LunaFin Złem wygrywać Było ich czworo. Znajdowali się w

Transkrypt

LunaFin Złem wygrywać Było ich czworo. Znajdowali się w
LunaFin
Złem wygrywać
Było ich czworo. Znajdowali się w ogromnej sali całkowicie pokrytej jakimś czarnym, błyszczącym
kamieniem. Przed nimi stał mężczyzna w czarnej pelerynie z szerokim kapturem zasłaniającym twarz.
Za nim, na wysokim podwyższeniu cztery tronu świeciły bladoniebieskim światłem.
- Kim jesteś?! - zawołał pierwszy przybysz. Miał siwą bródkę, a ubrany był w zieloną szatę. W ręku
trzymał wysoki kostur.
Nieznajomy podniósł głowę i odrzucił kaptur, odsłaniając swoją twarz. A przynajmniej to co miało nią
być. Zamiast oczu miał dwie ciemne dziury, które zionęły nieskończoności, nie posiadał ust, nosa czy
uszu - tylko blada, prawie biała skóra powlekała czaszkę.
- Jestem waszym sługą. Jestem waszym koszmarem. Jestem waszym panem. Jestem waszym sędzią. Jego głos był cichy i głęboki. Dobiegał jakby zewsząd, jakby każdy milimetr pomieszczenia powtarzał
jego słowa.
- Po co nas tu sprowadziłeś? - zapytała wysoka kobieta. Miała na sobie długą czarną suknie, a maska
zakrywała jej obliczę. Wydawałoby się, że bije od niej jakiś mroczny blask.
Nieznajomy zignorował pytanie.
- Kim jesteś i co robisz, że ludzie uważają cię za złą? - Podszedł do czarownicy.
- Jestem Belladona, pierwsza wiedźma. To ja i moje siostry szerzyłyśmy zło i zniszczenie, cierpienie i
ból.
***
Zła magia.
Domino ginie. Stoi na wysokim wzgórzu i w spokoju przyglądała się zagładzie planety. Jej zaklęcia
działają idealnie, wykańczając mieszkańców krainy szybko i boleśnie. Wie, że nie wielu ludzi stanie
za chwilę przed nią, by zmierzyć się z trzema wiedźmami. Głupcy! Nie wiedzą jak potężna jest czarna
magia, ile zła, ile zniszczenia niesie ze sobą każde nawet najmniejsze zaklęcie, które rzuci. Tak mało
wiedzą, ta mało widzą. A ona? Ona widzi wszystko. Ma przed sobą te nieliczne chwilę kiedy to zło
pokonywało dobro. Chwilę, które dają jej nadzieje na zwycięstwo w tej nierównej bitwie. Bo oni mają
za sobą cały świat, ona - tylko czarną magię.
W momencie, w którym na horyzoncie pojawia się zdziesiątkowana armia króla Oritela, wie, że tę
wojnę wygra zło. Może sama nie będzie mogła objąć władzę, ale przynamniej raz na zawsze zapisze
się w historii walk między dobrem, a złem.
Gdy parę godzin później patrzy w oczy króla, czuje dumę. Właśnie udowodniła jedną bardzo ważną
rzecz - dobro często wygrywa, ale zło także ma swoje pięć minut.
Swoje pięć minut.
***
- A ty? - Podchodzi do czarownika, trzymającego laskę.
- Jestem Givelian, członek rady Twierdzy Światła. Osiągałem swoje cele za pomocą pieniędzy,
manipulacji, krętactwa.
***
Złe pieniądze.
Siedzący przed nim mężczyzna, kręci się nerwowo na skórzanym fotelu. Nie do końca wie jak się
zachować, co powiedzieć. Co chwilę spogląda na drzwi jakby chcą się upewnić, że nadal tam są by w
każdej chwili umożliwić mu ucieczkę. Jest słaby. I głupi. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że tak
naprawdę to już dawno zgodził się na wszystko, dał się w prosty sposób zmanipulować.
Givelian uśmiecha się chłodno po czym otwiera szufladę i wyjmuje z niej plik banknotów. W oczach
dziennikarza pojawia się zachłanny błysk.
- To zgadza się pan, czy nie?
Mężczyzna jeszcze się wacha, ale po chwili chwyta pieniądze i wstaje gwałtownie.
- Bardzo dobrze się z panem robi interesy - mówi po czym odwraca się na pięcie i opuszcza gabinet.
Czarodziej przewraca oczami, ale kąciki jego ust podnoszą się delikatnie. Znów wygrał.
