Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)

Transkrypt

Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
Jezus nie zapoczątkował swej działalności demonstrowaniem wielkich czynów przed
Sanhedrynem w Jerozolimie. Podczas spotkania rodzinnego w małej miejscowości
galilejskiej użył swej mocy dla podniesienia radosnego nastroju podczas uczty
weselnej. Jezus okazał w tym przypadku swoją sympatię do ludzi oraz chęć
przyczynienia się do ich szczęścia. Podczas kuszenia na pustyni wychylił już swój
własny kielich goryczy. Z tego też powodu postanowił rozlać ludziom kielich
błogosławieństw, dobrotliwie uświęcając związki towarzyszące ludzkiemu życiu.
Znad Jordanu Jezus powrócił do Galilei. W Kanie, małym miasteczku blisko
Nazaretu, miała się odbyć uroczystość zaślubin, a młoda para była spokrewniona z
Józefem i Marią. Jezus, wiedząc o tym rodzinnym zgromadzeniu, udał się do Kany,
gdzie wraz ze swymi uczniami został zaproszony na wesele.
Tu znów spotkał swą matkę, z którą od pewnego czasu był rozłączony. Maria
słyszała o zdarzeniu, jakie miało miejsce nad Jordanem podczas Jego chrztu. Wieść
o tym dotarła do Nazaretu i przypomniała jej na nowo to, co przez wiele lat
ukrywała w swym sercu. Wraz z całym Izraelem Maria była głęboko poruszona
misją Jana Chrzciciela. Dobrze też pamiętała o proroctwie danym przy jego
narodzeniu. Teraz jego związek z Jezusem rozniecił ponownie jej nadzieje. Lecz
doszły do niej również wiadomości o tajemniczym pobycie Jezusa na pustyni, co
wzbudzało w niej pełne troski przeczucia.
Poczynając od dnia, w którym usłyszała zwiastowanie anioła w swym domu w
Nazarecie, Maria przechowywała jak najwspanialszy skarb wszelkie dowody tego,
że Jezus jest Mesjaszem. Jego pełne łagodności, niesamolubne życie utwierdzało ją
w przekonaniu, że nie może On być nikim innym, jak tylko wysłannikiem Bożym.
Jednakże trapiły ją również wątpliwości i zawód, ponieważ bardzo czekała na tę
chwilę, kiedy zostanie objawiona Jego chwała. Śmierć rozłączyła ją z Józefem, który
dzielił z nią świadomość tajemnicy narodzenia Jezusa. Teraz nie miała nikogo, z kim
mogłaby się podzielić swymi nadziejami i obawami. Ubiegłe dwa miesiące były
wypełnione troskami. Została rozdzielona z Jezusem, w uczuciu którego znajdowała
pokrzepienie; rozmyślała nad słowami Symeona: „Twoją własną duszę przeniknie
miecz” Łk 2,35. Przypomniały jej się cierpienia tych dawnych trzech dni, gdy
myślała, że straciła Go na zawsze; z niespokojnym sercem oczekiwała Jego
powrotu.
Podczas uroczystości weselnej ujrzała Go znów, tak samo jak dawniej czułego i
usłużnego syna. Lecz On nie był tym samym. Jego wygląd zmienił się. Jego oblicze
nosiło ślady walki odbytej na pustyni, a postać Jego tchnęła nowym wyrazem
godności i mocy, które świadczyły o Jego niebiańskiej misji. Był otoczony przez
strona 1 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
grupę młodych ludzi, którzy wodzili za Nim pełnym czci wzrokiem i którzy nazywali
Go Mistrzem. Ci Jego towarzysze opowiedzieli Marii o wszystkim, co widzieli i
słyszeli podczas chrztu nad Jordanem i winnych miejscach, kończąc swą opowieść
słowami: „Znaleźliśmy tego, o którym pisał w zakonie Mojżesz, a także prorocy” J
1,45.
Zebrani goście wydawali się być zajęci się jakimiś absorbującymi sprawami. Jakieś
tłumione podniecenie ogarnęło towarzystwo. Małe grupki prowadziły ze sobą
rozmowy w ożywionym, lecz spokojnym tonie, a pełne zdziwienia spojrzenia
kierowały się w stronę Syna Marii. Gdy Maria usłyszała świadectwo uczniów o
Jezusie, utwierdziła się w radosnym przekonaniu, że jej wytęsknione nadzieje nie
były daremne. Byłaby nadczłowiekiem, gdyby do tej świętej radości nie dołączyła
pewnej dozy naturalnej macierzyńskiej dumy. Gdy dostrzegła, że tyle spojrzeń
kieruje się w Jego stronę, zapragnęła gorąco, aby dał dowód zebranym, że jest
rzeczywiście Wybrańcem Boga. Liczyła na to, że zdarzy się jakaś okazja dla Jezusa,
aby uczynił przed nimi cud.
