Cywilizacja kontrastu – pdf do pobrania

Transkrypt

Cywilizacja kontrastu – pdf do pobrania
lech miodyński
cywilizacja
kontrastu
rzut oka na nekropolie macedonii
Koniec ostatniej ziemskiej drogi znajduje się
na cmentarzu, w granicach geometryczno-urzędowego ładu przestrzeni, rzadko urzekającego
żywiołowością wizji. Penetrując szachownicę tzw.
cmentarzy wielowyznaniowych w miastach środkowoeuropejskich, stykamy się z rygorystycznym
porządkiem segregacji, w której nadrzędną ideę
stanowi odrębność przepisów administracyjnych
i obrzędowych poszczególnych wspólnot konfesyjnych. Ona to właśnie ustala miejsce ciała w dzielnicy
umarłych.
Przejrzystość naszych wyobrażeń o logice tamtego świata sprawia, że staramy się nie ulegać presji
zakłócenia perspektywy kulturowej niepokojącą bliskością obcych nam symboli. Na Bałkanach jednak
do takich sprzeczności dochodzi. Powodem ich
ujawniania jest utrwalony tu przez kilkaset lat model
etniczno-wyznaniowych gett, których nieszczelność
przenoszona jest poza sferę doczesności. Symbolika nekropolii odzwierciedla rywalizację kandydatów
do chrześcijańskiego i muzułmańskiego raju.
Zmagania o wieczną nagrodę
zawieszone są przy tym w podgórskim pejzażu
krętych przejść, ślepych alejek i enklaw dzikiej
przyrody.
Piesza wędrówka na „wzgórza śmierci” macedońskiej stolicy przez peryferyjne osiedla domostw
skleconych z budowlanej antymaterii nie pozostawia
stabilnej umysłowości Europejczyka żadnych wątpliwości: oto zapuścił się na teren inter-existence,
życia tymczasowego. Apatyczna czarna klacz
skubiąca trawę pod blokiem, korowód Zastaw 750
w stanie technicznego rozkładu, zbieracz zużytych
muszli klozetowych wznoszący z nich pod wiaduktem część swej siedziby – to dla lokalnego bywalca
stałe elementy krajobrazu. Kiedy Emir Kusturica
kręci w plenerach pobliskiego osiedla Šuto Orizari
kultowy film „Czas Cyganów”, kilka przecznic dalej
wznoszą się jeszcze rezydencje dorównujące przepychem barokowo-orientalnym pałacykom romskich
książąt Wołoszczyzny, a od Prištiny do Sofii rozważa się po kawiarniach przyszłe ekonomiczne uroki
Macedonii. Eldorado jednak jeszcze nie nadeszło.
Główny bohater wspomnianego filmu, Perhan,
awansuje społecznie dzięki uzdolnieniom hipnotyzersko-szamańskim, spieniężonym w odległej Italii.
Wille-twierdze i droższe działki cmentarne pozosta-
26
ły dla szczęściarzy, a wielu najmniej zamożnych
chowanych jest często „za bezcen i na pół-dziko”:
na mapie miasta cmentarze cygańskie – wymienione
z nazwy – zajmują obszar niewymierny. Próżno szukać linii demarkacyjnych między zielonym polem inkrustowanym kreskami (ani krzyże, ani półksiężyce!)
a otaczającym je, równie nieokreślonym obszarem
nieużytku.
Wszyscy pozostają w oczekiwaniu na zbawienie
wspólnie z tymi, wśród których żyli w naturze – zgodnie z rytmiką środowiska oraz zasadą współzależności między życiem człowieka i jego wyobrażeniem co
do stosowności miejsca wiekuistego spoczynku. Sto
kilometrów dalej, w kosowskim Prizrenie, w lesie obelisków z półksiężycem i gwiazdą, grobowce są usiane
fermentującymi owocami opadłych śliw i tak ściśnięte,
że nie wsunie się między nie stopa. Wiara Proroka
nie uznaje miejsca pochówku za obiekt szczególnej
czci. W pustynnym krajobrazie chronią się psy i poszukiwacze łatwego zysku. Z jednym nawiązuje się
rozmowa, inny w tym czasie wprawnie przetrząsa
kieszenie przybysza. Trzeba być w stałej gotowości
na taką okoliczność, minimalizując podręczny stan
posiadania, a dyskusję przezornie kierować na bardziej absorbujące tematy polityczne.
