni konsultowali, zgodnie z dyrektywą unijną, istotne zmiany w strukturze stoczni, a zwłaszcza zamierzenia związane z planami naprawczymi. Niestety, wciąż nie są spełniane przez zarząd stoczni podstawowe zasady prawa unijnego, a w związku z tym nie wiemy jakie są szczegóły programu restrukturyzacji stoczni, nie wiemy jakie zamierzenia przedstawione zostały w Brukseli, jakie są szanse na pozytywne dla nas decyzje. Łamane są w ten sposób podstawowe prawa załogi, ktora ma prawo wiedzieć i akceptować poprzez swoje organa przedstawicielskie, a więc i związek Solidarność, istotne programy naprawcze w stoczni. Zgodnie z prawem unijnym konsultowane powinny być zmiany organizacyjne w zakładzie, a cóż dopiero programy naprawcze. Trudno się w takiej sytuacji dziwić że stoczniowcy pełni niepokoju o swoją przyszłość chwytają się różnych form protestu. 4 Rozwaga i podkreślają, że domagają się dalszego istnienia stoczni i nieniszczenia jej z przyczyn pozaekonomicznych. Wczorajsza manifestacja stoczniowców była pierwszą z zapowiadanych w obronie zakładu. Komitet Protestacyjny Stoczni Gdańsk SA zorganizował ją przed Pałacem Kultury i Nauki podczas odbywającego się w tym czasie zjazdu Europejskiej Partii Ludowej. Związkowcy gdańskiej stoczni spotkali się w Warszawie z przedstawicielami Agencji Rozwoju Przemysłu oraz firmą ISD, właścicielem zakładu. Jak powiedział szef NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski, plan restrukturyzacji Stoczni Gdańsk jest nieekonomiczny i prowadzi do likwidacji wielu miejsc pracy. Przytaczamy relację z wydarzeń w Warszawie za “Naszym Dziennikiem” Oto obszerne fragmenty tekstu Pawła Tunia. O brutalność i użycie nieadekwatnych do sytuacji środków oskarżają policję stoczniowcy. Podczas legalnej demonstracji przed PKiN w Warszawie, gdzie odbywał się Kongres Europejskiej Partii Ludowej, funkcjonariusze oblali protestujących, a także kilku dziennikarzy i warszawiaków obserwujących zajście, stężonym gazem. Wywołał on poparzenia i duszności. „Solidarność” zapowiada złożenie doniesienia do prokuratury. Związkowcy są przekonani, że koalicji PO - PSL zależało najwidoczniej na jak najlepszym przyjęciu unijnych gości, zaś protesty stoczniowców psuły obraz Polski jako kraju zamieszkałego przez obywateli zadowolonych z pięcioletniej obecności w UE. W tym samym czasie co demonstracja stoczniowców, którzy zostali pozbawieni miejsc pracy, w pałacu miała miejsce feta Europejskiej Partii Ludowej. Przybyli na nią reprezentanci unijnych instytucji oraz przywódcy państw UE. Użycie „gazu pieprzowego” - jak twierdzi policja, lub „dziwnej substancji” - jak uważają związkowcy, wydaje się uczestnikom demonstracji nieadekwatne do sytuacji. - Nie było prowokacji ze strony stoczniowców. Nikt nie przekraczał wyznaczonych linii, otworzenie ognia nastąpiło w momencie, kiedy protestujący okrzykami wznosili hasła i podnosili transparenty - powiedział w Radiu Maryja Andrzej Jaworski, były prezes Stoczni Gdańsk, świadek zdarzenia. Ponadto protestujący nie mieli szans na szybkie opuszczenie miejsca, gdyż napierały na nich oddziały prewencji, a za plecami mieli ściany centrum handlowego. Zdaniem policji, cała akcja przeprowadzona była zgodnie z prawem. - Z zarejestrowanych obrazów wyraźnie widać, kto był stroną atakującą. Manifestujący nie reagowali na wezwania policji, przerwali linię płotu i zbliżyli się do kolejnych barierek - powiedział podinspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji. Stoczniowców zaskoczyło użycie gazu przez prewencję. - Spodziewaliśmy się użycia siły, ale nikt nie spodziewał się, że użyte zostaną środki chemiczne. Użyto jakiegoś żółtego płynu. Nigdy wcześniej nie stosowano wobec nas takich rzeczy. Środek spowodował poparzenia I stopnia, działał też na drogi oddechowe - powiedział nam Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący „Solidarności” Stoczni Gdańsk. Według relacji Andrzeja Jaworskiego, policjanci z pojemnikami na plecach zaczęli wylewać na manifestujących ciecz, która powodowała natychmiastowe podrażnienia. Z tyłu za nimi stał drugi szereg policjantów z karabinami, „ale nie wiadomo, jaką posiadali amunicję”. Po wycofaniu się funkcjonariuszy z pojemnikami do akcji przystąpiła druga grupa, która zaczęła bić manifestujących pałkami. Podczas rozpylania gazu oprócz przedstawicieli mediów poszkodowani zostali również przechodnie przyglądający się protestowi. - Mamy próbki użytej substancji z ubrań i zlecimy jej zbadanie, aby ustalić, co to dokładnie było - zapowiada Guzikiewicz. Policja utrzymuje, że był to „tylko” gaz pieprzowy. - Użyty był atestowany gaz pieprzowy posiadający odpowiednie certyfikaty - mówi nam nadkomisarz Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji. - Gaz pieprzowy, jedyny taki środek w dyspozycji policji, nie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka. Jest to jeden z najmniej uciążliwych środków - dodaje Sokołowski. Zdaniem Romana Gałęzewskiego, przewodniczącego stoczniowej „Solidarności”, była to „wyraźnie zaplanowana akcja policji wobec stoczniowców”. Karol Guzikiewicz: Celem manifestacji było nagłośnienie spraw stoczniowych, żeby rzadzący pojęli, że problem Stoczni Gdańsk istnieje i nie jest rozwiązany. Akcja w Warszawie miała być głośna, miała być widoczna, ale nie miała być brutalna. Użycie siły przez policję było nadmierne, a agresja rodzi agresję. Użyto gazu, ktory można nazwac bojowym, powodującego groźne obrażenia. Ponad 30 osób musiało skorzystać z pomocy medycznej. Rząd po 20 latach wolności użył siły przeciwko stoczniowcom. Uważamy, że była to prowokacja, stoczniowców umieszczono w miejscu, z którego nie można się było wycofać. Chciano pokazać siłę. Ale to ma krótkie nogi. Ci, co używają siły prędzej czy później płacą za to. Protestowaliśmy nie tylko w naszej sprawie, byli przedstawiciele Remontówki, Szczecina, Cegielskiego innych zakładów, zagrożonych utratą pracy. Co uzyskaliśmy? Oczywiscie nagłośnienie sprawy naszej stoczni. I to na całą Europę. Politycy z wielu krajów zobaczyli też, że ten rząd nie ma takiego poparcia o jakim wciąż mówi, że wielu problemów nie potrafi rozwiązać. W Warszawie było bardzo dobre wystapienie Lecha Wałęsy, choć nieco może spóźnione, dzień wcześniej bardziej by nam pomogło. Ostatnie wystąpienie pani kanclerz Merkel, ktora dziękowała gdańskim stoczniowcom za to, że przed 20 laty przyczynili się do obalenia komunizmu i do zjednoczenia Niemiec, świadczy też o pozytywnych, zagranicznych, reperkusjach naszego protestu. Liczę też, że Bruksela przychyli się do naszych apeli i umożliwi Stoczni Gdańsk dalsze istnienie. 4 czerwca, pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców chcemy zaprotestować przeciwko obecnej sytuacji na rynku pracy w Polsce, przeciwko rosnącemu bezrobociu, przeciwko nieskutecznym działaniom rządu Donalda Tuska. To nie jest miejce w którym dziś należałoby organizować radosne, rocznicowe imprezy. Niech odbywają się one w Dworze Artusa, na Długim Targu, ale nie tu gdzie chcemy poważnie mówić o losie Stoczni Gdańsk, o losie setek zakładów dziś zagrożonych bezrobociem i upadkiem. Pod pomnik nie dopuscimy Donalda Tuska i jego ekipy, nie zasłużyła na to. Rozwaga i 5 Nieuzasadniona - zdaniem protestujących - akcja policji przypomina im czasy PRL i pacyfikowania demonstracji. - Wróciliśmy do czasów stanu wojennego. Po drugiej stronie było ZOMO, gdzie była agresja, prowokacja - stwierdza Guzikiewicz. A poseł PiS Joachim Brudziński przypomina, że kiedy w łagodny sposób w porównaniu z tym, co stało się pod PKiN, obchodzono się z protestującymi pielęgniarkami pod kancelarią premiera za rządów Jarosława Kaczyńskiego, to mówiono, że to „dyktatura”. - Tymczasem stoczniowcy, którzy przybyli