(43) Jestem Bartymeuszem (Ew. Marka 10:46-52)

Transkrypt

(43) Jestem Bartymeuszem (Ew. Marka 10:46-52)
Pozwalamy i zachęcamy do kopiowania i rozprowadzania tego materiału w dowolnej formie,
pod warunkiem, że nie zmienia się tekstu w żaden sposób i nie pobiera opłaty poza kosztem reprodukcji.
Wszelkie wyjątki muszą być zatwierdzone przez autora i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu.
Jestem Bartymeuszem (43)
Ewangelia Marka 10:46-52
Piotr Słomski (Peter Slomski)
Seria: Ewangelia Marka – Dobra nowina o Jezusie
31 lipca, 2016 r.
Tragedia
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić smutniejszego obrazu niż widok rodziny – rodziców i dzieci –
w której wszyscy są niewidomi; domu, gdzie kwiaty nie mają piękna, noce pozbawione są gwiazd,
poranki jasnego świtu, a południowe niebo wspaniałości słońca. Domu, którego domownicy nigdy
nie spoglądali sobie w twarz; gdzie ślepy ojciec siedzi w fotelu ze ślepym synem na kolanach, gdzie
niewidoma matka karmi niewidome niemowlę, które nigdy nie rozpromieniło jej swoim szczęśliwym
uśmiechem. Taka scena poruszyłaby najbardziej zatwardziałych i wywołałaby litość w najbardziej
kamiennym sercu. Jednakże my jesteśmy uczestnikami o wiele większej tragedii. Jesteśmy ślepi
duchowo. Z natury, każdy z nas rodzi się ślepy – oczy naszego umysłu są zaćmione. Biblia mówi
o ludzkości, że są to ludzie „mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość,
która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich” (List do Efezjan 4:18). Jesteśmy ślepi na Boga – to
znaczy nie znamy prawdy o Bogu i przez to nie jesteśmy w stanie żyć w jej świetle. Nie jesteśmy
w stanie dostrzec prawdziwego piękna. Grzech wykrzywia odbiór tego co widzimy i sprowadza na
nas ciemność. Duchowa ślepota jest o wiele bardziej tragiczna niż ta fizyczna.
Dzisiaj zastanowimy się nad postacią pewnego fizycznie niewidomego człowieka o imieniu
Bartymeusz. Fragment do którego dotarliśmy pochodzi z Ewangelii Marka 10:46-52. Ten niewidomy
człowiek przedstawia każdą osobę, która narodziła się na tym świecie. Być może nie jesteśmy
fizycznie ślepi, ale wszyscy rodzimy się dotknięci ślepotą duchową. Historia, którą znajdujemy
w Ewangelii Marka, nie jest historią, którą możemy przeczytać ot tak, zwyczajnie, tak jak czytamy
historię Juliusza Cezara czy Kazimierza Wielkiego, jak historię, która nas osobiście nie dotyczy.
Fragment, który mamy dziś przed sobą odnosi się bezpośrednio do każdego z nas.
W ciągu ostatnich kilku lat, w mediach społecznościowych, bardzo popularne stało się
używanie wyrażenia, poprzez które ludzie starają się wyrazić swoją solidarność i utożsamiają się
z kimś, kto znalazl się w jakiejś dramatycznej sytuacji. W tym celu pisze się „Jestem”, a następnie
dodaje się imię tej osoby lub nazwę organizacji, która przeszła przez trudności. Każdy z nas może
powiedzieć: „Jestem Bartymeuszem”. Jego historia jest naszą historią. Ilustruje on straszny stan
naszej duchowej ślepoty. Jest tu też jednak coś więcej. Fragment ten mówi o nadziei dla każdego
z nas, o tym jak możemy zostać wyrwani z tego śmiertelnego stanu duchowej ślepoty. Chciałbym,
abyśmy rozważyli ten fragment w trzech punktach: „Przekonanie” (wersety 46-47); „Determinacja”
(wersety 48-51); i „Przemiana” (werset 52). Ten fragment, tak jak każdy inny fragment z Biblii został
nam dany przez Boga. Musimy więc potraktować go z wielką uwagą.
