II. METODA FENOMENOLOGICZNA 27

Transkrypt

II. METODA FENOMENOLOGICZNA 27
UWAGI OGÓLNE
II. METODA FENOMENOLOGICZNA
3. Uwagi ogólne
Historyczne uwagi wstępne. Nazwy „fenomenologia.” użył po
raz pierwszy, jak się wydaje, J. H. Lambert w swoim Neues
Organon (1764). Następnie słowo to występuje także u Kanta
(Metaphysiśche Anfangsgrunde der Naturwissenschaft, 1786),
Hegla (Phanomenologie des Geistes, 1807)ł, Renouviera (Fragments de la philosophie de Sir W. Hamilton, 1840), W. Hamil­
tona (Lectures on Logic, 1860), Amiela (Journal intime, 1869),
E. von Hartmanna (Phanomenologie des sittlichen Bewusstseins, 1879) i innych. Jego znaczenie u każdego z tych autorów
jest bardzo różne, żaden z nich jednak nie używał go dla okre­
ślenia pewnej szczególnej, dokładnie zdeterminowanej metody
myślenia.
Dopiero Edmund Husserl (1859-1938) wprowadził słowo „fe­
nomenologia” w tym sensie. Jego metodologiczne idee wywarły
decydujący wpływ na europejską i częściowo również amery­
kańską filozofię. Pomiędzy dwiema wojnami światowymi utwo­
rzyła się wokół niego znacząca szkoła filozoficzna (M. Scheler,
R. Ingarden, M. Farber, E. Stein, O. Becker, E. Fink, A. Pfander, A . Koyre i inni). Później, z pewnymi zmianami, jego me­
todę przejęli egzystencjaliści. Jest ona dzisiaj najważniejszym
sposobem postępowania w tej szkole (G. Marcel, M. Heidegger,
J.-P . Sartre, M. Merleau-Ponty) i ponieważ w różnych krajach,
przede wszystkim w Niemczech, we Francji i we Włoszech, egzystencjalizm wywarł silny wpływ na całość nauk humanistycz­
nych, to przez to także metoda fenomenologiczna stała się waż­
na dla tych dyscyplin. Również kilku niezależnych myślicieli —
jak N. Hartmann — używa pewnej odmiany metody fenomeno­
logicznej. Można więc bez przesady twierdzić, że przynajmniej
na kontynencie europejskim metoda ta ma decydujące znacze­
nie dla filozofii. W przeciwieństwie do tego w północnoamery­
kańskiej i angielskiej filozofii jest ona mało używana.
27
przez Husserla za podstawowe. Rozwijał on bowiem tę me­
todę w trakcie swoich badań filozoficznych stopniowo i nigdy
jasno jej nie streścił. Tylko przygodnie pojawiają się w jego
pismach uwagi metodologiczne i ponadto nie są one zawsze ła­
two zrozumiałe. Dodatkowo dochodzi do tego fakt, że słowo
„fenomenologia” oznacza u Husserla zarówno metodę jak też
pewną. doktrynę. Żadnej metody nie można wprawdzie całko­
wicie oddzielić od pewnych treściowych założeń, ale w tym wy­
padku splecenie metody i treści jest tak ścisłe, że często wydaje
się wątpliwe, czy czysto metodologiczne idee dadzą się w ogóle
całkiem jasno przedstawić.
Następujące rozróżnienie posiada jednak znaczenie decydują­
ce. Istotnym rysem metody fenomenologicznej jest tzW. reduk­
cja. U Husserla mamy do czynienia z dwiema redukcjami „ejdetyczną” i ,fenomenologiczną” w węższym sensie. Redukcję
ej detyczną Husserl opracował głównie w swoich Logische Untersuchungen (1901), fenomenologiczną w węższym sensie stoso­
wał coraz częściej od Ideen zu einer reinen Phanomenologie und
phanomenologischen Philosophie (1913)12. Tutaj chcemy zająć
się bliżej tylko pierwszą, ejdetyczną odmianą redukcji, a reduk­
cję fenomenologiczną pozostawić całkowicie poza rozważaniem,
gdyż jest ona tak ściśle złączona ze specyficzną doktryną Hus­
serla, że z trudeip da się ją traktować jako metodę o znaczeniu
ogólnym.
Metodologiczne uwagi wstępne. Nie jest łatwo dokładnie
określić, jakie reguły metody fenomenologicznej były uważane
Istotne rysy fenomenologii. Metoda fenomenologiczna jest
szczególnym rodzajem postępowania poznawczego. Jej istot­
nym składnikiem jest pewien typ duchowego Oglądania przed­
miotów, tzn. opiera sią ona na intuicji. Intuicja ta odnosi się
do tego, co dane. Główna zasada fenomenologii brzmi: „z po­
wrotem do rzeczy samych”, przy czym przez „rzeczy” należy
rozumieć właśnie to, co dane. Wymaga to jednak trojakiego
wyłączenia bądź „redukcji”, zwanej także „epoche”: po pierw­
sze, wyłączenia wszystkiego, co subiektywne; należy zająć czy­
sto obiektywną, zwróconą ku przedmiotowi postawę; po dru­
gie, wyłączenia wszystkiego, co płynie z różnego typu teorii,
jak hipotezy, dowody, wyłączenia w inny sposób zdobytej wie­
dzy
tak że tylko to, co dane dochodzi do głosu; po trzecie,
wyłączenia wszelkiej tradycji, tzn. wszystkiego, co inni twier­
dzili na temat wchodzącego w grę przedmiotu.
1 Fenomenologia ducha, tłum. A. Landman, 2 tomy, Warszawa 1963, 1965
(przypis tłumacza).
2 Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Księga pierwsza,
tłum. D. Gierulańka, Warszawa 1975 (przypis tłumacza).
28
METODA FENOMENOLOGICZNA
Dany przedmiot („fenomen”) podlega znowu dwojakiego
typu redukcji: po pierwsze, pozostawia się poza rozważaniem
istnienie przedmiotu, a uwaga zostaje skierowana wyłącznie na
jego uposażenie treściowe [Washeit/, na to, czym [was] dany
przedmiot jest; po,drugie, z tego uposażenia treściowego zostaje
wyłączone wszystko, co nieistotnei tylko istota przedmiotu jest
poddana analizie.
W związku z powyższym należy zauważyć, że „fenomenolo­
giczne” wyłączenie nie jest równoznaczne z zaprzeczeniem. Wy­
łączone elementy pomija się tylko, abstrahuje się od nich i roz­
waża wyłącznie to, co pozostaje. Redukcja ejdetycżna nie za­
wiera także żadnego sądu dotyczącego wartości innych procedur
i innych aspektów. Ten, kto postępuje fenomenologicznie, nie
rezygnuje z późniejszego zastosowania innych procedur i z pono­
wnego rozważenia pominiętych aspektów. Zasada redukcji obo­
wiązuje tylko w trakcie trwańia fenomenologicznych rozważań.
Uprawomocnienie metody fenomenologicznej. Na pierwszy
rzut oka ogląd fenomenologiczny wydaje się czymś całkiem
prostym, polegającym tylko na uruchomieniu duchowej władzy
widzenia, w danym wypadku może to być także zewnętrzne po­
ruszanie się, np. podróż, zajęcie dogodnej pozycji itd., które
czynią przedmiot dobrze widocznym. Specjalna metoda, która
regulowałaby ruch myśli, wydaje się na pierwszy rzut oka zu­
pełnie hiekonieczna.
Jest ona jednak konieczna i to z dwóch względów. (1) Czło­
wiek jest tak ukształtowany, że posiada prawie nieprzezwyciężalną skłonność do wkładania w to, co widzi, obcych —
w przedmiocie wcale nie danych — elementów. Elementy te
wkładane są albo z powodu naszych subiektywnych emocjonal­
nych nastawień (człowiek tchórzliwy widzi siłę wroga jako po­
dwójną), albo z powodu w inny sposób zdobytej wiedzy. Wprojektowujemy w dany przedmiot nasze hipotezy, teorie, wyobra­
żenia itd. W redukcji ejdetycznej chodzi zaś o to, aby widzieć
sam dany przedmiot i poza tym nic innego. Aby to osiągnąć
musi być zastosowana starannie opracowana i wyćwiczoną me­
toda. (2) Żaden przedmiot nie jest prosty, każdy jest nieskoń­
czenie złożony, składa się z różnych komponentów i aspektów,
które nie są jednakowo ważne, Człowiek nie może jednak wszy­
stkich tych elementów uchwycić jednocześnie, musi je obser­
wować jeden po drugim. Także to wymaga mądrze przemyśla­
nej i wyćwiczonej metody.
Z POWROTEM DÓ RZECZY SAMYCH!
29
Z tych powodów nie tylko istnieje metoda fenomenologicz­
na, lecż także konieczne jest dobre jej opanowanie w celu po­
prawnego widzenia.
Tyle twierdzą Sami fenomenologowie. Ich punkt widzenia
krytykowany jest przez empirystów i kantowskich krytycyStów.
Abstrahując jednak od znaczenia tego sporu, nawet w krótkim
przedstawieniu współczesnych metod myślenia nie może zabrak­
nąć rozdziału o metodzie fenomenologicznej, ponieważ jest
ona stosowana przeż dużą część (być może przez większość)
dzisiejszych filozofów i zawiera wiele reguł obowiązujących
niezależnie od stanowiska filozoficznego. Prawie wszystkie re­
guły metody fenomenologicznej można byłoby nawet uznać za
ogólne reguły naukowe. To jednak nie odpowiadałoby inten­
cjom samych fenomenologów. Mimo tó jest obiektywnym fak­
tem, że sformułowali oni ważne, ogólnie obowiązujące reguły
myślenia teoretycznego.
4. Z powrotem do rzeczy samych!
Ogląd istoty. Wymieniona wyżej główna reguła metody feno­
menologicznej „z powrotem do rzeczy samych” oznacza przede
wszystkimy iż rzeczy te powinno się widzieć duchowo. Metoda
fenomenologiczna jest metodą intuicji, duchowego patrzenia.
Według fenomenologów tego rodzaju ogląd jest konieczną pod­
stawą każdego prawdziwego poznania. W terminologii Husserla: źródłowo prezentująca świadomość jest jedynym źródłem
prawomocności poznania. Każde bowiem poznawanie pośred­
nie, a więc wnioskowanie, jest wnioskowaniem na podstawie
czegoś i ostatecznie owo coś musi być dane w jakimś typie
Oglądu. Widzieć można jednakże tylko to, co dane. To, co
dane,„rzecz” , nazywa się u Husserla „fenomenem” , od grec­
kiego <pouvópevov, to ęo się przejawia, co w sposób jasny znaj­
duje się przed nami (cp<oę = światło). Sam ogląd jest (wewnę­
trzną, duchową) artykulacją fenomenu, po grecku kśyew. Stąd
nazwa „fenomenologia”. Jest ona artykulacją tego, co dane,
dane bezpośrednio w duchowym patrzeniu.
W tym kontekście należy zauważyć: (1) intuicja jest tu prze­
ciwstawiona zarówno poznawaniu dyskursywnemu, jak też ab­
strakcji: Używamy tego słowa tylko w pierwszym sensie, tźn.
rozumiemy przez „intuicję” bezpośrednie, lecz nie wyczerpu­
jące uchwycenie przedmiotu. Poznanie ludzkie jest istotnie ab-
30
METODA FENOMENOLOGICZNA
Z POWROTEM DO RZECZY SAMYCH!
strakcyjne, ujmuje tylko aspekty tego, co dane i nie jest
w stanie wyczerpać wszystkiego, co jest obecne w tym, co
dane. Intuicja w sensie poznania wyczerpującego nie istnieje,
w każdym razie nie u nas ludzi. (2) Zarzuca się niekiedy fe­
nomenologom — i być może nie całkiem bez powodu — że
chcieliby oni pominąć każdą inną formę wiedzy, np. wiedzę
0 tym, co prawdopodobne. Jednakże ich zasady nie głoszą nic
takiego. Wiedza, że coś jest prawdopodobne, ma oczywiście
miejsce aż nazbyt często; ale niemniej jednak jest ona wiedzą.
Jeżeli więc pewne zdanie zostaje stwierdzone tylko z prawdo­
podobieństwem, to i tak ten, kto je stwierdza, musi wiedzieć,
że zdanie to jest prawdopodobne. Jednak prawdopodobieńs­
two jakiegoś zdania może zostać poznane tylko dzięki wnios­
kowaniu, takie wnioskowanie zakłada zawsze pewność doty­
czącą czegoś, a więc uchwycenie jakichś przedmiotów. W tym
1 tylko w tym sensie obowiązuje podstawową zasada feno­
menologiczna. Gdyby ją rozumieć w ten sposób, że wiedzieć
coś możemy tylko w sposób pewny, to byłaby ona oczywiście
fałszywa.
wtedy przedmioty praktyczne, jak cele, wartości itd. są trakto­
wane czysto kontemplacyjnie. Fenomenologia jest więc na
wskroś teoretyczna także i w tym sensie, że jest apraktyczna.
Obiektywizm, do którego dążą fenomenologowie jest oczy­
wiście tylko ideałem. Człowiek nie jest tylko intelektem, także
w badaniu naukowym w mniejszym lub większym stopniu
współobecne są motywy emocjonalne. Niektóre z nich wydają
się nawet wspierać badanie naukowe, tak np. wola, namiętne
pragnienie wiedzy. W pozostałych jednak wypadkach uczucia
i akty woli aż nazbyt często zaciemniają czystość naukowego
patrzenia. Mimo to wydaje Się praktycznie niemożliwe całko­
wite ich wyłączenie i w tej sytuacji fenomenologiczna reguła
jest tym bardziej ważna. Ten bowiem, kto ciągle i świadomie
nie stara się jej dotrzymać, tym łatwiej popadnie w subiekty­
wizm. Wielkie zdobycze, naszego kręgu kulturowego zawdzię­
czamy, jak słusznie podkreślają fenomenologowie, właśnie
obiektywizmowi.
Obiektywizm. Druga podstwowa reguła metody fenomeno­
logicznej, tak jak ją reprezentował Husserl, mogłaby być sfor­
mułowana następująco: w każdym badaniu myślenie powinno
być skierowane wyłącznie na przedmiot z całkowitym wyłącze­
niem wszystkiego, co subiektywne. Tak ujęta, reguła ta należy
do wspólnego dobra zachodniej metody naukowej. Zawiera
ona dwie różne, lecz ściśle ze sobą złączone zasady praktyczne.
Przede wszystkim wymaga ona, aby naukowiec, żeby tak po­
wiedzieć, oddał się w pełni badanemu przedmiotowi widząc
tylko to, co obiektywne. Musi on zatem wyłączyć wszystko,
co pochodzi od niego samego, od podmiotu, przede wszystkim
swoje uczucia, życzenia, osobiste nastawienia itd. Wymaga­
ny jest bowiem czysty ogląd, czysto teoretyczne nastawienie
w pierwotnym greckim sensie słowa „teoria” (= oglądanie).
Naukowiec wypełniający tę regułę jest czysto poznającą istotą,
która w pełni zapomina o sobie samej.
Po drugie, reguła ta wymaga postawy kontemplacyjnej, tzn.
wyłączenia tego, co praktyczne. Badaczowi nie wolno się py­
tać, jakiemu celowi to. czy tamto mogłoby służyć, lecz tylko
i wyłącznie, jakie to coś jest. Dziedzina tego, co praktyczne,
np. moralność, religia, może być jednakże badana fenomeno­
logicznie, tak jak to się dzieje w pracach Schelera i Otto, lecz
31
Subiektywne myślenie Kierkegaarda. Przeciwko tej dawno
potwierdzonej, a ostatnio szczególnie przez Husserla wyostrzo­
nej, regule obiektywizmu bronią się uczniowie Sórena Kierke­
gaarda, egzystencjaliśei. Twierdzą oni, że dla dociekań filozofi­
cznych obiektywizm jest niewystarczający, przeciwnie, badacz,
<subiektywny myśliciel) musi „się trwożyć”. J e ne suis pas au
spectacle” chce powtarzać sobie codziennie G. Marcel. Także
myślenie czysto teoretyczne egzystencjaliśei uważają za bez­
wartościowe. Idą często nawet aż tak daleko, aby twierdzić, że
prawdziwie filozoficzne myślenie jest bezprzedmiotowe, gdyż
odnosi się ono do tzw. egzystencji (do ludzkiego Dasein),
która nie jest żadnym przedmiotem, żadnym obiektem, lecz
podmiotem.
Te dzisiaj bardzo popularne poglądy kontynentalnych filozo­
fów przy bliższym przyjrzeniu okazują się mniej rewolucyjne,
niż się to początkowo wydaje.
(1)
Przede wszystkim należy zauważyć, że słowo „obiekt”
(względnie „przedmiot”) jest wieloznaczne. W terminologii
Husserla „przedmiotem” jest wszystko, co dane, wszystko, co
w jakiś sposób może być rozważane. Jednakże egzystencjaliśei
biorą ten termin w dosłownym sensie: przedmiotem jest wszys­
tko, co stoi na przeciw ja [Gegenstand ist, was dem Ich gegen
ubersteht]. Przy takim rozumieniu ja (tzw. egzystencja) nie
może być oczywiście żadnym obiektem. Jeżeli jednak rozwa-
32
METODA FENOMENOLOGICZNA
żamy egzystencję, to jest ona jednak pewnego typu obiektem
w pierwotnie fenomenologicznym sensie, gdyż obiektem jest
to, o czym mówimy. Gdy mówimy zatem o egzystencji, wtedy
staje się ona dla nas przedmiotem. Dodatkowo egzystencjaliści
interpretują egzystencję jako coś, co nigdy nie jest gotowe,
coś, co nie ma żadnego trwałego kształtu, jednocześnie mó­
wią, że obiekt jest czymś uformowanym i dającym się ująć.
