Czytaj fragment - Publikatornia.pl

Transkrypt

Czytaj fragment - Publikatornia.pl
Magdalena Okoniewska
Witajcie
w naszej bajce
Copyright by Magdalena Okoniewska Książka jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwa do osób i zdarzeń rzeczywistych są przypadkowe. Witajcie w naszej bajce! -­ Karolinko, czy można dzisiaj wejść do rektora? Jak on tam z czasem wygląda? -­ Przykro mi, Ewko, ale dzisiaj ciężko, poza tym humor nie najlepszy. -­ Ok., to może jutro się odezwę. -­ W jakiejś pilnej sprawie? -­ W sumie chcę pogadać o urlopie w przyszłym tygodniu. Chcę iść na kilka dni, zanim zaczniemy na dobre przygotowania do targów pracy. Potem nie będzie kiedy… -­ W takim razie proponuję ci pojutrze, jest mniej gości i spokojniej, a sprawa nie taka nagląca. Zadzwoń około dziesiątej. -­ Dzięki. -­ Hej, Basiu. Słyszałam, że dzisiaj rektor ma zły humor. Mówiłaś, że się wybierasz do niego, lepiej zostaw to do jutra. -­ Hej Ewko. Dzięki za informację. -­ Co słychać? -­ Co ma być słychać? Wszyscy mają fioła na punkcie PAKI i musimy zbierać informacje, pisać sprawozdania i nie wiadomo co jeszcze… Jeszcze się okazało, że mamy na naszym wydziale za mało kadry i teraz dziekan będzie się gimnastykował, żeby to jakoś nadrobić. Słyszałam, że mają zatrudnić na te kilka miesięcy, oczywiście tylko ma papierze, jakiegoś profesora i doktora habilitowanego… 3 -­ Poważnie? -­ No tak, wiesz, grunt, żeby się statystyka zgadzała…Gościu i tak u nas się nawet nie pokaże, ale kasę dostanie. To jest życie, co?! -­ Rektor ma dzisiaj zły humor. Lepiej nie zawracać mu głowy. -­ Ooo, coś ty! A co się stało? -­ Nie wiem. Przyszedł niedawno, jakiś zły. Nawet nie podeszłam z aktualnymi sprawami. Zamknął się z Kotańskim i gadają już pół godziny. -­ No tak, pewnie znowu jakieś sprawy związane z PAKĄ. Naszego dziekana wzywał w tej sprawie już chyba pięć razy. Nerwówka u nas jak nie wiem co. Nie wyobrażam sobie, jak my przeżyjemy to wszystko. Istne wariactwo. -­ No wiem, u nas to samo, cała uczelnia postawiona do pionu, chociaż prześwietlana będzie tylko turystyka i rekreacja, ale wiadomo, że zajrzeć mogą wszędzie… Elwiro, muszę kończyć, kadrowa... -­ Już jestem, przyszła, pokręciła się, popatrzyła, co robimy, i poszła. Nie lubię tych jej kontroli, zawsze wchodzi w najmniej odpowiednim momencie, na przykład, gdy jem. Patrzy wtedy krytycznie i mówi, że przy biurku nie wolno jeść. A gdzie mam to robić? Pokój socjalny na drugim piętrze, a tutaj jedną kanapkę szybko pochłonę i mam spokój, nie jestem głodna. -­ To mówisz, że dzisiaj lepiej do rektora nie przychodzić? 4 -­ Na razie jest zajęty, nie wiem, jak później. A może wpisać cię na jutro? -­ Jutro? No dobrze, ale tak koło południa, bo od rana dziekan znowu robi spotkanie całego działu w wiadomej sprawie. -­ Mam napisać z czym przychodzisz? -­ Napisz, że chcę porozmawiać o usprawnieniu pracy dziekanatu. -­ Ok, wpisane. -­ Dzięki. -­ Hej, Emilko. Jutro idę do rektora, właśnie się zapisałam u Karoliny… -­ O, no to dobrze. Powiesz o tej sprawie? -­ Jasne! Przede wszystkim po to idę, dla ściemy podałam, że chcę pogadać o pracy w dziekanacie. -­ A nie chcesz? -­ Chcę, bo czy te dwie sprawy się nie wiążą? Skoro bym się pozbyła tej nowej, tym samym trzeba na nowo rozłożyć obowiązki i zmienić organizację pracy… -­ W sumie masz rację. Ty to masz łeb! -­ Jak w pracy? -­ Jaka niespodzianka! Co ty robisz o tej porze na gg? -­ Dzisiaj mam wolne, jestem w domu. Dosyć się ostatnio napracowałam przy tych dyżurach i interwencjach domowych, mam dosyć. -­ To teraz odpoczniesz. -­ No, mam zamiar właśnie nalać sobie wody do wanny i poleżeć. 