POMNIKI MICKIEWICZA w KRAKOWIE i we LWOWIE
Transkrypt
POMNIKI MICKIEWICZA w KRAKOWIE i we LWOWIE
POMNIKI MICKIEWICZA KRAKOWIE i we LWOWIE w Lesław Czapliński POMNIKI MICKIEWICZA w KRAKOWIE i we LWOWIE Pierwszy pomnik Mickiewicza na ziemiach polskich, wykuty w piaskowcu przez osobiście go jeszcze znającego Władysława Oleszczyńskiego, stanął w pruskim podówczas Poznaniu w zaledwie dziesięć lat po śmierci poety. Z uwagi, że władze nie wyraziły zgody na jego ustawienie na jakimkolwiek placu publicznym, znalazł dla siebie miejsce na terenie przykościelnym przy ul. św. Marcin. Odlany następnie w brązie i wzbogacony o dodatkowe figury alegoryczne dotrwał do II wojny światowej . W latach 70. XIX wieku w kręgu krakowskiej młodzieży akademickiej zrodził się pomysł, aby i w podwawelskim grodzie uczcić wieszcza okazałym monumentem. Wszelako impetu całej sprawie nadały dopiero uroczyste obchody pięćdziesięciolecia twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego, połączone z poświęceniem przebudowanych Sukiennic. Patronat nad przedsięwzięciem objął sam jubilat, dzięki czemu zawiązał się niebawem komitet pomnikowy, który pod koniec roku 1881 rozpisał otwarty konkurs sondażowy, mający dostarczyć ogólnego poglądu na temat kształtu przyszłego monumentu oraz jego usytuowania. Spłynęło 27 prac, w tym 7 modeli gipsowych, które pomiędzy 12 a 18 lutego 1882 wystawiono w sali Sukiennic zw. Langerówką. Ukrywając się pod godłami, w turniejowe szranki stanęli również dwaj uznani malarze: Henryk Siemiradzki i Jan Matejko. Jury, zebrane 18 lutego pod przewodnictwem Pawła Popiela, nagrodziło tysiącem franków Tomasza Dykasa, w którego ujęciu Mickiewicz przedstawiony był w pozycji siedzącej, a cokół zdobiła płaskorzeźba, przedstawiająca pojednanie Protazego i Gerwazego. Zaledwie jednym głosem pokonał on Teodora Rygiera, w którego projekcie po raz pierwszy pojawił się pomysł połączenia pomnika z sadzawką. Dwa lata później ogłoszono już właściwy konkurs, w którym mogli uczestniczyć wyłącznie polscy artyści, z zastrzeżeniem, że jeśliby nie udało się wyłonić zwycięzcy, to zamówienie powierzone zostanie rzeźbiarzowi zagranicznemu. Jego termin upływał 1 lutego 1885, a pod uwagę brano wyłącznie modele gipsowe. I tym razem publiczna wystawa w Sukiennicach poprzedziła dwudniowe obrady sądu konkursowego pod tym samym, co poprzednio, przewodnictwem. Także laureatem I nagrody w wysokości trzech tysięcy złotych reńskich okazał się zwycięzca z poprzedniej edycji. Zgodnie z wymogami regulaminowymi Mickiewicz uchwycony został w pozie stojącej. Dwie postacie kobiece: alegorie Przeszłości i Przyszłości przysiadły u podnóża postumentu z bijącym wodotryskiem zw. źródłem mądrości, w związku z czym niektórzy jurorzy sugerowali, aby woda była pozłacana, a szydercy naśmiewali się, że „zamiast bardzo zwyczajnego posągu poety, mógłby tam stanąć posąg jakiegoś inżyniera wodociągów i kanalizacji, a Przeszłość i Przyszłość drzemałyby tak samo” („Wędrowiec” nr 12 z 1885). Zdobywca drugiej lokaty Sławomir Celiński uskrzydlił swój dość akademicki projekt personifikacją wzlatującej Poezji, a trzeciej Tadeusz Barącz (przyszły autor pomnika Jana III Sobieskiego na Wałach Hetmańskich) po bokach, cokołu umieścił parę, z której kobieta podtrzymywała tarczę z imieniem i nazwiskiem Mickiewicza, a na