protestować w obecności wielkich tego świata, którzy nie mają żadnych oporów, aby pomagać swoim zakładom pracy i stoczniom, zostali oblani przez rząd Donalda Tuska jakąś substancją chemiczną, a premier rządu i sekretarz generalny PO mówią, że nic się nie stało - podkreśla Brudziński. Jego zdaniem, 20 lat po upadku reżimu komunistycznego stoczniowcy Stoczni Gdańsk, symbol niepodległej Polski i obalenia muru berlińskiego, zostali potraktowani tak, jak byli traktowani przez ZOMO przed rokiem 1989. Zdaniem premiera Donalda Tuska, policja robiła wszystko, aby nie prowokować zajść. - W mojej ocenie, policja działała w sposób odpowiedzialny, a 6 Rozwaga i środki przez nią użyte były adekwatne do sytuacji wytworzonej przez demonstrantów - utrzymywał Tusk. - Pałowano po raz pierwszy od wielu lat ludzi zgromadzonych pod sztandarem „Solidarności”. Za pałami i żrącym kwasem rząd Tuska chowa swą nieudolność - ocenia poseł Jacek Kurski (PiS), świadek środowych zajść. Stoczniowcy podkreślają, że zgromadzono ich na małej powierzchni i tak zlokalizowano miejsce manifestacji, że nie było możliwości ewakuacji, co zwiększyło liczbę poszkodowanych. Według „Solidarności”, w wyniku akcji policji 32 stoczniowcom udzielono pomocy ambulatoryjnej bezpośrednio na placu, 13 stoczniowcom udzielono pomocy w szpitalu, w tym 2 z nich, mimo uwag lekarzy, odmówiło pozostania w szpitalu. Sześciu osobom udzielono pomocy w szpitalu w Nowym Dworze Mazowieckim, 1 osobę hospitalizowano w Płońsku, a kilkadziesiąt osób z objawami poparzenia twarzy, dróg oddechowych nie zdecydowało się skorzystać z pomocy medycznej. Stoczniowcy, którzy otrzymali zaświadczenia lekarskie, mają stwierdzone poparzenia. Przedstawiciele Zarządu Regionu Gdańskiego „Solidarność” uważają, że użyte przez policję środki były niewspółmierne do przebiegu wydarzenia. Związek rozważa złożenie do prokuratury zawiadomienia o złamaniu prawa przez policję. Krzysztof Dośla, przewodniczący regionalnej „Solidarności”, poinformował, że gromadzone są materiały, filmy i zdjęcia dokumentujące przebieg manifestacji. - To wszystko analizują związkowi prawnicy i jeśli stwierdzą, że doszło do złamania prawa w stosunku do protestujących, a według wstępnej analizy doszło do złamania prawa w zakresie rozporządzenia o użyciu środków bezpośredniego przymusu, to „Solidarność” złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - podkreślił. Decyzja w tej sprawie ma być podjęta w przyszłym tygodniu. - Nie wiem, czy bezpośrednio wicepremier Schetyna podjął taką decyzję, ale na pewno te decyzje zapadały, bo nie wierzę, że policjanci wychodzą na zabezpieczanie tego typu uroczystości, nie mając precyzyjnego, uzgodnionego scenariusza, w jaki sposób zachować się w określonej sytuacji - powiedział Dośla. Zdaniem Guzikiewicza, akcja policji to zemsta rzą- dzących za to, że Stocznia Gdańsk broni miejsc pracy w Polsce. - Wszystkie stocznie mają kłopoty od dawna, więc rząd powinien renegocjować decyzję komisji o sprzedaży stoczni, wykorzystując sytuację kryzysu. Co będzie, jak oferty na stocznie w Gdyni i Szczecinie okażą się nie do przyjęcia? - pyta działacz „Solidarności”. Dodaje, że związek krytykuje PO, rząd, władze miasta Gdańska i opowiada się po stronie innych zakładów pracy, „więc trzeba ją zniszczyć i stoczniowcy w Warszawie zostali ukarani za to, że sprzeciwili się tej władzy”. Wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna poinformował, że komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk powołał komisję do wyjaśnienia przebiegu manifestacji. Stoczniowcy mówią z goryczą, że dla uczestników Kongresu EPL przygotowano m.in. wyszukane potrawy, co negatywnie kontrastuje z dramatyczną sytuacją zwykłych ludzi w Polsce, tracących miejsca pracy na skutek zaniedbań gospodarczych rządzącej koalicji. Oświadczenie Janusza Śniadka, przewodniczącego KK NSZZ „S”, w