5 -­ Oj, też bym tak chciała… -­ No, to już, przyjeżdżaj, poczekam z nalaniem wody, żeby nie ostygła… -­ Nie da rady.. -­ A po pracy? -­ Czemu nie… -­ Przyjechałabyś? -­ Jasne! -­ Tak od razu? -­ Pewnie. Co za problem? Wsiadam w autobus i jadę. Tylko musisz mi przyrzec, że sama nie będziesz się kąpała. -­ Dobrze, poczekam na ciebie. -­ Super, no ale teraz to już w ogóle nie będę mogła się skupić na pracy… A mam dzisiaj dużo spotkań, wszyscy nagle sobie przypomnieli, że jestem rzecznikiem prasowym i od razu chcą mi dawać coś do roboty. -­ Bądź twarda! -­ Będę! A co! -­ Danusiu, mam prośbę do ciebie… -­ Słucham, słońce. -­ Wyskoczę na chwilkę do apteki naprzeciwko, dobrze? -­ No idź, idź, kochanie i kup mi w tym sklepie obok dziesięć rurek z kremem. -­ Porzuciłaś dietę? -­ A co tam dieta, jedna rurka szkody nie wyrządzi… -­ No, ale dziesięć! -­ Przecież nie zjem ich sama! Co ty, niepoważna! Poczęstuję wszystkich, może także pana rektora… 6 -­ Poczęstuj przede wszystkim jego ulubienicę, przecież przepada za słodyczami… -­ Tak jak szef. -­ Jemu nie wolno… -­ Nie wolno, ale i tak je! Trzyma w szufladzie biurka w gabinecie cukierki, kiedyś zajrzałam i widziałam otwartą paczkę. -­ No, ładnie, przecież ma cukrzycę! -­ Co zrobisz! Jemu coś powiedz! Uparty jak osioł! Okularów też nie używa, że niby taki młody ciągle i przemówienia trzeba mu drukować „osiemnastką”. -­ Dobra, idę, za moment wracam z rurkami. -­ No leć, leć, czekam! -­ Idę po zakupy, chcesz coś, Paulinko? -­ A wiesz co, kup mi bułkę i sałatkę jarzynową, taką pakowaną, tam w WSS-­ie jest niezła. No i moją ulubioną czekoladę, wiesz jaką? -­ Tak, wiem, mleczną z całymi orzechami. -­ Dokładnie. -­ Dobrze. Zapytaj, czy twoje dziewczyny z rozliczeń nie chcą czegoś. -­ Nie, Anka i Ola dbają o linię, ostatnio mało jedzą. -­ Powinnam je zacząć naśladować. -­ Ty? Chyba żartujesz! Masz tak cudowną figurę, że nie musisz się w ogóle tym przejmować… -­ Dobra, dobra, ja już wiem, jak jest. To idę.. -­ Agatko, skarbie, przyjdź do mnie na rurki z kremem. -­ Ooo! Skąd masz? 7 -­ Marylka przyniosła właśnie ze sklepu. Robię kawę. -­ Nie wiem o czymś? Imienin ani urodzin nie masz, z tego, co pamiętam. Może rocznica ślubu? Albo narzeczeństwa? -­ Przestań! Rocznica ślubu już była, latem, a z narzeczonym nie obchodzimy żadnych rocznic. -­ Więc co to za okazja? -­ A musi być zawsze okazja? Tak po prostu. -­ Jest u mnie właśnie nowa pani rzecznik. -­ To niech też przyjdzie… -­ Serio? -­ No, a co! Trzeba ją obejrzeć! -­ No dobrze. -­ Danusiu, jak ci się podobała nowa pani? -­ Trochę sztywna, ale może onieśmielona nowym otoczeniem. Od kiedy ona pracuje? -­ Już dwa miesiące, ale dopiero pierwszy raz przyszła do mnie, przedtem tylko dzwoniła i wysyłała teksty na naszą stronę internetową. Ale słyszałam, że niedługo już wszyscy mają się przeprowadzić do nas. Wtedy i rektorat i ona, i niestety, kadrowa będą z nami… -­ No, zobaczymy, co z niej będzie. Ale chyba Marylka jej nie polubiła, co? -­ Czy ja wiem… Poza tym, czy ona kogo lubi poza swoją ukochaną panią kanclerz? -­ No i co sądzisz, Paulinko? -­ O niej? No, niezła… -­ Proszę cię! Nie pytam pod tym kątem! 