Również z tego powodu egzystencja nie jest dla nich żadnym
„przedmiotem”. Jednakże pierwotna terminologia fenomenolo­
giczna nie determinuje przedmiotu w żaden określony sposób,
a stąd także egzystencja może być nazwana „przedmiotem”,
Jest to zatem właściwie spór o słowa.
(2) Jeżeli egzystencjaliśd w trwodze widzą konieczny stan
umożliwiający uchwycenie egzystencji, to myślą oczywiście, że
ten szczególny przedmiot, którym jestem ja sam (moja egzy­
stencja) odsłania się najlepiej w tego rodzaju sytuacji emocjo­
nalnej. Być może jest to trafne, lecz tym samym nie jest po­
wiedziane, że również właściwa analiza byłaby możliwa w sta­
nie trwogi. Tak na przykład dzieło Sartre’a L ’£tre et le neant
nie zostawia żadnych wątpliwości, że jego autor dokonał tej gigantyczej pracy myślowej w całkowicie kontempłatywnym nasta­
wieniu, zimno i naukowo. Być może trwoga była warunkiem
wstępnym tej analizy, z pewnością nie była jednak stanem,
który podczas pracy badawczej mógł ją wspomagać, raczej od­
wrotnie, stan trwogi uniemożliwiłby spokojną analizę.
(3) Przedmiotem zalecanej przez egzystencjalistów metody
jest ludzka egzystencja, a więc coś całkowicie szczególnego.
Sądzą oni, że każdy przedmiot z konieczności znajduje się
w relacji do egzystencji i dopiero na bazie jej rozjaśnienia
[Erhellung] może zostać filozoficznie pojęty. Jest to jednak
teza, która nie jest ogólnie uznana, a w każdym razie nie jest
trafna w wypadku nauk przyrodniczych. Nauki te przeprowa­
dziły do dzisiaj skuteczną interpretację przedmiotów bez odno­
szenia się do egzystencji, postępując całkowicie obiektywistycznie. Zresztą w dziełach Heideggera i Sartre’a, a więc u dwóch
wiodących egzystencjalistów, metoda obiektywistyczna jest
wręcz wzorcowo stosowana.
Wyłączenie teorii i tradycji. Reguła „z powrotem do rzeczy
samych” wymaga nie tylko wyłączenia subiektywnych postaw,
lecz również tych wszystkich obiektywności, które w przedmio­
cie badanym nie są bezpośrednio dane. Do tego należy jednak
____________________Z POWROTEM DO RZECZY SAMYCH!_____________
33
wszystko, co wiemy dzięki innym źródłom lub też przez wnios­
kowanie. Powinno się widzieć tylko to, co jest dane, fenomen,
i nic poza tym.
(1) Po pierwsze, reguła ta wymaga, aby wyłączone zostały
wszystkie teorie, wnioski, hipotezy itd. W ten sposób feno­
menologowie nie chcą jednak wyłączyć każdego poznawania
pośredniego, dopuszczają je całkowicie, ale dopiero po feno­
menologicznym ugruntowaniu. Ugruntowanie to jest absolut­
nym początkiem; uzasadnia ono m.in. także prawomocność
reguł wnioskowania i dlatego w toku badania fenomenologicz­
nego nie można robić żadnego użytku z pośrednich metod po­
znawania.
(2) Z tym łączy się ściśle wyłączenie tradycji. Nie chodzi
przy tym tylko o już przez Tomasza z Akwinu wyraźnie sfor­
mułowaną zasadę, według której powołanie się na ludzki auto­
rytet stanowi najsłabszy argument w ten sposób, że tego, co
twierdzą inni, nigdy nie wolno traktować jako pewnej podsta­
wy. Metoda fenomenologiczna wymaga nie tylko ścisłego za­
stosowania tej tomistycznej zasady, lecz ponadto, aby cały
<stan wiedzy> został wyłączony niezależnie, czy był on przez fe­
nomenologa sprawdzony czy nie. Rzeczy same, fenomeny, tak
jak się pojawiają przed duchowym okiem badacza, powinny
dojść do głosu i nic poza tym.
Praktycznie postulaty te, podobnie jak ścisły obiektywizm,
są niezwykle trudne i w całej ich czystości niemożliwe do speł­
nienia. Oglądanie i wnioskowanie są tak ściśle złączone w ludz­
kim duchu, że tylko z największym trudem możemy je rozdzie­
lić. Automatycznie wprojektowujemy naszą wcześniej zdobytą
wiedzę w przedmiot. Długi i rygorystyczny trening jest konie­
czny, aby nauczyć się czystego oglądania.
Ilustracją tych reguł niech będą dwa przykłady z praktyki se­
minaryjnej. Student, który ma fenomenologicznie opisać czer­
woną plamą, zaczyna tak: „Widzę czerwoną plamę na tablicy.
Plama ta składa się z małych kawałków czerwonej kredy”...
To nie jest już jednak fenomenologiczne: o tym, że plama
ta składa się z kawałków kredy, student wie; ponieważ przed­
tem widział, jak profesor namalował ją za pomocą kredy;
w samym przedmiocie kreda nie jest w ogóle dana. Inny przy­
kład: student podejmuje następującą analizę poczucia obowią­
zku: „Poczucie obowiązku powstaje w naszej świadomości,
jeżeli w mózgu dochodzą do skutku pewne skomplikowane
procesy fizjologiczne”. Jest to oczywiście fenomenologicznie
METODA FENOMENOLOGICZNA
PRZEDMIOT BADAŃ FENOMENOLOGICZNYCH
całkowicie fałszywe: swojego własnego mózgu człowiek ten
nigdy nie widzihł, a tym bardziej fizjologicznych procesów,
które w nim miałyby mieć miejsce. Fenomen poczucia obowią­
zku, jako fenomen, nie ma w ogóle nic wspólnego z fizjologi­
cznymi procesami.
5. Przedmiot badań fenomenologicznych
34
Pozytywne reguły oglądu istoty. Można byłoby mniemać, że
patrzenie jest tak prostym procesem, iż nie są do niego konie­
czne żadne szczególne reguły i wystarczy mieć szeroko otwarte
oczy ducha, aby popfawnie widzieć przedmiot. Tak jednak nie
jest. Wskazaliśmy już na kilka negatywnych reguł postępowa­
nia fenomenologicznego: jeżeli badacz nie ma wystarczającego
treningu w patrzeniu, a nawet jeżeli tylko dostatecznie nie
uważa, aby widzieć tylko to, co się przed nim znajduje, będzie
wprojektowywał w przedmiot elementy subiektywne, teorie,
tradycyjne poglądy itp. Istnieją jednak również pozytywne re­
guły tego postępowania. Można je sformułować w następujący
sposób.
(1) Wszystko, co jest dane powinno się widzieć tak dalece,
jak to jest tylko możliwe. Ta w ,sobie jasna i prosta reguła
musi być dlatego wyraźnie formułowana i świadomie stoso­
wana, ponieważ człowiek jest tak ukształtowany, że posiada
silną skłonność, aby widzieć tylko niektóre aspekty z tego, co
dane. Uexkull pokazał, że zwierzęta uchwytują tylko to, co jest
dla nich witalnie ważne; człowiek ma jednak wiele wspólnego
ze zwierzęciem. Tym, co posiada ponad tę wspólnotę, jest
m.in. zdolność do teoretycznego, nie-praktycznego poznawa­
nia. Mimo to jesteśmy zbyt skłonni do pozostawania ślepymi
na pewne elementy tego, co dane. Pierwszym więc zadaniem
badania fenomenologicznego jest odsłonięcie przeoczonych fe­
nomenów.
(2) Dalej, ogląd fenomenologiczny powinien być deskryptywny, opisowy. Znaczy to, że przedmiot powinien zostać rozłożo­
ny, a następnie jego części opisane, zanalizowańe, gdyż każdy
przedmiot jest nieskończenie złożony. Im bardziej jasny jest
więc ogląd, tym lepiej elementy prżedmiotu dają się odróżnić
i zrozumieć w ich wzajemnych relacjach. Taką analizę Heideg­
ger nazywa „interpretacją” [Auslegung] albo „hermeneutyką”.
Wyraźnie należy jednak podkreślić, że tego rodzaju fenomeno­
logiczna hermeneutyka albo interpretacja nie może być mie­
szana z redukcją (którą omówimy dalej w rozdziale 5); tutaj
chodzi o poznawanie bezpośrednie tam o pośrednie.
35
Fenomen. Przedmiot fenomenologicznego oglądu i interpre­
tacji został przez Husserla i jego uczniów nazwany „fenome­
nem”. Słowo to posiada poza fenomenologicznym także inne,
różne znaczenia. Aby uniknąć nieporozumień, krótko je teraz
omówimy.
(1) „Fenomen” przeciwstawia się „rzeczywistości”:, w ten
sposób wskazuje się na pewien pozór. Nię ma to jednak nic
wspólnego z fenomenologicznym sensem tego słowa- Dla feno­
menologów nie ma żadnego znaczenia, czy tp, co dane, jest
„rzeczywiste” czy też jest „tylko pozorem”. Ważne jest jedy­
nie, że ma to być po prostu dane.
(2) Dalej, fenomen jako zjawisko przeciwstawia się często
„rzeczy samej”. W tym sensie rzecz ukazuje się poprzez feno­
men, mniej więcej tak jak choroba poprzez gorączkę. Także
i o to nie chodzi fenomenologom. „Rzecz sama”, znajdująca
się ewentualnie poza fenomenem, wcale ich nie interesuje,
chcą oni oglądać tylko fenomen, to co dane.
(3) W naukach przyrodniczych używa się wyrazu „fenomen”
dla określenia zmysłowo dających się obserwować procesów.
Znaczenie to jest o wiele bardziej wąskie niż te, które fenome­
nologowie łączą z tym wyrazem, gdyż, po pierwsze, nie jest
według nich konieczne, aby fenomen można było zmysłowo
obserwować (jak zobaczymy wystarczy, jeżeli fenomen zosta­
nie wyobrażony) i, po drugie, fenomen nie potrzebuje być żad­
nym procesem; chociaż fenomenolog może również badąć pro­
cesy, to przede wszystkim bierze on pod uwagę struktury.
Sens słowa fenomen, o który tutaj chodzi, mówiąc słowami
Heideggera, jest następujący: to, co ukazuje-się-w-sobie-samym [das Sich-an—sich-selbst-zeigendeJ, to, co Się ukazuje,
i tak się ukazuje, jakie samo jest; to, co jasno się przed nami
znajduje.
Wyłączenie istnienia. Wymienione dotychczas wyłączenia
(tego, co subiektywne, teoretyczne i tradycji) jeszcze nie wy­
starczają. Autentyczna metoda fenomenologiczna wymaga ró­
wnież, żeby także istnienie przedmiotu zostało wyłączone. Jest
więc obojętne, czy przedmiot istnieje czy nie, jego istnienie
w ogóle nie wchodzi w rachubę. Jeżeli np. przeprowadza się
analizę fenomenologiczną pewnej cżerwonej plamy, to nie ma
żadnego znaczenia, czy w święcie w ogóle istnieje czerwona
plama czy nie.
36
_________
METODA FENOMENOLOGICZNA
__________ ______
W tym leży jedna z podstawowych różnie między metodą fe­
nomenologiczną a empiryczną. W tej ostatniej wychodzi się od
stwierdzenia faktów, tzn. stwierdza się najpierw, że faktycznie
jest tak a tak. Ustala się np., że ta czy inna ilość wody znajdo­
wała się rzeczywiście w określonym czasie, w określonym miej­
scu. W przypadku postępowania fenomenologicznego nie mają
miejsca żadne tego rodzaju stwierdzenia. Fakty nie mają tu ża­
dnego znaczenia.
Może powstać w tym miejscu Wątpliwość: jak wobec tego
można jeszcze w fenomenologii mówić o tym, co dane? To, co
dane, Wydaje się przecież być czymś rzeczywiście istniejącym.
Należy stwierdzić, że wprawdzie każdy przedmiot musi ostate­
cznie jakoś istnieć łub przynajmniej być ugruntowany w czymś
istniejącym, aby mógł być dany, z tego jednak w żaden sposób
nie wynika, że fenomenologia musi się zajmować jego istnieniem. Gdyż nawet wtedy, gdy przedmiot istnieje można ab­
strahować od jego istnienia i brać pod uwagę tylko jego uposa­
żenie treściowe [Washeit] — tak jak to robią fenomenologo­
wie. Można także rozważać czysto wyobrażone przedmioty.
Istota. Właściwym przedmiotem badania fenomenologicznego
ipą być istota, eióoę. Także to słowo posiada wiele znaczeń,
które należy teraz krótko przedstawić, aby uchwycić ten szcze­
gólny sens, który nadają mu fenomenologowie.
(1) Słowa „istota” używa się zwykle w takich zwrotach jak:
„człowiek jest istotą śmiertelną”. „Istota” znaczy tu mniej wię­
cej tyle co „rzecz” ; oczywiście w tym wypadku raczej „żywa
rzecz”. W języku fenomenologów żadna tego rodzaju rzecz, np.
żaden człowiek, nie jest określana jako „istota”. „Istotą” na­
zywa się tutaj tylko aspekty, pewne elementy tego typu rzeczy.
(2) Mówi się także o „istocie pewnej rzeczy”, np, o istocie
życia. Także i to nie jest znaczeniem, które temu słowu nadają
fenomenologowie. Podczas gdy istota życia jest bardzo trudno
dostęphai, fenomenologiczna istota pojawia się jasno przed ob­
serwatorem, nie jest żadną „ukrytą istotą”, przeciwnie, jest fe­
nomenem, czymś, co samo się ukazuje.
(3) "W końcu należy też odróżnić istotę w sensie fenomeno­
logicznym od arystotelesowskiego eióoę. Fenomenologiczne
pojęcie istoty jest bardziej obszerne zakresowo. Oprócz eióoę
w swoim sensie Arystoteles odróżnia także inne, koniecznie
z nim współ występujące określenia, własności (Kna). W prze­
ciwieństwie do tego, wszystko, co koniecznie współ występuje
_______________ PRZEDMIOT BADAŃ FENOMENOLOGICZNYCH________
y]
w fenomenie, a więc także arystotclesowskie własności, ujmuje
się w fenomenologii terminologicznie jako „istotę”.
Fenomenologiczna istota wyklucza więc dwa rodzaje czynni­
ków: istnienie i wszystko to, co przypadkowe. Istotę tę można
byłoby określić jako fundamentalną strukturę przedmiotu. Przez
,,strukturę” nie wolno tutaj jednak rozumieć np. tylko pewnej
sieci stosunków; lecz należy tego słowa używać dla określenia
całej podstawowej treści przedmiotu, wraz z jego jakościami itd.
Istota a znaczenie słowa. Aby dalej wyjaśnić pojęcie istoty,
chcemy teraz krótko przedstawić punkt widzenia empirystów,
którzy zaprzeczają istnieniu istoty i pogląd fenomenologów na
ten temat.
Według empirystów istota jest względna. To, co z jednego
punktu widzenia jest istotne dla pewnej rzeczy, z innego może
okazać się nieistotne. Np. w trójkącie wykonanym z drewna
ktoś, kto jest zainteresowany jego geometrycznym uposaże­
niem, uzna tylko własności geometryczne za istotne, powie
więc, że dla tego przedmiotu istotne są tylko trzy boki, trzy
kąty itd., natomiast fakt, że jest on zrobiony z drewna lub też
że jest tyle a tyle centymentrów długi, jest nieistotny, bez zna­
czenia. Dla innego obserwatora, który interesuje się nie geo^
metrycznymi własnościami, lecz właśnie materiałem, z którego
zrobiony jest ten trójkąt, bycie z drewna będzie istotne, a geo­
metryczna forma, trzy boki i trzy kąty, będzie nieistotna: Mo­
żna byłoby w tym momencie oczywiście zauważyć, że używając
słowa „trójkąt” domniemujemy właśnie trójboczną i trójkątną
figurę. Zarzut ten nie zbiłby jednak z tropu empirystów, gdyż
oni właśnie podkreślają słowo „domniemywać”: jak widać
z powyższego przykładu istotą jest dla nich to i tylko to, co
domniemujemy używając pewnego słowa; istota nie jest ni­
czym innym niż znaczeniem słowa [Wortbedeutung]. Ponieważ
wszystkie znaczenia słów są względne — za pomocą tego sa­
mego słowa można oznaczyć bardzo wiele dowolnych przed­
miotów — to istota przedmiotu jest pojęciem względnym: to,
co jest istotne dla jednego obserwatora-może być całkowicie
nieistotne dla innego. Wszystko zależy wyłącznie od znaczenia,
które dowolnie nadajemy słowom. W samych rzeczach nie ist­
nieje żadna istota, wszystkie aspekty rzeczy są w sobie równo­
wartościowe- Dopiero człowiek przez swoje konwencje wpro­
wadza różnice między tym, co istotne, a tym, co nieistotne,
a to w ten sposób, że przypisuje słowom znaczenia.
