Okładka – plakat z Dzieci Mirona

Transkrypt

Okładka – plakat z Dzieci Mirona
e-book zawierający utwory wygłoszone podczas „Dzieci
Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego”
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego.
wydawca: Fundacja "SZTUKA ŻYCIA"
copyright by J. Zdzisław Brudnicki, Piotr Sommer,
Karolina Bojakowska-Radwan, Krystyna Rodowska,
Agnieszka Lendzion, Joanna Mueller, Justyna
Radczyńska, Marcin Świetliński i Fundacja "SZTUKA
ŻYCIA"
ISBN: 978-83-935902-1-6
format: a5
kategorie: biografie/listy i wspomnienia/poezja polska
Warszawa 2013
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
2
Spis treści






























J. Zdzisław Brudnicki – PIOTR SOMMER, CZYLI SMAK
DETALU
Piotr Sommer – NIEDYSKRECJE
Piotr Sommer – ZAPEWNIAM CIĘ
Piotr Sommer –PROZA CIENKIEJ JOLKI PARYŻANKI
(DO "PŁOMYCZKA")
Karolina Bojakowska-Radwan – PORTRET MIRONA
Krystyna Rodowska – DZIKIE ATRAMENTY ALBO
SZKOŁA OBMOWY MIRONA BIAŁOSZEWSKIEGO
Krystyna Rodowska – GRYMAS
Krystyna Rodowska – BALLADA O MOSTACH
WIELKICH
Krystyna Rodowska – KOT DIALOGU
Krystyna Rodowska – RECYDYWISTA
Karolina Bojakowska-Radwan – OBROTY RZECZY
Agnieszka Lendzion – KALEJDOSKOP
Agnieszka Lendzion – NIEWIARA
Agnieszka Lendzion – PRZYCHODZENIE
Agnieszka Lendzion – PSYCHIATRYCZNY
Karolina Bojakowska-Radwan –KARUZELA
Z MADONNAMI
Joanna Mueller – DĄSY, MUSY, WINY
Joanna Mueller – OBLATKA
Joanna Mueller – TROFEA I TROPY, WNYKI I WYMYKI
Karolina Bojakowska-Radwan – APOKALIPTYKA
Justyna Radczyńska – DATURA, FRANDŻIPANI
Justyna Radczyńska – FURORA
Justyna Radczyńska – KSIĘGA PAMIĘCI
Justyna Radczyńska –PROFITROLKI
Karolina Bojakowska-Radwan – SZARE PYTANIE
Marcin Świetliński – WANNY BLASZANE
Marcin Świetliński – SEGWAY
Marcin Świetliński – ROZMARYN DO INDYKA
Marcin Świetliński – WUJEK
Karolina Bojakowska-Radwan – MIRON
W PASTELACH_DZIECI MIRONA 2013
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
3
Zdzisław Brudnicki – Piotr Sommer, czyli smak detalu
Różne w komentarzach i notach podają mu autorzy daty
urodzenia – od przedwojennych po powojenne. Różne miejsca
urodzenia. To dla pisarza wcale nie jest takie źle, bo zaraz wokół
tworzy się legenda. Sam powołuje się na swoją sytuację
z czasów debiutu (w 1972 r.) jako „chłopaka z Otwocka”.
W tytułach recenzji i szkiców krytycy zwą go: Twórcą nowej
dykcji, anglistą, patronem pokolenia „brulionu”, punktem
odniesienia
młodego
pokolenia,
pokrewną
duszą
Białoszewskiego, poetą tworzącym poezję z niczego, autentystą
bez domieszki egotyzmu. Sam dokłada do tych określeń:
„wiercipiętą byłem od początku. Przypisywano mu też
przynależność do różnych stylów i generacji” – jedni widzieli go
pośród tzw. „Nowej prywatności”, inni natomiast razem
z wcześniejszą „Nową Falą”.
Pamiętam Piotra Sommera z Nowego wyrazu. Był wzorem
twórcy, który wcześniej od innych zżył się z kulturą Zachodu;
poznał język, przekładał nową poezję angielską, amerykańską
i północnoirlandzką. Ciągle podróżował, czytał twórczość
w oryginale, przekładał też eseje i pisał wiersze, przez co
zdecydowanie wpływał na młodą i eksperymentującą poezję
polską. Potem uzyskał w tym zakresie samodzielność: układał
almanachy poetyckie i eseistyczne, redagował „Literaturę na
Świecie”, kontrolował krytycznie poziom polskich przekładów.
Przybywało tomów własnej oryginalnej twórczości (w tym
też dla dzieci). Z wczesnych chętnie autor wymieniał W krześle
(1977), Pamiątki po nas (1980), Kolejny Świat (1983).
Wyczulony był nadzwyczajnie na wirtuozerię językową i stronę
muzyczną wiersza. Wypracował włsny styl i idiom, zbliżony do
mowy potocznej, do rozmowy, do miniaturowej opowieści
o sytuacjach
realnych.
Wykorzystywał
humor,
wynikły
z przemieszania zdarzeń ważnych i ulotnych, widoków
tradycyjnych i przebłysków chwil, jakby skadrowanych. „Słońce
w najlepsze pije sobie wodę / w zagłębieniu przy furtce / na
przerośniętych / łopuchowato liściach bzu”.