W owych czasach istniał zwyczaj, że uroczystości weselne trwały kilka dni. Przy
końcu tej uroczystości okazało się, że zabrakło wina, co spowodowało wiele
zamieszania i kłopotu. Przy wszystkich uroczystościach nie było w zwyczaju
wydzielanie wina i jego brak byłby odczytany jako brak gościnności. Jako
spokrewniona z nowożeńcami Maria uczestniczyła w urządzaniu przyjęcia i teraz
rzekła do Jezusa: „Wina nie mają”. Była to sugestia, że mógłby im przyjść z
pomocą. Lecz Jezus odrzekł „Czego chcesz ode mnie, niewiasto? Jeszcze nie
nadeszła godzina moja”.
Był to zwrot używany w stosunku do osób, którym pragnęło się okazać szacunek.
Każdy czyn Chrystusa podczas Jego życia na ziemi pozostawał w zgodzie z
przykazaniem, które sam ustanowił: „Czcij ojca swego i matkę swoją” Wj 2,12.
Również na krzyżu, gdy w ostatnim akcie miłości do matki polecił ją opiece swojego
ukochanego ucznia, zwrócił się w taki sam sposób. Zarówno podczas wesela, jak i
na krzyżu, miłość wyrażona w tonie głosu, w spojrzeniu i zachowaniu tłumaczyła
Jego słowa.
Podczas swych odwiedzin w świątyni w latach dziecięcych, gdy tajemnica dzieła
Jego życia została Mu ujawniona, Chrystus rzekł do Marii: „Czemuście mnie szukali?
Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę?” Łk 2,49. W tych
słowach wyrażona była przewodnia myśl całego Jego życia i służby. Wszystko
trwało w oczekiwaniu na Jego dzieło, wielkie dzieło odkupienia, d1a spełnienia
którego przyszedł na ziemię. Teraz Jezus znów to podkreślił. Istniało bowiem
niebezpieczeństwo, że Maria może uważać swoje pokrewieństwo z Jezusem
zadające jej legalnie pewne prawo do kierowania Nim w Jego misji. Wciągu
trzydziestu lat Jezus był dla niej kochającym i posłusznym synem i miłość Jego do
niej nie uległa zmianie. Ale teraz nadszedł czas, aby oddał się dziełu swego Ojca.
Syna Najwyższego Boga i Zbawiciela świata żadne ziemskie więzy nie mogły
krępować ani wpływać na Jego misję. Musiał być wolnym, czyniąc wolę Bożą.
strona 2 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
Powyższa uwaga dotyczy również nas. Wymagania stawiane przez Boga muszą
stać ponad wszelkimi więzami międzyludzkimi. Żadne ziemskie sprawy nie powinny
sprowadzać naszych kroków ze ścieżki, którymi Bóg kazał nam iść.
Jedyną nadzieję na odkupienie naszego upadłego rodu możemy pokładać w
Chrystusie; Maria mogła uzyskać zbawienie jedynie przez Baranka Bożego,
ponieważ sama z siebie nie miała żadnych zasług. Związek między nią a Jezusem
nie stawiał jej wobec Niego w odmiennej sytuacji duchowej od wszystkich innych
ludzi. Wskazują na to słowa Zbawiciela. W swych związkach z matką uczynił On
bowiem wyraźny rozdział jako Syn człowieka i jako Syn Boga. Pokrewieństwo w
żadnym przypadku nie mogło ich ze sobą zrównać.
Słowa „Jeszcze nie nadeszła godzina moja” wskazują na fakt, że każdy akt życia
Chrystusa na ziemi był wypełnieniem planu, który istniał odwieczności. Zanim Jezus
przyszedł na ziemię, plan ten, doskonały we wszystkich szczegółach, był Mu
przedstawiony. Lecz podczas Jego wędrówki wśród ludzi prowadziła Go, krok
zakrokiem, wola Ojca. Jezus nie zawahał się przystąpić do działania w
wyznaczonym czasie i z pokorą czekał, aż ten czas nadejdzie.
