Andrzej Prószyński

Transkrypt

Andrzej Prószyński
Andrzej Prószyński
Odwiedziłem Karola późnym popołudniem. Wyglądał ostatnio nienajlepiej, ale tego dnia
odczułem na jego widok coś na kształt lekkiego przeraŜenia. Chorobliwa bladość osuniętego
oblicza, ciemne wory pod oczami, przygarbiona, trzęsąca się sylwetka sprawiały
przygnębiające wraŜenie. W dodatku mocno zajeŜdŜało od niego alkoholem.
- Co się z tobą dzieje? - zapytałem siadając w fotelu. - Wyglądasz fatalnie, Karolu.
- Masz, napij się ze mną - odpowiedział nalewając jakiegoś śmierdzącego samogonu. Tylko to mi jeszcze pozostało.
- Czy nie za duŜo pijesz? Wykończysz się, stary.
- Daj spokój, mam powody. Niedawno rozstałem się definitywnie z Polą i od tej chwili
nie ma dla mnie juŜ Ŝadnej nadziei.
- Co ty wygadujesz, Karolu? Czy tylko ona jedna jest na świecie? Weź się w garść, stary,
a zobaczysz, Ŝe wszystko się ułoŜy. Jeśli będziesz tak...
- Nie rozumiesz - przerwał mi niecierpliwie. - Jestem w sytuacji bez wyjścia, a ty
o niczym nie wiesz. Nikt nic nie wie. Nigdy o tym nie mówiłem, ale teraz... cholera, muszę
komuś powiedzieć, bo inaczej oszaleję... Wypijmy...
Wypiliśmy w milczeniu, a Karol ponownie napełnił kieliszki.
- Wszystko zaczęło się półtora roku temu - rozpoczął pocierając skronie. - Wtedy to
właśnie poznałem Polę. Spodobała mi się bardzo, miałem powaŜne zamiary, ale ona trzymała
mnie na dystans. Powoli zbliŜałem się do niej, jej opór słabnął. Wreszcie któregoś wieczoru
zaprosiła mnie do siebie. Cieszyłem się jak dziecko. śebym wtedy wiedział, co mnie czeka...
OpróŜnił jednym haustem kieliszek i zapatrzył się w jakiś punkt przed sobą.
- Było cudownie - kontynuował. - Jeszcze nigdy Ŝadna kobieta nie dała mi tego, co ona.
Coś dosłownie eksplodowało we mnie, świat zawirował, zobaczyłem wszystkie gwiazdy
przed oczami... Kiedy wreszcie padłem na łóŜko, czułem się tak, jakby ktoś wywrócił mnie na
lewą stronę, rozerwał na drobne kawałki, a potem czule, pieczołowicie poskładał. LeŜałem
przy niej w ciemności, głaszcząc jej nagie ramię, a ona zapytała jakimś nie swoim głosem:
"Dobrze ci było, Edgarze?"
- "Od kiedy jestem Edgarem?" - zapytałem. "Pomyliłaś mnie z kimś innym?" "Co ci
jest?" - spytała z niepokojem i zapaliła światło. Mówię ci, stary, formalnie zbaraniałem.
Kładłem się do łóŜka z brunetką, a teraz miałem przed sobą ognistego rudzielca. "Od kiedy
farbujesz włosy, Pola?" - zapytałem nie wierząc własnym oczom. "Co ci jest?" - powtórzyła
patrząc na mnie uwaŜnie. "Dobrze wiesz, Ŝe to mój naturalny kolor włosów. Zawsze ci się
podobał. A teraz nie?" "Przed chwilą byłaś brunetką, co to za sztuczki?" - zapytałem całkiem
ogłupiały, a Pola roześmiała się serdecznie. "Dobrze się czujesz, figlarzu? Tak cię wzięło, czy
tylko udajesz?" Rzeczywiście czułem się nienajlepiej. Wstałem więc z łóŜka i podszedłem do
okna, aby zaczerpnąć świeŜego powietrza. I wtedy właśnie zamurowało mnie zupełnie. Na
niebie świeciły dwa jasne, niewielkie księŜyce...
Tu Karol przerwał opowieść, a w jego oczach odczytałem wyzwanie.
- Myślisz, stary, Ŝe zwariowałem? Zapewniam cię, Ŝe nie. Kiedy doszedłem do siebie,
przekonałem się, Ŝe rację miała ona, a nie ja. To był zupełnie inny świat, podobny do mojego,
ale niezupełnie. W tym świecie rzeczywiście byłem Edgarem, a ona była Polą - nie tą samą,
którą znałem, ale dostatecznie podobną. Jakimś cudem znalazłem się w tym świecie.
I dokładnie wiedziałem, kiedy to się stało.
Patrzałem na Karola bez słowa. Głupi Ŝart? Wątpiłem w to, znałem go zbyt dobrze.
Pijackie bredzenie? Być moŜe. Ale za wiele było w tym emocji, autentycznego
zaangaŜowania. Pomyślałem sobie, Ŝe z Karolem jest gorzej, niŜ początkowo sądziłem.
Piliśmy wódkę w milczeniu, podczas gdy Karol zbierał siły do kontynuowania swej
paranoicznej opowieści. ZałoŜył ręce pod głowę, zapatrzył się w sufit i powiedział:
- Kiedy minął szok, myślałem tylko o tym, Ŝeby wrócić. Znałem tylko jeden sposób, aby
tego dokonać. PrzeŜyłem raz jeszcze to wszystko, co poprzednio, by znaleŜć się u boku
jasnej, tlenionej blondynki. Nadal była Polą, choć dostrzegałem pewne subtelne róŜnice w budowie ciała, w sposobie zachowania się... Świat, oczywiście, teŜ był trochę inny.
KsięŜyca na przykład wcale tam nie było. A moŜe to było nie w tym, lecz w następnym
świecie? Tyle ich było potem... Jak wariat przenosiłem się z jednego świata do drugiego,
szukając tego, który pamiętałem. Miałem wtedy setki kobiet, z których kaŜda była Polą:
wysokich i niskich, szczupłych i tęgich, o włosach jasnych, ciemnych, rudych, a nawet
zielonych, o oczach piwnych, czerwonych, niebieskich... W tym okresie Pola jawiła mi się
jako jedna monstrualna, wielowymiarowa kobieta, konstytuująca swym isnieniem
skomplikowany, wieloraki Wszechświat, połączony jej osobą w jedno spójne Uniwersum...
Poliwersum, chciałoby się powiedzieć, nieprawdaŜ?... Byłem na granicy szaleństwa.
Wielokrotnie odnajdywałem odwiedzane juŜ światy, a moŜe tylko tak mi się wydawało,
w kaŜdym razie podtrzymywało to we mnie nadzieję, Ŝe kiedyś wreszcie odnajdę swój
własny...
Zdecydowałem się naruszyć milczenie, w którym trwałem od początku opowieści.
- No, ale w końcu wróciłeś, Karolu. To pewnie dlatego zerwałeś z tą kobietą?
Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Nadal nic nie pojmujesz, przyjacielu. To nie jest mój świat. I to nie ja zerwałem, to ona
zerwała ze mną.
- Nie rozumiem - odrzekłem zdetonowany.
- To proste - powiedział Karol zwieszając smutno głowę. - Pech chciał, Ŝe w tym świecie
jestem... no wiesz... impotentem.
Dom Karola opuściłem z mieszanymi uczuciami. Parę dni później dowiedziałem się, Ŝe
Karol przebywa w szpitalu na dłuŜszym leczeniu. Nigdy więcej juŜ go nie spotkałem.
(1988)