Trzej wrogowie Copyright © 2012 by Zenon Komar Dla większości
Transkrypt
Trzej wrogowie Copyright © 2012 by Zenon Komar Dla większości
Trzej wrogowie Copyright © 2012 by Zenon Komar Dla większości inwestorów 2011 r. był trudny. Wszędzie szalała zmienność. Na europejskich giełdach, w tym również na polskiej, miały miejsce spadki rzędu 20%. Ale w Stanach S&P 500 spadł tylko o 0,04 punktu, czyli wyszedł na zero. W związku z tym przypomniał mi się wykład Joe Granvilla, guru lat 70. ubiegłego stulecia. Osobiście miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z mistrzem w Carnagie Hall w Nowym Jorku. Granville podszedł do fortepianu, usiadł i zagrał. Koncertowo. Wstał i powiedział: „Zacząłem od środkowego C i skończyłem na środkowym C. Jeśli rynek rozpoczyna i kończy rok na tym samym poziomie, ktoś mógłby powiedzieć, że rynek nic nie robił przez rok. To tak jak z moją muzyką, rozpocząłem i skończyłem na C. Ale ile jej było”. S&P 500 rozpoczął rok od środkowego C i na środkowym C go skończył. Mimo to wytrawni gracze, inwestorzy i zarządzający aktywami narzekają. O tym, jak trudny dla inwestorów był 2011 rok, świadczą wyniki osiągnięte przez najbardziej znanych przedstawicieli branży. Popatrzmy, jak powiodło się dwóm z siedmiu wspaniałych opisywanych przeze mnie w Sztuce spekulacji po latach. Notowania Berkshire Hathaway – spółki kierowanej przez Warrena Buffeta – spadły o 4,8%. Prawdziwą klęską zakończyły ubiegły rok fundusze zarządzane przez Johna Paulsona. Fundusz Advantage Plus wykorzystujący dźwignię finansową stracił 52%. W pozostałych funduszach straty były mniejsze, ale sięgały od kilkunastu do ponad 30%. Jak widać, rynek zaskakuje nawet najlepszych. Żadna strategia nie gwarantuje sukcesu. Każdy tydzień przynosi nowe pułapki: fałszywe wybicia (fake-out break-out) i ciągłe zmiany trendu. Wiadomo też, że podwyższona zmienność i trend boczny są mało łaskawe dla uczestników rynku. Ale sytuacja na rynku w 2011 r. nie zmieniała się aż tak radykalnie, by usprawiedliwić tak duże straty. Skoro tłuste koty z Wall Street (jak nazywa bankierów z USA prezydent Barack Obama) nie miały w ostatnim roku lekko, skoro rynek potrafi rozprawić się nawet z takimi asami jak Paulson, który przez kilkanaście lat przysparzał zysków swoim klientom i kasował olbrzymie premie za osiągnięte wyniki1, to jakie szanse wygranej mamy my? Według mnie, wcale nie W 2010 r. John Paulson zainkasował 5 mld dolarów premii. 1 1 małe. Wystarczy przestać robić błędy i zacząć mieć na oku wrogów. Paulson przegrał, bo popełnił szereg błędów. W listach do swoich klientów przyznawał się do nich i przepraszał za straty. Zanim wejdziesz na giełdowe pole bitwy, powinieneś pamiętać o tym, że musisz na nim stawić czoła trzem wrogom. Pierwszym z nich jest schizofreniczny pan Rynek, doskonale opisany przez Benjamina Grahama. Pan Rynek Wyobraź sobie, że wspólnikiem w twojej firmie jest pewien szalony facet zwany panem Rynkiem, który ulega gwałtownym zmianom nastrojów. Każdego dnia bez wyjątku pan Rynek podaje cenę, za jaką skłonny jest kupić twoje akcje albo sprzedać ci swoje. Mimo że firma cieszy się stabilną sytuacją ekonomiczną, notowania, które proponuje pan Rynek, są