Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Niedokończona rozmowa
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Roza66
Niedokończona rozmowa...
- o miłości, której moc czuje się kiedy jest już za późno…
Dla Piotra…
To opowiadanie napisałem dla ciebie, aby dać świadectwo prawdzie o naszej miłości i
wreszcie po latach powiedzieć ci jak bardzo jestem ci wdzięczna, za to że byłeś w moim
życiu.
Życie to sen…
Mówią, że za przeszłością się tęskni, ja o swojej staram się zapomnieć. Ale ona wciąż do
mnie wraca, w snach, tych kilka scen, których dotykam, które czuję.
Staję na zielonej łące, wokół mnie mgła. Wychodzisz z tej mgły, a ja biegnę do ciebie.
Jednak sen wciąż kończy się w tym samym momencie. Zostaję sama, a może cały czas
byłam sama, a ty byłeś tylko mgłą, która mnie otaczała.
Przerażona, otwieram oczy, moje ciało dygocze. Wracają wspomnienia, obrazy, emocje i te
przerażające słowa, wykrzyczane w złości. To się nigdy nie skończy, wciąż już będę czuła
ten żal, za słowa których nie zdążyłam powiedzieć i te za które nie było czasu przeprosić.
Przygnieciona cierpieniem tak bym chciała być tylko tą chwilą, która jest teraz, odciąć się
na zawsze od przeszłości, która jest tobą. Ale ty wracasz w tych przeklętych snach.
Co mogę zrobić, aby uwolnić się od tego bólu jakim jest życie. Wykrzyczeć go? Może już
czas zmierzyć się z traumą, znaleźć w niej sens, oswoić się z nią, może wtedy będzie mniej
bolało. To może być ostatnia szansa na powiedzenie prawdy. Naszej prawdy. Może właśnie
tego ode mnie oczekujesz, wracając do mnie w snach?
Strona: 1/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Oto nasza historia…
„ Miłość, to nie przygoda
Ma smak całego człowieka
Ma jego ciężar gatunkowy,
Ciężar całego losu.
Nie może być chwilą
Wieczność człowieka przechodzi przez nią.”
bł. Jan Paweł II
Dotknięci skrzydłami Anioła…
Pamiętam, kiedy nasze drogi życia się skrzyżowały, byłeś tylko ty i ja, świat realny po
prostu się rozpłynął. To było jak sen, jakbyśmy się wzajemnie rozpoznali poza teraźniejszy
światem. Stałam jak sparaliżowana, przerażona tym, że miłość której tak pragnęłam
dopadła mnie tu, w tym miejscu, w którym nie miała prawa się zdarzyć. Byłam pielęgniarką
pracującą na oddziale detoksykacyjnym, a ty byłeś narkomanem, którego za chwilę miałam
przyjąć do oddziału. Wszystko wydawało się takie oczywiste, a ja patrzyłam na twoje nagie
ciało, na twoją bezradność i chciało mi się płakać, bo to ja byłam bardziej bezradna, w
tamtej chwili, niż ty. I nie chodziło o to, że byłeś narkomanem, nosicielem wirusa HIV,
najbardziej przerażało mnie to, że dzieliła nas bariera, której nie uda mi się przekroczyć,
aby być z tobą.
Mijały kolejne miesiące, a ty stałeś się dla mnie tajemnicą, która tak bardzo przyciągała.
Czekając na kolejny twój powrót na oddział tkwiłam w tęsknocie. A ty wracałeś, coraz
bardziej wyniszczony, przegrany i napiętnowany. Czy chciałeś się leczyć? Tego nie
wiedziałam. Czułam, że zgłaszając się na leczenie, chcesz uciec, ukryć się przed światem,
który cię odrzucił. Ja cię akceptowałam, wręcz syciłam się twoją obecnością. To było
silniejsze. Ukryci w zakamarkach oddziału spędzaliśmy całe noce na rozmowach, chwilami
wręcz czułam, że roztapiam się w twoim magicznym spojrzeniu. Z czasem stałeś się moim
przyjacielem, któremu mogłam powierzyć najskrytsze tajemnice. Nie wiem, skąd brała się
we mnie taka pewność, ale ja to po prostu czułam, że ty nie możesz mnie zranić, zdradzić,
zostawić.