Pojawiają się stopniowo tomy, które już w tytule
sygnalizują lingwistyczne nastawienie do języka Czynniki
liryczne i inne wiersze (1988), Nowe stosunki wyrazów (1997),
po stykach (2005), szkice Smak detalu i inne ogólniki (1995).
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
4
W ostatnich czasach poeta wspomina, że zwiększa się jego
szacunek dla prostoty. I czyta się wiersze w tym stylu w tomach
Rano na ziemi (2009) czy Dni i noce (2009 Biuro Literackie),
centrum zainteresowania autora znalazł się język poetycki i jego
możliwości.
Wystarczy uświadomić sobie, jak język – i ten
wewnętrzny jest zagrożony rozmyty przez kulturę masową
i reklamę, żeby docenić ogromny pietyzm języka.
W wywiadzie, udzielonym z powodu mianowania tomu
Dni i noce do Nagrody Literackiej NIKE, autor wyjawia swoje
konsekwentne dążenie do prawdziwości opisów czasu, bólu
piękna – przez kontemplację. „Bunt jest mi wręcz organicznie
obcy. Wstyd przyznać, ale układność i subordynacja ciągną się
za mną od przedszkola: najważniejsze były dla mnie zawsze
autorytety i zgodność moich poglądów z ichnimi. Jak się, Boże
broń , nie zgadzały, to wracałem do sali i płakałem... Lubię mieć
oczy otwarte” – mówi autor ironicznie.
Niemało
zebrało
się
książek
Piotra
Sommera
utrwalających jego dorobek w zakresie przekładów z języka
angielskiego (choć są też tłumaczenia z innych) oraz antologii,
promocji, prac redakcyjnych. mnie przypada do gustu
szczególnie – pt. Artykuły pochodzenia zagranicznego (Marabut
1996), zawierająca przekłady wierszy i prozy refleksyjnej,
eseistycznej wielkich luminarzy literatury amerykańskiej od
E.E. Cummingsa Roberta Lowella do Franka O'Hary Johna
Ashbery'ego. Autor nie przyjmuje spuścizny wielkich poetów
zagranicznych bezkrytycznie. Potrafi polemizować nawet
z Czesławem Miłoszem o własny odbiór poezji amerykańskiej,
gdyż, przenika aż do sedna idiom podjęzyków, jak to nazywa,
dziennikarszczyzny, języka mówionego, domorosłej filozofii itp.
Ale gdy już dokopie się fundamentalnych wartości chciałby być
kontynuatorem mistrza poprzez tłumaczenie.
Piotr Sommer, podobnie jak Miron Białoszewski buduje
swoją osobowość jakby przez oboczność, przez marginesowość.
Żeby później udowodnić jej niezbywalność poznawczą.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
5
Piotr Sommer – poeta, eseista, tłumacz
współczesnej poezji anglosaskiej, redaktor naczelny
"Literatury na świecie". Studiował anglistykę
w Warszawie. Piotr Sommer jest laureatem wielu
nagród. Nominowany do Nagrody literackiej NIKE
w 2006 i w 2010. Opublikował kilkanaście książek
poetyckich i krytyczno-literackich, zredagował wiele
ważnych antologii prezentujących współczesną
poezję amerykańską, angielską i irlandzką. Pisze
także wiersze dla dzieci. Jest członkiem PEN CLUBU.
Niedyskrecje
Gdzie jesteśmy? W ironiach
których nikt nie chwyci, krótkotrwałych
i nieakceptowanych, w trywialnych pointach
które kwitują metafizykę niedorzecznym
detalem, w piątku, co wypada
na piątego listopada, w mnemotechnice dni.
Można dać przykład i można to przyjąć
na wiarę, kocią łapę na gardle.
I lubi się jeszcze pewne słowa i te, za przeproszeniem,
składnie, które udają, że coś je z sobą łączy.
W tych międzysensach zawiera się cały człowiek,
włazi tam, gdzie widzi trochę miejsca.
z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998)
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
6
Piotr Sommer – Zapewniam cię
Naprawdę nie znajdziesz na te kosmetyki
lepszego miejsca, nawet jeżeli dorobimy się
w końcu jakiejś szafki do łazienki i
nie będziesz strącać ich ręcznikiem —
ciągle będzie tysiąc powodów do narzekań
i tysiąc kawałków szkła na posadzce,
i tysiąc nowych zmartwień,
i znowu trzeba będzie rano wstawać
z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998)
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
7
Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki
(do "Płomyczka")
Ostatnio coś na okrągło boli mnie głowa,
rzekłbym: apolitycznie, nie masz powodu do obaw,
i poza tym czy tamtym, nic mnie pilnie z domu nie wygania,
ból jest miejscowy, sam trochę przypomina miejsce do
mieszkania.
Mieszkać, to żyć — nie wiem, czy gdzieś to przeczytałem,
czy tylko sam to piszę, o, już napisałem.
Źli obcy, ja obcy, od obcych biją same świństwa,
co brzmi jak obserwacja na poły rosyjska,
na poły nawykowa, w końcu mieszka się w kraju,
gdzie jedni uczestniczą, inni się za świadków mają
i gdzie nie może się przydarzyć gorsza wpadka
niż całe życie uczestniczyć, a wziętym być za świadka.
Tu tylko kochane kiksy gorzej się pamięta —
na mocy luk w pamięci będzie wcześniejsza renta,
inaczej mówiąc, jeszcze na tym się dorobi
i wejdzie do kieszeni, co nie chciało wejść do głowy.
