Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
Bóg jest rodziną!
Dystrybucjonizm
a ekonomia trynitarna
Pa w e ł K a l i n i e c k i
A
utorzy Ekonomii trynitarnej argumentując za trynitarnym modelem
gospodarki, dokonali świeżego odczytania ciągłości społecznej nauki Kościoła
(Kędzierski 2012; Grassl 2012; Rojek 2012).
Co ciekawe, z największej zagadki istnienia – Trójcy Świętej – uczynili matrycę dla
przemian społeczno-gospodarczych. Jest to
podejście odważne, ale z konieczności naznaczone pewnym redukcjonizmem i wymagające intuicyjnego harmonizowania różnych
gałęzi nauki. Chłodne niekiedy przyjęcie tej
koncepcji może mieć zatem wielorakie podłoże i świadczy bądź o niechęci do nowych,
interdyscyplinarnych ujęć w dziedzinie ekonomii, tudzież o nieżyczliwości wobec innego niż liberalne odczytania społecznej nauki
Kościoła, bądź też o obawie przed reifikacją,
zamknięcia sacrum w wykresach i strzałkach. Niezrozumienie może również wynikać
z obawy, że zaczną teraz powstawać podręczniki ekonomii trynitarnej, w których mechanizmy wymiany opisywane będą zgodnie z natchnieniem autorów, nie zaś podług
zasad ekonomicznego abecadła. W istocie
mamy tu jednak do czynienia ze względnie
nowym, pojemniejszym ujęciem, w którym
warunkiem koniecznym na każdym etapie
gospodarczej analizy skutków i przyczyn
dla badanych zjawisk jest personalistyczny
wskaźnik odniesienia. W moim odczuciu jest
to jednak przede wszystkim powściągliwa
próba zestrojenia społeczno-gospodarczej
metodologii z głębokim filozoficznym namysłem nad samą naturą Boga i człowieka.
Innymi słowy, jest to pewnego rodzaju koniunkcja realizmu metafizycznego (Krąpiec
1995) z nowatorskim wykorzystaniem konceptualnego pragmatyzmu (Lewis 1991),
która bodaj przez sam wzgląd na swój walor
heurystyczny zasługuje na konstruktywną
krytykę, tudzież rzeczową refutację.
Wychodząc poza ujmowanie ekonomii
w schematach wywodzących się z nowożytnych i oświeceniowych założeń, autorzy
„Pressji” przybliżają klasyczne rozumienie
ekonomii jako ekonomiki, dziedziny przynależnej etyce, która za swój cel obiera
poznanie prawdy i spełnianie dobra człowieka. „Dzięki ekonomice majątek staje się
dobrem dla człowieka, same zaś posiadane rzeczy zasługują na miano prawdziwej
własności, własności ludzkiej, która służy
człowiekowi, a nie zawłaszcza człowieka
wraz z jego życiem” (Skrzydlewski 2012). To
kluczowe rozróżnienie na klasyczne dobro
Pressje 2013, teka 32/33
269
i nowożytne dobra/towary uchwycił również Gilbert Keith Chesterton (1935): „Kiedy
Bóg spojrzał na stworzone rzeczy i stwierdził, że były dobre, to znaczy, że były dobre
Jest to koniunkcja realizmu
metafizycznego z nowatorskim
wykorzystaniem konceptualnego pragmatyzmu
same w sobie, lecz podług nowoczesnej
kupieckiej idei, ujrzawszy swe stworzenie
Bóg dostrzegł w nim zaledwie dobra. Innymi
słowy, do każdego drzewa lub wzgórza była
tam przypięta metka z ceną”. Nie dziwi nas
zatem, że zarówno Kędzierski, jak i Grassl
przypominają w swych tekstach odradzający się dziś w wielu krajach dystrybucjonizm
Belloca i Chestertona, widząc w nim przykład
doktryny wpisującej się w nowy paradygmat. Akurat ten wątek chciałbym rozwinąć
szerzej, ponieważ dystrybutywna ekonomia
rodzin roztropnie zespala rynkową praktykę
i metafizyczne podłoże trynitarnego modelu
ekonomii.
