prymus - MIODZIO
Transkrypt
prymus - MIODZIO
PRYMUS Informacja z dnia 26.02.2015: O zaistniałej sytuacji, mejlem wysłanym w dniu 08.02.2015, zostały zawiadomione władze gminne. Brak jest informacji zwrotnej o podjętych przez nie działaniach. Opublikowano: 04.02.2015; ostatnia aktualizacja: 05.02.2015 Może ktoś z internautów słyszał o szkole skutecznego mycia zębów, albo chociaż skutecznego szybkiego ubierania się? porannego wstawania i Takie kursy przydałyby się naszym dzieciom, może na równi a może nawet bardziej niż kurs skutecznej nauki zapamiętywania, którego walory prezentowano ostatnio w naszej pszczółeckiej szkole podczas wywiadówek. Okazuje się, że kupowanie kursu to nie to samo co kupowanie bułek – trzeba być bardzo rozważnym przy zawieraniu umowy. O okolicznościach, z powodu których warto się gruntownie przyjrzeć wspomnianej ofercie, stanowi poniższy tekst. Nasze imiona to Gosia i Janusz. Jesteśmy rodzicami 8-latki i 3-latka. Nasze dzieci są naszą dumą i zrobilibyśmy wszystko dla ich dobra. Nasza córka chodzi do drugiej klasy. Czyta już dobrze, ale skoro uczy się tego czytania już drugi rok, to czy nie powinno być z tym czytaniem dużo lepiej? Skąd te przerywanki w trakcie czytania i chwile zastanowienia? Za to bezbłędnie umie liczyć do 100, powyżej tej liczby bywa już rozmaicie. Ale przynajmniej wie, że milion to więcej niż tysiąc, więc chyba nie jest aż tak źle? Przecież i tak milionerem nie zostanie, więc po co jej te niepotrzebne zera na końcu! W zeszłym tygodniu Gosia była w szkole na klasowej wywiadówce. Nie była to jednak taka zwyczajna wywiadówka. Rutynowe omawianie szkolnych spraw zostało bowiem urozmaicone bardzo interesującą ofertą przedstawioną – za zgodą pani dyrektor szkoły i pani wychowawczyni – przez pana Radosława Pieńkowskiego. Nie jest to byle kto, gdyż pan Radek – jak sam stwierdził – aktualnie robi doktorat „z czytania”. W naszej gminie nie ma chyba żadnych doktorów (no może poza tymi w przychodni), więc na Gosi już sama informacja o robionym doktoracie zrobiła ogromne wrażenie. To jednak jeszcze nic, bowiem dopiero gdy pan Radek przedstawił szczegóły oferty edukacyjnej, na sali lekcyjnej zrobiło się gorąco od emocji. Okazało się bowiem, że w zwykłej szkole publicznej dziecka nie uczy się efektywnie. Zapytacie, dlaczego? Odpowiedź jest prosta: gdyż szkoła nie uczy dzieci właściwych technik pamięciowych, zatem nie uczy skutecznie! Pan Radek natomiast prowadzi firmę edukacyjną, która może temu problemowi zaradzić: wystarczy zapisać dziecko na 24 godzinny kurs skutecznej nauki, w grupach 8-16 osobowych, w cenie 100 złotych za godzinę od każdego ucznia (albo w wersji z kredytem na 24 miesiące – 125 złotych za godzinę lekcyjną), po którym dziecko pozna nieznane nauczycielom szkół publicznych metody i techniki pamięciowe, a to w efekcie da naszemu dziecku edukacyjnego „kopa do przodu”. Dało się zauważyć, że chyba wszystkim rodzicom bardzo się taka perspektywa przyspieszenia rozwoju dziecka spodobała. Gosia, jak wielu innych rodziców, przekazała panu Radkowi kartkę z numerem telefonu, aby pan Radek mógł zadzwonić, umówić się i w naszym domu przeprowadzić z udziałem naszej córki lekcję pokazową oraz przedstawić szczegóły oferty. W tym samym tygodniu zadzwoniła miła pani, aby umówić się na spotkanie. Gosia przyjęła propozycję spotkania się już w najbliższą niedzielę (tę, która właśnie była), gdyż w tym dniu wszyscy jesteśmy na miejscu. Na spotkanie przyjechała pani Aleksandra, żona pana Radka. Wizyta trwała prawie cztery godziny, naprawdę miło spędzone niedzielne popołudnie. Najpierw, po krótkim zapoznaniu się, odbyła się próbna lekcja. W tym czasie Janusz zajmował się młodszym synem, aby nie przeszkadzano w poznawaniu tajemniczych technik pamięciowych. Nasza córka miała zadanie zapamiętać dwanaście polskich wyrazów. Za pierwszym podejściem udało jej się zapamiętać tylko dwa z nich. Jednak po godzinie zajęć, dzięki technikom pamięciowym zaprezentowanym przez panią Olę, zapamiętała wszystkie dwanaście wyrazów. To chyba cud, nasze dziecko okazało się wprost genialne! Gdyby w