"Posłuchajcie mojej opowieści wigilijnej"
Transkrypt
"Posłuchajcie mojej opowieści wigilijnej"
"Posłuchajcie mojej opowieści wigilijnej" Czas przed świętami Bożego Narodzenia to totalna katastrofa. Nie wiadomo – czy się cieszyć, że przyjeżdża rodzina, czy złościć, bo trzeba posprzątać cały dom - szczególnie dokładnie bo „na święta”. Na pewno wszyscy są bardzo nerwowi. Co chwila ujawniają się różne niedoskonałości – a to cienka warstwa kurzu na półkach, a to plama na obrusie. Mama, której mieszkaniem przez kilka dni jest kuchnia co chwilę przypomina sobie, że brakuje jej jakiegoś ważnego produktu. Na szczęście sklepy są długo otwarte. W efekcie tych zmagań kuchennych mamy tyle pyszności, że bylibyśmy w stanie nakarmić cały legion rzymski. Dla mnie w tych dniach najważniejsza jest choinka. W tym roku w moim pokoju stanęła, żywa jodełka w donicy z ziemią. Mogę pochwalić się tym, że sam ją ubierałem. Na zielonych gałązkach zawisły bombki w różnych kolorach i czekoladki w kształcie żołędzi. Na szczycie jest aniołek, a wokół mienią się rzędy barwnych lampek i łańcuchów. Szkoda, że będzie stać tylko do pierwszego lutego. Na wiosnę chciałbym ją przesadzić do ogrodu. Emocje przygotowań świątecznych powoli opadają. Przychodzi refleksja, że w tych dniach należy się karmić tylko nie tylko pysznym jedzeniem, ale i dobrym słowem, miłym gestem, przyjaznym uśmiechem, zgodą, ciepłem, jakie każdy człowiek w swoim wnętrzu nosi, choć pewnie nie każdy potrafi je okazać. Wydaje mi się, że w moim domu potrafimy na czas odciąć się od komercyjnego gwaru hipermarketów i telewizji, w których często ginie istota Bożego Narodzenia. W Wigilię wstajemy dość wcześnie. Tradycyjnie myjemy się „w pieniądzach” czyli misce, w której pływają monety - żebyśmy byli bogaci/ha, ha, ha/. W tym roku na wieczerzy będą babcia Zosia i dziadek Andrzej. Jadę po nich razem z tatą. Zanim pojedziemy z powrotem do Wojkowic odwiedzimy jeszcze groby naszych najbliższych i zapalimy im światełka. Uważam, że taki gest pamięci jest bardzo potrzebny. Kiedy wróciliśmy – w domu kończą się już przygotowania do wieczerzy. Stół nakrywamy białym obrusem, pod który kładziemy sianko. Zostawiamy puste miejsce przy stole. Jest to ważna tradycja w moim domu. Być może zapuka kiedyś do naszych drzwi nieznajomy przybysz. Zawsze się zastanawiam czy w takiej sytuacji nie będę się bał, że to złodziej podszywający się za biedaka. Gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazda rozpoczynamy wieczerzę. Najpierw dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia i czytamy fragment Pisma Świętego opowiadający o narodzinach Jezusa. Z radia słuchamy kolęd. Według tradycji na wigilijnym stole powinna być nieparzysta liczba potraw. Podobno uroczysta kolacja chłopska składała się z siedmiu lub dziewięciu dań. Wyjaśnienia tego wymogu były różne: 7 jako siedem dni tygodnia, 9 – na cześć dziewięciu chórów anielskich. Dopuszczalna była ilość 12 – na cześć dwunastu apostołów. U nas nie ma aż tak wielkiej ilości jedzenia. Po prostu zmarnowałoby się. Musi być zupa- barszcz czerwony według tradycji babci Marysi lub barszcz biały według tradycji babci Zosi. Wszystko zależy , z kim spędzamy Wigilię. Kolacja nie może obyć się bez karpia. Dobrze, że można teraz kupić gotowe filety, a nie jak kiedyś zmagać się z rybą pływającą w wannie. Musi też być kompot z suszu a na deser ciasta – babcia upiekła pyszną kremową pychotkę i sernik wiedeński, mama puszysty makowiec. W końcu przychodzi czas na prezenty od Gwiazdki – to bardzo radosne chwile. Mimo początkowych chęci – tylko moja siostra poszła na pasterkę. My odwiedzimy Jezusa w żłobku dopiero rano. Drugi dzień świąt spędzamy w rodzinnym domu mamy – w Brzesku. W tym roku przyjechała tutaj ciocia wraz z mężem i ich synkiem. Mieszkają w Pile, więc widzimy się rzadko. Lubię Brzesko za serdeczność jego mieszkańców, jakiego nie spotyka się na co dzień. Uwielbiam chodzić z dziadkiem na spacery do parku. Znajduje się tu Pałac Goetza z 1898 roku, w którym mama chodziła do szkoły. To świetne miejsce na sanki. Jest tam wiele górek- dużych i małych, łagodnych i stromych. W domu babci pod choinką Gwiazdka również zostawiła prezenty. Było również mnóstwo pysznego jedzenia. Boże Narodzenie to święta miłości. Jezus z miłości przyszedł na świat, by zbawić ludzkość. Nie ma więc lepszego momentu na okazywanie miłości, jak świąteczny czas odpoczynku, kiedy nie jesteśmy już zmęczeni, zabiegani, zdenerwowani. Wydaje mi się , że w tych dniach udało się w naszej rodzinie zbudować atmosferę spokoju i radości. Obdarowywanie się dobrocią, życzliwością, przyjaźnią powoduje, że święta naprawdę stały się bajkowe. Tomasz Zielnik kl. VI