Janik Alicja Kl. IV OGŁOSZENIE RADIOWE Dzwonek zadzwonił jak

Transkrypt

Janik Alicja Kl. IV OGŁOSZENIE RADIOWE Dzwonek zadzwonił jak
Janik Alicja
Kl. IV
OGŁOSZENIE RADIOWE
Dzwonek zadzwonił jak co dzień o godzinie 6:30, wyrywając mnie ze snu.
Półprzytomna umyłam się i ubrałam, po czym zawlokłam do kuchni na
śniadanie. Z zaspania wyrwała mnie tajemnicza i intrygująca informacja
podana w porannych wiadomościach radiowych: „Radni Miasta Krakowa
poszukują patrona dla jednej z krakowskich ulic, be którego Kraków nie byłby
dzisiaj taki, jakim jest”. Początkowo wydawało mi się, że zadanie to jest
proste – któż bowiem jak nie legendarny Krak, Królowa Jadwiga czy król
Kazimierz Wielki byłby tą postacią? Po chwili zastanowienia uznałam jednak,
że rzecz jest trudniejsza i o wiele bardziej złożona, wymaga więc dłuższego
przemyślenia…
Zadanie radiowe tak bardzo mnie wciągnęło, że nie mogłam usiedzieć
spokojnie na lekcjach. W głowie kłębiły mi się myśli od kolejnych wydarzeń
historycznych i związanych z nimi bohaterów mojego miasta, żadna lekcja nie
mogła przyciągnąć mojej uwagi. Gdy wreszcie zajęcia w szkole skończyły się,
wyruszyłam piechotą do domu, by tam spróbować w książkach odnaleźć
odpowiedź na pytanie, które nie dawało mi spokoju od rana. Szłam wolno w
kierunku Dąbia, cały czas myśląc o tym idealnym patronie, gdy nagle w
zamyśleniu wpadłam na nieduży kamień znajdujący się na uboczu plant.
Zdziwiłam się, bo nigdy wcześniej go nie widziałam, a drogę do domu znam
przecież na pamięć. Zaskoczona rozejrzałam się dookoła: te same ławki,
przystanki, znajome kamienice ciągnące się wzdłuż ulicy prowadzącej w obu
kierunkach, a pośrodku drogi wśród zadbanych krzewów i małych drzewek –
ja. Pomyślałam, że rzadko można dzisiaj spotkać w Krakowie taką ładną,
uporządkowaną zieleń i to ciągnącą się przecież pośrodku dużej ulicy. Tym
bardziej mnie ta myśl zaskoczyła, gdy przypomniałam sobie z lekcji historii,
że niegdyś w tym miejscu płynęła Wisła. Potem koryto Starej Wisły zostało
zasypane, a na jego miejscu stworzono dwie brukowane drogi przedzielone
szerokim pasem zieleni. Jak to się stało? Dlaczego nie zrobiono tu np.
straganów albo zwykłej ulicy, jakich pełno w Krakowie? W duchu
podziękowałam temu, kto wpadł na pomysł, by w tym miejscu stworzyć
nietypowy miejski park.
Z zadumy wyrwał mnie sygnał klaksonu – nadal stałam przy tym dopiero co
odkrytym kamieniu, blokując ruch tramwajów. Odeszłam więc na bok i
zdziwiona zaczęłam wpatrywać się w głaz. Była na nim wyryta jakaś data… Z
trudem odszyfrowałam słabo widoczne liczby „1878 – 1880”, a pod nimi „rok
1879”. Daty te nie pasowały do żadnych znanych mi z tego okresu wydarzeń
historycznych i kulturalnych, co zaskoczyło mnie zupełnie, zwłaszcza iż za
dwa dni czekał mnie sprawdzian z historii XX wieku, na który – jak mi się
wydawało – byłam świetnie przygotowana. Postanowiłam czym prędzej
sprawdzić te daty w bibliotece przy ul. Rajskiej.
Po drodze do biblioteki zaczepiła mnie jakaś starsza pani idąca pod rękę z
elegancki mężczyzną. Mężczyzna bardzo kaszlał, był mocno zgarbiony i miał
silnie pokrzywione ręce. Wyglądał, jakby potrzebował natychmiastowej
pomocy lekarskiej, lecz obydwoje byli zagubieni. Staruszka wyjaśniła, że nie
znają Krakowa i spytała mnie o najbliższy szpital. Wiedziałam, że w pobliżu
znajduje się szpital, w którym leczy się m.in. choroby układu oddechowego,
bo trafiłam do niego ubiegłej zimy z ostrym zapaleniem płuc. Ja znajdowałam
się na Sali z osobami chorymi na płuca, ale dowiedziałam się, że w szpitalu
są też chorzy z innymi schorzeniami. Oni jednak znajdowali się na innych
oddziałach, ponieważ dawno temu pewien słynny lekarz i profesor UJ
wymyślił, że osoby mające różne dolegliwości powinny być leczone w
oddzielnych pomieszczeniach, by nie zarażać się wzajemnie. Zaprowadziłam
czym prędzej parę napotkanych osób do tego szpitala, a pozostawiwszy ich
w izbie przyjęć skierowałam się do wyjścia. Wówczas dostrzegłam zupełnie
nie rzucającą się w oczy wmurowaną w ścianę tablicę, na której znajdował
się krótki opis. Niestety, większość liter była zatarta, a z pozostałych
szczątków można było odczytać jedynie fragmenty słów: „ital”, „balneo…ii”,
„słyn… zdrowisk…”, „Austrii”. Nic konkretnego z tych resztek wyrazów nie
mogłam się dowiedzieć, więc tym szybciej ruszyłam do biblioteki, by
sprawdzić kolejną już zagadkową informację odkrytą tego dnia.
Jakież było moje zdziwienie, gdy na miejscu – po przewertowaniu wielu
książek i albumów – ustaliłam, że za każdą z tych wskazówek kryje się ta
sama postać – profesor Józef Dietl! Okazało się, że okres 1878 – 1880
wskazany na kamieniu na plantach określał okres budowy ulicy, przy której
znajdował się głaz, a rok 1878 oznaczał date nadania tej ulicy aktualnej
nazwy. Tablica zaś w szpitalu opisywała profesora Dietla, którego imię nosiła
ta placówka.
Po odkryciu tych niesamowitych informacji pomyślałam, że tak zasłużona dla
Krakowa osoba świetnie pasuje na patrona jednej z głównych ulic mojego
miasta.