RG o pieniądzu i lichwiarzach
Transkrypt
RG o pieniądzu i lichwiarzach
O PIENIĄDZU I LICHWIARZACH Romuald Gładkowski Rozdział I z pracy Romualda Gładkowskiego „Panem Nostrum Cotidianum” – Wydawnictwo 966, Toronto 1991. DROGI CZYTELNIKU ! PRZECZYTAJ, POWIEL, ROZDAJ ZNAJOMYM - DZIĘKUJEMY Dawno, dawno temu, dziarski młodzian w skórę odzian, mieszkający w dorzeczu Wisły, trudnił się łowiectwem, pasterstwem, pszczelarstwem, uprawą roli oraz han¬dlem wymiennym - np. wymieniał owcę za worek owsa - gdyż pieniądz był mu nie znany. Nawet, nie tęsknił za nim. Historia Egiptu mówi nam, że ludzie w tym kraju żyli ponad 2500 lat bez potrzeby używania pieniędzy. Każda rodzina była samowy¬starczalna pod względem wyżywienia, odzieży, dachu nad głowę i narzędzi pracy. Jednak lud nad Wisłą był płodny i ludzi przybywało. Towarów do wymiany również. Niestety, coraz częściej zdarzało się, że producent mieczy nie mógł znaleźć chętnego do nabycia ich w zamian za owcę, gdyż pasterz wolał mieć kij dębowy i łuk z kołcza¬nem, aniżeli miecz. Bywało nieraz i odwrotnie. Stąd, dochodziło do wymiany pośred¬niej, łańcuchowej. Było to uciążliwe i mniej opłacalne. Z czasem, handel wymienny (barter) stał się tak chaotyczny, że ludek pracowity zaczął narzekać na swój los. Coraz częściej dochodziło do wygrażania dębom świętym za ich obojętność wobec zaist¬niałego problemu. Bardziej przedsiębiorczy młodzieńcy zaczęli rozglądać się za „no-wocześniejszymi" bożkami i bożycami. Bezskutecznie, gdyż bożkowie zawiązali Solidarność i nadal milczeli jak zaklęci. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Wreszcie, po hucznym fetowaniu święta Kupały, bogowie zmiękli i około roku 962 do krainy nadwiślańskiej zawitał wędrowiec brodaty, który wyraził gotowość przyjścia z pomocą i uzdrowienia gospodarki tak chaotycznej. Był to poszarzały żyd Abraham, któremu jurni młodzieńcy nadwiślańscy nadali przydomek Prochownik. Powitano go wylewną gościnnością słowiańską. Zatem, bez większych trudności mógł Abraham przystąpić do zapoznawania półdzikusów z systemem monetarnym świata cywilizowanego. Już pierwsze monety wypuszczone w obieg dowiodły, że są doskonałym pośrednikiem w wymianie towarowej. Życie stawało się coraz to mniej uciążliwe. Jednak, bite monety musiały być podparte autorytetem. Potrzebny był na nich wizerunek króla, którego półdzicy nadwiślanie nie posiadali. Z mozołem musiał Abraham przekonywać wodzów plemiennych, że król jest konieczny bowiem jego wybita na monecie, jest znakiem prawomocności, gdyż jest głową narodu, ob¬roni i honoru i sprawiedliwości. Ponadto, monet z podobizną króla nie będzie wolno i, przetapiać, a nawet znieważać. Podkreślał przy tym z naciskiem, że wybijane monety nie będą własnością króla, lecz wszystkich mieszkańców królestwa i każdy będzie mógł być ich posiadaczem chwilowym. Te argumenty przekonały wodzów. Po krótkiej naradzie, z wielkim entuzjazmem obwołali królem Abrahama. Jednak, Abra-ham byl człowiekiem tak bardzo skromnym oraz szlachetnym, że w krótkim czasie zrezygnował z korony na rzecz kmiecia, który nazywał się Piast. W len oto sposób, dzięki Abrahamowi, powstała dynastia Piastów, która przez kil¬ku wieków przewodziła Królestwu Polskiemu. Abraham wolał zająć się organizowaniem życia gospodarczego młodego królestwa, którego szybki rozwój wydawał się mu być bardzo obiecujący. Skoro przybywało towarów do wymiany, musiało też przybywać monet w obiegu. Dniami i nocami bił więc Polakom monety złote i srebrne. Pomimo wielkiego pośpiechu, jako człowiek przedsiębiorczy, decyzje podejmował z łatwością. W zależności od zaistniałych po¬trzeb, raz na monetach dawał napis po łacinie, innym razem po hebrajsku, a czasami po niemiecku. Polakom było to obojętne, gdyż i tak nie potrafili czytać. Zadawalała ich obecność wizerunku króla. Pracowity lud polski bogacił się i rozrastał. Zaszła więc potrzeba coraz to inten¬sywniejszej wymiany monet w coraz to większych ilościach. Powstał zatem nowy problem. W jaki sposób te monety przechowywać bezpiecznie? Tym razem, z po¬mocą przychodzi Abraham ibn Abraham. Wyraził gotowość wybudowania fortecy, w której ludek pracowity mógłby przechowywać swoje monety drogocenne - po¬wiedzmy, za niewielką opłatą- i w której złotnik mógłby je bezpiecznie wytwarzać. Propozycja została przyjęta jednomyślnie. Wszyscy chcieli mieć taką fortecę. Jed¬nak, kmieć nadwiślański budować fortec nie potrafił, wiec Abraham był zmuszony sprowadzić majstrów niemieckich. Forteca potrzebuje rygli, krat i zamków. Zatem, oprócz cieśli i murarzy, przyjechali ślusarze, kowale i złotnicy. Tym samym, na zie¬miach polskich osadnictwo niemieckie stało się faktem. Cóż, magazynujący monety Abraham, jako zleceniodawca, musiał być z Niemca¬mi w ciągłym kontakcie. W jakim więc języku mógł się z nimi porozumiewać? Pry¬mitywny język polski nie był brany pod uwagę, gdyż nie mógł zdać egzaminu praktycznego. Jednak żyd nie znał języka niemieckiego, a Niemiec nie znał hebraj¬skiego. Z konieczności, musiano pójść na kompromis. Mówiono więc trochę po nie-miecku i trochę po hebrajsku. W ten sposób, powstał żargon, który obecnie nazywamy jidisz. Przez długie wieki, w Królestwie Polskim jidisz był językiem elity. Proszę też pamiętać, że język ten powstał na ziemiach polskich, a nie w Niemczech. To jest bardzo ważne, gdyż daje żydowi prawo do posiadania ziemi polskiej, którą wzbogacił i zagospodarował. Istotnie, bez żyda i Niemca, do dziś Leszko i Mieszko wydłubywaliby patykiem szpik z kości. Żyd, jako twórca państwowości polskiej i kultury, ma pełne prawo, aby przebywać na polskiej ziemi, władać nią i eksploato¬wać jej dobra naturalne. Nie, drogi czytelniku, nie zdziwaczałem jeszcze. To nie są moje brednie. Zapoży¬czyłem je od historyków i pisarzy żydowskich. [1] Powróćmy jednak do zagadnienia przechowywania monet. W zasobnym Królestwie Polskim przybywało monet z roku na rok. Przybywało też fortec je przechowujących, a tym samym i przechowywaczy żydowskich. Inwaz¬ja potworów stała się faktem; Niech wam nie będzie żal pozostawić sprzętów wa¬szych, gdyż wszelkie bogactwa Królestwa Polskiego będą wasze (Rodz. 45; 18-20). „Wybrany" gatunek przybyszów dobrze wiedział, iż posiadanie pieniędzy w du¬żych ilościach, bez względu na sposób ich zdobycia, daje ich właścicielowi pewną moc, daje pozycję społeczną i zwiększa możliwość władania innymi ludźmi. Kwestia tak wypaczonego wykorzystywania pieniędzy spędzała im sen z powiek. Stąd, wszelka wiedza o pieniądzu i znajomość sprytnego żonglowania nim była przekazy¬wana z ojca na syna, z Abrahama na Abrahama. Tym samym, każde pokolenie udo¬skonalało metody powiększania fortuny oraz jej przechowywania. Owa wiedza była bacznie strzeżona jako dziedzictwo najcenniejsze. Stała się świętą wiedzą plemienną. Ciemny i tępy możny polski troszczył się tylko o to, aby miał takie pokarmy, jakie zwykł jadać (Rodź. 39; 6). Był na tyle leniwy, że nawet nie zadawał sobie trudu, aby zbierać podatki. Nieszczęsny, w swojej ułomności widział geniusz: po co miał się fa¬tygować zbiorem monet i przekazywaniem ich do fortecy, skoro żyd sam mógł je po¬zbierać i schować do sejfu. Niestety, o wysokości podatków coraz częściej decydował żyd. Nic więc dziwnego, że doszło do buntu Chmielnickiego, który był zapowiedzią rozbiorów Królestwa Polskiego. Przecież, nie pomogło nawet ostrzeże¬nie Papieża Benedykta XIV [2]. Istotnie, na lenistwie nie da się budować państwowości. Nie tylko możni popadli w stan rozleniwienia. Ludek nabożny również. Otóż, co¬raz to więcej ludzi przechowywało monety w twierdzy Abrahama. Widziało się im bardzo niewygodnym, aby przy lada zakupach udawać się do Abrahama po monety. Skoro tylko produkcja papieru stała się masowa, to za nabyty towar wygodniej było przekazywać kawałek papieru, jako dowód że cenne monety są do odebrania u Abra-hama, aniżeli dźwigać ciężki trzos wypełniony złotymi monetami i narażać się na niebezpieczeństwo rozboju. Poczęto więc wymieniać pomiędzy sobą papierki - rę¬kojmię Abrahama, że na każde żądanie jest gotów wypłacić ich posiadaczowi mone¬ty rzeczywiste. Niestety, ludek pracowity popełnił wielki błąd, który polegał nie na tym, że zaufał Abrahamowi, przekazując mu na przechowanie ciężko zapracowane pieniądze, ale na tym, że bezmyślnie pozwolił mu emitować kawałki papieru, jako zastępstwo istniejącej monety, a następnie, że pozwolił mu mnożyć owe papierki w nieskończoność, naiwnie traktując je jako pieniądze rzeczywiste. Tym samym, Abraham mógł już bezkarnie okradać swoich klientów do ostatniej koszuli. Jednak, o tym za chwilę. Abraham ibn Abraham był człowiekiem sprytnym i wyjątkowo spostrzegaw¬czym. Szybko zorientował się, że jego papierki ludzie wymieniają pomiędzy sobą, nie fatygując się odbiorem monet. Przecież, nieraz przychodzili po monety z jego po¬kwitowaniami nie ci, którym je wydał. Co więcej, zauważył też, że bardzo znikomy procent ludzi zgłasza się po odbiór monet. Praktycznie, dziewięćdziesiąt procent zde¬ponowanego u niego złota leżało nietknięte; czyli, tylko dziesięć procent złota jest potrzebne, aby bez większego ryzyka pokryć wydane pokwitowania. Tym samym, Abraham mógł spokojnie puścić w obieg pokwitowań na większą ilość złota, aniżeli posiadał go w sejfie i pobierać od nich procenty. Dobrze wiedział, że to jest nieuczci¬we, gdyż wartościową monetę króla zamienił na bezwartościowy papierek, ale uległ pokusie, gdyż w przytłaczającej większości miał do czynienia z gojim. Rozgrzeszała go wieloetyczność plemienna. Niestety, ów brzydki zwyczaj oszukiwania ludu nieświadomego pozostał do dzi¬siaj. Nawet gojim odziera ze skóry gojim, nie zawsze wiedząc, iż nie ma do tego pod¬staw etycznych. Gdy proceder wydawania papierków z podpisem, który ręczył, że na każde żądanie można otrzymać za niego złoto, którego nie było, rozrósł się na szero¬ka skalę, to dla własnego bezpieczeństwa Abraham zatrudnił całą rzeszę prawników, których zadaniem było sprytnie tuszować tak namacalne oszustwo. Zatem, wśród praw¬ników zaroiło się od współplemieńców Abrahama. Pojawili się między nimi: Chaim, Fiszel, Hirsz, Icek, Lejzer, Mojżesz, Pinkus, Srul, Szapsa oraz Szulim. „Wybrani" spece od mamony sakralnej szybko przekonali się, że jest najłatwiej ją zwielokratniać w czasie trwania kataklizmów, jak susze, głód, zaraza i wojny [3] , że jest najłatwiej robić pieniądze na ludzkim nieszczęściu. Nic więc dziwnego, iż z biegiem czasu stali się mistrzami w wywoływaniu wojen. Ich ulubionym zajęciem było na¬puszczać Lachów na muzułmanów i odwrotnie. Po wojnie, wystarczało sprowadzić towary z tych miejsc, gdzie one jeszcze były i sprzedawać głodującym po cenach wy¬górowanych. Początkowo, owi specjaliści od pieniędzy sami trudnili się handlem, udając się w podróż długotrwałą, uciążliwą i niebezpieczną. Z upływem czasu, w tym przedsięwzięciu poczęli zatrudniać innych. W ten sposób rozwinął się zawód kupca. Bankier Abraham pożyczał zaufanym kupcom pieniądze, najchętniej biedniejszym od siebie współplemieńcom, aby udawali się do dalekich krajów, nabywali tam towa¬ry, przywozili je do domu i sprzedawali ludowi dotkniętemu niedostatkiem. Ustalony procent od zysku był odprowadzany do właściciela pieniędzy którego będziemy na¬zywać bankierem. Ów bankier mógł więc siedzieć spokojnie w domu, w wygodach i bez konieczności narażania życia swojego, najczęściej zajmując się płodzeniem nie¬przebranej ilości dzieci: Ten popełnia obrzydliwość z żoną sąsiada, tamten plami się rozpustą ze swoją synową, a tamten u ciebie zadaje gwałt swojej siostrze, córce swe¬go ojca (Ez. 22; 11) [4] , i wymyślaniem kolejnych „depresji gospodarczych". Upływały wieki. Bankierzy stali się ludźmi zamożnymi. Głowa królewska prze¬stała już być im potrzebna, gdyż wypuszczali w obieg pieniądze z własnym podpi¬sem. Przestał więc być im potrzebny król oraz pasterze ludu bogobojnego. Ba, nawet poczęli przeszkadzać, być ciężarem, gdyż pozbawiony przywódców lud frywolnieje i łatwiej daje się skubać. Zatem, Abraham zatrudnia „filozofów" oraz „ekspertów" go¬spodarczych, aby rzucili między lud hasła nawołujące do burzenia tronów i ołtarzy. Czyż nie jest zdumiewające, że tak często zmieniamy królów, prezydentów, sekreta¬rzy partii i ministrów, ale nigdy nie