Pocałowałam cię, przełamując dzielącą nas barierę. Poczułam ciepło i niesamowite
wewnętrzne przenikanie, które sprawiło, że jesteś tym którego szukałam, jedynym,
Strona: 2/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
wymarzonym, ostatnim. A ty uciekałeś, wypisując się na własną prośbę z oddziału. Byłam
załamana, płakałam, bo ile lat można trwać w oczekiwaniu na coś, co nigdy nie będzie
prawdą. Po kilku dniach zadzwoniłeś mówiąc, że wystraszyłeś się, nie mogąc uwierzyć w t6,
że możesz być dla kogoś ważny. Gdy zapadła cisza w słuchawce, byłam przerażona, bojąc
się słów, które mogę usłyszeć. A ty powiedziałeś- tak, bardzo za tobą tęsknię. Nie wahałam
się, przecież ja też tak bardzo tęskniłam.
W wynajętym hotelowym pokoju spotkaliśmy się jak kochankowie, którzy robią coś
strasznego. Tyle w nas było nadal wątpliwości, czy to co czujemy jest prawdą, czy mamy
prawo do bycia razem i czy nasz związek ma w ogóle sens. Patrzyłeś na mnie smutno, twój
drżący głos, łzy w oczach i te słowa- nie możemy, jestem zarażony HIV, czy o tym
zapomniałaś. Nie, cały czas pamiętałam o tej przeklętej chorobie, tak jak ciebie, mnie
również przerażał fakt bliskości, której tak pragnęłam, ale jednocześnie tak się jej bałam.
Trwaliśmy przytuleni w totalnym bezruchu, a ty powiedziałeś-dlaczego tak późno cię
spotkałem. Ta chwila tak bardzo mnie wzruszyła, byliśmy dojrzałymi, dorosłymi ludźmi , a ja
poczułam jak między nami wytwarza się jakaś magiczna przestrzeń niewinności. W
przestrzeni tej nie było AIDS, narkotyków, naszych lęków i obaw, byliśmy tylko my czyści,
ufni, delikatni i tacy zakochani. Pozwoliłam sobie przez chwilę płynąć z tym uczuciem,
czując że staje się tobą, a ty stajesz się mną. Byliśmy jednością.
Rano obudziły nas promienie słońca, tak jak by świat się do nas uśmiechał. Spojrzeliśmy na
siebie i słowa nie były potrzebne, czuliśmy to samo, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Przytuliłeś się do mnie, mówiąc- chcę zrezygnować z siebie dla ciebie. Byłam szczęśliwa, bo
miłość która nas połączyła sprawiła, że ta miłość nie może nas skrzywdzić, nie taka miłość.
Zamieszkaliśmy razem. Oddzieleni od świata jakąś niewidzialną granicą, przeżywaliśmy
rzeczywistość we wszystkich kolorach tęczy. Wszystko nas cieszyło, każdy najmniejszy
nawet drobiazg sprawiał nam radość. Podziwiałam cię za to, że potrafiłeś tak kochać życie,
smakować je i przeżywać. Uczyłam się tego z tobą. To był cud! To przecież ja miałam być
dla ciebie oparciem, jednak to ty okazałeś się silniejszy w tym związku. Na przekór losowi,
zaczęłam snuć plany o szczęśliwym domu, dzieciach, wierząc w to, że twój nałóg nigdy nie
wróci. W swojej naiwności chyba uwierzyłam w to, że moja miłość ciebie uleczy. Może
dlatego nie dostrzegałam tego, że ty przestałeś się w pewnej chwili uśmiechać.
W otchłani…
Obudziłam się w nocy, ciebie nie było, na poduszce leżała mała karteczka, a na niej
niewyraźnie zapisane słowo-wrócę. Moje myśli galopowały jak szalone, a w duszy poczułam
jakiś zimny powiew lęku. Przecież miłość doskonała wyklucza lęk, a ja go czułam całą sobą.
Był niewiadomą, przepaścią w którą zaczynamy wpadać. Nad ranem wróciłeś. Twoja spięta
twarz, zastygłe rysy, szkliste oczy, przeraziły mnie. Postawiłeś w pokoju dwa plecaki z
których wystawały zielone makówki. Tak, chciałam krzyczeć.
