cztery secnariusze
Transkrypt
cztery secnariusze
Wydobycie gazu z łupków w Polsce: 4 scenariusze. Owce trzeba strzyc, a nie obdzierać ze skóry Autor: Jacek Balcewicz („Energia Gigawat” – nr 8/2012) Prof. Stanisław Nagy, prodziekan Wydziału Wiertnictwa Nafty i Gazu AGH i kierownik Katedry Inżynierii Gazowej zakłada w horyzoncie do roku 2025 cztery podstawowe scenariusze możliwości rozwoju wydobycia gazu z łupków Polsce. Pierwszy to scenariusz optymistyczny, w którym następuje szybkie uproszczenie procedur, znaczny i dynamiczny napływ kapitału zagranicznego, przyspieszona zostaje realizacja inwestycji infrastrukturalnych, brak jest protestów społecznych, mamy dobre wyniki stymulacji przypływu w otworach i - co za tym idzie - dobre parametry wydobycia, z którymi w parze idą niskie koszty wierceń, pełny dostęp do najnowszej światowej technologii wspierany własnymi badaniami naukowymi, relatywnie niską opłatę eksploatacyjną i dużą opłacalność inwestycji. Drugi to scenariusz zrównoważony, klasyczny, w którym mamy do czynienia z łatwymi do przewidzenia opóźnieniami i przeciąganiem procedur środowiskowych, umiarkowane sukcesy w stymulacji otworów, brak wsparcia dla krajowych badań, umiarkowaną opłacalność powodowaną zupełnie przeciętną początkową wydajnością wydobycia, a także obniżenie cen gazu rosyjskiego. Trzeci scenariusz: zrównoważony choć pesymistyczny zakłada dalsze przeciąganie procedur środowiskowych oraz opóźnienia z budową infrastruktury przesyłowej oraz konkurencyjne dla krajowego wydobycia ceny gazu dostarczanego z Rosji. Ostatni czwarty scenariusz czysto pesymistyczny zakłada wycofanie się najważniejszych inwestorów z terenu Polski i równoczesne pozostawienie rodzimych firm bez koniecznego wsparcia kapitałowego, ekologiczną blokadę wydobycia gazu z łupków w Europie i dalsze, zaporowe obniżenie cen gazu dostarczanego z Rosji. Jedyne co cieszy to to, że w pierwszym przypadku będziemy mieć obfitość własnego gazu, zaś w pozostałych trzech taniejący gaz rosyjski. Czy któryś z tych scenariuszy się już realizuje już teraz? Gazprom początkowo nieprzejednany, wyraził gotowość obniżenia cen gazu dostarczanego do Polski, zaś ExxonMobil, największy amerykański koncern paliwowy, po wywierceniu w Polsce raptem dwóch otworów na sześciu z posiadanych koncesji, zrezygnował z dalszych poszukiwań w Polsce. Argumentacja była lakoniczna. „Nie zaobserwowaliśmy stałego, komercyjnego poziomu przepływu węglowodorów w naszych dwóch otworach w basenie lubelskim tzn. w otworze Krupe - 1, w gminie Krasnystaw, na koncesji Chełm i basenie podlaskim w otworze Siennica - 1, w gminie Siennica, na koncesji Mińsk Mazowiecki”. Ta wiadomość nie była nowością, gdyż o braku oczekiwanego sukcesu na dwóch pierwszych lokalizacjach było wiadomo dużo wcześniej, zaś koncern zapowiadał wywiercenie do końca tego roku 6 kolejnych otworów. Co zatem zadecydowało o nagłej zmianie planów? Koncesje lepsze i gorsze Podczas ostatniej międzynarodowej konferencji naukowej OIL GAS AGH 2012 poświęconej perspektywom eksploatacji gazu ziemnego z niekonwencjonalnych złóż w Polsce postawiono dwie zasadnicze tezy, że gaz w złożach niekonwencjonalnych na terenie Polski jest i co do tego nie ma wątpliwości, zaś koncesje są gorsze i lepsze czyli takie, które szybciej i łatwiej dadzą efekty i takie, na których spodziewanych i pożądanych efektów może nie być w