Wyjazd na FreedomBus Project był organizowany przez Panią

Transkrypt

Wyjazd na FreedomBus Project był organizowany przez Panią
Wyjazd na FreedomBus Project był organizowany przez Panią Profesor Annę
Bulandę-Pantalacci i jest częścią programu „Cross Borders Network". Głównym
założeniem projektu była idea uniwersytetu nomadycznego, gdzie w różnych miastach
starego kontynentu grupa studentów z całej Europy poznaje konteksty na temat
wolności przy okazji poznając siebie wzajemnie. Efektem naszej pracy artystyczne j
miał być na bieżąco wypełniany szkicownik oraz instalacja, której punktem wyjścia było
drewniane pudełko 30x30x9 centymetrów. Przedsięwzięcie rozpoczęło się w Krakowie
30 sierpnia 2016 a zakończyło się w Trewirze w Niemczech 16 września 2016 roku.
Po drodze został odwiedzony Berlin oraz mała wieś Roes, 150 kilometrów na północ
od Trewiru.
Każdy z etapów wyjazdu był również pewnym blokiem tematycznym: Kraków - Old
Young City (młode stare miasto), Berlin - Devided / Reunited (podzielony / połączony),
Roes - Solidarity and Freedom (solidarność i wolność) oraz Trier - Past and Future
(przeszłość i przyszłość). W wyżej przedstawionych miastach odbywały się dla nas
różne, zależne od miejsca, formy aktywności oraz warsztaty. Można jednak pozwolić
sobie na generalne stwierdzenie, że w Krakowie i Berlinie odkrywaliśmy konteksty, w
Roes łapaliśmy do nich dystans, a w Trewirze realizowaliśmy pomysł z zebranych
podczas wyjazdu danych i inspiracji.
Jak to wyglądało w praktyce?
Wszystko zaczęło się w moim rodzinnym mieście Krakowie, co spowodowało, że na
początku wyjazdu nie byłem stuprocentowo zaangażowany w działania - nadal
mieszkałem w swoim mieszkaniu, miałem inne zajętości - natomiast brałem udział we
wszystkich
wydarzeniach
towarzyszących
projektowi, łącznie
z wycieczką
z
przewodnikiem po mieście, na jakiej to wycieczce byłem już niejeden raz.
Problematycznym wydawał mi się fakt, że nie mamy jednego (albo dwóch, trzech, albo
jakiegokolwiek) przewodnika artystycznego, advisora naszych działań. Pani Profesor
Anna
Bulanda-Pantalacci
bardzo
dobrze
kierowała
wyjazdem
od
strony
administracyjnej, zabrakło jednak kogoś, kto by się zajął rzeczowo uczestnikami
projektu.
Od początku nie byłem zachwycony z kontekstu w jakim próbowali nas osadzić
organizatorzy. Już na pierwszym spotkaniu został wygłoszony wykład dr hab.
Kazimierza Ożóga dotyczący sztuki na Majdanku. Rozumiem, że o tym trzeba
rozmawiać, że to też jest „temat", natomiast kolejny raz, gdy biorę udział w
międzynarodowym projekcie związanym z Unią Europejską, głównym poruszanym
tematem jest wojna. Do tego wycieczka po mieście zupełnie typowa - można byłoby
się przejść z przewodnikiem papierowym, a nie koniecznie zatrudniać do tego typu
wycieczki żywego (przewodnika oczywiście). Zabrakło wyjść na jakieś aktualne
wydarzenia,
wystawy,
wernisaże;
zabrakło
też pokazania miasta ze strony
alternatywnej. Akurat się tak złożyło, że na noc przed wyjazdem do Berlina odbywał
się produkowany przeze mnie performance "Łagodna: reverted", na który zaprosiłem
grupę.
