(32) Czego potrzebuje kościół? (Ew. Marka 9:14-29)

Transkrypt

(32) Czego potrzebuje kościół? (Ew. Marka 9:14-29)
Pozwalamy i zachęcamy do kopiowania i rozprowadzania tego materiału w dowolnej formie,
pod warunkiem, że nie zmienia się tekstu w żaden sposób i nie pobiera opłaty poza kosztem reprodukcji.
Wszelkie wyjątki muszą być zatwierdzone przez autora i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu.
Czego potrzebuje kościół? (32)
Ewangelia Marka 9:14-29
Piotr Słomski (Peter Slomski)
Seria: Ewangelia Marka – Dobra nowina o Jezusie
24 kwietnia, 2016 r.
Z chwały do konfliktu
Mamy przed sobą fragment z Ewangelii Marka 9:14-29. Nie wiem, czy dostrzegłeś uderzający
kontrast pomiędzy tym, co dzieje się tutaj, a tym, co wydarzyło się niedawno. Ostatnim razem
rozważaliśmy Ewangelię Marka 9:1-13, gdy Jezus zabrał trzech uczniów na górę, gdzie byli oni
świadkami tego, jak Jezus został przemieniony, pojawili się Mojżesz i Eliasz, otoczył ich obłok i Bóg
przemówił z nieba. Było to, jak doświadczenie wejścia na szczyt. Ale teraz schodzimy z góry.
Przechodzimy z góry przemienienia do tragicznej historii działania diabła. Przechodzimy od wizji
chwały do konfliktu z szatańskim opętaniem. Zmieniamy błogosławione towarzystwo Mojżesza
i Eliasza na nieuprzejme słowa niewierzących uczonych w Piśmie. Opuszczamy przedsmak przyszłej
chwały i wracamy na scenę bólu, słabości i smutku – dziecko w agonii, ojciec w głębokiej rozpaczy
oraz grupa uczniów zdezorientowanych mocą szatana i niezdolnych do przyniesienia ulgi.
Kontrast jest ogromny. Ale czyż nie jest to prawdziwy obraz życia wszystkich prawdziwych
chrześcijan? Czyż nie jest to obraz życia kościoła? Zawsze będzie konflikt i słabość, i smutek. Wizje
chwały, przedsmak nieba i doświadczenie wejścia na szczyt są wyjątkiem, a nie normą. A pytanie do
nas, wierzących, brzmi: Czego potrzebujemy w takich chwilach konfliktu i słabości? Czego potrzebuje
kościół? Czego potrzebuje każdy zbór? Odpowiedź znajduje się we fragmencie, który mamy przed
sobą. Potrzebujemy mocy z wysokości. Ta moc przychodzi, gdy występuje wiara. Jest to wiara, która
objawia się w modlitwie. Oto trzy kluczowe słowa opisujące trzy kluczowe potrzeby: moc, wiara
i modlitwa. Chciałbym, abyśmy rozważyli nasz fragment w podziale na następujące trzy tytuły: „Moc”
(wersety 14-18); „Wiara” (wersety 19-27); oraz „Modlitwa” (wersety 28-29).
Moc
Nasz pierwszy tytuł to „Moc”. Być może lepszy byłby tytuł przeciwny – „Bezsilność” – ponieważ to
właśnie ją tutaj odnajdujemy. Przeczytajmy pierwszy werset naszego fragmentu, Ewangelia Marka
9:14: „I przyszedłszy do uczniów, ujrzeli mnóstwo ludu wokół nich i uczonych w Piśmie,
rozprawiających z nimi.” Po zejściu z góry Jezus z Piotrem, Jakubem i Janem docierają do miejsca,
gdzie pozostawili pozostałych dziewięciu uczniów. Jezus widzi wielki tłum otaczający dziewięciu
i wkrótce jest wystarczająco blisko, aby zauważyć kilku uczonych w Piśmie spierających się
z uczniami. Sposób, w jaki jest to opowiedziane, daje wrażenie, że jest to przedstawione z punktu
widzenia jednego z uczniów, którzy wracają z góry z Jezusem (być może to Piotr, który następnie
opowiedział o tym Markowi, a ten z kolei napisał Ewangelię). Ci trzej uczniowie musieli być pełni
ekscytacji po tym, czego świadkami byli na górze. Ale nagle znajdują się na poziomie ziemi i stają
wobec świata w którym ma miejsce konflikt. Pozostałych dziewięciu uczniów jest atakowanych przez
grupę pysznych uczonych w Piśmie.