8 -­ Dobra, dobra, nie bądź zazdrosna, przecież wiem, że mnie lubisz, a ja się tylko z tobą droczę. -­ Niedobra jesteś. -­ Ja niedobra? Proszę cię! Tyle dla ciebie zrobiłam, że nie powinnaś tak mówić. -­ Wiem, a ja dla ciebie nie? -­ To mi się właśnie podoba w naszym układzie – wzajemność. To jest najważniejsze w relacjach, czyż nie? -­ Hello, króliczku. -­ Hello, zajączku. A co ty robisz o tej porze w sieci? Urwałeś się z pracy? -­ Skąd! Ja? Przecież ja jestem wzorowy pracownik. -­ Taa! Jak śpisz chyba! -­ Przepraszam, w pracy nie śpię, nawet na nocce. -­ No, wiem, oglądasz pornosy. Dorwałeś się gdzieś do pracowni komputerowej? -­ Nie, podłączyłem się do sieci. Założyli w auli, przed ostatnią konferencją. Doprowadziłem sobie kabelek do recepcji i jest git. -­ To już teraz wiem, co będziesz robić w czasie pracy. Pozwalają ci na to? -­ Nikt nie wie, oprócz Piotrka z administracji, ale on jest w porządku. Poza tym komputer miałem już dawno, robię przecież raporty z dyżurów, piszę, kto wchodził, kto wychodził, jakie jest wykorzystanie sal i takie tam. -­ A teraz pod pretekstem tych raportów będziesz w sieci zarywał panienki. -­ Ależ skąd! Gdzieżbym śmiał! -­ Dobra, dobra, bujać to my! -­ No wiesz! A jak twoja rozmowa dzisiaj? 9 -­ A nie bardzo, recepcja i 4 złote za godzinę, to przecież kpina. -­ I pewnie brutto co? -­ No a jak! Już mam dosyć powoli. -­ Nie martw się, jakoś przeżyjemy, a prędzej czy później coś znajdziesz. -­ Agatko, jak ci się współpracuje z nową panią rzecznik? -­ Dobrze, na razie dopiero początki, ale pisze teksty, od razy, gdy tylko coś się dzieje i szybko wysyła, robi zdjęcia… -­ Zobaczymy. Podobno to jakaś znajoma rektora, przyjechała do Warszawy z okolic Poznania. -­ Tak? No, popatrz… -­ Pani kanclerz mi tak mówiła… Niezbyt jest zadowolona z takiego sposobu przyjmowania pracowników, wiadomo, że przypadkowe osoby wtedy przychodzą, i różnie bywa… -­ No, może tak się zdarzyć czasami… -­ Wiesz, była przecież już niejedna taka przypadkowa u nas, pamiętasz tą, która się niby miała zająć funduszami europejskimi? Totalna porażka! Nic nie zrobiła. Na szczęście pozbyliśmy się jej już. -­ No tak… -­ Robisz tę reklamę dla „Polityki”, Agatko? -­ Robię, robię, już właściwie skończyłam. Mogłabyś przyjść i zobaczyć, czy tak może być. Jeśli mam coś poprawić, to dzisiaj, bo jutro biorę wolny dzień, muszę załatwić kredyt mieszkaniowy. -­ Już do ciebie idę. 10 * * * -­ Agatko, jak tam nowa pani rzecznik? -­ Hej, Danusiu, dobrze. Całkiem fajnie się nam współpracuje. -­ Była u mnie Paulina, wypytywała trochę o nią, tak jakby nie mogła szefa o to zapytać. Chyba ma sporo okazji do tego… -­ Może nie ma odwagi, wiesz, jaki on czasem jest… -­ No, dla niej z pewnością jest miły, dzięki niemu robi karierę, ma stanowisko. Gdy tutaj przyszła, to była zwykłą sekretarką po maturze… A teraz! Pani dyrektor, wypasioną furą jeździ, wiadomo kto jej ją kupił! Doktorat pisze. I podobno owinęła go wokół palca jak nikt. Pani kanclerz jest nawet o nią zazdrosna, bo ona zawsze chciała sama o wszystkim decydować, a tutaj niestety! -­ A że też rektor tak się daje omotać babie! -­ Widocznie ma dziewczyna swoje sposoby! -­ Dziewczyny, wejdę do was z fakturą, ok.? -­ No, chodź Marylko, chodź. -­ A są jakieś pieniążki w kasie? -­ Trochę się znajdzie. Dużo jest potrzebne? -­ Trzy tysiące. Musimy zapłacić za plakaty na przystankach. -­ Sporo. -­ Reklamy w gazetach są droższe, a te plakaty są bardziej skuteczne. Tak stwierdziła pani kanclerz. -­ No, skoro pani kanclerz tak stwierdziła, to nie mamy innego wyjścia, jak tylko zapłacić… 11 * * * -­ Ewka! Jak tam na nowym miejscu? Wreszcie macie Internet, jak widzę! -­ A nic nie mów, zimno tu jak nie wiem co. Ściany świeżo pomalowane jeszcze pachną tynkiem, ale okna nieszczelne, wiatr huczy, aż papiery latają. Nie wyobrażam sobie tutaj najbliższych tygodni, kiedy to podobno ma się bardzo ochłodzić. -­ No to