dolnym, ośmiokątnym stylobacie znalazły się kartusze z Orłem i Pogonią. W momencie rozpoczynania posiedzenia dostarczono pracę Jana Matejki, która z przyczyn oczywistych nie mogła być uwzględniona, ale wraz z jego listem przekazana została pod rozwagę komitetowi pomnikowemu. Przytoczony werdykt wzbudził żywe polemiki i protesty, płynące zwłaszcza z Warszawy, skąd pochodziła przeważająca część funduszy i gdzie odbywały się również pokonkursowe wystawy. W przywołanym numerze „Wędrowca” można było się natknąć na radę, aby „postawić na drugim końcu rynku drugą podobną studnię, tylko z posągiem Stańczyka (być może przez wygląd na decydujący głos tego ugrupowania w jury i samym komitecie – przyp. P.M.St.), aby sobie w niej ręce umyć po wydaniu takiego wyroku”. Wszystko to skłoniło do wycofania się z realizacji któregokolwiek z wyróżnionych projektów. Tymczasem Jan Matejko wystąpił z kolejnym pomysłem, nawiązującym częściowo do wizji Dykasa z pierwszego konkursu, a co za tym idzie wyobrażającym Mickiewicza siedzącego, 7 figurami uosabiającymi Wisłę (dziewczyna), Niemen (starzec) i Dniepr (młodzieniec w typie rusińskim). W tej sytuacji komitet zlecił wykonanie na jego podstawie modeli rzeźbiarskich Teodorowi Rygierowi i Waleremu Gedomskiemu. Pokazano je w Sukiennicach w lutym 1886, ale nie zyskały większego uznania. Skoro zatem wszystkie te kroki nie przy niosły oczekiwanego rozstrzygnięcia i nie wyłoniły zdecydowanego faworyta, postanowiono jaszcze raz odwołać się do formuły konkursowej. 16 stycznia 1888 jury pod przewodnictwem Lucjana Wrotnowskiego, wiceprezesa warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, pierwszym miejscem i trzema tysiącami złotych reńskich uhonorowało Cypriana Godebskiego, powracającego do swojej propozycji z pierwszego konkursu, a mianowicie Mickiewicza siedzącego i wieńczonego wawrzynem przez alegoryczną postać Sławy, tyle że obecnie pomnik posiadać miał bardzo okazałą oprawę architektoniczną, złożoną z kilkupoziomowego cokołu, ozdobionego po sągami symbolicznymi (umieszczony w centralnej wnęce nagi młodzieniec, dosiadający pegaza) oraz mickiewiczowskich bohaterów: Konrada Wallenroda, Grażyny, księdza Robaka i Guślarza. Stało się to zarazem powodem jego faktycznej dyskwalifikacji, albowiem koszty znacznie przekroczyłyby zgromadzony kapitał w wysokości stu tysięcy złotych reńskich. Druga nagroda przypadła Teodorowi Rygierowi, również przydającemu Mickiewiczowi do towarzystwa figury Konrada Wallenroda, Grażyny, Zosi i Tadeusza, a trzecia Waleremu Radomskiemu, u którego pojawiały się bardziej ogólne alegorie, m.in. zapożyczonych od Matejki, rzek (Wisły, Niemna i Dniestru). Tym razem, aby uniknąć kontrowersji, zdecydowano się na urządzenie wystawy pokonkursowej. Żywione oba wy okazały się Jednak na wyrost, ponieważ sądy opinii pub licznej i jury były nad wyraz zgodne. Atoli do realizacji wybrano projekt Teodora Rygiera i to nie ten nagrodzony, lecz zgłoszony do rywalizacji pod innym godłem, skądinąd – zdaniem piszącego te słowa – znacznie bardziej udany. Czołowi protagoniści tych rozgrywek: Tomasz Dykas, Cyprian Godebski, Teodor Rygier i Walery Gadomski stawali do wszystkich trzech edycji. Ich największy przegrany – Tomasz Dykas – częściowo zrekompensował sobie doznany zawód – wykonując pomniki Mickiewicza dla Przemyśla, Tarnopola