1
Coś sprawiło, że uczeni w Piśmie poczuli swoją przewagę i chcieli pognębić uczniów. Kiedy
tylko pojawia się Jezus, coś zaczyna się dziać. Werset 15 mówi nam: „I wnet wszystek lud, ujrzawszy
go, zdumiał się, i przybiegłszy, witał go.” Dowiadujemy się, że wszyscy ludzie są zdumieni na widok
Jezusa. Nie dowiadujemy się, dlaczego. Być może czują się winni tego, jak zostali potraktowani
uczniowie i zaskoczeni przybyciem mistrza uczniów, szybko witają Jezusa. Jezus, widząc, co się dzieje,
zadaje bezpośrednie pytanie, o czym czytamy w wersecie 16: „I zapytał ich: O czym z nimi
rozprawiacie?” „Zabawa”, jaką mieli uczeni w Piśmie, nagle się kończy. Jezus zadaje pytanie, ale nie
ma odpowiedzi, jedynie cisza. Wydaje się, że uczeni w Piśmie są tak zakłopotani, że nie wiedzą, co
powiedzieć. Wypytywanie i spieranie się nagle się kończy. Żaden z tych wykształconych mężczyzn nie
pragnie odpowiedzieć na pytanie Chrystusa. Łatwo im było krytykować pod nieobecność Jezusa, ale
w Jego obecności nie mają nic do powiedzenia.
Jednakże cisza nie trwa zbyt długo; gdyż z tłumu występuje naprzód jeden człowiek, co wynika
z wersetów 17-18: „Wtedy odpowiedział mu jeden z ludu: Nauczycielu, przyprowadziłem do ciebie
syna mego, który ma ducha niemego. A ten, gdziekolwiek go pochwyci, szarpie nim, a on pieni się
i zgrzyta zębami i drętwieje; i mówiłem uczniom twoim, aby go wygnali, ale nie mogli.” Te słowa
ujawniają, czego dotyczył spór; powód, dla którego uczeni w Piśmie atakowali uczniów. Co się
wydarzyło? Ten człowiek przyprowadził swojego chorego syna do uczniów, aby go uzdrowili, ale im
się to nie udało; nie mogli uzdrowić dziecka. Byli bezsilni. Tym, czego potrzebowali ci uczniowie, była
moc; ale oni jej nie mieli.
Podany przez ojca opis stanu chłopca wskazuje na to, że był to stan poważny. Oto chłopiec
opętany przez demona. Pozbawił go mowy. Rzuca nim na ziemię, a ten ma pianę na ustach. Zgrzyta
zębami i staje się sztywny jak deska. Jakże straszne życie miało to dziecko. Mogło widzieć, co się
z nim dzieje, ale nie mogło wołać o pomoc, ponieważ nie mogło nic powiedzieć. Oczywiste jest, że
ten zły duch chciał zniszczyć tego chłopca. Chciał zniszczyć Boże stworzenie. W rezultacie szatan
starał się zniekształcić obraz Boga w człowieku; obraz Boga w tym biednym chłopcu; to, co jest
moralne, szlachetne, dobre. Szatan prowadzi wojnę z obrazem Boga. Cokolwiek może zrobić, aby
zniszczyć go w człowieku, jest dla niego zwycięstwem nad Bogiem. Widzimy to dzisiaj w najbardziej
oczywistych przykładach, kiedy ludzie odwracają się od Boga ku szatanowi. Czytałem
o czternastoletnim chłopcu, który zaangażował się w okultyzm: zatakował nożem własną matkę,
podpalił dom w nadziei, że zabije swojego ojca i brata, a następnie w tragiczny sposób sam się zabił.