Bliscy rosną mi w sercu, ale milczą czule,
zwróciłem na to uwagę jeszcze przed tym bólem,
coś niecoś jednak się zawiera w pojemności serca,
co bywa tak ogromna, że prawie mordercza
— jeśli komora się powiększy, jak mówią, do upadu
(przepraszam cię za to niefrasobliwe gadu-gadu).
Dzwoniłem dziś do ciebie
bo jesteś w Paryżewie,
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
8
Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki
(do "Płomyczka")
– c.d.
ale telefon głuchy był od rana —
masz luz, nie jesteś dla odmiany raz kontrolowana.
Mając trzy lata, byłem w Parysewie
koło Pilawy, u koleżanki Matki,
furmanką było coś trzy kilometry od stacji.
Przywieź mi tylko siebie.
Sam właśnie wróciłem do domu
i nie wiem: spiskować po kryjomu
czy raczej się zapisać do grupy polonijnej
(element jest szczególny, ale żyje wygodnie,
kapitał zaś mieszany, bo tak tu się nazywa
każda zdecydowanie polsko-polska inicjatywa),
nie wiem, bom na dobitkę został amnestionowany —
z punktu mi powiększono cztery ściany.
Wiesz, z Budapesztu też tu lubię wracać,
rzecz jest dobra na kaca,
stara zasada klina.
Oszczędziłbym jednak syna,
więc piśnij słówko, co też myślisz o tym,
gdy sobie jeździsz albo fruwasz samolotem
po naszym sławnym "niewielkim półwyspie"
(to Mao o Europie, znasz chyba aforyzmy chińskie),
nazywanym też w Stanach starym kontynentem,
co pewnie znaczy, że się skończył, może nie ze szczętem.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
9
Piotr Sommer –Proza cienkiej Jolki Paryżanki
(do "Płomyczka")
– c.d.
Piśnij, nim wrócisz, jak to się czasem mawia
ostatecznie, i się poświęcisz dzieciom albo sprawie, choć ta
sprawa
rokuje głównie dalsze bóle głowy,
nie nawet z racji braku papierów wartościowych
ale dlatego, że tu się w kółko gada albo stawia krzyże.
Ostatnio znów poszła plotka, że Jezus był Żydem,
która ma ponoć zwolenników i w kościele, nie do wiary!
Sporo się w ogóle dzieje na odcinku wiary.
Więc może syn nie będzie tak bezbronny,
jeżeli wepnie sobie w klapę obrazek Madonny,
z tomiku Rano na ziemi (wiersze z lat 1968-1998)
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
10
Karolina Bojakowska-Radwan – autorka cyklu
"Miron w pastelach". Urodziłam się w domu
pachnącym terpentyną i farbami, w którym oboje
rodzice zajmowali się własną twórczością. Wyrosłam
w atmosferze, w której plastyka stała się moją
największą pasją. Najsilniej pobudza mnie własna
wyobraźnia, inspiracją często jest też dla mnie
muzyka, przyroda oraz literatura. Jako rodowita
Ochocianka już od roku 2006 biorę udział
w spotkaniach z twórczością Mirona Białoszewskiego.
W roku 2013 pokazałam ekspozycję prac
wykonanych w technice pastelu olejnego, będących
ilustracjami do wierszy Mirona. Mieszkam w bliskim
sąsiedztwie ulicy Tarczyńskiej, więc warunki
narzuciły wręcz potrzebę zainteresowania się tą
nietuzinkową postacią.
Strona internetowa:www.skadia.pl
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
11
Krystyna Rodowska polska poetka, tłumaczka
literatury francuskiej, iberoamerykańskiej, ostatnio
przede wszystkim poezji. Uprawia także krytykę
literacką i eseistykę. Absolwentka filologii romańskiej
na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracuje
z pismem "Literatura na świecie" od początku jego
istnienia (w latach 1979-1993 była etatowym
redaktorem w dziale hiszpańskojęzycznym). W 2012
roku ukazał się wybór jej wierszy "Wiersze
Przesiane" 1968-2011". Zaprzyjaźniona z Mironem
Białoszewskim, nazywana przez niego Meksykanką,
prowadziła z nim poetycką korespondencję.
Dzikie atramenty albo
szkoła obmowy Mirona Białoszewskiego
Po raz pierwszy Miron Białoszewski przyjechał do Obór
pod Warszawą na początku października 1976 roku.
W jadalni Domu Pracy Twórczej właśnie trwał obiad i za
chwilę spóźniony przybysz został usadzony przy moim
stoliku. Zaczęliśmy rozmawiać o Warszawie – jak się zaraz
okazało, temacie niesłabnącej fascynacji Białoszewskiego,
tym bardziej, że całkiem niedawno zamieszkał w blokowych
„gwizdobetonach” na „gorszej” Saskiej Kępie, nazwanej
przez niego „Chamowem”. Mój nowy towarzysz rozgadał się
na dobre, ja zaś pozbyłam się bardzo szybko początkowej
tremy, zrozumiałej u młodej podówczas poetki, z jednym
tomikiem w dorobku.
Z twórczością Mirona Białoszewskiego, autora pięciu
tomików wierszy w owym czasie, oraz Teatru Osobnego,
Pamiętnika
z
powstania
warszawskiego,
Donosów
rzeczywistości i Szumów, zlepów, ciągów, nie tylko
zetknęłam się, lecz nawiązałam z nią ów bliski, osobliwy
kontakt, do jakiego dochodzi w trakcie tłumaczenia tekstów
zadanego, czy wybranego – jak w tym wypadku – autora.
