czytaj - cotam.info

Transkrypt

czytaj - cotam.info
Tak brzmi tytuł konkursu krasomówczego, który odbył się 15 października
2010 roku w Mińsku Mazowieckim. W konkursie wzięło udział wielu
zawodników z całego powiatu oraz dwoje uczniów z naszych szkół: Maria
Dąbrowska z gimnazjum nr 1, oraz Maciej Koszewski z Liceum
Ogólnokształcącego. PoniŜej zamieszczamy teksty prezentowane przez nas
na eliminacjach etapu rejonowego konkursu krasomówczego:
Maria Dąbrowska uczennica klasy IIc Gimnazjum nr 1 w Sulejówku
“Brzegi Ziemi Andriollego”
Dzień dobry. Nazywam się Maria Dąbrowska, reprezentuję Gimnazjum nr1
w Sulejówku.
Proszę państwa.
Michał Elwiro Andriolli w lutym 1880 roku kupił część folwarku Anielin.
PoniewaŜ był właścicielem ziemi na obu brzegach Świdra, nazwał swój
folwark Brzegi. W lipcu i sierpniu tego samego roku artysta odbył podróŜ
Wisłą, zbierając materiały do albumu „Brzegi Wisły”. Informacja ta stała się
dla nas inspiracją. Obecnie Ziemią Andriollego moŜna nazwać powiat miński.
JeŜeli tak, Sulejówek znajduje się na brzegu zachodnim. My, młodzieŜ
sulejówkowska byliśmy ciekawi, co jest na przeciwległym brzegu.
Zorganizowaliśmy wakacyjną wyprawę poszukiwawczą.
Na wschodnim brzegu Ziemi Andriollego odkryliśmy Sinołękę. Na miejscu
przeprowadziliśmy wiele rozmów z mieszkańcami wsi. Wynik naszych
dociekań przedstawię teraz tutaj, w Mińsku Mazowieckim, w centrum Ziemi
Andriollego, spinając oba jej brzegi.
Sinołęka – to miejscowość połoŜona we wschodniej części Niziny
Mazowieckiej, zwanej Wysoczyzną Siedlecką. NajwyŜszy punkt w tej
miejscowości wznosi się 163 m n.p.m. Nazwany jest przez mieszkańców
Musieńską Górą. Legenda głosi, Ŝe stało tu kiedyś słowiańskie zamczysko.
Prace archeologiczne prowadzone w latach 60. XX w. przez studentów
i profesorów Uniwersytetu Warszawskiego potwierdzają istnienie na terenie
sinołęckich pól śladów prasłowiańskich osad.
Około jednego kilometra na południe od wsi przebiega szosa Warszawa
– Brześć. Okolica Sinołęki emanuje osobliwym urokiem sadów, malowniczych
pól, rozległych łąk i lasów. Najwcześniejsza wzmianka o Sinołęce - „Szienna
Łąka” pochodzi z 1563 r. i łączy się z historią parafii Grębków, erygowanej
w 1425 roku. Od XVI do XVII w. Sinołęka była folwarkiem znajdującym się
kolejno w rękach wielu właścicieli: Cieciszowskich, Łubińskich, Zaborowskich,
Buczyńskich i Filewiczów. Przed laty Sinołęka tętniła Ŝyciem polskiej kultury
szlacheckiej i ziemiańskiej, była teŜ miejscem naukowej działalności
dr. Władysława Filewicza.
Zbierając materiały do niniejszej pracy, podzieliliśmy się na dwie
grupy. Jedna miała ocalić od zpomnienia historię wsi, a druga - dzieje dworu.
Moja wypowiedź przywoła historię ludności wioski.