Jednakże ludzie nie muszą zwracać się do okultyzmu, aby służyć szatanowi. W przypadku tego
chłopca opętanego przez demona widzimy, jak radykalne i rzeczywiste jest działanie szatana,
niszczyciela życia; ale dzieła diabła występują w wielu innych formach. Istnieje wiele sposobów
zniekształcania Bożego obrazu w człowieku. Będąc stworzonymi na obraz Boży, mamy sumienie. Jest
to system ostrzegawczy, mówiący nam, co jest właściwe, a co nie. Kiedy nie słuchamy naszego
sumienia, wybieramy zniekształcanie Bożego obrazu: kiedy wybieramy kłamstwo, pomimo tego, iż
wiemy, że jest to złe; kiedy decydujemy się ukraść, chociaż wiemy, że jest to złe; kiedy decydujemy
się popełnić cudzołóstwo, chociaż wiemy, że jest to złe. Na wszystkie te sposoby służymy szatanowi.
Będąc uczynionymi na obraz Boży, mamy wypisane na swoim sercu Dziesięć Przykazań; są tam,
abyśmy ich przestrzegali. Kiedy odrzucamy to prawo, wybieramy zniekształcenie Bożego obrazu.
Szatan zawsze kusi człowieka do oddawania się temu, co jest zabronione, aby człowiek mógł niszczyć
Boży obraz, a tym samym być prowadzony na wieczne potępienie. Wszyscy, którzy nie są
naśladowcami Chrystusa, znajdują się pod panowaniem szatana i żadna ludzka moc nie może
uwolnić takich ludzi. Potrzebna jest moc pochodząca spoza człowieka.
2
Ojciec tego chłopca mówi do Jezusa: „Mówiłem uczniom twoim, aby go wygnali, ale nie
mogli.” Ten ojciec był bezsilny; nie mógł pomóc swojemu synowi. Ale tak samo było z uczniami.
Zapewne my również możemy czuć się bezsilni w obliczu wielu ludzi, którzy są pod władzą szatana.
2 List do Koryntian 4:3-4 mówi nam: „A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest
dla tych, którzy giną, w których bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących.” Co zatem możemy
zrobić przeciwko fałszywemu bogowi tego świata? Potrzebujemy pamiętać, skąd pochodzi moc. Moc
nie pochodzi z nas. Moc pochodzi z Boga. Wydaje się, że uczniowie o tym zapomnieli; stali się zbyt
pewni siebie. Wcześniej Jezus dał im moc panowania nad chorobą i opętaniem. Przestali ufać Bogu
i zamiast tego złożyli ufność w mocy, którą otrzymali. Podczas nieobecności Jezusa postawa
pewności siebie opierającej się na wcześniejszym sukcesie, naraziła ich na porażkę. W rezultacie ufali
sami sobie, a nie Bogu.
Czy nie to przydarzyło się Izraelitom w dniach proroka Samuela? Byli niedbali w swoich
relacjach z Bogiem. Sądzili, że jeśli tylko zabiorą arkę przymierza do bitwy z Filistyńczykami, to im się
powiedzie. Co się wydarzyło? Zostali rozgromieni przez Filistyńczyków, a arka Boża została zabrana
(1 Księga Samuela 4:10-11). Nie mieli mocy, ponieważ stali się niedbali w swoim chodzeniu z Bogiem.
