Wieczór w akademiku na „Lumumbowie” Daleko od mamy Po
Transkrypt
Wieczór w akademiku na „Lumumbowie” Daleko od mamy Po
Wieczór w akademiku na „Lumumbowie” Daleko od mamy Po przekroczeniu progu uniwersyteckiego akademika na łódzkim „Lumumbowie” natychmiast odczuwa się tak charakterystyczną dla domu studenckiego, atmosferę pełnego luzu. Nikt się tu nikim nie zajmuje i nie interesuje, kaŜdy zajmuje się swoimi sprawami, zwłaszcza Ŝe w pierwszych miesiącach nowego roku akademickiego nie wszyscy się jeszcze znają, choćby z widzenia. Jedynie czujne oko recepcjonistki przy wejściu do DS, bezbłędnie rozpoznaje „obcych”. Na jednym z korytarzy grupka mocno rozdyskutowanych studentów co jakiś czas wybucha niepohamowanym śmiechem, zupełnie nie przejmując się zbliŜającym się nieuchronnie SYSTEMEM ELIMINACJI STUDENTÓW czyli SES-ją, wiszącą nad ich głowami niczym miecz Damoklesa. Ciekawe dlaczego zebrali się akurat na korytarzu? Mogliby przecieŜ usiąść wygodnie w którymś z pokoi i tam do woli rozmawiać. Po chwili juŜ wiem wszystko. Cały urok spotkania na korytarzu akademika polega na integrowaniu się mieszkańców DS. Tu zawsze moŜna dołączyć do grupy, poznać kogoś nowego, dowiedzieć się, co ciekawego dzieje się na osiedlu akademickim, w uczelni. I w ogóle pogadać o wszystkich sprawach interesujących młodych ludzi. Zapukałam do drzwi jednego z pokoi. Otworzyły się dość gwałtownie. Usłyszałam głośne : – Wchodź!. – Trafiłam na trzy dziewczyny; jedna z pierwszego i dwie z trzeciego roku studiów. Właśnie kombinowały co dziś zjeść na kolację i na obiad następnego dnia, bo kasa im się właśnie skończyła, a rodzice prześlą pieniądze dopiero pod koniec miesiąca. Dyskretnie rozejrzałam się po studenckiej „kwaterze”. Na ścianach wisiały zdjęcia i kolorowe plakaty. Pokój nie był mały. Mieścił trzy łóŜka, duŜą szafę, podręczną szafkę, komputer. WyposaŜony był umywalkę i lodówkę. Mieszkanki najchętniej odpowiadały na pytania dotyczące imprez. Dowiedziałam się, Ŝe w samym akademiku trwają do mniej więcej godziny 23. Potem biesiadnicy przenoszą się do klubu. Jedynie „korytarzówki” trwają do białego rana. Jak sama nazwa wskazuje, odbywają się one w korytarzach domu studenckiego. Nie trudno się domyślić, Ŝe podczas takiej imprezy trudno skupić się na nauce. Mieszkańcy jednak wiedzą o nich wcześniej i wówczas inaczej planuję wkuwanie wiedzy. Zawsze teŜ znajdzie się w akademiku spokojniejsze miejsce, gdzie moŜna przygotować się do zajęć lub sprawdzianu, jeśli zaistnieje taka potrzeba. Jedna z mieszkanek, Kasia, zwierzyła mi się, Ŝe póki do sesji jeszcze kilka tygodni, nauka nie jest dla niej najwaŜniejszym zajęciem. Chętniej wybiera się ze znajomymi na piwo, ogląda telewizję, uprawia gry komputerowe. Gdy jednak starczy jeszcze czasu, chętnie sięga po ksiąŜki. Gdy kończyłam z Kasią rozmowę, pojawił się Maciek, mieszkaniec sąsiedniego pokoju. – Największy luzak akademika – jak określiły kolegę trzy goszczące mnie dziewczyny. Bezceremonialnie rozsiadł się na jednym z łóŜek, zapalił papierosa i ku naszemu najwyŜszemu zdumieniu smętnie wyznał, Ŝe zbliŜające się święta nie słuŜą mu, bo... coraz częściej tęskni za rodzinnym domem. Dziewczyny pół Ŝartem pół serio pocieszyły kolegę, Ŝe kaŜdego lokatora akademika, w mniejszym lub większym stopniu, taka nostalgia kiedyś dopada. Maciek przyjął to z widoczną ulgą i wyrzucił z siebie, Ŝe właściwie to opuścił swój pokój, bo zirytował go kolega, który nie potrafił sam... wyprasować koszuli na wieczorne spotkanie z dziewczyną. W rodzinnym domu robiła to wyłącznie mamusia. A tu trzeba samemu łapać za Ŝelazko. Czas w akademiku mijał bardzo szybko. Zanim się zorientowałam był juŜ bardzo późny wieczór. Miałam właśnie opuszczać DS, gdy dostrzegłam wychodzącą z jednego z pokoi dziewczynę obładowaną walizkami. Wyglądało to na wyprowadzkę. I tak rzeczywiście było. Dowiedziałam się, Ŝe Anka opuszcza właśnie akademik, bo ma dosyć hałasu i... beznadziejnego towarzystwa. Przed domem studenckim czekała juŜ na nią taksówka, którą miała pojechać dwie ulice dalej, gdzie wynajęła mieszkanie „na mieście” wraz z kuzynką. Większość moich rozmówców uwaŜa jednak akademik za rozwiązanie dobre dla studentów spoza Łodzi. Pobyt w nim, kosztuje bowiem mniej niŜ wynajęcie prywatnej kwatery, co waŜne jest zwłaszcza dla słuchaczy o mniej zasobnym portfelu. Warunki socjalne są teŜ dobre. Ponadto dom studencki stanowi świetne miejsce do poznania nowych kolegów, często bardzo ciekawych ludzi i nawiązania wieloletnich przyjaźni. Uczy równieŜ samodzielności, umiejętności „bycia” w grupie i stwarza warunki do korzystania z uroków Ŝakowskiego Ŝycia, jakich nie spotka się na Ŝadnej prywatnej kwaterze. Aby się o tym przekonać wystarczy po latach porozmawiać z byłymi mieszkańcami akademików... PAULINA ZYCH