Wywiady przeprowadzone z najstarszymi mieszkańcami, np. p. Haliną
Radwańską, Zofią Choszcz wprowadziły nas w klimat młodości tych osób,
czyli okres międzywojenny. I tak dowiedzieliśmy się, Ŝe w latach 30. w
Sinołęce samych panien na wydaniu mieszkało ponad czterdzieści. Dziś są
tylko cztery, przy czym trzy uczą się i pracują w Warszawie, a jedna w
Londynie. Rodziny przed wojną były wielodzietne. Na przykład państwo
Twardowscy mieli sześcioro dzieci: Bolę, Romka, Tadka, Henię, Janka i
Staśka. Matka dzieci naleŜała do najpiękniejszych kobiet we wsi. Ojciec
pilnował majątku i dbał o tak zwaną paradę. Kupił elegancką bryczkę, by
parą koni wozić na odpusty i jarmarki swoje córki, które nazywano „pannami
wykapeluszowanymi”.
Najstarsza córka Twardowskich, Bola, wyszła za mąŜ za Adama z
odległej o kilka kilometrów wsi Polków. W ramach posagu Bola dostała pole
w Sinołęce. Adam miał zagony w Polkowie. Pan Twardowski nie mógł
przeboleć zmniejszenia gospodarstwa. Długo myślał, jak odzyskać
podarowane Boli wiano. No i wymyślił małŜeństwo na zamianę. Zięć Adam
miał siostrę Filomenę. Pan Twardowski postanowił oŜenić z nią syna –
Staśka. W ten sposób zagony posaŜne Filomeny w Polkowie zostałyby
zamienione na wiano Boli. Sinołęckie wiano Boli wróciłoby do rodziny jako
posag synowej Filomeny. Jednak ojciec nie wziął pod uwagę uczuć Staśka,
któremu podobała się inna dziewczyna. Wymuszony za zagony ślub nie
stworzył trwałego związku. Ostatecznie Stasiek miał cztery Ŝony – z
niektórymi się rozwiódł, a inne umarły.
A oto inna usłyszana historia. W rodzinie Luciów było równieŜ wiele
dzieci, niestety, niektóre ułomne. Najstarszy syn, uwaŜający się za
najlepszego, często mówił:
„Cio u nas tam tych dzieciów – tylko ja, Józief i Kamila. Bo jedno garbaśtwo,
drugie kalećtwo, trzecie kozia, a Ludwicina nietęga”. Kiedy nagle umarł
ojciec, dzieci zebrały się starym zwyczajem wokół trumny na wspólnej
modlitwie i posiłku. KaŜde z nich po kolei płacząc i zawodząc, przypominało
ostatnie chwile ojca:
„Tatulu! Jeszcze wczoraj kazaliście sobie srokatą krowę przyprowadzić, a dziś
leŜycie!”
„Tatulu! A konia kazaliście sobie w niedzielę przyprowadzić, a juŜ was nie
ma!”
Kiedy lista ostatnich obrazów związanych z ojcem wyczerpała się, ostatnie
zawołanie zabrzmiało tak:
„Tatulu! My juŜ siódme miske jemy, a wy leŜycie!”
Do wiejskich chałup często zaglądała pani Maria Filewiczowa –
dziedziczka Sinołęki. Interesowała się na przykład, co ludzie gotują. Pewnego
razu weszła do domu stelmacha. Jego Ŝona, Wiktoria Więcławek gotowała
kapustę z kaszą i sadłem czujnym, czyli obficie przyprawionym czosnkiem.
Pani dziedziczka pociągnęła nosem i zapytała:
„ Wikciu, co tak ładnie pachnie?”
„Kapusta z czujnym sadłem, proszę pani dziedziczki.” - odpowiedziała pani
Wiktoria.
„To ja jutro zarządzę, Ŝeby moja kuchareczka ugotowała taką potrawę.”
„Ale czy ma sadło czujne?” - zapytała stelmachowa. Pani dziedziczka
zmartwiła się i wnet wpadła na pomysł:
„To powiem, Ŝeby przyszła do ciebie i poŜyczyła.”
Lubiła teŜ Filewiczowa dawne tradycje swoich przodków, na przykład
oczepiny we dworze. Szyła czepek kaŜdej dziewczynie, która wychodziła za
mąŜ i zapraszała ją w asyście gości weselnych do pałacu, by uroczyście
włoŜyć ów czepek na głowę, a do ręki kilka groszy.
