Moja wymarzona Rodzina
Transkrypt
Moja wymarzona Rodzina
Paulina Ł., Wiek: 16 lat Moja wymarzona rodzina Patrzę przez okno, duże okno. Za oknem czarne kraty. Kraty bezpieczeństwa – to nie kraty więzienne. Jestem przecież w domu dziecka. W domu dziecka na pierwszym piętrze. Bo tam jest mój pokój, ja stoję przed oknem. A w nim szyba zapłakana, pełna łez jak moje serce. To deszcz, a w sercu słone łzy. Czasem mnie to nachodzi, ale wiem, że po deszczu zawsze wychodzi słońce i wtedy marzę, marzę i marzę... o mojej przyszłej rodzinie i roli, którą mam w niej spełnić. Roli zupełnie innej niż położenie mojej matki, odmiennej i lepszej. Ta rola jest nadzieją na coś, co nadejdzie, odmieni mój obecny świat, w którym żyję. Idę po schodach i krok po kroku powoli przekraczam próg. Próg samodzielności, który jest długi jak mleczna droga i ciężki jak los mojej matki. Choć mam za sobą trudną przeszłość to przekroczę godnie ten próg. Za oknem zaczyna się przejaśniać. Zza ciemnych chmur wygląda jasne słońce. Czuję ciepłe promienie na zimnej, smutnej twarzy i dalej marzę – stać mnie na taką refleksję. Wiele bym dała, aby zdmuchnąć wszystkie złe wspomnienia niczym zalegający kurz, po prostu nie pamiętać sytuacji, w których płakało serce. Teraz marzenia pomagają mi żyć. Marzenia i życzliwi dla mnie ludzie. Zmęczyło mnie to stanie przed oknem, patrzenie na szarą i ponurą ulicę. Ludzie przechodzą w strugach deszczu, mijają się bez słowa, bez uśmiechu i gestu. Tylko zakochani trzymają się za rękę, od czasu do czasu obdarzają się skrytymi pocałunkami. W oddali matka z dzieckiem. Przez zamknięte okno jednak nie słychać, co do siebie mówią, ale z gestu matki można wywnioskować, że dziecko zostało upomniane. Za co? Mama się zdenerwowała, lecz po chwili już trzymała córkę w ramionach i uśmiechała się szeroko. Uwielbiam obserwować szczęśliwych ludzi. Gromadka dzieci idąca z rodzicami, wszyscy radośni. Chcę, aby w przyszłości w moim życiu takie sytuacje, które są teraz nadzieją i marzeniem, stały się rzeczywistością. Jestem trochę zmęczona, więc się położę. Zamykam oczy, a wyobraźnia dalej płata mi figle. Myśli krążą wokół tych ciepłych marzeń, nie mogę zasnąć. W ciemności widzę siebie w dorosłej postaci, nieznanego mi mężczyznę, bo nie widać jego warzy. Wokół nas trójka bawiących się, żywych i uśmiechniętych dzieci. Idziemy w słoneczny dzień przez zielony park. Obok nas tysiące kolorowych i pięknych kwiatów. Moja najmłodsza córeczka przytula mnie i szepcze do ucha piękne słowa: „Kocham cię mamo”. W odpowiedzi mówię: „Ja ciebie też, skarbie najdroższy”. Z tych pięknych wyobrażeń budzi mnie wychowawca. „Paulina kolację dziś musisz zrobić”! „Aha, no, tak w końcu mam dziś dyżur dziękuję, że mnie pani zbudziła – przysnęłam”. W myślach jednak mówię: „szkoda, bo takie miałam wspaniałe marzenia senne, a tak naprawdę nie tylko senne”. 1 Znów jestem przed oknem, ale nie postoję tu zbyt długo, bo jest mi zimno. Chłód tuli me serce. Wracam pod cieplutką kołdrę, która ogrzeje me ciało, a może i serce. Jutro idę do szkoły, więc muszę się wyspać. Sen ogarnia mój umysł. Widzę siebie bardzo wyraźnie, stoję na ogromną przepaścią i czuję, jak strach paraliżuje moje ciało. Nie chce, ale coś mnie kusi, aby skoczyć, lecz nie skoczę. Moja mama to zrobiła. Ja tego nie uczynię. Ona ciągle spada i spada w dół. Mimo że wokół niej wiele wyciągniętych przyjacielskich dłoni, to ona po nie nie sięga. Dlaczego? Moje myśli spiętrzone wokół jednej chwili. Wspomnienia z dzieciństwa – najpiękniejszego, jedynego i wyjątkowego. Tamtego dnia było bardzo ciepło. Czas wakacji, pamiętam to jak dziś. Ja, mama, tata i mój starszy o rok brat Marcin wybraliśmy się razem nad wodę. Było cudownie, nie tylko dlatego, że mogłam w końcu popływać w wodzie, ale dlatego, że byliśmy wtedy razem. Bez trosk, zmartwień, złych wspomnień i nieporozumień. Nic się po za nami nie liczyło. Byliśmy wtedy razem szczęśliwi. Dzieliliśmy się uśmiechami i radością. To był dla mnie magiczny dzień i nigdy o nim nie zapomnę. Chciałabym zatrzymać wskazówki zegara tylko na tamtym momencie, na tamtym dniu i jeszcze raz powiedzieć mojej rodzinie, że ją bardzo kocham. Przytuliłabym rodziców mocno i nigdy bym nie puściła, tak, aby oni już nie sięgnęli po butelkę, tak, aby czas prawdziwego szczęścia tylko dla nas się zatrzymał. Znów widzę rodzinę szczęśliwą przed swoimi oczami, znowu zasnąć nie mogę owładnięta marzeniami. Marzeniami o mojej przyszłej rodzinie, którą założę. Marzy mi się, by mój przyszły partner, z którym na ślubnym kobiercu będę ślubowała „miłość, wierność i uczciwość małżeńską...” pochodził z pełnej i kochającej się rodziny, miał za sobą szczęśliwe dzieciństwo i młodość. A wszystko po to, by właśnie on mógł przekazać naszym dzieciom cały potencjał szczęścia, którego ja nigdy nie doświadczyłam. Jeszcze go nie znam, ale już widzę go na jawie i we śnie i wiem, jaki powinien być. Przede wszystkim i co najważniejsze musi odwzajemniać moje głębokie uczucie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia z mężczyzną bez miłości, przyjaźni, partnerstwa, wzajemnej pomocy oraz bez zrozumienia i wybaczenia. Wspólnymi siłami będziemy wychowywać nasze dzieci. Wspólnie z mężem przekażę im prawdziwe wartości, obdarzę ogromną miłością. Mam nadzieję, że podołam tym wszystkim wyzwaniom, które prowadzą do szczęścia. Warto jest się poświęcać dla ludzi, których się kocha a ja będę kochała swoją przyszła rodzinę, mimo różnych problemów, które pojawią się na naszej drodze. Wychowam swoje dzieci na mądrych i szlachetnych ludzi wbrew wzorom, które wyniosłam z domu. I będziemy żyli długo i szczęśliwie wpatrzeni w siebie i nasze rodzinne szczęście. 2