Po pobycie w Krakowie zostaliśmy przetransportowani do Berlina, gdzie mieszkaliśmy
nieopodal Bramy Brandenburskiej, a naszym centrum działania była ambasada Landu
Saarland. W trakcie pobytu w Berlinie odbyły się jednodniowe, bardzo ciekawe
warsztaty ilustratorskie, prowadzone przez Jakoba Hinrichsa. Poza tym znowu
zawiodły konteksty: wycieczka pod mur berliński (ale nawet nie EastSideGallery, a taki
smutny
mur z wieżyczkami
strażniczymi),
oglądanie małej kopii parlamentu
europejskiego, mnóstwo przemówień o tym, jak trzeba się łączyć a nie dzielić i że
Berlin jest bardzo sexi miastem. Przy tym wszystkim zabrakło czasu na teraźniejszość
- z tego powodu nie widzieliśmy na przykład berlińskiego Biennale.
Następnie na dwie noce pojechaliśmy na południe Niemiec do wsi Roes mieszkaliśmy
u Fridricha, który
jest też
z jednym
ze
sponsorów
całego
przedsięwzięcia. Urocza wieś otoczona lasem, spokój, natura i dwuosobowe
koedukacyjne pokoje w starym młynie. Dużo padło słów na temat wyzwolenia
seksualnego lat 70., i że takie wyjazdy mogą spowodować, że Europa na nowo stanie
się genetyczną rodziną. Myślę, że w Polsce nie byłoby możliwości tak otwartego
przedstawienia sprawy seksualności.
Ostatni tydzień wyjazdu spędziliśmy w Trewirze, gdzie mieliśmy pracować nad
naszymi instalacjami. Świetnym było to, że mięliśmy dostęp do wszystkich pracowni
na uczelni - od fotografii, przez rysunek i pracę w papierze po grafikę warsztatową i
rzeźbienie w drewnie i metalu. Wyjazd kończył się wystawą naszych instalacji w
dawnych rzymskich łaźniach.
Uważam, że był to naprawdę udany wyjazd, jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Na
pewno był zdecydowanie bardziej udany na gruncie towarzyskim niż artystycznym - za
mało było prowadzonego dyskursu, po co właściwie tu jesteśmy, co właściwie chcemy
przedstawić, czemu akurat to, a nie coś innego. Byliśmy taką idealną grupą młodych,
zdolnych, pięknych, różnych Europejczyków, jednak trochę zabrakło pytania o to, po
co właściwie się spotykamy w takim gronie (i nie piszę tu o wyzwoleniu seksualnym lat
70t., bo to jest dla mnie zbyt oczywiste...).
Myślę, że ten wyjazd w dużej mierze rozwinął mnie artystycznie, co zawdzięczam
głównie przełamaniu samego siebie i znalezieniu formuły na robienie indywidualnyc h
performance. Ja potraktowałem ten wyjazd jako performance od początku do końca podjąłem na przykład decyzję, że pojadę na wyjazd prosto z imprezy, co spowodowało,
że nie miałem z sobą absolutnie nic oprócz spodni, majtek, skarpetek, koszulki, koca
Masaja, komórki, iPada, plecaka, zeszytu, długopisu i książki.
Poniżej zamieszczam opis mojej instalacji, co pozwoli na lepsze zrozumienie tego, jak
artystycznie wyraziłem się podczas tej podróży:
Trzyelementowa interaktywna
instalacja jest studium pamięci i dokumentacją
performance o nazwie „FreedomBus Trip”. Performance rozpoczął się wraz z
początkiem podróży z FreedomBusem i zakończył
wykorzystane trzy różne formy do stworzenia
wraz z jej końcem. Zostały
tej instalacji: szkicownik, szuflada i
performance (dokumentacja dostępna w Internecie - znajdź link w szufladzie).
Podjąłem się próby dokumentacji nieprzewidzianych sytuacji lub po prostu stwarzania
ich. To był performance 24/7, gdzie szkicownik stał się drogą dokumentowania
bieżącego stanu świadomości. Dwa performance (jeden - dokumentacja wewnątr z
szuflady, drugi właśnie się odbył) były drogą do podsumowania owych stanów.
Szuflada jest miejscem na przechowanie tych stanów i podsumowań. Wszystkie trzy
elementy oddziałują na siebie - są połączone. Aby zrozumieć jeden, trzeba rozumieć
pozostałe.
Adam A. Zduńczyk
Wydział Intermediów
2. rok studiów licencjackich