Mówiąc do Marii, że godzina Jego jeszcze nie nadeszła, Jezus odpowiedział na jej
niewyrażoną głośno myśl — na oczekiwanie, które dzieliła wraz ze swym narodem.
Wierzyła, że Jezus objawi się jako Mesjasz i zasiądzie natronie Izraela. Lecz ten czas
jeszcze nie nadszedł. Nie jako Król, lecz jako „mąż boleści, doświadczony w
cierpieniu” Iz 53,3, podzielił Jezus los ludzkości.
Chociaż Maria nie miała prawdziwego pojęcia o misji Chrystusa, to darzyła Go
jednak bezwzględnym zaufaniem. Jezus potrafi to wynagrodzić. Właśnie w tym
celu, aby nie sprzeniewierzyć się zaufaniu Marii i wzmocnić wiarę uczniów, Jezus
dokonał pierwszego cudu. Przecież Jego uczniowie mieli napotkać jeszcze wiele
ciężkich pokus, prowadzących do utraty wiary. Proroctwa utwierdziły ich w
przekonaniu, iż ponad wszelką wątpliwość Jezus był Mesjaszem, dlatego też
spodziewali się, że przywódcy religijni przyjmą Jezusa z jeszcze większą wiarą niż
oni sami. Uczniowie opowiadali ludziom o cudownym dziele Chrystusa i wyznawali
swoją ufność wobec Jego misji, lecz niewiara, głęboko zakorzenione przesądy i
wrogość w stosunku do Jezusa, okazywane przez kapłanów i rabinów, wprawiały ich
w zdumienie i gorzką rozterkę. Pierwsze cuda Zbawiciela utwierdziły uczniów w
zamiarze przeciwstawienia się tym wpływom.
Maria, wcale nie zrażona słowami Jezusa, odezwała się do usługujących przy stole:
„Co wam powie, czyńcie!”. W ten sposób uczyniła to, co było w jej mocy, aby
przygotować drogę dla dzieła Chrystusa.
Przy wejściu stało sześć dużych stągwi na wodę i Jezus poprosił, aby służba
napełniła je wodą, co też uczyniono. Ponieważ wino potrzebne było natychmiast,
Jezus powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście gospodarzowi wesela!”. Zamiast
wody, którą napełnione zostały naczynia, popłynęło z nich wino. Ani przełożony
strona 3 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
wesela, ani goście nie wiedzieli, że wina zabrakło. Po spróbowaniu tego, które teraz
przynieśli służący, przełożony wesela stwierdził, że jest ono lepsze od wszystkich,
jakie pił dotąd, iże bardzo się różni od tego, które było podane na początku
uroczystości. Zwracając się do pana młodego powiedział: „Każdy człowiek podaje
najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze; a tyś dobre wino zachował
aż do tej chwili”.
Na podobieństwo ludzi, którzy wpierw podają lepsze wino, a później gorsze,
postępuje świat ze swymi darami. To, czym nas obdarza, może cieszyć oko i
oczarować zmysły, lecz nie przynosi zadowolenia. Wino nabiera goryczy, a
wesołość przechodzi w smutek. To, co zaczyna się śpiewem i radością, kończy się
zmęczeniem i niesmakiem. Ale dary ofiarowane przez Jezusa są zawsze świeże i
nowe. W święcie, które On przygotowuje dla duszy, nie brak nigdy zadowolenia i
radości. Z każdym nowym darem coraz mocniej odczuwa się radość z
błogosławieństwa Pana i odpowiednio się je docenia. Udziela On łaski za łaską. Jej
źródło nie może się wyczerpać. Jeżeli trwasz przy Nim, to fakt, że uzyskałeś dziś
bogaty dar, zapewnia na jutro uzyskanie jeszcze bogatszego. Słowa Jezusa do
Natanaela wyrażają zasady postępowania Boga w stosunku do Jego dzieci w
wierze. Z ciągle nowymi przejawami swej miłości głosi On chętnym sercom:
„Wierzysz? (...) Ujrzysz większe rzeczy niż to” J 1,5.
Dar Jezusa podczas uczty weselnej był symbolem. Woda przedstawiała chrzest
przez Jego śmierć, wino zaś symbolizowało Jego krew przelaną za grzechy świata.