całkowicie wyssane z palca. Smutna prawda wygląda bowiem tak, że pan Rynek cierpi na nieuleczalne problemy emocjonalne. Jest niezrównoważony. Bywają dni, kiedy jest euforyczny i dostrzega jedynie świetlane perspektywy. Proponuje wtedy bardzo wysoką cenę, tak jakby się obawiał, że możesz capnąć jego akcje i pozbawić go nieuchronnych zysków. Kiedy indziej jest przygnębiony i dostrzega same kłopoty zarówno w biznesie, jak i w innych dziedzinach życia. Przerażony proponuje wtedy bardzo niską cenę w obawie, że będziesz chciał się pozbyć akcji, a on będzie je musiał od ciebie kupić. Pan Rynek ma jednak jedną bardzo sympatyczną cechę. Nie obraża się, jeśli go ignorujesz. Zawsze pozostawia ci całkowitą swobodę decyzji. Codziennie masz trzy rzeczy do wyboru. Możesz odsprzedać mu swoje akcje po cenie, jaką ci podał; możesz kupić jego akcje po tej samej cenie; albo możesz nie zrobić nic. Jeśli dzisiejsza cena cię nie interesuje, następnego dnia proponuje ci nową. Najlepsze w tym wszystkim jest więc to, że swoboda decyzji jest po twojej stronie. W takiej sytuacji, im głębsza jego depresja i im bardziej maniakalne jego zachowanie, tym lepiej dla ciebie. Uważaj! Pan Rynek ma służyć tobie. Ale nie traktuj go jako przewodnika wskazującego drogę. Korzystaj z jego pieniędzy, ale nie z jego mądrości. Jeśli jednego dnia pojawi się w szczególnie kiepskim nastroju, możesz go zlekceważyć albo wykorzystać. Jeśli jednak ulegniesz jego wpływowi, czeka cię katastrofa. Jeśli nie jesteś pewny, że potrafisz wycenić swój biznes lepiej od niego, to nie należysz do tej 2 gry. Jak mówią w pokerze: jeśli po 30 minutach nie masz pojęcia, kto jest frajerem, to jesteś nim sam. Jak widzisz, pan Rynek jest trudnym przeciwnikiem. Ale następni rywale nie są wcale łatwiejsi. Profesjonaliści Drugim wrogiem są wszyscy ci, którzy kupują i sprzedają akcje lub inne instrumenty. Charles Ellis, który zarządzał piętnastoma miliardami Uniwerytetu Yale, porównał pole inwestycyjnej bitwy do amerykańskiego futbolu. Jeśli przyjrzysz się tym zawodnikom, łatwo zauważysz, że są od ciebie szybsi, silniejsi i bardziej odporni na ból, jak i zdolni łatwiej go zadać. Z pewnością nie chciałbyś grać przeciwko nim. Prawie 90% obrotów na giełdach świata przeprowadzane jest przez instytucje finansowe, a połowa z nich przez 50 największych firm inwestycyjnych głęboko zaangażowanych i doskonale przygotowanych. To armia najmądrzejszych drani na świecie pracujących od świtu do nocy. Dzień w dzień. Ja też nie chcę grać przeciwko nim. Spekulacja to brutalna gra. Nieważne, gdzie ci gracze pracują. Mogą pracować w funduszach inwestycyjnych, hedgingowych czy też w departamentach wykonujących transakcje podniesionej częstotliwości (HFT – High Frequency Trading). Firmy te zatrudniają profesjonalistów i kupują najlepsze narzędzia dające im przewagę. Zważając, że ryzykują miliardy, wykorzystują każdą – nawet najmniejszą – przewagę. Musisz się z nimi zmierzyć. Uzbrojony tylko w PC-eta, podłączony do Internetu ze ściszoną stacją telewizyjną CNBC w tle, masz małe szanse wygranej. Jesteś w niekorzystnej sytuacji. Oponenci przewyższają cię zarówno liczebnie, jak i uzbrojeniem. To zniechęca. Nie chcesz kopać