Dzieci ze wsi i czworaków dwa razy w roku miały ogromną frajdę w
pałacu. 2 sierpnia, w dzień imienin Marii, od rana odświętnie ubrane dzieci
oczekiwały na popołudniowe przyjęcie. Częstowano je bułkami i kakao. Dzieci
mówiły wierszyki. Przyjęcie odbywało się na wschodnim tarasie pod wielkim
świerkiem ozdobionym kolorowymi lampionami. Drugi szczęśliwy dzień to
BoŜe Narodzenie, kiedy to dzieci chodziły do dworu na choinkę ustawioną w
ogromnym holu. Potem obdarowywano małych gości ciastem i owocami.
Pan dziedzic bardzo lubił kolędy i śpiewał je razem z dziećmi. Najbardziej
podobała mu się kolęda „W dzień BoŜego Narodzenia”, a szczególnie ten
fragment: „... szpak tenorem krzyknie czasem, a gołąbek gruchnie basem,
gruchnie basem.” Wtedy starał się śpiewać głośno.
Takie i wiele innych historii usłyszeliśmy od mieszkańców Sinołęki
w sierpniu 2010 roku, poznając wschodni Brzeg Ziemi Andriollego.
Maciej Koszewski uczeń klasy IIa Liceum Ogólnokształcącego
w Sulejówku
„Gospodarstwo i Ŝycie rodzinne Filewiczów”
Do dworu w Sinołęce wjeŜdŜa się dość szeroką aleją od szosy WarszawaSieldlce. Po lewej stronie znajdują się stawy rybne, po prawej łąki, mały
zagajnik i sady. Gospodarstwo usytuowane jest na wzgórzu.
Najstarszym zachowanym do dziś budynkiem jest spichlerz drewniany,
kryty gontem. „Katalog zabytków sztuki w Polsce” datuje obiekt na koniec
XVII wieku. Nieopodal spichlerza, od jego strony południowej stoi dworek.
Zbudował go prawdopodobnie Kacper Buczyński w latach 1830-1834. Od
samego początku nie był siedzibą właścicieli, lecz słuŜył za mieszkanie
zarządcy majątku. Rezydencją dziedziców był dwór, który stał na miejscu
obecnego eklektycznego pałacu, zbudowanego w 1911 roku wg projektu
Józefa Gałęzowskiego.
Trzecią, równieŜ drewnianą budowlą stojącą na
szczycie wzgórza w cieniu kilkusetletniej lipy, jest kaplica pod wezwaniem
Matki BoŜej Szkaplerznej - indult na odprawianie mszy uzyskany w 1897
roku. Zbudowana została w 1739 r. z fundacji Jana Zaborowskiego. Zapewne
jest dziełem ludowego cieśli. Powstała
w okresie rozwoju drewnianej
architektury sakralnej, pełnej barokowego przepychu, lecz poprzez swój
rustykalizm posiada silny nalot prymitywizmu. Przy kaplicy znajduje się
romantyczny nagrobek .
Właścicielem dóbr od dnia 1 lutego 1862 r. był Lucjan Napoleon Buczyński.
Na początku XX wieku kupił majątek w Janowie k/Mińska Mazowieckiego i
tam zamieszkał. Sinołękę ofiarował w prezencie ślubnym swej córce Marii
Felicji Aleksandrze, która, wychodząc za mąŜ za Władysława Filewicza,
osiadła na stałe w Sinołęce. Nowy gospodarz, przybyły z okolic Krakowa
doktor nauk medycznych, zastał w Sinołęce stary sad, składający się z
jabłoni i grusz posadzonych około roku 1870 i wcześniej.
Filewicz
wykorzystał swoją wiedzę medyczną do leczenia drzew uszkodzonych przez
mróz. Powiększył plantację do ponad 100 ha. W roku 1931 Ministerstwo
Rolnictwa powołało w Sinołęce Doświadczalną Stację Sadowniczą. Wyniki
prac badawczych publikowano w literaturze sadowniczej polskiej i
międzynarodowej, a doktor Filewicz referaty naukowe wygłaszał na
kongresach w Europie i Ameryce. Mieszkańcy wsi i okolic nazywali go
„doktorem, co drzewa leczy”.