Tak się złożyło, że rok przed poznaniem osobiście poety,
przebywałam na długim, dziesięciomiesięcznym stypendium
literackim w mieście Meksyk i tam, przedstawiając – na
zamówienie Uniwersytetu – małą antologię współczesnej
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
12
polskiej poezji w moim wyborze i przekładach na język
hiszpański poetów w obszar językowej i kulturowej inności
hiszpańszczyzny. A już na pewno szczytem zuchwalstwa
i ryzyka była próba sfabrykowania ekwiwalentu słynnej
„Mironczarni”; prawdę mówiąc, z końcowego efektu
męczarni, ale i zabawy hiszpańskimi słowami byłam
ostatecznie dość zadowolona.
Usiłując
przybliżyć
młodemu
czytelnikowi
meksykańskiemu
osobowość
twórczą
Mirona
Białoszewskiego, pisałam m.in. w nocie, towarzyszącej
przekładom, o zanurzeniu tej poezji w świecie rzeczy
elementarnych,
czynności
najzwyczajniejszych,
scen
i scenek z codzienności. „Dla Białoszewskiego nie istnieją
rzeczy, które by nie zasługiwały na poetycką penetrację,
jako tworzywo służy mu wszystko, co znajdzie się w zasięgu
jego spojrzenia, dotyku czy innego zmysłu, a także takie
»zajęcia«, jak leżenie, ulotne dialogowanie, patrzenie przez
okno czy kontemplowanie posągu jakiejś świętej w wiejskim
kościółku. Poezja dla Białoszewskiego wypływa z samego
faktu istnienia i prób określenia – jakby to działo się po raz
pierwszy – relacji między ja a światem, ja a najbliższymi
przedmiotami, takimi jak piec, podłoga, ściana, łyżka czy
kołdra. Wszystko może się stać okazją do wyrażenia
zachwytu, zadziwienia, cokolwiek, przefiltrowane przez
specyficzne operacje językowe, jest w stanie osiągnąć
wymiar estetyczny i filozoficzny”1.
I oto teraz, przypadek a właściwie los sprawił, że
danym mi było znaleźć się w tym, odważyłam się
przeciągnąć jednego z najbardziej nieprzetłumaczalnych
samym miejscu i czasie, co Białoszewski – bohater
niedawnych, zaocznych z nim obcowań. Co więcej,
zaczęliśmy chodzić niemal codziennie na długie spacery
i uprawiać to, co w późniejszym liście do mnie z Obór,
nazwał „ szkołą obmowy”.
„Po Pani wyjeździe straciłem szkołę obmowy. Trochę
można było z panem Międzyrzeckim, ale nam to szło lepiej”.
Pokazałam
Mironowi
moje
niewidoczne
dla
1
Poesia polaca contemporanea: Iwaszkiewicz, Przyboś,
Różewicz, Herbert, Szymborska, Grochowiak y Białoszewski, UNAM,
1975.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
13
niewtajemniczonych, dziś już nieistniejące „ uroczysko”
w konstancińskim jarze, tuż przed szkółką jeździecką,
którym się zachwycił. Zaśmiewaliśmy się, „obgadując”,
każdy po swojemu, rozmaite kształty roślin przydrożnych
i drzew, a nawet worków plastikowych na wysypisku śmieci.
W towarzystwie Mirona, gdy patrzyło się także jego oczami,
nawet to co brzydkie, obskurne, wykazywało się jakimś
rodzajem piękna.
Nie zawsze jednak mogłam towarzyszyć Mironowi
w jego wypadach w teren. Wiązało się to ze specyficznym
rytmem życia poety, słynącego z tego, że z dnia robił noc
i odwrotnie, w nocy, kiedy wszyscy mieszkańcy oficyny spali,
on buszował po okolicy jak dziki kot. Z tych nocnych
eskapad znosił przeróżne trofea. Zapukałam kiedyś do jego
narożnego pokoju na parterze i oniemiałam: z lampy pod
sufitem i z obramowania lustra nad umywalką zwieszały się
całe gałęzie z grzywą liści i fioletowo-czarnych owocków,
prawdopodobnie „wilczej jagody” albo kruszyny, co
w połączeniu z czarnym papierem, naklejonym na okienne
szyby, tak by odgrodzić się od dziennego światła i tego, co
działo się na zewnątrz, sprawiało wrażenie jakiegoś
przedziwnego
sanktuarium,
czy
kaplicy,
służącej
medytacjom. Pochwyciwszy moje zdumione spojrzenie,
poeta powiedział, rad z efektu: „To są dzikie atramenty,
naznosiłem tu ich trochę, jak pani widzi”.