Woda, którą napełnione zostały dzbany, przyniesiona została przez ludzkie ręce,
lecz jedynie słowo Chrystusa mogło jej nadać życiodajną wartość. Podobnie
symboliczne są obrzędy wskazujące na śmierć Zbawiciela. Tylko dzięki mocy
Chrystusa, działającej przez wiarę, można otrzymać pokarm dla duszy.
Słowa Chrystusa sprawiły, że uczta została obicie zaopatrzona. Tak samo wielka
jest Jego łaska w dziele usuwania niegodziwości ludzkich oraz odnowy i
pokrzepienia dusz.
Na pierwszej uczcie, w której Jezus wziął udział wraz ze swymi uczniami, wręczył im
kielich symbolizujący dzieło odkupienia. Podczas ostatniej wieczerzy podał go Jezus
ponownie, ustanawiając święty obrządek, za pomocą którego Jego śmierć miała
być przypominana, „aż przyjdzie” 1Kor 11,26. Tym sposobem smutek uczniów przy
rozstaniu z Panem został złagodzony przez obietnicę ponownego połączenia się,
zawartą w Jego słowach: „Ale powiadam wam: Nie będę pił odtąd z tego owocu
winorośli aż do owego dnia, gdy go będę pił zwami na nowo w Królestwie Ojca
mego” Mt 26,29.
To wino, które Jezus dał weselnym gościom, i to, które podał uczniom jako symbol
swej własnej krwi, było czystym sokiem gronowym. Do tego odwołał się Izajasz,
mówiąc o nowym winie, które jest w„winogronie” i rzekł: „Nie niszcz go, gdyż w
nim jest błogosławieństwo” Iz 65,8.
strona 4 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
To Chrystus w Starym Testamencie ostrzegł Izraela: „Wino — to szyderca, mocny
trunek — to wrzaskliwa kłótnia; inie jest mądry, kto się od niego zatacza” Prz 20,1.
Dlatego On sam nie dał takiego napoju. Szatan kusi ludzi do oddawania się
nałogom, prowadzącym do zamroczenia umysłu i przytępienia zdolności
duchowego postrzegania, lecz Chrystus uczy nas panowania nad niskimi
instynktami naszej natury. Całe Jego życie było przykładem samozaparcia. By
pokonać siłę łaknienia poddał się dla naszego dobra najsurowszej dla rodzaju
ludzkiego próbie. Na mocy Jego zarządzenia Jan Chrzciciel nie pił ani wina, ani
mocnego napoju. On też zalecił żonie Manuego taką samą abstynencję i nakazał
obłożyć klątwą każdego człowieka, który przyłoży butelkę do ust sąsiada. Swoim
cudem w czasie wesela Chrystus nie przeczy własnej nauce. Nie fermentowane
wino, które Jezus dostarczył gościom weselnym, było zdrowym i odświeżającym
napojem. Jego działanie przywróciło harmonię smaku i zdrowego apetytu.
Kiedy goście weselni poznali jakość wina, zaczęli rozpytywać o jego pochodzenie,
dowiadując się o cudzie. Całe towarzystwo było przez chwilę zbyt zdumione, aby
pomyśleć o Tym, który był sprawcą cudu. Gdy wreszcie zaczęli Go szukać, okazało
się, że Jezus oddalił się tak niespostrzeżenie, że nawet Jego uczniowie tego nie
zauważyli.
Teraz uwaga wszystkich obecnych zwróciła się w stronę uczniów, co stworzyło im
pierwszą sposobność wyznania swej wiary w Jezusa. Opowiadali o wszystkim, co
widzieli i słyszeli nad Jordanem, rozniecając w wielu sercach nadzieję, że Bóg zesłał
Oswobodziciela dla swego narodu. Wiadomość o dokonanym cudzie szybko
rozeszła się po całej okolicy i dosięgła Jerozolimy. Z nowym zainteresowaniem
kapłani i starsi zaczęli szukać proroctw dotyczących przyjścia Chrystusa. Zrodziło
się gorące pragnienie poznania misji tego nowego nauczyciela, który się pojawił
wśród ludzi w tak skromnej postaci.
Działalność Chrystusa pozostawała w wyraźnym kontraście do postępowaniem
starszyzny żydowskiej. Ich przywiązanie do tradycji i formalizmu zniszczyło
prawdziwą swobodę myśli i czynów. Żyli z uczuciem ciągłego strachu przed
skalaniem. Aby uniknąć kontaktu z„nieczystymi”, trzymali się z dala nie tylko od
pogan, lecz również od większości swego narodu, nie starając się ani nieść mu
pomocy, ani pozyskać jego przyjaźni. Przez ciągłe obracanie się w kręgu tych
spraw doprowadzili do zniekształcenia swych umysłów i zawężenia horyzontów
myślenia. Ich przykład powodował, że egoizm i brak tolerancji rozkrzewił się wśród
wszystkich klas społecznych.