1
Przekonanie
Rozważmy nasz pierwszy punkt zatytułowany „Przekonanie” spoglądając na Ewangelię Marka 10:46:
„I przyszli do Jerycha; a gdy wychodził z Jerycha On oraz jego uczniowie i mnóstwo ludu, syn
Tymeusza, Bartymeusz, ślepy żebrak, siedział przy drodze”. Mamy tu zapis ostatniego,
wspomnianego przez Marka cudu. Cuda były znakami – przedstawiały moc i panowanie Jezusa,
a ostatecznie były prezentacją największego dzieła – krzyża – i tego, co miał on uczynić w życiu
grzeszników. Posłuchaj, co jest napisane o cudzie przemienienia wody w wino w Ewangelii Jana 2:11:
„Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej; i objawił chwałę swoją (…)”. Musimy
pamiętać o tym, że cuda te były wyjątkowe. Udowadniały one boskość Jezusa, Jego chwałę
i wskazywały, i przepowiadały wspaniały cud Jego śmierci i zmartwychwstania. To dlatego musimy
zwrócić szczególną uwagę na to, co Bóg mówi poprzez ten cud dokonany na człowieku niewidomym
– zwłaszcza, że jest to ostatni cud w Ewangelii Marka.
Jest to ostatni zapisany cud dokonany w czasie podróży Jezusa do Jerozolimy. Celem tej
podróży było wypełnienie najwspanialszego z cudów – wypełnienie misji, z którą Jezus przyszedł na
ten świat. W Jerozolimie, Jezus miał pójść na krzyż i wypełnić to, na co wskazywały wszystkie Jego
cuda: na zbawienie grzeszników, którego tylko On mógł dokonać. Czytamy, że Jezus przyszedł do
Jerycha wraz ze swoimi uczniami, a potem wraz z wielkimi tłumami opuścili to miasto. Dokąd szli?
Wszyscy szli do Jerozolimy. Zbliżało się święto Paschy. Był to czas pielgrzymek do Jerozolimy na
doroczne obchody tego święta. Jezus był w tłumie pielgrzymów. Właśnie byli w Jerychu, które
znajdowało się około trzydziestu kilometrów na północny-wschód od Jerozolimy.
To co wydarzyło się za Jerychem jest również opisane w Ewangelii Mateusza 20:29-34
i Łukasza 18:35-48. Jeśli przeczytałeś wszystkie trzy opisy, możesz sobie pomyśleć, że jest tu jakaś
sprzeczność. Zarówno Mateusz jak i Marek mówią o Jezusie wychodzącym z Jerycha, podczas gdy
Łukasz podaje, że Jezus właśnie zbliżał się do miasta. To jednak można wyjaśnić poprzez fakt, że
istniały dwa miasta o nazwie Jerycho – stare Jerycho zbudowane przez Rzymian i nowe Jerycho
herodiańskie. Jezus był więc pomiędzy dwoma miastami – Mateusz i Marek piszą, że Jezus opuszcza
stare Jerycho, a Łukasz podaje, że zbliża się do nowego. Jest jeszcze jedna widoczna sprzeczność: czy
żebraków było dwóch czy tylko jeden? Mateusz wspomina o dwóch, a Łukasz i Marek mówią
o jednym, który siedział przy drodze. Marek jako jedyny autor Ewangelii podaje jego imię:
Bartymeusz, syn Tymeusza. Ta wzmianka wynika być może z tego, że był on później dobrze znanym
członkiem pierwszego zboru w Jerozolimie. Chrześcijanie żyjący w pierwszym wieku znali zapewne
tego ślepca osobiście. I to, że Marek mówi o jednym tylko człowieku nie oznacza, że nie było tam
innych. Nie ma żadnych sprzeczności. Fakt, że było tam dwóch ślepców, oznacza, że jeden był na
pewno. Prawdopodobne jest to, że Bartymeusz był przywódcą żebraków. Był najważniejszym z nich.