Uznali za pewnik to, że Bóg im błogosławił. Po prostu użyli arki, jedynie jako środka do realizacji celu;
zaufali przedmiotowi, zamiast Bogu. To właśnie stało się z uczniami. Zaufali w moc, którą im dano,
a nie w Boga, który ją dał. To może się przydarzyć nam. Dlaczego dostrzegamy mało mocy w Polsce?
Nie mam na myśli tak zwanego uzdrowienia i mówienia językami, i prorokowania. Cuda były znakiem
apostolstwa. My nie jesteśmy apostołami. My jesteśmy kościołem zbudowanym na nauczaniu
apostołów. Naszą rolą jako kościoła jest ogłaszanie ludziom ewangelii. Zatem mówię o duchowo
martwych ludziach ożywianych na nowo, upamiętujących się ze swoich grzechów i aktywnie
naśladujących Jezusa. Dlaczego taka moc nie jest widoczna? Być może w Swojej suwerennej woli Bóg
wstrzymuje taką moc. Ale być może jest tak, ponieważ chrześcijanie nie polegają prawdziwie na
Bogu, ale zamiast tego na samych sobie i na tym, co robią.
Jedynym sposobem na pokonanie szatana i uwolnienie ludzi z grzechu jest poleganie na Bogu
i czynienie tego według Jego sposobu. Każdego dnia potrzebujemy łaski i obecności Chrystusa. Z Nim
możemy uczynić wszystko. Bez Niego nie możemy nic uczynić. Z Nim możemy pokonać największe
wyzwania. Bez Niego najmniejsze może pokonać nas. Każdego dnia potrzebujemy prosić Boga, aby
nam pomógł. Tylko wtedy, kiedy zrozumiemy naszą własną słabość, prawdziwa moc może zostać
uwolniona; Boża moc. Paweł napisał te cudownie zachęcające słowa w 2 Liście do Koryntian 4:5-7,
po tym, jak napisał o ludziach, którzy są zaślepieni przez boga tego świata: „Albowiem nie siebie
samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla
Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby
zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym. Mamy zaś ten skarb
w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie
z nas.” Wiem, że potrzebuję stale przypominać sobie o tych słowach.
Wiara
Jezus wiedział dokładnie, na czym polegał problem, kiedy ten człowiek wyjaśniał mu sytuację. Jego
uczniom brakowało mocy; brakowało im jej, ponieważ brakowało im wiary. Przechodzimy do
naszego drugiej części zatytułowanej „Wiara”. Boża moc przychodzi, gdy występuje wiara w Boga.
Popatrz na werset 19: „A On im odrzekł, mówiąc: O rodzie bez wiary! Jak długo będę z wami? Dokąd
3
będę was znosił? Przywiedźcie go do mnie!” Zwróć uwagę na pierwsze słowo Jezusa, które składa się
tylko z jednej litery „O”, ale które tak wiele znaczy. Jest to wykrzyknienie i w grece jest rzadko
używane jako bezpośredni zwrot do osoby. A jednak Jezus go używa. Wskazuje to na Jego głębokie
emocje. Wyraża znużenie bliskie uczuciu złamanego serca. Jego serce jest poruszone, ponieważ
mówi o Swoich uczniach. To o ich niewiarę tutaj chodziło. Wiemy, że dotyczyło to w pierwszym
rzędzie ich, ponieważ później w wersetach 28-29, Jezus zwraca się bezpośrednio do nich,
a w Ewangelii Mateusza 17:20, mówi On do uczniów: „Dla niedowiarstwa waszego.” Zauważ, że
problem nie dotyczył dziecka, czy nawet ojca, ale uczniów. To im brakowało wiary. Tak zwani
współcześni uzdrowiciele próbują usprawiedliwić swoją niezdolność uzdrowienia kogoś brakiem
wiary u chorej osoby. Ale jeśli mieliby użyć tego przypadku, musieliby uznać, że problem leży w braku
wiary u tak zwanych uzdrowicieli, to znaczy w nich samych.