i Złoczowa. W październiku 1897 zaproponował lwowskiemu magistratowi realizację monumentu po cenie kosztów własnych, lub za przydział gruntu pod pracownię, ale z oferty jego nie skorzystano. Z kolei znacznie skromniejsze od konkursowego dzieło Godebskiego stanęło dokładnie w dniu setnych urodzin poety w Warszawie w całkowitej ciszy, gdyż zakazano wszelkich przemówień . Równie zażarte spory, co do kształtu pomnika, toczono odnośnie jego lokalizacji. Naprzód rozważano Rynek, ale raczej od ul. Szewskiej, wzniesienie na Gródku naprzeciw siedziby Straży Pożarnej oraz place: Dominikański, Franciszkański (gdzie po latach stanie Józef Dietl dłuta Ksawerego Dunikowskiego) i Szczepański. Walery Rzewuski, radny i pionier krakowskiej fotografiki, wydał broszurkę, w której opowiadał się za ustawieniem pomnika Mickiewicza obok wznoszonego właśnie Collegium Novum (w miejscu obecnego Collegium Witkowskiego i przeniesionego z Collegium Maius posągu Kopernika), dzięki czemu powstałaby oś pomiędzy nim a drugim patriotycznym monumentem – Kopcem Kościuszki. Jury II konkursu na zakończenie obrad odbyło nawet wizję lokalną, ustawiając dziesięciometrowy drąg na Rynku od strony ul. Siennej, przed Magistratem oraz na placu Dominikańskim. Wreszcie Konstanty Przeździecki z tzw. komisji pięciu czyli wyłonionej z komitetu egzekutywy, wykorzystując pomysł znane go galicyjskiego oryginała – Antoniego Sozańskiego – umieścił prowizoryczną figurę z drewna na przesuwanej platformie i w ten sposób poszukiwał alternatywnej lokalizacji, znajdując ja u wylotu Sławkowskiej, na tle zieleni Plant. W związku z tym w Warszawie kolportowano nawet złośliwy wierszyk: Mickiewicza na rynku? – myśl godna zuchwalców I któż przy nim zobaczy – naszych wielkich malców! U nas na rynku nie ma miejsca dla pomników! Bo gdzież podziać kapustę i – „akademików”! Na rynku? – protestujem – chociaż wielka szkoda! Gdyby nie ta przeklęta do młodości Oda… Gdyby nie Dziady… Młodość zawsze pełna zdrady. A monopol na rynku mają inne dziady… Po co pomnik w Krakowie, gdy już gmach przy gmachu. Najstosowniej postawić go na – Czatyrdahu (aluzja do najpopularniejszego ujęcia malarskiego wieszcza – na skale Ajudahu Walentego Wańkowicza – przyp. P.M.-St.). Ostatecznie zwyciężył Rynek jako miejsce najbardziej godne poety, za czym opowiadał się vox populi, a co było decyzją niezbyt szczęśliwą, gdyż ze względu na swą rozległość nie stwarza on odpowiedniej ekspozycji dla wolno stojącego pomnika. Musiało upłynąć całe ćwierćwiecze na kłótniach i prze targach, w których dawały znać o sobie zadawnione animozje z Warszawą, zanim krakowski Rynek ujrzał w końcu Mickiewicza przyobleczonego w brąz . A i wtedy nie obyło się bez dalszych perturbacji. Otóż, gdy w 1895 roku jeszcze nieoficjalnie uchylono nieco rusztowań, ukazał się posąg, który wzbudził tyle zastrzeżeń, że nakazano rzeźbiarzowi wykonanie nowego, co dotyczyło także alegorii Nauki. W roku odsłonięcia krakowskiego pomnika, 1 kwietnia 1898 rozpisano konkurs we Lwowie, gdzie prace związane z tą inicjatywą przebiegały znacznie sprawniej i w spokojniejszej atmosferze. Wkrótce do planowanego pomnika przylgnęło miano kolumny, przez analogię do warszawskiej Zygmunta III, tyle że stawianej nie przez syna (Władysława IV), lecz naród (choć w tym przypadku syn poety, też