zmieniamy „ekspertów"? - Wybuchają więc re¬wolucje, które niszczą królów. Skoro ołtarze stawiły opór zacieklejszy, aniżeli trony, Abraham musi chwilowo pogodzić się z faktem ich istnienia. Bowiem, w międzycza¬sie ma do rozwiązania kolejny problem, o którym dobrze wiedział, że kiedyś nadej¬dzie. Ale o tym również za chwilę. Dzięki masowo emitowanym papierkom-pokwitowaniom, które nazwano bankno¬tami, Abraham stał się bankierem rasowym. Przecież, obecnie pobierał opłatę nie tyl¬ko za przechowywanie kosztowności, ale i za kruszec, który nie istniał. Tym samym, był głównym twórcą inflacji, gdyż wypuszczał w obieg więcej pieniędzy, aniżeli przybywało towarów na rynku. Jednak, lud pracowity i bogobojny był zupełnie tego nieświadomy. Dziwił się, od czasu do czasu, że ceny tak gwałtownie rosną. Przecież, interesy i produkcja wyglądały dobrze. Każdy, kto tylko chciał pracować, posiadał zatrudnienie. Przestępcy zniknęli z ulic. Dziatwa dożywiona i schludnie ubrana uczyła się dobrze, pragnąc być w życiu tak ważnym człowiekiem, jak jej ojciec, który był dumny z wykonywanej pracy, gdyż dzięki niej mógł zapewnić utrzymanie dla swojej rodziny przez cztery pory roku. Nikomu nie przychodziło na myśl, że Abra¬ham, któremu zaufano całkowicie, stanie się wkrótce głównym sprawcą ich nędzy. Zbliżała się bowiem pora, kiedy dziewięćdziesiąt procent banknotów w obiegu nie miało pokrycia w sejfie. Abraham wypuścił je jako pożyczkę i władał nimi zupełnie. Przecież, owa pożyczka była zabezpieczona prawem. Mógł za nią brać w zastaw domy, fabryki i folwarki. Czyli, za fikcję otrzymywał dobra rzeczywiste całkowicie legalnie. Coraz gwałtowniejszy wzrost cen napawał ludzi niepokojem. Abraham nie może dopuścić do sytuacji, w której lud pracowity i bogobojny straci do niego zaufanie i zgłosi się z pokwitowaniami po złoto, które jest mu obiecane, a w istocie rzeczy nie istnieje. Cóż więc robi Abraham? - Przestaje dodrukowywać banknoty. Niezwłocznie dostrzega, że ceny przestają zwyżkować. Od tej pory, wszelkie paniki i depresje gospo¬darcze manifestowały się w jednakowy sposób: zanikiem pieniędzy na rynku. Postanawia więc węszyć dookoła, czy któryś z jego klientów nie ma problemów ze zbyciem towarów. Istotnie, znalazł takich. Chcąc ratować własną skórę, przystępuje do działania. Po kolei, woła do siebie dłużników z problemami zbytu i zasłaniając się „warunkami obiektywnymi" wstrzymuje dalsze pożyczanie oraz żąda zwrotu pienię¬dzy już pożyczonych. Zaskoczonemu dłużnikowi wyjaśnia, że w swoim postępowa¬niu przede wszystkim ma na względzie „dobro publiczne", a jego decyzja jest podporządkowana „prawu ekonomicznemu". Niefortunny przedsiębiorca znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Musi sprzedać swój zakład produkcyjny. Jednak, w tak nie¬stabilnej sytuacji ekonomicznej nikt nie kwapi się z kupnem. Cena zakładu spada gwałtownie, a kupującego jak nie było, tak nadal nie ma. Zwalnia więc zatrudnionych w nim ludzi i ogłasza bankructwo. Tym samym, cały zastaw za fikcyjne pieniądze, jak ziemia i zabudowania, przechodzi w ręce nieuczciwego bankiera. Zgodnie z obo¬wiązującym prawem. Ludziom zaczyna zaglądać do oczu głód. Są świadkami de¬presji gospodarczej. Widząc szerzące się rozgoryczenie i cynizm w narodzie, coraz częstsze wyciąga¬nie rąk po jałmużnę, wzrost przestępstwa i zanik jakiejkolwiek nadziei na poprawę sytuacji, Ksiądz Prymas w sposób roztropny zachęca do zorganizowania narady przedstawicieli wszystkich stanów w celu dokładniejszego przestudiowania sytuacji zaistniałej i uważnego rozejrzenia się, czy nie istnieje wyjście z tak głębokiego i za¬gadkowego kryzysu. Zatem, szanując wolę Księdza Prymasa, tu i ówdzie doszło do spotkań na szczeblach i półszczeblach, w czasie których wałkowano bez końca pro¬blem pieniądza: to za słaby, to niewymienialny, to pieniędzy jest za dużo, to za mało, i tak bez końca. Jednak, najwygodniej było zrzucić cała winę za powstały bałagan go¬spodarczy na... barki ludu pracującego miast i wsi. Posłowie i senatorzy wypowiadali się, że naród żyje zbyt rozrzutnie, że ludzie chcą mieć co roku nowe buty, że doma¬gają się papieru toaletowego, a nawet wanny z ciepłą wodą i ubikacji w mieszkaniu! To już jest bezczelność! Nikt wśród tej, „hołoty" nie zamierzał brać pod uwagę „praw ekonomicznych". Ustalono, że trzeba ludowi dociskać pasa tak długo, jak długo lek¬komyślnie zaciągnięte długi nie zostaną spłacone. Posłowie i senatorzy widzieli tylko dwa wyjścia: albo spłacić długi, albo oddać cały kraj w ręce obcego kapitału. Nikt tu nie dyskutował kwestii, że to nie lud pracujący miast i wsi zaciągał długi, lecz ci sami panowie ze szczebli i półszczebli, którzy obecnie szukają rozwiązania „zbawiennego". Nikt też nie przedstawił konkretnej propozycji sposobu spłacenia długów. Wszystko wskazywało na to, że właściwie jedynym rozwiązaniem jest pójść w niewolę do obce¬go kapitału. Nic więc dziwnego, że wielu panów ze szczebli poczęło już dopasowywać się do nowej sytuacji ekonomicznej, prześcigając się wzajemnie w uniżonym zabieganiu o względy u zamorskich protektorów. Oczywiście, plutokraci zamorscy nie pozostali obojętni na tego rodzaju umizgi. Im go¬rzej było w kraju, tym częściej panowie ze szczebli wyjeżdżali za granicę, gdzie byli podej¬mowani obiadami i obdarowywani „drobnymi prezentami". O obietnicach już nie wspomnę, gdyż tych plutokraci zamorscy mają bez liku. Kontakty ułatwiał Abraham ibn Abraham ibn Abraham. W międzyczasie, stał się przedstawicielem banków zagranicznych. W zamian za nowe kredyty, na usprawnienie wydobycia i wywozu bogactw natu¬ralnych, pada propozycja-nakaz dodrukowania pieniędzy wraz z podwyżką cen kra-jowych. Plutokraci domagają się rozbudowy towarowej sieci kolejowej, gdyż kolej osobowa ich nie interesuje, domagają się wzmożenia budowy statków, rozbudowy sieci kopalń i hut oraz przystosowania zakładów mięsnych do wymogów „odbiorcy zagranicznego". Przy każdej okazji podkreślają, że ich przedstawicielem jest Abra¬ham ibn Abraham ibn Abraham. Kredyty i procenty mają być spłacane głównie pro¬dukcją kopalń i hut oraz zakładów mięsnych. Określają to jako chwalebny rozwój eksportu. Nadmieniają przy tym, że handel międzynarodowy wymaga ciągłej „ko¬operacji". Stąd, ślepe posłuszeństwo ze strony kredytobiorcy jest konieczne. Zatem, o ile zaistnieje potrzeba wstrzymania kredytów, dłużnik będzie musiał wprowadzić w swoim kraju drastyczne zaostrzenia ekonomiczne, do stanu wojennego włącznie, aby mógł wywiązać się z nałożonych zobowiązań finansowych. Te warunki zostały przyjęte z usłużnym „tak, proszę pana". Wkrótce naród dowiedział się, że ma już nowy rząd z nowymi nadziejami na przyszłość. Nikt mu jednak nie powiedział, że od tej pory o cenach w kraju będą decydowali obcy bankierzy; pomimo, iż kraj jest sa¬mowystarczalny w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. Od tej pory, przy ustalaniu cen nie będą już brane pod uwagę miejscowe koszta produkcji. Ponadto, od tej pory, kraj musi pożyczać pieniądze, aby móc kupować własne surowce, aby móc zatrud¬niać własnych robotników i budować swoje fabryki i swoją sieć transportu. Naród, pozbawiony króla, wepchnięto na równię pochyłą prowadzącą wprost do piekła. Niech czytelnik sam oceni, ile w powyższej historii jest fantazji, a ile w niej praw¬dy życiowej. Muszę tutaj podkreślić, iż rząd uczciwy i dobrze gospodarujący nigdy nie będzie potrzebował kredytów zagranicznych, aby opłacać nimi zakupy krajowe. Rząd na smyczy Hammerów, Rockefellerów oraz Finkelsztajnów, niezależnie od szyldu, za którym się ukrywa, zawsze będzie dla narodu własnego kamieniem młyńskim u szyi. Bowiem, po nieudanych próbach podbicia świata militarnie, li¬chwiarze zamorscy usiłują dokonać podboju za pomocą machinacji finansowych, niszcząc strukturę gospodarczą każdego kraju, który pragnie żyć samodzielnie. Wielce skutecznym orężem w rękach bankierów międzynarodowych jest inflacja. Są w stanie wywołać ją w każdej chwili, gdy okaże się to dla nich korzystne. Tutaj, obywatel przeciętny nie ma żadnego wpływu. Nie pomoże nawet tak często zalecany Jad i spokój", czy też ora et labora. Bowiem, inflacja jest skutkiem nadmiernego drukowania pieniędzy i wypuszczania ich w obieg. Wówczas, zanika siła nabywcza pieniądza i przestaje mieć jakąkolwiek wartość. Dochodzi do drastycznego skoku cen w górę. Ludzie usiłują wyzbywać się pieniędzy bez wartości i kupują za nie co¬kolwiek da się kupić. Dochodzi do załamania się całej struktury ekonomicznej kraju, a naród staje w obliczu rewolucji. Przecież, w ten sposób została wywołana inflacja w czasie rewolucji francuskiej z 1789 roku. Banknoty francuskie były dodrukowywane w Anglii, a następnie przerzucano je do Francji, gdzie używano ich do opłacania uży¬tecznych durni rewolucyjnych, czyli zdrajców własnego narodu. Kroniki podają że w tym czasie do produkcji fałszywych pieniędzy było zatrudnionych czterystu robot¬ników. Siedemnaście drukarni pracowało pełną parą. Podobnie było w Rosji, w roku 1917. Nowojorscy architekci rewolucji bolszewickiej statkami dostarczyli do Peters¬burga drukarnie, gdzie niezwłocznie przystąpiono do drukowania i puszczania w obieg pieniędzy fałszywych; tym samym, doprowadzono do ruiny system finansowy Rosji. Również w tym przypadku chłop, robotnik i matros bojowy nie mieli nic do powiedzenia. W trybie przyspieszonym poczęli tracić wszystko, włączając w to „pra¬wa demokratyczne". Wcześniej, czy później, cierpienie i głód powszechny wywołują u ludzi odruchy buntu, gdyż wyczuwają intuicyjnie kto jest głównym sprawcą ich nieszczęścia. Bunt może być skierowany wprost przeciwko lichwiarzom, co oficjalnie nazywa się po¬gromem, lub też przeciwko rządowi będącemu na usługach u lichwiarzy, co zazwy¬czaj jest określane jako rewolucja. Kiedy rozjuszony lud dobiera się lichwiarzom do skóry, to wówczas głośno zawodzą „giewałt!" i starają się przekonać świat cały, że są prześladowani. Tak dzieje się od stuleci; mimo wielkich ofiar w ludziach. Bowiem, każdy kult wymaga ofiar. Kult mamony nie stanowi wyjątku: U ciebie przyjmuje się podarki za przelanie krwi. Pobierasz odsetki i lichwę, gwałtem ograbiasz swego bliź¬niego, ale o Mnie zapominasz-wyrocznia Pana Boga (Ez. 22; 12). Zaiste, twarde jest to „plemię wybrane". Upłynęło już tyle wieków, a tak niewiele się zmieniło. Istotnie, dla ludzi świadomych i odważnych tylko to jest nieuniknione, co już miało miejsce w historii. Przecież, tak często mówimy, że historia powtarza się, a człowiek nigdy nie wyciąga z niej wniosków dla siebie. Sądzę, iż historia powtarza się przez wieki dlatego, gdyż przez wieki wydarzenia powodują te same siły, które składają ofiarę na tym samym ołtarzu Baala; ponieważ baalizm starożytny był czymś więcej, aniżeli systemem religij¬nym. Był stylem życia był systemem politycznym i ekonomicznym, był ideologią. W obliczu powyższego, trudno jest bronić się skutecznie przed machinacjami fi¬nansowymi narodowych wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, o ile pierwej nie zrozumiemy sensu i istoty pieniądza oraz nie docenimy doniosłości kwestii poszano¬wania prawa naturalnego. Spróbujmy więc omówić powyższe zagadnienia w sposób prosty i zrozumiały dla młodych działaczy narodowych w kraju. Ludzie na ogół sadzą że zrozumienie systemu pieniężnego jest poza ich możliwo¬ściami. Ponadto, rzeczową dyskusję o pieniądzu utrudnia ludzkie doświadczenie co do pieniędzy samych w sobie. Nawet nieświadomie, wyznają przecież religię mamony. To odciąga ich umysły od jakiegokolwiek krytycyzmu w tej sprawie. Im wystarcza książeczka oszczędnościowa. Jak dzieciom. To, że pieniądz jest głównym źródłem do¬stępu do dóbr i usług, niewiele ich interesuje. Przecież, w jego najszerszym znaczeniu, pieniądz oznacza siłę nabywczą. Umożliwia nabywanie dóbr, umożliwia korzystanie z usług i daje możliwość spłacenia długów; niezależnie od wyglądu fizycznego. W skład majątku narodowego wchodzi ziemią bogactwa naturalne, fabryki, domy mieszkalne i urzędy, elektrownie, transport itp. Dzieli się na dobra konsump¬cyjne, środki produkcji oraz majątek trwały. Dobra konsumpcyjne są dobrami nie¬trwałymi, zużywanymi przez człowieka na bieżąco, jak żywność, opał, odzież, czy choćby tak powszechnie uwielbiane