Również, jako że wydaje się, że stał się dobrze znanym członkiem zboru, to naturalne, że Marek
skupił się na nim, bo ludzie pamiętali go jako przykład uzdrowieńczej mocy Jezusa. Autorzy ewangelii
nie przeczą sobie nawzajem, ale skupiają się na innych aspektach tego samego wydarzenia.
Jezus był więc w drodze do Jerozolimy, gdy tuż za Jerychem przechodził obok ślepca
żebrzącego o pieniądze. To co robi Bartymeusz i co się z nim dzieje jest dla nas niesamowicie ważne.
Werset 47 mówi nam: „Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, począł wołać i mówić: Jezusie, Synu
Dawida! Zmiłuj się nade mną!” Ślepiec siedzi przy drodze, gdzie mijają go tłumy zmierzające w stronę
Jerozolimy. Nagle słyszy jak ktoś mówi: „Spójrzcie, to Jezus z Nazaretu”. Prawdopodobnie słyszy też
kogoś innego, kto mówi to samo. Na te słowa, nie mogąc się powstrzymać woła: „Jezusie, Synu
Dawida! Zmiłuj się nade mną!” To, co mówi Bartymeusz – jego słowa – są niesamowicie ważne dla
2
każdego z nas. Są one kluczem dla każdego z nas, kluczem do uzdrowienia z duchowej ślepoty.
Zauważ, że woła on: „Jezusie, synu Dawida”. Nazywa Jezusa „Synem Dawida”. Jest to tytuł, który był
używany jako tytuł Mesjasza. Tytuł ten – „Syn Dawida” – odnosił się do obietnicy, którą Bóg złożył
Dawidowi – że jego syn ustanowi Boże królestwo. Obietnicę tę znajdziemy w 2 Księdze Samuela 7:1213: „a gdy dopełnią się dni twoje i zaśniesz ze swoimi ojcami, Ja wzbudzę ci potomka po tobie, który
wyjdzie z twego łona, i utrwalę twoje królestwo. On zbuduje dom mojemu imieniu i utwierdzę tron
królestwa jego na wieki”. Syn Dawida został obiecany jako ten, który ma przyjść i ustanowić Boże
królestwo i uratować Boży lud od ich cierpienia. Syn Dawida był Mesjaszem zesłanym przez Boga aby
zbawić. To co ten ślepiec tu robi, to otwarte wyznanie, że Jezus jest jego Mesjaszem.
Bartymeusz miał przekonanie. Było to przekonanie, że Jezus był Mesjaszem. Było jednak coś
więcej. Zobacz, co jeszcze wykrzyczał: „Zmiłuj się nade mną!” Wiedział, że jest w potrzebie. Wiedział,
że był ślepy i że tkwił w wiecznej ciemności. W przeciwieństwie do wielu, którzy dziś znajdują się
w duchowej ciemności, on znał swój problem. To dlatego, nie tylko krzyknął „Jezusie, Synu Dawida”,
ale „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną”. Było to przyznanie się do własnego nieszczęścia,
braku godności i bezradności. Rozumiał siebie. Ten ślepiec widział to, czego inni nie widzieli. Nie
widział tego swoimi fizycznymi oczami, ale wewnętrznym przekonaniem. Przede wszystkim zobaczył,
że Jezus z Nazaretu, który żył przez trzydzieści lat w zwykłej galilejskiej wiosce, był Mesjaszem,
którego o wiele wcześniej zapowiadali prorocy. Bartymeusz nie był świadkiem żadnego z potężnych
cudów Jezusa. Nie miał możliwości zobaczenia tego, jak martwi powstają z grobu na słowo Jezusa
i jak trędowaci są uzdrowieni poprzez Jego dotyk. Słyszał jednak doniesienia o potężnych dziełach
Jezusa i uwierzył, że Jezus jest obiecanym Zbawicielem. Po drugie, wiedział, że sam jest ślepy.
Przekonany o tych dwóch rzeczach – o tym, kim był Jezus i o swoim stanie – uwierzył, że Jezus może
go uzdrowić. Z tym przekonaniem zawołał do Jezusa. To właśnie jest wiara!