Władysław, będzie na uroczystej inauguracji). Pomysł nadania mu takiego właśnie kształtu wyszedł od Adama Krechowieckiego, miejscowego pisarza i dziennikarza, zainspirowanego być może przez Jana Matejkę, który w swym projekcie, uczestniczącym w I konkursie krakowskim, zakładał, że spośród grupy bohaterów mickiewiczowskich wystrzeliwać będzie obelisk, zwieńczony upostaciowaniem „Ody do młodości”. Taki był też główny wymóg lwowskiego konkursu, którego wyniki ogłoszono 10 grudnia. I nagrodę przyznano jednomyślnie Antoniemu Sulima Popielowi, mające mu już na swym koncie pomnik Korzeniowskiego w Brodach oraz Mickiewicza w Rohatynie, Drugie miejsce przypadło Mieczysławowi Zawiejskiemu, w którego ujęciu Mickiewicz i wieńczący go laurem geniusz zwróceni byli en face, a na szczycie znajdowała się pięcioramienna gwiazda w odróżnieniu od latarni z wiecznym płomieniem ze zwycięskiego projektu Popielą. Trzecie zajął Wacław Szymanowski (twórca przyszłe go pomnika Chopina z warszawskich Łazienek), który zawiedziony takim obrotem sprawy wyróżnienia nie przyjął. U niego posąg wieszcza stał na górze kolumny i oglądany z dołu nieco się gubił. Wszystkie 20 prac można było obejrzeć od 12 grudnia w Pałacu Sztuki na placu powystawowym. We Lwowie szczęśliwie uniknięto też krakowskiego błędu lokalizacyjnego (rozpatrywano m.in. Ogród Jezuicki naprzeciw Sejmu, obecnego Uniwersytetu, gdzie wiele lat później postawiono Iwana Frankę), sytuując pomnik na idealnym pod względem rozmiarów placu Mariackim, gdzie do roku 1903 znajdowała się studnia ze statuą Matki Boskiej, przeniesiona bliżej Wałów Hetmańskich. Jak przeciągały się prace związane z powstaniem krakowskiego pomnika, tak i uroczystości jego odsłonięcia trwały dwa dni (26 i 27 czerwca 1898). Rozpoczęły się w niedzielę w samo południe kantatą Tadeusza Pokorskiego do słów Lucjana Rydla „Zerwijcie zasłonę”. Zanim to nastąpiło, przemówienie wygłosił Marszałek krajowy Stanisław Badeni, po którym głos zabierali: prezydent Krakowa Józef Friedlein i prezes Akademii Umiejętności Stanisław Tarnowski, występujący z tej okazji w kontuszu. Stwierdził on m.in. „Mickiewicz nigdy za życia nie stanął na tym miejscu świętym polskiej historii. Nie widział trzech mogił, nie opierał, czoła o stopy królewskich trumien, nie modlił się pod świętym Stanisławem. Dobrze, że jest tu po śmierci ciałem w grobowcu (sprowadzenie prochów na Wawel nastąpiło 4 lipca 1890 – przyp. P.M.St.), spiżowy na Rynku” („Czas” nr 145 z 28 lipca). Z kolei w poniedziałek, po mszy w kościele mariackim odbył się pochód szkół, cechów, korporacji, stowarzyszeń i reprezentacji polskich miast na Wawel, do grobu poety. Obydwa wieczory zamykały przedstawienia w Teatrze Miejskim. Na pierwsze złożyły się fragmenty muzycznych opracowani Stanisława Moniuszki utworów Mickiewicza („Sonety krymskie” i „Widma” według II części „Dziadów”) oraz recytacje jego poezji (Wielka Improwizacja w interpretacji Józefa Kotarbińskiego, a „Romantyczność” Marii Przybyłko). Program drugiego obejmował m.in. fragmenty „Dziadów” (Scenę więzienną oraz Bal u Senatora, z grającym tego ostatniego Józefem Kotarbińskim oraz Gabrielą Zapolską w roli pani Rolison), rozgrywający się w wawelskiej krypcie Epilog Lucjana Rydla oraz przygotowana przez Stanisława Wyspiańskiego Apoteozę, ukazującą zawieszoną w powietrzu