Jezus rozpoczął swe dzieło reformatorskie wchodząc w ścisły, serdeczny kontakt z
ludzkością. Wykazując najgłębsze poszanowanie dla prawa Bożego, odrzucał
obliczoną na efekt zewnętrzny pobożność faryzeuszy, dążąc do uwolnienia ludzi od
bezsensownych przepisów, które ich krępowały. Usiłował złamać bariery, które
dzieliły klasy społeczne, chciał bowiem zjednoczyć ludzi jako dzieci jednej rodziny.
Jego udział w uroczystości weselnej oznaczał krok w kierunku realizacji tych myśli.
strona 5 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
Bóg posłał Jana Chrzciciela na pustynię, aby wyłączyć go spod wpływu kapłanów i
rabinów i przygotować do specjalnej misji. Lecz surowość i odosobnienie jego życia
nie mogły być przykładem dla ludzi. Sam Jan nie zalecał swym słuchaczom
porzucenia dotychczasowych zajęć. Prosił jedynie, aby dali dowody skruchy przez
swą wierność Bogu tam, gdzie ich powołał.
Jezus był przeciwny wszelkim formom pobłażania sobie, ale z samej swej natury był
towarzyski. Przyjmował gościnę u ludzi wszystkich warstw, odwiedzając domy
bogatych i biednych, uczonych i prostaczków, dążąc do odwrócenia ich myśli od
rzeczy codziennych ku sprawom duchowym i wiecznym. Nie pobłażał nigdy
rozwiązłości i żadna ziemska płochość nie zaćmiła Jego zachowania, choć lubił
niewinną wesołość i swoją obecnością sankcjonował towarzyskie zebrania.
Żydowskie wesela były wspaniałymi okazjami, a towarzysząca im radość nie była
niemiła Synowi Człowieczemu. Przez swój udział w weselu Jezus uhonorował
małżeństwo jako boską instytucję.
Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie, małżeństwo stanowi symbol
czułego i świętego związku istniejącego pomiędzy Chrystusem a Jego ludem. W
umyśle Chrystusa radosny nastrój uroczystości weselnych miał symbolizować
radość owego dnia, w którym On przywiedzie do domu Ojca swą narzeczoną, a
odkupieni zasiądą wraz z Odkupicielem nauczcie weselnej Baranka. Jezus rzekł:
„Jak oblubieniec raduje się z oblubienicy, tak twój Bóg będzie się radował z ciebie”.
„Już nie będą mówić o tobie: „opuszczona”, (...) lecz będą cię nazywali: „Moja
rozkosz”, „gdyż Pan ma w tobie upodobanie”. „Będzie się radował z ciebie
niezwykłą radością, odnowi swoją miłość. Będzie się weselił z ciebie” Iz 62,5.4; So
3,17. Kiedy apostołowi Janowi dana była wizja niebiańskich rzeczy, napisał: „I
usłyszałem jakby głos licznego tłumu i jakby szum wielu wód, i jakby huk
potężnych grzmotów, które mówiły: Alleluja! Oto Pan, Bóg nasz, Wszechmogący,
objął panowanie. Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało
wesele Baranka, a oblubienica jego przygotowała się”. „Błogosławieni, którzy są
zaproszeni na weselną ucztę Baranka” Ap 19,6.7.9.
Jezus widział w każdej duszy tego, kogo trzeba powołać do Jego Królestwa. Docierał
do serc ludzi przebywając z nimi jak ktoś, kto pragnie ich dobra. Wyszukiwał ich na
ulicach, w prywatnych domach, na łodziach, w synagogach, na brzegach jeziora i
na uroczystości weselnej. Spotykał ich podczas ich codziennych zajęć, interesując
się ich życiowymi sprawami. Swoją naukę wnosił do domostw, poddając rodziny w
ich własnych domach wpływowi swej boskiej obecności. Jego wielki osobisty urok
pomagał Mu zjednywać serca. Jezus często oddalał się w góry na samotną
modlitwę, lecz było to przygotowaniem do pracy wśród ludzi w czynnym życiu.
