zjazd szkol.cdr

Transkrypt

zjazd szkol.cdr
WSPOMNIENIE O OJCU
ANDRZEJ PILECKI
Mijają kolejne rocznice. Już 65 lat jak Ojca zamordowali, a 70 lat
jak dokonał ucieczki po prawie trzyletnim pobycie w piekle Auschwitz.
To dużo czasu. Długo też czekaliśmy, by można było o Nim mówić,
by można było coś dla Jego pamięci zrobić.
Jako syn jestem świadkiem części życia Ojca. Poznałem
również wielu współczesnych Mu ludzi, którzy opowiadali o Jego
niezwykłych dziejach. Będąc dzieckiem, zarówno tam na kresach,
jak i potem w czasie okupacji, długo nie byłem świadomy ważności
spraw, którymi się zajmował. Moje zainteresowania w tym czasie to:
harcerstwo, samoloty, technika i sport. Był dla mnie Tatą,
a nie rotmistrzem Pileckim, bohaterem, ochotnikiem do Auschwitz.
Nasze wspólne chwile to pobyt w Sukurczach pod Lidą. Był to
najpiękniejszy czas, jaki się nam przydarzył.
Ojciec, pomimo prowadzenia bardzo intensywnej działalności
w powiecie lidzkim, dużo czasu poświęcał wychowaniu nas - dzieci.
Nigdy nie zapominał o wojsku - pewnie dlatego relacje z porannych
obowiązków składaliśmy z Zosią w formie meldunków. Pamiętam,
jak pokazywał mi sposoby posługiwania się narzędziami, jak uczył
powożenia wozem konnym. Pozwoliło to na przykład na przywożenie
Mamy po skończonym dniu pracy z pobliskiej Lidy . Pamiętam, jak uczył
zasad postępowania z koniem bez użycia bata. Zdarzyło się raz,
że powożąc, skryłem się za górką i sądząc, że jestem już poza kontrolą,
pogoniłem konia batem. Niestety, Ojciec to dostrzegł i reprymendę,
której musiałem wysłuchać, pamiętam do dziś. Często zabierał mnie
w objazd gospodarki i pokazywał sposoby oceny dojrzałości zboża.
Tłumaczył, jak organizować pracę i planować ją stosownie do pogody
i stanu upraw. Z tych lekcji korzystała zresztą cała okoliczna
społeczność rolników. Ojciec przekazał mi miłość do przyrody. Po silnej
burzy, która wyrzuciła z gniazd wiele młodych bocianów, zbieraliśmy je,
a w domu powstała mała klinika.
8
Było to ostatnie lato przed wybuchem wojny i ostatnia okazja
do spokojnego, codziennego z Nim kontaktu.
Później były albo listy, albo krótkie, skryte spotkania. Na każdym
kroku obowiązywała konspiracja. Ale mimo to były okazje do wspólnych
zabaw i gier zmodyfikowanych w duchu militarnym. Takie były
dla przykładu szachy wojenne, w których wieża była pociągiem
pancernym, goniec - szwadronem kawalerii, król trzymał sztandar,
skoczek był czołgiem, ale były jeszcze pluton, kompania i pułk
oraz dodatkowo samoloty pełniące funkcje zwiadowcze. Inna
zabawa - gra podobna do kręgli wymagająca precyzyjnego rzutu,
zajmowała i mnie, i grupę kolegów, w obecności których Ojciec czasem,
ze względów konspiracyjnych, musiał być „wujkiem”.
Nawet przebywając daleko, Ojciec pamiętał o wychowywaniu
nas i uczeniu. W każdym z listów zawarte były jakieś wskazówki i nauki.
Jeden z zachowanych listów to instrukcja posługiwania się
laubzegą - mam go do dziś. Według załączonego rysunku ornamentu
wyciąłem dla Mamy drewnianą półeczkę.
Pamiętam, że miał przyjechać, czekała cała rodzina
na Stanisława. Ale już nie dotarł. Nigdy Go już nie zobaczyłem.
W pamięci pozostało dzieciństwo i wpajane wartości:
prawdomówność i rzetelność. To we mnie tkwi. O nim samym
dowiedziałem się więcej dopiero z relacji rodzinnych, z opowieści ludzi
oraz z historii.
9

Podobne dokumenty