srebrną lirę xv otoczeniu mistycznych kwiatów. Relacjonujący je recenzent „Czasu” dopominał się o wystawienie pozostałych części arcydramatu, co stanie się faktem za 3 lata w słynnej inscenizacji Wyspiańskiego. Uroczystości zaszczycili: córka poety Maria Górecka oraz jego syn Władysław, wiceprezydent Pragi Vladimir Srb (który odwiedził Zapolską w garderobie i osobiście wręczył jej kwiaty) oraz pisarz Jaroslav Vrchlicki, słowacki poeta Svetozar Hurban oraz Roman Brandt, profesor języków i literatur słowiańskich na Uniwersytecie Moskiewskim, który na bankiecie Koła artystyczno-literackiego w Hotelu Saskim wygłosił ułożony przez siebie wiersz „Rosjanie do braci Polaków”, mający stanowić od powiedź na Mickiewiczowski ustęp z „Dziadów” – „Do przyjaciół Moskali”„. Nie obyło się przy tym bez drobnych incydentów: dla gości czeskich zabrakło miejsc w teatrze, a pod czas samego odsłonięcia prezydent Friedlein w obcesowy sposób wyprosił dziennikarzy, stojących w pobliżu pomnika. Razić też mogła zdecydowanie anachroniczna wymowa kazania Józefa Pelczara w trakcie mszy, kiedy wytknął Mickiewiczowi, że „z pism Byrona wyssał nieco trucizny” i „w młodym wieku zamglił się nieco wzrok jego duszy” („Czas” nr 146 z 29 czerwca). Miesiąc wcześniej, 22 maja we Lwowie miało miejsce po święcenie kamienia węgielnego pod stawianą kolumnę, o której prezydent miasta Godzimir Małachowski mówił w swym wystąpieniu, że „prowadzić nas będzie jako ów słup promienisty, co niegdyś w ciemnościach wiódł Izraela lud” („Gazeta lwowska” nr 116 z 24 maja). Podobnie porównywał dzieje Polski i Izraela oraz Mickiewicza i biblijnych proroków rabin Ezechiel Caro podczas sobotnich modłów 21 maja w synagodze na Starym Rynku. Ponadto odśpiewano wtedy „Alleluja” Rossiniego przy akompaniamencie organów oraz kantatę księdza Franciszka Walczyńskiego do słów Ignacego Nowickiego. Wspomniana „Gazeta Lwowska” tak pisała o dniu uroczystości: „Poranek wstał w całej krasie rozbudzonej do życia przyrody, w zło tych blaskach majowego słońca”. Nie można było tego powtórzyć o dniu odsłonięcia, niedzieli 30 października 1904 , ponieważ jak donosił warszawski „Tygodnik Ilustrowany”: „ranek zasępił nieco twarze tysięcy: mżył bowiem niepoczciwy deszcz jesienny, dokuczało przenikliwe zimno” (nr 46 z 12 listopada), ale jednocześnie jak pisało „Słowo Polskie”: „nam się zdawało, że to wiosna, że słońce promienne świeci. Zimno chodziło pomiędzy tłumami i lodowymi rękami próbowało opasać ciała, ale nas grzało nasze serce, nasz oświecał i opromieniał blask, bijący od tego pomnika” (nr 521 z 34 października). Po nabożeństwie w katedrze łacińskiej przeniesiono się na plac Mariacki, gdzie zebrały się kilkudziesięciotysięczne tłumy. Przy wejściu do świątyni oraz na zamkniętą część placu przy pomniku obowiązywały zaproszenia, których wydano ponad dwa tysiące, również dla gości zamiejscowych jak syn poety Władysław, któremu kilka dni później Sejm przyzna dożywotnią dotację, czy Vladimir Srb, który międzyczasie awansował na prezydenta Pragi. Bronisław Radziszewski, przewodniczący komitetu pomnikowego, przekazując „to zbożne dzieło na wieczystą własność gminy miasta Lwowa”, wyraził przekonanie, że „kolumna zrośnie się z tym grodem”, a „myśli Mickiewicza przenikną wszystkich jego mieszkańców, zapewniając im przyszłość piękną