-Nie otwieraj tego, to zabija!
Patrzyłam jednak na ciebie i naprawdę wtedy nie wiedziałam jak do ciebie dotrzeć. Byłeś
taki obojętny, nieobecny, zabrałeś plecaki do kuchni, a ja zostałam sama ze swoim
rozgoryczeniem i bólem. Po kilkunastu minutach poczułam specyficzną woń gotowanych
makówek. Bezradna płakałam, a ty przestałeś wracać do domu i wciąż zostawiałeś mi kartki
na których były jak hasła ratunkowe, zapisane słowa-przepraszam, kocham, ratuj mnie od
Strona: 3/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
samego siebie… Szukałam cię godzinami, dobijając się w nocy do drzwi melin
narkomańskich. Znałam wszystkie dworce kolejowe, wszystkie zakamarki na klatkach
schodowych. Z rozpaczy prawie odchodziłam od zmysłów, bojąc się, że mogę cię już więcej
nie zobaczyć. Aż stało się najgorsze. Zawołałeś mnie w nocy do łazienki. Otworzyłam drzwi i
zobaczyłam jak wijesz się z bólu. Twoje ręce drżały, a ty patrząc się na mnie
powiedziałeś-podaj mi bo nie mogę się wkuć. Mogłam wyjść, ale ja wzięłam strzykawkę do
ręki i podałam ci heroinę. Ja, która walczyłam przez tyle miesięcy o ciebie, teraz podałam ci
śmierć. Płakałeś, a ja płakałam razem z tobą, ale nawet we dwoje nie mogliśmy sobie
poradzić z cierpieniem, które nas spotkało.
I tak cierpiąc, trwałam z tobą w tym piekielnym obłędzie twojego uzależnienia. Nasze
wspólne życie stało się królestwem mojego lęku, o to, że cię stracę, z kolei twojego, że jutro
nie będziesz miał kolejnej dawki heroiny. Już nie byłam, tą szczęśliwą kobietą z przed kilku
miesięcy. Byłam smutną, rozgoryczoną kobietą narkomana, który dzień po dniu unicestwiał
swoje istnienie na moich oczach. To narkotyki wyrywały się z moich ramion i nawet gdy cię
przytulałam, to czułam twoje nieokiełznanie, twoją dzikość. Bezradna, przegrana, pewnego
dnia wzięłam strzykawkę do ręki. O czym wtedy myślałam? Banalne, jeżeli nie może być
normalnie, to niech będzie tak, będę narkomanką. Wyrwałeś mi strzykawkę.
Krzycząc-uciekaj, ratuj się sama. W tej chwili dotarła do mnie okrutna prawda, heroina
pokonała nie tylko ciebie ale i mnie. Twój nałóg stał się też moim więzieniem.
Z tego trwania, w strasznej obojętności z czasem powstawały urazy, gniew, gorycz,
obwinianie się nawzajem i straszny żal, o to że coś zmarnowaliśmy i nie bardzo
wiedzieliśmy które z nas jest bardziej winne.
Spełnieniem miłości jest poświęcenie się dla drugiej osoby, ja jednak miałam już dosyć. Co
bym zrobiła, było złe. Zresztą, nie miałam już siły rozumieć, wybaczać, czekać, wychodzić ci
naprzeciw. Nasza pokaleczona miłość była jak brzemię, jak ciężar który zaczął przygniatać.
Jaki więc sens miało dalsze trwanie w bólu? To był koniec. Koniec naszego związku.
W chwili w której straciłam nadzieję, ty powiedziałeś-idę na detox, ostatni raz. Targały mną
krańcowe emocje, po tym co z tobą przeżyłam, w co miałam wierzyć? Czułam jednak, że
muszę być obok ciebie, mimo wszystko, i byłam. Po dwóch tygodniach , które były pełnym
lęku, czasem oczekiwania, odebrałam cię ze szpitala. Biegłeś do mnie uśmiechnięty,
krzycząc- dziękuję, że to wszystko wytrzymałaś. Przytuleni, byliśmy tacy szczęśliwi, że znów
jesteśmy razem i czujemy bicie naszych serc.