samochody osobowe. Naród, aby mógł istnieć, musi produkować oraz wymieniać produkty i usługi w granicach państwa. Chcąc uniknąć prymitywnej wymiany towarowej, należy wprowadzić w życie wygodny i praktyczny system pieniężny. Jak wszystko w świecie Bożym, dobra konsumpcyjne oraz środki produkcji podlegają prawu naturalnemu i posiadają ograniczony czas ist¬nienia. Uczciwy system pieniężny musi brać pod uwagę jakość fizyczną wszystkich dóbr, gdyż jest łącznikiem świata materialnego z duchowym. W skrócie, pieniądz jest niczym uzyskanym za coś, zanim można otrzymać cokol¬wiek. - Zbyt zawiłe? To może inaczej: pieniądz jest kawałkiem papieru bezwartościo¬wego, który upoważnia do uzyskania pożądanych towarów i usług. Niezależnie od tego, jak wielkie połacie ziemi dany naród posiada, niezależnie ile jego ludzi jest zdol¬nych do pracy, jakie posiada bogactwa naturalne, jakie jest jego wykształcenie przecięt¬ne i jakie jest uprzemysłowienie kraju, czy też w jakim stopniu jest suwerenny, o ile nie posiada swoich pieniędzy, to korzysta z tych dobrodziejstw w stopniu ocierającym się o zero. Polakom w kraju nie muszę dawać przykładu, aby wykazać prawdziwość tego stwierdzenia. Pieniądz jest niczym innym jak żądaniem majętności. Czyli, banknoty, które otrzymujemy za naszą pracę miesięczną są bez wartości dopóty, dopóki nie uzy¬skamy za nie dobra lub usługi, które pragniemy. Produkcja towarów może być rozwija¬na tak długo, jak długo istnieją chętni do pracy ludzie niezatrudnieni. To siła robocza decyduje o potędze gospodarczej kraju. Majątek nie wykorzystany do produkcji jest bezużyteczny, tak dla jego właściciela jak i dla całego narodu. Bowiem, wytwarzanie jest jedynym kryterium prawdziwej majętności. - Stąd, zagadnienie przyrostu naturalne¬go jest bardzo ważne dla rozwoju kraju, dla budowy jego siły gospodarczej i politycznej. Producent wytwarza dobra dla całego narodu w zamian za możliwość uzyskania innych dóbr na każde jego żądanie. Stąd, ilość pieniędzy w kraju powinna pokrywać się z ilością dóbr konsumpcyjnych, które naród wytworzył i posiada do podziału. Wraz ze wzrostem produkcji dóbr wzrasta więc zapotrzebowanie na pieniądze, aby móc te dobra rozprowadzić po kraju. Pamiętajmy, że majętność posiada charakter fi¬zyczny, a nie psychologiczny. Zatem system pieniężny musi opierać się na prawach fizycznych, a nie psychologicznych. Tak, pieniądz jest żądaniem dóbr fizycznych przez jego posiadacza. Powiedzmy, pieniądze wypłacane robotnikowi są potwierdze¬niem, że wyprodukował dobra fizyczne, które są teraz dostępne dla całego narodu. Tym samym, będąc posiadaczem pieniędzy, ma pełne prawo domagać się równow¬ażnych dóbr wyprodukowanych przez innych. Raz jeszcze, pieniądz sam w sobie nie jest majątkiem, ani też obiektem kultu. Jest wygodną skalą wartości w czasie wymiany dóbr pomiędzy konsumentami. Stąd, ilość pieniędzy w obiegu nie powinna wzrastać lub maleć bez uwzględniania wzrostu lub ubytku towarów na rynku. Więcej towarów na rynku wymaga większej ilości pieniędzy w obiegu i odwrotnie. System pieniężny jest środkiem mechanicznym, który ułatwia wytwarzanie dóbr i ich dostawę do konsu¬menta. Jak widać, teoria pieniądza jest bardzo prosta, a tak bacznie ukrywana przed lu¬dźmi. Bowiem, nadawanie pieniądzowi jakiejkolwiek innej funkcji, poza wymienną, otwiera szeroko drzwi dla wszelkich nadużyć. O czym będzie mowa za chwilę. Zatem, system pieniężny w rękach ludzi odpowiedzialnych może być dla narodu błogosławieństwem. Wówczas, obserwują bacznie rozwój produkcji i proporcjonal¬nie do jej wzrostu wypuszczają w obieg więcej pieniędzy, lub też wycofują pieniądze z obiegu, gdy produkcja maleje. Dodatkowe banknoty mogą być rzucone na rynek tylko wówczas, gdy produkcja wzrasta. Wartość pieniądza jest stosunkiem wszystkich produktów i usług, oferowanych za pieniądze, do ogólnej ilości pieniędzy. Stąd, tak żarliwie lansowany standard złota jest sztuczny i fałszywy. Wiązanie ilości pieniędzy w obiegu z ilością posiadanego złota, a nie z ilością produktów na sprzedaż, jest nonsensem chytrze wykorzystywa¬nym przez kombinatorów międzynarodowych. Dzięki tej teorii, mogą sztucznie za¬wyżać ceny, a następnie gwałtownie je obniżać, doprowadzając tym sposobem przedsiębiorców do ruiny i wprowadzając ogólny chaos gospodarczy. Cena przedstawia sobą stosunek przedmiotu lub usługi do pozostałych prze-dmiotów i usług będących na sprzedaż. Jest więc nonsensem zakładać, że cena pro¬duktu wywodzi się z kosztów produkcji. Gdyby tak było, to nie byłoby tak wielkich wahań w cenach. Zazwyczaj, nadmiar pieniędzy na rynku powoduje, że producent jest zmuszony sprzedać swój towar poniżej kosztów produkcji. Stąd, to ceny regulują produkcję, a nie odwrotnie. Jeżeli wzrost ilości pieniędzy wypuszczonych w obieg przekracza wzrost ilości dóbr wyprodukowanych, to ceny produktów idą w górę; czyli, spada siła nabywcza pieniądza, co nie jest celem uczciwego systemu pieniężne¬go. Przecież, jego celem jest umożliwić rozprowadzenie dóbr wyprodukowanych wśród wszystkich obywateli państwa. Zatem, ceny są po prostu odzwierciedleniem istniejącej równowagi pomiędzy popytem na dobra i sztuczną podażą, którą reprezentuje pieniądz. Skoro podaż dóbr konsumpcyjnych jest zmienna, nie da się również zamrozić wartości pieniądza. Wszelkie zamrażanie cen jest objawem dyktatury dyskryminującej przedsiębiorcę prywatnego, a tym samym, dyskryminującej cały „świat pracuj; miast i wsi". Bowiem, człowiek zgodził się pracować za pieniądze tylko dlatego, gdyż był przekonany, że będzie mógł otrzymać za nie wszelkie produkty, które są mu r zbędne do życia. Przecież, posiadanie pieniędzy na koncie bankowym oznacza, że tej pory ich właściciel nie domagał się od innych ludzi usług lub produktów. O ile ogólna ilość pieniędzy wzrasta lub maleje, to ich posiadacz traci na tym, biznes zyskuje. Gdy ilość pieniędzy rośnie „w tajemniczy sposób", to ich właściciel może nabyć za nie mniej dóbr; czyli, ceny idą w górę. W sytuacji odwrotnej, malejąca ilość pieniędzy w stosunku do towarów i usług powoduje, że można nabyć za nie więcej czyli, ceny idą w dół. Zatem, każde dorzucanie pieniędzy, bez pokrycia w towarach jest okradaniem narodu. Powiedzmy, jeżeli znajdzie się ktoś, kto „na lewo" druk banknoty i wypuszcza je w obieg, to władze państwowe traktują go jako przestępstwo gdyż jest zwykłym złodziejem, okradającym współrodaków. Poprzez ten akt, nie tylko zdobywa możliwości nabywcze, ale jednocześnie osłabia siłę nabywczą pieniądza. Powoduje wzrost cen; czyli, jego współrodacy mogą kupić za te same pieniądze coraz to mniej. Taki ptaszek, przyłapany na gorącym uczynku, staje przed sądem, jako przestępca. Cóż jednak można zrobić, kiedy owym „ptaszkiem" jest i własny, za którym stoi „prawo"? W takiej sytuacji, naród jest zdradzony i bez buntu nie poprawi swojego położenia. Podobnie, każde usuwanie z rynku towarów jest okradaniem narodu, przykładu, załóżmy, że ma miejsce intensywne wytwarzanie dóbr. Produkcja u pełną parą. Ludzi zatrudnionych przybywa. Każdy może znaleźć pracę. Wzrasta zapotrzebowanie na pieniądze, chociażby dla pokrycia płacy. Jednak, dobra wyprodukowane „ulatniają się" z kraju. Czyli, praca wre pełną para, a produktów aa iv krajowym nie ma. Więc, skoro celem pieniądza jest umożliwić dystrybucję przedmiotów, i nic poza tym, a produktów nie ma, gdyż w sposób tajemniczy znikają, również w tej sytuacji moc nabywcza pieniądza spada, ceny idą w górę i naród staje przed widmem nędzy. W tym przypadku, złodziej również gra pierwsze skrzypce. Nawet gdy mieszka bardzo daleko; powiedzmy, w Nowym Jorku. Rząd i państwo są koniecznością i muszą być popierane przez obywateli. Naród zawsze wesprze własny rząd, niezależnie od jego barw, który umożliwi pracę i utrzymanie rodziny przez okrągły rok. Bowiem, żaden człowiek uczciwy nie pragnie wejść w siadanie tego, co należy do innych. Jednak, każdy człowiek uczciwy pragnie, im tego pełne prawo, aby móc żyć z pracy rąk swoich przez całe życie. Skoro emisja pieniędzy jest tworzeniem siły nabywczej, a ludzie działają poprzez własny rząd, to jedynie rząd powinien być uprawniony do emitowania pieniędzy. Za to, banki prywatne, a nie rząd, powinny pieniądze przechowywać oraz udzielać poży¬czek. Tym samym, wybór rządu, który będzie uczciwy wobec własnego narodu, jest zagadnieniem bardzo ważnym. Nic więc dziwnego, że wielkie banki zawsze usiłowały mieć rządy na smyczy i móc im dyktować, co mają robić. Możliwość poży¬czania pieniędzy i ich emitowania daje bankierom władzę nieograniczoną. Stąd, gru¬py uprzywilejowane, jak plutokracja, zawsze starały się likwidować naturalnych przywódców narodu. Raz poprzez celowo rozpuszczane oszczerstwa, innym razem drogą przekupstwa, czasami poprzez wprowadzenie ludzi własnych na ich miejsce, którzy w chwili decydującej zdradzą naród, któremu przewodzą, a nieraz poprzez za¬bójstwo. Lud bardzo rzadko morduje swojego przywódcę; chyba, że zamieni się w motłoch bezmyślny. Jednak, kiedy morduje zamachowiec, to zawsze stoi za nim grupa spiskowców. Przecież, każda epoka historyczna miała „dżentelmenów", którzy nie wahali się przed popełnieniem najohydniejszego przestępstwa, gdy tego wyma¬gały ich interesy. Powiedzmy, zabójstwo Juliusza Cezara, w 44 roku przed narodze¬niem Chrystusa; głównie za to, że odebrał bogatym rodom prawo do bicia monet, przekazując je w miejsce właściwe, czyli, w ręce rządu. Podobnie rzecz miała się z zabójstwem prezydenta USA, Abrahama Lincolna. Nic więc dziwnego, że najtęższe umysły w historii ludzkości zawsze piętnowały lichwiarstwo jako główne źródło nieszczęścia narodów. Proszę zwrócić uwagę, że Je¬zus Chrystus tylko jeden, jedyny raz, w trakcie całej swojej misji, chwycił za pejcz i począł nim tłuc złoczyńców. Miało to miejsce w przypadku lichwiarzy, którzy świątynię jerozolimską usiłowali zamienić w jaskinię zbójców. Wiedział bowiem do¬brze, że do nich słowo nie trafia, lecz tylko powróz. - To również było prześladowa¬niem i aktem antysemityzmu (?). - Doszło do arcykapłanów i uczonych u Piśmie (czyli, do „dżentelmenów"), i szukali sposobu, jak by Go zgładzić (św. Marek 11; 18). Ktoś z „lewicy laickiej" może w tej chwili zarzucić, że takim zachowaniem Jezus Chrystus godził w handel międzynarodowy? Istotnie, takie stwierdzenie może wyjść jedynie od ateusza, od ignoranta w zagadnieniach biblijnych. Otóż, w owym czasie obowiązywało prawo, że każdy żyd musiał płacić podatek świątyni jedyną monetą, którą nazywano „połową sykla" (aby nie spadło na niego nieszczęście - Wyj. 30; 12). Czyli, był to pierwowzór współczesnego nam standardu złota. Lecz o tym za chwilę. Nic więc dziwnego, że przebiegli lichwiarze magazynowali sykle w swoich sejfach, wycofywali je z rynku, aby później odsprzedawać „bogobojnym współplemieńcom" po cenie wygórowanej. To właśnie byli owi „zamieniający pieniądze", których stoły poprzewracał Jezus Chrystus. Warto tutaj dodać, że w kilka dni po tym wydarzeniu Chrystus zawisł na Krzyżu. Głównym powodem, iż lichwiarze doszli do władzy, było chytrze wypracowane przeświadczenie, że jedynym pieniądzem wartościowym może być złoto i srebro; czyli, pół sykla. Wzrost zasobów złota umożliwiał wzrost kredytów, czyli powiększał i umacniał Judaicus Imperium. Zrodziło się więc błędne przekonanie, że pieniądz sam w sobie musi mieć wartość. Stał się też miarą jakości. Powiedzmy, wiele młodych matek uważa, iż mleko dla niemowląt kupione za pieniądze jest lepsze od mleka z piersi, które jest za darmo. Nawet wymyślono zastrzyk, który zatrzymuje mleko u matki. Dla zysku. Tak wiele wysiłku włożono do tej pory, aby człowiek uwierzył, iż pracuje dla zdobycia sykla, chociaż, wyczuwa intuicyjnie, iż pracuje dla zdobycia pożywienia, odzieży i dachu nad głową. Celowo puszczono między lud baj-kę, że pieniądz mocny powinien być zabezpieczony złotem [5]. W rzeczywistości, wy¬mienialność pieniądza na złoto jest mitem. W historii narodów nowożytnych, nigdy nie była możliwa i nigdy nie miała miejsca. Bowiem, nie było i nie ma na świecie tyle złota, ile wypuszczono banknotów „zabezpieczonych złotem". Głównym powodem, że bankierzy międzynarodowi zabezpieczali pieniądz złotem było to, iż mogli wówczas swoje pieniądze wymienić na złoto i