się z koniem. To zrozumiałe. Czas, byś poznał trzeciego wroga, którego niezwykle trudno pokonać. Samego siebie. Ty To wróg, którego z całej trójki znasz najmniej. To większe wyzwanie niż brak czasu, dyscypliny czy informacji. Największym wyzwaniem jest osadzony na karku trzeciego wroga „cep”. To twój mózg. I jeśli nie znajdziesz jakiegoś rozwiązania, straci wszystkie twoje pieniądze. Popatrz raz jeszcze. Siedzi za twymi oczyma i między twymi uszami. Powinieneś częściej zwracać na niego uwagę. Zakładasz, że wie, co robi, dobrze pracuje i popełnia mniej błędów niż John Paulson w 2011 r. Ale tak nie 3 jest. A przynajmniej tak nie jest, kiedy inwestujesz czy spekulujesz. Okablowanie twego mózgu jest stare i źle funkcjonuje w dzisiejszym świecie. Jest przeciążone pragnieniami, pobożnymi życzeniami i emocjami. Ma nieskończoną zdolność do popełniania błędów. Został stworzony do innych celów niż szacowanie ryzyka na rynkach kapitałowych. Istotnie, kiedy chodzi o pieniądze, sposób, w jaki używasz tych 100 miliardów neuronów szarych komórek, jest niewłaściwy. Byłbyś w lepszej sytuacji, gdybyś nie używał ich w ogóle. Oto przykład. Wybierz jakikolwiek rok z lat 2000-2005 i powiedz, jakie miałeś wtedy wyniki. Zapisz je na kartce papieru. To ważne. Bardzo ważne, bowiem do końca nie możesz ufać, że twój durny mózg powie ci prawdę. A teraz znajdź wyciągi i porównaj je z tym, co napisałeś. Czy rzeczywistość pokrywa się z tym, co jest na kartce? Nie sądzę. To fenomen zwany selektywnym zapamiętywaniem. Pamiętasz to, co chcesz pamiętać, a nie to, co faktycznie się wydarzyło. Spróbuj raz jeszcze. Tym razem weź pod lupę rok 2011. Sprawdź, jak jest naprawdę. I znowu nie tak dobrze, jak myślałeś – prawda? Witaj w rodzinie rodzaju ludzkiego. Tego rodzaju błąd jest bardziej powszechny, niż mógłbyś się spodziewać. Jeśli zapytasz jakąkolwiek grupę właścicieli samochodów o ich umiejętności prowadzenia samochodu, około 80% odpowie, że są ponadprzeciętne. Podobnie szacujemy nasze umiejętności inwestycyjne. Większość z nas uważa się za ponadprzeciętnych, a prawie wszyscy uważają, że są lepsi, niż jest to w rzeczywistości. (Osobiście jeżdżę samochodem poniżej przeciętnej. Wiem, bo ciągle przypomina mi o tym znajomy ogrodnik). Przyczyna błędu jest prosta. Im gorsze mamy umiejętności w danej dyscyplinie, tym większy mamy kłopot z ich oceną. To tak zwany efekt Dunniga-Krugera – zjawisko polegające na tym, że ludzie z naprawdę dużą wiedzą zwykle nie doceniają swych kompetencji, podczas gdy osoby niekompetentne zwykle się przeceniają w ogóle nie dostrzegając ogromu swych braków. Oczywistą oczywistością jest, że wszyscy inwestorzy nie mogą być ponadprzeciętni. Wręcz odwrotnie. Jest duże ryzyko, że twoje wyniki – jak u większości inwestorów wzorem roku poprzedniego – będą gorsze niż indeksy rynkowe w tym roku, czy też pięć lat temu. Dane statystyczne sugerują, że cztery osoby na pięć miały gorsze wyniki w 2011 r. i to się powtórzy również w roku następnym. 