Uczniowie byli z Jezusem tak długo, a jednak nadal brakowało im wiary. Te słowa Jezusa
wyrażały samotność i udrękę. Ten krzyk z Jego serca podkreśla bardzo rzeczywiste rozczarowanie,
jakie Jezus odczuwał wobec Swoich uczniów. Nie pozwolił im sądzić, że ich porażka była
usprawiedliwiona, ponieważ byli ludźmi. Nie; to była niewiara; był to brak wiary w Niego. Ich porażka
polegała nie na tym, że nie próbowali. Przeciwnie, zrobili, co mogli. Ich problemem była niewiara.
Wierzyli w siebie, ponieważ robili to wcześniej, zamiast pokładać swoją wiarę w Nim. Stracili z oczu
fakt, że moc była z Nim. Potrzebowali stale mieć ufność w Nim, a nie w sobie. Kościół potrzebuje
słyszeć dzisiaj słowa Jezusa. Możemy tak łatwo popaść w taki sposób myślenia. Tak łatwo jest nam
wpaść w samozadowolenie w naszej sytuacji. Czyż wiele zborów dzisiaj nie jest takie, jak zbór
w Sardes, do którego Jezus napisał list? Posłuchaj, co mówi Objawienie Jana 3:1: „Znam uczynki
twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły.” Zbór w Sardes wydawał się potężny, znany ze swoich
licznych działań, ale w rzeczywistości był martwy; nie było tam mocy. Wiele zborów ufa temu, co
robią, a nie Samemu Bogu.
Tak wiele osób przyprowadza ludzi na swoje programy i przedstawienia, ale nie do samego
Jezusa. Odczuwają, że potrzeba czegoś więcej, aby głosić ewangelię Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.
A popatrz, co Jezus powiedział na końcu wersetu 19: „Przywiedźcie go do mnie!” Czy rzeczywiście
przyprowadzamy ludzi do Jezusa? Czy rzeczywiście wierzymy, że Jezus może ich zbawić? Czy też
wierzymy, że ludzi zbawiają stworzone przez nas plany i metody? Nasza wiara w Jezusa jest nie tylko
niezbędna dla naszego własnego zbawienia; jest ona niezbędna dla zbawienia tych, do których
mówimy. W ten sposób prowadzimy bitwę z szatanem w celu zbawienia dusz; poprzez ufanie mocy
Jezusa. W wersecie 20 widzimy tę duchową bitwę w obrazowy i zdumiewający sposób: „I przywiedli
go do niego. A gdy go duch ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on upadłszy na ziemię, tarzał się
z pianą na ustach”. Demon wiedział, że znajduje się przed swoim Bogiem; jego czas się skończył.
Zobaczywszy Jezusa, wiedząc, że wkrótce straci kontrolę nad swoją ofiarą, demon natychmiast
wyładował swoją wściekłość na tym biednym chłopcu, rzucając nim na ziemię w spazmatycznych
drgawkach. Szatan uczyni wszystko, abyśmy nie przyprowadzili ludzi do Jezusa.
Kiedy chłopiec zwijał się na ziemi, tocząc pianę z ust, Jezus widział to wszystko; musiało Go to
głęboko poruszyć. W wersecie 21 czytamy: „I zapytał ojca jego: Od jak dawna to się z nim dzieje?”
Znajdujemy odpowiedź ojca w wersetach 21-22: „A on powiedział: Od dzieciństwa. I często go rzucał
nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam.” To, co
powiedział ojciec, podkreśla ekstremalnie rozpaczliwą sytuację jego syna. Pomyśl, jak czuł się ojciec,
widząc swojego okaleczonego, poparzonego syna tarzającego się w błocie, z przerażeniem w oczach
i niezdolnego do mówienia lub słyszenia. Ci, którzy są rodzicami, mogą wyobrazić sobie ból tego ojca.