Wyjechaliśmy na mazury. W otoczeniu lasów, jezior, udało nam się chyba zapomnieć o
piekle, które było za nami. Czułam, że dojrzewasz do decyzji bycia ze mną, mimo zagrożeń,
lęku, wszystkich tych obaw, które w tobie siedziały. Pewnego wieczoru powiedziałeś czy
zostaniesz moją żoną, niech to będzie rok, miesiąc, jeden dzień, to dziś już wiem, że chcę
go spędzić z tobą. Byłam taka szczęśliwa. Moja dusza krzyczała-wróciłeś, wszystko się ułoży,
zbudujemy swój spokojny dom, swoją przystań.
W śmiertelnym uścisku…
Z naszym powrotem do Warszawy, coś się jednak zmieniło. Wrócili dawni koledzy , dawne
miejsca, dawne lęki. Nie mówiłeś o tym, ale czułam, że gdzieś tam w głębi duszy borykasz
się z demonami przeszłości. Przerażała mnie twoja przygnębiona, nieobecna twarz, coraz
bardziej daleka, do której ja znów nie miałam dostępu. Uciekłeś. Znalazłam cię w piwnicy.
Strona: 4/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Skulony, brudny, z butelką wódki płakałeś, krzycząc, a właściwie wyjąc jak zranione zwierze.
- Ja już nie mogę, chce mi się grzać, cały czas myślę o heroinie …
- Jeżeli nie potrafisz ze mną być, nie potrafisz tego zaakceptować, odejdź, uciekaj, zostaw
mnie samego…
-Jestem skazany na tą piwnicę, jestem przeklęty, chcę umrzeć, niech to się wreszcie
skończy…
Wiedziałam o czym mówisz, znałam przecież twoją przeszłość…śmierć ojca, którą widziałeś,
alkoholizm matki, ucieczki z domu do piwnicy, w której jako dziecko, czułeś się bezpieczny.
Teraz wróciłeś do swojego domu, w którym nie było miejsca dla mnie. Chciałam cię
przytulić, ale ty odepchnąłeś mnie, krzycząc-wynoś się… To bolało, bardzo bolało. Poczułam
się odtrącona, niechciana, niekochana, tak jakbym to ja a nie narkotyki zrujnowały ci życie.
Wściekła, zaatakowałam, krzycząc że jesteś strasznym egoistą, który nigdy mnie nie kochał.
Czułam, że cię straciłam, że nie dam już rady, wyciągnąć cię z tej piwnicy. Nie zapytałam
się też, jak trudne musiało być dla ciebie powiedzenie tej prawdy. Odwróciłam się do ciebie
plecami, właśnie wtedy, gdy najbardziej mnie potrzebowałeś. Zostawiłam cię samego, ze
swoim strachem, a ty już nic nie mówiłeś, płakałeś. I to była nasza ostatnia rozmowa, pełna
złości, żali, łez i pretensji. Zamiast ratować, zrujnowaliśmy do końca to, co nas łączyło. Co
zostało?
Dawna gorąca tkliwość przerodziła się w moim sercu w lodowatą ironię. Nie chciałam już z
tobą rozmawiać, patrzeć na ciebie, nie miałam też siły aby nieść tą straszną rozpacz razem
z tobą. Chciałam odejść, a ty wróciłeś do domu taki nieobecny.
Ściśnięta z bólu, rozgoryczona, nic nie zrobiłam, nic nie powiedziałam, gdy zamykałeś za
sobą drzwi do pokoju. Z osłupienia wyrwały mnie dopiero twoje słowa-ratuj mnie! Wbiegłam
do pokoju, siedziałeś w fotelu, byłeś nieprzytomny. Czując twoje odchodzące życie,
zaczęłam cię reanimować, ale desperacka walka nic nie dała. Twoje serce osłabione
wieloletnim nałogiem, przestawało bić. Twój oddech stawał się coraz słabszy, a oczy gasły.
W pewnej chwili otworzyłeś je, spojrzałeś łagodnie prosto na mnie, mówiąc-żegnaj
kochana…
Wokół nas zapadła cisza, totalna i wszechogarniająca. Trzymałam twoje bezwładne ciało i
czułam jak wdziera się w każdą komórkę mojego ciała, tak jakbym to ja tą śmiercią była.