Od prawości do równowagi
Zacznijmy od poprawnej definicji. John
Haldane na kartach Oxford Companion to Philosophy definiuje dystrybucjonizm jako „doktrynę polityczno-ekonomiczną, [która] zawierała
też poglądy na temat sztuki, kultury oraz duchowości. [Jest to] odmiana komunitaryzmu,
silnie przeciwstawna leseferystycznemu kapitalizmowi oraz scentralizowanym formom
socjalizmu. [Oparta na] personalistycznej antropologii, akcentuje społeczną wolność oraz
indywidualne posiadanie, od którego wywodzi
się jej nazwa” (Honderich, Masters 2005). Co
jednak najważniejsze, w wymiarze praktycznym dystrybucjonizm postuluje powszechne
uwłaszczenie rodzin, idealnie każdej rodziny,
w środki produkcji zapewniające jej prze-
270 Paweł Kaliniecki
trwanie i niezależność. To rodzina jest jego
sercem (Ahlquist 2012; Pearce, Schumacher
2006; Caldecott 2011), determinującym trwałe przylgnięcie dystrybucjonizmu do społecznej nauki Kościoła, w jej wertykalnym (zasada
subsydiarności) i horyzontalnym (zasada solidarności) wymiarze.
Dystrybucjonizm jest nierozerwalnie
związany z pojęciem sprawiedliwości dystrybutywnej (Médaille 2010: 61–63) opierającej się nie na mechanicznej kalkulacji,
lecz prawym (słusznym) sądzie dotyczącym
zasług. Niektórzy badacze z ram sprawiedliwości rozdzielczej usuwają roszczenia
dotyczące własności prywatnej, na przykład
w odniesieniu do postulowanej przez Jana
Pawła II (Mazur 2011; Kędzierski 2011) społecznej hipoteki dóbr, czy też stanu wyższej
konieczności, ponieważ ich zdaniem wszelkie roszczenia do własności prywatnej podpadają pod zakres sprawiedliwości komutatywnej (Fleischacker 2004: 27).
W tym miejscu należy się krytycznie odnieść do obecnej w polskim przekładzie tekstu Grassla praktyki tłumaczenia zarówno
terminów equity, jak i equality, jako równość.
Takie niedopatrzenie w pewnej mierze wypacza sens teleologii państwa, którego rolą
funkcjonalną nie jest bynajmniej egalitarny
legalizm (Grassl 2012: 62). Stosowniejsze
jest zaproponowane przez Kędzierskiego
(2012: 35) tłumaczenie terminu equity jako
sprawiedliwość, choć sugerowany przez Martę Soniewicką (2010: 90) termin prawość chyba najtrafniej oddaje istotę rzeczy. W ekonomii to prawość (sprawiedliwość) poprzedza
stan równowagi, czyli szorstką homeostazę
podaży i popytu, która pozwala czyścić rynek.
W standardowym ujęciu kolejność ta ulega
odwróceniu, gdyż zakłada się, że sprawiedliwość gospodarcza zostanie osiągnięta jedynie w sytuacji, w której wszystkie rynki znajdą
się w stanie równowagi, przy pełnym wykorzystaniu dostępnych zasobów. Ponieważ taki
stan rzeczy nigdy nie ma miejsca, sprawiedliwość zostaje oddalona w sferę zawsze oczekiwanej, chwalebnej przyszłości. Co ciekawe,
widać tu podobieństwo do marksizmu, który
wszelkie potworności i okrucieństwa uzasadniał zawsze odroczonym w czasie zwycięstwem proletariatu1.
Sacrum commercium
Prawa jest również ciągła troska o dobro
rodziny, a jej konsekwencje są niebagatelne.
