tutaj
Transkrypt
tutaj
W styczniu 1945 roku mieszkańcy naszej ziemi byli świadkami jednego z najbardziej tragicznych wydarzeń II wojny światowej- MARSZU ŚMIERCI. Była to rozpoczęta 18 stycznia 1945 roku ewakuacja ok. 56 tysięcy więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. W dniu 17 stycznia 1945 roku odbyły się ostatnie apele w obozie i wszystkich jego podobozach, stanęło do nich łącznie 60 020 więźniów. Tego samego dnia wydano też rozkaz natychmiastowej ewakuacji wszystkich więźniów zdolnych do odbycia marszu. Po otrzymaniu suchego prowiantu składającego się z 1-2 bochenków obozowego chleba, kostki margaryny i 1 konserwy na trzy osoby, więźniowie zostali wyprowadzeni w nieznanym dla siebie kierunku. Ostatni pieszy transport wyruszył w nocy z 19 na 20 stycznia o godzinie 1.00, liczył około 3 tys. osób, które w 500osobowych grupach przeszły 63-kilometrową trasą Oświęcim- Rajsko- Brzeszcze- GóraMiedźna- Pszczyna- Poręba- Pawłowice- Bzie Zameckie- Jastrzębie Górne, Dolne, ZdrójMszana- Wilchwy- Wodzisław Śląski. Transport prowadził SS Obersturmführer Wilhelm Reischenbeck. Oblicza się, że na całej trasie przemarszu zginęło 586 osób w tym 79 kobiet, oznacza to, że średnio co 100 metrów ginął jeden człowiek. Gęstą eskortę SSmanów wspomagały agresywne psy, a uzbrojone pojazdy bojowe otwierały i zamykały każdą kolumnę Jeden z uczestników Marszu, Benedykt Kozielski z Wodzisławia tak wspominał po latach: „ W ten mroźny styczniowy ranek rozpoczął się dla nas marsz w nieznane. (…) W każdym więźniu wychodzącym poza krąg świata otoczonego drutem kolczastym tliła się jakaś irracjonalna iskierka nadziei, że może coś się odmieni, bo któż po przejściach obozowego piekła mógł myśleć, że jest jeszcze coś gorszego. Koszmar tego marszu miał się potęgować stopniowo.” Więźniowie przedstawiali tragiczny widok: ludzkie szkielety odziane w pasiaki, koce, w drewniakach na umęczonych nogach, poowijanych szmatami lub słomą, głodni, u kresu wytrzymałości. Był to szok nie tylko dla mieszkańców, ale także dla stacjonujących w okolicach oddziałów niemieckich. Wielu żołnierzy mając świadomość bliskiej klęski Niemiec wyrażało obawę o losy własnego narodu, który zdolny był do takich zbrodni. Więźniarski szlak znaczyły kolejne zbrodnie. Ci którzy nie mieli już sił, byli zabijani przez Niemców. Według ustaleń Koła Gminnego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację dokonanych w 1971 roku, w Pawłowicach i najbliższej okolicy zastrzelono 11 więźniów. Na polecenie Niemców, pod nadzorem żandarmów mieszkańcy wywieźli ich zwłoki na cmentarz do Bzia Zameckiego. Wielki dramat przeżywali więźniowie, którzy przechodzili obok swoich domów. Jedno ze świadectw dotyczy mieszkańca Pawłowic Józefa Kulasa. Jego kolumna ewakuacyjna zatrzymała się w pobliżu domu rodzinnego. Więźnia rozpoznała małżonka Amalia, podbiegła do niego wraz z 7-letnim synkiem, zdążyła go uściskać, a on pocałował dziecko. Zostali brutalnie rozdzieleni przez SS-manów, którzy zaczęli bić więźniów. Mieszkańcy Pawłowic udzielili pomocy w ucieczce przynajmniej kilku więźniów. Dwaj z nich, w cywilnych płaszczach, wykorzystując zamieszanie związane z przedstawionym wyżej spotkaniem podeszli do stojącego przed spółdzielnią mleczarską samochodu ciężarowego, na który pracownicy ładowali bańki z mlekiem. Cywile przyzwolili im na wykonywanie tej samej roboty. Uciekinierzy jako „pracownicy spółdzielni” dotarli ciężarówką na dworzec kolejowy. Niestety, mieszkańcy Golasowic, u których znaleźli schronienie powiadomili miejscową żandarmerię o uciekinierach, wkrótce zostali rozstrzelani. Jednak na całej trasie przemarszu, wykorzystując niecodzienną również dla samych SS-manów rzeczywistość, wielu więźniom udało się uciec i dzięki ofiarności mieszkańców, narażających się na karę śmierci, przeżyli gehennę wojny. Na wspomnianej we wstępie trasie Marszu Śmierci oraz innych jego szlakach znajdują się liczne miejsca pamięci przywodzące na myśl te straszne wydarzenia. Na naszym cmentarzu znajduje się inne świadectwo zbrodni- zbiorowa mogiła, nad którą w 1972 r. umieszczono nagrobek z napisem „ Ku czci 19 ofiar oświęcimskich zamarzniętych i wydobytych z wagonów kolejowych w styczniu 1945 r.” Byli to więźniowie przewożeni w kolejowym transporcie w kierunku Bogumina, których zwłoki na oczach kolejarzy wyrzucono z wagonów. Na jednym z nieistniejących już pomników wzniesionym w 1948 r. przed wejściem na cmentarz parafialny w Jastrzębiu- Górnym artysta Jerzy Frey obok anioła trzymającego wieniec i miecz oraz głowy Chrystusa w cierniowej koronie umieścił znamienny napis „ Przez nadludzkie cierpienia, przez obóz śmierci, szli do wolnej, niepodległej Polski, wiara i nadzieja w wolność zwyciężyła siepaczy hitlerowskich. Przechodniu złóż hołd 32 bezimiennym bohaterom, ofiarom wolności.” Joanna Zdziebło M. Kuzniwcowa, Marsz Śmierci. Obraz ze zbiorów Muzeum KL Stutthof.