METODA FENOMENOLOGICZNA
38
Ta droga myślowa jest jednak przez fenomenologów odrzu­
cana jako niezadowalająca. Należy wprawdzie przyznać, że
znaczenie słowa jest względne i prawdą jest również, że w tej
samej rzeczy możemy ująć i analizować raz jeden aspekt —
np. geometryczną formę — a innym razem inny — np. mate­
riał, ale właśnie te aspekty są według fenomenologów „przed­
miotami”, np. bycie z drewna jest tego rodzaju przedmiotem.
Przedmiot ten, całkowicie niezależnie od nazwy, którą mu na­
dajemy, posiada pewne konieczne własności. Tak np. każda
rzecz, która jest wykonana z drewna, jest także przestrzenna
i rozciągła. Jest tak nie dlatego, że nazywamy ją „drewnianą”,
lecz dlatego że sama w sobie jest tak ukonstytuowana. Gdy­
byśmy zamiast „drewno” powiedzieli „duch”, to ta nowa na­
zwa przedmiotu nie zmieniłaby absolutnie nic w jego struktu­
rze: pozostałby on nadal materialny i rozciągły. W wypadku
drewna przeciwnie, geometryczna forma jest nieistotna i to
niezależnie od tego, jak je nazywamy, podczas gdy w trójkącie
(tzn. w tym, co normalnie nazywamy „trójkątem”) forma ta
jest istotna. Względność możliwych punktów widzenia nie po­
lega zatem na niczym innym niż na możliwości wzięcia pod
uwagę różnych przedmiotów i nie ma nic wspólnego z naszym
problemem. Tak samo bez znaczenia jest w tym kontekście relatywność znaczeń słów.
Fenomenologia egzystencji. Po tym, co dotychczas powie­
dzieliśmy, może wydać się dziwne, że większość nam współcze­
snych uczniów Husserla zajmuje się właśnie problemem egzy­
stencji. W każdym razie słowo „egzystencja” ma u egzysten­
cj alistów, do których należą ci uczniowie Husserla, węższe
znaczenie niż u innych filozofów, znaczy ono tylko Judzka eg­
zystencję. Ale egzystencja ta jest całkowicie wyraźnie ujęta
jako Dosem, a więc, pozornie przy odwróceniu postępowania
Husserla, jej uposażenie treściowe (SoseinJ, jej istota zostają
wyłączone z analiz. Tak przynajmniej twierdzą ci filozofowie.
Jeżeli się jednak bliżej przyjrzymy ich faktycznemu postępowa­
niu, wtedy okazuje się, że w zasadzie nie porzucili oni prawie
stanowiska Husserla. Stwierdzamy mianowicie, co następuje:
(1) Egzystencjaliści analizują to, co dane, fenomen, i z za­
sady chcą wyłączyć ze swoich badań poznawanie pośrednie.
Nie mówią wprawdzie, że ich metoda polega na oglądzie, ale
ponieważ dzięki postawie emocjonalnej poznanie może być co
najwyżej przygotowane, natomiast nie może dojść do skutku,
_______________ PRZEDMIOT BADAŃ FENOMENOLOGICZNYCH________
39
to duchowy akt, który ostatecznie ma miejsce, musi być pew­
nym rodzajem oglądu* jakkolwiek by się go nazwało.
(2) Przedmiot ich badań, a więc wymieniona wyżej egzy­
stencja, zostaje opisany i, w rzetelnie fenomenologicznym sen­
sie, zinterpretowany. Heidegger, jak to zostało powiedziane,
dał najlepszą teoretyczną ilustrację tego rodzaju interpretacji,
główne dzieło Sartre’a nosi podtytuł Próba ontologii fenome­
nologicznej 3, a Marcel napisał Fenomenologię posiadania4.
Faktycznie więc filozofowie ci stosują metodę fenomenologicz­
nej analizy do przedmiotów swoich badań.
(3) Analiza ta zawsze pokazuje, że egzystencja posiada, jak
mówią ci filozofowie, „strukturę". Heidegger wprowadził na­
wet osobną nazwę dla elementów tej struktury, nazywa je ele­
mentami egzystencjalnymi — „Existentiale”. W ogóle rozważa­
nia nad egzystencją zajmują u egzystencjalistów dużo miejsca.
(4) Chociaż twierdzą oni zawsze, że analizują, aby użyć
sformułowńia Heideggera, tylko to, co każdorazowo moje [je-meinige], to, co ma miejsce tylko raz, to jednak jest oczywi­
ste, że to, co sądzą, że odkryli, przysługuje każdej ludzkiej
egzystencji. Nie jest to po prostu struktura, lecz konieczna
struktura tej egzystencji.
Osiągnięcie egzystencj alistów polega więc na wykazaniu, że
w samej egzystencji można odnaleźć pewną istotę. Znaczący
współczesny filozof sformułował to pewnego razu w ten spo­
sób, że egzystencj aliści są ekstremalnym przykładem filozofów
esencjalnych. W każdym bądź razie ich sposób traktowania
ludzkiej egzystencji pozostaje całkowicie w ramach metody
fenomenologicznej.
O nowszej i „głębszej” fenomenologii. Już sam Husserl, a tym
bardziej wielu spośród jego następców interesowało się tzw.
„konstytucją” przedmiotu. Próbowali oni badać, jeżeli wolno
się tak wyrazić, przed-przedmiotowe przedmioty. W większo­
ści wypadków chodzi tutaj o wykazanie, że człowiek w ten lub
inny sposób wytwarza swoje przedmioty, i o wyjaśnienie, jak
on to czyni. Jednocześnie dość znaczna część tych myślicieli za­
częła używać metod, które nie miały nic wspólnego z wczesnohusserlowskim prostym oglądem. Z tego punktu widzenia wszy3 J. P. Sartre, L ’£tre et le neant. Essai d’ontologie phenomenologique, Paris
1943 (przypis tłumacza).
4 G. Marcel, Zarys fenomenologii posiadania, w: Być i mieć, tłum. P. Lu­
bicz, Warszawa 1986 (przypis tłumacza).
METODA FENOMENOLOGICZNA
40
stko, co tutaj zostało powiedziane, uznane byłoby za elemen­
tarne, a być może nawet za przedfilozoficzne, przedfenomenologiczne.
Jest to jednak całkiem szczególnego rodzaju postawa, cho­
ciaż wśród filozofów w kontynentalnej Europie szeroko rozpo­
wszechniona. Żadna rzetelna nauka szczegółowa, a także ża­
den filozof, który nie należy do tej szkoły, nie będzie w stanie
zaakceptować tej metody albo też nie będzie mógł jej używać.
Tutaj chodzi nam o ogólne metody myślenia i tym samym nie
potrzebujemy dalej rozważać problemów postawionych przez
nową fenomenologię.
III. METODY SEMIOTYCZNE
6. Uwagi ogólne
Metodologiczne uwagi wstępne. W dalszym ciągu rozważań
usprawiedliwimy jeszcze włączenie tego rozdziału o języku
w przedstawienie dzisiejszych metod myślenia. Najpierw jed­
nak krótko dwić uwagi metodologiczne.
Można byłoby zapytać, dlaczego rozważenie problemów ję­
zykowych następuje zaraz po przedstawieniu metody fenome­
nologicznej. Powód leży w tym, że chociaż analiza języka nie
jest bez znaczenia dla bezpośredniegd poznawania, to jest ona
o wiele ważniejsza dla poznawania pośredniego, gdyż tutaj
przedmiot nie jest dany, a ruch myślenia jest o wiele bardziej
skomplikowany i posłużenie się symbolami jest o wiele bar­
dziej konieczne. Jak jeszcze zobaczymy, dochodzi się przy tym
do procedur, w których użycie języka jest absolutnie koniecz­
ne. Dlatego metody semiotyczne mogą być omawiane dopiero
po fenomenologicznych, natomiast muszą być omówione przed
innymi metodami.
Innym, o wiele bardziej trudnym pytaniem jest, jak powinno
się oddzielić dziedzinę semiotycznąt od dedukcyjnej. Według
pewnych szkół filozoficznych, przede wszystkim logiczno-empirystycznej, logika i analiza języka są tym samym. Jeżeli się
nawet nie podziela tego krańcowego punktu widzenia, to i tak
często nie jest łatwo odróżnić obie te dziedziny. Już Arysto­
teles włączył semiotykę (pierwsze pięć rozdziałów rozprawy
O zdaniu) do swojej logiki. W każdym razie z metodologicz­
nego punktu widzenia, pomijając całkowicie każdorazowe za­
sadnicze stanowisko filozoficzne, odróżnienie obu tych dzie­
dzin będzie zawsze dość dowolne i do pewnego stopnia względ­
ne. Tutaj odróżnienie to ustanowimy w następujący sposób:
wszystko, co dotyczy poprawności zdań [Aussage], będzie
omawiane w rozdziale o dedukcji, wszystko zaś, co dotyczy
sensu wyrażeń, w rozdziale semiotycznym.
Historyczne uwagi wstępne. Już sofiści (Kratylos i inni),
a także Platon, poruszali okolicznościowo problemy semiotycz­
ne. Jako pierwszy w systematyczny sposób rozważał je Arysto­
teles. Jego dzieło O zdaniu zawiera m.in. pierwszy znany sy­
stem kategorii syntaktycznych. Znaczący postęp dokonał się
w semiotyce dzięki stoikom i scholastykom, u tych ostatnich
42
43
METODY SEMIOTYCZNE
UWAGI OGÓLNE
przede wszystkim w ich „Grammaticae speculativae”. Z wyjąt­
kiem niewielu fragmentów dzieła stoików niestety zaginęły,
a semiotyka scholastyczna pozostała do dzisiaj prawie nie zba­
dana. Tzw. czasy „nowożytne” zapisały się tylko niewielkim
postępem w tej dziedzinie i dopiero rozwój logiki matematycz­
nej spowodował nowe tego rodzaju badania: Husserl (który
wprawdzie nie był logikiem matematycznym) przeprowadził
w Logische Untersuchungen doniosłe analizy semiotyczne, pod­
czas gdy G. Frege zrekonstruował i częściowó rozszerzył do­
robek myślowy starej szkoły stoickiej. Nowsze badania na­
wiązują przede wszystkim do metamatematyki D. Hilberta.
Najbardziej znaczącymi badaczami w tej dziedzinie są dzisiaj
A. Tarsk-i (1935) i R. Carnap (1937). Nazwa „semiotyka”, jak
również ogólny podział tej nauki pochodzi od Ch. Morrisa
(1938). Dzisiaj semiotyka jest aktywnie uprawiana i dalej roz­
wijana, częściowo dzięki bodźcom płynącym z innych nauk—
przede wszystkim z fizyki — które domagają się o wiele bar­
dziej dokładnej analizy języka niż dotychczas. Także ogólne
nastawienie szkoły logiczno-empirystycznej, która analizę ję­
zyka traktuje jako jedyny przedmiot filozofii, istotnie przyczy­
niło się do rozwoju semiotyki.
wprawdzie normalnie artysta w trakcie tworzenia prowadzony
jest przez ideę, to jednak zwykle idea ta nie jest adekwatna
do gotowego dzieła. W czasie materialnego tworzenia zostaje
ona rozbudowana i sprecyzowana. Tak też dzieje się często
w wypadku słownego wyrazu: pojęcie, które ma być zakomu­
nikowane za pomocą słów, uzyskuje kompletność i precyzję
dopiero w procesie wyrażania go: Pomijamy w tej chwili, że
słowa są nie tylko wehikułem dla pojęć, lećz również mogą
mieć samodzielną funkcję. Już jednak jako sam środek wyrazu
posiadają oczywiście najwyższą doniosłość.
Jeżeli słowa są niezbędne dla wiedzy, to z drugiej strony
mogą być dla niej niebezpiecznie; prowadzą łatwo do nieporo­
zumień nie tylko między ludźmi, lećz także w wypadku samot­
nej pracy: bierze się słowo za adekwatny wyraź pojęcia, a tak
często nie jest, lub też kryje ono w swoim znaczeniu coś, co
sprowadza badanie na fałszywe drogi.
Ogólne uprawomocnienie analizy języka. Znaki, a więc
przedmiot semiotyki, stały się z wielu powodów ważne, a na­
wet konieczne dla metody naukowej.
(1) Nauka jest dziełem pewnej wspólnoty, może dojść do
skutku tylko dzięki trwającej w czasie współpracy wielu ludzi.
Współpraca ta wymaga jednak dzielenia się wiedzą, które rea­
lizuje się poprzez znaki, szczególnie przez mówione i pisane
słowa. Słowa nie są więc tylko czymś ubocznym, lecz są istot­
nym narzędziem nauki.
(2) Słowa są materialnymi, materiałowymi rzeczami lub zda­
rzeniami. Jeżeli za ich pomocą uda się jasno przedstawić poję­
cia, to — abstrahując nawet od czynnika społecznego *— praca
naukowca zostaje znacznie ułatwiona. Ludzki duch jest bo­
wiem tak ukształtowany, że najłatwiej pracuje mu się za po­
mocą rzeczy materialnych, ujmuje je najlepiej. Pomyślmy tylko
o liczeniu: może być ono całkiem dobrze przeprowadzone jako
„liczenie w pamięci”, ale o ile prostsze i pewniejsze będzie
przy użyciu znaków pisanych.
(3) Jest także w końcu trzeci powody dlaczego słowa są tak
ważne dla wiedzy. Wyrażanie myśli za pomocą słów jest pew­
nego rodzaju dziełem sztuki. Ogólnie Znaną rzeczą jest, że
Trzy wymiary znaku. Główną myśl semiotyki, która jedno­
cześnie stanowi podstawę dla jej podziału, można przedstawić
następująco. Jeżęli ktoś mówi coś komuś innemu, wtedy każde
użyte przez niego słowo odnosi się do trzech różnych przed­
miotów:
(a) Przede wszystkim słowo to należy do pewnego języka,
a to oznacza, że znajduje się ono w pewnych stosunkach z in­
nymi słowami tego języka, np. w zdaniu znajduje się między
dwoma innymi słowami (tak jak w wypadku słowa „i”), albo
na początku zdania itd. Stosunki te określa się jako syntaktyczne, są to wzajemne stosunki między słowami.
(b) Po drugie to, co ktoś mówi, posiada pewne znaczenie:
jego słowa znaczą coś, chcą one zakomunikować komuś dru­
giemu coś określonego. Poza syntaktycznym stosunkiem mamy
więc jeszcze do czynienia z innym, mianowicie ze stosunkiem
słowa do tego, do czego ono odnosi. Ten stosunek nazywa się
semantycznym.
(c) W końcu słowo jest wypowiedziane przez kogoś i do ko­
goś skierowane. Istnieje zatem trzeci rodzaj stosunków^ mia­
nowicie między słowem a ludźmi, którzy go używają. Stosunki
te nazywają się pragmatycznymi.
Te różne stosunki słów wchodzą jeszcze we wzajemne, okre­
ślone relacje. Stosunek pragmatyczny; zakłada semantyczny
i syntaktyczny, a semantyczny zakłada syntaktyczny. Bezsen­
sowne słowo nie móże służyć porozumiewaniu się ludzi, a aby
mieć sens musi się ono znajdować w pewnych określonych sto-
44
45
METODY SEMIOTYCZNE
FORMALIZM
simkach do innych słów. W przeciwieństwie do tego relacja
syntaktyezna nie zakłada semantycznej i pragmatycznej, a rela­
cja semantyczna daje się badać bez brania pod uwagę pragma­
tycznej. Także dla zupełnie bezsensowanegó języka można
zbudować zupełną syntaksę. Moglibyśmy np. utworzyć pewien
prosty język, w którym istniałyby tylko znaki P i x, i jako syntaktyczna reguła obowiązywałoby, że P znajduje się zawsze
przed x; nie byłoby przy tym żadnej potrzeby wiedzieć, co zna­
czy P albo x.
Semiotyczne pojęcie słowa. Na początku tych uwag trzeba
specjalnie zwrócić uwagę, że słowo, o którym mówi się w se­
miotyce, jest słowem materialnym, tzn. w wypadku gdy chodzi
o słowa mówione, jest to grupa fal dźwiękowych, w wypadku
zaś słów pisanych rząd małych plamek suchego atramentu na
papierze. Fakt, że słowo najeży wziąć właśnie w takim sensie,
wynika już jasno z tego, że jest ono przeciwstawione swojemu
znaczeniu. Uwaga ta jest dlatego ważna, że w języku potocz­
nym używa się wyrażenia „słowo” w pewnym innym sensie.
Ważną konsekwencją takiego ujęcia jest to, że nigdy nie
możemy użyć tego samego słowa w jednej wypowiedzi, a cóż
dopiero w wielu wypowiedziach. Weźmy np. proste zdanie
identycznościowe „a jest a” . Zgodnie ż semiotycznym ujęciem
mamy tu pewien rząd plamek suchego atramentu. Plamki atra­
mentu, które na początku zdania czytamy jako „a”, nie są
w żadnym wypadku identyczne z tymi, które stoją na końcu
tego zdania, ponieważ za każdym razem chodzi o dwie różne
plamki, które są umieszczone w różnych miejscach na papie­
rze, co przy jednej i tej samej rzeczy nigdy nie jest możliwe.
Jeżeli w języku potocznym mówi się „to samo słowo”, to ma
się na myśli „dwa słowa, które mają mniej więcej tę samą
formę i to samo znaczenie”. W semiotyce natomiast mówi się
w tym wypadku o dwóch słowach o tej samej formie. Nie zna­
czy to, że forma obu słów jest identyczna, wystarczy wziąć je
pod silne szkło powiększające, aby stwierdzić, że identyczność
formy nie ma miejsca. Chodzi mianowicie o to, że ich ogólna
struktura graficzna jest taka sama.