Przyjmując bowiem za fundament najbardziej pierwotną ze wspólnot, dystrybucjonizm wkracza w sferę sensów naddanych,
akceptując również jej święty analogon, wyrażony w relacyjnej naturze Boga Trójjedynego. Moją uwagę (Kaliniecki 2012) na ten wyjątkowy fakt zwrócił niedawno Dermot Quinn,
konstatując: „Jeżeli tylko mogę poczynić jeden komentarz, który również Chesterton zawarł w swym arcydziele Wiekuisty Człowiek,
to nasze rozumienie ekonomii jest w ogromnej mierze trynitarne, ponieważ – jak to ujął
Chesterton – sam Bóg jest rodziną”2.
Trójca Święta jest zdaniem Chestertona
(2006: 361) „logiczną stroną miłości, przeciwko samotności uproszczonego bóstwa,
które pojawiło się raz jeszcze w religii islamu”. Jest naturą relacyjną, albowiem „dla
nas wyznawców Trójcy (jeśli wolno mi tak
powiedzieć z całym szacunkiem), Bóg jest
czymś w rodzaju towarzystwa” (Chesterton
2007: 238). Charakter tego towarzystwa,
czy też społeczeństwa, Chesterton ujawnia
dwustopniowo, w pierwszym kroku przyrównując ludzką rodzinę do Świętej Rodziny, by następnie – za Atanazym – utożsamić
Świętą Rodzinę z Bogiem: „Jeśli nie należymy do tych, którzy zaczynają od inwokacji
do Trójcy Świętej, musimy tym niemniej zacząć od inwokacji do ludzkiej trójcy, i przekonać się, że trójkąt ten znajduje odbicie
wszędzie w strukturze świata. Najwznio-
ślejsze wydarzenie w historii, przez całą
historię oczekiwane i przygotowywane, jest
bowiem równocześnie odwróceniem i odnowieniem tego samego trójkąta. A może
raczej stanowi nałożenie jednego trójkąta
na drugi, przez co tworzy się święty pentagram, którego mocy – o wiele większej niż
ta, którą przypisują mu magowie – lękają
się demony. Stara trójca składa się z ojca,
matki i dziecka i nazywana jest ludzką rodziną. Nowa składa się z dziecka, matki
i ojca i nazywana jest Świętą Rodziną” (Chesterton 2006: 79). I dalej: „To właśnie Atanazy walczył po stronie Boga Miłości przeciwko bogu bezbarwnej i odległej kosmicznej
Nasze rozumienie ekonomii
jest w ogromnej mierze trynitarne, ponieważ sam Bóg jest
rodziną
władzy; przeciwko bogu stoików i agnostyków. To właśnie on walczył po stronie Najświętszego Dzieciątka przeciwko siwemu
bóstwu faryzeuszy i saduceuszy. Walczył
w obronie równowagi piękna współzależności i intymności w Boskiej Trójcy, która
pociąga nasze serca w trójcy Świętej Rodziny. Jego dogmat, jeśli dobrze zrozumieć
to określenie, zmienia nawet samego Boga
w Świętą Rodzinę” (tamże: 361).
Wiele lat później bł. Jan Paweł II doszedł do podobnych wniosków. „Bóg – mówił
29 stycznia 1979 roku w Meksyku – w swej
najgłębszej tajemnicy nie jest samotnością,
ale Rodziną, ponieważ jest Ojcostwem, Synostwem i istotą rodziny, którą jest Miłość”.
W wyjaśnieniu papieża, czym jest doskonała
miłość, odnajdujemy często obecny u Chestertona paradoks: „Najpełniejsza, a zarazem jakby najradykalniejsza forma miłości
leży też w tym, aby właśnie siebie dać, aby to
swoje nieprzekazywalne i nieodstępne «ja»
uczynić czyjąś własnością. Paradoks jest
Bóg jest rodziną!
271
w tym wypadku podwójny i idzie w dwóch
kierunkach: po pierwsze – że można tak
wyjść z własnego «ja», a po drugie – że się
przy tym owego «ja» bynajmniej nie niszczy
i nie dewaluuje, ale wręcz przeciwnie, rozwija się je i bogaci w znaczeniu oczywiście
ponad-fizycznym, w znaczeniu moralnym”
(Wojtyła 1982: 62).
