Paulina Szymborska-Karcz
Transkrypt
Paulina Szymborska-Karcz
Creatio Fantastica PL ISSN: 2300-2514 R. XI, 2015, nr 3 (50) Paulina Szymborska-Karcz Wymyślić przyszłość* Artefakty to kolejna, po dobrze znanej Uczcie wyobraźni, obiecująca seria wydawnicza MAG. Publikowane mają byc w niej wznowienia niesłusznie zapomnianych lub nieszczegolnie popularnych w Polsce klasykow fantastyki. Mozna więc spodziewac się niebanalnych tytułow, z ktorymi kazdy szanujący się fan science fiction powinien się zapoznac, a prawdopodobnie nie miał dotąd okazji. Czy taką własnie pozycją okazała się powiesc Johna Brunnera Wszyscy na Zanzibarze? Czy MAG rzeczywiscie zdołał wyczarowac dla swoich czytelnikow prawdziwy – nomen omen – artefakt? Wszyscy na Zanzibarze jest z całą pewnoscią ksiązką, ktora juz dawno powinna była doczekac się wznowienia i trafic do nowej, szerokiej rzeszy czytelnikow. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta – to jedna z tych pozycji, ktore zaskakują aktualnoscią, niezaleznie od rozdzwięku między czasem powstania a czasem odbioru, a takze trafnoscią prognoz. Wielu tworcow fantastyki prognostycznej – poczynając od S. Merciera, poprzez Juliusza Verne i H. G. Wellsa, a na rodzimych Romanie Gajdzie czy Stanisławie Lemie koncząc – po latach od powstania ich dzieł, zaskakuje czytelnikow tym, z jaką precyzją udało im się „wymyslic przyszłosc”. Niezmienną fascynację budzą rozwazania nad tym, w jaki sposob słowo kolejnych pisarzy, po kilkunastu, kilkudziesięciu czy stu latach, nagle staje się ciałem. Czytając powiesc Brunnera, rowniez trudno oprzec się wrazeniu, ze opisana niemal pięcdziesiąt lat temu fikcja dzisiaj sprawia wrazenie jak najbardziej realnej i prawdopodobnej rzeczywistosci. W przypadku tej powiesci cięzko jednoznacznie osądzic, czy wykreowana przez autora wizja przyszłosci jest jeszcze jedynie prognostyką czy juz nalezałoby widziec ją jako pewien rodzaj futurologicznego wartosciowania. Trudno się bowiem oprzec wrazeniu, ze Brunner, piszący pod koniec lat 60., przemyca do swojego swiata przedstawionego Recenzja ksiązki: John Brunner, Wszyscy na Zanzibarze [Stand on Zanzibar], przekł. Wojciech Szypuła, Warszawa: Wydawnictwo MAG 2015, ISBN: 978-83-7480-539-1, ss. 664. * 1 pewne tresci aksjologiczne. O słusznosci tego odczucia przekonuje rowniez zamieszczona w blurbie wypowiedz Joe Haldemana: Brunner był człowiekiem gniewnym, złościły go niesprawiedliwość i cynizm, a ta desperacka powieść […] miała być pobudką dla świata pogrążonego w oparach konsumeryzmu; dla ludzkości tkwiącej w mglistym przeświadczeniu, że to my władamy naturą. Swiat Wszystkich na Zanzibarze to bowiem nie tylko inteligentne komputery, upadek nauki i rozumu, triumf bezdusznego konsumpcjonizmu i polityki w jej najbardziej ohydnej formie, globalne przeludnienie i rygorystyczna kontrola urodzen. To rowniez nie tylko powrot rasistowskich tendencji ukrytych pod płaszczykiem rownosci i demokracji czy totalitarne podejscie do kwestii eugeniki w masce humanitaryzmu. To przede wszystkim rzeczywistosc ogarnięta masową histerią, swiat, nad ktorym niepokojąco pali się czerwona ostrzegawcza lampka. Najgłębsza z refleksji proponowanych przez Brunnera nie rozgrywa się na poziomie wynalazkow, postępu czy nowinek technicznych, a nawet nie na poziomie daleko idących przemian społecznych, ale gdzies na płaszczyznie wartosci – w „przyszłej rzeczywistosci” autora, juz niebezpiecznie zachwianych, staczających się po rowni pochyłej. Wspomniany wyzej Joe Haldeman w tej samej wypowiedzi pisze rowniez: W SF nie chodzi o przewidywanie przyszłości – SF ma objaśniać przeszłość i teraźniejszość. Koszmar Brunnera z roku 1968 ziszcza się wokół nas na rozliczne sposoby, których on nie był w stanie przewidzieć. Gdyby właściwi ludzie przeczytali wtedy tę książkę i zareagowali w sposób zgodny z jej duchem, nasz świat nie byłby dzisiaj w tak niepewnej sytuacji. Być może nadszedł czas, żeby poznało ją nowe pokolenie. Po przeczytaniu powiesci Brunnera jestem skłonna podpisac się pod słowami Haldemana obiema rękami. Tak, ta ksiązka nie przewiduje przeszłosci – ona objasnia przeszłosc i terazniejszosc. Odbiorcę nastawionego na wartką akcję i lekką, przyjemną lekturę, Wszyscy na Zanzibarze z pewnoscią rozczarują. Narracja prowadzona jest tu w sposob dosc nietypowy, nie do konca linearny, a fabuła rozwija się raczej powoli, spokojnie, by dopiero w połowie powiesci (liczącej, przypomnę, niemal 700 stron!) dosc gwałtownie przyspieszyc. Dla czytelnika wymagającego, pragnącego przezycia głębszej refleksji i rozkoszowania się zagłębianiem w lekturę nie będzie to jednak wadą – wprost przeciwnie, ciekawa, nietypowa konstrukcja go zaintryguje. Autor (takze w niebanalny sposob, z ktorym jednak czytelnik powinien zapoznac się samodzielnie) przemyca do narracji pewną znaczącą informację o swoim dziele. Zostaje 2 ono mianowicie nazwane „nie-powiescią”. Wyjasnieniem tego sformułowania będzie prawdopodobnie własnie konstrukcja. Tekst głowny ksiązki podzielony został bowiem na cztery następujące po sobie naprzemiennie częsci. Rozdziały opatrzone hasłem Kontekst stanowią przyblizenie realiow swiata przedstawionego, najczęsciej w formie pseudocytatow, fragmentow fikcyjnych dzieł literackich. Te, ktore przyporządkowano do kategorii Świat tu-i-teraz, to rodzaj newslettera czy zapisu audycji informacyjnej z rzeczywistosci, w ktorej rozgrywa się akcja powiesci. W częsci z etykietą Na zbliżeniu czytelnik poznaje rozmaite krotkie opowiastki dotyczące wielu roznych bohaterow epizodycznych, pozornie ze sobą niezwiązane, uszeregowane jednak w pewnym logicznym porządku. Natomiast rozdziały rozwijające głowną os fabuły zostały oznaczone jako Ciągłość. Dzieło jako całosc sprawia wrazenie chaosu kontrolowanego. Z jednej strony, natłok informacji wyrzucanych przez narratora, nie zawsze w na pierwszy rzut oka składnie, moze przytłoczyc odbiorcę, z drugiej zas – jest to wyraznie zabieg celowy, wspołczesny czytelnik bez trudu odkryje, jak idealnie taka forma wypowiedzi odzwierciedla specyficzny szum, w ktorym funkcjonuje tzw. społeczenstwo informacyjne. Uwagę przykuwa takze sam język powiesci. Bohaterowie swiata Wszystkich na Zanzibarze mowią w zupełnie inny sposob niz my, a juz na pewno stylem odmiennym niz ten, jakim posługiwali się ludzie wspołczesni powstaniu ksiązki. Neologizmy – niektore bliskie kierunkowi, w ktorym poszedł język wspołczesny, a inne zupełnie do niego nieprzystające, trudne do zrozumienia – zastanawiają, dziwacznie ugrzecznione i zeufemizowane wulgaryzmy intrygują. Język not prasowych i audycji informacyjnych rzeczywistosci przedstawionej sprawia wrazenie jakiejs kuriozalnej odmiany „futurystycznej nowomowy”. Łączy tendencje zblizone do oryginalnej nowomowy orwellowskiej i cechy przejaskrawionej wersji wspołczesnego języka społeczenstwa informacyjnego. Jedno jest pewne – Brunner potrafi obudzic w swoim czytelniku wewnętrznego językoznawcę. Az chce się analizowac! Prawdziwy Artefakt nie moze jednak istniec bez pięknej, kuszącej i cennej otoczki wizualnej, ale i tutaj nie sposob poczuc się zawiedzionym. MAG po raz kolejny udowodnił, ze jest wydawcą solidnym i nie oszczędza kosztem jakosci wydania. Twarda oprawa, wysokiej klasy papier, dobrze zabezpieczony grzbiet, estetyczna oprawa graficzna i typografia, skład i korekta bez zarzutu, a dodatkowo – zakładka w formie eleganckiej tasiemki. Jednym słowem – solidna firma, marka sama w sobie. 3 Na szczegolną uwagę zasługuje rowniez ilustracja okładkowa autorstwa niezawodnego Dark Crayona – nie obawiam się tego powiedziec, tworcy wielu najpiękniejszych okładek ksiązek fantastycznych na polskim rynku wydawniczym. Profesjonalnie wykonana grafika przyciąga uwagę, uwalnia wyobraznię i emocje odbiorcy, wzbudza niepokoj, a przede wszystkim doskonale harmonizuje z trescią powiesci. Przed przystąpieniem do lektury warto na chwilę się przy niej zatrzymac, przyjrzec uwaznie i dac się poniesc nasuwającym się refleksjom. Ta chwila zadumy nad obrazem moze stanowic piękne preludium do zagłębienia się w swiat przedstawiony Brunnera, a porownanie doznan wzbudzonych przez ilustrację z wrazeniami po przeczytaniu ksiązki, przynajmniej dla mnie okazało się ciekawym doswiadczeniem. Wszystkich na Zanzibarze polecam kazdemu, kto nie gardzi niekoniecznie łatwą i przyjemną, za to ambitną i skłaniającą do refleksji literaturą. Tak czytelnikom dojrzałym, ktorzy odkryją w powiesci więcej niz jedno dno, jak i inteligentnym młodym ludziom – dla nich fascynujące moze okazac się przeczytanie tej ksiązki z perspektywy dzisiejszych problemow społecznych. Jestem tez pewna, ze ta pozycja zaciekawi nie tylko miłosnikow fantastyki, a dla osob nieprzekonanych do tego gatunku moze stanowic dowod (jeden z wielu!) na to, ze pojęcia „SF” i „literatura wysoka” nie muszą się wykluczac. 4