Z kolei niektórzy zislamizowani Macedończycy
(Torbesze) z zachodniej części kraju przechowali
przez kilka pokoleń, wbrew naciskom hodżów,
chrześcijański obyczaj palenia świec na grobach,
w specjalnie budowanych w tym celu wnękach. Pośpiech, z jakim odbywa się tu (i na całym południu)
islamski pochówek – a zwłaszcza tempo przemarszu
męskiego konduktu – jest dla katolika wychowanego
w tradycji theatrum mortis porażający, przy pierwszej
zwłaszcza obserwacji.
W Albanii wystrój cmentarza ma charakter jakby
bardziej neutralny, powściągliwy, czasem ostentacyjnie świecki, ale to tylko historyczny kamuflaż źródłowej, zsakralizowanej kultury rodowej. W tamtejszych,
nielicznych już wsiach słowiańskich długo utrzymały
się dawne zwyczaje obrzucania grobu monetami.
Sziptarzy (popularne określenie Albańczyków) celowo – jak mnie przekonywano – zakładają swoje
nekropolie wzdłuż uczęszczanej drogi z Tetowa
na południe: chcą, by prócz bielejących minaretów
również kości przodków stanowiły znak trwałej ich
obecności na skolonizowanym obszarze. Podobnie
funkcjonowała serbska tradycja „grobów – korzeni”
jako wyznacznika prawa własności do terytorium.
wszystkie fot. w artykule: lech miodyński; rodziny zmarłych proszę o wybaczenie ujawnienia danych osobowych.
W Skopje sektory Allaha, Pantokratora i Czerwonej Gwiazdy nie są od siebie radykalnie odseparowane.
Oko podąża za nakładającymi się na siebie hybrydami
wyobraźni dewocyjnej różnych społeczności. Pogrążone
w żalu rodziny prawosławne podjadą samochodami
na odległość zderzaka od mogiły,
odbędą rozbudowany rytuał żałobny (koszula dla
zmarłego nigdy nie jest rozpakowywana z celofanu),
po czym ruszą z powrotem, przyspieszając w strefie
orientalnej i nim opadnie kurz, zjadą do miasta.
Zwyczajowo rodzinne wizytacje grobów odbywają się
w soboty – przechadzający się samotnie pieszy wygląda
nienaturalnie. Do niedawna, szczególnie na prowincji,
wynajmowano zawodowe ortodoksyjne płaczki – po tragicznych trzęsieniach ziemi przez wiele dni słyszało
się zbiorowe lamenty. Według północnych kryteriów,
27
epitafia – zwłaszcza muzułmańskie – mają często
treść nieco ekshibicjonistyczną. Przystąpmy do galerii
zdjęć ustawionych rzędem na nagrobnej płycie. Widać
dojrzałego mężczyznę w rozmaitych ujęciach: za suto
zastawionym stołem, w objęciach dziewcząt, w pozach
tanecznych, z papierosem. Cywilizacja kontrastu: upojenie fizyczną stroną życia, ekspresywny szloch antycznej
płaczki, cmentarz-tabu dzieci Mahometa.
W pierwszych dniach listopada, gdzieś w środku
Polski, tkwię w przedziale kolejowym z dwoma przypadkiem poznanymi Albańczykami. „Nie rozumiem
– mówi jeden z nich, wpatrując się w dożynkowy
wystrój mogił i płonące znicze – waszego przywiązania do rozrzutności i kupiectwa w sprawach wiary.
Przecież to obraża Stwórcę, a zbędny grosz należy się
tylko ubogim! Za kawę dziękuję, Ramadan jeszcze się
nie skończył...”. I jako jedyny z całego wagonu wręcza
hojny datek żebrzącej dziewczynie.