Ta scena, a przede wszystkim malownicze wyrażenie,
kontemplowane z dzisiejszej perspektywy, w którą wpisuje
się całość dzieła Mirona Białoszewskiego, nabrało dla mnie
wymiaru celnej, acz wieloznacznej metafory. Wybierając
sztuczność peryfrazy pospolitej nazwy (wilcza jagoda, czy
kruszyna”) poeta nadbudował nad nią piętro semantyczno –
ekspresyjne, gdzie „kulturowość” spotyka się z „ dzikością”,
czyli sferą niezdobytej przez język rzeczywistości. W tym
pełnym napięcia i walki spotkaniu dwóch obcych sobie
jakości, to „dzikość” była dla poety o wiele bardziej
atrakcyjna, niż „atrament”, zwłaszcza od pewnego
momentu,
od
późniejszego
etapu
twórczości,
charakteryzującego się „łapaniem za słowa” w mowie
pozornie „byle jakiej”. Chcąc się „wyjęzyczyć”, Białoszewski
wprowadził „ dzikość” niewyrażalnego do swojego języka,
traktowanego jako jeszcze nieuformowana, otwarta na
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
14
niespodziankę substancja, z której można ulepić dowolny
kształt, tak jak to robią dzieci – mali kreatorzy, nie
przyuczeni jeszcze do norm poprawności. Jednak dzieci
próbują lepić w języku na oślep, podczas gdy poeta- Miron,
kontynuując słowotwórcze i ontologiczne pasje Leśmiana,
rzeźbi świadomie w języku swoje dziwotwory, zaraża słowa
sobą,
zlepia
to,
co
było
dotychczas rozdzielone,
z rzeczowników
modeluje
czasowniki
i
na
odwrót,
„deszczykuje”, „korytarzuje”, o burzy powie: „było
lwio/ponadto lwiało”, dokonuje genialnych przeszczepów liter
czy głosek na inne korpusy słowne, co chwila się przejęzycza
(„nie wychylać się/nie cochwilać”). „Prze-języczanie się”, to
nic innego, jak wychodzenie poza język, nieustanne
przekraczanie jego granic, zawłaszczanie „dzikości” przez
„atrament” i rozsadzanie nią „atramentowych” schematów.
W wierszu „Domki i psy w lesie tej planety” tak opisuje
nieprzeniknione górowanie drzew nad przechodzącym pod
nimi człowiekiem: „wysocy po bokach stoją(zawsze)/dziś
nimi nic nie macha”. Zabieg uczłowieczenia domyślnych,
nienazwanych drzew uzmysławia w niesłychanie sugestywny
sposób tajemniczość natury w oczach patrzącego. Zabiegi
językowe, to także – w ujęciu Białoszewskiego – budowanie
własnej osobowości „zachciankowej”, sprawdzanie solidności
jej unikalnej konstrukcji („być sobie jednym”). I wreszcie –
„wyjęzyczyć się”, to przebijać się uparcie do istnienia,
z różnych stron mowy, chodzącej na skróty, często przez
ułomki sylab zamiast przez całe słowa i zawsze odkrywczej.
Bowiem niespożyta aktywność języka w sferze
„atramentowej” podporządkowana jest u Białoszewskiego
najbardziej przezeń cenionej „ szkole obmowy”, inaczej –
„gadania”. Próbie języka mówionego i słuchanego poddawał
własne i cudze wiersze, w stosowaniu tego wymogu był
nieugięty (znam to z autopsji).
„drzewo z zimna i struktury kryształu/nierozgadane/
nie szumi/którędy wyjść ze słowa” – zastanawiał się
w wierszu „Nie umiem pisać” (z wczesnego tomu Obroty
rzeczy).
Odwracając porządek tej frazy: tylko to, co rozgadane
– szumi, może być autentyczne. Tak niekonwencjonalnie
rozumianą „obmowę” stosował Miron Białoszewski we
wszelkich przejawach swojego „pisanio-życia”, a więc także
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
15
w listach. Wspomniany list do mnie zaczyna się od słów:
„Kochana Pani Meksykanko Wel Poloneso! Warszawa, dom 9
piętro. Ale dopiero od dwóch godzin, w nocy z 22
października,
pół uroczego a pół ździernika
ciepła
z wszystkiego
jedno drzewo obaliło w Oborach
zdaje się to któreśmy tak podziwiali.
Tzn. miało dwa pnie (dwudrzewo), jeden pień
oddarło i buch!”
Początkowy fragment zapisany jak wiersz, wers pod
wersem.
A w innym fragmencie listu: „Warszawa z diabelnym –
słowo przekreślone – z chamskim wiatrem. Wracałem dwa
razy o śledziowym świcie. Śledź zamarznięty na niebie”...
A na szóstej stronie listu, pisanego na kartkach ze
szkolnego zeszytu w jedną linię, pod formułką pożegnalną:
„Pozdrawiam
Miron Białoszewski” –
dopisek:
„dom przywitał mnie gorącem!
Niech będzie błogosławione!”
I już z boku, w braku miejsca, w rozpędzie horror
vacui: „zawsze powinien ksiądz przed wprowadzką i przed
każdym wybuchem sezonu zimowego święcić kaloryfery”.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
16
Krystyna Rodowska – Grymas
Spójrzcie na tego człowieka... nic wam nie powie
jego wygląd i codzienne zachowanie
Witold Gombrowicz
- Jak pięknie dziś wyglądasz –
mówimy –
I nikt nie docieka – z czego
Z okna czy z fotografii ?
Z westchnienia, spojrzenia
ukradkiem lub prosto w oczy?
Z migawki czyjejś pamięci
Z nieczytelnego zdania ?
Z życiorysu nie do napisania ?
Z dowodu na kłopoty z tożsamością ?