4
Ale Jezus również odczuwał ból. Chłopiec ten był uczyniony na Boży obraz, ale ten obraz został
zniekształcony, aby wytworzyć coś brzydkiego. Oto młody chłopiec, przechodzący przez
niewypowiedziane cierpienie. To współczucie Jezusa musiało wydobyć z ojca desperackie wołanie:
„Ale jeżeli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam.” On wiedział, że Jezus może coś uczynić. To
była wiara w Jezusa. On nie był pewien, co się stanie, ale wiedział, że Jezus może to uczynić. On
wiedział, że Jezus odczuwa współczucie i posiada moc.
Czy my rzeczywiście wierzymy, że Jezus może zbawić grzeszników? Czy rzeczywiście wierzymy,
że w głoszeniu Jego ewangelii – prawdy o grzechu i sądzie, i krzyżu i zadośćuczynieniu – jest moc ku
zbawieniu? Czy rzeczywiście wierzymy w Jezusa? Musimy zbadać nasze serca. W wersecie 23
widzimy, że Jezus badał serce tego mężczyzny: „A Jezus rzekł do niego: Co się tyczy tego: Jeżeli coś
możesz, to: Wszystko jest możliwe dla wierzącego.” Jezus stoi przed tym mężczyzną i rzuca mu
wyzwanie wiary. Co mówi Jezus? Jest to dzisiaj jeden z najbardziej nadużywanych wersetów w Biblii.
Ludzie wyrywają go z jego kontekstu i czynią go uzasadnieniem do twierdzenia, że ich życzenia się
spełnią, jeśli tylko znajdą wystarczająco dużo wiary. Są nawet tacy, którzy nauczają, że wiara może
mieć kontrolę nad Bogiem, że jeśli wystarczająco wierzysz, Bóg musi to zrobić. Jest to religia
stworzona przez człowieka i skoncentrowana na człowieku. Faktem jest to, że wiara nie powinna
nigdy iść dalej niż jasne Boże obietnice, gdyż cokolwiek wykracza poza Boże Słowo nie jest wiarą
w Boga, ale wiarą w nasze własne fantazje. Wiarę należy pokładać w tym, co jest niezmienne
i pewne, a nie w naszych pragnieniach.
Na przykład rodzic może być bardzo przejęty zdrowiem swojego chorego dziecka i pragnie jego
powrotu do zdrowia. Zatem mówi sobie: „Wierzę, że Jezus może go uzdrowić, wierzę również, że On
chce. Będę się modlił w wierze i wiem, że z pewnością otrzymam pozytywną odpowiedź.” Ale jest to
błędem. Taka modlitwa wychodzi poza Boże Słowo. Z pewnością Jezus może uzdrowić jego dziecko,
ale Jezus nie powiedział mu, że jego dziecko będzie uzdrowione. Nasza wiara może być niewłaściwie
ulokowana. W wypadku tego mężczyzny, ojciec został wezwany, aby wierzyć, ponieważ Jezus
powiedział mu, że jego wiara jest warunkiem uzdrowienia jego syna. Jezus mówił do tego mężczyzny
coś bardzo jednoznacznego. Kiedy Jezus był na ziemi, dokonywał On cudów jako znaków tego, kim
jest: obiecanym Mesjaszem, który przyszedł. Jezus przyszedł i te znaki nie są już więcej potrzebne.
Jednakże tym, co jest nadal potrzebne, jest wiara; wiara w obietnice Jezusa.
Jezus nie obiecuje, że ludzie zostaną fizycznie uzdrowieni. Ani nigdy nie obiecał Bożemu
ludowi, że będą mieli moc do uzdrawiania. Ta moc została nadana przez Jezusa konkretnie
apostołom jako znak tego, kim są; byli wybrani, aby swoim nauczaniem położyć fundament Kościoła.