wywieźć je z tego kraju, którego system pieniężny i gospodarkę pragnęli doprowadzić do ruiny. Dawało to lichwiarzom międzynarodowym duże możliwości manipulowania złotem, które łatwo było przechować i przewieźć w dowolne miejsce, jak pół sykla. Wyco¬fując z obiegu pieniądz-złoto, powodowali depresje gospodarcze. Żaden rząd w historii ludzkości nie był zainteresowany w prowadzeniu wojny monetarnej. O ile taką wojnę wypowiadał, to był do tego zmuszony. W zasadzie, do¬piero od roku 1694, kiedy to powstał tzw. Bank Anglii, lichwiarze na nowo poczęli wywierać wpływ na rządy, naginać prawo do potrzeb własnych i przygotowywać się do całkowitego przejęcia kapitału świata. Stąd, Napoleon Bonaparte, który stłumił re¬wolucję jakobińską nie pokwapił się, aby odrestaurować narodowy system pieniꬿny. Dalej, Karol Marks, tzw. twórca komunizmu i obrońca uciśnionych, nigdy nie atakował standardu złota. W „Kapitale" Marks oświadczył wprost, że „srebro i złoto są pieniędzmi". Jednak, nie ma tam najmniejszej wzmianki o lichwie i o tworzeniu zadłużenia poprzez kredyty. Wiadomo, Marksa również obowiązywała solidarność plemienna. Standard złota oznacza, iż niezależnie od ilości dóbr wyprodukowanych i usług, ja¬kie naród jest w stanie wyświadczyć, gospodarka kraju jest skrępowana ilością złota przechowywanego w jego banku centralnym („narodowym"). Twarde życie dowiodło, iż ceny złota mogą być ustalane dowolnie, że są fikcyjne. O ile bankierzy międzynaro¬dowi są w stanie przerzucać duże ilości złota, z jednego kraju do drugiego, w celu zdo¬bycia większego zysku, to barbarzyński standard złota, sięgający do czasów Mojżesza, nie jest w stanie funkcjonować. Stąd, standard złota nie może być zbawieniem. Już wcześniej wspomniałem, że prawo do emitowania pieniędzy powinno być w rękach rządu. U historii Europy najnowszej, pierwszym bankiem rządowym był bank wenecki, założony w roku 1171. To w Wenecji zrodził się nowoczesny system kredytowy, który wywindował handel na wyżyny. Dopiero zatrudniony przez masonów Napoleon Bonaparte wykończył republikę wenecką, w 1812 roku. Nie ro¬zumiejąc źródła sukcesu wenecjan udał się tam z nadzieją że zdobędzie olbrzymie łupy. Po zajęciu Wenecji, doznał zawodu i wrócił z niczym. Jednak, Rothschildowie pozbyli się rywala niebezpiecznego dla nich. Bank wenecki przestał istnieć. Podob¬nie było z bankiem genueńskim, który upadł w tym samym czasie i z tych samych przyczyn. Niemal przez sześć wieków Wenecja, Genua i Florencja były centrami fi-nansowymi świata. Bez obecności Rothschildów, gdyż ci obrali sobie za siedzibę Londyn protestancki. Przecież, żyd przez wieki czekał na Cromwella, który stał się mesjaszem judaizmu. Gdy Anglia weszła w posiadanie głównych kopalń złota na świecie, złoto zostało uznane jako jedyny gwarant pieniądza. W Anglii katolickiej lichwiarstwo było tępione bez żadnych skrupułów. Dla przykładu, za panowania króla Jana (1199-1216) - uwaga: sygnatariusza Magna Carta Libertata - pewien żyd z Bristolu został skazany na grzywnę za uprawianie lichwiarstwa, na którym go przyłapano. Kiedy odmówił zapłacenia kary, gdyż zapewne miał swój kapitał ulokowany za granicą sąd postanowił, że każdego dnia będzie miał wy¬rwany jeden ząb, aż do momentu zapłacenia kary. Kroniki sądowe podają że żydzina zmiękł dopiero po wyrwaniu mu siódmego zęba i zapłacił grzywnę. - Widocznie załamał się w dniu, kiedy to zaczęto wyrywać mu zęby zdrowe. Wiadomo jest teraz, dlaczego tak dużo żydów obiera zawód dentysty (?). Mówiąc o teorii pieniądza, jest wprost nie sposób pominąć zagadnienie lichwiarstwa i zadłużeń. Tym bardziej, że w dobie obecnej pieniądz opiera się na pożyczkach, a nie na dobrach wyprodukowanych. Jest tworzony poprzez udzielanie pożyczek. Istotnie, w cza¬sach dzisiejszych pieniądz opiera się na długach i na obietnicach bankierów, a nie na po¬siadanych dobrach, które pragniemy rozprowadzić po kraju. Stąd, powtórzę raz jeszcze, że pieniądz powinien być emitowany przez rząd, a pożyczany przez banki prywatne. Bo¬wiem, emitowanie pieniędzy po to, aby je pożyczać, co robią banki współczesne, jest po prostu złodziejstwem na wielką skalę; pomimo, iż jest „legalne". - Kradzież pozostaje kradzieżą nawet gdy stoi za nią prawo. - Pieniądze pożyczone są obciążone lichwą od pierwszej chwili ich istnienia. Mogą też być skasowane w każdej chwili, jednym podpi¬sem bankiera, co prowadzi do bankructw i stagnacji gospodarczej. Zastanówmy się więc teraz, po co istnieją banki współczesne? Jedni myślą że dla bezpiecznego przechowywania pieniędzy. Inni sądzą że dla wygodnego przelewania pieniędzy z konta na konto, eliminującego ryzyko ich kradzieży. Są też tacy, co uważa¬ją że banki są po to, aby finansować przemysł i rządy. Natomiast studenci przedmiotu ekonomii wiedzą że głównym celem banku jest kreować pieniądze oraz... je nisz¬czyć. To ostatnie przekonanie jest już bliższe prawdy, jednak mówi o środkach do celu, a nie o samym celu. Nie zapominajmy, że pieniądz jest wiarą w coś, że jest za-ufaniem do kogoś. Dalej, niewielu z nas uzmysławia sobie, że możemy mieć do czy¬nienia z liczbami ujemnymi. Większość z nas sadzi, że wydarzenia w naszym życiu opierają się wyłącznie na zbiorze liczb dodatnich. Zatem, jest tak trudno ludziom uzmysłowić, że współczesny system bankowy opiera się na zbiorze liczb ujemnych. To jest stuprocentowa lewicą gdyż operuje na lewo od zera. Przecież, każdy kredyt reprezentuje sobą ujemną sumę pieniędzy. Stąd, prawdziwym celem międzynarodo¬wego systemu bankowego jest kreować długi, dla korzyści prywatnych. Te banki, które istniały tylko dla bezpiecznego przechowywania pieniędzy, szyb¬ko bankrutowały, a ich klienci tracili swoje oszczędności. Dalej, te banki, które miały istnieć dla rzekomego finansowania przedsiębiorstw przemysłowych, w okresie kryzysów gospodarczych odmawiały pożyczek i tym samym przyspieszały upadek przemysłu. Emitowanie pieniędzy wraz z ich niszczeniem też nie może w pełni wytłumaczyć sensu istnienia banków. Bowiem, byłaby to sztuka dla sztuki. Stąd, po¬zostaje nam przypuszczać, że celem banków jest tworzyć długi. Niestety, książeczka oszczędnościowa jest fasadą banku współczesnego. Natomiast, jego fundament sta¬nowią lichwa, zadłużenie oraz podatki. Co to jest lichwa? Lichwa jest zwyczajem pobierania procentów wygórowanych za pożyczone pieniądze. Dla przypomnienia, odsetki są pieniędzmi płaconymi za możliwość korzystania z pieniędzy pożyczonych. Stanowią zysk Są nagrodą za wysiłek i podjęte ryzyko. Stąd, lichwa i zysk są pojęciami wielce zbliżonymi. Prowa-dzi to do wielu nieporozumień co do tych pojęć. Analizując proceder lichwiarski należy brać pod uwagę okoliczności towarzyszące transakcji pieniężnej oraz jej wpływ na życie codzienne obywateli. Ważne jest tutaj, jakiego rodzaju pieniądze zostały poży¬czone: złoto, banknoty, czy też czek kredytowy bez pokrycia w dobrach wyproduko¬wanych; jakie warunki oprocentowania zostały postawione przez pożyczającego i czy są one w zgodzie z prawem naturalnym oraz moralnym; jakie są możliwości spłaty długu, bowiem, niektóre pożyczki współczesne z góry nie biorą pod uwagę możliwo¬ści spłaty kapitału przez pożyczającego. Różnicę pomiędzy lichwą i zyskiem spróbuję przedstawić obrazowo. Powiedzmy, dwóch przedsiębiorców włożyło po dziesięć milionów złotych w przedsięwzięcie i pracując wytrwale są w stanie pod koniec roku wygospodarować na czysto dwa mi¬liony złotych. Wówczas mówimy, że mają po milionie złotych zysku, co stanowi dziesięć procent kapitału zainwestowanego. Jeżeli natomiast ci panowie pożyczą dwadzieścia milionów złotych od bankiera za dziesięcioprocentowym oprocentowa¬niem rocznym, to wówczas owe wygospodarowane dwa miliony złotych, przekazane pod koniec roku w całości wierzycielowi, są lichwą. Bowiem, będąc obserwatorem postronnym wierzyciel otrzymał za swój kredyt pieniądze oparte na konkretnych produktach, a producenci obyli się smakiem: czyli, pomimo całorocznej wytężonej znaleźli się w punkcie wyjściowym. Zatem znaczenie lichwy doceniają ludzie przedsiębiorczy, zajmujący się produkcją Na dużą skalę, trzymający na nogach gospodarkę kraju. Jednak, oni również widzą lichwę jako „zysk", jako dokuczliwego pasożyta, z którym da się żyć i nie atakują procederu lichwiarskiego ; jak ludzie przeciętni, dla których pieniędzmi są banknoty przyniesione z wypłaty. Stąd, lichwiarstwo, nie napotykając sprzeciwu, może ciągnąć się przez stulecia. Co więcej, w systemie lichwiarskim dług nie może być nigdy spłacony, a to z pro¬stej przyczyny. Nie istnieją bowiem pieniądze, które mogłyby go pokryć. Kraj zadłużony może spłacać długi jedynie towarami, a to jest możliwe tylko wówczas, gdy eksportuje więcej aniżeli importuje. Jednak, mając zadłużenia wewnętrzne, kre¬dytodawca posiada jeszcze większą ilość towarów niesprzedanych, które też chciałby eksportować. Jeżeli więc przyjmie od dłużnika spłatę towarami, to wówczas powięk¬sza swój zapas towarów, które zalegają magazyny, co prowadzi do większego bezro¬bocia. Czyli, problem stworzony przez lichwiarski system pieniężny jest nie do rozwiązania. Ponadto, w systemie lichwiarskim wszelki dług musi opierać się na rosnącym oprocentowaniu; co pogarsza sytuację dłużnika. Stąd, kreując pieniądze kredytowe, lichwiarze kreują zadłużenia. Przeciętny zjadacz chleba nie ma żadnego wpływu na polepszenie sytuacji narodu zadłużonego. Wszelka kampania na rzecz „dociskania pasa" jest cynicznym oszustwem. Powiedzmy, naród polski może wyjść z długów jedynie wówczas, gdy bankierzy międzynarodowi zostaną zmuszeni i będą w stanie znaleźć sobie inną ofiarę która te długi wchłonie z nadwyżką. Tym samym, bankierzy międzynarodowi muszą dążyć do centralizacji władzy na świecie, aby nikt im nie podskakiwał. Całe szczęście, że tytani należą do świata mitologii. Bankierzy są również zwykłymi śmiertelnikami i popełniają błędy, gdyż nie zawsze są w stanie pojąć prawa obowiązujące w stworzonym przez siebie światku mamony. Stąd, mijają wieki, a amatorzy na władców świata nadal kąsają własny ogon i nie są w stanie wybić się ponad poziom naznaczony mieczem Bożej sprawiedliwości. Nie pomogły na¬wet wojny światowe i wstrząsające światem rewolucje. Samozwańczy kandydat na boga mógł co najwyżej podmienić syfilis na inną chorobę „brzydką": AIDS. To wszystko. Dlaczego oparty na lichwie system pieniężny zawodzi? Otóż, zysk lichwiarski wymaga, aby były spełnione określone warunki. Pieniądze nie rozmnażają się przez pączkowanie, jak drożdże. Powstają w wyniku pracy czyichś rąk, a to wymaga czasu, nieraz długiego okresu czasu. Stąd, ryzyko pożyczania jest duże i przekracza żywot człowieka. Przecież, jest trudno przewidzieć, czy za lat kilkanaście nie pojawi się na ziemi Adolf przedsiębiorczy, który zamknie lichwiarzy w klatce i zamorzy głodem. Ponadto, pieniądze pożyczone można odzyskać wówczas, gdy inwestycja kończy się pełnym sukcesem, co ma miejsce w znikomych przypadkach. Bowiem, dług samorosnący, który centralizuje władzę w rękach małej grupy plutokratów, aby mógł istnieć i rozwijać się potrzebuje armii biurokratów, szpiegów i policji, którzy nie tylko nie są produktywni, ale niweczą wszelką inicjatywę. Lichwiarstwo nie tylko tworzy po¬wszechne niezadowolenie, ale także zatruwa stosunki pomiędzy narodami, usta¬wiając je przeciwko sobie. Istotnie, skoro narzucony nam system zadłużeń jest pod każdym względem sprzeczny z prawem naturalnym, bankierzy międzynarodowi są zmuszeni do spania z otwartymi oczami. Ich bronią najlepszą, sprawdzoną przez wie¬ki, jest deprawowanie narodów i rozwijanie w nich wierzeń mitologicznych. Reasu¬mując, wymogi stawiane przez bank, aby procenty były wpłacane regularnie, bez ryzyka z jego strony, oraz że pożyczka może być wycofana w każdej chwili, są w praktyce nierealne. Lichwa zawsze będzie ociekać krwią i potem. Cykl życia lichwiarzy jest zawsze podobny. Zaczyna się od przedsiębiorców, któ¬rzy dla sprostania rosnącym potrzebom w kraju potrzebują pieniędzy. Bowiem, w normalnie funkcjonującym narodzie zapotrzebowanie na pieniądze istnieje zaw¬sze. Przecież, nie wszyscy żyją od wypłaty do wypłaty. Ktoś musi planować, inwes¬tować, rozwijać przemysł i rolnictwo, rozwijać wsie i miasta. Ktoś musi dostarczać ludziom dóbr