Pytania wyłaniają nieznużony język
Domyślają się bezkresu z linii brzegu
A ty wciąż swoje Wyglądasz
Marnie Żałośnie Głupio
Dziś młodo choć kiedyś staro
Z tym twoim niepowtarzalnym uśmiechem
Z dożywotnim grymasem wyglądania
zawsze z tego co ciebie przerasta
maj 2002
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
17
Krystyna Rodowska – Ballada o Mostach Wielkich
cieniowi Fajgi
To było miasteczko, dla niektórych stetl
nad rzeką albo rzeczką która nadal płynie,
zapewne skażona – lecz nie tamtą krwią
spokrewnionych od wieków kainów i ablów.
Dziecko we mnie niewiele pamięta.
gdzie schowała się towarzyszka najdawniejszych
zabaw? I tylko dotąd wołam za nią: Fajga!
Wyjdź zza drzewa, widzę cię, Fajga!
Wiele lat później zapytałam: Mamo!
Dlaczego jej nie uratowałaś?
Mosty Wielkie, Mosty Wielkie,
widma wszelkie chwalą Pana stworzenia.
Mosty Wielkie, mosty bezkresne,
nie po drodze i nieprzejezdne,
obiecują mnie przeprawić do domu.
Mosty Wielkie – powtarzam tę nazwę,
ale ona wciąż milczy, choć są gdzieś te domy,
ów ogród albo lasek, w którym słychać śpiewne
„ całuji rączki pani doktorowej”, trwa podwórko w którym
kaszle, kaszle bez końca wątły cień w chałacie
i krew stygnie bez głosu, bo nie ma już Lachiw
w miasteczku, które żyło gdzieś nad rzeką Ratą
Mosty Wielkie , Mosty Wielkie,
Mosty wielkie, bo niewidzialne.
niedostępne, za siedmioma rzekami,
mosty lekkie, kładki z powietrza,
nad brzegami wody, bezsennej.
Z cyklu Tam i z powrotem
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
18
Krystyna Rodowska – Kot Dialogu
Mój stary piękny kot
(na głowie i ogonie lwia rudość, śnieżne futro)
patrzy na mnie bez lęku złotymi oczami
Czarne kropki na różowym nosie
tulą się do mojej ręki
Baciaku – mówię – ( to imię
nie dorasta do żadnej z jego mocnych łap),
bądź zdrowy, szczęśliwy i mnie uszczęśliwiaj
mruczącym unisono twojej tajemnicy
Mówię do niego, pytam, a on odpowiada,
bo urodził się jako Kot Dialogu
i nie przeszkadza mu wcale
że nie potrafię do końca rozszyfrować
partytury wszystkich intonacji w jego głosie
Bądź zdrów – zaklinam, bo przeczuwam,
że pójdzie sobie i się nie powtórzy
grudzień 2012–styczeń 2013
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
19
Krystyna Rodowska – Recydywista
niespełnienie sprawia
że wiersz póki żyje wymyka się
z formy
i od nowa próbuje
uwolniony od krępujących go więzów
od początku i zakończenia
od tyranii rytmu i składni
doświadczyć tego czego dotąd
sam w sobie nie rozpoznał
lecz niespełnienie sprawia
że niedościgły zamyka się na klucz
w kolejnej formie
i od nowa próbuje
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
20
Karolina Bojakowska-Radwan – Obroty Rzeczy
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
21
Agnieszka Lendzion – ur. 1990, mieszkanka
Warszawy. Jej wiersze były opublikowane przez
Staromiejski Dom Kultury w Warszawie.
kalejdoskop
odbija się w okularach
światło łamie się w kałużach
deszczowo na zewnątrz
wejdź do środka
musiałeś długo iść
i ból w twoich nogach
to ślady po złamaniach
pada deszcz
potykałeś się i wielu patrzyło
ty widziałeś, padał deszcz
rzeźbiono w tobie, bryło
krojono na kawałki i wrzucano do kwasu
masz pewien kształt
włożono cię do pudełka
za ciasne i przezroczyste
dlatego pada i stąd przychodzą burze
tak już zostanie
światło odbija się w twoich okularach
każdy promień to przesunięcie kalejdoskopu
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
22
Agnieszka Lendzion – niewiara
Gdybym cię zobaczyła,
miałabym pewność, byłabym
spokojniejsza,
pełniejsza,
bardziej złożona,
bądź,
nie zamykaj nas w ramy
kategorii,
nie określaj-do,
nie sprowadzaj, już raczej -wy,
jak psa,
nie znikaj.
Obożekończęzanimstworzędekalog.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
23
Agnieszka Lendzion – Przychodzenie
Nie istnieję
i ty nie istniejesz.
Dlatego nie rozmawiamy o poważnych sprawach,
nie patrzymy na siebie,
poruszając ustami, z których nie wydobywa się
żaden krzyk, dźwięk.
Nikt w garniturze na mnie
nie czeka. Ale możemy
napić się porannej kawy,
patrząc na słońce.
Moglibyśmy?
Nie czekają na mnie patelnie,
uszy do głaskania.
A ty, to nie strach,
ty masz zasunięte kieszenie,
a okna uchylone tyle, ile trzeba.
Masz wiatr za uchem,
w oczach spokojną zieloność.
I ja to wiem, ale nic nie mówię.
Milczę, ale moja mgła nie jest groźna.
Gdyby opadła na twoje dłonie,
MogłabymMogłabym, ale milczę.
Nie istnieję, ale kiedy odwracam się za nami,
widzę odciśnięty w śniegu podwójny ślad.
Mogą się śmiać, niech się dziwią.
Tak jak ja, oni nie istnieją.