To zupełnie inny rodzaj wymiany, wynikającej z cierpliwego namysłu nad dobrem
i wolnego działania zgodnego z logiką daru.
W logice daru to właśnie miłość jest darem
największym, darem w pełni osobowym,
dzięki któremu między Bogiem a człowiekiem dochodzi do świętej wymiany, którą
Ojcowie Kościoła nazwali sacrum commercium. Benedykt XVI umiejętnie wychwytuje
istotę tej wymiany, twierdząc, że „wraz z rozwojem myśli i życia w świetle wiary, okazało się, że nie dajemy Mu [Bogu – P. K.] tylko
grzechu, gdyż On dał nam pewną zdolność:
wewnętrznie darowuje nam moc, abyśmy
dali Mu coś pozytywnego, naszą miłość, byśmy dali Mu człowieczeństwo w pozytywnym
sensie. Oczywiście jasne jest, że tylko dzięki
hojności Boga człowiek, żebrak, który otrzymuje Boże bogactwo, może również dać coś
Bogu; Bóg sprawia, że możemy przyjąć dar,
uzdalniając nas byśmy wobec Niego stali się
dawcami” (Fryburg, 25 września 2011 roku).
W tym samym wystąpieniu dowiadujemy się,
że z tajemnicy Trójjedynego Boga, a konkretnie z tajemnicy Jego miłości stwórczej, wynika całe posłannictwo Kościoła.
Konsekwencje
darcze
społeczno-gospo-
Peter Kreeft (2010) analogicznie dostrzega posłannictwo rodziny ludzkiej, którym są dzieci kochających się małżonków.
Kreeft bezspornie uznaje, że „Bóg jest rodziną” i dodatkowo stawia tezę, że rodzina
jest milsza Bogu nawet od doktrynalnej
272
Paweł Kaliniecki
ortodoksji, ponieważ odzwierciedla Jego
obecność wśród nas. Dlatego właśnie herezje islamu czy mormonizmu rozpowszechniają się szybciej niż chrześcijaństwo. Bóg
– zdaniem Kreefta – błogosławi muzułmanom i mormonom, gdyż per saldo wierni są
swym rodzinom bardziej niż chrześcijanie,
zwłaszcza w kwestiach moralności seksualnej, małżeństwa i prokreacji.
Również w społecznej nauce Kościoła od
samego początku brzmi pochwała niezależnej, wielodzietnej rodziny, czyniącej z prawa
własności funkcję zaspakajania domowych
potrzeb. „Rodzina więc, czyli społeczność domowa – pisał Leon XIII – jakkolwiek bardzo
mała, jest jednak prawdziwą społecznością
i jest starsza od wszelkiego państwa; winna
też mieć prawa i obowiązki swoje niezależne
od państwa. Udowodnione już wyżej prawo
posiadania, które – jak widzieliśmy – przysługuje jednostce na podstawie prawa natury,
należy zastosować do człowieka, będącego
głową rodziny; przy czym – dodać musimy
– prawo to tym większą ma siłę, im większą
rodzinę dana jednostka swą opieką obejmuje”
(RN: 9). Jeżeli zatem rodzina stanowić ma byt
suwerenny, niezależny od państwa bądź korporacji, musi mieć potrzebne do tego środki,
co bezpośrednio łączy się z katolicką doktryną rozproszonej własności (Robbins 2011). To
nie osobliwe upodobanie zatem, lecz sama
tajemnica będącego rodziną Boga skłania
dystrybucjonizm do szukania i aktywnego zabiegania o takie praktyczne rozstrzygnięcia.