Mijały kolejne minuty, a ja skamieniała, trwałam z tobą w tym śmiertelnym uścisku. Po
cichutku mówiłam, proszę wstań, nie zostawiaj mnie, ale było już za późno, na wszystko już
zapóźno. Ktoś obcy wyrwał mnie z twoich ramion, ktoś krzyczał-co tu się stało! A ja
bezradna nic nie mówiłam. Patrzyłam jak sanitariusze pakują twoje ciało do czarnego worka.
Rozgniewana, rozwścieczona wpadłam w histerię, zaczęłam krzyczeć- nie zabierajcie go, nie
możecie! Poczułam silne szarpnięcie i usłyszałam słowa- czy chcesz go zobaczyć, ten
ostatni raz? Klęcząc nad czarnym workiem, zobaczyłam twoją twarz. To było niesamowite.
Przez te kilka sekund, rysy twojej twarzy całkowicie się zmieniły. Miałeś zamknięte usta, a
na twarzy cudowny uśmiech, pełen zadowolenia, spokoju, spełnienia i uwolnienia. Wyraz
cierpienia, wyczerpania i bólu całkowicie zniknął. Patrzyłam na ciebie i w tej jednej
sekundzie całe nasze wspólne życie stanęło mi przed oczami. To byłeś ty, moja miłość,
moje życie, moje powietrze. Mój najlepszy, najuczciwszy, najpiękniejszy, najukochańszy,
umarłeś, uśmiechając się do mnie.
Strona: 5/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Błagam o łaskę zapomnienia…
Człowiek w rozpaczy zobaczy wszystko, oszuka sam siebie, aby nie zwariować. A wszystko
wokół był trudne, tak bardzo trudne.
Zobaczenie ciebie w trumnie, twój pogrzeb, ceremonia w kościele. Choć widziałam twoją
śmierć, dotykałam jej, to nadal nie mogłam w nią uwierzyć. Czułam się tak, jakbym była za
szybą, a to wszystko wokół nie dotyczyło mnie. Bo jak miałam uwierzyć, że ciebie nie ma,
jak ja wciąż czułam twój cień obok ciebie. Wciąż słyszałam twoje kroki, czułam twój zapach,
rozmawiałam przecież z tobą, a ty mi odpowiadałeś. Jak to było więc możliwe, że ci wszyscy
ludzie zgromadzeni wokół tej sosnowej trumny, mówili że ty umarłeś.
Brak zgody na twoją śmierć, sprawił że wymyśliłam sobie nasze życie. Pustkę po tobie
wypełniłam wspomnieniami, które z czasem stawały się tak realne, że zaczęłam wierzyć w
to że ty za chwalę wrócisz. Gdzieś obok był realny, rzeczywisty świat, ale ja nie chciałam do
niego wracać. Siedziałam godzinami w bezruchu czekając na ciebie, a ty nie wracałeś. Nie
mogłam spać. Z oczami mocno zaciśniętymi w obronie przed prawdą, której nie
akceptowałam bałam się wyjść z ciemności, którą stało się moje życie. Myślałam, że mnie
to już nie spotka, taka samotność, że aż boli. Ona jednak wyszła z tej przerażającej
ciemności i powiedziała mi, że już nigdy nie wrócisz. Poczułam się oszukana, opuszczona
jak nigdy wcześniej.
Był listopad, padał śnieg, a ja wybiegłam w samym środku nocy. Z bólem w gardle i w sercu
biegłam na spotkanie z tobą, na cmentarz. Choć śmierć oddzieliła mnie od ciebie, to ja
wciąż przytulona do płyty twojego grobu, mówiłam- kocham cię…
W pewnej chwili poczułam przerażającą pustkę i zimno granitowej płyty, to sprawiło, że
dotarło do mnie – ty umarłeś i już nigdy nie wrócisz! Czułam jak moje serce pęka, a dusza
rozpada się na tysiące części. Straciłam wszystko co było mi drogie, wszystkie nasze plany i
marzenia obróciły się w niwecz.