Niektórzy fenomenologowie (Ingarden) przeciwstawiają semiotycznie rozumianemu słowu „brzmienie słowa” [Wortlaut],
a więc dokładnie tę wspólną strukturę, którą posiadają słowa
o takiej samej formie w sensie semiotycznym. Techniczny roz­
wój semiotyki wymaga rzeczywiście, aby mówić o tego rodzaju
„brzmieniach słów”, ułatwia to bowiem badania. Należy być jed­
nak świadomym, że brzmienie słowa jest czymś ogólnym, a więc
czymś, co istnieje tylko w indywiduach, tzn. w słowach w sensie
semiotycznym. Nie jest ono jakąś rzeczą, lecz własnością rzeczy,
a mianowicie materialnie (semiotycznie) rozumianego znaku.
ludzie
słowo
inne słowa
Relacje między trzema rodzajami stosunków semiotycznych
podobne są do tych między trzema wymiarami bryły geometry­
cznej. Cały fenomen słowa jest jak trójwymiarowa bryła, tylko
przez abstrakcję możemy z niego oddzielić albo dwa pierwsze
rodzaje stosunków (syntaktycżne i semantyczne), albo tylko je­
den rodzaj (syntaktycżne), dokładnie tak samo jak w geome­
trii możemy wyabstrahować z bryły bądź płaszczyznę, bądź
linię prostą. Porównanie to najlepiej wyjaśnia wyżej zamiesz­
czony rysunek.
7. Formalizm
Orientacja wstępna. Jedną z najważniejszych zdobyczy no­
wożytnej metodologii jest zrozumienie, że operowanie języ­
46
METODY SEMIOTYCZNE
kiem na poziomie syntaktycznym może znacznie ułatwić pracę
myślową. Tego rodzaju operowanie nazywa się „formalizmem”.
Polega on na tym, że pomija się jakiekolwiek znaczenie uży­
wanych znaków i bierze się pod uwagę wyłącznie ich formę
graficzną. Jeżeli w tym sensię pewien język zostanie formalistycznie zbudowany, wtedy nazywa się go „językiem sformali­
zowanym”, niekiedy mówi się krótko o „formalizmie”, lecz to
sformułowanie prowadzi do błędów, bardziej odpowiednie jest
używanie słowa „formalizm” tylko dla określenia metody.
Stosując formalizm jasno odróżnia się dwie rzeczy. Z jednej
strony mamy sam język z jego czysto syntaktycznymi regułami,
tzn. z regułami, które odnoszą się wyłącznie do materialnej
formy znaków, ale nigdy do ich znaczenia; z drugiej strony —
przynajmniej w większości wypadków — treściową interpreta­
cję tego języka, tzn. jakieś przyporządkowanie znaczeń zna­
kom. Sam język i jego interpretacja są w pewnej mierzę nieza­
leżne od siebie. Wprawdzie jakaś syntaksa musi już istnieć,
zanim przystąpi się do interpretacji, lecz nie odwrotnie, gdyż
łatwo można skonstruować język nie interpretując go w żaden
sposób. Taki język nazywa się „formalistycznym” albo „ab­
strakcyjnym”. Temu samemu językowi sformalizowanemu mo­
żna zwykle dać różne interpretacje.
Interpretacja języka jest sprawą semantyki, a nie syntaksy,
Zagadnienie to omówimy później. Jeśli chodzi o syntaksę,
a więc o język sformalizowany, to aby go skonstruować mu­
simy rozwiązać najpierw dwa problemy: (a) po pierwsze, musi­
my przyjąć reguły, które w każdym wypadku pozwolą jedno­
znacznie stwierdzić, które znaki tego języka są dopuszczalne,
tzn. „sensowne”; (b) po drugie, muszą także zostać ustano­
wione reguły określające; które zdania — jeżeli w ogóle język
ten zawiera zdania — są poprawne. To drugie zadanie trady­
cyjnie przypisuje się logice formalnej; także w tym wypadku
związane z nim problemy omówimy dopiero w czwartym roz­
dziale. W pierwszym zadaniu dadzą się odróżnić trzy grupy
problemów: ta, która dotyczy formalizmu w ogóle, ta, która
odnosi się do syntaktycznego sensu prostego wyrażenia, i ta,
która odnosi się do syntaktycznego sensu wyrażeń złożonych.
Pierwszą grupę problemów omówimy krótko zaraz, dwie pozo­
stałe w dwóch następnych paragrafach.
Liczenie. Istotą formalizmu jest rozszerzenie zastosowania
metody znanej już od stuleci, a mianowicie'metody liczenia.
Dlatego celowe będzie najpierw krótkie rozważenie struktury
__________________________
FORMALIZM_________________________
47
zwykłego, tzn. arytmetycznego i algebraicznego liczenia, tak
jak się go uczy w szkołach.
(1) Prosta operacja arytmetyczna, np, mnożenie, wydaje
się z istoty polegać na tym, że rozkładamy problem na po­
szczególne części i rozwiązujemy każdą część osobno. Aby
np. w „pamięci” pomnożyć 27 x 35, postępujemy w nastę­
pujący sposób: najpierw mnożymy 2 0 x 3 0 , potem 7 x 5 itd.
0 żadnym formalizmie Wydaje się tutaj nie być mowy, Jeżeli
jednak zaczniemy mnożyć pisemnie, to zwykle zapisujemy po­
szczególne rezultaty w określonym porządku, np.:
27x35
135
81
945
Gdyby nas zapytano, dlaczego w drugim wierszu zapisaliśmy
1 o jedno miejsce dalej na lewo, a nie pod 5 pierwszego wier­
sza, to po pewnym zastanowieniu odpowiedzielibyśmy: ponie­
waż 1 należy do kolumny dziesiątek i jej miejsce jest pod kolu­
mną dziesiątek cyfry znajdującej się wyżej. W samym akcie li­
czenia nie przeprowadzamy jednak tego rozważania, lecz po
prostu stosujemy regułę syntaktyczną, zgodnie z którą każde
poszczególne mnożenie (a więc każdy nowy wiersz cyfr) należy
przesunąć ó jedno miejsce dalej na lewo. Aby poprawnie li­
czyć, nie potrzebujemy wiedzieć, dlaczego tak właśnie powin­
niśmy postępować, wystarczy " całkowicie, gdy znamy odpo­
wiednią regułę syntaktyczną (oczywiście także jeszcze kilka
innych).
(2) Rozważmy teraz inny przykład, tym razem z algebry.
Niech to będzie równanie:
ax*
2 + bx + c = 0
Aby znaleźć formułę potrzebną do rozwiązania tego równa­
nia, zaczynamy od „przeniesienia” c na prawą stronę, opatru­
jąc je przeciwnym znakiem:
ax2 + bx = - c
Także tutaj łatwo moglibyśmy podać treściowe uzasadnienie
tego „przeniesienia”, faktycznie jednak wcale się o to nie tro-
METODY SEMIOTYCZNE
48
szczymy, lecz postępujemy po prostu według reguły syntaktycznej: „każdy człon jednej strony równania wolno przenieść ną
drugą stronę, ale w takim wypadku musi on otrzymać przeciwny
znak, a więc «-» zamiast «+» albo odwrotnie”. Jeżeli mamy do
czynienia z.nieco bardziej skomplikowanymi obliczeniami, wtedy
musimy się ograniczyć do samych reguł syntaktycznych, gdyż
nasza pojemność myślowa po prostu nie wystarcza, aby w tym
samym czasie myśleć jeszcze o treściowym uzasadnieniu reguł.
Swojej relatywnej pewności liczenie nie zawdzięcza faktowi,
iż dokonuje się za pomocą liczb, lecz formalizmowi. Jest ono
zastosowaniem formalizmu do języka liczb.
Zastosowanie liczenia do przedmiotów nie-matematycznych.
Tę samą metodę można także łatwo zastosować w innych dzie­
dzinach, które w ogóle z liczbami nie mają nic wspólnego. Wy­
bieramy przykład z arystotelesowskiej sylogistyki. W sylogistyce tej, jak wiadomo, można dokonać <konwersji> na negatywnym zdaniu ogólnym, np. zdanie negatywne „Żaden człowiek,
nie jest kamieniem” wolno przekształcić w zdanie „Żaden ka­
mień nie jest człowiekiem”. W logice klasycznej tego rodzaju
zdanie zwykło się przedstawiać za pomocą układu znaków
SeP, gdzie S reprezentuje podmiot, P predykat, a litera e
(z łacińskiego nEgo) wskazuje, że chodzi o ogólne zdanie ne­
gatywne. Jeżeli nasze zdanie zapiszemy w tej formie, to łatwo
jest skonstruować czysto syntąktyczną regułę, która dokładnie
odppwiada zasadzie konwersji dla tego typu zdań. Mówimy za­
tem: „W każdej formule typu X e Y litery znajdujące się obok e
mogą być zamienione miejscami”. Jeżeli raz ustanowimy taką
regułę, wtedy okazuje się, że np. tzw. redukcja Cesare do Celarent jest przeprowadzalna czysto rachunkowo. Celarent ma
mianowicie następującą formę
(1)
(2)
(3)
MeP
SaM
SeP
(przesłanka większa)
(przesłanka mniejsza))
(wniosek)
Możemy bez trudu zastosować naszą regułę do (1) i wtedy
otrzymujemy
PeM
SaM
SeP
a więc właśnie Cesare.4
FORMALIZM
49
Można oczywiście wątpić, czy celowe jest zastosowanie tej
metody do tak prostych pytań. Nasz przykład pokazuje jed­
nak, że liczenie — w formahstycznym sensie — jest stosowalne
poza matematyką, że może być używane w dziedzinach pozamatematycznych.
Sens ejdetyczny i operacyjny. Z naszych rozważań wynika,
że znak może mieć dwojaki sens, tzw. ejdetyczny i tzw. opera­
cyjny. Znak posiądą sens ejdetyczny wtedy, gdy zinąmiy jego
semantyczny odpowiednik [Gegenstuck], tzn. jeżeli wiemy, co
on oznacza czy też co on znaczy. Czysto operacyjny sens znak
posiada wtedy, gdy wiemy tylko, jak można go używać, tzń.
jeżeli znamy obowiązujące go reguły syn taktyczne. Nie wiemy
wtedy, co znak ten znaczy, natomiast wiemy, jak możemy nim
operować. Stosunek między tymi sensami znaku jest prosty: je­
żeli dany jest sens ejdetyczny, wtedy zawsze obecny jest sens
operacyjny, ale nie odwrotnie. Jak widzieliśmy, można do
znaku dołączyć sens operacyjny, nie dając mu przy tym żad­
nego sensu ejdetycznego.
Aby zapobiec nieporozumieniom, trzeba podkreślić, że ope­
racja, o której tutaj mówimy, jest operacją na znakach, a więc
liczeniem, nie jest to operacja na rzeczach. Znając Operacyjny
sens znaku, nie wiemy jeszcze zupełnie, jak należy traktować
odpowiadające mu rzeczy, gdyż do tego musielibyśmy znać
sens ejdetyczny. Nie byłoby np. poprawne powiedzenie, że for­
muły współczesnej teorii dotyczącej struktury materii mają
tylko sens operacyjny, gdyż dzięki nim wiemy jedynie, jak wy­
twarzać bomby atomowe itd, Jest raczej tak, że aby wyprodu­
kować bombę atomową, musimy ejdetycznie rozumieć znaki
występujące w tych formułach, rozumieć ich znaczenie. Gdyby
miały one tylko operacyjny sens, ńie bylibyśmy w stanie z nimi
zrobić nic innego, jak tylko rachować.
W dzisiejszej filozofii istnieją dwa skrajne stanowiska: z jed­
nej strony chce się ograniczyć wiedzę ludzką do sensu ejdety­
cznego, z drugiej wyłącznie do operacyjnego. W pierwszym
wypadku dąży się do wykluczenia jakiegokolwiek formalizmu,
albo w każdym razie odrzuca się systemy, które nie mogą być
w pełni zinterpretowane. W drugim, twierdzi się, że w ogóle
nie istnieje żaden sens ejdetyczny, mamy tylko do dyspozy­
cji sens operacyjny. Oba poglądy są jednak błędne. Jest oczy­
wiste, że w pewnych wypadkach istnieje ejdetyczny sens zna­
ków. Z drugiej strony wydaje się, że w matematyce, fizyce,
astronomii itd. istnieją elementy, którym nie jesteśmy w stanie
4 — Współczesne metody myślenia
METODY SEMIOTYCZNE
50
przypisać sensu ejdetycznego, chociaż wzięte w całości pro­
wadzą one znowu do ejdetycznie dających się zinterpretować
rezultatów.
Model. Z powyższym łączy się kwestia wielokrotnie rozwa­
żana w ostatnich dziesięcioleciach, a mianowicie problem mo­
delu. Zwykło się mówić, że gdy starsze teorie fizykalne miały
model, to model taki nie istnieję już dla wielu nowszych teorii.
Przy tym przez „model” rozumie się fizyczną, zasadniczo obserwowalną przez nieuzbrojone oko strukturę, mającą tę samą
formę, co stan rzeczy reprezentowany w zdaniu naukowym
(teorii itd.). Tak np. istnieje model dla teorii atomu Bohra:
składa się on z kuli, wokół której w określonych odstępach
krążą mniejsze kule. Oczywiście tego rodzaju model nie za­
wsze może być zbudowany, może ,on jednak być przynajmniej
„pomyślany”, tzn. wyobrażony. Jeżeli zatem mówi się, że dla
współczesnych teorii fizykalnych ńie istnieje żaden model,
to znaczy to, że żadnej tego typu struktury nie można sobie
wyobrazić.
To jednak prowadzi — przynajmniej w większości wypad­
ków — do twierdzenia, że zdanie naukowe (teoria itd.) nie po­
siądą żadnego sensu ejdetycznego, a tylko operacyjny. Mó­
wimy „w większości wypadków”, gdyż zasadniczo możliwa jest
trzecia, pośrednia sytuacja, w której dane zdanie ma sens ejdetyczny, przy czym jednak odpowiada mu struktura dająca zo­
baczyć się tylko intelektualnie^ a nie zmysłowo (obrazowo).
I tak np, nie ma żadnych wątpliwości, że pewne zdania feno­
menologii i wszystkie zdania ontologii są właśnie tego rodzaju:
mają nie tylko operacyjny, lecz również ejdetyczny sens, cho­
ciaż tego, do czego odnoszą, nie da się obrazowo przedstawić.
Jeżeli jednak chodzi o teorie z nauk przyrodniczych nie posia­
dające modelu, to w większości wypadków nie mają one żad­
nego sensu ejdetycznego.
Stąd przejście w pewnej nauce od teorii z modelami do teo­
rii bez modelu oznacza, w większości wypadków, rozszerzone
zastosowanie formalizmu. Jak wiadomo, dotyczy to wielu dzie­
dzin współczesnej nauki,
Istota formalizmu. Formalizm jest więc metodą polegającą
na całkowitym pominięciu ejdetycznego sensu znaków i opero­
waniu nimi w oparciu o określone reguły transformacji, bio­
rące pod uwagę tylko graficzny kształt znaków. Traktuje się
je, jakby nie były żadnymi znakami, lecz np. figurami w ja-
FORMALIZM
_ 51
kiejś grze, elementami, które na różne sposoby dają się kom­
binować i przestawiać. Dlatego ktoś kiedyś dowcipnie powie­
dział, że ten, kto posługuje się formalizmem, nie wie, co mówi
i czy to, co mówi, jest prawdą. W tym miejscu należy jednak
zrobić następujące uwagi.
(1) Celem liczenia, a więc celem formalizmu, jest zawsze ja­
kaś wiedza. System formalistyczny wypełnia tylko wtedy swoje
zadanie, jeżeli jego rezultaty dadzą się ostatecznie zinterpre­
tować ejdetycznie. Nauka nie jest grą. W naszej wiedzy nie
zawsze jednak osiągamy co, niekiedy musimy się ograniczyć
do jak.
(2) Reguły operacji formalistycznych muszą być ejdetycznie
sensowne, reguły te mówią bowiem, co powinniśmy robić, mu­
simy zatem być w stanie je rozumieć. Z tego wynika, że żaden
system nie da się w pełni sformalizować, przynajmniej jego re­
guły nie mogą być ostatecznie sformalizowane. Można wpraw­
dzie reguły pewnego systemu, powiedzmy systemu A, sforma­
lizować w innym systemie, nazwijmy go systemem B, lecz
system B domaga się znowu sensownych reguł. Można je
wprawdzie ponownie sformalizować w jakimś innym systemie
C, ale w końcu musimy się gdzieś zatrzymać i posłużyć nie
sformalizowanymi regułami. Ponadto już same reguły doty­
czące A , w wypadku gdy chcemy rozbudować A , muszą mieć
dla nas sens ejdetyczny, gdyż inaczej nie posunęlibyśmy się da­
lej w naszym Uczeniu.
(3) W praktyce przy budowie systemów sformalizowanych
prawie zawsze postępuje się w ten sposób, że najpierw ustana­
wia się sensowne znaki, potem dopiero abstrahuje się od ich
sensu i konstruuje się system formalistycznie, aby w końcu go­
towemu systemowi ponownie dać jakąś interpretację.
(4) To, co powiedzieliśmy, obowiązuje szczególnie w logice.