4 Gorsze wyniki to nie choroba, na którą cierpią tylko inwestorzy indywidualni. Dotyczą one zarówno inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Profesjonaliści ulegają tej samej chorobie. Faktem jest, że około 80% zarządzających funduszami ma gorsze wyniki niż benchmarki (indeksy). Popełniają bowiem te same błędy co inwestorzy indywidualni. Handlują za często, myślą podobnie jak tłum, zastygają z przerażenia, a niektórzy nawet sprzedają w panice. Badania zachowań ludzkich i podejmowanych decyzji są pełne niespodzianek. Uderzają dwie rzeczy. Po pierwsze, 85% decyzji kupna lub sprzedaży jest błędne. Oznacza to, że inwestorzy mieliby znacznie lepsze wyniki, gdyby nic nie robili lub też podejmowali decyzje odwrotne. Decyzje losowe, czyli niewymagające żadnej wiedzy inwestycyjnej, powinny wygrywać w 50% przypadków. Druga niespodzianka wypływa z pierwszej: w latach 1989-2008, tj. w okresie, który obejmował najlepszą dekadę dla akcji, przeciętny inwestor funduszy akcyjnych zarobił średnio tylko 1,9% rocznie, podczas gdy fundusze zarobiły 8,4%. To rezultat źle podjętych decyzji kupna i sprzedaży funduszy. Przy procencie składanym jest to prawie 9-krotna różnica (402% kontra 46%) na przestrzeni 20 lat. To doskonały przykład iluzji kontroli. Błędnego myślenia, według którego wyniki inwestycyjne zależą od bezpośredniego kierowania rachunkiem inwestycyjnym, łącznie z wszelkimi szczegółami podejmowania kilkuset decyzji i przeprowadzania wynikających z nich transakcji. Pobożne życzenia i zgodność tłumu niewątpliwie redukują stres. Znakomicie obniżają również wyniki inwestycyjne. Inwestorzy nie należą do grupy ignorantów czy głupich ludzi, ale miliony ich złych decyzji inwestycyjnych ma nieciekawe skutki. Długoterminowe inwestowanie jest trudniejsze, niż głoszą reklamy. Wspomniany wcześniej Ben Graham uważa, że wyniki inwestycyjne bardziej zależą od temperamentu niż od inteligencji czy jakiejś szczególnej wiedzy. John Maynard Keynes podkreśla, że wyniki zależą w dużym stopniu od zachowania inwestorów w trakcie formowania szczytów i dołków, a zatem obszarów, w których koncentruje się duża zmienność cen. W tych obszarach popełniane są największe błędy. Duże straty w wyniku kupna szczytów w bańkach spekulacyjnych bez żadnych zabezpieczeń i przepuszczanie okazji w wyniku sprzedaży tanich i tymczasowo niepopularnych aktywów w dołkach potrafią zdewastować każdy rachunek 5 inwestycyjny. Procent składany mnoży efekty dużych błędów. Co więcej, inwestorzy tracący okazje i pieniądze szybko tracą rzecz najważniejszą – kapitał psychiczny. Borykają się ze sobą przez całe miesiące, ba – lata, przepuszczając całą gamę następnych okazji, co tylko potęguje straty. Kiedy rynek – po każdej kilkuletniej dużej multi-bilionowej zniżce – odzyskuje stracone terytorium, ci, którzy zyskują w zwyżce, to zwykle nie ci sami, którzy wcześniej stracili. Dlatego też wygrywający inwestują defensywnie. Nie podejmują nadmiernego ryzyka. Unikają sytuacji ekstremalnych. Akceptują małe straty. Doświadczenie pokazuje, że ludzie potrafią podejmować racjonalne decyzje, kiedy stawki są małe. Podejmują głupie decyzje, kiedy stawki są duże. Zwiększone stawki powinny motywować do podejmowania lepszych, bardziej racjonalnych decyzji, ale tak nie jest. Stres tłumaczy ten paradoks. Czym wyższe stawki, tym większy stres. Stres pogarsza i wypacza proces podejmowania decyzji. Wielu inwestorów potrafi doskonale posługiwać się analizą fundamentalną, czy analizą techniczną, ale nie jest to ważne. Doświadczenie bowiem uczy, że psychologiczne aspekty inwestowania, szczególnie w okresach wielkiego stresu, kiedy rynek wykazuje dużą zmienność, tworząc szczyty lub dołki, są prawie zawsze niedoceniane lub wręcz ignorowane. Stary francuski aforyzm głosi, że inwestowanie jest jak seks – robi głupców z najmądrzejszych ludzi, a czasami potrafi zamienić głupca w mędrca. Inwestorzy powinni pamiętać o tym szczególnie w czasach rynkowego stresu i zmienności. To czas na kontrarianizm2. Choć w czasach, kiedy media potęgują intensywność destrukcyjnego konformizmu, jest to nadzwyczaj trudne. Nie podporządkowuj się normom, wartościom i poglądom uznanym za obowiązujące. Łatwo jest być kontrarianinem w rzeczach trywialnych, ale trudno w rzeczach ważnych, kiedy jest się w wielkim stresie. A to właśnie wtedy kontrarianizm jest najbardziej skuteczny. Ten fakt czyni go rzadkością, a w związku z tym wartością trudną do skopiowania. Podstawową zasadą każdej strategii inwestycyjnej kiedy gramy o stawki mające duże znaczenie 2 jest chronienie racjonalnego procesu podejmowania decyzji przed Kontrarianizm –zasada gry polegająca na grze przeciwko opinii większości. 6 szkodliwym wpływem nieuchronnego stresu. Wydaje się, że lansowana przeze mnie od dawna rada Kiplinga „nie tracić głowy, kiedy inni tracą swoje”3 jest bardzo na miejscu. Zdyscyplinowany stoicyzm, to najbardziej skuteczna postawa gracza – staranność, dbałość, ale bez przesady. Musisz być wystarczająco i kompetentnie pilny, ale nie na tyle, by przechodzić zarówno przez samosabotaż pobożnych życzeń, jak i przez tortury najgorszych i przerażających myśli. Nie jesteś bezradny. Ten właściwy ssakom mózg może zrobić trochę więcej niż tylko reagować na bodźce. Może rodzić nowe pomysły, rozważać nowe narzędzia, nowe technologie. Twoja zdolność innowacji oddziela cię od królestwa zwierząt. Jako gracz możesz używać swojego mózgu, by kompensować znane ci ograniczenia. Znajdź nowe narzędzia do podejmowania lepszych decyzji. Wykorzystaj szczodrość rynku. Podejmuj obiektywne decyzje chłodną głową. Nie podejmuj żadnych decyzji w wyniku chciwości czy strachu. I przestań być swoim największym wrogiem. Ucz się, jak przechytrzyć swoją ewolucyjną spuściznę. Zacznij używać swego „cepa” bardziej twórczo, a wyniki będą lepsze. Warto również pamiętać, że jako inwestor indywidualny masz pewną przewagę nad inwestorami instytucjonalnymi, a mianowicie: Nie musisz się martwić o wyniki kwartalne czy miesięczne, a zatem możesz mieć dłuższy horyzont czasowy i zupełnie inne cele. Możesz z łatwością wejść i wyjść z pozycji, nie martwiąc się, że twe transakcje zachwieją rynkiem. Nie musisz się martwić, że ktoś zacznie powielać twoje pozycje, bo nikt ich nie zna. Nie musisz ograniczać swoich wyborów do akcji największej kapitalizacji czy też zamartwiać się wielkością pozycji. Możesz kontrolować strukturę kosztów, opłat i podatków. Możesz łatwo odwrócić pozycję – przyznanie się do błędu nie skutkuje utratą pracy. 3 Źródło: Rudyard Kipling – List do syna „Jeśli” 7 Życzę powodzenia w grze w 2012 r. Luty 2012 8