niewesoło, ale macie chociaż dużo miejsca? -­ Owszem, na brak miejsca nie narzekamy. -­ Może wejdę do was, bo mam być w księgowości jutro. -­ Ok., a słyszałam, że już niedługo wy też się przenosicie. -­ Ja nic nie wiem. U nas jak zwykle coś ktoś mówi, co nie jest do końca pewne, inni powtarzają, a potem się okazuje, że była to zwykła plotka, więc ja tam już w nic nie wierzę. Chociaż na moim stanowisku powinnam wiedzieć wszystko. -­ Najlepiej poczekać, jak będzie oficjalny komunikat. A, widziałam wczoraj Elżbietę. Kazała cię pozdrowić. -­ Dziękuję. I co u niej? Pracuje gdzieś? -­ Nie, mówiła, że tylko tłumaczenia ma i jakieś tam prace dorywcze. -­ Aha, no może to jej odpowiada. Zresztą myślę, że gdy się zna biegle angielski, tak jak ona, to nie ma problemu ze znalezieniem pracy. Może znajdzie coś lepszego niż tutaj te fundusze europejskie, z którymi nie bardzo jej szło. Poza tym narzekała na zarobki. -­ Jakoś ją rozumiem. -­ No tak, poza tym, pamiętam z rozmów, które prowadziłyśmy, gdy przyszłam tutaj dwa miesiące temu, 12 a ona pracowała już od miesiąca, że niezbyt dobrze się czuła w tej atmosferze. Jednak nie przypuszczała wtedy, że nie przedłużą jej umowy ponad okres próbny. -­ No tak, jej odejście było dosyć zaskakujące. -­ A jak pani O.? -­ A wiesz, dzisiaj jest spokojnie. Nie słyszę, żeby się tam kłóciły. -­ Pewnie nie rozmawiają ze sobą, więc jest cisza. -­ Pewnie masz rację! Ale te ostatnie dni to była makabra. Ja rektorowi to czasami naprawdę współczuję. Albo jedna, albo druga, ciągle siedziały u niego i każda wracała zaryczana. -­ Ja już nie wiem, kto tam ma rację, a kto jest winien. -­ Każda po trochu, jak zwykle wina leży pewnie po obu stronach. Emilka też święta nie jest i odgryźć się potrafi, słyszałam, jakie wiązanki puszczała. A z pani O. to niezła żmija, nieraz krzyczy aż się ściany trzęsą! -­ No tak, to niezłe kino. Ale ty pewnie siłą rzeczy musisz mieć z nimi jakiś kontakt. -­ Mam. Ale po prostu wchodzę, załatwiam, co chcę załatwić, nie wdaję się w żadne rozmowy i dyskusje, chociaż próbowały mnie wciągać. A ostatnio to ciągle ten jej syn tam siedzi, nie wiem, po co… -­ Może jej pomaga…. -­ Czy ktoś miał już przyjemność pisać test u Jackiewicza? Podzielcie się przeżyciami! -­ Ja pisałem, pytania może nie są trudne, ale w sumie szczegółowe i przydaje się podkreślanie tego co mówił na wykładzie, w czasie egzaminu chodzi po sali, ale pomaga i to bardzo, potrafi powiedzieć, że masz coś źle i 13 każe skreślić i prawie wskazać prawidłową odpowiedź, więc bez problemu można zaliczyć. -­ Słyszałem, że parę lat temu był skandal z tym profesorkiem... -­ Tak, chłopaczyna coś tam przepisał i potem uznał za swoje, nawet kiedyś w tych brukowcach można było o tym poczytać, ale i tak cały czas dobrze mu się wiedzie.... co do samego przedmiotu wystarczy trochę się pouczyć i bez większych problemów się zalicza… -­ Dzień dobry, droga Basiu, jak mija dzień? -­ A dobrze, dziękuję. Rano był spokój, ale teraz duży ruch, co chwilę ktoś wchodzi. Wybacz, Emilko, nie mogę rozmawiać. -­ Jestem studentem pierwszego roku. Znalazłem ten numer na gronie.pl. Czy rozmawiam z panią Barbarą z dziekanatu turystyki? -­ Tak. Witam pana. Czy mogę w czymś pomóc? -­ Basiu, czy mogę tylko o coś zapytać? -­ Możesz, tylko że mam studenta na drugiej linii… -­ To nie telefon, jedno drugiemu nie przeszkadza… -­ Mam taki problem. Gdy się zapisywałem na studia, to powiedziano mi, że będziemy mieli zajęcia tylko w nowym budynku, w dużych salach, panie z rekrutacji bardzo zachwalały to miejsce. Tymczasem okazało się, 14 