Chociaż nauka mająca wyłącznie sens syntaktyczny nie byłaby
niemożliwa, to jednak w wypadku logiki nie jest to możliwe.
Logika ma bowiem dostarczyć reguł wnioskowania dla każdego
pośredniego myślenia i gdyby jej reguły nie były ejdetycznie
sensowne, wtedy żadne wnioskowanie nie mogłoby dojść do
skutku. Z tego powodu systemów, które nie dopuszczają żad­
nej znanej interpretacji ejdetycznej, większość współczesnych
logików nie uważa za logikę.
Uprawomocnienie formalizmu. Następujące racje uzasad­
niają zastosowanie metody formalistycznej:
(1) W skompUkowanych sytuacjach nasz wgląd ejdetyczny
52
METODY SEMIOTYCZNE
w przedmiot bardzo szybko się załamuje. Możemy bezpośred­
nio i bez trudu dojrzeć, że 2 x 3 = 6, lecz tylko niewielu ludzi
potrafi tak samo łatwo i szybko zobaczyć, że 1952 x 78,788 =
= 153 794,176. Możemy również bezpośrednio dojrzeć, że ne­
gacją zdania „pada” jest zdanie'„nie pada” , ale nie jest tak
samo łatwo zrozumieć negację znanego twierdzenia Euklidesa,
zgodnie z którym przez punkt leżący poza linią prostą można
poprowadzić jedną i tylko jedną prostą do niej równoległą. To
samo dotyczy wszystkich bardziej skomplikowanych dróg my­
ślowych, także tych, które znajdują się u filozofów. Geniusz
wielkich filozofów uchronił ich, bez używania formalizmu, od
popełnienia błędów, lecz, patrząc całościowo, mętność zbyt
często występująca w filozofii jest do pewnego stopnia wyni­
kiem braku adekwatnych metod formalistycznych.
(2) Ponieważ w systemie formalistycznym wszystkie reguły
odnoszą się wyłącznie do graficznego kształtu znaków, stąd
niemożliwe jest tutaj konstruowanie dowodu za pomocą nie
sformułowanych reguł i aksjomatów. Jak wiadomo, nie sfor­
mułowane założenia są bardzo niebezpieczne, mogą łatwo
okazać się fałszywe, i ponieważ nie są wyraźnie sformułowane,
nie dają się racjonalnie przebadać. Formalizm przyczynia się
więc istotnie do wyeliminowania tego typu milczących założeń.
(3) W ten sposób osiąga się jeszcze coś. W systemie aksjomatycznym zbudowanym iormalistycznie wszystkie konsek­
wencje dają się stosunkowo łatwo wyprowadzić z wybranych
aksjomatów i wyraźnie od siebie oddzielić. Przy tym często
okazuje się, że zastosowane pojęcia zostają dokładniej zdeter­
minowane w porównaniu z początkiem tegó postępowania.
Formalizm jest zatem powołany do oddzielania i wyjaśniania
pojęć,
(4) Zastosowanie formalizmu prowadzi jeszcze do następu­
jącej możliwości. Jeżeli pewien system zostanie czysto formalistycznie zbudowany, wtedy często na końcu okazuje się, że do­
puszcza on wiele interpretacji i w ten sposób za jednym zama­
chem rozwiązuje się wiele problemów. Przykładu dostarcza
znana zasada dualności geometrii euklidesowej. Z obowiązują­
cego tu zdania: „Dwa dowolne punkty wyznaczają pewną pro­
stą” da się (dołączywszy dalsze aksjomaty i odpowiednio dopa­
sowane reguły) wyprowadzić wiele dalszych zdań geometrycz­
nych. Zdanie to możemy teraz sformalizować w następujący
sposób: „Dwa dowolne A wyznaczają pewne B ”, przy czym
znaczenie iyA ” i „B” powinno pozostać nieokreślone (wszystkie
inne wyrazy występujące w tym zdaniu mogą być zinterpreto-
FORMALIZM
53
wane tylko jako stałe logiczne). Teraz okazuje się jednak, że
są tu możliwe dwie interpretacje: (1) możną , A ” przypisać
znaczenie „punkt”, a „B” znaczenie „prosta” i (2) odwrotnie,
, A ” znaczenie „prosta”, a „B” znaczenie „punkt”. Widać mia­
nowicie, że także zdanie powstałe w wyniku interpretacji (2)
jest prawdziwe: również dwie proste równoległe wyznaczają
pewien punkt w nieskończonej odległości. W ten sposób po­
wstaje cały system zdań wyprowadzalnych z tego (sformalizo­
wanego) zdania, a my otrzymaliśmy z jednej formuły dwie zasa­
dy geometrii. Podobne wypadki mają miejsce również w innych
dziedzinach nauki.
W ten sposób przedstawiliśmy zasadnicze racje dła stoso­
wania formalizmu. Nie można jednak przeoczyć pewnych łą­
czących się z nim niebezpieczeństw. Przede wszystkim nie mo­
żna dążyć do formalizacji przedwcześnie, najpierw musi być
całkowicie wyjaśniony wchodzący w rachubę stan rzeczy. Da­
lej, trzeba być świadomym, że system formalistyczny jest za­
wsze bardzo abstrakcyjny i nie wolno go stawiać na równi
z rzeczywistością. Stąd nigdy właściwie nie powinno się używać
formalizmu jako jedynej metody, lecz łączyć go z innymi me­
todami.
Sztuczny język. Użycie sztucznego języka należy ostro od­
dzielić od formalizmu. Zasadniczo również <naturalny> (codzien­
ny) język mógłby zostać sformalizowany, a z drugiej strony ja­
kiś sztuczny język może być traktowany nieformalistycznie, np.
elementarne części języka logiki matematycznej są tak właśnie
traktowane.
Jednakże użycie sztucznych symboli wystąpiło jednocześnie
z formalizmem. Użycie to Whitehead i Russel uprawomocniają
w następujący sposób.
(1) W nauce w ogóle, szczególnie jednak w logice potrzebne
są tak abstrakcyjne pojęcia, iż w języku potocznym nie można
znaleźć dla nich odpowiednich słów. Jest się więc zmuszonym
do tworzenia symboli.
(2) Syntaksa języka potocznego jest zbyt mało ścisła, jej re­
guły dopuszczają zbyt wiele wyjątków, aby mogła być dobrym
instrumentem w dziedzinie nauk ścisłych. Byłoby wprawdzie
możliwe zatrzymanie słów języka potocznego i zmiana tylko
jego reguł, lecz wtedy przez kojarzenie słowa te sugerowałyby
luźne reguły języka codziennego i powstawałoby pomieszanie.
Z tego powodu lepiej jest budować sztuczny język z własnymi,
ściśle syntaktycznymi regułami.
METODY SEMIOTYCZNE
SYNTAKTYCZNE REGUŁY SENSU
(3) Jeżeli zdecydujemy się na zastosowanie sztucznego języ­
ka, wtedy można wybrać całkiem krótkie symbole, np. poje­
dyncze litery zamiast całych słów. W ten sposób zdania staną
się znacznie krótsze niż w języku potocznym i istotnie łatwiej
zrozumiałe.
(4) Większość słów języka potocznego jest bardzo wielozna­
czna; tak np. słowo „jest” ma przynajmniej tuzin różnych zna­
czeń, które w trakcie analizy muszą być ściśle od siebie oddzie­
lane. Celowe jest więc, aby zamiast tego typu słów używać
sztucznych, ale jednoznacznych symboli.
Trzeba jeszcze zauważyć, że wyrażenie „język symboliczny”
prowadzi do błędów: każdy język składa się z symboli i mógł­
by dlatego być nazwany „symbolicznym”. Tutaj jednak mamy
na myśli język, który, w przeciwieństwie do języka potoczne­
go, składa się ze sztucznych symboli.
wicie „i”, jest również wyrażeniem atomowym. Niezgodności
tego typu dadzą się wprawdzie usunąć za pomocą środków se­
mantycznych, ale bardziej praktyczne i bardziej łatwe jest zbu­
dowanie takiego sztucznego języka, w którym one w ogóle nie
występują.
W paragrafie tym zajmujemy się tylko syntaktycznymi regu­
łami sensowności wyrażeń molekularnych, gdyż wyłącznie one
dadzą się rozważyć bez uwzględniania teorii systemu aksjomatycznego. W paragrafie dotyczącym aksjomaty ki omówimy od­
powiednie reguły dla wyrażeń atomowych.
54
8. Syntaktyczne reguły sensu
Budowa języka. Z syntaktycznego punktu widzenia język
składa się z pewnej mnogości wyrażeń, dla których obowiązują
określone reguły. Dla uproszczenia przez język będziemy rozu­
mieli język pisany, chociaż, z pewnymi ograniczeniami, rozwa­
żania poniższe obowiązywałyby również w dziedzinie języka
mówionego. Reguły pewnego określonego języka, powiedzmy
języka S, determinują, które wyrażenia należą do 5, tzn. które
są sensowne w 5; wszystkie inne wyrażenia są w tym języku syntaktycznie bezsensowne. Tak np. słowo „homme” jest wpraw­
dzie wyrażeniem, ale jest bezsensowne w języku polskim.
Sensowne wyrażenia języka 5 mogą być podzielone na dwie
klasy: (1) atomowe albo proste wyrażenia. Wyrażenia te są tak
utworzone, że żadna ich indywidualna część nie może być właś­
ciwym (sensownym) wyrażeniem w S. Tak np. wyrażenie „czło­
wiek” jest wyrażeniem atomowym języka polskiego. (2) Mole­
kularne albo złożone wyrażenia. Tutaj już indywidualne części
są pewnym sensownym wyrażeniem w S. Przykład z języka pol­
skiego: „człowiek jest organizmem”. W tym wypadku „czło­
wiek”, „organizm”, „jest”, wzięte same dla siebie, są sensow­
nymi (atomowymi) wyrażeniami języka polskiego.
Jeśli uwzględni się języki naturalne, podział na wyrażenia
atomowe i molekularne nie jest jednak zupełnie bez zarzutu.
Na przykład słowo „imię” jest oczywiście atomowym wyraże­
niem języka polskiego, a jednak część słowa „imię”, a miano-
55
Pojęcie kategorii syntaktyczne i. Dla syntaktycznej sensow­
ności wyrażeń molekularnych pewnego języka obowiązują dwie
fundamentalne reguły: (1) wyrażenia molekularne powinny być
złożone wyłącznie z sensownych wyrażeń danego języka, a więc
ostatecznie tylko z sensownych wyrażeń atomowych tego języ­
ka; (2) Samo składanie powinno przebiegać według określo­
nych dla danego języka reguł formowania. Reguły te mają we
wszystkich językach wspólny rdzeń, który może być stresz­
czony w prawach tzw. kategorii syntaktycznych. Najpierw więc
rozważymy te ważne prawa syntaktyczne.
Mianem „kategorii syntaktycznej” określa się tę klasę wyra­
żeń jakiegoś języka, z której każde wyrażenie może być za­
mienione z dowolnym innym wyrażeniem tej klasy w ramach
sensownej wypowiedzi, a wypowiedz ta nie straci przy tym
swojego sensu. Tak np. imiona własne tworzą kategorię syntaktyczną języka polskiego. W każdym sensownym polskim
zdaniu — np. „Fryderyk pije” — można zastąpić imię własne
przez inne, a zdanie to nie straci swojego sensu. W powyższym
przykładzie „Fryderyk” może być zastąpiony przez „Jan”,
„Ewa”, „Napoleon”, a nawet przez „Gaurisankar”, zdanie na­
dal jednak pozostanie sensowne (prawdziwe albo fałszywe, ale
jednak sensowne). W przeciwieństwie do tego pewien czasow­
nik, np. „śpi”, należy do innej kategorii syntaktycznej. Jeżeli
w naszym zdaniu za „Fryderyk” podstawimy „śpi”, to powsta­
nie wyrażenie bezsensowne: „śpi pije”.
Jak widać, pojęcie kategorii syntaktycznej odpowiada dość
dokładnie pojęciu części zdania ze zwykłej gramatyki. Różnica
polega na tym, że w gramatyce rozważa się żywy, więc bardzo
niedokładnie skonstruowany język i dlatego jej prawa są luźne
i nieprecyzyjne. Dla celów naukowych powinno się jednak dą­
żyć do perfekcyjnego języka, dla którego można i trzeba ustalić
ścisłe prawa. Syntaksa logiczna znajduje się w takim samym
METODY SEMIOTYCZNE
56
stosunku do gramtycznej, jak np. geometria do mierzenia kon­
kretnych pńi drzew: jedna dostarcza drugiej idealnej teoretycz­
nej podstawy.
W tym kontekście warto zauważyć, że kategorie syntaktyczne — zgodnie z ogólną funkcją języka dążącego do odwzoro­
wania bytu realnego — odwzorowują tzw, kategorie óntologiczne. Tak np. syntaktyczna kategoria imion własnych od­
powiada ontologicznej kategorii substancji, kategoria tzw.
funktorów jednóargumentowych jakości itd. Odpowiedniość ta
nie jest jednak całkiem dokładna, gdyż między realnością a ję­
zykiem znajduje się myśl, która tworzy nowe kategorie (bytów
idealnych).
Funktory i argumenty. Chćemy teraz naszkicować prosty sy­
stem kategorii syntaktycznych wychodząc od pojęcia funktora
i argumentu. Wyrażenie, które określa inne wyrażenie nazywa
się jego „funktorem”, wyrażenie określane jest „argumentem” .
„Określanie” należy tu rozumieć w możliwie najszerszym sen­
sie. Mówi się np., że w zdaniu „pada deszcz i pada śnieg”
„i” określa oba zdania częściowe („pada deszcz” i „pada
śnieg”), a więc jest ich funktorem, podczas gdy one są argu­
mentami „i”. W każdym rozwiniętym języku istnieją dwoja­
kiego rodzaju wyrażenia: jedne mogą być tylko argumentami,
np. nazwy indywiduowe i zdania, natomiast inne tylko funktorami, jak np. czasowniki. Kategorie syntaktyczne wyrażeń
pierwszego rodzaju chcemy nazwać „kategoriami podstawowy­
mi”, drugiego rodzaju „kategoriami funktorowymi”.
Ilość kategorii podstawowych jest dość dowolna; dla uprosz­
czenia przyjmujemy tutaj tylko dwie: wspomniane wyżej kate­
gorie nazw i zdań. W związku z tym wszystkie fńnktory mo­
żemy podzielić W następujący sposób:
(1) Według kategorii syntaktycznej ich argumentów. Odróż­
niamy więc: (a) funktory określające nazwy (np. „śpi”, „ko­
cha”, „jest Większy niż” itd.); (b) funktory określające zdania
(np. „i”, „nie jest tak, że” , „albo” itd.); (c) funktory określające funktory (np. „bardzo” w „dziecko jest bardzo ładne”, ar­
gumentem jest tutaj „ładne”).
(2) Według kategorii syntaktycznej wyrażenia molekular­
nego składającego się z funktora i jego argumentów odróżnia­
my: (a) funktory nazwotwórcze (np. „dobry” w „dobre dziec­
ko”, póhieważ tutaj całe wyrażenie jest nazwą); (b) funktory
zdaniotwórcze (np. wyżej wymienione funktory określające
zdania, np. „pada deszcz i pada śnieg” jest ponownie zda-
SYNTAKTYCZNE REGUŁY SENSU
57
niem); (c) funktory funktorotwórcze (np. „głośno” w „pies
głośno szczeka”, tutaj „głośno” wraz ze swoim argumentem
„szczeka” jest znowu funktorem).
(3)
Według ilości argumentów odróżniamy funktory jednoargumentowe albo monadyczne (np. „śpi”, „biegnie”), dwuargumentowe albo diadyCźne (np. „kocha”, „jest większy niż”),
trzyargumentowe (np. „daje”: A daje B C; tutaj A , B i C na­
leży rozumieć jako argumenty od „daje”), i dalej, n-argumentowe funktory.
Widać natychmiast, że wyrażenia języków naturalnych nie
stosują się do tego schematu, gdyż bardzo często są syntaktycznie wieloznaczne. Tak np. polskie słowo „je” raz okazuje się
jednoargumentowym funktorem („Co robi Fryderyk? On je”),
innym razem funktorem dwuargumentowym („Fryderyk je kieł­
basę”). Ta wieloznaczność przyczynia się wprawdzie do piękna
języka i jest poetycko wartościowa, lecz bardzo osłabia jego
ścisłość i jasność, i w ten sposób stanowi jeszcze jeden powód
dla używania języków sztucznych.
Przykłady syntaktycznego nonsensu. Na podstawie powyż­
szych zasad możemy ustanowić następującą ogólną regułę for­
mowania: wyrażenie molekularne jest tylko wtedy sensowne,
gdy każdemu w nim występującemu funktorowi przyporządko­
wane są argumenty, które dokładnie odpowiadają jego syntak­
tycznej kategorii co do ilości i rodzaju* Wszystko, co sprzeci­
wia się tej regule jest syntaktycznie nonsensowne.
Podamy kilka przykładów z dziedziny filozofii. Weźmy na
początek takie zdanie pozorne: „Byt jest identyczny”. Nazy­
wamy je zdaniem pozornym, ponieważ nie ma ono żadnego
sensu syntaktycznego, a więc w ogóle nie może być zdaniem;
„jest identyczny” jest funktorem dwuargumentowym, a zatem
używa się go sensownie tylko wtedy, gdy przyporządkowuje się
mu dokładnie dwa argumenty, jak np. w zdaniu „Autor Fausta
jest identyczny z Goethem”. W naszym zdaniu pozornym mie­
liśmy jednak tylko jeden argument, mianowicie „byt”. Jest
ono więc syntaktycznym nonsensem.