- Dlaczego mnie zostawiłeś, nie zostawiając żadnej nadziei?
Minęło tak wiele lat, a ja nie potrafiłam się z tobą pożegnać i przerwać tej strasznej tęsknoty,
która z każdym kolejnym rokiem była większa. Wciąż wracały najgorsze koszmary i lęki oraz
te straszne słowa, które ci wykrzyczałam w czasie ostatniej rozmowy. Obwiniałam się o to,
że zostawiłam cię w chwili, w której najbardziej mnie potrzebowałeś. Gdybym potrafiła
bardziej cię kochać, mocniej walczyć o ciebie może by się to wszystko nie stało. Miesiącami
dokarmiałam się wręcz swoimi wyrzutami sumienia, aż uwierzyłam w to, że to ja sama cię
zabiłam. Byłam na emocjonalnym dnie, czułam, że mój świat żałoby zacieśnia się do
rozmiaru pułapki, z której nie ma już ucieczki. Jak miałam zrozumieć tą naszą pokaleczoną
miłość, która stawała się coraz większym piętnem bólu w moim sercu.
Postanowiłam umrzeć, za kartę, dla ciebie. Wiele było prób, ale wciąż otwierałam oczy i
wracałam do życia, którego nie chciałam. Czułam dziwną mieszankę buntu i złości, a
jednoczenie smutku i poczucia przegranej, bo przecież nawet śmierć mną gardziła. Nie
wiedziałam co się stanie dalej, ale czułam, a może chciałam pozwolić mojemu gniewowi żyć
i rozwijać się we mnie, licząc na to, że może on mnie wreszcie zabije.
Odnalezione słowa…
Strona: 6/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Jakimś cudem przeżyłam, sobie na złość i całemu światu. Jakie to było życie? Bez ciebie
nijakie, szare, puste i bardzo pijane. Śmiertelny alkoholowy sen mojej duszy, uśpił na lata
moje sumienie. Z każdym kieliszkiem wódki czułam jakbym odcinała od siebie, ciebie
kawałek po kawałku. Co było dla mnie najtrudniejsze? Na trzeźwo nie potrafiłam przez te
wszystkie lata pozwolić sobie na rozpoczęcie nowego życia. Nie dało się tego zrobić bez
zamknięcia rozmów, które przerwaliśmy w pół słowa. Nasza niedokończona rozmowa, była
jak fatum, jak przekleństwo, które wracało zabijając tyle, że powoli. Wolałam to zapić,
zapomnieć, choć na chwilę aby nie zwariować do końca.
Do dziś nie wiem jak to się stało, że zaczęłam sklejać swój porozbijany świat.
Po latach pijackiej tułaczki wróciłam do domu. Pewnego dnia porządkując stare dokumenty,
znalazłam pudełko na dnie szafy. Otworzyłam je. Z plików papierów, wypadła biała
zaklejona koperta, podpisana przez ciebie moim imieniem. To niemożliwe, przecież tak
wiele razy po twojej śmierci przeglądałam te papiery, szukając czegokolwiek, najmniejszej
choćby karteczki, która wyjaśniłaby mi twoje odejście. Jak to w ogóle możliwe, że ta koperta
przetrwała tyle zawieruch. Czy czekała na tą chwilę? W pierwszym odruchu, chciałam ją
wyrzucić. Choć czułam gdzieś w podświadomości, że nasza miłość domaga się ujawnienia,
to jednak w tamtej chwili nie potrafiłam odkopać tej rany, która była tobą. Po chwili
uświadomiłam sobie jednak, że jedynym sposobem wyjścia z tego zaklętego kręgu żałoby i
cierpienia będzie zmierzenie się z tą okrutną prawdą- twoją prawdą. Drżącymi rękami
rozerwałam kopertę, wysypały się z niej małe pożółkłe karteczki. Popatrzyłam na daty, były
różne, ostatnie zapiski zrobiłeś dwa dni przed swoją śmiercią.
