Darmowy fragment www.bezkartek.pl

Transkrypt

Darmowy fragment www.bezkartek.pl
t
en
m
g l
fra tek.p
y
ow zkar
m
e
r
Daww.b
w
nt
mepl
g
ra .
y f artek
w
o k
rm.bez
a
D ww
w
t
en
m
l
g
fra tek.p
y
r
ow ka
rm.bez
a
D ww
w
pj ls strony tytulowe.indd 1
2/10/08 7:52:22 PM
t
en
m
g l
fra tek.p
y
r
ow ka
rm.bez
a
D ww
w
t
en
m
l
g
fra tek.p
y
r
ow ka
rm.bez
a
D ww
w
Przełożył:
Krzysztof Puławski
pj ls strony tytulowe.indd 3
2/10/08 7:52:23 PM
Tytuł oryginału:
The Death List
Pierwsze wydanie:
Mira Books 2007
Redaktor serii:
Małgorzata Pogoda
Opracowanie redakcyjne:
Grażyna Ordęga
Korekta:
Ewa Popławska
t
en
m
g l
fra tek.p
ã 2007 by Paul Johnston
y
r
ow zk–aWydawnictwo
ã for the Polish edition by Arlekin
Harlequin
m
e
r
Enterprises sp. z o.o., Warszawa
2008
b
a
.
D ww
w
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie
Wydanie niniejsze zostało opublikowane
w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych
– żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4
Skład i łamanie: COMPTEXTÒ, Warszawa
Druk: ABEDIK
ISBN 978-83-238-5313-8
Nie taka wielka sztuka diabła zbudzić,
Toż jeden już tu jest. Największa
sztuka
nt
e
m
Znów go uziemić!* ag .pl
fr ek
wy kart
o
rm ez
Daww.b
w
* John Webster ,,Biała diablica’’, akt V, scena I.
Wszystkie cytaty wykorzystane w powieści pochodzą z: John
Webster ,,Biała diablica’’, Zakład Narodowy im. Ossolińskich,
Wrocław 1968, przekład Wandy Melcer. (Przyp. red.)
aa
t
en
m
g l
fra tek.p
y
ow zkar
m
e
r
Daww.b
w
PROLOG
Tego wieczoru Londyn spowijała gęsta mgła i korek ciągnął się od Lea Bridge aż do Hackney Centt
ral.
en
m
g .pl na kierownicy,
Jawinder Newton zacisnęła
k
fra tedłonie
y
w kar autobus gwałtownie
gdy jadący przed jej peugeotem
o
rm ez
zahamował. Dochodziła
Daww.b jedenasta. Nie po raz pierwszy comiesięczne wposiedzenie zarządu szpitala przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Wrześniowe
sprawozdanie nie różniło się niczym od poprzednich.
Wciąż te same problemy i brak pomysłów na ich
rozwiązanie. Pod koniec Jawinder z trudem walczyła
z sennością. Nie o takiej pracy marzyła – była doradcą
prawnym w stowarzyszeniu pomagającym imigrantom. Niedawno wróciła z półrocznego urlopu macierzyńskiego i nie miała jeszcze czasu rozejrzeć się za
lepszą posadą. Z trudem znosiła rozłąkę ze swoim
synkiem Raulem. Mały wkrótce skończy osiem miesięcy, a ona już miała poczucie, że powoli traci z nim
kontakt. Dobrze chociaż, że matka zgodziła się zająć
dzieckiem, bo ona i Steven często pracowali do późna.
Nie rozumiała ludzi, którzy powierzali opiekę nad
swoimi maleństwami zupełnie obcym osobom.
Samochody wreszcie ruszyły i Jawinder skręciła
w Clapton Ponts. Udało się jej zaparkować samochód
dokładnie naprzeciwko jej domu przy Thornby Road.
Sięgnęła po torebkę, jednak zanim wysiadła, zerknęła
do lusterka wstecznego. Wyglądała fatalnie. Jej krótkie
czarne włosy były zmierzwione, a oczy mocno zaczerwienione. Nie przejęła się tym zbytnio, bo wiedziała,
że już za chwilę będzie wdychać słodki zapach Raula
i słuchać jego regularnego oddechu.
Szybko zamknęła samochód i z kluczem w ręku
przebiegła przez pustą ulicę. Ledwie weszła na schody,
od razu usłyszała głośny płacz Raula. Na chwilę
zamarło jej serce. Mieszkała na pierwszym piętrze,
a pokój dziecinny był daleko od wejścia,
mimo to
nt echem po klatce
e
krzyk dziecka odbijał się donośnym
m pl
schodowej. Natychmiast wpadła
panikę. Na litość
ragek.w
f
wy kartnie zasnął przed telewiboską, co robi Steven?!oChyba
ez
arm
zorem, bo krzyk D
Raula
nawet umarłego.
.bzbudziłby
w
Gwałtownym pchnięciem
otworzyła drzwi wejścioww
we, rzucając na podłogę torebkę i teczkę z dokumentami.
– Steven! – krzyknęła, podchodząc do drzwi salonu. Były lekko uchylone. Mąż siedział na kanapie
– widziała tylko tył jego głowy. Na ekranie Jeremy
Paxman przypiekał na ogniu rzecznika rządu. – Na
litość boską, Steven! Nie słyszysz Raula?
Z bijącym sercem wbiegła na schody. Raul wciąż
zanosił się płaczem. Z trudem łapała oddech, coraz
bardziej przestraszona. Wpadła do pokoju dziecięcego.
– Co się dzieje, kochanie? – spytała, podnosząc
synka.
Miał czerwoną buzię, oczy wypełnione łzami. Posa8