sprawie brutalnej interwencji policji w czasie manifestacji stoczniowców w Warszawie NSZZ „Solidarność” zdecydowanie potępia brutalną interwencję policji wobec legalnej demonstracji stosunkowo niewielkiej grupy zdesperowanych robotników walczących o swoje miejsca pracy. Nieadekwatne do sytuacji użycie parzących środków chemicznych, a także bezpośredniej przemocy spowodowały, że wielu manifestantów poniosło szkody - kilkudziesięciu osobom udzielono pomocy lekarskiej, kilka osób zostało hospitalizowanych. Kategorycznie domagamy się natychmiastowego wyjaśnienia sprawy i ukarania winnych. Tego typu prowokacja może jedynie doprowadzić do eskalacji konfliktu społecznego. Rozwaga i 7 8 Rozwaga i Warszawa 29.04.2009 r. Rozwaga i 9 10 Rozwaga i Dlaczego nie brać przykładu z sąsiada? Niemcy mają Morski Sojusz, a my Stocznię Cesarską... Kwiecień był miesiącem ostatnich wodowań w stoczniach Szczecina i Gdyni, można powiedzieć właściwie że może już i nie stoczniach, jako że nikt nie jest pewien co powstanie na majątku postoczniowym. Wprawdzie Agencja Rozwoju Przemysłu chwali się 35 ofertami złożonymi na ten majątek, podobno są nawet oferty na cale stocznie, ale dopóki nie zostaną ujawnione i przeanalizowane, trudno w nie uwierzyć. Cuda ponoć się zdarzają, choć trudno uwierzyć w okrętową przyszłość spod znaku Mostostalu czy Centrozłomu... I tak w drugą połowę roku 2009 Polska wkroczy z niepewną swego losu Stocznią Gdańsk i nadrabiającą finansowe potknięcie Remontową, z kilkoma stoczniami jachtowymi i spółkami produkującymi elementy kadłubów... Niewiele jak na niegdysiejszą potęgę morską, która zdaniem swego utalentowanego menedżera „chadzała po szczytach światowej koniunktury”. Gospodarka morska lat ostatnich nie ma łatwo nigdzie na świecie. Zwłaszcza w Europie, która dawno dostała zadyszki, usiłując dotrzymać kroku tempu i kosztom budowy statków w Chinach czy Korei. Ale nigdzie chyba gospodarki morskiej nie dotknęło tyle nieszczęść, zaniechań, bezsensownych decyzji i nieuzasadnionych nadziei, co w Polsce. Czego się nie tknąć kojarzącego się z morzem: stoczni, floty, rybołówstwa - opadają ręce i jak mawiają niektórzy - nie tylko. A tymczasem, nie tak daleko, w Rostoku, na odbywającej się przed miesiącem dorocznej Krajowej Konferencji Morskiej (a odbywają się one regularnie od 2000 roku, coraz to w innym regionie nadmorskim) pani kanclerz Angela Merkel, w pełni świadoma kryzysu jaki wstrząsa światem, z naciskiem stwierdza: Niewątpliwie w ciągu ostatnich lat wzrósł potencjał gospodarki morskiej w Niemczech i jest o wiele więcej wart zrozumienia, niż tylko jako charakterystyczny element gospodarki narodowej. Znalazła też gospodarka morska sposób, by wspólnie sprostać wyzwaniom jakie stawia przyszłość. I krytycznie dodaje: Faktem jest, że rząd federalny w roli koordynatora gospodarczego w sektorze morskim nie zawsze spełniał oczekiwania i nie zawsze był udanym partnerem...(W Polsce, ani dziś, ani kiedyś takich słów trudno by się doczekać.) Ale za to, gdy już pani kanclerz pojawiła się na konferencji w Rostoku, poza komplementami pod adresem władz regionalnych Meklemburgii - Pomorza Przedniego miało sporo konkretnych spraw do powiedzenia. Od stwierdzenia, że nasz dyskusyjny „statek” jest ciągle w budowie i będzie gotowy na krótko przed szczytem G8 we Włoszech, gdzie po raz pierwszy na tym szczeblu omawiana będzie sytuacja światowej gospodarki morskiej, po precyzyjną analizę poszczególnych branż niemieckiej gospodarki morskiej, jej wzajemnych zazębień i wsparć. Podkreślając, że mocną stroną niemieckich stoczni i ich dostawców są wiedza technologiczna i zdolność do innowacji. W portfelu niemieckich stoczni jest obecnie 160 statków, choć część z nich jest opóźniona w produkcji. Niektóre stocznie mają mało zamówień, stoją u progu bankructwa. Dlatego rząd federalny postanowił udzielić im wsparcia. Zdecydowano się na czasowe zmiany z optymalizacją zasięgu gwarancji rządowych. Próbuje się rozwiać obawy przemysłu stoczniowego zwiększając maksymalna kwotę pożyczki dla eksportera z 80 do 300 mln euro. W indywidualnych przypadkach może być nawet więcej. Rząd zamierza wykorzystać dwa programy: „Innowacyjne budownictwo okrętowe” i „Budownictwo okrętowe i technika morska” dla poprawy innowacyjności w stoczniach. Na ich realizację - 50 mln. euro. I choć rząd nie ma pewności czy wnioski w sprawie finansowania z tzw. CIRR mogą dotyczyć przemysłu stoczniowego, będzie stał na stanowisku że wobec ostrych trudności w tym przemyśle można będzie składać wnioski o dofinansowanie z mocą wsteczną statków znajdujących się w budowie do czasu zakończenia kontraktu. W celu dalszej poprawy na rynku kontraktów dla niemieckich stoczni rząd federalny postanowił zamówić dla Bundesmarine nowe uniwersalne i funkcjonalne jednostki podnosząc kosztem 400 mln euro zdolność operacyjną niemieckiej marynarki wojennej. Interesującym wydaje się łatwość z jaką niemiecka kanclerz dostrzega związki pomiędzy branżami gospodarki morskiej. I chyba nie tylko formalnie mówi o Morskim Sojuszu, porozumieniu pomiędzy rządem federalnym, landami nadmorskimi, biznesem i związkami zawodowymi. Konsekwencją tego sojuszu jest powiązanie niemieckiej gospodarki morskiej licznymi wewnętrznymi więziami. Na portfel za- Rozwaga i dokończenie na str. 12 11 Niemcy mają Morski Sojusz dokończenie ze str. 11 mówień niemieckich stoczni rzutują więc plany rozwoju armatorów (kanclerz apeluje, by nie wycofywali zamówień na statki z niemieckich stoczni, przekonuje, że spadek frachtu o 10 proc. jest zjawiskiem przejściowym). Flota niemiecka zajmuje dziś trzecie miejsce w świecie i obejmuje 35 proc. tonażu kontenerowego. Angela Merkel frasuje się, że pod banderą narodową pływa obecnie zaledwie 500 niemieckich statków handlowych i apeluje do armatorów, by ten stan zmienili. Znajduje też czas w swym wystąpieniu, by zatroszczyć się o wzrost liczby młodych praktykantów w gospodarce morskiej. W tym roku jest ich 850, daje to szansę , że młodzi ludzie z regionów nadmorskich będą widzieli życiowe perspektywy w tej właśnie dziedzinie. A będzie to tym realniejsze, że wielki nacisk rząd federalny kładzie na rozbudowę portów i ich zaplecza, traktując to jako integralny proces rozwoju transportu federalnego. I mimo kryzysu, na inwestycje transportowe w tym roku przeznacza 12 mld euro, 2 mld więcej niż przed rokiem. Wszystko to ma zapewnić niemieckiej gospodarce morskiej długofalowy rozwój. A na koniec, żeby też wesprzeć jeden z kierunków rozwoju Stoczni Gdańsk: w Niemczech elektrownie wiatrowe są elementem gospodarki morskiej. Bo buduje się je wzdłuż wybrzeża, bo ich elementy wytwarzane są w stoczniach. Do 2030 roku moc nowo zainstalowanych urządzeń ma wynieść 25 tys. MW. Ta rzeczowość i swoboda z jaką kanclerz Niemiec porusza się po obszarach gospodarki morskiej musi budzić w Polsce zazdrość. Za rzeczowość podejścia do niełatwego tematu, za odważne stawianie czoła zjawiskom kryzysowym, za wiarę w efekty racjonalnego, spójnego działania. Tej zazdrości nie jest w stanie przesłonić nawet najbardziej atrakcyjny projekt futurystyczny z jakim mamy ostatnio w Gdańsku do czynienia: idea rewitalizacji i podniesienia do rangi zabytku klasy światowej zabudowań dawnej Stoczni Cesarskiej... Oni w Niemczech umacniają Morski Sojusz, który staje się integralnym, współczesnym składnikiem gospodarki narodowej, my zapatrzeni w przeszłość tętniącego życiem miasta, chcemy coś wskrzesić, coś przywołać, nie martwiąc się że czas ucieka i nikt za nas problemów najbliższego jutra nie rozwiąże. W ramach festiwalu Godność i Praca w Gdańsku odbyła się debata pod hasłem „Jak radzić sobie z kryzysem” Jak radzić sobie w kryzysie? O kryzysie z punktu widzenia pracodawców