takim tempie miała zapamiętywać również obcojęzyczne wyrazy, to już po 24 lekcjach rocznego kursu pozna co najmniej 288 słów, a po 10 kursach będzie to już minimum 2.880 wyrazów obcych. Z taką znajomością języka możemy ją zabrać na zagraniczny wyjazd jako tłumacza. Świetlana perspektywa dla nas, byłych nieuków. Zachwycona postępami naszej córki Gosia szybko przystąpiła do zawierania umowy. Najpierw został przez panią Olę wypełniony formularz „Zgłoszenie na kurs”. Przy pozycji sposób płatności wypełnianie jednak niespodziewanie utknęło. Okazało się bowiem, że firma pana Radka życzy sobie aby za kurs zapłacić kredytem bankowym. Pani Ola uspokoiła: nie dotyczy to przypadków, gdy za cały kurs zapłaci się z góry pełną cenę. Tutaj Gosia trochę zwątpiła i przywołała Janusza do pomocy. Nikt przecież nie trzyma w domu tak dużej kwoty, pomoc była więc konieczna. Dla Janusza w tym momencie skończyły się beztroskie chwile spędzane z synem, a zaczęły się poważne sprawy: udział w rozwiązywaniu problemów rodzinnych. Najpierw zaproponowaliśmy pani Oli, aby płatności za kurs realizowane były w ratach miesięcznych, w miarę postępu zajęć. Pani Ola stwierdziła, że nie jest to dla firmy jej męża żadnym problemem, że po uzgodnieniu z prawnikiem firmy zostanie przygotowany odpowiedni aneks, co jest konieczne, gdyż formularz umowy nie daje możliwości zapisania w niej takiej zmiany. Ta obietnica nas uspokoiła, przystąpiliśmy zatem do omawiania dalszych szczegółów, tym razem dotyczących meritum, czyli zajęć. Po pierwsze, próbowaliśmy ustalić, w jaki dzień tygodnia, gdzie i o jakiej porze będą odbywać się zajęcia. Pani Ola zapewniła, że na pewno nie będzie to dzień, który kolidowałby w jakikolwiek sposób z innymi zajęciami naszej córki, oraz że zajęcia będą odbywać się w macierzystej szkole, w czasie gdy dzieci po skończonych lekcjach przebywają na świetlicy. Takie rozwiązanie organizacyjne nam odpowiadało, gdyż oboje pracujemy do godziny 17, więc zajęcia w szkole, zaraz po lekcjach uwalniają nas od konieczności angażowania się w dowożenie córki na kurs. Wysoka cena, ale i odpowiednia jakość oferty! – to nam pasowało. Po drugie, zapytaliśmy, jakie kwalifikacje ma osoba prowadząca kurs, czy będzie to osoba z przygotowaniem pedagogicznym. Pani Ola odpowiedziała, że zajęcia prowadzą trenerzy, którzy mają różne wykształcenie. Wyjaśniła, że pedagogów na studiach nikt nie uczy takich wydajnych technik pamięciowych, a trenerzy przechodzą bardzo intensywne szkolenie w ich ośrodku szkoleniowym i są w związku z tym bardzo dobrze przygotowani do prowadzenia zajęć. Choć po takiej niekonkretnej odpowiedzi pozostał jeszcze cień niepokoju, to przyjęliśmy w dobrej wierze, iż może to nawet lepiej, że naszą córką zajmie się trener, a nie nauczyciel. Przecież z nauczycielami córka ma codziennie po kilka godzin zajęcia w szkole, i co z tego wychodzi? – przecież przed momentem nasza córka pokazała, że jest ułomna, gdyż potrafiła zapamiętać tylko dwa wyrazy z dwunastu przeczytanych. Pewnie to wina nauczycieli, trenerzy powinni być od nich lepsi. Postanowiliśmy zatem przejść do dalszych kwestii. Po trzecie, chcieliśmy poznać szczegóły opieki dydaktycznej, którą na mocy zawartej przez nas umowy ma być, przez okres 12 miesięcy, objęta nasza córka. Pani Ola zapewniła, że na życzenie rodziców trener przyjedzie do naszego domu i przeprowadzi indywidualne zajęcia. To nam się bardzo spodobało. Założyliśmy bowiem, że taka indywidualna opieka zwiększy efekty szkolenia. Drążyliśmy jeszcze ten temat dalej: ile razy taki trener może przyjechać do naszej córki w ciągu trwania 12-miesięcznej opieki dydaktycznej? Odpowiedź pani Oli była przejrzysta: tyle razy, ile będzie trzeba, ale nie częściej niż raz w tygodniu. No to super! – wchodzimy w to! Po czwarte, pragnęliśmy ustalić, co się stanie, gdy z jakichś względów zajęcia zostaną przerwane i kurs nie zostanie dokończony, albo gdy opieka dydaktyczna nie dojdzie do skutku – czy firma w takim przypadku przewiduje zapłatę kary umownej, albo obniżenie ceny za kurs. Pani Ola zaproponowała, że przedstawi problem