Odrętwiała z bólu dwadzieścia lat po twojej śmierci, zaczęłam czytać twoje słowa - (…)
Szczęście moje, chcę żebyś spróbowała zrozumieć jakie to uczucie być
straceńcem(…)
Zmieniłem dla ciebie całe swoje życie, złe czy dobre, tuszowane heroiną, żeby nie dotykał i
nie bolał bezsens życia (…) odważyłem się ciebie pokochać, ofiarować uczucie, o które tak
się bałem, że zostanie zranione (…), a jednak dla ciebie, to zrobiłem, bo widziałem ile ty w
ten związek przyszłą i obecną miłość wkładasz. Więc zdecydowałem się zmienić to życie na
życie z tobą, ze wszystkimi konsekwencjami(…).
Sama mówiłaś, że nie jestem pospolitym ćpunem, ja też to wiem, ale dotąd nie miałem nic
w zamian za narkotyki, teraz mam ciebie, kochaną, kochającą, oddaną, związaną duchowo i
fizycznie, jedyną(…)
Tyle razy mnie się pytałaś, czy jestem gotowy, tak jestem, bo upewniłem się, że to co czuję
do ciebie to miłość(…). Prze tyle miesięcy żyję w takim wielkim stresie, czego starałem się
nie okazywać na zewnątrz, aby cię nie martwić (…) Bo cię kocham i chciałbym żebyś jak
najmniej cierpiała (…) Ja naprawdę myślę i żyję innymi kategoriami, będąc z tobą(…). Idąc
teraz na detox całkiem inaczej do tego podchodzę i myślę. Teraz chcę i marzę, że będzie
inaczej, teraz to ja chcę tam iść, po to żeby po wyjściu na dole spotkać ciebie, z tobą żyć
(…). Strach mnie oblatuje, że nas zawiodę i nie spełnią się nasze marzenia, a to dla nas
obojga będzie szokiem. Dla ciebie, bo się rozwieją twoje i nasze marzenia, dla mnie, że
zawiodłem(…) Byłaś przez cały czas tak bardzo mądra, spróbuj jeszcze mi pomóc (…)
Pamiętaj, że ja zawsze jestem nawet, kiedy mnie przez chwilę nie ma. Czekaj na mnie.
Wrócę.
Strona: 7/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Gdy skończyłam czytać twoje słowa, moje serce zaczęło bić jak szalone. To twoja miłość do
mnie wróciła, a może to ja wyszłam jej naprzeciw. To niewiarygodne, choć wiem, że
umarłeś na moich ramionach, to ja znów cię widzę i czuję we wszystkich wymiarach czasu.
Te wszystkie obrazy, myśli, uczucia, emocje, zapachy wróciły, bardziej niż tego pragnęłam,
niż na to zasłużyłam. Przez tak wiele lat winiłam ciebie o to, że gdy los postanowił nas przed
wielką życiową próbą, ty zawiodłeś. Uciekłeś w objęcia śmierci, zostawiając mnie samą, z
tym strasznym bólem, który mnie niszczył. To dzięki tym małym, pożółkłym karteczkom,
odnalezionym po latach zaczynam teraz rozumieć, jak bardzo się myliłam. Bo to ty kochany
czując, że zaczynamy tonąć, kaleczyć się nawzajem i obciążać zadawanymi sobie nawzajem
ranami, nie chcąc abym wpadła w przepaść rozpaczy z tobą, poświęciłeś swoje życie. Dałeś
mi na to pożegnanie najpiękniejszy dowód miłości- siebie.
Obok radości, czuję jednak żal, bo gdzieś w mojej duszy, jest cały czas niezabliźniona rana
smutku, która uświadamia mi cenę, którą musieliśmy zapłacić. Cenę straszną, którą było
twoje życie. A może wszystko ułożyło by się inaczej, gdybyśmy nie zmienili naszej ostatniej
rozmowy w piekło milczenia.