Marcin Kędzierski zauważa, że dystrybutyści chcą powrotu małych wspólnot produkcyjnych, umożliwiających integralny rozwój człowieka, stanowiących jednak pewne
uproszczenie życia gospodarczego. Istotnie,
dystrybucjonizm współdzieli poniekąd rustykalny sentyment agrarystów (Shapiro 1972,
1997), jednak w praktyce jest systemem
skalowalnym, możliwym do urzeczywistnienia zarówno w społeczeństwie agrarnym,
jak i przemysłowym (Chesterton 1917). Ciekawym przykładem nowoczesnego połączenia znanej ze społeczeństw stanowych
funkcyjnej stratyfikacji z inkluzywną formułą właścicielską jest baskijska MONDRAGON
Corporation, dysponująca między innymi
własnym bankiem, najnowszym ośrodkiem
badań, uniwersytetem, systemem ubezpie-
Prawdziwa miłość zaczyna się
od trzech w górę
czeń oraz szeregiem powiązanych ze sobą
spółdzielni, zatrudniających ponad 80 tysięcy
pracowników-właścicieli. Notabene, Belloc
(2011) postawił tezę, że gdyby Henryk VIII
nie rozpoczął kapitalistycznego procesu proletaryzacji stanów niższych, wówczas nadchodząca rewolucja przemysłowa miałaby
charakter spółdzielczy. Podobne przykłady
można mnożyć: w północnej części Włoch
mamy spółdzielczy region Emilia-Romania,
na całym świecie istnieją programy mikrokredytu, akcjonariatu pracowniczego (ESOP)
i spółdzielczych kas kredytowych. Jednak
przede wszystkim prężność, pomysłowość
i ciężka praca milionów niezależnych gospodarzy, niewielkich firm, rzemieślników
i przedstawicieli wolnych zawodów daje najlepsze świadectwo o społeczno-gospodarczym ideale Belloca i Chestertona. Obecnie
w pełni możliwy jest też rozwój „technologii
pośrednich” (dziś powiemy: addytywnych),
o których pisał brytyjski ekonomista Ernst
Schumacher. Przykładem takiego dynamicz-
nego rozwoju powszechnie dostępnych środków produkcji jest współcześnie projekt Open
Source Ecology, zapoczątkowany przez polskiego naukowca Marcina Jakubowskiego.
Na zakończenie wypada jeszcze zastanowić się, czy i jakie mogą być praktyczne konsekwencje rozwoju samej nauki ekonomii
w nowym paradygmacie ekonomii trynitarnej. Otóż, zarysowuje się tu pewna możliwość
transferu dostępnej wiedzy z analizy makro- i mikroekonomicznej na poziom mezo,
gdzie podstawową jednostką odniesienia nie
jest dowolny agregat ani pojedyncza osoba,
ale rodzina. Rodzina rozumiana jako pewien
system, którego równowaga („równowaga
piękna współzależności i intymności”) będzie kluczowa z punktu widzenia celowości
samej analizy ekonomicznej. Rodzina jest
bowiem mikrokosmosem, w którym na podstawie logiki daru zachodzą relacje przenoszone z dużej i małej skali, w szczególności
wymiana i współdziałanie. Zadaniem badaczy jest wyłuskanie z tych pozornie trywialnych relacji rodzinnych ukrytych tam funkcji
i zależności, a także ich umiejętne odniesienie względem dostępnego korpusu wiedzy.
Z pewnością jest to temat, który wciąż czeka
na swego odkrywcę.
Bóg stworzył człowieka na swój obraz.
Stworzył go kobietą i mężczyzną, aby ludzka
miłość znalazła warunki dla wcielenia. Ks.
Piotr Pawlukiewicz, wybitny polski kaznodzieja, w jednej ze swych homilii powiedział:
„Prawdziwa miłość zaczyna się od trzech
w górę”. Zupełnie tak, jak rodzina.
Przypisy:
1. Prywatna korespondencja autora z Johnem C. Médaille’em.
2. Filmowy zapis rozmowy panelowej podczas konferencji G. K. Chesterton a sprawa polska
26 października 2012 roku w Muzeum Historycznym w Krakowie. Dziękuję za umożliwienie mi
dostępu do nagrania Pani Jadze Rydzewskiej.
273