O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI Dać się Bogu zaskoczyć Kazanie

Transkrypt

O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI Dać się Bogu zaskoczyć Kazanie
O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI
Dać się Bogu zaskoczyć
Kazanie na Niedzielę Wielkanocną, wieczorem (Ewangelia Emaus)
Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież dziwne spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym Zbawicielem? Jakiż
dziwny dialog, jaki między nimi się rozgrywa?
Uczniowie są zrezygnowani, niezadowoleni, rozgoryczeni, smutni.
Wszystko to dlatego, że nie spełniły się ich oczekiwania i marzenia, jakie
mieli wobec Jezusa Chrystusa. Kiedy analizują wszystko to, co wydarzyło
się w tych dniach w Jerozolimie tylko w sposób czysto ludzki, dochodzą do
wniosku, że to wszystko było porażką.
Choć Jezus nie zostaje przez uczniów rozpoznany, to jednak jest w pełni
zainteresowany tym, o czym mówią uczniowie. Jezus nawiązuje z nimi
rozmowę, prowadzi dialog i chce, aby wypowiedzieli to, co w nich jest.
Uczniowie zaś są zdziwieni, że spotykają kogoś kto nie wie, co się
wydarzyło w tych dniach w Jerozolimie. Przecież wszyscy powinni to
wiedzieć, a On jest chyba jedynym, który o tych wydarzeniach nie wiem,
jakby się urwał z choinki i budzi zdziwienie uczniów.
Uczniowie dzielą
się
z Nieznajomym
Wędrowcem
swoim
niezadowoleniem, frustracją, oczekiwaniami, jakie mieli i zawodem, jaki ich
spotkał, bo czego innego się spodziewali niż to, co miało miejsce.
Oni mieli wobec Boga oczekiwania, które On miał zrealizować, a stało się
inaczej. Miał być zabawką w ich ręku i robić to, co oni chcieli. Dlatego są
tak zrezygnowani, że nawet opowieść o pustym grobie, o widzeniu
aniołów, o zmartwychwstaniu Chrystusa do nich nie dociera, nie robi na
nich wrażenia.
Jezus, który towarzyszy Kleofasowi i drugiemu, nieznanemu z imienia
uczniowi, nie odrzuca ich z ich sytuacją. Chrystus mówiąc do nich "o
nierozumni" powoli sączy w ich serca, przez szczelinę, jaką zostawili, Dobrą
Nowinę o zbawieniu. Sączy słowo nadziei, które powoli drąży ich serca, jak
woda skałę. Otwiera na nowo przed nimi bogactwo Bożego Słowa, które
jest miłosierne i niesie nadzieję.
Uczniowie tak są spragnieni takiego słowa nadziei, jakie wypowiada ten
Nieznany Wędrowiec, że przymuszają Go, by z nimi pozostał, gdyż ma się
ku wieczorowi. Oni nie wiedzą co się dzieje, ale czują że coś niezwykłego
dzieje się w ich sercach. Choć tego do końca nie wiedzą i nie rozumieją, to
w nich dokonuje się ich osobiste zmartwychwstanie.
Jezus nie pogardza uczniami, nie robi im wyrzutów, ale daje się im
rozpoznać przy łamaniu chleba. Pokazuje się w tym geście, który
wielokrotnie czynił gdy karmił tłumy, a przede wszystkim podczas Ostatniej
Wieczerzy. Jednak od razu Jezus "znika" z ich życia, przeżywanej przez nich
historii, gdy osiąga swój cel czyli wlanie w ich serca nadziei.
Uczniowie w świetle tego, co usłyszeli i doświadczyli, zaczynają inaczej
patrzeć na życie i to co się działo w czasie tego spotkania, w czasie tej
drogi, jaką przebyli ze Zmartwychwstałym Panem. Dzięki ten wspólnej
wędrówce z Jezusem widzą to, czego wcześniej nie dostrzegali, nie widzieli.
Sami przecież mówią "czy serce nie pałało w nas, gdy Pisma nam
wyjaśniał".
To spotkanie odmienia uczniów, stają się już innymi ludźmi. Sami zaczynają
nie tylko powracać do tego, co uznawali w Jerozolimie za porażkę, ale
równocześnie wobec innych dają świadectwo o swoim spotkaniu z
Jezusem Zmartwychwstałym, dzieląc się swoim osobistym doświadczeniem
wiary, spotkania ze Zbawicielem.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież dziwne jest to nasze dzisiejsze spotkanie na Eucharystii? Jakaż
dziwna ta nasza dzisiejsza wędrówka, która nas zaprowadziła tutaj?
Ma ono miejsce w czasie wielkanocnym, w ten pierwszy dzień tygodnia,
kiedy Chrystus Zmartwychwstał i ukazał się swoim uczniom. Co prawda
przeżywamy uroczystość Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, ale przecież
nasze problemy nie znikają. Są w nas w dalszym ciągu nasze
zrezygnowanie, niezadowolenie, niespełnione nadzieje i oczekiwania. Jest
w nas to, co uznajemy w swoim życiu za porażki, przed czym w tym życiu
uciekamy. Często owocuje to w nas smutkiem i trudno nam przeżywać
radość, tak samo jak w życiu uczniów idących do Emaus.
Jezus właśnie wtedy usiłuje się do nas przyłączyć, choć może nadal
pozostaje nierozpoznany. W tej naszej codzienności słucha tego
wszystkiego, co w sobie nosimy. On chce, abyśmy wobec Jego
miłosiernego serca wypowiedzieli to wszystko, podzielili się z Nim tym
wszystkim a dzięki temu stali się wolni od brzemienia, jakie często
samotnie nosimy.
Jezus dziś, idąc z nami w naszej drodze do Emaus, wyjaśnia nam Pisma w
Liturgii Słowa. On daje nam słowo nadziei, słowo Bożego Miłosierdzia dla
nas i całego świata. On chce, abyśmy to słowo chłonęli jak gąbka, by nasze
serce pałało, gdy je słyszymy.
Jezus Zmartwychwstały dziś, przy tym ołtarzu, który jest naszym
cotygodniowym Emaus, daje się nam rozpoznać przy łamaniu chleba.
Wszystko to po to, aby orędzie nadziei przeniknęło nas, aby zapadło w
nasze serca i przemieniło to co beznadziejne w źródło nadziei, to w
ludzkich kalkulacjach jest praktycznie niemożliwe.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jakież to dziwne spotkanie? Jakież dziwne to nasze spotkanie na
Eucharystii w wieczór Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego?
Dlaczego? Bo ma nas otworzyć na to, że jest Ktoś większy od naszych
ludzkich planów i kalkulacji, które często po ludzku zawodzą. One tak
często czynią z nas ludzi smutnych, zrezygnowanych, niezadowolonych,
sfrustrowanych, których oczekiwania i marzenia nie zostały spełnione,
niosących w sobie znamię porażki i uciekających w swoim życiu przed tymi
niekomfortowymi dla nas momentami naszego życia.
To spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem ma nam otworzyć oczy na to,
że On chce, aby historia uczniów z Emaus działa się w naszym codziennym
życiu za każdym razem, gdy spotykamy się z Nim na zwykłej niedzielnej
Eucharystii. To jest ten moment, gdy Zmartwychwstały Pan ma okazję, aby
mógł wejść w nasze życie i je odmienić. Amen.