Rodzina Filewiczów składała się z pięciu osób: państwa Marii i
Władysława, syna Zbigniewa i jego Ŝony Wandy oraz ich córeczki Ani,
starego wujaszka-rezydenta i panny Janiny Skibińskiej – sieroty po kuzynach
pani Marii. Do stołu zasiadała takŜe ogrodniczka, nauczycielka języka
angielskiego - panna Helena Staniszewska oraz rządca. Często bywało tu
wielu gości. Byli to krewni państwa Filewiczów, pracownicy naukowi
warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, praktykanci,
przyjaciele i znajomi. Bywali teŜ gośćmi Filewiczów tacy ludzie, jak Zofia
Nałkowska, Maria Dąbrowska, profesor Józef Ujejski - ówczesny wiceminister
wyznań religijnych i oświecenia publicznego, znakomici lekarze, naukowcy i
literaci. Bywała teŜ gościnnie Michalina Zborowska-Zielewska, nauczycielka
szkoły w Sinołęce, która tak to relacjonuje: ,,Panie Dąbrowską i Nałkowską
widziałam we dworze około roku 1932-1934, kaŜdą z autorek osobno. Pani
Dąbrowska, malutka, szczupła, cała w bieli spacerowała po ogrodzie. Być
moŜe w Sinołęce rozmyślała o losach swych bohaterów z „Nocy i dni”. Pani
Nałkowska chyba krócej przebywała we dworze, natomiast częstszym
gościem na polowaniach był jej mąŜ Jan Tomasz Gorzechowski, pseudonim
„Jur”. Za to państwo Ujejscy bywali bardzo często. Pan Minister bywał nawet
w mojej szkole w okresie BoŜego Narodzenia w 1937 roku. W jesienne i
zimowe wieczory w pałacowym holu na parterze, przy kominku słuchano
radia, czytano literaturę, na przykład głośną wówczas powieść Remarqua „Na
zachodzie bez zmian”, biografię Conrada Korzeniowskiego, którą napisał
profesor Ujejski. Pani Filewiczowa grała na fortepianie utwory Chopina,
ludowe piosenki, śpiewała teŜ
pieśni religijne. Pan Filewicz najczęściej
przebywał w swoim gabinecie, pracując nad nowymi artykułami i ksiąŜkami.”
Posiłki na co dzień były skromne, sporządzone głównie z produktów
gospodarstwa. Na przykład na kolacje podawano kartofle gotowane w
łupinach, kwaśne mleko lub Ŝurek domowy, chleb z ciemnej mąki, potrawy
mleczne. W dni świąteczne i uroczystości rodzinne pojawiały się potrawy
wykwintne, pięknie udekorowane,
mocnych napojów alkoholowych nie
podawano. Wynikało to z upodobań rodziny i gości.
Filewiczowie prowadzili skromny tryb Ŝycia. Nie lubili „pompy”. Ubierali
się skromnie, to jest w samodziały tkane z wełny, a latem w bieliznę i odzieŜ
lnianą. Tkała je na krosnach „Maryjasia”, która przez cały rok tylko przy tym
pracowała. Panią Marię najczęściej widziano w lnianej sukni i wełnianym
płaszczu lub zapasce utkanej w pasy o barwach uŜywanych na Podlasiu, czyli
stonowanych brązowych, szarych i ołówkowo – zielonych. Nosiła teŜ
woreczek przypięty do paska. Zbierała doń piórka gubione przez przepiękne
pawie spacerujące w ogrodzie i inny drób w podwórzu. Wyglądała zawsze
elegancko, oryginalnie i dostojnie. Lubiła Ŝycie na
wsi, pielęgnowała
zwyczaje i atmosferę wsi. Z pobliskich pastwisk na jej Ŝyczenie dolatywał
głos fujarki, na której grał pastuch Włodarek. Powracający z pól Ŝniwiarze i
kośnicy śpiewali dla swej dziedziczki pieśni ludowe.