mówił Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Center Club i członek prezydium Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych. Z informacji, które przedstawił wynika, że w związku z kryzysem przedsiębiorcy najbardziej obawiają się: spadku zamówień, osłabienia koniunktury ze wszystkiego tego konsekwencjami, wahań kursowych, utraty płynności finansowej i ograniczonego dostępu do kredytu. - Mitem jest, że przedsiębiorcy łatwo zwalniają pracowników - powiedział Zbigniew Żurek. - Przedsiębiorca żywotnie jest zainteresowany zatrudnianiem, bo z nich żyje. Niestety dochodzi do sytu- 12 Rozwaga i acji że się zwalnia pracowników, ale przedsiębiorca zwalnia pracowników w ostateczności - zapewniał Żurek. Jego zdaniem trudno powiedzieć, w jakiej fazie kryzysu się obecnie znajdujemy, ponieważ opinie na ten temat są różne. Natomiast obecny kryzys powinien spowodować jakieś zmiany w systemie bankowym. - Nie chcę atakować banków, ale uważam że powinny one służyć gospodarce. Obecnie umowy bankowe są trudne. Banki skutecznie potrafią przerzucać ryzyko na przedsiębiorców. Przedsiębiorca bierze ryzyko, bank bierze zysk - powiedział wiceprezes BCC. Janusz Śniadek przypomniał, że partnerzy społeczni dużo wcześniej niż rząd apelowali o rozpoczęcie dialogu w sprawie działań antykryzysowych. Według naszych informacji w około 20 proc. firm, gdzie są nasze struktury prowadzone są negocjacje zmierzające do wypracowania wspólnych rozwiązań antykryzysowych. Przykładem może być Stalowa Wola, gdzie związki i pracodawca porozumieli się w sprawie zmniejszenia etatów i wynagrodzeń, aby ratować firmę przed upadłością powiedział Janusz Śniadek. Ponieważ rząd nie przedstawił konkretnych propozycji działań antykryzysowych partnerzy społeczni zdecydowali o rozpoczęciu dwustronnych rozmów. - To nie były łatwe rozmowy. Wynegocjowaliśmy trzynastopunktowy pakiet, który przesłaliśmy rządowi. Dopiero wczoraj po południu otrzymaliśmy propozycje jego realizacji. Ocenimy na ile są konkretne - dodał Śniadek. Podczas debaty poruszano również temat obowiązującej od niedawna w Polsce ustawy o upadłości konsumenckiej, która może być jakimś sposobem na radzenie sobie z kryzysem. Mecenas Klaudia Rein przedstawiła wady i zalety ustawy o upadłości konsumenckiej. Jedną z wad polskiego rozwiązania jest brak doradców, którzy zapobiegaliby upadłości konsumenckiej i pomagali w przejściu całej procedury. Stoczniowcy pójdą po sprawiedliwość Poszkodowani w wyniku brutalnego ataku policji w Warszawie stoczniowcy przeszli dodatkowe badania w Akademii Medycznej w Gdańsku. Atak policji na protestujących przed Pałacem i Kultury i Nauki, rozpoczął się po zakończeniu manifestacji. W jego wyniku rannych zostało kilkadziesiąt osób. 32 stoczniowcom udzielono pomocy ambulatoryjnej bezpośrednio na placu 13 stoczniowcom udzielono pomocy w szpitalu, w tym 2 z nich, mimo uwag lekarzy, odmówiło pozostania w szpitalu 6 osobom udzielono pomocy w szpitalu w Nowym Dworze Mazowieckim 1 osobę hospitalizowano w Płońsku kilkadziesiąt osób z objawami poparzenia twarzy, dróg oddechowych nie zdecydowało się skorzystać z pomocy medycznej. Stoczniowcy, którzy otrzymali zaświadczenia lekarskie mają stwierdzone poparzenia. Gdańska „S” zapowiada, że po przeanalizowaniu przez prawników materiałów dowodowych zdecyduje, czy zgłosić do prokuratury podejrzenie o popełnieniu przestępstwa przez policję. Przedstawiciele Zarządu Regionu Gdańskiego uważają, że zachowanie policji było niczym nie sprowokowane a środki użyte niewspółmierne do przebiegu wydarzenia. Gdańska „S” rozważa możliwość zorganizowania w dniu 4 czerwca 2009 r. na Placu przy pomniku Poległych Stoczniowców manifestacji w obronie polskiego przemysłu okrętowego. Protest ma być poświęcony wszystkim, którzy w ostatnim 20 - leciu w wyniku błędnych, nieodpowiedzialnych i złych decyzji