To jest wiara, która zbawia. To jest wiara, którą każdy z nas musi mieć. Tak jak ten ślepiec,
my też nie możemy zobaczyć Jezusa naszymi oczami. Słyszeliśmy jednak o Jego mocy, łasce i chęci
zbawienia. Mamy obietnice, które nam złożył własnymi ustami, a które zostały zapisane dla naszego
zachęcenia. Ufajmy tym obietnicom i wołajmy do Jezusa bez wahania. Nie bójmy się złożyć całej
naszej ufności w to, co powiedział, że uczyni. Co jest początkiem zbawczej wiary? Jaki jest pierwszy
krok w stawaniu się chrześcijaninem? Trzeba tylko zawołać jak Bartymeusz „Jezusie, zmiłuj się nade
mną!” Kiedy ludzie prawdziwie rozumieją ciemność swojej duszy – swoją ślepotę na Boga – są
zmuszeni, by zwrócić się do Tego, w którym mogą znaleźć uzdrowienie i pocieszenie. Pewien
człowiek tak opisuje swoje doświadczenie przyjścia do Chrystusa: „Tamtej nocy, kiedy siedziałem sam
w samochodzie, mój własny grzech – nienawiść i zło, które tkwiły głęboko we mnie – zostały mi
pokazane mocno i boleśnie. Pierwszy raz w moim życiu poczułem się nieczysty i najgorszy ze
wszystkich, ale nie mogłem uciec. W tamtym momencie jasności umysłu zostałem pociągnięty
w ramiona żywego Boga, w sposób, któremu nie mogłem się oprzeć”. To przekonanie prowadzi nas
do wiary w Jezusa; prowadzi nas do zaufania, że może nas uzdrowić i wyprowadzić z ciemności, w
której się znajdujemy.
Determinacja
Jesteśmy ślepi podobnie jak Bartymeusz, ale nasza ślepota jest ślepotą duchową. Każdy z nas może
powiedzieć, „Jestem Bartymeuszem”. Nie znamy Boga. Żyjemy w grzechu. Jesteśmy jak byk, któremu
zawiązano oczy i wpuszczono do sklepu pełnego porcelany – siejemy zniszczenie niezależnie od tego,
3
w którą stronę się obrócimy. Bez duchowego spojrzenia na Boga, ze względu na nasze grzeszne
serca, siejemy zniszczenie w życiu nas samych i innych. Przede wszystkim zasmucamy i obrażamy
Boga, którego nie znamy. Opaska przesłaniająca nam oczy musi zostać zdjęta. Musimy paść na
kolana i bezradni zawołać o ratunek. Tak jak Bartymeusz, potrzebujemy zawołać Jezusa, by wybawił
nas z naszej tragedii. Tak jak Bartymeusz, potrzeba nam tego samego przekonania – tylko Jezus może
wybawić nas od naszej ślepoty. Musimy się trzymać tego przekonania niezależnie od tego co inni
mówią bądź robią. Musimy wykazać się determinacją, by przyjść do Jezusa, by nas zbawił. To
prowadzi nas do naszego drugiego punktu o nazwie „Determinacja”. Spójrz czego dowiadujemy się
w wersecie 48: „I gromiło go wielu, aby milczał; a on tym więcej wołał: Synu Dawida! Zmiłuj się nade
mną!” Kiedy ślepiec zawołał o pomoc do Jezusa, nie spotkał się z zachętą ze strony ludzi, którzy go
otaczali. Wręcz przeciwnie. Niektórzy próbowali go powstrzymać. Czytamy, że „…gromiło go wielu,
aby milczał”. Czy nie tego doświadczyli niektórzy z nas, kiedy chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o
Jezusie? Czy nie tak było, kiedy zaczynaliśmy odczuwać winę i grzech, i kiedy zaczęliśmy mówić o tym
innym? Czy nie mówili nam: „Nie bądź głupi. Wszystko z tobą w porządku. Traktujesz to zbyt
poważnie. Ciesz się życiem. Nikogo nie krzywdzisz”. Nie chodzi jednak o to, czy wydaje się nam, że
kogoś krzywdzimy. Chodzi o to, że żyjemy w grzechu.