materialnych, niezbędnych dla ciała i duszy człowieka. Zdrowo rozwi¬jający się naród musi mieć własną hierarchię społeczną. Stąd, zawsze istnieją w nim inwestorzy, którzy potrzebują pieniędzy, ponieważ każda inwestycja gospodarcza wymaga nakładów finansowych. Skąd więc brać pieniądze? Małe kwoty można pożyczyć od sąsiada. Skąd jednak wziąć kwoty duże? W tej chwili, jedynie bank jest w stanie sprostać wymogom inwestycyjnym. Zatem, pieniądze dostarcza bankier, a każdy obywatel z osobna i cały naród stają się dłużnikiem banku; bez konieczności życia ponad stan. Jednak, poprzez manipulacje finansowe bankierzy tworzą długi do¬datkowe, dzięki którym stają się właścicielami państw. Stają się właścicielami wszyst¬kich pieniędzy w kraju i sami zaczynają je emitować. Daje to im tak wielką władzę jakiej nikt inny nie miał w historii ludzkości. Wprawdzie lichwa i zadłużenie nie są czymś nowym, jednak w przeszłości miały charakter lokalny. Dzisiaj, są o zasięgu międzyna-rodowym. W ciągu ostatnich trzystu pięćdziesięciu lat, lichwiarze międzynarodowi zdołali podbić cały świat; czego nie udało się osiągnąć ani katolikom, ani muzułmanom ani hordom z Azji głębokiej. Co więcej, dobrobyt ogólny staje się niemożliwy, gdyż dobro¬byt w jednym miejscu globu oznacza depresję gospodarczą w jego innym miejscu. Przemysł skrępowany lichwą może prosperować tylko wówczas, kiedy coraz to głębiej grzęźnie w długach, co nazywamy kredytami dodatkowymi. Władza bankierów nakłada embargo na produkcję. Decydują co można wytwarzać i w jakich ilościach. Stąd, w kraju opanowanym przez wielki monopol nie da się produkować nawet zwyczajnych parówek, o ile to jest sprzeczne z interesami spekulantów międzynarodo¬wych. Naród zadłużony przybliża swój koniec, gdyż jego struktura wali się_ pod własnym ciężarem. Ilość nadużyć i idiotyzmów prawnych mnoży się do tego stopnia, iż jest konieczne, aby rozbudowywać w nieskończoność aparat biurokratyczny i poli¬cyjny. Maleje wówczas siła nabywcza narodu, a ludzie cierpią niedostatek. Kraj, kie¬dyś prężny i rozwijający się, zamienia się w farmę zwierząt. Niestety, jak długo lichwiarz będzie posiadał prawo do kreowania pieniędzy, tak długo walka z lichwiarstwem będzie bezowocna. Przecież, Kościół rzymski walczy z lichwą od czasów Chrystusa Pana; ze skutkiem opłakanym. Zatem, kto pierwszy uwolni się od lichwiarskiego systemu pieniężnego, ten wprowadzi świat do nowej ery. Bowiem, historię świata piszą ludzie posiadający wiedzę i odwagę. Przejdźmy teraz do zagadnienia długu. Dług oznacza, że jesteśmy komuś winni pie¬niądze lub dobra materialne. Dla przeciętnego zjadacza chleba dług jest skutkiem życia ponad stan, jest wydawaniem więcej aniżeli się zarabia. Stąd, ludzie żyjący w długach są widziani jako lekkomyślni, ekstrawaganccy, beztrosko zaspakajający swoje kaprysy. W istocie rzeczy, problem długu jest daleki od powszechnego o nim mniemania. Praktycznie, ogólna ilość pieniędzy w kraju jest długiem, płatnym w dobrach, jaki cały naród ma wobec tych, którzy te pieniądze posiadają Kiedy naród cierpi na niedosta¬tek, to wówczas dług nigdy nie może być spłacony. W takiej sytuacji, istniejący pieniądz bez wartości jest ignorowany i często dochodzi do wymiany towarowej (barter); bowiem, w wymianie usług i produktów ludzie mogą zrezygnować z korzystania z pieniędzy bez-wartościowych. Jest to dowodem, że pieniądz nieuczciwy ma bardzo krótki okres życia. Dewaluujące długi wewnętrzne są długami krótkoterminowymi. Problem takiego zadłużenia „rozwiązuje" wymiana pieniędzy. Inaczej ma się sprawa z długami długo¬terminowymi, jakie przywódcy narodu zaciągają lekkomyślnie u obcych. Są to długi kredytowe, oparte na walucie fikcyjnej. Dług długoterminowy rośnie w postępie geo¬metrycznym i praktycznie jest niespłacalny. Bowiem, tysiąc dolarów długu z czasem staje się dwoma tysiącami dolarów, a następnie, te dwa tysiące przeobrażają się w cztery tysiące, i tak w nieskończoność. Co gorsze, to nawet wówczas, gdy zaciągnięte kredyty nie są zużyte na cele nieproduktywne, jak wojny i rewolucje w trzecim świe¬cie, czy też festyny pierwszomajowe, a idą na budowę hut i fabryk, to w ten sposób uzyskany majątek jest doraźny, gdyż z biegiem czasu fabryki idą na złom, a dług nadal istnieje. Czyli, bankierzy, którzy pożyczają to, czego nie posiadają tzn. tworząc nowe pieniądze, jako kredyty, bez wyrzeczeń ze swojej strony, odzierają ze skóry te narody, które dały się namówić na taki kontrakt. Cała ich praca codzienna idzie na konta lichwiarzy; bez cienia nadziei na polepszenie swojego bytu. Tak na marginesie, o ile ktoś wydaje swoje pieniądze zanim je zarobi, to w żadnym wy¬padku nie zwiększa swojej siły nabywczej. Po prostu, otrzymuje dobra nieco wcześniej. Teraz, proszę zwrócić uwagę, co dzieje się, gdy naród jest w stanie spłacić swoje pożyczki. Powiedzmy, jest zaciągnięty dług kredytowy na trzydzieści sześć miliardów dolarów. Załóżmy, iż podniesieni na duchu Lech, Wojciech, Tadeusz oraz Mieszko, ożywieni „odnową demokratyczną", zawijają rękawy jeszcze wyżej, dociskają pasa jeszcze mocniej, pracują przez długie lata za darmo, aż wreszcie, minister Umsztajn jest w stanie wystawić bankierom międzynarodowym wielki czek na trzydzieści sześć mil¬iardów dolarów i drugi, na lichwę owianą tajemnicą. Pomińmy jednak lichwę, którą zainkasował prywatny Międzynarodowy Fundusz Monetarny, czy też Rothschild Trust and Brothers. Skoncentrujmy się tylko na kwocie pożyczonej. Powiedzmy, że ów wiel¬ki czek ministra Umsztajna redukuje do zera konto oszczędnościowe narodu polskiego i spłaca dług w całości. Jednak, te trzydzieści sześć miliardów dolarów, które Polacy otrzymali w formie kredytów, jako zastępstwo pieniędzy legalnych, z chwilą ich spłace¬nia przestają istnieć. Wówczas, ogólna ilość pieniędzy w obiegu maleje gwałtownie, co powoduje spadek cen na rynku i wiele przedsiębiorstw prowadzi do bankructwa. W ta¬kiej sytuacji mówimy, że gospodarkę światową dotknęła depresja. Wniosek wypływa z tego oczywisty: nikomu z zewnątrz nie zależy w najmniejszym stopniu, aby naród polski wyszedł z tak lekkomyślnie zaciągniętych długów. Wręcz przeciwnie. Będą nam w tym przeszkadzać, wywołując tarcia wewnętrzne. Tutaj, sojuszników być nie może. Tu nie może być pomocy z zewnątrz w celu wyciągnięcia narodu polskiego z długów. Z definicji. - Pragnę tutaj podkreślić, iż nie jest w moim zamiarze, aby kogo¬kolwiek straszyć. Chodzi mi głównie o to, aby przywódcy narodu polskiego nie okłamywali siebie samych i nie marzyli o rzeczach, które nie istnieją gdyż to może po¬gorszyć naszą sytuację. - O ironio, w kraju powstają organizacje, które pragną anulo¬wać długi (?). Jest to brawurowa próba wypowiedzenia wojny światu wielkiego biznesu. Hm, bez posiadania benzyny i amunicji, bez posiadania kawalerii, gdyż nawet koni i szabel już nie mamy? Inna sprawą że umorzenie długów zaciągniętych przez rząd, czyli rezygnacja z eg¬zekwowania spłaty kapitału, a zadowolenie się tylko procentami, nie usuwa zła, lecz zwalnia nieco nadejście upadku ostatecznego i powiększa rozmiar nieszczęścia. Po¬dejrzewam, że grupki nawołujące do umorzenia długów mogą być inspirowane przez kręgi wielkiej finansjery. Dla walki pozornej, która i tak nie zmieni sytuacji. Proszę zwrócić uwagę, że jeżeli ogólne zadłużenie narodu rośnie, to oprocentowanie długu zawsze maleje. Tak musi być, gdyż lichwiarza nie interesują procenty, ale ogólna suma pieniędzy płacona przez naród zadłużony. U stadium końcowym, oprocento-wanie może przestać istnieć. Kiedy lichwiarze zdobędą całkowita kontrolę nad pań¬stwem, mechanizm oprocentowania spełnił już swoją rolę i może być zaniechany. Stąd, stać bankiera na wielki gest „umorzenia długów". Wie dobrze, iż jego celem było stać się posiadaczem państwa i to go w pełni zadawala. W tej chwili, naród polski stał się łatwym łupem dla rozrabiaczy wynajętych przez obce, wspartych olbrzymią propagandą. Przecież, ugrupowania socjalistyczne zawsze będą powiązane z interbankierami. Po to zostały utworzone. Ponadto całe nieszczęście zawiera się w tym, że nasi „ustawodawcy" byli i są nadal przekupy¬wani, w taki czy inny sposób, dla prywatnych korzyści ekonomicznych. Tak manipu¬lują prawem, aby służyło interesom plutokracji. Proszę zauważyć, kto zajmuje katedry wydziałów ekonomicznych na uniwersytetach? Wiadomo, „fachowcy" sięgający doświadczeniem do czasów Mojżesza. Ach, te pół sykla! Zazwyczaj, ważne osobistości rządowe otrzymują swoją dolę od procentów spłacanych przez naród i tym samym są kupieni przez bankiera. Współpraca ministrów socjaldemokratycznych z bankierami jest zapowiedzią nacjonalizacji wszystkiego. Istniejąca różnorodność ugrupowań poli¬tycznych i walka pomiędzy nimi odciąga uwagę działaczy politycznych od na¬brzmiałych zagadnień finansowych. Fakt, iż gospodarką naszego kraju rządzą interbankierzy, powoduje, że ubywa nam mężów stanu, głosów władczych, a ich miej¬sce zajmują zdrajcy narodu, kłamcy, łapówkarze i lizusy. Już tyle razy byliśmy świad¬kami, jak nasi ministrowie „obejmowali stanowiska" i przyjmowali na siebie odpowiedzialność, a następnie popełniali „błędy i wypaczenia", by w końcu iść w od¬stawkę, lub... przejąć inne ministerstwo. Jest to dowód najlepszy, że minister nie musi znać się na sprawach resortu, któremu przewodzi. Bowiem, reguły gry ustala kto inny. Więzy rodzinne, najczęściej poprzez wżenienie się, członkostwo masońskie, działalność społeczna na rzecz „zalecanych" trendów, styl życia, to wszystko, co to¬warzyszy karierze zawodowej, jest w istocie rzeczy natury finansowej. Zanim nasz „bohater" osiągnie szczyt drabiny, jest urobiony jak kukiełka z plasteliny. Musi wy¬rzec się prawdomówności, być gotowym działać niesprawiedliwie, chcieć służyć ce¬lom bliżej mu nie znanym lub otwarcie złym. Głównie, niewolnik dobrowolny uzyskuje szybkie awanse i podwyżkę znaczną. Nieraz, w skrytości serca, pragnie wy¬cofać się z tak brudnego interesu, jednak presja finansowa, za którą często stoi widmo żony atrakcyjnej lub kochanki, a nieraz jedno i drugie, zniewala go całkowicie. Staje się biernym narzędziem w rękach swoich mocodawców. Tu płaci cenę jego sumienie. Takie położenie ministra i dyrektora jest wyjątkowo uciążliwe. Przede wszystkim, rozwija korupcję i nadużycia wszelkie w najgorszym ich wydaniu. Niestety, kryzysowi gospodarczemu zawsze towarzyszy zanik patriotyzmu. W hi¬storii narodów, zawsze nędzy ludu towarzyszył zanik patriotyzmu. Grecy starożytni witali Rzymian jako swoich wyzwolicieli. Następnie, ludy imperium rzymskiego witały barbarzyńców jako wyzwolicieli. Rusini witali Rosjan jako tych, którzy ulżą ich doli. Dalej, Rosjanie witali wojska hitlerowskie jako swoich wyzwolicieli. W la¬tach osiemdziesiątych tego stulecia, tak wielu rodaków w kraju żebrało listownie u protestanckich instytucji charytatywnych za granicą. Niektóre z tych listów były wręcz szokujące. Przebijał w nich zanik poczucia własnej godności do tego stopnia, że wielokrotnie byłem pytany o wiarygodność podanych tam informacji. Zastana¬wiałem się nieraz, czy Polak naprawdę oddaje walkowerem swoje prawo naturalne do suwerenności i niepodległości? Jak mogło dojść do tak głębokiego upodlenia? Wszystko wskazuje na to, że w Polsce obecnej Niemiec byłby witany jako sojusz¬nik, bez uczucia żalu. W przypadku konfrontacji, na placu boju pozostałby tylko prof. Maciej Giertych i jego zastępy. Czy Pan Bóg nas opuścił? - Nie. Nasza ziemia jest nadal urodzajna. Słońce nadal świeci nad naszym krajem. Nasz węgiel, siarka i miedź nadal zachowują swoje właściwości naturalne. Pomimo tego, przeciętny Polak został owładnięty niemocą, podszytą strachem, i często myśli o ucieczce za granicę. Co jest grane, panowie? Polakom w kraju nadal mydli się oczy wykrętnymi historyjkami, odsuwającymi moment wprowadzenia kuracji uzdrawiającej „na później", bez dotykania sedna sprawy. Przecież, niezależnie od tego jak dochodowy i nowoczesny przemysł jest, gdy siedzi w zadłużeniu, to w pierwszym rzędzie owoce jego produkcji idą do kiesze¬ni udziałowców. To kredytodawca jest rzeczywistym właścicielem przemysłu, a nie „naród". O dziwo, socjaliści ubzdurali sobie, że to przedsiębiorca wyzyskuje robotni¬ka. W rzeczywistości, obaj są wykańczani przez ,Dług". Obraz kapitalisty, przedsta¬wiany w socjalistycznych podręcznikach do ekonomii, zakrawa na farsę i trąci nieuctwem. Tego rodzaju ekonomia jest propagandą ideologiczną i nie ma nic wspól¬nego z wiedzą. Pogląd, że nędza mas jest wynikiem wyzysku właścicieli fabryk po¬siadał pozory prawdopodobieństwa i został przyjęty przez rzesze robotników. Stąd, ideologia socjalizmu mogła kuleć przez dziesiątki lat i nadal znajduje zwolenników. Socjalistyczni eksperci od ekonomii lubują się w opisywaniu poszczególnych składo¬wych gospodarki kraju, mniej lub bardziej dokładnie, ale solidarnie pomijają jej cel. Zamiast atakować lichwę, zaatakowali zysk, który nie jest niczym występnym, gdyż każdy z nas pracuje nie tylko na chleb powszedni, ale i na dodatki do chleba, które w istocie rzeczy są zyskiem. Tym samym, dzięki teorii socjalizmu, lichwiarze poczuli się pewniejsi siebie. Nie mogę oprzeć się podejrzeniom, że „lud wybrany" miał naka¬zane z góry, przez rabinat, aby popierać i rozwijać sockomunizm [6]. To nacjonalizacja banków i przemysłu dała możliwości wyzysku przekraczające najśmielsze oczekiwania lichwiarzy. Wówczas, bank i państwo stanowią jedno. Od tej chwili, wszystko idzie dla „państwa", a robotnicy muszą pracować w takich warun¬kach, na które nie zgodziliby się za żadne skarby, gdyby byli wolni. Nie pomoże tu zmiana metod rządzenia krajem, nie pomoże zmiana rządów, czy też zmiana teorii poli¬tycznych i systemów. Okresy „błędów i wypaczeń" będą następować po sobie w spos¬ób nieubłagany. Bowiem, bez poprawnie postawionej diagnozy nie może być uzdrowienia. Co więcej, tolerując lichwiarstwo, jest coraz trudniej zrozumieć wydarzenia w historii narodów, a także być w stanie przewidzieć trafną politykę na przyszłość, jest coraz trudniej przewidywać wydarzenia, które nastąpią i do nich przygotowywać się mądrze. Nie jest dziełem przypadku, że wszelkie teorie socjalizmu pomijają pro¬blem lichwiarstwa. Proponowana przez nich nacjonalizacja banków nie może być roz¬wiązaniem problemu, gdyż czyni lichwiarzy władcami totalnymi. Lichwiarze zawsze parli do nacjonalizacji banków. Dawało to im pełną samowolę w kreowaniu pieniędzy i w ich dystrybucji. Powtórzę raz jeszcze, że tylko państwo powinno mieć kontrolę nad emisją pieniędzy, a banki prywatne powinny je rozprowadzać. Wówczas, może mieć miejsce kontrola obopólna, która ukróci samowolę. Bez przemieszczenia władzy tam, gdzie ona być powinna, nie można liczyć na poprawę sytuacji gospodarczej i politycz¬nej; bo to idzie w parze. Niestety, do tej pory popełniamy te same błędy, jakie popełni¬liśmy w okresie międzywojennym i nie można oczekiwać innego finału sprawy [7]. Polska potrzebuje pilnie Solona i jego reform. Dla przypomnienia, pierwszym krokiem w jego reformach gospodarczych było upaństwowienie kopalń srebra i ode¬branie możnym prawa do bicia monet. Po tym, nastąpiła era Wielkiej Grecji. Każda reforma wymaga ludzi o żelaznej woli i twardej ręki. Warto, aby o tym pamiętali zwolennicy Wielkiej Polski. Naród polski chce pracować i potrzebuje produktów. Mamy w kraju gospodar¬stwa rolne, mamy surowce naturalne, mamy kopalnie, fabryki i ziemię urodzajną. Możemy być narodem suwerennym. Najpierw, rząd polski musi ustalić własny sys¬tem pieniężny, bez „pomocy" interbankierów i ich ekspertów. Wówczas, będzie mógł szybko spłacić długi i rządzić krajem bez zadłużeń. Będzie też miał wystarczającą ilość pieniędzy, aby móc nimi pokryć własny handel. Jego kraj stanie się zamożny, gdyż będą garnęły się do niego najtęższe umysły świata. Szarańcza „wybranych" rów¬nież, ale i ten problem można rozwiązać skutecznie. Niejeden czytelnik powie w tej chwili, że w obecnej sytuacji geopolitycznej taka reforma nie jest możliwa? Być może, iż tak jest. Pomimo tego, warto zaryzykować i podjąć się reform zgodnych z prawem naturalnym. Ktoś musi rozpocząć walkę z diabłem. Widząc naszą nieustępliwość, przyłączą się do nas inni „niewolnicy". Wówczas, możemy stać się potęgą, która zachwieje bestią na wieki. Naród, który uznaje podstawową przesłankę chrześcijan, że wszyscy ludzie są ob¬darzeni przez Stwórcę wolną wolą i posiadają duszę nieśmiertelną, zawsze opiera swoje zorganizowanie na niepodważalnym prawie człowieka do bycia wolnym ekonomicznie oraz na jego obowiązku do bycia osobą odpowiedzialną moralnie. Człowiek musi mieć swobodę w wykorzystywaniu swoich zdolności i być w stanie uzyskiwać nagrodę i wyróżnienie za chęci do służenia swoimi umiejętnościami i cnota¬mi dla celów twórczych i rozwojowych. Mając prawo do zapracowywania nagród, ma też prawo do dysponowania nimi według własnego uznania. Tym samym, ma prawo do posiadania własności prywatnej, do korzystania z niej i do gospodarzenia nią. Stąd, człowiek posiada prawo niepodważalne do zarobków i do rozporządzania nimi według własnej woli. Bowiem, bez wolności ekonomicznej człowiek zatraca swoją osobo¬wość. Dalej, osobowy charakter człowieka nakłada na niego odpowiedzialność mo¬ralną. Ponadto, człowiek, który opanowuje przyrodę i czyni ziemię poddaną, nie może być niewolnikiem. Skoro ziemia ma być poddaną to człowiek musi być wolny. Państwo totalitarne, jak pod rządami komunistów, nazistów, socjalistów itp., sta¬wia wymóg, aby wszystkie bogactwa naturalne, wszystkie środki produkcji, trans¬portu i usług były jego własnością. Wbrew masowej propagandzie, nie atakuje powodów rzeczywistych niesprawiedliwości społecznej; a nawet wówczas, gdy usiłuje ulżyć nieco doli człowieka, zawodzi na całej linii. Główną przyczyną jest to, iż ignoruje prawa naturalne, prawa dane człowiekowi przez Stwórcę. Sprawiedliwość społeczna musi opierać się na naturalnym prawie każdego człowieka do dostępu do wynagrodzenia i spożytkowania go zgodnie z własną wolą; mając na uwadze obo¬wiązek moralnego prowadzenia się. Konsumpcja dóbr jest natury indywidualnej, a nie zbiorowej, komunistycznej. Skoro życie narodu składa się ze złożonego życia poszczególnych jego członków, najważniejszą rzeczą w systemie rządzenia krajem jest to, kto może rościć prawo do konsumowania owoców pracy przemysłu i rolnic¬twa oraz kto może cieszyć się prawem do kontroli i do wyboru sposobu życia na co dzień. Jeżeli Państwo wejdzie na teren praw naturalnych człowieka, nieuniknienie niszczy je i prowadzi naród do zguby. Błąd zawiera się w nieuczciwym systemie pieniꬿnym, umożliwiającym robienie najbrudniejszych machlojek w sposobie podziału dóbr, dającym wprost nieograniczone możliwości okradania obywateli. Tak, wszelki socjalizm i internacjonalizm jest w konflikcie z prawem naturalnym, jest w konflikcie z wolą Pana Boga. Dalej, skoro wolność ekonomiczna i odpowiedzialność moralna są podstawą istnienia narodu katolickiego, to nic dziwnego, że wszelkie próby socja¬listów, aby umieścić katolika w kołchozie, okazały się poronione, gdyż albo katolik przestawał być katolikiem, bądź też kołchoz przestawał być kołchozem. Tutaj, sym¬bioza nie jest możliwa. Z definicji. Istotnie, apoteoza lichwy prowadzi bądź do dykta¬tury opartej na przemocy, jak komunizm, bądź też do socjaldemokracji opartej na hipokryzji, która szybko kończy się motłochokracją. O ile dyktatura umieszcza zbirów na górze hierarchii państwowej, to demokracja w swoim nieróbstwie winduje w górę szumowiny społeczne. Bowiem, mit demokracji założył, że wszyscy ludzie są równi, oraz że przywództwo narodu może być tworzone metodami mistycznymi, po¬przez liczenie głosów, nie wnikając w to, co one w sobie zawierają. Tym samym, mit demokracji nie ma nic wspólnego z dążeniem do poznania Prawdy, gdyż prawa natu-ralnego nie da się podciągnąć pod głosowanie. Istnienia Pana Boga również. Książkowa definicja demokracji podaje, że w systemie demokratycznym „lud rządzi sam sobą". Jest to absurd ewidentny. Przecież, idea rządzenia zakłada istnienie przełożonego i podwładnego. Lud może być rządzony przez prezydenta, generała, króla, przez mały klan, jak Sanhedryn, czy też przez Lożę Wielkiego Wschodu. Jed¬nak, idea głosząca, że lud rządzi sam sobą, jest tak niedorzeczna, jak twierdzenie, że człowiek może podnieść sam siebie w górę ciągnąc się za uszy. Wszelkie przekona¬nie, że w systemie demokratycznym obywatel kontroluje swój rząd jest wiarą w „opowieści dziwnej treści". Nic więc dziwnego, że nieraz zwolennicy demokracji usiłują podeprzeć się historyczną postacią Chrystusa Pana; że jakoby Jezus Chrystus głosił „urawniłowkę". Przede wszystkim, Jezus Chrystus uderzył mocno w filar demo¬kracji, którym, jest lichwa. Ponadto, działalność Chrystusa Pana była oparta na realiz¬mie, na Rzeczywistości najwyższej. Stąd, nie mogła mieć nic wspólnego z abstrakcją demokracji, czy też socjalizmu. W obliczu powyższego, jedynie Rzeczpospolita, rządzona przez autorytety naro¬dowe, rządzona przez władców, wydaje się być rozwiązaniem rozsądnym. Pragnę podkreślić, że nie mam na myśli dyktatury o jakimkolwiek obliczu, gdyż mo¬żna jej uniknąć. Chodzi mi o współpracę ludzi odpowiedzialnych, którzy widzą wyraźnie swoje miejsce w hierarchii narodowej i je respektują szanując swoje prawa i obowiązki. Naród doznaje rozwoju w oparciu o wiedzę. Bez wiedzy nie ma wielkich odkryć i nie ma wielkich osiągnięć. Wszelki chaos jest powodowany gwałceniem praw natu¬ralnych, praw Bożych. Od harmonii z Bożymi Przykazaniami zależy dostatek i szczęście obywateli. Rozwoju nie uzyskuje się w kolektywie, w masie ludzkiej bez oblicza. Naród rozwija się i kwitnie wówczas, gdy każdy jego członek jest w stanie doskonalić się i ma możliwości wykorzystania swoich umiejętności, bez konieczno¬ści uciekania za granicę. To jest możliwe tylko wówczas, gdy są przestrzegane prawa naturalne. Tutaj, przywódcy narodu nie stanowią wyjątku. Ich również obowiązuje przestrzeganie tych praw; nawet w większym stopniu, gdyż są przykładem dla in¬nych. Gdy to zrozumiemy, to wówczas z całym zaufaniem i szczerością będziemy mogli prosić Pana Boga o błogosławieństwo w naszej pracy codziennej: „Chleba na¬szego powszedniego daj nam dzisiaj...". Reformy w kraju należy rozpocząć od ujrzenia pieniądza takim, jakim on jest, od uzmysłowienia sobie, że pieniądz nie posiada wartości sam w sobie, że nie ma warto¬ści wewnętrznej. Zatem, nie może być kupiony lub sprzedany, nie może być widzia¬ny jako przechowalnia majątku. -Ba, ale jak tu przekonać waluciarza, że pieniądz nie może być kupiony lub sprzedany? Sytuację pogarsza fakt, że obecnie niemal cały naród polski zajmuje się waluciarstwem. Przecież, banknot jest w pewnym stopniu biletem podróży. Jeżeli urzędnik w kasie zaczyna nam dyktować, ile biletów nam się należy i dokąd mamy podróżować, nie zważając nawet na ilość miejsc w pociągach, to nadszedł czas najwyższy, aby wylać go z pracy na zbity pysk. Bowiem, rozminął się ze swoją funkcją. Reforma systemu pieniężnego jest punktem wyjściowym do ja¬kichkolwiek reform gospodarczych. Niestety, fałszywą koncepcje pieniądza wbito nam do głowy przez pośladki. Trud¬no jest uwierzyć, że da się ją wybić z głowy bez ruszania pośladków. Naród, który jest w stanie zrozumieć, że głównym źródłem jego nędzy jest wadli¬wy system pieniężny i potrafi temu zaradzić, nie będzie potrzebował żadnej dyktatu¬ry, ani też nie będzie obawiał się agresji z zewnątrz. Nawet mając za sąsiada Niemca. Wpierw, należy pokazać, że potrafimy być gospodarzami w swojej zagrodzie, a wów¬czas, nawet Niemiec nas uszanuje. Problem jest w tym, czy Polak potrafi być gospo¬darzem w swojej zagrodzie? Oto jest pytanie. Naród pragnie cieszyć się pokojem. Jednak, pokój nie jest możliwy bez rozwiązania własnych problemów gospodar¬czych i społecznych, bez przygotowania się do wojny. Bowiem, tylko szaleniec sięga po własność silniejszego od siebie. Większość ludzi jest przekonana, że wojna jest wydarzeniem nienormalnym, a pokój jest stanem, w jakim naród powinien żyć. Przecież, nad stajenką w Betlejem aniołowie śpiewali: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli (św. Łukasz 2; 14), a nie wszystkim ludziom. Zatem, pokój z Panem Bogiem, pokój we wnętrzu człowieka i pokój z sąsiadem jest skutkiem dobrej woli. W istocie rzeczy, wojna jest kwintesencja stanu, w jakim znalazł się organizm narodowy, a tym samym, jest składową sił poruszających narodami. Każda wojna jest reakcją ludzi na