Odczyn popromienny to nie efekt miejscowy, ale złożony proces

Transkrypt

Odczyn popromienny to nie efekt miejscowy, ale złożony proces
615
„Odczyn popromienny to nie efekt miejscowy,
ale z∏o˝ony proces patologiczny ca∏ego organizmu” – Adam Micha∏owski
Jeszcze s∏ów kilka o Adamie
Nie b´d´ wymienia∏ jego tytu∏u(ów), bo sam nie przywiàzywa∏ do tego wagi mówiàc, ˝e literki przed nazwiskiem
nic nie znaczà. Wspominajàcy go piszà, ˝e Adam by∏ „guru”, bo faktycznie by∏. Mia∏em to szcz´Êcie, ˝e w swoim ˝yciu mia∏em najpierw jako nauczycieli, a z czasem jako
bliskich przyjació∏ (choç zawsze mentorów) trzech takich
„guru” – Hliniak – Micha∏owski – Withers. Pozornie trzy
ró˝ne osobowoÊci, ale w rzeczywistoÊci trzy prawie identyczne osoby w sposobie bycia, myÊlenia, charakteru i niez∏omnoÊci zasad. Znali si´ zresztà bardzo dobrze. Adama
pozna∏em jako m∏odszy asystent radioterapii. Wtedy odbywa∏y si´ 5-tygodniowe (!) kursy z radioterapii w Gliwicach i Adam mia∏ wyk∏ady z radiobiologii. To by∏a poezja
s∏owa, precyzja myÊli i jasnoÊç wywodu. Adam jako jedyny posiada∏ umiej´tnoÊç adekwatnego t∏umaczenia terminów angielskich w zawi∏ym j´zyku polskim. Dyscyplin´
s∏owa i myÊli ilustrowa∏ dyscyplinà pisania. Ma∏e, prawie
kaligrafowane literki s∏ów, od marginesu do marginesu
by∏y nie tylko pere∏kami s∏ownymi, ale i estetycznymi. By∏
niezwykle wymagajàcy (a˝ do bólu).
Wtedy w∏aÊnie Hliniak z przesadnym uÊmieszkiem
wpad∏ na szataƒski pomys∏, ˝e Adam b´dzie jednym z recenzentów mojej rozprawy doktorskiej. I by∏. To by∏a syzyfowa praca. Jeêdzi∏em raz w miesiàcu do niego przez pó∏tora roku, a on krok po kroku obna˝a∏ moje niedoskona∏oÊci myÊlowe i s∏owne. I tak za ka˝dym razem siadaliÊmy
w jego pokoiku na Wawelskiej, on w g∏´bokim, wys∏u˝onym fotelu, ja na krzeÊle, i toczy∏y si´ rozmowy, dyskusje
przez wiele godzin. Ju˝ bytem prawie u celu. Kolokwium
by∏o w Krakowie i tylko brakowa∏o recenzji Adama. A on
przyjecha∏ do Gliwic dwa dni przed terminem przygotowany do ostatecznej rozmowy. Mia∏ list´ wàtpliwoÊci i pytaƒ,
i powiedzia∏: – Te pytania, na które teraz nie odpowiesz
b´dziesz mia∏ ode mnie na obronie. No i mia∏em. I dalej
nie potrafi∏em na nie odpowiedzieç. To by∏a przemyÊlana
strategia Adama – Teraz ju˝ wiesz co masz robiç dalej –
powiedzia∏ po obronie. I tak zrodzi∏a si´ koncepcja repopulacji.