Jesteśmy pogrążeni w duchowej ciemności. Posłuchaj, co mówi Jezus w Ewangelii Jana 3:19-20
i zadaj sobie pytanie, czy tak właśnie nie jest: „A na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat,
lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni,
nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków”. Nasza rodzina
i przyjaciele nie chcą, abyśmy przyszli do Jezusa, ponieważ nasze przyjście do Jezusa ujawni fakt, że
tkwią oni w ciemności. Być może nie są tego w pełni świadomi, ale gdzieś głęboko wiedzą, że też
powinni wołać do Jezusa. To co stanowi dla nich problem, to fakt, że jesteśmy tacy jak oni, ale my
poszukujemy Jezusa; a to oznacza, że oni też potrzebują Jezusa. To właśnie jest tym, do czego nie
chcą się przyznać.
Co zrobił Bartymeusz? Czy się poddał? Werset 48 mówi nam, że „…on tym więcej wołał: Synu
Dawida! Zmiłuj się nade mną!” Nie można było go powstrzymać. Nawet jeśli inni nie wiedzieli jakim
nieszczęściem jest ślepota, on wiedział. Nawet jeśli inni nie uważali, że warto przyjść do Jezusa, on
wiedział lepiej. Był zdeterminowany. Wiedział, że musi mieć Jezusa. Jeśli chcesz zostać ocalony
z duchowej ślepoty, w której żyjesz, to ucz się od ślepca Bartymeusza. Tak jak on, nie możemy
martwić się o to co inni myślą i mówią o nas podczas gdy my poszukujemy uzdrowienia dla naszej
duszy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że „jest za wcześnie” albo że poruszamy się „za szybko”
bądź „za daleko”, że za dużo się modlimy, za dużo czytamy Biblii albo że zbytnio martwimy się
o naszą duszę. Nie możemy słuchać takich ludzi. Tak jak Bartymeusz, tym bardziej musimy zawołać
„Jezusie, zmiłuj się nade mną.”
Dlaczego tak wielu ludzi nie wykazuje entuzjazmu w szukaniu Jezusa? Dlaczego tak łatwo się
poddają? Dlaczego brak im determinacji? Odpowiedź jest krótka i prosta. Nie odczuwają
wystarczająco mocno swojej grzeszności. Nie są całkowicie przekonani o pladze, która zainfekowała
ich serce i chorobie ich własnej duszy. Wydaje im się, że widzą wyraźnie, to znaczy, wydaje im się, że
wiedzą jak powinni żyć. Nie są przecież w aż tak wielkiej ciemności. Potrzebują Jezusa by im pomógł
jedynie od czasu do czasu. Jednak jeśli ktoś zobaczy swoją winę przed Bogiem, taką jaką ona jest
naprawdę, to nie spocznie dopóki nie znajdzie wybaczenia i pokoju w Jezusie Chrystusie. To osoba
taka jak Bartymeusz, która prawdziwie poznała swój godny pożałowania stan, osoba taka jak on,
wytrwa do chwili całkowitego uzdrowienia. Od takich ludzi Jezus nigdy się nie odwraca.
4
Jezus nigdy nie odwróci się od tych, którzy Go szukają. Jeśli jesteś przekonany o swoim
grzechu i winie, nie poddawaj się w poszukiwaniu odpoczynku od tego grzechu i winy. Odnajdziesz
go tak jak Bartymeusz. Spójrz, czego dowiadujemy się w wersecie 49: „Wtedy Jezus przystanął i rzekł:
Zawołajcie go. I zawołali ślepego, mówiąc mu: Ufaj, wstań, woła cię.” Jezus zatrzymał się. Zawsze się
zatrzymuje na wołanie tych, którzy się do Niego zwracają. Nie minie Cię. Jezus zawsze ma dla ciebie
czas. Miał czas dla Bartymeusza. Kiedy myślimy o kontekście tego wydarzenia – o poczuciu strachu
w sercach uczniów, kiedy widzieli Jezusa zmierzającego z wielką determinacją do Jerozolimy – Jego
łagodna troska o jednego ślepego żebraka jest czymś głęboko przejmującym. Jego chęć, by się
zatrzymać – nawet wtedy kiedy Jego własne serce było obciążone smutkiem, przytłoczone tym,
z czym miał się zmierzyć w Jerozolimie – podkreśla łaskawy charakter Zbawiciela. Zatrzymał się dla
jednego ślepego żebraka. Wszyscy jesteśmy ślepymi żebrakami. Jezus jest gotów się zatrzymać dla
każdego z nas. Jest gotów, by wyprowadzić cię z twojej ciemności.