że mamy zajęcia w starych budynkach. Musimy jeździć po całym mieście, w dodatku wykłady mamy w tak małych salach, że nie ma na czym siedzieć i nie ma nawet miejsca na wstawienie krzesła. To jest skandal! Myślę o tym, żeby zmienić uczelnię! -­ Jeśli mogę coś poradzić… -­ Jeśli nie zostanę przeniesiony do grupy, która ma zajęcia tylko w nowym budynku, rezygnuję! -­ Oczywiście, ma pan prawo do rezygnacji, ale może warto się nad tym jeszcze zastanowić… -­ Poczekaj chwilę, to bardzo nerwowy student, muszę mu tłumaczyć, dlaczego nie ma zajęć w nowym budynku… Nie jest to łatwe… -­ No to współczuję! Musisz niezły kit wciskać, kochana! -­ A nad czym się tutaj zastanawiać! Uczelnia nie dotrzymała słowa! -­ Proszę przez chwilę mnie wysłuchać. -­ Słucham. -­ Rozumiem, że jest pan zdenerwowany, i nie dziwię się. Ale może nie warto pochopnie podejmować decyzji. Rozumiem, że niedogodności lokalowe są jedynymi, na jakie pan narzeka w naszej uczelni. -­ Na razie mieliśmy dopiero dwa zjazdy, trudno ocenić jakość wykładów. -­ Mam nadzieję, że się pan nie zawiedzie. A co do sal, to rzeczywiście musieliśmy zmienić plany w przypadku kilku grup. Było to spowodowane opóźnieniem remontu nowego budynku. Proszę o cierpliwość, to się zmieni. 15 -­ Ile mam czekać? -­ Szczerze mówiąc nie wiem, jaki podać panu termin. Nie chciałabym wprowadzać w błąd, a nie orientuję się za dobrze w sprawach inwestycyjnych. -­ To od kogo mam się tego dowiedzieć? -­ Proponuję napisać meila do rektora lub do pani kanclerz, która nadzoruje inwestycje. -­ Z pewnością napiszę. I nie tyko ja, jest takich niezadowolonych jeszcze więcej. Do widzenia! -­ Jak sobie radzisz? -­ Chyba jeszcze jestem zbyt uczciwa na to wszystko. A najgorsze jest wiesz co? -­ Co? -­ To, że studenci idą do rektora, skarżą się na złe warunki, a rektor im naobiecuje, nagada i tłumacz się potem, człowieku. -­ No tak, jesteś między młotem a kowadłem. -­ Naprawdę czasami mam dosyć i nie wiem, co mam tym ludziom odpowiadać. Nie mogę mówić prawdy, że nie wiadomo kiedy zostanie oddany do użytku nowy budynek, a kłamać jakoś nie potrafię… -­ Widać, że krótko pracujesz… -­ Tak krótko to znowu nie, prawie pół roku. Z tego, co się orientuję, to kilka jest takich osób niedawno przyjętych. -­ A tak, była taka akcja ostatnio, mała wymiana kadry… -­ Tak? Nawet nie wiedziałam. To jakoś tak grupowo nastąpiło? -­ No tak wyszło. U nas co jakiś czas przychodzą nowi. Tylko ja się trzymam od początku prawie. -­ To pogratulować. 16 -­ Spoko, może i tobie się uda. Poza tym są na to sposoby… -­ Jakie sposoby? -­ Oj, no, podstawą są dobre relacje z innymi. -­ Myślę, że mam takie relacje. -­ To dobrze, bo właśnie chciałam z tobą porozmawiać o mojej córce. -­ O czym konkretnie? Ja nie nadzoruję jej pracy, recepcja podlega kierownikowi administracji. -­ Nie chcę cię pytać o ocenę jej pracy. Martwię się, że dziewczyna się tam marnuje, mogłaby robić coś innego. Nie byłoby gdzieś u was dla niej miejsca? -­ Wiesz, jeśli mam być szczera, to nie wydaje mi się, aby dziekanat był dla niej dobrym miejscem. Tutaj trzeba mieć ciągły kontakt ze studentami, trzeba być cierpliwym, taktownym i przy tym mieć szybki refleks i sporą wiedzę o funkcjonowaniu uczelni. -­ Moja Monika jest taka bystra, że szybko by się tego nauczyła. -­ Ale jednak… -­ Proszę cię, rozważ to, dobrze? -­ Nie jestem przekonana… -­ Spróbuj. Na razie! -­ Jak się pracuje, Joanno? -­ Dobrze, Ewko. Rektor dał mi dzisiaj zadanie. Mam pisać odpowiedzi na pytania, które studenci wrzucają do tych skrzynek umieszczonych w budynkach… -­ Tak? Nie wiedziałam nawet, że są takie skrzynki. -­ Są, i to wszędzie. Nawet w bibliotece i w studium języków obcych. 