Inny przykład: pewien filozof mówi: „Nicość nicuje” [das
Nichts nichtet]. Tutaj „nicość” jest argumentem od „nicować”.
To ostatnie wyrażenie jest oczywiście jednoargumentowym
funktórem zdaniotwórczym określającym nazwy. Jak jednak
w zadaniu tym może on określać nazwy? Czym bowiem, pa­
trząc od strony syntaktycznej, jest „nicość”? Chociaż czymś ta­
kim wydaje się być, nie jest to oczywiście żadna nazwa. Gdy
METODY SEMIOTY CZNE
58
mówimy „nie ma nic” [es gibt nichts], wtedy właściwie chcemy
powiedzieć „dla każdego x nie zachodzi wypadek, że tu i teraz
to x jest”. „Nicość” jest więc tylko skrótem dla negacji. Nega­
cja nie jest jednak żadną nazwą, lecz funktorem. To, co w tym
wypadku filozof myśli, może być trafne, ale to, co mówi, musi
być traktowane jako nonsens syntaktyczny. Nie jest to żadne
zdanie i nic ono nie znaczy.
Powołując się na tego typu przykłady, zwolennicy szkoły
neopozytywistycznej chcieli pokazać, że cała filozofia jest non­
sensowna. Pomieszali przy tym nonsens syntaktyczny z czymś
całkiem innym, mianowicie z nonsensem semantycznym. Z cza­
sem okazało się, że poszli oni zbyt daleko, W każdym razie ich
ataki przyczyniły się do wzrostu ogólnej świadomości, że język
poetycki tylko z wielką ostrożnością może być używany jako
środek komunikacji idei naukowych, gdyż łatwo ukrywa w so­
bie nonsens syntaktyczny. Stąd syntaktyczna analiza sensu
posiada dzisiaj w filozofii o wiele większe znaczenie niż w po­
przednich stuleciach.
9. Funkcje i stopnie semantyczne
Dwie semantyczne funkcje znaku. Zwrócimy się teraz w kie­
runku problemów semantycznych, tzn. problemów dotyczących
związków między znakiem a tym, czego ten znak jest znakiem.
Przede wszystkim trzeba tutaj dokonać odróżnienia — dobrze
już znanego scholastykom — między dwiema funkcjami znaku.
Z jednej strony znak może do czegoś odnosić [meinen], coś intendować, a więc być nośnikiem pewnej obiektywnej treści. Tę
funkcję chcemy nazwać „obiektywną”. Z drugiej strony znak
może wyrażać [ausdrucken] coś subiektywnego, mianowicie
osobisty stan człowieka lub zwierzęcia dającego ten znak. Tę
drugą funkcję nazywamy „subiektywną”.
Zwykle znak używany w ramach normalnego ludzkiego ję­
zyka posiada obie te funkcje. Jeżeli np. pewien obserwator
mówi: „Tutaj jest ołów”, to przede wszstkim odnosi się on do
czegoś obiektywnego, a mianowicie, że w określonych współ­
rzędnych czasoprzestrzennych znajduje się pewna substancja
zwana „ołowiem”; Jednocześnie jednak myśli on tę obiektyw­
ną treść. Fakt, że formułuje zdanie, wskazuje, iż tę myśl posia­
da. Wraz ze zdaniem wyraża więc także pewien stan subiektyw­
ny. Czynniki subiektywne, które są wyrażane przez znak, nie
są jednak tylko myślami, lecz zwykle również uczuciami; ten-
FUNKCJE I STOPNIE SEMANTYCZNE
59
dencjami woli itd. Te ostatnie odgrywają często tak wielką
rolę, że niektórzy metodologowie wszystkie czynniki subiektyw­
ne określają po prostu jako „treść emocjonalną”, w przeci­
wieństwie do treści „obiektywnej” albo „naukowej”.
Jeżeli w trakcie normalnego używania znaków obie te funk­
cje semantyczne przeważnie się łączą, to mimo to dadzą się
teoretycznie pomyśleć wypadki graniczne, w których znak albo
nie wyraża nic subiektywnego, albo, przeciwnie, nie odnosi do
niczego obiektywnego. Przynajmniej w niektórych formach
muzyki ten ostatni wypadek mógłby mieć miejsce. Znaki,
z których składa się język takiej muzyki, miałyby tylko subiek­
tywną, a nawet tylko czysto emocjonalną treść. Nie jest łatwo
stwierdzić, czy w odniesieniu do zdań języka potocznego prze­
ciwny wypadek jest możliwy. Jednak w dziełach naukowych
dość łatwo dadzą się pokazać znaki i zdania, które w ogóle nic
nie wyrażają, lecz wyłącznie odnoszą do czegoś,
Z metodologicznego punktu widzenia jedno jest jasne: w na­
uce, jeśli chodzi o poznawalne, a stąd dające się wypowiedzieć
przedmioty, ważne jest tylko odniesienie do [Meinung], a więc
pierwsza funkcja semantyczna. To, co sam naukowiec przeży­
wa, jest zupełnie bez znaczenia. Wypowiedzenie jego osobis­
tych stanów może w pewnych okolicznościach dostarczyć mate­
riału dla badania psychologicznego, ale nie „dowodzi” ono
niczego, ponieważ do niczego nie odnosi, nie kieruje się obiek­
tywnie do niczego.
Mówienie o tym, co niewypowiedzialne. Jak jednak przed­
stawia się ten problem, gdy chodzi o coś niepoznawalnego
(niepoznawalnego zasadniczo albo niepoznawalnego dla ludzi),
a stąd także o coś niewypowiedzialnego? Wśród współczesnych
metodologów istnieją w tym względzie różne opinie. Można
wyróżnić trzy grupy stanowisk.
(1)
Rzecznikami pierwszej są przede wszystkim H. Bergson
i K. Jaspers. Sądzą oni — a także wielu innych filozofów, któ­
rych większość należy do tradycji neoplatońskiej — że wpraw­
dzie tego, co niewypowiedzialne, nie można powiedzieć, tzn.
przedstawić i zakomunikować za pomocą znaków mających od­
niesienie obiektywne, ale można to w pewnej mierze udostęp­
nić, używając języka pozbawionego treści obiektywnej. Tak
np. Bergson twierdzi, że prawdziwa wiedza filozoficzna o naj­
ważniejszych elementach rzeczywistości (np. o stawaniu się)
może dojść do skutku tylko dzięki <intuicji>. Komuś drugiemu
treści tej intuicji nie można zakomunikować, ale używając
METODY SEMIOTYCZNE
FUNKCJE I STOPNIE SEMANTYCZNE
pewnych obrazów można ją tak ująć, że ów drugi będzie mógł
ją przeżyć. Dlatego w dziełach Bergsona nie znajdujemy żad­
nych opisów fenomenologicznych, żadnych dowodów, lecz
przede wszystkim obrazy, które mają pobudzać intuicję. Po­
dobnie Jaspers mówi, że jego słowa „nic nie znacźą”. Są one
tylko wskazówkami pokazującymi drogę temu, kto w nie dają­
cym się ująć w słowa <egzystencjalnym> [existentiellj doświad­
czeniu chce spotkać to, co niewypowiedziane. Dla Boga, a więc
czegoś, co jest w najwyższym stopniu niewypowiedzialne, nie
ma już znaków, lecz tylko <szyfry>, które właśnie tym się cha­
rakteryzują, że nie przysługuje im żadna obiektywna funkcja
semantyczna.
(2) Inna grupa myślicieli reprezentuje dokładnie przeciwne
stanowisko. Najostrzej zostało ono sformułowane w tezie
L. Wittgensteina: „O czym nie można mówić, o tym należy mil­
czeć”. Przy czym dla Wittgensteina i jego zwolenników „mó­
wić” znaczy tyle, co „używać znaków posiadających obiektyw­
ną treść”. Według tych filozofów jest to jednak niemożliwe
w wypadku tego, co niewypowiedzialne, ponieważ zgodnie ze
swoją definicją to, co niewypowiedzialne, nie może zostać po­
wiedziane. Mówienie o tym w sposób <muzyczny> może być
wprawdzie przyjemne, ale nie mówi nic. Jedno z największych
niebezpieczeństw używania języka polega właśnie na tym, że
słowa, które rzekomo miałyby coś mówić, w rzeczywistości po­
siadają tylko zawartość emocjonalną, a więc nic nie mówią.
(3) W końcu istnieje również grupa myślicieli, którzy uzna­
jąc zasadniczo tezę Wittgensteina nie wyciągają jednak wnios­
ku, że filozof musi się ograniczyć do w pełni poznawalnych
przedmiotów. Do tej grupy należą przede wszystkim N. Hartmann ze swoją teorią o tym, co irracjonalne, i tomiści z teorią
o analogicznym poznaniu Boga. Hartmann sądzi, że wprawdzie
istnieje to, co irracjonalne, jako to, co dla nas niepoznawalne,
a więc także niewypowiedzialne, jednak posiada ono zawsze
stronę poznawalną (to, co irracjonalne nazywa Hartmann „me­
tafizycznym”). W związku z tym nie tylko dadzą się określić
granice tego, co irracjonalne, lecz również sformułować anty­
nomie, które zawsze tutaj powstają i w ten sposób tym, co ir­
racjonalne można się zajmować. Według tomistycznej teorii
analogii, chociaż Bóg w swojej istocie jest dla nas niepozna­
walny, to jednak jesteśmy w stanie <analogicznie> przenosić na
niego pewne predykaty. Nie wiemy wprawdzie i nie możemy
wiedzieć, czym np. jest myślenie Boga, ale możemy powie­
dzieć, że znajduje się ono w takich relacjach do swojego
przedmiotu, które są proporcjonalnie podobne do tych, jakie
zachodzą między ludzkim myśleniem a jego przedmiotem. Zin­
terpretowano tę teorię w taki sposób, że relacje pomyślane
w Bogu są izomorficzne z tymi, które znamy empirycznie. Jak
widać ani u Hartmanna, ani u tomistów nie chodzi o mówienie
o tym, co niewypowiedzialne, ale o tej jego części, która da się
wypowiedzieć.
60
61
Oznaczanie i znaczenie. W obiektywnej funkcji znaku znowu
trzeba zrobić dwa odróżnienia, co wymaga kilku terminologicz­
nych uwag. Od czasów stoików zwykło się odróżniać oznacza­
nie od znaczenia. Jeszcze dzisiaj odpowiednia terminologia jest
chwiejna (tak np. G. Frege używał terminu „znaczenie” [Bedeutung] dokładnie w sensie naszego „oznaczania” [Bezeichnung]), ale podstawowa zasada tego odróżnienia jest ogólnie
uznana i doprowadziła do sformułowania ważnych reguł meto­
dologicznych. Mówimy np. że nazwa „koń” oznacza wszystkie
indywidualne konie, ale jednocześnie znaczy „koniowatość”,
a więc to, czym [was] każdy koń jest. Okazuje się, że oznacza­
nie odpowiada zakresowi (extensio) obiektywnego pojęcia,
znaczenie zaś jego treści (intensio). W odniesieniu do oznacza­
nia mówi się więc o <ekstensjonalności>, a w odniesieniu do zna­
czenia o (intensjonalności>. Należy dodać, że przedmioty ozna­
czane przez jakąś nazwę nazywają się jej „desygnatami”. Jest
kwestią sporną, czy także zdania i funktory posiadają desygnaty. U Fregego desygnatem zdania jest jego wartość logiczńa,
a więc jego prawda lub fałsz.
Oznaczanie jest istotnie słabszą funkcją niż znaczenie, o tyle,
że wraz ze znaczeniem dane jest zawsze oznaczanie, lecz nie
odwrotnie. Wynika to z faktu, że ta sama klasa desygnatów
może mieć różne treści, a więc jednej i tej samej klasie de­
sygnatów mogą odpowiadać różne znaczenia. Weźmy np. słowo
„trójkąt”. Przez wyliczenie wszystkich trójkątów mamy dane
oznaczanie tego słowa, ale temu oznaczaniu mogą odpowiadać
całkowicie różne znaczenia, np. znaczenia utworzone z nastę­
pujących treści: płaska trójkątna figura, płaska figura z trzema
bokami, figura o wewnętrznej sumie kątów równej 180° itd.
Każda z tych treści jednoznacznie determinuje klasę desygna­
tów słowa „trójkąt” .
Mimo to logika współczesna i przyrodoznawstwo wykazują
uderzającą tendencję do ekstensjonalnego myślenia, tzn. do
używania nazw z uwzględnieniem wyłącznie ich oznaczania. Ta
w sobie osobliwa i ponadto przez wielu filozofów i humanistów
METODY SEMIOTYCZNE
62
zwalczana tendencja staje się zrozumiała, gdy uwzględnimy, żę
oznaczaniem jest o wiele łatwiej się posługiwać niż znacze­
niem. Wprawdzie całkowite wyłączenie znaczenia wydaje się
raczej niemożliwe, gdyż ostatecznie oznaczanie może być zde­
terminowane tylko przez znaczenie, to jednak zalety postępo­
wania ekstensjonalnego są w wymienionych wyżej dziedzinach
tak wielkie, że właśnie ogólną regułą metodologiczną uczynio­
no, aby postępować ekstensjonalnie, o ile jest to tylko możliwe.
Stopnie semantyczne. W świetle powyższych fozważań staje
się także zrozumiała inna ważna teoria semantyki współczes­
nej, tęoria tzw. stopni semantycznych. Zasadniczą jej myślą
jest, że należy odróżnić język dotyczący rzeczy od języka doty­
czącego samego języka; w stosunku do tego pierwszego drugi
nazywa się jego „meta-językiem” . Nieco dokładniej teoria ta
da się przedstawić w następujący sposób. Wszystkie byty,
które (z naszego punktu widzenia) nie są znakami, traktujemy
jako stopień, zerowy. Dalej następuje klasa znaków, które oz­
naczają rzeczy, a więc elementy stopnia zerowego. Klasę tych
znaków nazywamy „pierwszym stopniem” albo „językiem przed­
miotowym”. Do niej dołącza się trzecia klasa: składa sią ona
ze znaków, które oznaczają znaki języka przedmiotowego.
Tworzy ona „drugi stopień” i jest metajęzykiem w stosunku do
pierwszego języka. W ten sposób można postępować w nie­
skończoność. Ogólnie językiem „w-tego stopnia” nazywa się
taki język, w którym przynajmniej jeden z jego znaków ozna­
cza pewien element stopnia n-1, żaden zaś nie oznacza ele­
mentu M-tego lub wyższego stopnia.
Teoria ta prowadzi do ustanowienia nowej ważnej reguły
sensowności, a mianowicie następującej reguły semantycznej:
każde wyrażenie, w którym mowa jest o nim samym, jest bez­
sensowne. Poprawność tej reguły jest łatwo zrozumiała na
podstawie tego, co zostało powiedziane wyżej: wyrażenie tego
rodzaju należałoby jednocześnie do dwóch stopni semantycz­
nych, do języka przedmiotowego i do metajęzyka, a to z kolei
jest nie do pogodzenia z teorią stopni semantycznych.
Przykładem zastosowania tej reguły jest sławny <kłamca>,
nad którym trudzili się wszyscy logicy od czasów Platona aż do
początków tego stulecia. Zdanie to brzmi następująco: „To, co
teraz mówię, jest fałszywe”. Stąd natychmiast powstaje sprze­
czność, gdyż jeżeli wypowiadający to zdanie mówi prawdę,
wtedy to, co mówi, jest fałszem, natomiast gdy nie mówi praw­
dy, wtedy to, co właśnie powiedział, jest prawdą. W oparciu
FUNKCJE I STOPNIE SEMANTYCZNE
63
o naszą regułę trudność ta da się jednak łatwo rozwiązać. Po­
kazuje ona bowiem, że <kłamca> nie jest w ogóle żadnym zda­
niem, lecz nonsensem semantycznym: w tym pseudo-zdaniu
mówi się mianowicie coś o nim samym.
Kłamca> jest tylko jednym przykładem spośród wielu in­
nych antynomii semantycznych. Za pomocą samej syntaksy an­
tynomie te nie mogą być rozwiązane. Okazało się także, że
wiele ważnych pojęć, jak np. pojęcie prawdy, pojęcie desygnatu itd, da się beż zarzutu analizować tylko na poziomie meta­
języka.
Z powyższego wynika, że wszystko, co należy powiedzieć
0 pewnej nauce, nie może być rozważane w języku tej nauki,
lecz w jej metą-języku, zwanym także „meta-nauką”, tak np.
analiza symboliki występującej w danej nauce, metodologia
1 wiele innych. Wiele nauk posiada dzisiaj swoje metanauki,
m.in. istnieje rozbudowana meta-logika i meta-matematyka.
O użyciu cudzysłowu. W trakcie stosowania teorii stopni se­
mantycznych sformułowano określone reguły techniczne dla
używania cudzysłowu. Są one dzisiaj ściśle przestrzegane przez
większość logików i metodologów nauki.