i szczęśliwą” („Gazeta Lwowska” nr 250 z 1 listopada). W tym kontekście jeszcze bardziej rzucała się w oczy całkowita nieobecność przedstawicieli Ukraińców, co przemawiający potem prezydent Małachowski skomentował w taki oto sposób: „wieszczu (…) polejesz łzy twe czyste, rzęsiste, gdy ujrzysz, jak bratnie narody, dzieci jednej i tej samej ziemi ojczystej gubią się w sporach wzajemnych na pociechę i dla korzyści obcych wrogów. Oby wielki duch miłości Wieszcza naszego wstąpił w serca ludów tę ziemię zamieszkujących, abyśmy tej błogiej doczekali się chwili, że bratnie nasze narody podadzą sobie bratnią dłoń dla wspólnej pracy, dla dobra wspólnej naszej ojczyzny” („Kurier Lwowski” nr 302 z 31 października). Za to włączyły się w obchody, zarówno krakowskie, jak i lwowskie, zamieszkujące te miasta mniejszości: żydowska i czeska. W dniu odsłonięcia, według kalendarza judaistycznego 29 miesiąca Siwan 5658 roku, odprawione zostały modły w Starej synagodze przy Szerokiej oraz postępowej czyli Templum przy Podbrzeziu, a we Lwowie przy Żółkiewskiego, podczas gdy kuchnia przy Kotlarskiej wydawała ubogim posiłki bez względu na wyznanie. Przedstawiciele kongregacji oraz stowarzyszeń rzemieślniczych brali udział w pochodzie na Wawel oraz przemarszu z wieńcami do kolumny, podobnie jak członkowie „Ceskej besedy”, działającej w oby dwu miastach, których pozdrawiano okrzykami „Na z dar.” (Po wodzenia). Z kolei podczas mszy w katedrze ormiańskiej homilię wygłosił popularny we Lwowie arcybiskup Józef Teodorowicz, który wykazał, że socjalistyczne poglądy Mickiewicza, „będące powodem jego 1 starcia z Piusem IX w trakcie audiencji 25 marca 1848 , znalazły później odbicie w społecznych encyklikach Leona XII. W imieniu włościan przemawiał na obydwu ceremoniach poseł Jakub Bójko, malownicza postać galicyjskiego i austriackiego parlamentaryzmu. W Krakowie nie dopuszczono do głosu przedstawiciela socjalistów, ale radykalne społecznie akcenty pojawiły się w wystąpieniu reprezentanta młodzieży Macieja Szukiewicza, który przywołał hasło Mickiewicza „przez lud do wolności” oraz uczynił aluzję do wspomnianej audiencji, w czasie której Mickiewicz rzucić miał papieżowi w twarz, że „duch boży jest w bluzach paryskiego ludu”. We Lwowie zaś dokonał się postęp i do zebranych zwrócił się radny” Józef Hudec, który zapowiedział, że „u stóp kolumny poświęconej pamięci Wieszcza (…) składa proletariat polski trzech zaborów wieniec cierniowy”, co uczyniła potem delegacja Partii Socjalno-Demokratycznej. Prawdopodobnie z tego też powodu marszałek Badeni zrezygnował z wystąpienia, zadowalając się w przeddzień mową na forum galicyjskiego Sejmu. Jak w wyborach głosowano wówczas w kuriach, zgodnie z cenzusem społeczno-majątkowym, tak i bankiety organizowano we dług klucza korporacyjno-stanowego. Oficjalny dla gości” z Czech i Lwowa wydano we „Floriance”, uniwersytecki w; „Jagiellonii”, studentów w Czytelni akademickiej, a przyjęcie dla włościan z udziałem m.in. Jana Kasprowicza miało miejsce w Parku Krakowskim. Natomiast tych, którzy nie zmieści li się w żadnej z tych kategorii, lub o których najzwyczajniej zapomniano, gościli w swojej rezydencji przy ul. Szlak Stanisław Tarnowski z małżonką i córką. Segregacja społeczna obowiązywała również we Lwowie. Rauty odbywały się w Ratuszu, po spektaklu „Konfederatów Barskich” w Teatrze Wielkim, Kasynie miejskim i Kole literacko-artystycznym. Towarzystwo Szkół Ludowych podejmowało włościan w Galicyjskiej Kasie zaliczkowej, podobnie jak Stowarzyszenie rękodzielnicze „Gwiazda”, podczas gdy „Skała” zajęła się delegatami Kółek rolniczych i Straży Pożarnych. Dwóm ostatnim imprezom towarzyszyły ponadto żywe obrazy o treści patriotycznej. Po zapadnięciu zmroku rozpoczęły się iluminacje. W Krakowie „pomnik oświetlony był czterema pochodniami gazowymi, na kandelabrach umieszczonymi. Na Sukiennicach zaś płonęły gwiazdy gazowe, piramidy oraz za pomnikiem litera M umieszczona wśród płomieni” („Czas” nr 146 z 29 czerwca 1898), We Lwowie królowała już niepodzielnie elektryczność: „A światło owo mieniło się w rozmaite barwy: to było czerwone, jakby na pomnik padał odblask pożaru, to lśniło na nim melancholijnym zielonym blaskiem księżyca, to kładło jakieś zaziemskie tony liliowe, to znowu ukazywało kolumnę w potężnych i zdrowych blaskach złotych pełnego siły i ufności w sobie dnia pracowitego” („Słowo Polskie” nr 512 z 31 października). Na Mickiewiczu starano się też zarobić. Fabryka wyrobów platerowanych „Loria” Kowalkowskich i Dedrzeńskich z Podgórza wypuściła na rynek metalowe popiersia poety, figurki Zosi karmiącej gołębie oraz Gerwazego i Protazego. We Lwowie natomiast były to podobizny poety z czekolady firmy Jana Höflingera oraz papeteria z jego wizerunkiem, wyprodukowana w wytwórni S.W. Niemojowskiego, W 85 lecie śmierci Mickiewicza, latem 1940 Niemcy strącili go z cokołu . Podobny los spotkał pomnik warszawski. We Lwowie natomiast odbyły się pod radzieckim protektoratem uroczystości jubileuszowe. Tamtejszy monument szczęśliwie oparł się zawieruchom historii jak to przewidywał w swoim przemówieniu Bronisław Radziszewski, utrzymując, że „nie rozwali granitu kolumny czas, ni wicher, ni burza” („Dziennik Polski” nr 508 z 31 października 1904). Trwa ona niewzruszenie, podczas gdy sam plac nosił różne nazwy (Ferdynanda, Mariacki, Mickiewicza), a miasto na przestrzeni ostatnich stu lat zmieniało kilkakrotnie państwową przynależność (z austriackiej na polską, radziecką i ukraińską). W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na osi centralnej arterii Lwowa zyskał jednak konkurenta w osobie ukraińskiego wieszcza Tarasa Szewczenki, któremu obecni włodarze grodu nad Pełtwią miejscową tradycją też wystawili kolumnę . 1 Wcześniej do podobnego zajścia dojść miało podczas audiencji księcia Stanisława Poniatowskiego, bratanka króla, u papieża Piusa VI, kiedy ten postanowił przyjąć przed nim spóźnionego Karola Edwarda Stuarta (syna Jakuba II i Klementyny Sobieskiej, pretendenta do brytyjskiego tronu). W tej sytuacji książę odwrócił się do papieża tyłem i wyszedł z Sali audiencjonalnej. Papież wysłał za nim sekretarza stanu z propozycją ustalenia kolejnej audiencji, na której książę, schyliwszy się, by ucałować papieski pantofel z zaszytym kamieniem piotrowym, szarpnął go z całej siły, tak że o mało co nie spadł z tronu. Później, gdy już przebywał na wychodźstwie w Rzymie, doszło do zatargu z papieżem Piusem VII i kardynałem Consalvi o związek z mężatką Cassandrą Luci, żoną szewca, która, doznając od niego przemocy, schroniła się w sąsiadującym pałacu księcia i ostatecznie z nim związała, rodząc mu dzieci.