Nie oznacza to, jednak, że tylko dlatego, iż nie ma daru uzdrawiania, nie możemy modlić się, aby Bóg
uzdrawiał. On nadal może uzdrawiać i my możemy modlić się i ufać Bogu, że On uczyni to, co jest
właściwe. Jednakże, nie mamy gwarancji, że uzdrowi. Jako Kościół Chrystusa mamy misję mówienia
innym o Jezusie, aby oni odwrócili się od swoich grzechów ku Jezusowi po nowe życie. On obiecał
zbawiać poprzez głoszenie Jego ewangelii. Zatem my potrzebujemy mieć wiarę, że kiedy będziemy
głosili dobrą nowinę, Boża moc zstąpi i zmieni serca grzeszników. Cuda Jezusa były znakami
potwierdzającymi, że On jest Mesjaszem i wskazującymi na sposób, w jaki duchowo uzdrawia ludzi.
Zatem my potrzebujemy wiary w to, że Jezus będzie duchowo uzdrawiał i zbawiał ludzi od śmierci
wiecznej i wzbudzi ich do nowego życia.
Potrzebujemy wiary, tak jak ten mężczyzna. Popatrz, co mówi werset 24: „Zaraz zawołał
ojciec chłopca: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu.” Ten mężczyzna miał wiarę, a jednak
paradoksalnie odczuwał swój brak wiary. Znał swoją własną słabość. Wiedział, że jego własne,
5
ludzkie zasoby nie mogą nic uczynić. Wiedział, że jest niczym, a Jezus jest wszystkim. Wiedział, że
potrzebuje Jezusa, Syna Bożego. Dopiero kiedy nasze własne, ludzkie zasoby zostaną wyczerpane,
możemy wyraźnie widzieć majestat i moc Jezusa. Tego w tym momencie uczniowie nie mogli
zobaczyć. Ale ten mężczyzna to widział. Oni polegali na własnej sile zamiast odwołać się do mocy
Boga. Wiara to zaufanie, jakie człowiek w swojej słabości pokłada w Bogu. Tylko poprzez taką słabość
widoczna jest moc Boża.
W wersetach 25-27 widzimy tę moc: „A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, zgromił ducha
nieczystego i rzekł mu: Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci: Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie
wracaj. I krzyknął, i szarpnął nim gwałtownie, po czym wyszedł; a chłopiec wyglądał jak martwy, tak
iż wielu mówiło, że umarł. A Jezus ujął go za rękę i podniósł go, a on powstał.” Jak powiedzieliśmy,
cuda, które Marek zanotował w swojej Ewangelii, były przede wszystkim znakami wskazującymi na
fakt, iż Jezus był obiecanym Mesjaszem i na Jego odkupieńczą misję wzbudzania ludzi do nowego
życia. I właśnie tutaj widzimy tego ilustrację; dziecko stracone z powodu szatana, które jest martwe
dla życia, ale następnie podniesione przez Jezusa do nowego życia. Jezus go podniósł. My również,
tak jak ten ojciec, potrzebujemy wiary, że Jezus zbawia ludzi od śmierci wiecznej i podnosi ich do
nowego życia.
Modlitwa
Potrzeba mocy. Potrzeba wiary. Moc od Boga przychodzi, gdy mamy wiarę w Boga. A w sercu wiary
jest modlitwa. Dotarliśmy do naszego ostatniego tytułu: „Modlitwa”. Zobacz, co mówią nam wersety
28-29: „I gdy wrócił do domu, uczniowie jego pytali go na osobności: Dlaczego to my nie mogliśmy go
wygnać? I rzekł im: Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie może, jak tylko przez modlitwę.” Te
wersety rzeczywiście są jak epilog dla wszystkiego, co się wydarzyło. Podsumowują one znaczenie
mocy i wiary oraz tego, co jest nierozłącznie z nimi związane: modlitwy. Dlaczego uczniowie nie byli
w stanie wypędzić demona? Zwróć uwagę ponownie, że problemem nie było dziecko ani ojciec, ale
uczniowie. To im brakowało wiary. Problemem było to, że oni nie mieli wiary w Jezusa, ale raczej
wydaje się, że mieli wiarę w swój dar czynienia cudów. Z tego powodu nie modlili się. Sprawdzianem
wiary jest nasze życie modlitewne; jest nim to, czy rozmawiamy z Bogiem.