zaistniały układ sił. Wojna nie ma nic wspólnego z wysoką lub niską moralnością. Wojny nie tylko usuwają zdegenerowane rządy i państwa, jak rząd sanacyjny i Polska przedwojenna, ale również korygują stan równowagi pomiędzy złem i dobrem. Oczywiście, obecnie siłą najważniejszą jest finansjera międzynarodowa. Głównym źródłem współczesnych wydarzeń międzynarodowych jest rosnące i niekontrolowa¬ne zadłużenie. Oligarchia finansowa decyduje o działaniu „narodowym" pod każdą szerokością geograficzną. Tak się składa, że im większego kredytodawcę naród po¬siada, tym większe jest jego zadłużenie. Kryzysy gospodarcze w łonie narodów i wojny pomiędzy nimi są planowane przez uzurpatorów w celu zdobycia władzy ab¬solutnej. Wojny o podłożu ekonomicznym są ceną jaką człowiek płaci za obecność li-chwy. Każda wojna kończy się wprost niewiarygodnymi zadłużeniami. Przecież, dawna Liga Narodów, jak i obecna ONZ, należą do organizacji stworzonych przez li¬chwiarzy, aby wspierały ich politykę. Powiedzmy, Liga Narodów, zanim przestała istnieć, zamieniła się w klub żydowski. Nic więc dziwnego, że rozogniła problem mniejszości narodowych we wszystkich krajach europejskich, wzniecając przy tym nienawiść wzajemną. W czasie ostatnich dwóch wojen światowych wszystkie pań¬stwa walczące głosiły, że biorą udział w wojnie „dla obrony własnej ojczyzny". Zatem, skoro wszystkie kraje walczące posługiwały się tym samym argumentem, że bronią ojczyzny, to w takim bądź razie kto był agresorem? - Czyż nie lichwiarze? Tak, od rewolucji francuskiej z 1789 roku historia Europy jest głównie pisana przez finansjerę międzynarodową. Jest niczym innym jak propagandą zwycięzców. Właściwie wybrane przywództwo w narodzie jest bardzo ważne dla zdrowia na¬rodowego. Przywódcy fałszywi, kierujący się wieloetycznością, nie Polacy, zawsze wciągną nas w szpony obcego kapitału, co nieuniknienie skończy się niewolą naro¬dową a szpalty naszej historii ponownie wypełnią się buntami krwawymi, powsta¬niami i wojnami. Icek oraz Frycek nigdy nie sprowadzą pokoju na polską ziemię. Przecież, każdy obcokrajowiec w naszym kraju krzyczy: „Wolności! Wolności! Wol¬ności!", myśląc głównie o wolności dla siebie; naszym kosztem. Polski nic nie będzie w stanie uratować, jeżeli władza pozostanie w rękach „mniejszości narodowych". Pod ich rządami, prowadzenie przedsiębiorstw prywatnych, uzyskiwanie dobrych wynagrodzeń i płacenie sensownych podatków okazuje się niemożliwe. Służą bo¬wiem obcym, a nie narodowi, któremu przewodzą. Nikt nie jest w stanie obronić oby¬wateli Rzeczpospolitej Polskiej, o ile sami nie są w stanie, aby bronić się skutecznie. Skoro działanie ludzkie nie opiera się na abstrakcyjnej dobroci lub niedobroci, ale na presji wydarzeń, więc żyd nie odejdzie z ministerstwa dobrowolnie. Uczyni to wówczas, gdy go do tego zmusimy. Porządki w kraju należy rozpocząć od Minister¬stwa Finansów. Jak w stajni Augiasza. Jednak, czy mamy Heraklesa? Zatem, odnowa gospodarcza w kraju będzie możliwa wówczas, gdy cały naród, mądrze wychowany i mądrze prowadzony przez swoich przywódców, zrozumie i będzie respektował prawa naturalne. Wtedy, w narodzie polskim nie będzie miejsca na trockizm, nawet w opierzeniu lewicy laickiej, nie będzie miejsca na głupie strajki, na waśnie wzajemne, na oddawanie przywództwa i władzy nad sobą w ręce intruzów z zewnątrz, dla niemądrej przekory współrodakom. Jedności narodowej nie należy mylić z jednostajnością. Bowiem, jedność narodo¬wa zakłada istnienie hierarchii narodowej, której wszystkie szczeble współpracują ze sobą jak narządy organizmu. Co więcej, zorganizowanie narodu zgodnie z prawem naturalnym wymaga od każdego z osobna dużej świadomości narodowej, znajomo¬ści swojego miejsca w hierarchii oraz znajomości misji, którą naród wypełnia. Tutaj, nie może być miejsca na sprzysiężenia, na okultyzm i sekciarstwo. Dzięki temu, naród wspina się na wyżyny cywilizacyjne i odrywa się od dziczy plemiennej. Daje to człowiekowi prawdziwą suwerenność i wolność polityczną. Żadna myśl, żadne uczucie i żadne przedsięwzięcie, niezależnie od tego, ile zawiera w sobie pokory czy też arogancji, nie może być zamanifestowane bez wywarcia wpływu na współrodaków. Stąd, nie da się budować prężnej struktury narodowej na widzi mi się liberałów, na ich „samorealizacji". Niestety, bez przewodnictwa mądrych pedagogów, wszyscy mylnie interpretuje¬my swoje doświadczenie życiowe poprzez wadliwe operowanie językiem, tworząc tym samym układ odniesienia, który odbiega od rzeczywistości i tworzy mit. To przyjęcie mitu czyni twardą rzeczywistość procesem pełnym bólu i rozczarowań. Dla przykładu, twierdzenie, że Józef Piłsudski był wielkim wodzem, że budujemy wielką Polskę, że naszą sytuację gospodarczą poprawi polityka oparta na rządach socjalde¬mokracji, że Rosjanin jest naszym wrogiem odwiecznym, a żyd jest żukiem świętym, że pieniądz musi być zabezpieczony złotem, którego nie mamy i które trzeba kupić za nowe pożyczki (!), że skoro zostałem ochrzczony, to jestem katolikiem itp., itp., bu¬dują wielki mit. Duże niebezpieczeństwo wypływa z tego, że Polak jest zobowiązany działać w sferze owego mitu. Jednak, kiedy nasze przekonania odbiegają od rzeczy-wistości, każde nasze kolejne działanie jest bezwartościowe. I o to tutaj chodzi na¬szym wrogom. Sytuację pogarsza to, iż złe nawyki zamierają powoli. Zbyt powoli. Uważam, że naszym obowiązkiem jest wychować ludzi bez złych nawyków my¬ślowych. Stąd, jeżeli w kraju nie powstaną od zaraz licea narodowe, nie koedukacyj¬ne, przygotowujące młodzież do przewodzenia narodem, a w przyszłości uniwersytet dla absolwentów tych liceów, to wszelkie oficjalne działanie „polityczne" w Polsce obecnej uznam za narkotyzujące, za usypiające i antynarodowe. Żyd rozpoczyna szkolenie judaistyczne od ósmego roku życia; a nam nie wolno szkolić naszych dzieci? Powróćmy do zagadnienia pieniądza. Pragnę raz jeszcze podkreślić, że jedynym sposobem umożliwiającym wyeliminowanie zadłużenia u obcych, oprócz zabicia wierzyciela-oszusta, np. w czasie wojny, jest nauczyć się i być w stanie emitować własny pieniądz. Bez tego, wszelkie marzenie o wyjściu z długów jest dziecinadą. Kto powinien trzymać pieczę nad emisją pieniędzy w Polsce? Jak w każdej sprawie, rząd w swoich decyzjach musi opierać się na opinii mężów zaufania. Kto może być mężem zaufania w zakresie systemu pieniężnego? Musi to być ktoś, kto działa niezależ¬nie od wielkich banków prywatnych. Przede wszystkim, musi być Polakiem z urodze¬nia od czterech pokoleń przynajmniej. Musi pochodzić z rodu katolickiego od czterech pokoleń przynajmniej. Nie może być powiązany więzami krwi z nikim, kto jest związany z bankami prywatnymi; czy to jako pracownik, czy też właściciel. Musi być nieskazitelnie solidny i uczciwy. Powinien być opanowany, bez skłonności do nałogów i zboczeń erotycznych. Powinien mieć przynajmniej lat trzydzieści, a jeszcze lepszym wiekiem byłoby trzydzieści pięć lat [8]. - Czytelnik powie teraz, że tacy ludzie nie istnieją w Polsce obecnej? Cóż, o ile naród nie jest w stanie wyszkolić dla siebie przywódców, to nie jest wart, aby dłużej istniał. Dodam, że obecni eksperci ekonomiczni powinni być wysłani na placówkę dyplomatyczną na Wyspach Gwinejskich. Dożywotnio. Tak, prawo do emitowania pieniędzy powinno należeć do powołanych przez rząd mężów zaufania. Powinni być uniezależnieni całkowicie od ministerstwa skarbu, którego celem jest pobierać podatki i zużywać je na potrzeby krajowe. Mężowie za¬ufania powinni prowadzić skrupulatną ewidencję cen, aby tym samym móc ustalić i kontrolować przepływ dóbr wyprodukowanych. Niskie bezrobocie i dostateczna ilość pieniędzy w kraju na spłacenie zadłużeń prywatnych jest najlepszym wskaźni¬kiem, że ceny produktów są właściwe. Rząd nie powinien regulować cen prywat¬nych, lecz jedynie ustalać średnią ogólną. Stabilizacja złotówki oznacza jej stałą siłę nabywczą w odniesieniu do produktów, które ludzie kupują na co dzień. Zatem, odłóżmy złoto na półkę z bajkami. Pieniądz powinien być wymieniany za majątek, a nie zamieniany w majątek. Tzw. metale szlachetne nie powinny mieć miejsca w krajowym systemie pieniężnym. Złoto i srebro, bez ceny zamrożonej, może być wykorzystane w rozliczeniach z zagranicą; czyli, możemy płacić złotem każdemu, kto pragnie je wziąć. Z zasady, import powinien być ograniczany do tych produktów, które są produkowane opłacalniej w innych częściach świata. Bowiem, każdy import beztroski rujnuje gospodarkę kraju. Powiedzmy, czy zdrowy na umyśle przedsiębiorca będzie kupował to, czego nie potrzebuje, lub to, co doprowadzi do ruiny jego sytuację ekonomiczną? Nie. Jednak, nasi ministrowie tak postępują. Trudno jest uwierzyć, iż są wariatami. Raczej, robią to, co mają powiedziane, aby robić. Wraz ze wzrostem produkcji narodowej, co oznacza, że wzrasta ilość produktów na głowę przeciętnego obywatela, powinna wzrastać ilość pieniędzy na rynku. Spa¬dek cen produktów potwierdza, iż pieniądz został w tyle za podażą. I odwrotnie. Wzrost cen produktów oznacza, iż ilość pieniędzy w obiegu jest za duża. Aby osiągnąć stabilizację, należy je częściowo wycofywać, aż do momentu równowagi cen. Nadmiar pieniędzy na rynku powinien być redukowany drogą opodatkowania. Poluzowanie śruby będzie łatwe, gdyż natychmiast zmaleje bezrobocie i wzrośnie dochód na głowę mieszkańca. Wycofane z obiegu pieniądze powinny być przecho-wywane do czasu, kiedy wzrost produkcji pozwoli na ponowne ich wypuszczenie w obieg. Jedynie kataklizmy, jak wojna, czy zaraza, będą usprawiedliwiały koniecz-ność zniszczenia wycofanych pieniędzy. Nic poza tym. Jednym z powodów kryzysu gospodarczego są zbyt niskie ceny produktów rolnych. Powstrzymuje to rolników przed kupnem maszyn i urządzeń usprawniających pracę, a w konsekwencji, uniemożliwia uzyskać pełne i wydajne zatrudnienie na terenie całego kraju. W rezultacie, produkcja krajowa jest ograniczana i koszta produkcji są wysokie, co w prostej linii uderza w robotników i w ich rodziny. Mało wydajna produkcja zawsze po-woduje zwyżkę kosztów utrzymania w miastach i zwiększa bezrobocie. Tak, jeżeli cena produktów jest niska, cierpi na tym przede wszystkim robotnik, gdyż jego wynagrodzenie składa się z tego co pozostało po opłaceniu kosztów pro¬dukcji oraz procentów lichwiarskich za podjęte kredyty. Dalej, tylko pieniądze wypłacane robotnikom są potwierdzeniem wzrostu majątku narodowego. Bowiem, pieniądze płacone biurokracji, pochodzące z podatków nałożonych na producentów, np. na rolników, zwiększają liczbę konsumentów, ale nie powodują wzrostu majątku narodowego. Stąd, zdziercze podatki hamują rozwój przedsiębiorstw i uniemożli¬wiają sprawiedliwe wynagrodzenie za pracę. Rozwijają też w narodzie bumelanctwo - „czy się stoi, czy się leży..." - gdyż ludzie wówczas chcą pracować, kiedy dzięki pracy rąk swoich mogą poprawić własną sytuację materialną. Pragnienia i przekona¬nia są siłą napędową w działaniu ludzkim. Należy spowodować, aby człowiek pra¬gnął, należy wyrobić mu pogląd człowieka dojrzałego politycznie i społecznie, a wówczas będzie można obalić istniejący system zła; niezależnie od tego, jak wiel¬kie posiada poparcie u zamorskich potentatów finansowych. Nie mamy więc wyjścia. Musimy przestać tolerować tych, którzy w zależności od własnych korzyści raz nam mówią, że jeden metr kwadratowy posiada dziesięć tysię¬cy centymetrów kwadratowych, a innym razem, że siedem tysięcy, lub też piętnaście tysięcy centymetrów kwadratowych. Co to ma wspólnego z prawem naturalnym, z nauką i z Bożymi Przykazaniami? Trzeba usunąć lichwiarzy i pośredników w han¬dlu z zagranicą. Należy zacząć produkować to, co ma dobrą cenę na rynku, a nie to, co każą nam produkować Hammer i Finkelsztajn. Raz jeszcze, bank powinien być instytucja prywatną, należącą do kooperatyw. Banki prywatne powinny być na usługach rządu, a nie odwrotnie. W żadnym wypad¬ku nie powinny mieć prawa do drukowania i wycofywania pieniędzy. Ich zadaniem jest przechowywać pieniądze i udzielać pożyczek. Muszę tutaj wspomnieć o celowo mylących nazwach banków prywatnych, jak Bank Anglii, Narodowy Bank Polski, Bank Włoch, Bank Francji itd. Otóż, historia szachrajstwa bankierskiego na skalę międzynarodową rozpoczęła się