17 -­ No proszę. I co ciekawego piszą? -­ Głównie narzekają na złe warunki, na godziny otwarcia biblioteki, dziekanatu i innych biur, na wykładowców, na obowiązkowe praktyki, generalnie to chyba na wszystko… „Niekompetentni wykładowcy, z którymi nie można się dogadać, nie ma z nimi kontaktu, nie wiadomo, czego wymagają, a oceny stawiają według kryteriów tylko sobie znanych. Dotyczy to nie wszystkich, ale kilku starszych wiekiem. Może właśnie to jest przyczyną takiego ich zachowania. Pewne zastrzeżenia mam także do niektórych młodszych nauczycieli, którzy niczego nie wymagają lub podczas wykładów mówią nie na temat. Bardzo niski poziom nauczania języków – może nie dotyczy to wszystkich wykładowców, ale na pewno większości, co się wiąże ze skandalicznie niską frekwencją studentów”. No i masz, bądź tu mądra… -­ No tak, niewesoło, nie zdawałam sobie sprawy, że to tak wygląda… -­ Ja też nie… -­ A co odpowiesz w tym przypadku? Chyba konsultujesz to z rektorem? -­ Halo! -­ Wybacz, nie mogłam rozmawiać, właśnie rektor wszedł do mnie… -­ O, no popatrz, o wilku mowa, co? -­ Dał mi nowe zadanie bojowe – przepisać tekst, zamieniając wykresy na tabelki. 15 stron i to na jutro! Jakiś materiał na wykład chyba, jak się domyśliłam. -­ No to masz co robić! 18 -­ No mam, i to teraz, gdy mam jeszcze na głowie album z okazji jubileuszu uczelni. Muszę pozbierać informacje, zdjęcia i inne potrzebne rzeczy. Musi być gotowy za 3 miesiące. -­ Sama to musisz napisać? -­ Nie, ja na szczęście nie piszę, tylko ktoś z zewnątrz, ale muszę zgromadzić wszystko i przekazać jak najszybciej. Ok., zabieram się do pracy. -­ Ja też, tworzymy właśnie bazę pracodawców, dotąd nikt tego nie robił, mimo że centrum promocji karier ma to w swoich celach działania… -­ Joanno, rektor pytał, czy zrobiłaś dla niego już jakiś tekst, który ci zlecił wczoraj? -­ Tak, już właśnie kończę. -­ Prześlij mi na skrzynkę. -­ Za jakiś kwadrans, ok.? -­ Dobrze. -­ Co robisz, Króliczku? -­ Jak zwykle przeglądam ogłoszenia o pracy w sieci. Niby tego dużo, ale jak przyjdzie do konkretów, to okazuje się, że dla mnie nic nie ma. Jakoś nie widzę się w roli przedstawiciela handlowego. -­ Praca jak każda, kwestia nastawienia. -­ Myślę, że chyba predyspozycji też. A co u ciebie? -­ Norma. Teraz jest dużo bieganiny i szumu, bo mamy mieć kontrolę PAKI. -­ A co to takiego? 19 -­ Państwowa Komisja Akredytacyjna. Sprawdzają, czy mamy prawo prowadzić te kierunki, które prowadzimy, ile mamy wykładowców, czy odpowiednie sale, pomoce naukowe itd. Ciężka sprawa, bo nie spełniamy wymogów. -­ A skąd wiesz? -­ Widzę przecież. Poza tym trochę się na tym znam, bo na tej uczelni, na której pracowałem poprzednio, uczestniczyłem nawet w przygotowaniach materiałów dla komisji. Dlatego zresztą straciłem tę pracę… -­ Bo przygotowywałeś materiały? -­ Bo nie wyraziłem zgody na machlojki polegające na „liftingu” rzeczywistości. Efekt taki, że ze stanowiska administracyjnego tam spadłem tutaj do recepcji. Ale nie będę ci o tym opowiadać, to już historia. -­ Witam! -­ Hej hej… co tam? Dzisiaj popołudniówka, tak? -­ Tak, do dwudziestej drugiej, niestety… -­ Będzie spokojnie? -­ Czy to wiadomo? Ostatnio mieliśmy dużo interwencji, głównie domowych. -­ Wiesz… -­ Co? -­ A wspominałam nasze ostatnie spotkanie i tak mi było miło… -­ Mam nadzieję, że nie za bardzo miło… bo będę zazdrosna! -­ No wiesz, w pracy jestem… -­ Na szczęście, proszę pani… 20 -­ Ty też na szczęście, chociaż