Pomyśl przez chwilę o swoim osobistym życiu. Jeśli masz problem i chciałbyś porady lub
prowadzenia, pomyśl o osobie, do której się najpierw zwracasz. Być może jest to twój mąż lub żona.
Jeśli jesteś młody, być może kierujesz się do twoich rodziców lub może to być twój starszy brat lub
siostra. Osoba, do której zwracasz się w swoim codziennym życiu, demonstruje, komu ufasz.
Zwracasz się do tej osoby i pytasz ją; rozmawiasz z nią; może nawet błagasz ją o pomoc. A czy
zwracasz się do Boga w modlitwie? Czy pytasz Jego? Czy rozmawiasz z Nim? Modlitwa jest dowodem
wiary w Boga. Jeśli chcemy dostrzegać moc; jeśli chcemy widzieć zmienione życia; potrzebujemy się
modlić. Większość ludzi w Polsce znajduje się pod panowaniem szatana. Jest tylko dwóch panów;
Jezus i szatan. Jeśli zatem chcemy widzieć ludzi uwolnionych od władzy szatana, potrzebujemy się
modlić. Nie ma nic dobrego w próbach uwolnienia ludzi z władzy szatana poprzez wkładanie całych
naszych wysiłków w wiele aktywności, jeśli się nie modlimy. To niemożliwe.
Większość z nas słyszała o Mariuszu Pudzianowskim, swego czasu nie tylko najsilniejszym
człowieku w Polsce, ale i na świecie. Wyobraź go sobie chwytającego małego czteroletniego Dawida
i wyobraź sobie sześciolatnego Samuela mówiącego, że zamierza uwolnić Dawida, a następnie
wkładającego całą swoją siłę w usiłowanie wyrwania swojego małego brata z rąk Mariusza
6
Pudzianowskiego. Czy mógłby to uczynić? Nie; on potrzebuje kogoś silniejszego niż Mariusz
Pudzianowski. Może to być humorystyczna ilustracja, ale odzwierciedla ona rzeczywistość duchowej
bitwy, wobec której stoimy dzisiaj. O ile bardziej niemożliwe jest uwolnienie kogokolwiek od szatana
bez modlitwy. To powiedział Jezus: „Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie może, jak tylko przez
modlitwę.” Sposobem Jezusa jest modlitwa.
Kiedy Jezus i jego trzej uczniowie zeszli z góry, zastali scenę bólu, słabości i niedoli – dziecko w
agonii, ojciec w głębokim strapieniu i grupa uczniów zdezorientowanych przez moc szatana
i niezdolnych do przyniesienia ulgi. Żyjemy w czasach bólu, słabości i niedoli. Ludzie są daleko od
Boga oraz pod mocą złego i nie wiedzą o tym, odrzucając wiarę w to lub też skwapliwie na to
przystają. Zatem my potrzebujemy mocy, aby ich uwolnić. Aby ta moc przyszła, potrzebujemy wiary;
potrzebujemy wiary w Jezusa Chrystusa i Jego ewangelię. I jeśli mamy taką wiarę, wtedy nasze życie
będzie coraz bardziej oddane modlitwie. Będziemy rozmawiać i zwracać się z prośbą do Tego, który
ma tę moc. W tym tkwi sedno bitwy. To tutaj zostają pokonane moce ciemności. Czego potrzebuje
Kościół Chrystusa? Potrzebuje mocy, wiary i modlitwy.
© Peter Slomski i Zbór Ewangeliczny „Agape” w Poznaniu. Strona internetowa: www.agape-poznan.org
7