od Rothschildów. Nieco później, dołączyła do nich cała rzesza Icków. Celowo dobierali nazwę swojego banku tak, aby przeciętny zja¬dacz chleba myślał, że pracuje i płaci odsetki dla swojego kraju, a nie dla Icka, Szloma i Abrahama. W istocie rzeczy, to rząd Anglii był na smyczy Banku Anglii itd. W Polsce przedwojennej, rząd Piłsudskiego słuchał rozkazów Charlesa Deweya, bankiera z Chicago, na ślepo. Dalej, nacjonalizacja banków jest niczym innym jak centralizacją emisji pieniądza oraz udzielania pożyczek. Jest to taka sama plaga jak od¬danie powyższych funkcji wprost w ręce bankierów międzynarodowych. Obie te drogi prowadzą do jednego celu, którym jest budowa ogólnoświatowego państwa socjali¬stycznego; marzenie wszelkich międzynarodówek. Internacjonalizm zawsze wpuszcza obcych zdzierców na rynek krajowy. Wymiana pieniędzy w handlu międzynarodowym jest barterem. Twardą walutę moż¬na zdobyć poprzez wysyłkę produktów i sprzedawanie ich na rynkach zagranicznych, czy też poprzez akceptację obligacji zagranicznych, które będą spłacane w czasie późniejszym. Dużą rolę odgrywa również turystyka. Jedynie wysoka siła nabywcza w kraju, stymulująca wyjazdy turystyczne za granicę i nabywanie tam przedmiotów luksusowych, jest usprawiedliwionym powodem do wymiany złotówki na waluty obce. Dochodzi do tragedii gospodarczej wtedy, gdy rząd usiłuje skupować srebro i złoto, jako „cenne" zabezpieczenie pieniądza. Wówczas, krajowi podatnicy są zmu¬szani do pozbywania się pieniędzy w zamian za bezużyteczne dla nich złoto. Pamię¬tajmy, że sprytne manipulowanie ceną złota przez bankierów międzynarodowych doprowadziło do ruiny gospodarkę niejednego kraju. Należy pamiętać, że Niemcy międzywojenne, ignorując złoto żydowskie i operując marką „bezwartościową", były w stanie szybko stanąć na nogi i stworzyć tak silną samo¬obronną machinę wojenną że w ciągu niespełna sześciu lat mogły podbić cały świat. Od klęski Niemiec w 1945 roku, mniej więcej trzynaście klanów rodzinnych kon¬troluje emisję pieniędzy przez banki światowe. Praktycznie, są właścicielami tych banków. Na początku lat siedemdziesiątych tego stulecia, owe klany poczęły praco¬wać intensywnie nad sposobem opanowania świata do roku 2000. Przekupstwo i morderstwa torują im drogę do celu. Opanowanie pól naftowych na Bliskim Wscho¬dzie i w Afryce uczyniło ich panami sytuacji. Wpierw zmusili Arabów do zawyżenia cen ropy naftowej, a następnie „nakłonili" ich do długoterminowego zdeponowania pieniędzy w bankach amerykańskich. Terminy depozytu są różne: od dziesięciu do trzydziestu lat. Dzięki zamrożeniu owych pieniędzy, bankierzy mogli stworzyć do¬datkowe kredyty „dla trzeciego świata", w ilości przekraczającej depozyt dwudzie¬stokrotnie. Pożyczki dla Polski też pochodziły z tej puli. Wiadomo, trzeci świat. Wkrótce, wszystkie kraje, które zostały wsparte tymi kredytami, znalazły się na kra¬wędzi bankructwa i ciągle potrzebują nowych „kredytów". Tym samym, Międzyna¬rodowa Fundacja Monetarna stała się panem ich istnienia. Co będzie z pieniędzmi Arabów, które zdeponowali w USA? Najprawdopodob¬niej, nie zobaczą ich więcej. Inflacja i wojna z Arabami zrobią swoje. Jednak, Mię¬dzynarodowa Fundacja Monetarna ma dla ludzkości większą niespodziankę. Zamierza zlikwidować pieniądze w ogóle. Nasze życie ma opierać się na kartach kre¬dytowych. Stąd, władze socjaldemokratyczne w Polsce muszą ociągać się z decyzją co do wzmocnienia złotówki. Muszą spełniać wolę swojego pana z Nowego Jorku. Tak na marginesie, gwiazdą wiodącą w operacji 2000 jest David Rockefeller. Wiernie mu pomaga „nasz rodak" Zbigniew Brzeziński. Ich ostatnie wizyty w Polsce demo¬kratyzującej się nie były przypadkowe. Qualis rex, talis grex. PRZYPISY [1]. Zob., dla przykładu, Arthur Koestler, The Thirteenth Tribe, Random House, Nowy Jork 1976. [2]. A quoprimum, Wydawnictwo 966, Toronto 1988. [3]. Zob. Romuald Gładkowski, Adveniat regnum tuum, przypis nr 11, Wydawnic¬two 966. Toronto 1990. [4]. Kazirodztwo jest nadal zalecane jako „własny" styl życia. Potwierdza to książka Pete Hamill, Flesh and Blood (Ciało i Krew), na podstawie której nakręcono film, w tym czterogodzinny film telewizyjny, zakupiony przez amerykańską stację telewizyjną CBS, gdzie perwersja erotyczna nie zna granic. Nawet, lubieżna matka wabi do sypialni własnego syna, gdzie zabawiają się w „Maryję i Józefa"; oczywiś¬cie, akcja dzieje się rankiem, w dniu Bożego Narodzenia, w malowniczej scenerii pa¬dającego śniegu, zapalonej choinki i muzyki stereofonicznej. Tam, wszystko jest „normalne". „Teraz i na wieki", jak to stwierdziła „Maryja". [5]. Żydowskie władze PRL również oparły złotówkę o „0.222168 grama czystego złota", gdyż wymagał tego święty rytuał mamony. W roku 1982, socjaldemokratyzujące się władze postanowiły skończyć z tą farsą i uwolniły złotówkę od złota całko¬wicie. Decyzja władz była poprawna, tylko jej intencje nadal są przewrotne. Po prostu, socjaldemokraci postanowili nie mieć pieniądza krajowego w ogóle. Im wy¬starcza waluta obca. To nie jest „dwuwalutowość", o czym pisał młody ekonomista Zbigniew Jacniacki, w „Uwagach o systemie finansowym PRL", w „Gazecie War¬szawskiej", z 11 listopada 1988 roku, ale jest to totalna anarchia walutowa. Powró¬ciliśmy do czasów młodziana odzianego w skórę. Czy należy spodziewać się, że krokiem następnym będzie Abraham w koronie? [6]. Na poparcie moich przypuszczeń, przytoczę przypis z książki Jędrzeja Gierty¬cha, Rola dziejowa Dmowskiego, tom I, Wydawnictwo Towarzystwa im. Romana Dmowskiego, Chicago 1968; str. 324-325: W styczniu 1905 roku, w ślad za rozruchami w Petersburgu i ruchem strajkowym w całym państwie rosyjskim „P.P.S. proklamowała strajk powszechny, w którym wzięły udział setki tysięcy robotników w całym kraju" (Kukiel, op. cit, str. 470). Ruch był w istocie częścią ruchu rewolucyjnego rosyjskiego i przy¬czyniał się do politycznego zlewania się zaboru rosyjskiego z terytorium państwowym rosyjskim. Nawet w Warszawie, demonstracje socjali¬styczne, w których masowy udział brali Żydzi, często ostentacyjnie mówiący po rosyjsku, miały niekiedy charakter wręcz antypolski. (Nawet Sokolnicki opisuje to z zaambarasowaniem: „Szeroką prze¬strzeń Krakowskiego Przedmieścia zaległo niebawem nieprzeniknione mrowie, poruszające się jak rojowisko czarnych owadów. [...] Im dalej szedłem, im głębiej wchłania mnie tłum, tym bardziej rosło moje zdzi¬wienie, połączone niebawem z przerażeniem. [...] Czy [...] budzący się w tej chwili dziejowej mit Rosji rewolucyjnej, potężnej, przeogromnej, nie ogarnionej ani wzrokiem, ani umysłem siły, oddziałał tak dalece na stolicę Polski - dość, iż wkrótce musiałem z niesłychanym zdziwieniem skonstatować, że tłum ten nie był polski. Wokoło mnie widziałem przede wszystkim zgromadzoną w niewiarygodnych masach ludność Nalewek, Gęsiej i Nowolipek, która jakby na dane hasło [...] przeniosła się w cen¬tra Warszawy. W wielu miejscach widziałem dużo Rosjan, wszędzie koło mnie słyszałem żargon żydowski, lub mowę rosyjską, najmniej ję¬zyka polskiego. Na dużej przestrzeni, gdziekolwiek zwróciłem swe kro¬ki, czy przez Senatorską, na Plac Teatralny, czy Trębacką i Krakowskim Przedmieściem koło pomnika Mickiewicza, blisko kolumny Zygmunta wszędzie było to samo. Tu lub ówdzie co chwila podnosił się krzykli¬wie i niestrojnie śpiew Czerwonego Sztandaru - zrywał się, to znowu milkł w stłoczonej gęstwie; ale odniosłem wrażenie, że tylko w nie¬których miejscach śpiewano go polskimi słowami. Wśród tego ponure¬go, ciemną masą zalegającego wszystko tłumu, ustawiono prowizoryczne mównice, często po prostu wznoszono na rękach jakichś przygodnie wybranych czy przygotowanych z góry mówców, i gdzie¬kolwiek taki mówca się ukazał, skądkolwiek słyszałem przemówienie, nad morzem głów wykrzykiwano hasła i agitowano słuchaczy - prawie wszędzie po rosyjsku. Z trudem starałem się odnaleźć towarzyszy: roz¬sypani garstkami, pogubieni jednostkami trudni byli do zgrupowania. [...] Czułem się chorym z przeżytych ciężkich wrażeń. [...] Warszawa zo¬baczyła w dniu 1 listopada socjalizm. Dla wielu socjalistów, dla mnie mię¬dzy innymi, dzień ten pozostał jak ciemny koszmar. Warszawa jakimś instynktem zbiorowym, nieobliczalną i niezrozumiałą siłą reakcji musiała się z tego koszmaru otrząsnąć. [...] W krótkim ciągu paru dni wypłynęła na wierzch partia narodowo-demokratyczna. [...] Reakcja Warszawy [...] wlała się w kolej wyżłobioną przez ruch wszechpolaków. Z instynktu Warszawy więcej niż z woli jakiejkolwiek organizacji pow¬stał jako protest przeciwko niepolskiej manifestacji 1 listopada zamysł pochodu polskiego w dniu 5 listopada. [...] Demonstracja odbyła się le¬galnie. Nie uczestniczyłem w niej, ale widziałem ją wszędzie. Odbyły się po ulicach Warszawy, od kościoła katedralnego św. Jana, aż po Mo¬kotów, ogromne pochody. Niesiono przed tłumem szeregi obrazów. Dziesiątki tysięcy ludzi długimi korowodami maszerowało w ordynku czy rozsypce przez wszystkie większe ulice miasta. I wszędzie na placach i ulicach, w kościołach i w długich pochodach, masowo, w zwartym szyku czy w pojedynczych, rozstrzelonych grupach, śpiewano, raczej zawo¬dzono ciągle bez ustanku jedną i tę samą pieśń (Boże coś Polskę). [...] Poszczególne strofy tej pieśni [...] błaganie o ojczyznę, modły o zwróco¬ną narodowi wolność, wraz z tą upajającą, rozbrajającą, nudzącą w swej monotonii melodią stopniowo przenikały wszędzie i wszystkich. Wi¬działem rzemieślników warszawskich przed drzwiami ich warsztatów, poczciwych stróżów kamienic, wychodzących ze swych nor w piwni¬cach, baby dewotki, proste kobiety z ludu i te spod kościołów typy, zbiedzone i zahukane: wszędzie ze szlochem głębokiego wzruszenia przyjmowana ta pieśń dźwięczała jak nieznośna skarga, jak wyznanie niemocy; [...] uśpił się i ukołysał lud warszawski tą tak dawno słyszaną narodową baśnią i migotającym w oczach złudzeniem. Z pomiędzy dwojga oblicz Warszawy: rozpędzonej huśtawki rewolucji [...] a War¬szawy rozmodlonej i klęczącej [...] nie miałem której wybrać".) (Michał Sokolnicki., Czternaście lat, Warszawa 1936, Instytut Badania Najnow¬szej Historii Polski, op. cit., str. 198-201). Prekursorzy późniejszych komunistów, „socjaldemokraci, wierni teo¬rii «organicznego wcielenia», uchwalili, że niepodległość Polski «jest szkodliwa dla międzynarodowego proletariatu i międzynarodowej rewo¬lucji socjalnej». W samych szeregach P.P.S. narastało przekonanie, że do walki o niepodległość sił nie starczy, że łatwiej będzie uzyskać wolność polityczno-narodową bez odrywania się od Rosji." Rozruchy nabrały cech anarchicznych. W ciągu następnych dni po wybuchu wszczętego przez PPS. strajku „miasto (Warszawa) «przybrało wygląd zdobytego sztur¬mem. Mnóstwo sklepów zrabowanych monopole poniszczone, niekiedy dymiące się jeszcze, olbrzymie szyby w wystawach sklepowych potrzaska¬ne, inne - pozabijane deskami, wszystkie ulice [...] przecięte silnymi kor¬donami, a wszędzie poza tym patrole konne i piesze [...]». [...] Wedle urzędowego sprawozdania w samej Warszawie w ciągu tych kilku dni padło od kul wojska 65 ludzi, rannych było 201 - z tego 25 zmarło; aresz¬towano w tymże czasie 733 ludzi." [7]. Moda na apolityczność nadal jest obecna wśród Polaków. Stąd, te same błędy, muszą przynieść te same konsekwencje. Jak podał „Głos Pomorza", z 6 października 1989 roku, do Polski powracają rabini. Nasz kraj katolicki jest dla nich tak bardzo ważny, że są gotowi porzucić intratne interesy handlowe, aby nie spuścić z nas oka i nie stracić nad nami swojej kontroli. Inna sprawa, to gdy państwo Izrael upadnie, Ic¬kowie będą szukać schronienia w Judeopolsce. [...] [8]. Doświadczenie historyczne wykazało, że wiek jest bardzo istotny w odpowie¬dzialnym przewodzeniu narodem. W czasach zamierzchłych, nawet wśród żydów obowiązywał zwyczaj, że nauczyciel, mistrz, przywódca musiał mieć trzydzieści lat. Młodszego nauczyciela nikt by nie słuchał. Uważano by go za bezczelnego chłystka, byłby wyśmiany i obrzucony kamieniami. Tej zasady nie naruszył nawet Jezus Chry¬stus. Stąd, Jego nauczanie rozpoczęło się w trzydziestym roku życia. Istotnie, aby móc dobrze rozkazywać, wpierw trzeba nauczyć się słuchać rozkazów, a to wymaga czasu; powiedzmy trzydziestu lat.