Bo widzisz - przyszłam sama,
ale wolę wracać z tobą.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
24
Agnieszka Lendzion – psychiatryczny
kto by pomyślał
szpitale to miejsca
należące do kotów
albo koty na-leżą
przy-szpitalnie
kto by chciał
bezdomne dokarmiać
a one
koty oczywiście
dumnie piją mleko
zbierane odnalezione
nikomu już niepotrzebne
dlatego mogą z dumą
obnosić swoją bezpańskość
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
25
Karolina Bojakowska-Radwan – Karuzela z
Madonnami
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
26
Joanna Mueller – ur. 1979, poetka,
literaturoznawczyni i krytyczka literacka.
Sygnatariuszka Manifestu neolingwistycznego. Swą
twórczość nazywa archelingwizmem. Redagowała
warszawskie akademickie czasopismo „LiteRacje”.
Publikowała m.in. na łamach „FA-artu”, „Twórczości”,
„Pograniczy”, „Tekstów Drugich”, „Dekady
Literackiej”, „Literatury na świecie”, „Lampy” oraz
„Wakatu”. Mieszka w Warszawie.
dąsy, musy, winy
nakrył mnie na śmiertelnym i zastygł
obrażony (gdyby nie powtórzenie
rzekłabym że śmiertelnie)
ja mu w żywe oczy frontem jak na dłoni
a on się ode mnie moralnym kręgosłupem (gdyby nie
po raz pierwszy wiedziałabym co robić)
milczenie między nami = gruzeł między
tkankami nacieka ciastowato twardo
rakowacieje (i co że patologię pociągniesz patyną?)
mota nas otrulina small-talkowych toksyn
mumifikują memy = mitochondrialne mity
(recepta: preparat z rutyną nie zda się tu na nic)
gdy on (nadęty w puenty) ujmuje nieugiętą
i ciętą trzcinką logiki zaczyna
dzieci ćwiczyć (kwil chwilo i kwituj z przekąsem)
gram dzielnie skarconą dziewczynkę (usta na guzik
prawdę) kłótnią skróconą o głos (ot, maznę
maskę mimikrą i ujdę z głazu płazem)
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
27
Joanna Mueller – oblatka
oliwce etymios
kiedy się dowiadujesz
opada powłoka
stajesz nieosłonięta
ty która odtąd
będziesz przyoblekać
futerał nie na funeral
future perfect continuous
carte blanche
bez zwłoki zwlekasz
więzi powikłane
żeby cię nie minęło
po życie wołanie
o dwie bijące
o siebie pokrywy
o krew niekrzepliwą
o kreskę
blask
łask
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
28
Joanna Mueller – trofea i tropy, wnyki i wymyki
na koniec, ostrolotko, opowiem ci o pokocie:
w języku myśliwego miot nie oznacza rodzenia –
pędzeniem go nazywają wytrawni sygnaliści
wpędzaniem zwierzyny w padlinę – darz bór! czy dasz wiarę?
a nie mówiłam? nie mówię, bo w słowo nie wchodzę
są troski, których żywić nie będę trzecią częścią siebie
ty dla nęcisk, zestrzałów opuść pielesze, puszczaj
farbę, posokę, odemknij się najwyraźniej
knieję złomują zbiorowo w krainie wiecznych głodów
łowczy cię dojdzie, postrzałko, naganiacz dopadnie
głowę zawracaj na zachód, twarzą ku łowisku
czołem do sztychu nagonki rozrzewniaj zarzewie pustki
jeszcze nie wierz, że król polowań okaże się królem pudlarzy
ten, co miał cię i wymiął, wyjął z kontekstu dnia
dołożył do puli historii i gładko porachował
małe miałkie harmonie złożone z prostych hormonów
w pisaniu się układa inaczej niż w życiu
ofiary, dusza przy tuszy, od lewej do prawej
dla zaczernienia kartek – ciał bielenie, łuskanie
i patroszenie tuszki, i skórki niewarte wyprawek
na posłaniu z jedliny, na sofie w jodełkę
wszystko zgodnie z rozkładem, wedle hierarchii jatek
najpierw sierść, chyb, kita, turzyca i pióro
a potem to już drobnica: mężczyzna, pies, dziecko, dziecko
z cyklu Satyry ze światka
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
29
Karolina Bojakowska-Radwan – Apokaliptyka
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
30
Justyna Radczyńska – ur. 1965, redaktor serwisu
Nieszuflada.pl, współautorka portalu
www.literackie.pl, biegaczka długodystansowa,
mieszka w Warszawie; wydała tomy: Podmiana Joli
Grosz, Nawet i Kometa zawraca; współredaktorka
(razem z M.Cyranowicz i J.Mueller) antologii poezji
kobiet Solistki; autorka produkcji na stronie:
www.facebook.com/Profitrolki
Justyna Radczyńska – Datura, Frandżipani
W moim ogrodzie
spotkany miot;
lasek waniliowy:
Szmaragd kierów
krwawiący
zrobił mi z treflimoich szlem.
A stolik?... Gdzież był...
z reki lwist.
Pozycje lwyły.
Gryzłem frędzle
koca z anilany;
doprasowałem się
do deski
a dziko biegnąc
martwiłem się kulminacją.
Rozpostarłem prześcieradło Windows
na podmiejskiej wsi Młynary
Zawady
tam urwista lwica(?)
q – jeszcze nie ta.