mężowi i po uzgodnieniu z firmowym prawnikiem może uda się wprowadzić aneksem do umowy odpowiednie zapisy. To nas uspokoiło. W ten sposób dobrnęliśmy do końca tej niezmiernie miłej rozmowy. Pani Ola zapewniła, że do środy na podany przez Gosię adres poczty elektronicznej prześle aneks do umowy i umówimy się na jej ostateczne podpisanie. Po opuszczeniu przez panią Olę naszego mieszkania, zostaliśmy w ręku z niedokończonym zgłoszeniem córki na kurs. W końcu na spokojnie mogliśmy się wczytać w treść umowy, której postanowienia zamieszczone zostały na odwrocie zgłoszenia. Zaskoczyło nas, że nigdzie w umowie nie są zapisane konkrety, o których mówiła pani Ola. Najgorsze jednak nastąpiło w momencie, gdy dotarliśmy do postanowienia zawartego w § 7 ust. 1 umowy, gdzie jest napisane, że „niniejsza umowa zastępuje wszelkie inne, dotychczasowe pisemne lub ustne ustalenia lub umowy”. Zobacz umowę: umowa-Prymus Postanowiliśmy w Internecie sprawdzić opinie na temat szkoły i tych rewelacyjnych technik skutecznego nauczania. Ponieważ nie było wiadomo, od czego zacząć szukanie, więc na początku daliśmy wyszukiwarce zadanie, aby nam coś powiedziała o panu Radosławie Pieńkowskim. Wyniki były zaprawdę imponujące. Pan Radek to biznesmen pełną gębą, z wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu interesów edukacyjnych. Aż nasuwa się pytanie, kiedy on ma czas robić ten doktorat z czytania. Zobacz firmy pana Radka: CEIDG-Pieńkowski Radosław (działalność na własne nazwisko plus spółka cywilna) REGON spólka cywilna – Omnibus (spółka cywilna) CEIDG-Golański Grzegorz (wspólnik spółki cywilnej) KRS-PRYMUS (spółka z ograniczoną odpowiedzialnością – kapitał 5.000 złotych) KRS – EDUTOR (spółka z ograniczoną odpowiedzialnością – kapitał 5.000 złotych) KRS – EDUSFERA (spółka ograniczoną odpowiedzialnością – kapitał 5.000 złotych) Następnie poszliśmy tropem wcześniejszych działalności pana Radka. Tutaj niemiłe zaskoczenie: masa niepochlebnych opinii o jednej z firm pana Radka, która wcześniej prowadziła kursy skutecznego nauczania pod nazwą: Akademia Kształcenia OMNIBUS. Przyjęliśmy jednak, że Internet to taki śmietnik, w którym wszyscy wszystkich mogą opluć. Uznaliśmy, że to pewnie konkurencja chce biznes pana Radka osłabić, robiąc te pozwy zbiorowe, czy też pisząc o tym rzekomym zatrudnianiu jako trenerów stażystów skierowanych przez urząd pracy, czy w końcu o tych rzekomo niewypłaconych wynagrodzeniach trenerów. Sam przeczytaj: http://www.interwencja.polsat.pl/forum/DynamicForum?rp=10&hash =c0ba1f7a2e80cc290018ca92d1eeb0ba&ct=182&objectId=1287706&pid= 9998 http://www.gowork.pl/opinie_czytaj,39749 http://www.wspolnypozew.com/forum/group/go/omnibus/omnibus-tre nerzy/192/?pageSize=20&pageIndex=1 Prawdziwy niepokój nadszedł, gdy natrafiliśmy na publikacje zamieszczone przez dziennikarzy. Tę grupę obowiązują pewne zasady prawne i etyczne, więc ich publikacje uznać należy za wiarygodne. Oto niektóre z nich (w necie są ich dziesiątki, jak nie setki): http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140825/POW IAT0115/140829245 http://www.nowiny.pl/gorzyce/82506-zajec-nie-ma-a-raty-placictrzeba-jak-dzieci-mialy-byc-omnibusami.html http://www.zinfo.pl/artykuly/8085 http://www.interwencja.polsat.pl/Interwencja__Oficjalna_Strona _Internetowa_Programu_INTERWENCJA,5781/Archiwum,5794/News,6271 /index.html#1287706 Właśnie jest środa, godzina 22:30. W skrzynce poczty elektronicznej pusto – pani Ola się nie odezwała, a miała przysłać aneks uwzględniający nasze oczekiwania. Szkoda, że pani Ola nie zostawiła nam numeru swojego telefonu, zadzwonilibyśmy, przypomnieli się. Ot, człowiek durny, o wszystkim w porę nie pomyśli! Naprawdę martwimy się o panią Olę. Może stało się coś niedobrego? A mieliśmy nadzieję, że to właśnie ona poprowadzi zajęcia w naszej szkole. Tak się spodobała nam i naszym dzieciom, że poszlibyśmy za nią w ciemno, w ogień nawet! Oby to wszystko skończyło się dobrze. Oby te internetowe śmieci nie okazały się nawet po części prawdziwe! Tego i wam, drodzy internauci, życzymy! Gosia i Janusz Menkinowie z Kolnika