ogóle. Problem w tym, że dzisiaj jeszcze nikt nie wie, która koncesja jest jaka? Od dwóch lat jesteśmy już w Polsce energetyczną potęgą, przynajmniej w mniemaniu newsowych mediów oraz przeważającej opinii publicznej. Każdy jest już w tej dziedzinie ekspertem, nieważne czy swoją wiedzę buduje w oparciu o popularno-naukowe artykuły prasowe lub programy telewizyjne, czy poprzez entuzjastycznie oddziaływujące na wyobraźnię tytuły tabloidów czy też poprzez straszący apokalipsą kolportowany w internecie film „Gasland”. Czy rzeczywiście jest tak, jak opisują to gazety i internet, że „gazową rewolucję” i towarzyszące mu eldorado, które od jakiegoś już czasu ogarnęło Amerykę i Kanadę da się przenieść bez problemów na europejski, a najlepiej polski grunt? Czy już wcześniej nie przeżywaliśmy przypadkiem podobnej „gorączki”? Pierwszy raz pamiętnej zimy 1980/1981 roku, kiedy to za sprawą niespodziewanej erupcji ropy naftowej w Karlinie, będącej raczej efektem błędów w sztuce dowiercania – w sumie do małego - złoża o anomalnie wysokim ciśnieniu, niż szczęścia - okrzyknęliśmy się przynajmniej na chwilę - drugim Kuwejtem i drugi raz w latach dziewięćdziesiątych, kiedy mieliśmy – także za sprawą amerykańskich koncernów eksploatować na Śląsku 2 mld m sześc. metanu rocznie z pokładów węgla. Trzeba pamiętać, że nie jest możliwe wydobycie gazu z niekonwencjonalnych złóż łupkowych bez dodatkowych operacji technologicznych zmieniających w sposób sztuczny strukturę skały. Istotą tych zabiegów jest połączenie nanoporowej siatki ze strefą mikroporowej przepuszczalności. Ponadto niekonwencjonalne zasoby gazu różnią się od jego konwencjonalnych akumulacji tym, że są rozproszone na bardzo dużej powierzchni obejmującej jeszcze większe obszary geograficzne. Do jego wydobycia wykorzystywana jest jedna z najbardziej zaawansowanych technologii jakie zna współczesna inżynieria wiertnicza. Dla zobrazowania tego twierdzenia trzeba sobie wyobrazić precyzyjne operacje realizowane na końcu 10-kilometrowego, poziomego otworu zlokalizowanego na dodatek co najmniej 3 km pod ziemią. W swoich fundamentach nie jest to technologia zupełnie nowa i niedojrzała, w klasycznej eksploatacji proces szczelinowania w celu intensyfikacji wydobycia w sczerpywanych złożach znany jest już od ponad 50 lat. Teraz ten zabieg wykonuje się w otworach wierconych poziomo, co jest tym właśnie novum i ściśle monitorowany. Na pojedynczy otwór potrzeba od 10 do 20 tys. m sześc. wody, zaś na pojedynczy zabieg ok. 2 tys. m sześc. Średnio wykonuje się w jednym otworze poziomym od 5 do 10 szczelin. Nie ma jeszcze w Polsce rozpoczętego pilotażowego programu wydobycia. A poważne firmy nie rozpoczną działalności bez rzetelnej kalkulacji ekonomicznej. Ta - póki co - nie jest możliwa z uwagi na brak szczegółowej wiedzy. Dopiero po wykonaniu 20–25 pilotażowych otworów eksploatacyjnych będzie można określić warunki ekonomicznej opłacalności dla całego basenu. Może się okazać, że polskie profile wydobycia gazu z otworu będą się różnic od amerykańskich. Dlatego też raport PiG zrobił raczej więcej złego niż dobrego. Na dane pochodzące ze starych otworów wywierconych w Polsce wtedy, gdy o gazie z łupków nikomu się jeszcze nie śniło, nałożono amerykańską metodykę i tamtejsze profile. Trudno z dzisiejszymi realiami porównywać tamte czasy. Wśród studentów wiertnictwa dawno temu kolportowano anegdotę, jak geolog opisujący rdzenie wyciągnięte z otworu zlokalizowanego gdzieś w okolicach Górnego Śląska używał enigmatycznego określenia: „szara, plastyczna skała”, którą dopiero po pewnym czasie zinterpretowano jako poszukiwane i niezwykle cenne iły bentonitowe, niezbędne m. in. do sporządzania wiertniczej płuczki. Ile z pionu? Ile z poziomu? - W swoich analizach z 2012 roku dotyczących raczej pozabilansowych zasobów technicznie wydobywalnych PiG nie rozgraniczył odwiertów poziomych i pionowych – mówi prof. Stanisław Nagy. Nie wiadomo więc, do których odnosi się prognoza średniego wydobycia określająca na 11,3 mln m sześć. zasoby gazu, jakie będzie można wydobyć z każdego statystycznego otworu. Tymczasem z doświadczeń amerykańskiej eksploatacji wynika, że obecnie jeden pionowy odwiert w ciągu całego swojego „życia” może dostarczyć maksymalnie 60–70 mln m sześć. gazu, natomiast z otworu poziomego można uzyskać nawet 120 mln m sześc. Postęp techniki jednak nieustannie trwa. Obecnie objętość strefy stymulowanej dzięki stosowaniu coraz to nowszych technologii osiąga 35–45 proc. zasobów geologicznych, a w niedalekiej przyszłości realne wydaje się zwiększenie współczynnika sczerpania złoża nawet do 55 proc. przy jednoczesnym, znacznym ograniczeniu wpływu procesu wydobycia na środowisko. Póki co nie jest jednak jasne, jak te nowe technologie przekładać się będą na koszty wydobycia. O ostatecznym sukcesie ekonomicznym zadecyduje jednak optymalizacja kosztów wiercenia przy jednoczesnym zwiększeniu efektywności samych zabiegów szczelinowania. Należy jednak liczyć się z niekorzystnymi splotami okoliczności i niepowodzeniami w trakcie procesu rozwiercania złoża, nieudanymi szczelinowaniami, awariami wiertniczymi czy niekorzystnymi warunkami geologicznymi niemożliwymi do wcześniejszego przewidzenia. Wiadomość o wycofaniu się z Polski ExxonMobil obiegła lotem błyskawicy cały świat, wywołując falę spekulacji, zwłaszcza że już dużo wcześniej pojawiły się „przecieki” mówiące o tym, iż będą czynione próby sabotowania na różne sposoby udostępnienia polskich zasobów gazu uwięzionych w łupkach, gdyż potężne złoża w środku Europy burzą dotychczasowe status quo i naruszają interesy potężnych graczy. Mówiło się jednak raczej nie o „teatralnych wyjściach”, a kupowaniu koncesji by zablokować dostęp do nich dla konkurencji. Teraz interesujący jest dalszy rozwój wypadków. Zgodnie bowiem z obowiązującą pragmatyką, koncern, który wychodzi, musi swoje koncesje odsprzedać innemu partnerowi lub też zwrócić organowi, który mu jej udzielił. Interesujące więc będzie, czy szybko znajdą się chętni na schedę po ExxonMobilu, i ile będzie wynosiło „odstępne”? Interesujące jest także to, jak zachowają się partnerzy Exxona na tych koncesjach, gdyż amerykański koncern do dwóch koncesji w Lubelskiem dopuścił francuski koncern Total, a na koncesjach na Podlasiu współpracował z firmą Hutton. Na razie pozostałe firmy zainteresowane poszukiwaniami gazu w złożach łupkowych deklarują, iż nie zmieniają swoich planów i realizują własne programy badawcze. Analitycy branży i obserwatorzy rynku nie widzą w działaniach ExxonMobil nic nadzwyczajnego i anomalnego. Wielkie koncerny często rezygnują z kłopotliwego i niepewnego wiercenia i opróbowywania testowych otworów, zostawiając to mniejszym graczom o wracając wtedy gdy potrzebne są duże pieniądze, gwarantujące jeszcze większe efekty. Atmosferę podgrzały dodatkowo informacje o tym, że w kwietniu największy amerykański koncern naftowy ExxonMobil zawarł sojusz strategiczny z największym rosyjskim koncernem naftowym Rosnieftią. Amerykanie wspólnie z Rosjanami mają zająć się eksploatacją wielkich złóż ropy i gazu w rosyjskiej Arktyce, a także wspomóc technologicznie Rosnieft w wydobyciu ropy z łupków na Syberii. W zamian za udziały w złożach Rosniefti, ExxonMobil ma odstąpić Rosjanom udziały w swoich spółkach zajmujących się poszukiwaniem gazu i ropy z łupków w Kanadzie i w Teksasie oraz wydobyciem ropy ze złóż pod dnem Zatoki Meksykańskiej. Podobnego typu umowa łączy także rosyjski Łukoil z amerykańskim ConocoPhillips. Właścicielski galimatias Podobnego rodzaju, tylko na mniejszą skalę, handel udziałami w koncesjach można zaobserwować także w Polsce. I znowu trudno uznać to za nienormalne zjawisko, gdyż w grę wchodzi asekuracja mimo wszystko dużego ryzyka i dużych kosztów towarzyszących tego rodzaju przedsięwzięciom. Taka praktyka jest bardzo popularna nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim w USA. W Polsce Saponis jest właścicielem trzech koncesji. Spółka jest związana jest z północnoamerykańską firmą gazowo-naftową BNK Petroleum. Pozostali akcjonariusze Saponisu to włoska Sorgenia, austriacki RAG oraz LNG Energy. Wśród udziałowców Sorgenii jest m.in. Bank Monte dei Paschi di Siena, austriacka spółka Verbund oraz grupa CIR należąca do słynnej włoskiej rodziny Benedetti. Austriacki RAG jest bliskim partnerem Gazpromu, z którym wybudowała do spółki największy w Austrii i drugi co do wielkości w Europie Środkowej magazyn gazu Haidach. Jej udziałowcem jest z kolei niemiecki E.ON Ruhrgas, jeden z najbliższych partnerów Gazpromu w Europie, z którym wybudowała gazociąg Nord Stream oraz austriacka grupa EVN, której znaczny pakiet akcji ma niemiecki koncern EnBW AG. EnBW AG z kolei razem z Gazpromem ma udziały w niemieckim koncernie VNG. Real Energy ma w Polsce trzy koncesje. Spółka została przejęta przez należącą m.in. do Georga Sorosa i funduszu Blackrock firmę San Leon Energy. Również jedna z polskich wpływowych rodzin odsprzedała włoskiemu koncernowi ENI spółkę Mińsk Energy Resources, właściciela trzech koncesji. Amerykański Marathon Oil odsprzedał kanadyjskiej firmie Nexen 40 proc. udziałów w swoich 10 koncesjach oraz 9 proc. japońskiemu koncernowi Mitsui. Także rodzimy PGNiG i Orlen chcą wymienić się udziałami w koncesjach z firmami z Kanady i USA. Na ponad 100 udzielonych w Polsce koncesji na poszukiwanie gazu z łupków jedna trzecia ma więcej niż jednego właściciela i proces dekoncentracji właścicielskiej stale się poszerza. Jedno, co niepokoi i o czym mówiono podczas majowej konferencji OIL GAS AGH 2012 to deklaracje polityków, którzy już teraz wiedzą i precyzyjnie określają, za ile lat, ile gazu z łupków będziemy wydobywać. Dyskutanci i paneliści z niepokojem mówili o planach opodatkowania wydobycia gazu i ropy z łupków. Podatek taki ma sens, ale w przyszłości, a nie teraz, kiedy jest duże ryzyko i potrzebne są wielkie nakłady finansowe – mówili prawie jednym głosem. To może wystraszyć i odstręczyć inwestorów zewnętrznych, zaś własnymi kapitałami nie udźwigniemy tak potężnego programu inwestycyjnego. Stara góralska zasada mówi bowiem o strzyżeniu owiec, a nie obdzieraniu ich ze skóry.