Tak wielu z nas, niestety, trzyma się kurczowo myśli, że nie jesteśmy przecież aż tacy ślepi.
Traktujemy Jezusa jak parę okularów – Jezus pomaga mi widzieć lepiej; nie jest aż tak źle z moim
wzrokiem, potrzebuję jedynie niewielkiej pomocy. Innymi słowy, nie jest aż tak źle w moim życiu;
Biblia pomaga; Duch Święty pomaga; nie jestem aż tak ślepy. Jednak to wszystko to nieprawda.
Prawdą jest, że nie potrzebujemy pomocnej dłoni; potrzebujemy zbawienia; potrzebujemy
uzdrowienia; potrzebujemy Zbawiciela, a nie jedynie pomocnika. Jesteśmy stuprocentowo ślepi
duchowo. Biblia mówi, że nikt nie rozumie Boga (List do Rzymian 3:11). Jeśli chodzi o nasze dusze, to
wszyscy jesteśmy pogrążeni w mrocznych ciemnościach. Musimy być z nich wyciągnięci. Jezus żyje
dzisiaj. On jest Jahwe, Bogiem Wszechmocnym. Gdyby nie był, to moje kazanie dzisiaj na temat tego
fragmentu nie ma sensu. To dlatego, nawet jeśli milion żebraków, takich jak my, zawołałoby do
Niego równocześnie, to On usłyszałby każdego z nas z osobna i każdego z nas zbawił.
Kiedy wołasz do Niego, będziesz wiedział, że to On woła ciebie. Woła abyś przyszedł do
Niego i Mu zaufał. Kiedy wołasz do Niego, On zawoła do ciebie – tak jak w przypadku Bartymeusza.
Jezus mówi „Przyjdź do mnie”. Wszyscy jesteśmy żebrakami, którzy nie mają Mu nic do zaoferowania
poza własnym grzechem. Jesteśmy Bartymeuszami. Wszyscy jesteśmy duchowo ślepi i tylko On może
nas wyciągnąć z tej ciemności. Musimy zrobić to, co zrobił Bartymeusz. Spójrz na werset 50: „A on
zrzucił swój płaszcz, porwał się z miejsca i przyszedł do Jezusa”. Rzucił swój płaszcz, zerwał się na
równe nogi i podszedł do Jezusa. Odrzucenie płaszcza było czymś niezwykłym w przypadku ślepca,
który normalnie zachowałby go. W tym przypadku było to jakby zostawienie za sobą starego życia.
Czy zwrócenie się do Jezusa nie oznacza właśnie tego? Przychodzimy do Niego, aby uzdrowił nas
i uratował od naszego starego życia. Wszystko, co się teraz liczy, to by przyjść do Jezusa.
W wersecie 51 czytamy co następuje po tym: „A Jezus, odezwawszy się, rzekł mu: Co chcesz,
abym ci uczynił? A ślepy odrzekł mu: Mistrzu, abym przejrzał”. Jezus zadaje Bartymeuszowi pytanie,
które wydaje się nieco dziwne. Czy Jezus nie wie, czego chce ten ślepiec? Oczywiście, że wie. Jezus
chce sprawdzić wiarę tego człowieka. Czy Bartymeusz naprawdę wierzył, że Jezus mógł uzdrowić
jego ślepotę? Czego tak naprawdę chciał? W słowach Bartymeusza nie ma wahania: „Mistrzu, abym
przejrzał”. Zwraca się do Jezusa używając tytułu, który stoi ponad tytułem „rabbin”. Nazywa Jezusa
swoim panem, swoim mistrzem. Wciąż jest przekonany, że Jezus może uzdrowić go od jego
duchowej ślepoty. Jego determinacja się nie kończy. Nie chce opuścić Jezusa. Ma wiarę w Jezusa
i tylko w niego.