rządzących utracili miejsca pracy. Ostateczna decyzja zostanie podjęta na posiedzeniu Zarządu Regionu Gdańskiego w dniu 11 maja 2009 r. Sąd umorzył „sprawę o kłódkę” Topnieją oszczędności Polaków Sąd w Gdańsku umorzył postępowanie wobec Karola Guzikiewicz, wiceprzewodniczącego stoczniowej Solidarności, w sprawie o przecięcie wartej 10 zł kłódki, zamykającej historyczną Bramę nr 2 stoczni. Było to konieczne dla wyprowadzenia wózka, który miał stanowić podium dla mówców podczas jesiennej manifestacji pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Po zakończeniu manifestacji brama została zamknięta na nową kłódkę... Całe wydarzenie opisaliśmy w poprzednim numerze „Rozwagi”. Brama nr 2 znajduje się obecnie pod opieką miasta Jak podaje „Rzeczpospolita”, po raz pierwszy od kilkunastu lat oszczędności Polaków stopniały. Ich wartość spadła do 671,3 mld zł. Winowajcami są kryzys i kiepska sytuacja na giełdach Dotychczas z roku na rok wartość oszczędności dosyć dynamicznie rosła. W 2008 r. trend ten został odwrócony. W porównaniu z 2007 r. skurczyły się o 23 mld zł, do 671,3 mld zł. – wynika z raportu firmy Analizy Online. W 2008 r. silnie zmieniła się także struktura oszczędności. Polacy zrazili się do bardziej ryzykownych instrumentów i woleli lokować swoje pieniądze w bankach. Silnie jako zabytek historyczny. Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych zawiadomił policję o „zniszczeniu mienia”. W wyniku postępowania w styczniu br sąd grodzki w Gdańsku skazał Guzikiewicza na karę nagany. Po złożeniu odwołania przez Guzikiewicza na kolejnej rozprawie mieli być przesłuchiwani świadkowie, jako że doniesienie o „zniszczeniu mienia” - zdaniem stoczniowców - nie było zgodne z faktami. Powagę sądu uratowała sędzia Magdalena Fortuna, która umorzyła tę groteskową sprawę. stopniała wartość oszczędności w funduszach inwestycyjnych (o ok. 60 proc., ze 110 do 43 mld zł) oraz w akcjach (o 53 proc., z 56 do 26 mld zł). To efekt zarówno spadków na giełdzie, jak i wycofywania pieniędzy. Ubiegły rok stał pod znakiem bezpiecznych produktów oszczędnościowych. Szczególną popularnością cieszyły się zwłaszcza krótkoterminowe lokaty. W tym roku nadal będziemy raczej wybierać produkty gwarantujące ochronę kapitału. Kryzys nie będzie sprzyjał ryzykownym inwestycjom giełdowym. Rozwaga i 13 Solidarne „nie” dla biletów Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” nie wyraziło zgody na przygotowany przez Radę Miasta Gdańska projekt zmian w ustalaniu zasad taryfowych oraz cen za przejazdy środkami gminnego transportu zbiorowego oraz wysokości opłat dodatkowych i opłat manipulacyjnych. Głównym powodem negatywnej oceny proponowanych rozwiązań jest przeniesienie całego ciężaru kosztów projektowanych zmian na osoby korzystające obecnie z możliwości zakupu biletów miesięcznych pracowniczych i semestralnych ważnych na jedną trasę do 6 i 12 przystanków. Propozycje Rady Miasta podwyższają koszt tych biletów z 35 do 143 proc. Dla przykładu: Bilet miesięczny pełnopłatny, ważny od poniedziałku do piątku na odległość do 6 przystanków kosztuje obecnie 35 zł. Według nowego projektu ma kosztować 76 zł, czyli więcej o 117,14 proc. Bilet semestralny 5 miesięczny na odległość do 6 przystanków ma zdrożeć z 82 zł do 200 zł, czyli o 143,9 proc. W ilości sprzedawanych biletów miesięcznych i semestralnych bilety na trasy do 6 i 12 przystanków stanowią ponad 80 proc. Są to bilety kupowane przez uczniów, studentów i dojeżdżających do pracy środkami komu- nikacji publicznej, a więc przez osoby stosunkowo gorzej sytuowane. Prezydium ZRG „S” w tej sytuacji nie może wyrazić zgody na proponowane podwyżki. Zwraca również uwagę, że w niektórych wyliczeniach w piśmie Rady Miasta usiłowano zakamuflować skalę podwyżek, bądź niektóre z nich pomijano (np. w przypadku najtańszego biletu jednorazowego, którego cena