kto to wie, jakie tam panie spotykasz. -­ A czasem trafiają się ładne. -­ Ty niedobra! -­ Muszę kończyć, bo korzystam z laptopa kolegi. Wiesz, że nie mamy dostępu do Internetu, nawet wydział do spraw przestępczości internetowej… Polska rzeczywistość! -­ Marylko, jak twoja wczorajsza randka? -­ Nooo, całkiem, całkiem, Paulinko… -­ A jak film? -­ Ładny, lubię takie romanse… Byliśmy na kolacji w tym nowo otwartym centrum handlowym, tam koło nas.. Spędziliśmy uroczy wieczór, dostałam kwiatki, aż się wzruszyłam… -­ To fajnie, że tam wam dobrze idzie… -­ No, też się cieszę. -­ Przystojny ten twój man i wygląda, że poważnie zainteresowany. -­ Na razie tak, ale zobaczymy, jak będzie dalej… -­ Myślę, że dobrze. Zakręcisz go tak, że się chłopak nawet nie zorientuje, że wpadł, hihi… I mądry jest. Pracę naukową może za ciebie napisać. -­ Oj, przerażona jestem tą pracą naukową. Może niepotrzebnie się w to pakuję. -­ A tam, gadanie. Facet ci machnie doktorat, ty będziesz miała kilka wykładów z turystyki, przecież to przedmiot prosty jak konstrukcja cepa, a dzięki temu zyskujesz więcej urlopu i więcej kasy. Same zyski. 21 -­ Ty Palinko, jesteś mądra, to pewnie napiszesz szybko, a ja… -­ Myślisz, że wszystko piszę sama?! Nie bądź naiwna. Nie znam nikogo na tej uczelni, kto pisał sam pracę naukową. -­ Gdy tak mówisz, wszystko wydaje mi się takie proste… -­ Bo jest proste, zobaczysz! -­ Danusiu, czy rektor dzisiaj się do was wybiera? -­ Agatko, nie wiem, on się zwykle nie zapowiada, tylko przychodzi znienacka, zaskakując wszystkich. Najlepiej będzie wiedziała Karolina… -­ Ok., zapytam. A co ta nasza koleżanka taka dzisiaj radosna? -­ No, przecież randkę miała wczoraj, wreszcie może poznała kogoś lepszego niż ten ostatni. -­ Tamten też nie był taki zły. -­ Nie, ale on był w konkretnym celu poznany, pamiętasz pewnie, że ona akurat kończyła wtedy studia magisterskie, pracę trzeba było napisać… -­ No tak…W takim razie po co jej ten obecny? -­ Może chce mieć dziecko, a może chce napisać doktorat… -­ Hi hi…. -­ Właśnie pani kanclerz weszła do niej, pewnie sobie posłucha opowieści o wczorajszym…. -­ Witaj, Ewko, słuchaj, co sądzisz o takim tekście? -­ No? 22 -­ Uczelnia organizowała dotychczas praktyki studenckie we Francji, Niemczech, Belgii i Grecji, które finansowane były częściowe ze środków pozyskanych z funduszy Unii Europejskiej. W tej chwili czynione są starania, aby również w tym roku studenci naszej uczelni mieli możliwość zdobywania doświadczenia zawodowego podczas praktyk zagranicznych, prawdopodobnie będą one miały miejsce w Anglii i w Holandii. -­ Co?! -­ No i? -­ Pierwsze słyszę, a chociaż nie pracuje zbyt długo, to zdążyłam się zapoznać ze sprawozdaniami, także z tymi na temat praktyk. Nigdy nie mieliśmy żadnych praktyk za granicą, tylko od kilku lat dużo się o tym mówi… -­ Wiesz, to już nie mój biznes, rektor zatwierdził, a ja przepisuję i wieszam na tablicach ogłoszeń. -­ Wieszasz to na tablicach? -­ No tak. Rektor z panią kanclerz tak zadecydowali, że odpowiedzi na pytania wyciągane ze skrzynek będziemy wieszać. A jedno z pytań dotyczyło właśnie możliwości odbywania praktyk za granicą. -­ Ha! No, cóż… Nie komentuję. -­ Karolino, powiesz mi, kiedy szef będzie miał chwilkę, bo chcę wejść z tymi odpowiedziami do zatwierdzenia… -­ Jeszcze czekają dwie osoby, ale gdy wyjdzie ta druga, napiszę ci i szybko zejdziesz, ok.? -­ Ewko, co się tam u was dzisiaj dzieje? 