Jakieś wyrażenie stawia się w cudzysłowie, jeżeli oznacza ,
ono samo siebie lub wyrażenie równokształtne z nim, bez cu­
dzysłowu nie oznacza ono samego siebie, lecz coś innego. In­
nymi słowy: wyrażenie w cudzysłowie jest znakiem samego
tego wyrażenia, a więc metajęzykowym wyrażeniem w odnie­
sieniu do podobnego wyrażenia bez cudzysłowu,
Kilka przykładów rozjaśni sens tej reguły. Jeżeli napiszemy
zdanie
kot jest zwierzęciem
bez umieszczania pierwszego słowa w cudzysłowie, wtedy zda­
nie to jest prawdziwe, gdyż pierwsze słowo oznacza znane
zwierzę domowe. Jeżeli jednak napiszemy
„kot” jest zwierzęciem
wtedy sformułujemy zdanie fałszywe, gdyż słowo znajdujące
się w cudzysłowie nie oznacza żadnego kota, lecz słowo „kot”,
a żadne słowo nie jest zwierzęciem.
W przeciwieństwie do tego zdanie
„kot” składa się z trzech liter
jest oczywiście prawdziwe, ale zdanie
64
METODY SEMIOTYCZNE
kot składa się z trzech liter
jest równie oczywiście fałszywe, gdyż znane wszystkim dra­
piące zwierzątko nie składa się przecież z liter.
Wyrażenie znajdujące się w cudzysłowie jest zawsze nazwą,
nawet wtedy, gdy bez cudzysłowu byłoby zdaniem lub funktorem; w cudzysłowie jest ono nazwą tego zdania albo tego
funktora.
W języku potocznym cudzysłowy są oczywiście używane
także w inny sposób, stawia się je np., gdy jakieś wyrażenie
występuje w innym niż jego zwykły sens. W takich sytuacjach
warte byłoby jednak polecenia zastosowanie innych znaków
(innego graficznego kształtu cudzysłowu) niż te, których tech­
niczne użycie zostało tutaj opisane.
10. Sens semantyczny i weryfikowalność
Metodologiczne znaczenie problemu. Jak to już zostało po­
wiedziane, należy odróżnić syntaktyczny i semantyczny sens
pewnego wyrażenia. Może się bowiem bardzo łatwo zdarzyć,
że wyrażenie jest poprawnie utworzone według, reguł danego
języka, a więc jest syntaktycznie sensowne, a mimo to nie po­
siada sensu semantycznego. Aby pewien znak mógł mieć sens
semantyczny, muszą zostać spełnione określone warunki pozajęzykowe. Warunki tę łączą się z weryfikowalnością zdań, tzn.
z metodą, która pozwala nam stwierdzić, czy pewne zdanie jest
prawdziwe czy fałszywe.
W wyniku najnowszego rozwoju nauk przyrodniczych wery­
fikowalność stała się niezwykle ważna dla metodologii. Poka­
zują to dwa następujące fakty.
(1) Rozwój nowożytnego przyrodoznawstwa stał się mo­
żliwy dopiero dzięki wyeliminowaniu pewnych wyrażeń filozo­
ficznych, mianowicie takich, których obecność w zdaniach
uniemożliwiała zweryfikowanie tych zdań za pomocą środków
empirycznych.
(2) W trakcie rozwoju do samej dziedziny nauk przyrodni­
czych zostały wprowadzone pewne wyrażenia (np. „eter”),
które w ten sam sposób jak wspomniane wyżej wyrażenia filo­
zoficzne okazały się nieużyteczne.
Okoliczności te doprowadziły do żądania, aby wszystkie tego
rodzaju wyrażenia wyłączyć z języka naukowego. Opierający
się na pozytywistycznej filozofii metodologowie Koła Wiedeń­
________________ SENS SEMANTYCZNY I WERYFIKOWALNOŚĆ_________
g5
skiego, jak również zwolennicy szkoły empiryczno-logicznej
rozciągnęli ten postulat na całość poznania i to początkowo
w bardzo wąskich, dogmatycznych sformułowaniach. Stop­
niowo jednak doszła do głosu postawa bardziej tolerancyjna.
Dla współczesnych badań cały ten spór zaowocował sformuło­
waniem kilku ważnych i ogólnie obowiązujących wglądów oraz
pewnych reguł dotyczących metody nauk przyrodniczych, ale
również doprowadził do ujawnienia się wielu trudnych pro­
blemów.
Zasada weryfikowalności. Istnieją dwie fundamentalne regu­
ły, które nazwane zostały „zasadą weryfikowalności”. Brzmią
one:
(1) Zdanie jest wtedy sensowne semantycznie, gdy można
pokazać metodę, d*ięki której jest ono weryfikowalne.
(2) Wyrażenie nie będące zdaniem jest wtedy sensowne se­
mantycznie, gdy można go używać jako części semantycznie
sensownego, a więc weryfikowalnego zdania.
Oba powyższe zdania zawierają wiele słów, które muszą być
dokładnie rozumiane, jeżeli chce się poprawnie uchwycić sens
tej reguły.
Przede wszystkim należy zauważyć, że nie identyfikuje się
w nich sensu i weryfikowalności. Jest prawdą, że pewni filo­
zofowie robili to, lecz ich stanowisko okazało się nie do utrzy­
mania: sens nie jest tym samym co weryfikowalność. Chociaż
zdanie, aby mieć sens, musi być weryfikowalne, to z tego nie
wynika, że sens i weryfikowalność są tym samym.
Dalej należy zauważyć, że w podanych wyżej zasadach wery­
fikowalność nie jest bliżej określona. Także i w tym względzie
zajęto początkowo ekstremalne stanowisko chcące dopuścić
tylko jeden rodzaj weryfikowalności, a mianowicie zmysłową
obserwację stanu rzeczy domniemanego w jakimś zdaniu. Dzi­
siaj przeważa bardziej tolerancyjna postawa, dopuszcza się
mianowicie różne sposoby obserwacji. Zgodnie z obowiązują­
cym dzisiaj ujęciem przedstawione wyżej reguły domagają się
tylko jakiejś metody, za pomocą której moglibyśmy stwierdzić,
czy zdanie jest (w pewnym stopniu) poprawne czy nie.
Aby to zrozumieć, pomyślmy np. następujące zdanie: „Okno
w moim pokoju jest zamknięte”. W jaki sposób zdanie to mo­
głoby mieć sens, jeżeli nie byłoby wiadomo, jak można ustalić
to, co zdanie to stwierdza? Faktycznie jednak metoda taka ist­
nieje, gdyż wypowiadający to zdanie wie, że, jeżeli np. chciał­
by wyciągnąć rękę przez okno, to napotkałby opór itd.
5 — Współczesne metody myślenia
METODY SEMIOTYCZNE
SENS SEMANTYCZNY I WERYFIKOWALNOŚĆ
Warto również zauważyć, że pierwsza z wymienionych wyżej
zasad zawiera w pewnej mierze wszystkie inne warunki sen­
sowności. Aby pewne zdanie było weryfikowalne, musi np. być
sensowne syntaktycznie. Syntaktyczny nonsens jest niemożliwy
do zweryfikowania.
stego rodzaju, przez ogląd istoty. Podobnie zdania należące do
wiary nie są wprawdzie zweryfikowane, ale są weryfikowalne,
z pewnością jednak nie za pomocą środków naturalnych.
Ze swojej strony R. Camap sformułował zasadę tolerancji:
każdy jest wolny w określeniu, jaki rodzaj weryfikacji chce
dopuścić. Dzisiaj jednak ogólnie obowiązuje reguła, że w na­
ukach przyrodniczych tylko te zdania wolno traktować jako
sensowne, które ostatecznie są weryfikowalne przez doświad­
czenie zmysłowe. Przez weryfikowalność rozumie się jednak
zwykle coś szerszego niż weryfikowalność techniczną i coś
węższego niż czystą weryfikowalność fizyczna.
66
Co to znaczy „weryfikowalny”? Wielką jednak trudność
sprawia znaczenie słowa „weryfikowalny” i „weryfikowalność”.
Jakieś zdanie wtedy jest weryfikowalne, gdy można je albo
zweryfikować, albo sfalsyfikować, tzn. jeżeli możliwe jest po­
kazanie, że jest ono prawdziwe lub fałszywe. Co to jednak
znaczy „m ożliw e” ? H . Reichenbach odróżnia następujące zna­
czenia tego słowa:
(1) Techniczna możliwość, Zachodzi ona wtedy, gdy posia­
damy środki pozwalające zweryfikować dane zdanie. W tym
sensie np. zdanie „Temperatura jądra słonecznego wynosi
20 000 000 °C ” nie jest bezpośrednio weryfikowalne. Nie ist­
nieje, jakbyśmy więc powiedzieli, żadna możliwość techniczna
jego weryfikacji.
(2) Fizyczna możliwość. Ma ona miejsce wtedy, gdy wery­
fikowanie zdania nie stoi w sprzeczności z prawami natury.
Wymienione wyżej zdanie o temperaturze jądra słonecznego
jest fizycznie weryfikowalne, chociaż dla jego zweryfikowa­
nia nie posiadamy technicznej możliwości. W przeciwieństwie
do tego zdanie „Jeżeli pewne ciało porusza się z prędkością
350 000 km/s, wtedy jego masą staje się znikomo mała” nie
może być fizycznie zweryfikowane, gdyż zgodnie z prawami fi­
zyki żadne ciało nie może poruszać się z taką prędkością.
(3) Logiczna możliwość. Zachodzi ona wtedy, gdy weryfika­
cja nie zawiera sprzeczności. Zdanie wprowadzone w punkcie
(2), chociaż nie jest fizycznie weryfikowalne, to jest weryfiko­
walne logicznie, ponieważ nie zawiera żadnej sprzeczności.
(4) Transempiryczna możliwość. Jako przykład Reichen­
bach wybiera wypowiedź zwolenniczki jakiejś sekty religijnej:
„Kot jest istotą boską”.
Podział tych możliwości jest przeprowadzony z pozytywisty­
cznego punktu widzenia, a czwarty jego człon wydaje się alogiczną koncesją. Można byłoby sformułować inny podział, a mia­
nowicie według rodzajów doświadczenia, za pomocą których
pewne zdanie miałoby być weryfikowalne. Dałoby to w rezul­
tacie zmysłową, introspekcyjną, fenomenologiczną i transnaturalną weryfikowalność. Wydaje się np. niewątpliwe, że fenome­
nologowie weryfikują swoje zdania przez doświadczenie swoi­
67
Zasada intersubiektywności. Zasada weryfikowalności zo­
stała jeszcze o wiele mocniej dookreślona przez tzw. zasadę in­
tersubiektywności. Zgodnie z tą zasadą weryfikowanie niezbę­
dne dla sensowności jakiegoś zdania, musi być intersubiektywne, tzn.„dostępne wielu badaczom. Nie wystarcza, aby w ogóle
istniała jakaś metoda weryfikacji, przynajmniej zasadniczo
użycie tej metody musi być intersubiektywnie możliwe. Meto­
dologowie neopozytywistyczni, którzy sformułowali tę zasadę,
odrzucili na jej podstawie każdego rodzaju psychologię intro­
spekcyjną jako bezsensowną. Sądzili mianowicie, że zdania
o własnych stanach psychicznych nie mogą być nigdy zweryfi­
kowane przez innych i stąd muszą być pozbawione jakiegokol­
wiek sensu. Rzeczywiście, wydaje się, że w tym wypadku we­
ryfikacja intersubiektywna jest logicznie niemożliwa. Z tego
powodu zasada intersubiektywności doprowadziła najpierw do
całkowitego fizykalizmu, tzn. do zakazu używania wyrażeń,
które nie oznaczają procesów lub rzeczy fizycznych.
Jest jednak oczywiste, że, ściśle wzięta, zasada intersubiek­
tywności zabraniałaby każdego zdania w ogóle. Także bowiem
w dziedzinie tego, co fizyczne, obserwacja tego samego feno­
menu przez dwóch badaczy nie jest możliwa: albo obserwują go
po kolei, a w tym czasie zachodzi zmiana w fenomenie, staje
się on inny, albo widzą go z dwóch różnych punktów obserwa­
cyjnych, wtedy zaś spostrzegają różne aspekty fenomenu, każdy
inny. Żadna weryfikacja nie może być ściśle intersubiektywna.
Dlatego zasada ta nie jest dzisiaj wprost odrzucana, a jest
traktowana raczej jako tylko zasada regulatywna. Zgodnie
z dzisiejszym poglądem, powinno się, tak dalece jak to jest
możliwe, używać tylko takich wyrażeń i tworzyć tylko takie
zdania, które mogą być przez innych względnie łatwo zweryfi­
kowane. Tak sformułowana, reguła ta obowiązuje ogólnie dla
68
__________________ METODY SEMIOTYCZNE___________________________
wszystkich dziedzin wiedzy i powinna być w nich śdśle stoso­
wana. Niestety zbyt wielu ludzi jeszcze nie zrozumiało, jak to
jest ważne. Dla wszystkich nauk empirycznych — z wyjątkiem
psychologii, chyba, że należałoby ją uznać za naukę przyrodni­
czą — zasada ta obowiązuje w tym sensie, że wszystkie zdania
indywidualne powinny być weryfikowalne przez obserwację
zmysłową.
Weryfikalność zdań ogólnych. Można byłoby teraz słusznie
zapytać, jak mają się rzeczy w wypadku zdań ogólnych? Tego
rodzaju zdanie nie może być oczywiście nigdy zweryfikowane
przez obserwację zmysłową. Dałoby się jeszcze np. zweryfiko­
wać, że pewien fenomen wystąpił w 100, 100 000, 100 000 000
wypadków, ale logicznie niemożliwe jest zweryfikowanie, że
doszedł on do skutku we wszystkich możliwych wypadkach..
O ile więc ktoś nalega wyłącznie na weryfikowalność zmysłową,
to wszystkie zdania ogólne wydają się bezsensowne. Jednak
z drugiej strony, nauki przyrodnicze bez zdań ogólnych są nie­
możliwe, składają się one przecież głównie właśnie z takich
zdań i bez nich nie mogłyby być naukami przyrodniczymi.
Metodologowie odróżniają dwie klasy zdań ogólnych: tzw.
logiczne i tzw. empiryczne zdania ogólne. Według powszechnie
panującego poglądu pierwsze z nich nie mogą być zweryfiko­
wane przez obserwację, nie jest to również konieczne dla ich
sensowności. W jaki jednak sposób takie zdanie mogłoby być
mimo to sensowne, jćst to pytanie, które wywołało różne, za­
leżne od stanowiska filozoficznego, poglądy. Badacze nasta­
wieni fenomenologicznie przyjmują, że aksjomaty logiki są we­
ryfikowalne dzięki duchowemu wglądowi, np. dzięki widzeniu
istoty; przeciwnie empiryści, uważają oni tego rodzaju zdania
za <puste>, tzn. wprawdzie nie za całkiem bezsensowne, ale je­
dnak za niezależne od ogólnych reguł sensowności semantycz­
nej. Jakkolwiek można byłoby to teoretycznie uzasadniać, fak­
tem jednakże pozostaje, że logicznych zdań ogólnych nie da
się zmysłowo (empirycznie) zweryfikować. W tym leży funda­
mentalna różnica między dzisiejszą metodologią a dawniej­
szymi poglądami Comte’a i Milla.
W przeciwieństwie do tego tzw. empiryczne zdania ogólne,
zgodnie z przeważającą opinią, są wtedy sensowne semantycz­
nie, jeżeli można z nich wyprowadzić przynajmniej jedno zda­
nie weryfikowalne przez obserwację zmysłową. I tak np. zdanie
„Każdy kawałek siarki spala się niebieskim płomieniem” jest
sensowne, gdyż można z niego wyprowadzić zmysłowo weryfi­
________________ SENS SEMANTYCZNY I WERYFIKOWALNOŚĆ_________
69
kowalne zdanie „Ten kawałek siarki spala się niebieskim pło­
mieniem”. Natomiast zdanie filozoficzne „Każdy kawałek siarki
składa się z materii i formy” jest bezsensowne, ponieważ nie
można z niego wyprowadzić żadnego zmysłowo obserwowalnego zdania.
W ostatnich czasach okazało się jednak, że precyzyjne sfor­
mułowanie tego postulatu napotyka na duże trudności. Główną
trudność można przedstawić w następujący sposób: z pojedyn­
czego zdania nie da się zwykle nic wyprowadzić, tylko z wielu
zdań, a więc np. z uprzednio skonstruowanej teorii itd. Należy
więc wspomnianą zasadę rozszerzyć w tym właśnie sensie. Wtedy
jednak okazuje się, że praktycznie ze wszystkich zdań wyprowadzalne jest jakieś zdanie zmysłowo weryfikowalne. Jako przy­
kład może posłużyć zdanie metafizyczne „Absolut jest doskona­
ły”. Jeżeli połączymy je ze zdaniem „To drzewo tutaj kwitnie”,
wtedy z tego połączenia można wyprowadzić np. zdanie „Na
tym drzewie tutaj są kwiaty” i w ten sposób nasze z pewnością
nieprzyrodnicze zdanie o bycie absolutnym stanie się w sensie
nauk przyrodniczych weryfikowalne i sensowne.
Jedyne, jak się wydaje, możliwe dzisiaj rozwiązanie tej trud­
ności polegałoby na zrobieniu inwentarza wyrażeń, które mia­
łyby obowiązywać jako dopuszczalne w naukach przyrodni­
czych. Jak widać, chodzi tu ostatecznie nie o prawdę, której
w jakikolwiek sposób można byłoby dowieść, lecz wyłącznie
o regułę czysto praktyczną. Jej uprawomocnienie leży w jej
pożyteczności dla rozwoju nauk przyrodniczych. W innych
dziedzinach nie wchodzi ona oczywiście w rachubę i tylko
w oparciu o wątpliwe dogmaty filozoficzne można byłoby
w nich bronić jej pożyteczności lub konieczności.
Inną trudność stwarzają słowa oznaczające stany, np. „roz­
puszczalny”. Chociaż zmysłowo można zweryfikować, że pewna
substancja faktycznie się (np. w wodzie) rozpuszcza, to jednak
jeżeli z tego chce się wyprowadzić definicję rozpuszczalności
w wodzie, dochodzi do niezgodności. Na podstawie takiej defi­
nicji łatwo byłoby bowiem pokazać, że każdy przedmiot, np.
kawałek żelaza, którego nigdy nie włożono do wody, musi
uchodzić za rozpuszczalny w wodzie. A jednak nauki przyrod­
nicze nie mogą się obyć bez tego rodzaju Słów. R. Carnap czę­
ściowo rozwiązał tę trudność za pomocą wprowadzonych przez
siebie <definicji redukcyjnych). Nie możemy się dalej zajmo­
wać tymi pytaniami, wspomnieliśmy o nich jednak, aby wska­
zać na te ważne problemy, które wynikają ze ściśle ujętej za­
sady weryfikowalności.
METODY SEMIOTYCZNE
70
11.
Przykład zastosowania metod semantycznych
A. TARSKI: POJĘCIE ZDANIA PRAWDZIWEGO W JĘZYKU POTOCZNYM1
Aby wprowadzić czytelnika w krąg rozważań, wydaje mi się
wskazane pobieżnie choćby omówić problemat definicji praw­
dy w zastosowaniu do języka potocznego-, pragnę tu zwłaszcza
uwypuklić te różnorodne trudności, na które napotykają próby
rozwiązania wspomnianego zagadnienia.
Spośród różnych usiłowań, mających na celu zbudowanie
poprawnej definicji prawdy dla zdań języka potocznego, naj­
naturalniejszą wydaje się próba skonstruowania definicji se­
mantycznej. Mam tu na myśli tego rodzaju definicję, która
w pierwszym rzucie dałaby się ująć w następujących słowach:1
(1) zdanie prawdziwe jest to zdanie, które wyraża, że tak
a tak rzeczy się mają, i rzeczy mają się tak właśnie.
Wysłowienie powyższe jest jeszcze, rzecz oczywista, nader
niedoskonale pod względem poprawności formalnej oraz ja­
sności i jednoznaczności występujących w nim wyrażeń. Tym
niemniej sens intuicyjny i ogólna intencja tego wysłowienia
wydają się dość przejrzyste i zrozumiale; zadaniem definicji se­
mantycznej byłoby właśnie sprecyzowanie tej intencji i ujęcie
jej w poprawną formę.
Jako punkt wyjścia narzucają się tu pewne zdania o bardziej
specjalnym charakterze, które mogą być uważane za cząstkowe
definicje prawdziwości zdania lub raczej za wyjaśnienia róż­
nych konkretnych zwrotów typu „x jest zdaniem prawdzi­
wym”. Oto ogólny schemat tego rodzaju zdań:
(2) x jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy p\
aby przejść do konkretnych wyjaśnień, zastępujemy w tym
schemacie symbol „p” przez jakiekolwiek zdanie, zaś ,pc”
przez dowolną nazwę jednostkową tego zdania.
Mając daną nazwę jednostkową zdania, możemy dla niej
skonstruować wyjaśnienie typu (2) w każdym przypadku, w któ­
rym potrafimy wymienić zdanie, oznaczane przez daną nazwę.
Najważniejszą i najczęściej spotykaną kategorię nazw, dla któ­
rych spełniony jest powyższy warunek, stanowią tzw. nazwy
cudzysłowowe; jak łatwo się domyśleć, terminem tym ozna­
czamy każdą tego rodzaju nazwę zdania lub dowolnego innego
wyrażenia (nawet bezsensownego), która składa się z cudzysło1 A. Tarski, Pojęcie prawdy w językach nauk dedukcyjnych, Warszawa
1933, s. 4-15 (z opuszczeniami). Jestem wielce zobowiązany Panu Profeso­
rowi Tarskiemu za uprzejme pozwolenie przedrukowania tego tekstu.
___________PRZYKŁAD ZASTOSOWANIA METOD SEMANTYCZNYCH
7J
wów, lewostronnego i prawostronnego, oraz z wyrażenia, za­
wartego między cudzysłowami, a będącego właśnie desygantem nazwy. Jako przykład cudzysłowowej nazwy zdania służyć
może choćby „śnieg pada”; odpowiednie wyjaśnienie typu
(2) brzmi wówczas:
(3) „śnieg pada” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wte­
dy, gdy śnieg pada.
Inną kategorię nazw jednostkowych zdań, dla których potra­
fimy konstruować analogiczne Wyjaśnienia, stanowią tzw. na­
zwy strukturalnoopisowe, tj. nazwy opisujące, z jakich wyra­
zów składa się wyrażenie, będące desygnatem nazwy, z jakich
znaków składa-się każdy poszczególny wyraz i w jakim po­
rządku te znaki i wyrazy po sobie następują. Nazwy takie dają
się formułować bez pomocy cudzysłowów. W tym celu należy
włączyć do języka rozważań, a więc — w danym wypadku —
do języka potocznego, jakiekolwiek jednostkowe, ale nie cu­
dzysłowowe nazwy wszystkich liter i innych znaków, z których
składają się wyrazy i wyrażenia języka: tak np. jako nazwy
spółgłosek
„j”, „p”, ,pc”... narzucają się wyrazy ,,ef’,
„jot”, „pe”, „iks”... zaś jako nazwy samogłosek „a”, „e”, „i”...
można by np. obrać „aj”, „ej”, „ij”... (nie zaś „a”, „e”, „i”...
— dla uniknięcia wieloznaczności). Łatwo zdać sobie sprawę,
że każdej nazwie cudzysłowowej daje się obecnie przyporząd­
kować wyrażona bez pomocy cudzysłowów nazwa strukturalnoopisowa o tym samym zakresie (tj. oznaczająca to samo wyra­
żenie) i vice versa; tak np. nazwie „śnieg” odpowiada nazwa
„wyraz, składający się z pięciu kolejnych liter: eś, en, ij, ej,
i ge”. Jest więc oczywiste, że dla nazw strukturalnoopisowych
zdań możemy również konstruować cząstkowe definicje typu
(2), jak to widać z następującego choćby przykładu:
(4) wyrażenie, które składa sią z dwu wyrazów, z których
pierwszy składa się z pięciu kolejnych liter: eś, en, ij, ej i ge,
zaś drugi — z czterech kolejnych liter: pe, aj, de i aj, jest zda­
niem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada.
Twierdzenia analogiczne do (3) i (4) wydają się intuicyjnie
oczywiste i najzupełniej zgodne z tą intuicją prawdziwości,
która tkwi w wysłowieniu (1); nie budzą one na ogół wątpliwo­
ści pod względem jasności treści i poprawności formy (oczywiś­
cie przy założeniu, że zdania, które podstawiamy w (2) zamiast
symbolu p , nie nasuwają podobnych wątpliwości).
Niezbędne tu jest jednak pewne zastrzeżenie. Znane są sy­
tuacje, w których twierdzenia tego właśnie typu w zestawieniu
z pewnymi innymi, intuicyjnie nie mniej oczywistymi przesłań-
72
METODY SEMIOTYCZNE
kami prowadzą do jawnej sprzeczności, mianowicie do tzw.
antynomii kłamcy. Oto możliwie proste ujęcie tej antynomii
pochodzące od J. Łukasiewicza.
Umówmy się dla większej przejrzystości używać symbolu „c”
jako skrótu typograficznego wyrażenia „zdanie, wydrukowane
na tej stronicy w wierszu 9 od góry”. Zwróćmy uwagę na nastę­
pujące zdanie:
c nie jest zdaniem prawdziwym.
Pamiętając o znaczeniu symbolu „c”, stwierdzamy nadto na
drodze empirycznej, iż:
(a) „c nie jest zdaniem prawdziwym” jest identyczne z c.
Dla nazwy cudzysłowowej (lub jakiejkolwiek innej nazwy
jednostkowej) powyższego zdania budujemy wyjaśnienie typu
(2):
(P) „c nie jest zdaniem prawdziwym” jest zdaniem prawdzi­
wym wtedy i tylko wtedy, gdy c nie jest zdaniem prawdziwym.
Zestawiając przesłanki (a) i (|3), uzyskujemy natychmiast
sprzeczność:
c jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wtedy, gdy c nie
jest zdaniem prawdziwym.
Łatwo się zorientować, gdzie tkwi źródło tej sprzeczności:
w celu skonstruowania twierdzenia (a) podstawiliśmy zamiast
symbolu „p” w schemacie (2) tego rodzaju zwrot, który sam
zawiera w sobie termin „zdanie prawdziwe” (wobec czego uzy­
skane twierdzenie — w przeciwstawieniu np. do (3) i (4) — nie
może już być uważane za cząstkową definicję prawdy). Nie wi­
dać jednak rozsądnego powodu, dla którego podobne podsta­
wienia miałyby być zasadniczo wzbronione.
Poprzestaję tu na sformułowaniu powyższej antynomii, re­
zerwując sobie na później wyciągnięcie z tego faktu należytych
konsekwencji. Na razie abstrahując od tej trudności, podej­
mę myśl zbudowania definicji zdania prawdziwego na drodze
uogólnienia wyjaśnień tego typu co (3). Na pozór zadanie to
może wydać się zupełnie łatwe — dla tych zwłaszcza, którzy
władają nieco aparatem współczesnej logiki matematycznej.
Mogłoby się zdawać, że podstawiając w (3) zamiast dwukrot­
nie występującego tam wyrażenia „śnieg pada” dowolną
zmienną zdaniową (tj. symbol, za który wolno podstawiać do­
wolne zdania) i stwierdzając następnie, że uzyskany zwrot ma
walor dla wszelkiej wartości zmiennej, dochodzi się z miejsca
___________PRZYKŁAD ZASTOSOWANIA METOD SEMANTYCZNYCH
73
do zdania, obejmującego wszystkie twierdzenia typu (3) jako
szczególne przypadki:
(5) dla dowolnego p — „p” jest zdaniem prawdziwym wtedy
i tylko wtedy, gdy p.
Zdanie powyższe nie mogłoby być jeszcze uważane za ogól­
ną definicję zwrotu ,pc jest zdaniem prawdziwym” z tego
choćby względu, że zakres możliwych podstawień symbolu ,pc”
uległ tu zwężeniu do nazw cudzysłowowych. Aby usunąć to
ograniczenie, należałoby się odwołać do znanego intuicyjnie
faktu, że każdemu zdaniu prawdziwemu (i w ogólności każ­
demu zdaniu) odpowiada nazwa cudzysłowowa, oznaczająca to
właśnie zdanie. Opierając się na tej intuicji, można by się po­
kusić o uogólnienie wysłowienia (5) na następującej choćby
drodze:
(6) dla dowolnego x — jcjest zdaniem prawdziwym wtedy i tyl­
ko wtedy, gdy — dla pewnego p — x jest identyczne z „p” i przy
tym p.
Na pierwszy rzut oka gotowi bylibyśmy może przyjąć zdanie
(6) za poprawną definicję semantyczną wyrażenia „zdanie praw­
dziwe”, realizującą w precyzyjny sposób intencję wysłowienia
(1) i uznać wobec tego, że stanowi ono zadowalające rozstrzyg­
nięcie interesującego tu nas zagadnienia. W gruncie jednak
rzeczy sprawa nie przedstawia się bynajmniej tak prosto: z tą
chwilą, gdy zaczynamy bliżej analizować znaczenie występują­
cych w (5) i (6) wyrażeń cudzysłowowych, dostrzegamy szereg
trudności i niebezpieczeństw.
Nazwy cudzysłowowe można traktować tak jak pojedyncze
wyrazy języka, a zatem jak wyrażenia syntaktycznie niezłożone; poszczególne części składowe tych nazw — cudzysłowy
i wyrażenia, zawarte między cudzysłowami, — pełnią tę samą
funkcję, co litery lub zespoły kolejnych liter w pojedynczych
wyrazach, nie posiadają zatem w tym kontekście żadnego sa­
modzielnego znaczenia. Każde wyrażenie cudzysłowowe jest
wówczas stałą nazwą jednostkową pewnego określonego wyra­
żenia (tego mianowicie, które jest ujęte w cudzysłowy) i to na­
zwą o tym samym charakterze co imiona własne ludzi; w szcze­
gólności np. nazwa „p” oznacza jedną z liter alfabetu. Przy tej
interpretacji — która nb. wydaje się najbardziej naturalna
i najzupełniej zgodna z intuicją potoczną — cząstkowe defini­
cje tego typu co (3) nie są podatne dla jakichkolwiek rozsąd­
nych uogólnień. W każdym zaś razie za uogólnienie takie nie­
podobna uważać zdania (5) czy też (6): wyprowadzając bowiem
konsekwencje z (5) za pomocą tzw. reguły podstawiania, nie
74
METODY SEMIOTYCZNE
mamy prawa czegokolwiek podstawiać zamiast litery „p”, wcho­
dzącej w skład wyrażenia cudzysłowowego (podobnie jak nie
wolno nic podstawiać zamiast litery „p”, występującej w wyra­
zie „prawdziwym”)-, w ten sposób jako wniosek uzyskujemy
nie (3), a następujące zdanie: „p” jest zdaniem prawdziwym
wtedy i tylko wtedy, gdy śnieg pada. Widać już stąd, że zdania
(5) i (6) nie są wypowiedziami myśli, które pragnęlibyśmy wy­
razić, że są to, co więcej, jawne niedorzeczności z intuicyjnego
punktu widzenia. Zdanie (5) prowadzi nawet z miejsca do
sprzeczności: można bowiem z niego, obok konsekwencji przy­
toczonej powyżej, wyprowadzić z równą łatwością konsekwen­
cję sprzeczną: „p” jest zdaniem prawdziwym wtedy i tylko wte­
dy, gdy śnieg nie pada. (6) nie prowadzi co prawda samo przez
się do sprzeczności, pociąga za sobą natomiast jawnie nie­
dorzeczny wniosek, w myśl którego jedynym zdaniem prawdzi­
wym jest litera „p”.
Wobec niepowodzenia dotychczasowych prób nasuwa się
mimo woli przypuszczenie, że rozważane tu zagadnienie nie
daje się w ogóle w sposób zadowalający rozwiązać. Można
istotnie przytoczyć ważkie argumenty natury ogólnej, które
przemawiają za tym przypuszczeniem, a które tu pobieżnie
tylko omówię.
Charakterystyczną cechą języka potocznego (w przeciwsta­
wieniu do różnych języków naukowych) jest jego uniwersa­
lizm: byłoby niezgodne z duchem tego języka, gdyby w jakim­
kolwiek innym języku występowały wyrazy lub zwroty, nie da­
jące się przetłumaczyć na język potoczny; „jeśli o czymkolwiek
można w ogóle z sensem mówić, to można o tym mówić i w ję­
zyku potocznym”. Kultywując tę uniwersalistyczną tendencję
języka potocznego w odniesieniu do rozważań semantycznych,
musimy konsekwentnie włączać do języka obok dowolnych
jego zdań lub innych wyrażeń również nazwy tych zdań i wyra­
żeń, zdania, zawierające te nazwy, a dalej takie wyrażenia se­
mantyczne jak „zdanie prawdziwe”, „nazwa” , „oznacza” itd.
Z drugiej strony ten właśnie uniwersalizm języka potocznego
w zakresie semantyki jest przypuszczalnie istotnym źródłem
wszelkich tzw. antynomii semantycznych takich jak antynomia
kłamcy lub antynomia wyrazów heterologicznych; antynomie
te zdają się po prostu wykazywać, że na gruncie każdego języ­
ka, który byłby w powyższym sensie uniwersalny i który by
podlegał przy tym normalnym prawom logiki, musi wyłonić się
sprzeczność. Dotyczy to tego zwłaszcza sformułowania antyno­
mii kłamcy, które podałem na str. 72, a które nie zawiera
___________PRZYKŁAD ZASTOSOWANIA METOD SEMANTYCZNYCH
75
funkcji cudzysłowowej o argumencie zmiennym. Analizując
antynomię w powyższym sformułowaniu, dochodzimy miano­
wicie do przeświadczenia, że nie może istnieć język niesprzeczny, zachowujący zwykłe prawa logiki a przy tym czyniący za­
dość następującym warunkom: (I) obok dowolnego zdania,
występującego w języku, pewna nazwa jednostkowa tego zda­
nia należy do języka; (II) każde wyrażenie, uzyskane ż (2)
przez zastąpienie symbolu „p” dowolnym zdaniem języka, zaś
symbolu ,pc” — nazwą jednostkową tego zdania, ma być uz­
nane za zdanie prawdziwe danego języka; (III) w języku tym
można sformułować i uznać za zdanie prawdziwe uzasadnioną
empirycznie przesłankę równoznaczną z (P).
Jeśli uwagi powyższe są słuszne, to sama możność konsek­
wentnego i przy tym zgodnego z zasadami logiki i z duchem ję­
zyka potocznego operowania wyrażeniem „zdanie prawdziwe”
i, co za tym idzie, możność zbudowania jakiejkolwiek popraw­
nej definicji tego wyrażenia wydaje się mocno zakwestionowana.