Filewiczowa była nauczycielką religii w sinołęckiej szkole, prowadziła
Krucjatę Eucharystyczną dla dzieci wiejskich, często przystępowała do
Komunii św. Dbała o utrzymanie kaplicy, a w kaŜdą niedzielę jeździła do
kościoła parafialnego w Grębkowie, gdzie zasiadała w kolatorskiej ławie.
Pan Filewicz zaś towarzyszył jej jedynie po to, by nie łamać etykiety,
bądź dla rozrywki. Na przykład chętnie słuchał kolęd, traktując je jako
element kultury ludowej. Lubił jasne słońce i ładne dziewczyny. Pani Maria
jakby nie widziała tego, choć w przypływach szczerości mówiła do swojej
krawcowej: „Olesiu, nie warto kochać swojego męŜa….”
Pan Filewicz udzielał pomocy i ratunku ludziom ze wsi jako lekarz, ale teŜ
dbał o swoje zdrowie. Przez cały rok wybiegał rano do stawu, zanurzał się w
nim i z powrotem pędził do pałacu, gdzie pokojówki nacierały go róŜnymi
ziołami i miksturami.
Skromny na co dzień tryb Ŝycia Filewiczów wcale nie wynikał z biedy,
wręcz przeciwnie, upodobanie do prostych potraw i chłopskich strojów było
następstwem raczej modnej wówczas ludomanii oraz dobrze rozumianej
dbałości o własne zdrowie. Pieniądze z gospodarstwa przeznaczano głównie
na podróŜe zagraniczne, na prowadzenie stacji doświadczalnej oraz
utrzymanie domu.
W majątku często padały konie. Pewnego razu pan dziedzic nakazał
kucharce, aŜeby naokrawała z końskich zadów mięsa i upiekła je. Wtedy
Ŝona kowala mocno skrytykowała to. Znalazł się ktoś, kto oskarŜył kowalową
Czerwińską o takie gadanie. Pan dziedzic wezwał ją i mocno zganił, mówiąc:
„ty głupia babo, co cię w ogóle obchodzi, co twój pan jada. W Austrii, w
najelegantszej restauracji pieczeń z rumaka widnieje w jadłospisie jako
rarytas”.
Zdarzało się, Ŝe dwór nie zawsze w porę wypłacał naleŜności wynajętym
do pracy robotnikom. Prowadziło to do strajków i prób wymuszeń
natychmiastowego uregulowania zapłaty. Na przykład w czasie pilnych
oprysków robotnicy rozmontowywali opryskiwacze, chowając ich części i
obiecali oddać po uregulowaniu długów. Te konflikty między dworem a wsią
nie przeszkadzały obydwu stronom. Na przykład inicjatorami załoŜenia straŜy
poŜarnej w Sinołęce byli Filewiczowie.
Mimo drobnych sporów między wsią a dworem, wieś ceniła dziedziców,
a do dziś jeszcze starzy ludzie wspominają ich z szacunkiem.
Źródła: wywiady przeprowadzone w dniach 12,13 i 14 sierpnia 2010 roku z
mieszkańcami wsi Sinołęka: Haliną Radwańską, Bogumiłą Niezborałą,
Henryką Bieniak, Stefanią Więcławek, Krystyną Ściechowską, Zofią Choszcz.
Ponadto wykorzystano: „Katalog zabytków sztuki polskiej” i „Atlas sztuki
ludowej i folkloru w Polsce”.
Materiały archiwalne Doświadczalnej Stacji Sadowniczej w Sinołęce z lat
1931 – 39 oraz listy od pani Michaliny Zborowskiej – Zielewskiej z dnia 5
grudnia 1984 roku i 7 lutego 1985 roku, będące w posiadaniu obecnych
właścicieli dworu w Sinołęce, państwa Iwony i Dariusza Sutkowskich.
Z przyjemnością informujemy, Ŝe Maciej Koszewski zakwalifikował
się do eliminacji wojewódzkich konkursu.
Oprac. Maria Dąbrowska IIc

Podobne dokumenty