Gdy parę tygodni później trafia do gabinetu dyrektora Alfei wie, że tym razem udało mu się wygrać
całkowicie. Przez wysokie okno z triumfem przygląda się Winx, które na dziedzińcu żegnają się ze
swoją ukochaną dyrektorką. Ich też pozbędzie się prędzej czy później. Parę kompromitujących zdjęć,
jakaś plotka, odpowiednie pieniądze przekazane odpowiedniej osobie - nie minie miesiąc, a ludzie
znienawidzą swoje bohaterki. Niesamowite ile może zrobić jeden banknot, jedna obietnica, jeden
przekręcony fakt. Czasami trzeba uszczuplić zasoby skarbca, czasami trzeba pozwolić komuś by czuł,
że ma przewagę.
Szczególnie wtedy gdy jej nie ma.
Bo przecież cel uświęca środki.
Nawet wtedy kiedy środki są dobre, ale cel zły.
***
Czarnowłosa dziewczyna w okularach, która dotychczas w ogóle się nie odzywała, tym razem
doskonale wiedziała co powiedzieć. Nieznajomy nawet nie musiał powtarzać pytania.
- Jestem Mitzi, zwykła dziewczyna z Ziemi. By osiągnąć swój cel obrażałam innych, doprowadzałam
ich do łez.
***
Złe słowo
Patrzy jak łzy pojawiają w oczach rudej dziewczyny, która stoi przy drugim pulpicie. W regulaminie
nie ma nic o przezwiskach, nic nie mogą jej zrobić. Teraz ma przewagę. Z każdą kolejną sekundą
coraz więcej łez spływa po policzkach przeciwniczki, z każdym kolejnym pytaniem przewaga Mitzi
rośnie. Tym razem udało jej się wykorzystać swoją najbardziej niebezpieczną broń - zdolność
mieszania ludzi z błotem. Jeszcze się uczy, ale jeśli wygra ten konkurs, to będzie oznaczało, że da się
w ten sposób stanąć na podium, że nie trzeba być niesamowicie dobrym i sprawiedliwym, że czasami
za pomocą zła też można osiągną swój cel.
Kolejna docinka. Dziewczyna już nawet nie próbuje ukryć łez.
Mitzi wygrywa konkurs.
***
Ostatnia wybrana. Czarodziejka. Na początku nie wiedziała co robi w tym miejscu, ale teraz powoli
wszystko zaczyna się układać w jej głowie. Niepewnie patrzy na nieznajomego.
-Kim jesteś i co robisz, że ludzie uważają cię za złą?
- Jestem Nebula, mszczę się.
***
Złe dobro
Cztery ciała wiszą na drewnianej szubienicy. Strażniczki zdejmą je dopiero jutro, dziś świętują
zemstę. Tylko Nebula nie towarzyszy im w tym wszystkim. Stoi na rozległym dziedzińcu i w
skupieniu wpatruje się w Łowców. Kto by pomyślał, że skończą oni w ten sposób, zabici przez
zwykły kawałek sznurka, a nie w honorowej walce. Wie, że tak byłoby lepiej. Wiele razy próbowała
by to wszystko skończyło się pojedynkiem. Nie udało się. Zawsze się wymykali by szerzyć jeszcze
większe zniszczenie.
Tak było lepiej. Teraz nikogo już nie będą mogli skrzywdzić, nikomu nie odbiorą już życia, nie
zniszczą żadnej miłości. Zemsta została dokonana i teraz mogło być tylko lepiej.
Tak, mogło być tylko lepiej.
Odwraca się na pięcie i niepewnym wzrokiem spogląda w niebo. W głowie ma jeszcze tylko jedno
pytanie:
Zemsta jest dobra, czy zła?
***
- To był najbardziej niepewny wybór - wyszeptał demon, delikatnie muskając kościstymi palcami
policzek czarodziejki. Następnie odwrócił się na pięcie szybkim korkiem wszedł na podwyższenie, na
którym stały trony.
- Witajcie w królestwie zła! - zwrócił się do przybyłych. - To ja was tu sprowadziła, to ja was
wybrałem. Swoimi opowieściami udowodniliście, że jesteście godni zasiadać na tych tronach. Gdyby
tak nie było czekałaby was śmierć. Lecz teraz jest to wasz świat, wy jesteście jego władcami, a ja
jestem waszym sługą.
- Dlaczego my? - zapytała się Nebula. - Czym różnimy się od innych czyniących zło?
W odpowiedzi otrzymuje tylko dwa zdania:
- Nie sztuką jest być złym. Sztuką jest złem wygrywać.