Potem Adam wprowadzi∏ mnie na „rynek” nauki europejskiej. Do dziÊ pami´tam jego nauki „Wiesz – aby
zaistnieç to musisz nie tylko czytaç publikacje. Musisz
szukaç luk, wàtpliwoÊci, pytaƒ. A co najwa˝niejsze, musisz
si´ niektórych akapitów uczyç na pami´ç wraz z tytu∏em
pracy, czasopismem, rocznikiem i numerem wydania. Po
latach powiedzia∏ mi Jack Fowler, ˝e na jakiejÊ konferencji wszcz´to dyskusj´ i on powo∏a∏ si´ na wyniki w∏asnych
badaƒ. I wtedy z oddali wsta∏ na sali jakiÊ uczestnik
mówiàc – to chyba nie tak, bo w tej pracy, w takim i takim
roku i czasopiÊmie napisa∏eÊ to i to. I to by∏ Adam Micha∏owski. Adam uczy∏ mnie zasad przygotowywania i wyg∏aszania wyk∏adu. Jego ojciec by∏ bodaj˝e aktorem
i Adam posiada∏ t´ umiej´tnoÊç gry. Mówi∏ – wiesz, wyk∏ad jest jak monolog na scenie. Muszà byç dobrze roz∏o˝one akcenty i dramatyzm wywodu. Wychodzisz na mównic´ i szukasz oczami osoby, która siedzi bo musi, ale
wcale nie ma ochoty s∏uchaç tego co mówisz – ma ochot´
troch´ podrzemaç. Do tej osoby adresuj wyk∏ad. Je˝eli
uda ci si´ jà obudziç i zainteresowaç tym co mówisz, to by∏
to dobry wyk∏ad.
Cz´sto w ˝artach cytuje si´ s∏owa Wa∏´sy – „nie chc´
ale musz´” (z zamianà „´” na „m”). Adam, Hliniak i Withers zawsze prezentowali opini´ typu „perhaps yes, and
maybe not”.
Incydent nauki j´zyka japoƒskiego przez Adama,
o którym wspomnia∏ dr Mesler, Adam traktowa∏ z uÊmiechem jako swój kaprys, zachciank´, bo to trudny j´zyk.
Nie dostrzega∏, ˝e w tym czasie sytuacja w kraju by∏a coraz
to gorsza. – „Mnie te d∏ugie kolejki przed sklepami sà na
r´k´. Wybieram najd∏u˝szà, bo wtedy mam wi´cej czasu
na to by wkuwaç te japoƒskie Êlimaki”. W Hammersmith
razem z Adamem pracowa∏ Stan Field (Stanis∏aw Poletko,
sic!) pierwszy mà˝ Julie Denekamp. Pewnego razu spotykam Stana w Londynie, pytam o Adama i on mówi
– Adam to jest teraz „more English than English” – nawet
ja wpadam przy nim w kompleksy ze swojà angielszczyznà.
W angielszczyênie Adam te˝ by∏ perfekcjonistà. A przy
tym by∏ wyjàtkowo skromny, mo˝na by rzec, ˝e nieÊmia∏y.
Ginà∏ w t∏umie, unika∏ go. Wola∏ rozmowy dwuosobowe.
Wtedy rozkwita∏ jego intelekt i poczucie humoru, a do
tego potrafi∏ wnikliwie s∏uchaç. Nigdy nie wyg∏asza∏ monologów ˝yciowych czy naukowych i nie naucza∏ ich. Dawa∏
przyk∏ad. Coraz mniej mamy na co dzieƒ takich w∏aÊnie
autorytetów i prawdziwych przewodników. KiedyÊ Albert
Einstein powiedzia∏, ˝e „miarà cz∏owieczeƒstwa i przynale˝noÊci do gatunku homo sapiens jest pozostawienie
616
odcisku stopy na Ziemi”. Nie ma wàtpliwoÊci, ˝e Adam,
podobnie jak Hliniak, ten Êlad pozostawili, l wa˝ne jest ˝eby on by∏ widoczny i nie zosta∏ zapomniany. Wa˝ne jest
te˝, aby ci którzy go znali, o nim s∏yszeli, czytali lub czytajà ciàgle, dawali dowody pami´ci, nauki i przes∏aƒ, które
po sobie pozostawi∏.
Prof. dr hab. Bogus∏aw Maciejewski
Centrum Onkologii – Instytut
im. Marii Sk∏odowskiej-Curie
Oddzia∏ w Gliwicach