23 -­ Nie słyszałaś? Pani O. podobno odchodzi. Powiedziała rektorowi, że albo ona albo jej „ulubiona” współpracownica, i rektor stwierdził, że skoro chce odejść, niech odchodzi. -­ No proszę! Kto by pomyślał, że ta urocza Emilka ma tak silną pozycję! -­ No widzisz! -­ A tak się przyjaźniły jeszcze niedawno. Jedna na drugą nie dała powiedzieć złego słowa, razem chodziły na obiady, zamykały się razem w pokoju, nie wiadomo po co. Ta tylko – „Emiluchna, kochana moja”, a tamta – „Droga pani dyrektor”. I tak w kółko. A teraz nagle miłość zamieniła się w nienawiść! Musiało coś tam się między nimi stać… -­ Danusiu, słyszałaś, że pani O. odchodzi? -­ Tak? Ale nowina! Dlaczego? -­ Podobno pokłóciła się z Emilką na całego i postawiła ultimatum – albo ona albo tamta i rektor wybrał tamtą. -­ Nie dziwi mnie to, słońce, pamiętam, jak przychodziła do rektora, jeszcze kilka lat temu… -­ Też to pamiętam, ale myślałam, że przychodziła w sprawach służbowych. -­ A po co mogła przychodzić, Agatko? Chyba nie po to, żeby mu w czymś doradzać. Była tylko po maturze, dopiero tutaj u nas zaczęła studia, zresztą przez pięć lat nawet licencjata nie zdołała zrobić… Dzięki rektorowi zdobyła jaką taką pozycję, ale potem popadła w niełaskę, a raczej powiedziałabym – została przyćmiona przez obecną damę rektora. -­ Dlaczego? 24 -­ Była za mało sprytna. Zbyt jawnie okazywała, czego chce albo raczej robiła to zbyt prymitywnymi metodami. Do tego też potrzeba inteligencji. Ale ciągle ma jakiś wpływ na rektora, który może się boi, aby nie zaczęła wyciągać jakichś historii z przeszłości. Gdy on robi, czego ona chce, to ona jest cicho. -­ Ha! No popatrz, kto by pomyślał! -­ Karolino, czy wy się dokładacie do tego prezentu pożegnalnego dla pani O.? -­ No, chyba raczej tak. -­ A przychodzicie na przyjęcie? -­ Nie, my musimy być na miejscu, w rektoracie jest ciągle pełno ludzi, przecież wiesz… -­ Marylko, dałaś składkę na prezent dla pani O.? -­ Nie, wiesz co, Danusiu, rozmawiałam z panią kanclerz i pani kanclerz ani pan rektor nie dają na to i nie będą na pożegnaniu, więc ja stwierdziłam, że też nie idę. A skoro nie idę, nie daję na prezent…. A ty? -­ Ja to wiesz, miałam mały kontakt z nią, myślę, że na prezent to się powinni bliscy współpracownicy składać, a nie cała uczelnia. -­ Pewnie. Masz zupełną rację. Słuchaj, czy ty też zauważyłaś, że pani rzecznik to coś się za bardzo rządzi? -­ Czy ja wiem? Ja to jej prawie nie widuję, rzadko do nas przychodzi, siedzi tam z całym rektoratem i kadrami w tym pałacu. 25 Witajcie w naszej bajce!
Jest to historia opowiedziana w niezwykły sposób, gdyż
za pomocą rozmów prowadzonych na gg przez
pracowników pewnej uczelni. Poznajemy ich świat, który
jest głównie światem intryg, kłótni, wzajemnego
podgryzania i pozbywania się niewygodnych. Szczytne
hasła wypisywane w informatorach nie stanowią
pokrycia w rzeczywistości. Uczelnia jest w
rzeczywistości tylko maszynką do robienia pieniędzy dla
jej właścicieli, których nie obchodzi ani rzeczywisty
poziom nauczania, ani dobro studentów. Jak znajdzie się
tutaj dziewczyna, która różni się od innych także tym, że
nie wstydzi się publicznie mówić o swojej odmiennej
orientacji seksualnej? Czy spotka się z tolerancją, której
spodziewalibyśmy się w takim miejscu? Odpowiedź na
to pytanie może bardzo zaskoczyć czytelnika…
Magdalena Okoniewska
Autorka książek „Mój świat jest kobietą. Dziennik
lesbijki” oraz „Mój świat jest kobietą. Dziennik lesbijki
2”. Z wykształcenia polonistka. Pracowała jako
nauczyciel i dziennikarz. Przez trzy lata była rzecznikiem
prasowym prywatnej uczelni warszawskiej. „Witajcie w
naszej bajce” powstało na postawie doświadczeń
zebranych podczas tej pracy.