To straszne, że będąc tak blisko ciebie, nie usłyszałam twojego krzyku śmierci. Nie
potrafiłam wsłuchać się w twoje cierpienie, w twój ból, w twoją walkę o nas. Nie usłyszałam
też jak bardzo mnie kochasz. Pokaleczeni przez życie, wylęknieni, baliśmy się życia, baliśmy
się swoich słów i siebie nawzajem. Otoczeni kokonem cierpienia, gdzieś w jakimś momencie
naszego bycia razem, zgubiliśmy siebie nawzajem. Zabrakło słów które mogły to naprawić i
siły by walczyć dalej. A może nasze życie było tylko marzeniem o życiu, które zawsze
chcieliśmy mieć, ale to marzenie przyszło zbyt późno. Tak wiele bym dała, aby cofnąć czas,
naprawić popełnione błędy. To niemożliwe. Wiem. Setki kolejnych pytań i wciąż brakuje na
nie odpowiedzi. Nasza niedokończona rozmowa, nigdy się nie skończy. Zawsze we mnie już
będzie ból nie wypowiedzianych słów, które mogły uratować twoje życie.
Czy jestem więc gotowa na to, aby wreszcie po latach wybaczyć sobie i tobie, że się
nawzajem tak bardzo poraniliśmy. Nie wiem?
Jestem rozbita.
Nadzieja poza grób…
Minęło kilka miesięcy, a ja nauczyłam się twoich słów na pomięć. Stały się one moim credo,
moim talizmanem, który wypełnił pustkę lęku w mojej duszy. To twoje słowa zaczęły mnie
chronić i otulać miłością. Dały mi siłę do życia i wiarę w to, że warto było przez te wszystkie
lata cierpieć, aby teraz odnaleźć się na nowo. A więc nasza miłość wygrała, triumfowała po
latach i nie zniszczyła jej twoja śmierć, ani moje życie, które śmiercią było. Teraz
obdarowana twoją miłością wychodzę z bolesnej wieloletniej traumy z przekonaniem, że
twoja ofiara nie poszła na marne, a nasza miłość choć tak pokaleczona była prawdziwa. Ona
trwa jak my, w jakimś wiecznym teraz. Czuję to chwilami nawet wydaje mi się, że czuję cie
bardziej niż wtedy gdy byłeś obecny ciałem.
Chcę wierzyć w to, że się spotkamy w świecie, gdzie wszystko to co nas rozdzieliło na tej
ziemi zostanie ostatecznie pokonane.
Niech moje życie stanie się oczekiwaniem. Obudzę się pewnego dnia, otworzę oczy i
zobaczę ciebie wychodzącego z mgły i znowu będziemy razem, na wieki. Proszę czekaj na
mnie…
Strona: 8/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Od Autora
Wszystko jest puste, gdy nie ma miłości…
Ktoś z was powie-nic nowego, tak jest od wieków, po co o tym pisać? Właśnie po to, aby
ktoś z was, zdążył powiedzieć po przeczytaniu mojego opowiadania bliskiej sercu osobiejesteś niezwykła, kocham cię… Najważniejsze jest przecież to, abyśmy nie przeoczyli tej
najważniejszej miłości swojego życia, abyśmy się o nią troszczyli, nie kaleczyli, przez
niepotrzebne urazy i bolesne słowa.
A słowa są jak kamienie. Człowiek nie żałuje tylko tych słów, których nie powiedział, dlatego
błagam was, wystrzegajcie się słów które ranią, nich nie staną się one waszym
przekleństwem. Wiem, to bardzo trudne wybaczyć i zapomnieć, jeszcze trudniejsza jest
nasza zgoda, na odejście ukochanej osoby. Ale właśnie to, że kochamy choć tylko przez
chwilę jest wartością najwyższą. Wobec takiego uczucia trzeba być pokornym i pamiętać o
tym, że choć miłość rani, to jednak w najczarniejszej godzinie jedynie ona może nas ocalić.
Mnie ocaliła, dlatego jeszcze żyję.
Niech moja historia będzie dla was przestrogą, ale niech da wam też nadzieję i wiarę w to,
ze warto nawet w obliczu śmierci, walczyć o uczucie. Ono nie przemija, jest w nas do końca,
nawet, gdy zostaniemy sami. Bo jeśli kocha się prawdziwie, to nie można nieść śmierci, ona
jest tylko oczekiwaniem.
A słowa z czasem po prostu trzeba sobie wybaczyć nawzajem, a wtedy wszystko stanie się
proste i prawdziwe. Dlatego proszę was, walczcie o miłość, wierzcie w nią, bo to jedyna
wartość za którą warto umrzeć.
Róża
Strona: 9/9
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty