Okładka – plakat z Dzieci Mirona
Transkrypt
Okładka – plakat z Dzieci Mirona
e-book zawierający utwory wygłoszone podczas „Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego” Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. wydawca: Fundacja "SZTUKA ŻYCIA" copyright by J. Zdzisław Brudnicki, Piotr Sommer, Karolina Bojakowska-Radwan, Krystyna Rodowska, Agnieszka Lendzion, Joanna Mueller, Justyna Radczyńska, Marcin Świetliński i Fundacja "SZTUKA ŻYCIA" ISBN: 978-83-935902-1-6 format: a5 kategorie: biografie/listy i wspomnienia/poezja polska Warszawa 2013 Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 2 Spis treści J. Zdzisław Brudnicki – PIOTR SOMMER, CZYLI SMAK DETALU Piotr Sommer – NIEDYSKRECJE Piotr Sommer – ZAPEWNIAM CIĘ Piotr Sommer –PROZA CIENKIEJ JOLKI PARYŻANKI (DO "PŁOMYCZKA") Karolina Bojakowska-Radwan – PORTRET MIRONA Krystyna Rodowska – DZIKIE ATRAMENTY ALBO SZKOŁA OBMOWY MIRONA BIAŁOSZEWSKIEGO Krystyna Rodowska – GRYMAS Krystyna Rodowska – BALLADA O MOSTACH WIELKICH Krystyna Rodowska – KOT DIALOGU Krystyna Rodowska – RECYDYWISTA Karolina Bojakowska-Radwan – OBROTY RZECZY Agnieszka Lendzion – KALEJDOSKOP Agnieszka Lendzion – NIEWIARA Agnieszka Lendzion – PRZYCHODZENIE Agnieszka Lendzion – PSYCHIATRYCZNY Karolina Bojakowska-Radwan –KARUZELA Z MADONNAMI Joanna Mueller – DĄSY, MUSY, WINY Joanna Mueller – OBLATKA Joanna Mueller – TROFEA I TROPY, WNYKI I WYMYKI Karolina Bojakowska-Radwan – APOKALIPTYKA Justyna Radczyńska – DATURA, FRANDŻIPANI Justyna Radczyńska – FURORA Justyna Radczyńska – KSIĘGA PAMIĘCI Justyna Radczyńska –PROFITROLKI Karolina Bojakowska-Radwan – SZARE PYTANIE Marcin Świetliński – WANNY BLASZANE Marcin Świetliński – SEGWAY Marcin Świetliński – ROZMARYN DO INDYKA Marcin Świetliński – WUJEK Karolina Bojakowska-Radwan – MIRON W PASTELACH_DZIECI MIRONA 2013 Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 3 Zdzisław Brudnicki – Piotr Sommer, czyli smak detalu Różne w komentarzach i notach podają mu autorzy daty urodzenia – od przedwojennych po powojenne. Różne miejsca urodzenia. To dla pisarza wcale nie jest takie źle, bo zaraz wokół tworzy się legenda. Sam powołuje się na swoją sytuację z czasów debiutu (w 1972 r.) jako „chłopaka z Otwocka”. W tytułach recenzji i szkiców krytycy zwą go: Twórcą nowej dykcji, anglistą, patronem pokolenia „brulionu”, punktem odniesienia młodego pokolenia, pokrewną duszą Białoszewskiego, poetą tworzącym poezję z niczego, autentystą bez domieszki egotyzmu. Sam dokłada do tych określeń: „wiercipiętą byłem od początku. Przypisywano mu też przynależność do różnych stylów i generacji” – jedni widzieli go pośród tzw. „Nowej prywatności”, inni natomiast razem z wcześniejszą „Nową Falą”. Pamiętam Piotra Sommera z Nowego wyrazu. Był wzorem twórcy, który wcześniej od innych zżył się z kulturą Zachodu; poznał język, przekładał nową poezję angielską, amerykańską i północnoirlandzką. Ciągle podróżował, czytał twórczość w oryginale, przekładał też eseje i pisał wiersze, przez co zdecydowanie wpływał na młodą i eksperymentującą poezję polską. Potem uzyskał w tym zakresie samodzielność: układał almanachy poetyckie i eseistyczne, redagował „Literaturę na Świecie”, kontrolował krytycznie poziom polskich przekładów. Przybywało tomów własnej oryginalnej twórczości (w tym też dla dzieci). Z wczesnych chętnie autor wymieniał W krześle (1977), Pamiątki po nas (1980), Kolejny Świat (1983). Wyczulony był nadzwyczajnie na wirtuozerię językową i stronę muzyczną wiersza. Wypracował włsny styl i idiom, zbliżony do mowy potocznej, do rozmowy, do miniaturowej opowieści o sytuacjach realnych. Wykorzystywał humor, wynikły z przemieszania zdarzeń ważnych i ulotnych, widoków tradycyjnych i przebłysków chwil, jakby skadrowanych. „Słońce w najlepsze pije sobie wodę / w zagłębieniu przy furtce / na przerośniętych / łopuchowato liściach bzu”. Pojawiają się stopniowo tomy, które już w tytule sygnalizują lingwistyczne nastawienie do języka Czynniki liryczne i inne wiersze (1988), Nowe stosunki wyrazów (1997), po stykach (2005), szkice Smak detalu i inne ogólniki (1995). Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 4 W ostatnich czasach poeta wspomina, że zwiększa się jego szacunek dla prostoty. I czyta się wiersze w tym stylu w tomach Rano na ziemi (2009) czy Dni i noce (2009 Biuro Literackie), centrum zainteresowania autora znalazł się język poetycki i jego możliwości. Wystarczy uświadomić sobie, jak język – i ten wewnętrzny jest zagrożony rozmyty przez kulturę masową i reklamę, żeby docenić ogromny pietyzm języka. W wywiadzie, udzielonym z powodu mianowania tomu Dni i noce do Nagrody Literackiej NIKE, autor wyjawia swoje konsekwentne dążenie do prawdziwości opisów czasu, bólu piękna – przez kontemplację. „Bunt jest mi wręcz organicznie obcy. Wstyd przyznać, ale układność i subordynacja ciągną się za mną od przedszkola: najważniejsze były dla mnie zawsze autorytety i zgodność moich poglądów z ichnimi. Jak się, Boże broń , nie zgadzały, to wracałem do sali i płakałem... Lubię mieć oczy otwarte” – mówi autor ironicznie. Niemało zebrało się książek Piotra Sommera utrwalających jego dorobek w zakresie przekładów z języka angielskiego (choć są też tłumaczenia z innych) oraz antologii, promocji, prac redakcyjnych. mnie przypada do gustu szczególnie – pt. Artykuły pochodzenia zagranicznego (Marabut 1996), zawierająca przekłady wierszy i prozy refleksyjnej, eseistycznej wielkich luminarzy literatury amerykańskiej od E.E. Cummingsa Roberta Lowella do Franka O'Hary Johna Ashbery'ego. Autor nie przyjmuje spuścizny wielkich poetów zagranicznych bezkrytycznie. Potrafi polemizować nawet z Czesławem Miłoszem o własny odbiór poezji amerykańskiej, gdyż, przenika aż do sedna idiom podjęzyków, jak to nazywa, dziennikarszczyzny, języka mówionego, domorosłej filozofii itp. Ale gdy już dokopie się fundamentalnych wartości chciałby być kontynuatorem mistrza poprzez tłumaczenie. Piotr Sommer, podobnie jak Miron Białoszewski buduje swoją osobowość jakby przez oboczność, przez marginesowość. Żeby później udowodnić jej niezbywalność poznawczą. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 5 Piotr Sommer – poeta, eseista, tłumacz współczesnej poezji anglosaskiej, redaktor naczelny "Literatury na świecie". Studiował anglistykę w Warszawie. Piotr Sommer jest laureatem wielu nagród. Nominowany do Nagrody literackiej NIKE w 2006 i w 2010. Opublikował kilkanaście książek poetyckich i krytyczno-literackich, zredagował wiele ważnych antologii prezentujących współczesną poezję amerykańską, angielską i irlandzką. Pisze także wiersze dla dzieci. Jest członkiem PEN CLUBU. Niedyskrecje Gdzie jesteśmy? W ironiach których nikt nie chwyci, krótkotrwałych i nieakceptowanych, w trywialnych pointach które kwitują metafizykę niedorzecznym detalem, w piątku, co wypada na piątego listopada, w mnemotechnice dni. Można dać przykład i można to przyjąć na wiarę, kocią łapę na gardle. I lubi się jeszcze pewne słowa i te, za przeproszeniem, składnie, które udają, że coś je z sobą łączy. W tych międzysensach zawiera się cały człowiek, włazi tam, gdzie widzi trochę miejsca. z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998) Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 6 Piotr Sommer – Zapewniam cię Naprawdę nie znajdziesz na te kosmetyki lepszego miejsca, nawet jeżeli dorobimy się w końcu jakiejś szafki do łazienki i nie będziesz strącać ich ręcznikiem — ciągle będzie tysiąc powodów do narzekań i tysiąc kawałków szkła na posadzce, i tysiąc nowych zmartwień, i znowu trzeba będzie rano wstawać z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998) Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 7 Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki (do "Płomyczka") Ostatnio coś na okrągło boli mnie głowa, rzekłbym: apolitycznie, nie masz powodu do obaw, i poza tym czy tamtym, nic mnie pilnie z domu nie wygania, ból jest miejscowy, sam trochę przypomina miejsce do mieszkania. Mieszkać, to żyć — nie wiem, czy gdzieś to przeczytałem, czy tylko sam to piszę, o, już napisałem. Źli obcy, ja obcy, od obcych biją same świństwa, co brzmi jak obserwacja na poły rosyjska, na poły nawykowa, w końcu mieszka się w kraju, gdzie jedni uczestniczą, inni się za świadków mają i gdzie nie może się przydarzyć gorsza wpadka niż całe życie uczestniczyć, a wziętym być za świadka. Tu tylko kochane kiksy gorzej się pamięta — na mocy luk w pamięci będzie wcześniejsza renta, inaczej mówiąc, jeszcze na tym się dorobi i wejdzie do kieszeni, co nie chciało wejść do głowy. Bliscy rosną mi w sercu, ale milczą czule, zwróciłem na to uwagę jeszcze przed tym bólem, coś niecoś jednak się zawiera w pojemności serca, co bywa tak ogromna, że prawie mordercza — jeśli komora się powiększy, jak mówią, do upadu (przepraszam cię za to niefrasobliwe gadu-gadu). Dzwoniłem dziś do ciebie bo jesteś w Paryżewie, Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 8 Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki (do "Płomyczka") – c.d. ale telefon głuchy był od rana — masz luz, nie jesteś dla odmiany raz kontrolowana. Mając trzy lata, byłem w Parysewie koło Pilawy, u koleżanki Matki, furmanką było coś trzy kilometry od stacji. Przywieź mi tylko siebie. Sam właśnie wróciłem do domu i nie wiem: spiskować po kryjomu czy raczej się zapisać do grupy polonijnej (element jest szczególny, ale żyje wygodnie, kapitał zaś mieszany, bo tak tu się nazywa każda zdecydowanie polsko-polska inicjatywa), nie wiem, bom na dobitkę został amnestionowany — z punktu mi powiększono cztery ściany. Wiesz, z Budapesztu też tu lubię wracać, rzecz jest dobra na kaca, stara zasada klina. Oszczędziłbym jednak syna, więc piśnij słówko, co też myślisz o tym, gdy sobie jeździsz albo fruwasz samolotem po naszym sławnym "niewielkim półwyspie" (to Mao o Europie, znasz chyba aforyzmy chińskie), nazywanym też w Stanach starym kontynentem, co pewnie znaczy, że się skończył, może nie ze szczętem. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 9 Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki (do "Płomyczka") – c.d. Piśnij, nim wrócisz, jak to się czasem mawia ostatecznie, i się poświęcisz dzieciom albo sprawie, choć ta sprawa rokuje głównie dalsze bóle głowy, nie nawet z racji braku papierów wartościowych ale dlatego, że tu się w kółko gada albo stawia krzyże. Ostatnio znów poszła plotka, że Jezus był Żydem, która ma ponoć zwolenników i w kościele, nie do wiary! Sporo się w ogóle dzieje na odcinku wiary. Więc może syn nie będzie tak bezbronny, jeżeli wepnie sobie w klapę obrazek Madonny, z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998) Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 10 Karolina Bojakowska-Radwan – autorka cyklu "Miron w pastelach". Urodziłam się w domu pachnącym terpentyną i farbami, w którym oboje rodzice zajmowali się własną twórczością. Wyrosłam w atmosferze, w której plastyka stała się moją największą pasją. Najsilniej pobudza mnie własna wyobraźnia, inspiracją często jest też dla mnie muzyka, przyroda oraz literatura. Jako rodowita Ochocianka już od roku 2006 biorę udział w spotkaniach z twórczością Mirona Białoszewskiego. W roku 2013 pokazałam ekspozycję prac wykonanych w technice pastelu olejnego, będących ilustracjami do wierszy Mirona. Mieszkam w bliskim sąsiedztwie ulicy Tarczyńskiej, więc warunki narzuciły wręcz potrzebę zainteresowania się tą nietuzinkową postacią. Strona internetowa:www.skadia.pl Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 11 Krystyna Rodowska polska poetka, tłumaczka literatury francuskiej, iberoamerykańskiej, ostatnio przede wszystkim poezji. Uprawia także krytykę literacką i eseistykę. Absolwentka filologii romańskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracuje z pismem "Literatura na świecie" od początku jego istnienia (w latach 1979-1993 była etatowym redaktorem w dziale hiszpańskojęzycznym). W 2012 roku ukazał się wybór jej wierszy "Wiersze Przesiane" 1968-2011". Zaprzyjaźniona z Mironem Białoszewskim, nazywana przez niego Meksykanką, prowadziła z nim poetycką korespondencję. Dzikie atramenty albo szkoła obmowy Mirona Białoszewskiego Po raz pierwszy Miron Białoszewski przyjechał do Obór pod Warszawą na początku października 1976 roku. W jadalni Domu Pracy Twórczej właśnie trwał obiad i za chwilę spóźniony przybysz został usadzony przy moim stoliku. Zaczęliśmy rozmawiać o Warszawie – jak się zaraz okazało, temacie niesłabnącej fascynacji Białoszewskiego, tym bardziej, że całkiem niedawno zamieszkał w blokowych „gwizdobetonach” na „gorszej” Saskiej Kępie, nazwanej przez niego „Chamowem”. Mój nowy towarzysz rozgadał się na dobre, ja zaś pozbyłam się bardzo szybko początkowej tremy, zrozumiałej u młodej podówczas poetki, z jednym tomikiem w dorobku. Z twórczością Mirona Białoszewskiego, autora pięciu tomików wierszy w owym czasie, oraz Teatru Osobnego, Pamiętnika z powstania warszawskiego, Donosów rzeczywistości i Szumów, zlepów, ciągów, nie tylko zetknęłam się, lecz nawiązałam z nią ów bliski, osobliwy kontakt, do jakiego dochodzi w trakcie tłumaczenia tekstów zadanego, czy wybranego – jak w tym wypadku – autora. Tak się złożyło, że rok przed poznaniem osobiście poety, przebywałam na długim, dziesięciomiesięcznym stypendium literackim w mieście Meksyk i tam, przedstawiając – na zamówienie Uniwersytetu – małą antologię współczesnej Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 12 polskiej poezji w moim wyborze i przekładach na język hiszpański poetów w obszar językowej i kulturowej inności hiszpańszczyzny. A już na pewno szczytem zuchwalstwa i ryzyka była próba sfabrykowania ekwiwalentu słynnej „Mironczarni”; prawdę mówiąc, z końcowego efektu męczarni, ale i zabawy hiszpańskimi słowami byłam ostatecznie dość zadowolona. Usiłując przybliżyć młodemu czytelnikowi meksykańskiemu osobowość twórczą Mirona Białoszewskiego, pisałam m.in. w nocie, towarzyszącej przekładom, o zanurzeniu tej poezji w świecie rzeczy elementarnych, czynności najzwyczajniejszych, scen i scenek z codzienności. „Dla Białoszewskiego nie istnieją rzeczy, które by nie zasługiwały na poetycką penetrację, jako tworzywo służy mu wszystko, co znajdzie się w zasięgu jego spojrzenia, dotyku czy innego zmysłu, a także takie »zajęcia«, jak leżenie, ulotne dialogowanie, patrzenie przez okno czy kontemplowanie posągu jakiejś świętej w wiejskim kościółku. Poezja dla Białoszewskiego wypływa z samego faktu istnienia i prób określenia – jakby to działo się po raz pierwszy – relacji między ja a światem, ja a najbliższymi przedmiotami, takimi jak piec, podłoga, ściana, łyżka czy kołdra. Wszystko może się stać okazją do wyrażenia zachwytu, zadziwienia, cokolwiek, przefiltrowane przez specyficzne operacje językowe, jest w stanie osiągnąć wymiar estetyczny i filozoficzny”1. I oto teraz, przypadek a właściwie los sprawił, że danym mi było znaleźć się w tym, odważyłam się przeciągnąć jednego z najbardziej nieprzetłumaczalnych samym miejscu i czasie, co Białoszewski – bohater niedawnych, zaocznych z nim obcowań. Co więcej, zaczęliśmy chodzić niemal codziennie na długie spacery i uprawiać to, co w późniejszym liście do mnie z Obór, nazwał „ szkołą obmowy”. „Po Pani wyjeździe straciłem szkołę obmowy. Trochę można było z panem Międzyrzeckim, ale nam to szło lepiej”. Pokazałam Mironowi moje niewidoczne dla 1 Poesia polaca contemporanea: Iwaszkiewicz, Przyboś, Różewicz, Herbert, Szymborska, Grochowiak y Białoszewski, UNAM, 1975. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 13 niewtajemniczonych, dziś już nieistniejące „ uroczysko” w konstancińskim jarze, tuż przed szkółką jeździecką, którym się zachwycił. Zaśmiewaliśmy się, „obgadując”, każdy po swojemu, rozmaite kształty roślin przydrożnych i drzew, a nawet worków plastikowych na wysypisku śmieci. W towarzystwie Mirona, gdy patrzyło się także jego oczami, nawet to co brzydkie, obskurne, wykazywało się jakimś rodzajem piękna. Nie zawsze jednak mogłam towarzyszyć Mironowi w jego wypadach w teren. Wiązało się to ze specyficznym rytmem życia poety, słynącego z tego, że z dnia robił noc i odwrotnie, w nocy, kiedy wszyscy mieszkańcy oficyny spali, on buszował po okolicy jak dziki kot. Z tych nocnych eskapad znosił przeróżne trofea. Zapukałam kiedyś do jego narożnego pokoju na parterze i oniemiałam: z lampy pod sufitem i z obramowania lustra nad umywalką zwieszały się całe gałęzie z grzywą liści i fioletowo-czarnych owocków, prawdopodobnie „wilczej jagody” albo kruszyny, co w połączeniu z czarnym papierem, naklejonym na okienne szyby, tak by odgrodzić się od dziennego światła i tego, co działo się na zewnątrz, sprawiało wrażenie jakiegoś przedziwnego sanktuarium, czy kaplicy, służącej medytacjom. Pochwyciwszy moje zdumione spojrzenie, poeta powiedział, rad z efektu: „To są dzikie atramenty, naznosiłem tu ich trochę, jak pani widzi”. Ta scena, a przede wszystkim malownicze wyrażenie, kontemplowane z dzisiejszej perspektywy, w którą wpisuje się całość dzieła Mirona Białoszewskiego, nabrało dla mnie wymiaru celnej, acz wieloznacznej metafory. Wybierając sztuczność peryfrazy pospolitej nazwy (wilcza jagoda, czy kruszyna”) poeta nadbudował nad nią piętro semantyczno – ekspresyjne, gdzie „kulturowość” spotyka się z „ dzikością”, czyli sferą niezdobytej przez język rzeczywistości. W tym pełnym napięcia i walki spotkaniu dwóch obcych sobie jakości, to „dzikość” była dla poety o wiele bardziej atrakcyjna, niż „atrament”, zwłaszcza od pewnego momentu, od późniejszego etapu twórczości, charakteryzującego się „łapaniem za słowa” w mowie pozornie „byle jakiej”. Chcąc się „wyjęzyczyć”, Białoszewski wprowadził „ dzikość” niewyrażalnego do swojego języka, traktowanego jako jeszcze nieuformowana, otwarta na Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 14 niespodziankę substancja, z której można ulepić dowolny kształt, tak jak to robią dzieci – mali kreatorzy, nie przyuczeni jeszcze do norm poprawności. Jednak dzieci próbują lepić w języku na oślep, podczas gdy poeta- Miron, kontynuując słowotwórcze i ontologiczne pasje Leśmiana, rzeźbi świadomie w języku swoje dziwotwory, zaraża słowa sobą, zlepia to, co było dotychczas rozdzielone, z rzeczowników modeluje czasowniki i na odwrót, „deszczykuje”, „korytarzuje”, o burzy powie: „było lwio/ponadto lwiało”, dokonuje genialnych przeszczepów liter czy głosek na inne korpusy słowne, co chwila się przejęzycza („nie wychylać się/nie cochwilać”). „Prze-języczanie się”, to nic innego, jak wychodzenie poza język, nieustanne przekraczanie jego granic, zawłaszczanie „dzikości” przez „atrament” i rozsadzanie nią „atramentowych” schematów. W wierszu „Domki i psy w lesie tej planety” tak opisuje nieprzeniknione górowanie drzew nad przechodzącym pod nimi człowiekiem: „wysocy po bokach stoją(zawsze)/dziś nimi nic nie macha”. Zabieg uczłowieczenia domyślnych, nienazwanych drzew uzmysławia w niesłychanie sugestywny sposób tajemniczość natury w oczach patrzącego. Zabiegi językowe, to także – w ujęciu Białoszewskiego – budowanie własnej osobowości „zachciankowej”, sprawdzanie solidności jej unikalnej konstrukcji („być sobie jednym”). I wreszcie – „wyjęzyczyć się”, to przebijać się uparcie do istnienia, z różnych stron mowy, chodzącej na skróty, często przez ułomki sylab zamiast przez całe słowa i zawsze odkrywczej. Bowiem niespożyta aktywność języka w sferze „atramentowej” podporządkowana jest u Białoszewskiego najbardziej przezeń cenionej „ szkole obmowy”, inaczej – „gadania”. Próbie języka mówionego i słuchanego poddawał własne i cudze wiersze, w stosowaniu tego wymogu był nieugięty (znam to z autopsji). „drzewo z zimna i struktury kryształu/nierozgadane/ nie szumi/którędy wyjść ze słowa” – zastanawiał się w wierszu „Nie umiem pisać” (z wczesnego tomu Obroty rzeczy). Odwracając porządek tej frazy: tylko to, co rozgadane – szumi, może być autentyczne. Tak niekonwencjonalnie rozumianą „obmowę” stosował Miron Białoszewski we wszelkich przejawach swojego „pisanio-życia”, a więc także Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 15 w listach. Wspomniany list do mnie zaczyna się od słów: „Kochana Pani Meksykanko Wel Poloneso! Warszawa, dom 9 piętro. Ale dopiero od dwóch godzin, w nocy z 22 października, pół uroczego a pół ździernika ciepła z wszystkiego jedno drzewo obaliło w Oborach zdaje się to któreśmy tak podziwiali. Tzn. miało dwa pnie (dwudrzewo), jeden pień oddarło i buch!” Początkowy fragment zapisany jak wiersz, wers pod wersem. A w innym fragmencie listu: „Warszawa z diabelnym – słowo przekreślone – z chamskim wiatrem. Wracałem dwa razy o śledziowym świcie. Śledź zamarznięty na niebie”... A na szóstej stronie listu, pisanego na kartkach ze szkolnego zeszytu w jedną linię, pod formułką pożegnalną: „Pozdrawiam Miron Białoszewski” – dopisek: „dom przywitał mnie gorącem! Niech będzie błogosławione!” I już z boku, w braku miejsca, w rozpędzie horror vacui: „zawsze powinien ksiądz przed wprowadzką i przed każdym wybuchem sezonu zimowego święcić kaloryfery”. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 16 Krystyna Rodowska – Grymas Spójrzcie na tego człowieka... nic wam nie powie jego wygląd i codzienne zachowanie Witold Gombrowicz - Jak pięknie dziś wyglądasz – mówimy – I nikt nie docieka – z czego Z okna czy z fotografii ? Z westchnienia, spojrzenia ukradkiem lub prosto w oczy? Z migawki czyjejś pamięci Z nieczytelnego zdania ? Z życiorysu nie do napisania ? Z dowodu na kłopoty z tożsamością ? Pytania wyłaniają nieznużony język Domyślają się bezkresu z linii brzegu A ty wciąż swoje Wyglądasz Marnie Żałośnie Głupio Dziś młodo choć kiedyś staro Z tym twoim niepowtarzalnym uśmiechem Z dożywotnim grymasem wyglądania zawsze z tego co ciebie przerasta maj 2002 Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 17 Krystyna Rodowska – Ballada o Mostach Wielkich cieniowi Fajgi To było miasteczko, dla niektórych stetl nad rzeką albo rzeczką która nadal płynie, zapewne skażona – lecz nie tamtą krwią spokrewnionych od wieków kainów i ablów. Dziecko we mnie niewiele pamięta. gdzie schowała się towarzyszka najdawniejszych zabaw? I tylko dotąd wołam za nią: Fajga! Wyjdź zza drzewa, widzę cię, Fajga! Wiele lat później zapytałam: Mamo! Dlaczego jej nie uratowałaś? Mosty Wielkie, Mosty Wielkie, widma wszelkie chwalą Pana stworzenia. Mosty Wielkie, mosty bezkresne, nie po drodze i nieprzejezdne, obiecują mnie przeprawić do domu. Mosty Wielkie – powtarzam tę nazwę, ale ona wciąż milczy, choć są gdzieś te domy, ów ogród albo lasek, w którym słychać śpiewne „ całuji rączki pani doktorowej”, trwa podwórko w którym kaszle, kaszle bez końca wątły cień w chałacie i krew stygnie bez głosu, bo nie ma już Lachiw w miasteczku, które żyło gdzieś nad rzeką Ratą Mosty Wielkie , Mosty Wielkie, Mosty wielkie, bo niewidzialne. niedostępne, za siedmioma rzekami, mosty lekkie, kładki z powietrza, nad brzegami wody, bezsennej. Z cyklu Tam i z powrotem Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 18 Krystyna Rodowska – Kot Dialogu Mój stary piękny kot (na głowie i ogonie lwia rudość, śnieżne futro) patrzy na mnie bez lęku złotymi oczami Czarne kropki na różowym nosie tulą się do mojej ręki Baciaku – mówię – ( to imię nie dorasta do żadnej z jego mocnych łap), bądź zdrowy, szczęśliwy i mnie uszczęśliwiaj mruczącym unisono twojej tajemnicy Mówię do niego, pytam, a on odpowiada, bo urodził się jako Kot Dialogu i nie przeszkadza mu wcale że nie potrafię do końca rozszyfrować partytury wszystkich intonacji w jego głosie Bądź zdrów – zaklinam, bo przeczuwam, że pójdzie sobie i się nie powtórzy grudzień 2012–styczeń 2013 Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 19 Krystyna Rodowska – Recydywista niespełnienie sprawia że wiersz póki żyje wymyka się z formy i od nowa próbuje uwolniony od krępujących go więzów od początku i zakończenia od tyranii rytmu i składni doświadczyć tego czego dotąd sam w sobie nie rozpoznał lecz niespełnienie sprawia że niedościgły zamyka się na klucz w kolejnej formie i od nowa próbuje Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 20 Karolina Bojakowska-Radwan – Obroty Rzeczy Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 21 Agnieszka Lendzion – ur. 1990, mieszkanka Warszawy. Jej wiersze były opublikowane przez Staromiejski Dom Kultury w Warszawie. kalejdoskop odbija się w okularach światło łamie się w kałużach deszczowo na zewnątrz wejdź do środka musiałeś długo iść i ból w twoich nogach to ślady po złamaniach pada deszcz potykałeś się i wielu patrzyło ty widziałeś, padał deszcz rzeźbiono w tobie, bryło krojono na kawałki i wrzucano do kwasu masz pewien kształt włożono cię do pudełka za ciasne i przezroczyste dlatego pada i stąd przychodzą burze tak już zostanie światło odbija się w twoich okularach każdy promień to przesunięcie kalejdoskopu Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 22 Agnieszka Lendzion – niewiara Gdybym cię zobaczyła, miałabym pewność, byłabym spokojniejsza, pełniejsza, bardziej złożona, bądź, nie zamykaj nas w ramy kategorii, nie określaj-do, nie sprowadzaj, już raczej -wy, jak psa, nie znikaj. Obożekończęzanimstworzędekalog. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 23 Agnieszka Lendzion – Przychodzenie Nie istnieję i ty nie istniejesz. Dlatego nie rozmawiamy o poważnych sprawach, nie patrzymy na siebie, poruszając ustami, z których nie wydobywa się żaden krzyk, dźwięk. Nikt w garniturze na mnie nie czeka. Ale możemy napić się porannej kawy, patrząc na słońce. Moglibyśmy? Nie czekają na mnie patelnie, uszy do głaskania. A ty, to nie strach, ty masz zasunięte kieszenie, a okna uchylone tyle, ile trzeba. Masz wiatr za uchem, w oczach spokojną zieloność. I ja to wiem, ale nic nie mówię. Milczę, ale moja mgła nie jest groźna. Gdyby opadła na twoje dłonie, MogłabymMogłabym, ale milczę. Nie istnieję, ale kiedy odwracam się za nami, widzę odciśnięty w śniegu podwójny ślad. Mogą się śmiać, niech się dziwią. Tak jak ja, oni nie istnieją. Bo widzisz - przyszłam sama, ale wolę wracać z tobą. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 24 Agnieszka Lendzion – psychiatryczny kto by pomyślał szpitale to miejsca należące do kotów albo koty na-leżą przy-szpitalnie kto by chciał bezdomne dokarmiać a one koty oczywiście dumnie piją mleko zbierane odnalezione nikomu już niepotrzebne dlatego mogą z dumą obnosić swoją bezpańskość Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 25 Karolina Bojakowska-Radwan – Karuzela z Madonnami Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 26 Joanna Mueller – ur. 1979, poetka, literaturoznawczyni i krytyczka literacka. Sygnatariuszka Manifestu neolingwistycznego. Swą twórczość nazywa archelingwizmem. Redagowała warszawskie akademickie czasopismo „LiteRacje”. Publikowała m.in. na łamach „FA-artu”, „Twórczości”, „Pograniczy”, „Tekstów Drugich”, „Dekady Literackiej”, „Literatury na świecie”, „Lampy” oraz „Wakatu”. Mieszka w Warszawie. dąsy, musy, winy nakrył mnie na śmiertelnym i zastygł obrażony (gdyby nie powtórzenie rzekłabym że śmiertelnie) ja mu w żywe oczy frontem jak na dłoni a on się ode mnie moralnym kręgosłupem (gdyby nie po raz pierwszy wiedziałabym co robić) milczenie między nami = gruzeł między tkankami nacieka ciastowato twardo rakowacieje (i co że patologię pociągniesz patyną?) mota nas otrulina small-talkowych toksyn mumifikują memy = mitochondrialne mity (recepta: preparat z rutyną nie zda się tu na nic) gdy on (nadęty w puenty) ujmuje nieugiętą i ciętą trzcinką logiki zaczyna dzieci ćwiczyć (kwil chwilo i kwituj z przekąsem) gram dzielnie skarconą dziewczynkę (usta na guzik prawdę) kłótnią skróconą o głos (ot, maznę maskę mimikrą i ujdę z głazu płazem) Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 27 Joanna Mueller – oblatka oliwce etymios kiedy się dowiadujesz opada powłoka stajesz nieosłonięta ty która odtąd będziesz przyoblekać futerał nie na funeral future perfect continuous carte blanche bez zwłoki zwlekasz więzi powikłane żeby cię nie minęło po życie wołanie o dwie bijące o siebie pokrywy o krew niekrzepliwą o kreskę blask łask Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 28 Joanna Mueller – trofea i tropy, wnyki i wymyki na koniec, ostrolotko, opowiem ci o pokocie: w języku myśliwego miot nie oznacza rodzenia – pędzeniem go nazywają wytrawni sygnaliści wpędzaniem zwierzyny w padlinę – darz bór! czy dasz wiarę? a nie mówiłam? nie mówię, bo w słowo nie wchodzę są troski, których żywić nie będę trzecią częścią siebie ty dla nęcisk, zestrzałów opuść pielesze, puszczaj farbę, posokę, odemknij się najwyraźniej knieję złomują zbiorowo w krainie wiecznych głodów łowczy cię dojdzie, postrzałko, naganiacz dopadnie głowę zawracaj na zachód, twarzą ku łowisku czołem do sztychu nagonki rozrzewniaj zarzewie pustki jeszcze nie wierz, że król polowań okaże się królem pudlarzy ten, co miał cię i wymiął, wyjął z kontekstu dnia dołożył do puli historii i gładko porachował małe miałkie harmonie złożone z prostych hormonów w pisaniu się układa inaczej niż w życiu ofiary, dusza przy tuszy, od lewej do prawej dla zaczernienia kartek – ciał bielenie, łuskanie i patroszenie tuszki, i skórki niewarte wyprawek na posłaniu z jedliny, na sofie w jodełkę wszystko zgodnie z rozkładem, wedle hierarchii jatek najpierw sierść, chyb, kita, turzyca i pióro a potem to już drobnica: mężczyzna, pies, dziecko, dziecko z cyklu Satyry ze światka Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 29 Karolina Bojakowska-Radwan – Apokaliptyka Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 30 Justyna Radczyńska – ur. 1965, redaktor serwisu Nieszuflada.pl, współautorka portalu www.literackie.pl, biegaczka długodystansowa, mieszka w Warszawie; wydała tomy: Podmiana Joli Grosz, Nawet i Kometa zawraca; współredaktorka (razem z M.Cyranowicz i J.Mueller) antologii poezji kobiet Solistki; autorka produkcji na stronie: www.facebook.com/Profitrolki Justyna Radczyńska – Datura, Frandżipani W moim ogrodzie spotkany miot; lasek waniliowy: Szmaragd kierów krwawiący zrobił mi z treflimoich szlem. A stolik?... Gdzież był... z reki lwist. Pozycje lwyły. Gryzłem frędzle koca z anilany; doprasowałem się do deski a dziko biegnąc martwiłem się kulminacją. Rozpostarłem prześcieradło Windows na podmiejskiej wsi Młynary Zawady tam urwista lwica(?) q – jeszcze nie ta. Dopiero druga połowa - jej rysy Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 31 Justyna Radczyńska – Datura, Frandżipani – c.d. wyrobione kafarem promieniującym na milę tonażu jak ostrzem widelca. Niezgrabna lwica – w bukiet jej oś! Akceptant? Piorunujący piskorz ośle, kieszonkowe lwy w krzewach różanych. panika, ostatnia lewa w krzakach datury i tropikalne frandżipani. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 32 Justyna Radczyńska – Furora Trawa gnie się z bólu na zakręcie. Mowa wytrawna pali na panewce. Mam do powiedzenia, ale mi się nie chce wszczynać tematu. Bo inaczej będzie jak rura w końcu pęknie. Śmiech na sali, panie. Pan to zawzięcie stoi na przyczółku. Furora nadejdzie. Cyrk lubi przedmieście. Nie da się już udawać, że ważne było szczęście, co się przytrafiło. Ze śmiechu można zemrzeć, gdy ma ciągłe wzięcie stary proceder. Twoja głupota Arletto, twój brak podejrzeń. Babilon się trzęsie. Nie ma przyszłości, co za nieszczęście! Skromność wzrusza dogłębnie. I to jest feler Arletto, ściema Dominiko, blaga tępa Izoldo Penelopo od pięciu powrotów. Horroru jeszcze przybędzie. Cyrk wybrał przedmieście. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 33 Justyna Radczyńska – księga pamięci Romans prześwieca przez niektóre treści. Dawno nie kochałam, ale mam notatki z poprzednich sesji. To był maj i cudze nieszczęście nawiązujące do tekstu przeboju. Gatunek ludzki korzysta z życia, nie lubi się jednak przy tym wychylać. Wybrzeże Bałtyku i jakie tam letniska? Seks na piasku? Niestety, biała wydma, zakazane ogniska, mikołajek nadmorski pod ścisłą ochroną. Amant z archiwum bez glorii, po starczych spazmach brak życia i w ciężkim stanie prześladowca, skromny destrukcji wielbiciel. Nic już w grę nie wchodziło? A co wchodziło straciło rachubę. Little Miss Muffet chciała wynaleźć atom, ale tylko spaliła stodołę. Szkody wyrządza czasem traf, lecz na zawsze zostają wyjątki: po róży ściętej zdrewniały ślad, popiół po strąconym pięknie. W żywiole groteski brzmi nawet ładnie tekst trochę płaski: historia po seansie. Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 34 Justyna Radczyńska – Profitrolki Tekst: Justyna Radczyńska, opracowanie graficzne: Agata Cygańska; grafika: Bloomer-Club-cigars, skan: C. Perrien; źródło grafiki: commons.wikimedia.org Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 35 Karolina Bojakowska-Radwan – Szare pytanie Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 36 Marcin Świetliński – ur. 1961, elektronik z Warszawy. Pisze od 2009 roku. Pierwsze wiersze i opowiadania zamieścił w antologii warsztatów literackich Staromiejskiego Domu Kultury (2011). W prasie literackiej zadebiutował opowiadaniami w 2012 r. Zamieszcza okazyjnie wiersze w internecie. Częściej pisze dla znajomych; poezję i prozę. Marcin Świetliński – Wanny blaszane ludzie dawniej mieli mycie za coś studnię, noszenie i grzanie wody w wannie znany rytuał – od dzieci przez wujka, po dziadków jednego dnia w tygodniu w tej samej wodzie zarazem mycie i wszy z głowy ale nie zawsze wanny były blaszane Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 37 Marcin Świetliński – Segway konkwistadorzy już nie zsiadają z koni ku przerażeniu Indian pył po rydwanach rozwiał się jeszcze wcześniej od drugiej wojny tym bardziej w nowym wieku chłopi nie zaprzęgają wołów wozy coraz mniej skrzypią nie w naszym w trzecim świecie święci jeszcze drożeją a u nas jest wszystko na baterie Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 38 Marcin Świetliński – Rozmaryn do indyka Ania usiadła w oknie za oknem wróbel najmniejszy, a ćwierka wyłącznie sroki przy kwiatach kasztanów siedzą na gniazdach już cicho gadamy o przyprawach i burzy przewidzianej na wieczór o tym, że lubimy drób bo jesteśmy starsi od jarskich dzieci rozmaryn sentymentu do pieczonego indyka z doniczki na parapecie w czerwcu – tych listków sami się przed tym nie myjemy Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 39 Marcin Świetliński – Wujek optymiści są w świecie nieco rozproszeni po naszemu za bardzo a zwłaszcza wujek Leszek który krewny wyczuje gęstość szczęścia w każdej mgławicy i bierze ją za nowe ciało niebieskie ta go opiera ma sobie i nawet dopuszcza już wiemy kiedy na niebie po wytrzeźwieniu zdumiewa nowy gwiazdozbiór Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 40 Karolina Bojakowska-Radwan – Miron w pastelach – Dzieci Mirona 2013 KONIEC Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego 41