Dopiero druga
połowa - jej rysy
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
31
Justyna Radczyńska – Datura, Frandżipani
– c.d.
wyrobione kafarem promieniującym
na milę tonażu jak ostrzem widelca.
Niezgrabna lwica – w bukiet jej oś!
Akceptant?
Piorunujący piskorz ośle,
kieszonkowe lwy w krzewach różanych.
panika, ostatnia lewa w krzakach
datury i tropikalne frandżipani.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
32
Justyna Radczyńska – Furora
Trawa gnie się z bólu na zakręcie.
Mowa wytrawna pali na panewce.
Mam do powiedzenia, ale mi się nie chce
wszczynać tematu.
Bo inaczej będzie jak rura w końcu
pęknie. Śmiech na sali, panie. Pan to
zawzięcie stoi na przyczółku. Furora
nadejdzie. Cyrk lubi przedmieście.
Nie da się już udawać, że ważne
było szczęście, co się przytrafiło.
Ze śmiechu można zemrzeć, gdy
ma ciągłe wzięcie stary proceder.
Twoja głupota Arletto, twój brak
podejrzeń. Babilon się trzęsie.
Nie ma przyszłości, co za nieszczęście!
Skromność wzrusza dogłębnie.
I to jest feler Arletto, ściema
Dominiko, blaga tępa Izoldo
Penelopo od pięciu powrotów.
Horroru jeszcze przybędzie.
Cyrk wybrał przedmieście.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
33
Justyna Radczyńska – księga pamięci
Romans prześwieca
przez niektóre treści.
Dawno nie kochałam,
ale mam notatki
z poprzednich sesji.
To był maj i cudze nieszczęście
nawiązujące do tekstu przeboju.
Gatunek ludzki korzysta z życia,
nie lubi się jednak przy tym wychylać.
Wybrzeże Bałtyku
i jakie tam letniska?
Seks na piasku? Niestety,
biała wydma, zakazane ogniska,
mikołajek nadmorski
pod ścisłą ochroną.
Amant z archiwum bez glorii,
po starczych spazmach brak
życia i w ciężkim stanie
prześladowca, skromny
destrukcji wielbiciel.
Nic już w grę nie wchodziło?
A co wchodziło straciło rachubę.
Little Miss Muffet chciała
wynaleźć atom, ale tylko
spaliła stodołę.
Szkody wyrządza czasem traf,
lecz na zawsze zostają wyjątki:
po róży ściętej zdrewniały ślad,
popiół po strąconym pięknie.
W żywiole groteski
brzmi nawet ładnie
tekst trochę płaski:
historia po seansie.
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
34
Justyna Radczyńska – Profitrolki
Tekst: Justyna Radczyńska, opracowanie graficzne: Agata
Cygańska; grafika: Bloomer-Club-cigars, skan: C.
Perrien; źródło grafiki: commons.wikimedia.org
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
35
Karolina Bojakowska-Radwan – Szare pytanie
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
36
Marcin Świetliński – ur. 1961, elektronik
z Warszawy. Pisze od 2009 roku. Pierwsze wiersze
i opowiadania zamieścił w antologii warsztatów
literackich Staromiejskiego Domu Kultury (2011).
W prasie literackiej zadebiutował opowiadaniami
w 2012 r. Zamieszcza okazyjnie wiersze w
internecie. Częściej pisze dla znajomych; poezję i
prozę.
Marcin Świetliński – Wanny blaszane
ludzie dawniej
mieli mycie za coś
studnię, noszenie i grzanie wody
w wannie znany rytuał – od dzieci
przez wujka, po dziadków
jednego dnia w tygodniu
w tej samej wodzie
zarazem mycie i wszy
z głowy
ale nie zawsze
wanny
były blaszane
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
37
Marcin Świetliński – Segway
konkwistadorzy już nie zsiadają z koni
ku przerażeniu Indian
pył po rydwanach
rozwiał się jeszcze wcześniej
od drugiej wojny
tym bardziej w nowym wieku
chłopi nie zaprzęgają wołów
wozy coraz mniej skrzypią
nie w naszym
w trzecim świecie święci jeszcze drożeją
a u nas jest wszystko
na baterie
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
38
Marcin Świetliński – Rozmaryn do indyka
Ania usiadła w oknie
za oknem wróbel
najmniejszy, a ćwierka wyłącznie
sroki przy kwiatach kasztanów
siedzą na gniazdach
już cicho
gadamy o przyprawach i burzy
przewidzianej na wieczór
o tym, że lubimy drób
bo jesteśmy starsi
od jarskich dzieci
rozmaryn sentymentu
do pieczonego indyka
z doniczki na parapecie
w czerwcu – tych listków
sami się przed tym
nie myjemy
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
39
Marcin Świetliński – Wujek
optymiści są w świecie
nieco rozproszeni
po naszemu za bardzo
a zwłaszcza wujek Leszek
który krewny
wyczuje gęstość szczęścia
w każdej mgławicy
i bierze ją
za nowe ciało niebieskie
ta go opiera
ma sobie
i nawet dopuszcza
już wiemy kiedy
na niebie
po wytrzeźwieniu
zdumiewa nowy gwiazdozbiór
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
40
Karolina Bojakowska-Radwan – Miron w pastelach
– Dzieci Mirona 2013
KONIEC
Dzieci Mirona. W 30. rocznicę śmierci Mirona Białoszewskiego
41

Podobne dokumenty