Stamtąd powracał, aby uzdrawiać chorych, uczyć nieświadomych i rozrywać
łańcuchy niewolników szatana.
Jezus szkolił swych uczniów poprzez ścisły osobisty kontakt z nimi. Czasem
przemawiał siedząc pośród nich na zboczu góry, czasem nad brzegiem jeziora, lub
idąc drogą otwierał przed nimi tajemnice Królestwa Bożego. Nie wygłaszał kazań,
strona 6 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
jak to czynią ludzie obecnie. Wszędzie tam, gdzie
boskich słów, Jezus odkrywał prawdy o drodze
uczniom, by czynili to czy tamto, lecz mówił
wędrówkach przez wsie i miasta zabierał ich ze
naucza ludzi. W ten sposób ich zainteresowania
Niego misją, a oni jednoczyli się z Nim w działaniu.
serca gotowe były na przyjęcie
zbawienia. Nie polecał swym
„Pójdźcie za mną”. W swych
sobą, aby pokazać im, jak On
wiązały się ze spełnianą przez
Przykład Chrystusa, który tak ściśle związał siebie ze sprawami ludzkości, powinien
być naśladowany przez wszystkich, którzy głoszą Jego Słowo i którzy poznali
Ewangelię Jego łaski. Nie powinniśmy wyrzekać się kontaktu ze społeczeństwem.
Nie powinniśmy oddzielać się od innych. Aby wejść w kontakt z ludźmi ze
wszystkich warstw społecznych, musimy sami wyjść im na spotkanie, gdyż oni z
własnej inicjatywy rzadko kiedy będą nas szukać. Boska prawda trafia do ludzkich
serc nie tylko z kazalnic. Otwiera się tu inne pole do pracy, być może skromniejsze,
lecz wiele obiecujące. Można je znaleźć w domu biedaka i w rezydencji bogatego, w
sali szpitalnej i w miejscach niewinnych rozrywek publicznych.
Jako uczniowie Chrystusa nie powinniśmy łączyć się ze światem w szalonej pogoni
za przyjemnościami. Takie związki mogą jedynie zaszkodzić. Nie powinniśmy nigdy
sankcjonować grzechu ani słowami, ani czynami, ani milczeniem lub samą
obecnością. Dokądkolwiek się udajemy, powinniśmy brać z sobą Jezusa, objawiając
innym naszego drogocennego Zbawiciela. Ale ci, którzy usiłują zachować swą
religię przez ukrywanie jej wśród murów, tracą szczególną okazję do czynienia
dobra. Poprzez stosunki społeczne chrześcijaństwo nawiązuje łączność ze światem.
Obowiązkiem każdego, kto otrzymał Boże światło, jest rozjaśniać nim drogę tych,
którzy nie poznali Światła życia.
Wszyscy powinniśmy się stać świadkami Jezusa. Siły społeczne, wsparte przez
łaskę Chrystusa, powinny ulepszyć swoje metody zjednywania dusz dla Zbawiciela.
Niech świat zobaczy, że nie jesteśmy samolubnie pochłonięci wyłącznie naszymi
własnymi sprawami, lecz że chcemy podzielić się z innymi naszymi
błogosławieństwami i przywilejami. Niech się przekonają, że nasza religia nie
uczyniła nas niesympatycznymi i wymagającymi. Wszyscy, którzy głoszą, że
znaleźli Chrystusa, powinni służyć tak jak On dla dobra człowieka.
Nie możemy nigdy dawać światu fałszywego wrażenia, że chrześcijanie są
ponurymi, nieszczęśliwymi ludźmi. Jeżeli oczy nasze będą zwrócone na Jezusa,
zobaczymy w Nim współczującego Odkupiciela i przyjmiemy światło z Jego oblicza.
Tam gdzie króluje Jego Duch, tam mieszka pokój i mieszka również radość, bo jest
tam ciche i święte zaufanie do Boga.
Chrystus jest zadowolony ze swych naśladowców, gdy widzi, że choć są oni ludźmi,
to są jednak uczestnikami boskiej natury. Nie są posągami, lecz żywymi
mężczyznami i kobietami. Ich serca, ożywione rosą Bożej łaski, otwierają się i
kierują w stronę Słońca Sprawiedliwości. Światło, które spada na nich, przenoszą
na innych w swych czynach opromienionych miłością Chrystusa.
strona 7 / 8
nadzieja.pl - Ellen G. White - Wesele w Kanie Galilejskiej (J 2,1-11)
strona 8 / 8
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)