5
Przemiana
Czy chcesz wiedzieć czym jest wiara? Proszę. Wiara tego człowieka skupiła się na osobie, która mogła
go uzdrowić. W swojej ciemności zwrócił się do jedynej osoby, która mogła wyciągnąć go z tejże
ciemności. Werset 52 mówi nam o skutkach jego wiary: „Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja
uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok, i szedł za nim drogą”. Ten człowiek mógł widzieć. Jezus dał mu
wzrok. Nastąpiło wspaniałe przemiana. Było przekonanie, determinacja, a teraz przemiana. Do tego
prowadzi wiara. Jest to piękny obraz tego, co Jezus może zrobić dla każdego z nas. Jezus może nas
wyprowadzić z duchowej ciemności; może nas wprowadzić w piękną relację z Bogiem.
W Bartymeuszu możemy dostrzec przemianę, które ukazuje się w pięknej relacji z Bogiem. Jezus
powiedział mu „Idź swoją drogą”, ale czytamy, że „…szedł za nim drogą”. Odtąd Jezus był jego
panem i mistrzem.
Jest taka historia o człowieku, który poszedł na targ niewolników. Działo się to w czasach,
kiedy takie zjawisko było czymś powszechnym w świecie zachodu. Głęboko poruszyła go agonia
pewnej niewolnicy. Zapytał więc o jej cenę, zapłacił handlarzowi i oddał dowód kupna w jej ręce
mówiąc, że jest wolna i że może iść teraz do domu. Niewolnica z początku nie mogła uwierzyć
zmiany, która zaszła w jej życiu, biegnąc więc za swoim wybawcą wołała: „On mnie wykupił! On mnie
wybawił!” I do niego zwróciła się: „Czy pozwoli mi pan zostać swoim sługą?” Tak właśnie czyni Jezus
z niewolnikami ciemności. Przemienia ich. Bartymeusz był niewolnikiem ciemności. Był ślepy
i niewiele mógł robić poza żebraniem o pieniądze i jedzenie. Jezus go uwolnił, a on chciał iść za
Jezusem, gdziekolwiek Ten by go poprowadził. Teraz należał do Jezusa. To przemiana ma miejsce
w życiu każdego, kto był duchowo ślepy i został uzdrowiony przez Jezusa. On wie, że został
wyratowany z ciemności ze wysoką cenę krwi Jezusa Chrystusa. Został uwolniony z ciemności; został
uwolniony by móc teraz podążać za światłem swojego życia – za Jezusem Chrystusem.
Jest taki piękny hymn napisany przez pewnego pastora z dziewiętnastego wieku – Georga
Wade’a Robinsona, zatytułowany Ukochany odwieczną miłością. Jego refren brzmi następująco:
Niebo nade mną jest delikatniej błękitne
Ziemia wokoło jest w soczyściej zielona;
Coś żyje w każdym odcieniu,
Którego nie widziały oczy bez Chrystusa
Ptaki tryskają radośniejszymi pieśniami,
Kwiaty lśnią jeszcze głębszym pięknem
Odkąd wiem, bo teraz wiem,
Że jestem Jego, a On mój.
Nasze życie zostało przemienione. Świat wokół nas został przemieniony. Wyszliśmy z cienia
i ciemności grzechu i winy, i weszliśmy w świat słońca i radości. Widzimy prawdziwe piękno –
widzimy, że wszystko to pochodzi od suwerennego i łaskawego Boga. Widzimy prawdziwe piękno
w życiu dla Boga. Nie jesteśmy już zagubieni w ciemności. Żyjemy w świetle. Podążamy za Jezusem
Chrystusem – naszym Bogiem i Zbawicielem. Tak właśnie było z Bartymeuszem. Czy każdy z nas
może powiedzieć: „Jestem Bartymeuszem”?
© Peter Slomski i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu. Strona internetowa: www.agape-poznan.org
6

Podobne dokumenty