wzrasta z 2 do 2,50 zł) Ustawa nie spełnionych nadziei Ustawa o upadłości konsumenckiej miała być wybawieniem dla tysięcy Polaków, którzy wpadli w spiralę długów i nie radzą sobie ze spłatą rat. Okazała się jednak martwym przepisem, z którego nawet ci najbardziej potrzebujący boją się korzystać. Świadczy o tym znikoma liczba wniosków o upadłość. W całym kraju wpłynęło ich niespełna sto. Najwięcej we Wrocławiu (siedem) , Łodzi (sześć), Warszawie (pięć). To zaskakująco mało jak na kraj, w którym prawie 1,3 mln osób nie płaci swoich zobowiązań, a liczba złych długów wzrosła w ciągu ostatniego roku o 40 proc. Dziś ich wartość przekracza 8,6 mld zł. Potencjalnych bankrutów, odstrasza sądowa biurokracja i surowe rygory, jakim musi się poddać upadły konsument – piszą Alicja Zbońska i Łukasz Krajewski. - Procedura jest tak skomplikowana, że zwykły człowiek bez pomocy prawnika nie ma szans na jej przebrnięcie - mówi Konrad Gruner z UOKIK. Co więcej, nikt nie wie, ile takie postępowanie będzie trwało. Może się okazać, że zanim sąd wyda wyrok, majątek dłużnika przejmą komornicy. Tadeusz B. były pracownik Telewizji Polskiej, od ponad 14 Rozwaga i miesiąca pieczołowicie zbiera dokumenty potrzebne do złożenia wniosku. To są tony dokumentów: m.in. zaświadczenie o tym, że pracę stracił nie ze swojej winy, a potem zachorował na gruźlicę. Musi też precyzyjnie przedstawić wykaz swoich wierzycieli i kwoty, jakie im zalega. Stworzenie takich wykazów z 20 lat nie jest łatwe. Jeśli pomyli się choćby o złotówkę, to sąd oddali wniosek. Dziś były prezenter ma ponad 700 tys. zł zadłużenia. Jeśli sąd pozytywnie rozpatrzy jego wniosek, syndyk przejmie jego mieszkanie wraz z meblami, starą pralką i lodówką. W zamian bankrut otrzyma na rok pieniądze na wynajem innego, dużo skromniejszego mieszkania. Sąd ustali także wysokość rat, które bankrut będzie spłacać bankowi przez pięć lat. B. który dziś jest taksówkarzem i zarabia ok. 2-3 tys. zł miesięcznie, większość przychodów będzie mu- siał przeznaczyć na spłatę. Za to po pięciu latach reszta jego długów zostanie umorzona. Możliwe jednak, że sąd oddali wniosek. B. zaciągnął debet na kartach kredytowych, gdy już był niewypłacalny. A bankrutem - według nowej ustawy - nie może zostać ten, kto zadłużał się, wiedząc, że i tak nie będzie płacił rat. Pana B. przez skomplikowaną procedurę upadłościową prowadzi prawnik. Robi to za darmo, ale nie każdy dłużnik ma takie szczęście. Przeciętny kandydat na bankruta musi na prawnika wydać od kilkuset do nawet 2 tys. zł. Najtaniej jest w internecie, ale można trafić na oszustów, którzy obiecują rzeczy niemożliwe. Kilka tygodni od zmiany prawa wystarczyło, by radcy prawni i adwokaci już zaczęli zarabiać na upadłości konsumenckiej. Na portalach internetowych pełno jest ogłoszeń: „Pomagamy bezpiecznie upaść”. Albo: „Nie musisz pracować przez 10 lat dla komornika. Wykreślamy z rejestru dłużników”. Do tego numer telefonu i adres mejlowy oraz strona WWW, na której widnieje koszyk, do którego można wrzucić określoną usługę, a następnie zapłacić za nią przelewem. Według ekspertów od prawa upadłości konsumenckiej dużo lepsze przepisy mają choćby nasi zachodni sąsiedzi. Ustawodawstwo oparte tam jest na planach naprawczych, a celem sądu jest przede wszystkim doprowadzenie do ugody. Konsument dostaje na przykład 10 lat na spłacenie długu w miesięcznych ratach. Pilnuje tego wyznaczony przez sąd urzędnik. W ten sposób wierzyciel odzyskuje pieniądze, a przykładowy Schmidt nie traci całego dobytku. Wilk syty i owca cała. A w Polsce wszyscy tracą. Rozwaga i Solidarnoœæ – gazeta Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej Adres redakcji: 80-873 Gdańsk, ul. Na Ostrowiu 15/20, tel. 769-15-00, fax 769-14-41. Uwagi prosimy kierować do sekretariatu Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej. Rozwaga i 15 16 Rozwaga i